
Bezsens życia, brak motywacji i jak wyjść z poczucia marazmu w wieku 30 lat
Mam problem z bezsensem życia i motywacja do niego od około 3 lat. W tym roku kończę 31 lat, mieszkam z rodzicami, nie mam własnej rodziny, dziewczyny też nie mam. Nie wyprowadzę się z domu, bo mnie na to nie stać Mam stałą pracę, ale słabo płatna. Parę lat temu skończyłem 5-letnie studia, które mi nic nie dały - zmarnowany czas- często męczy mnie ta myśl o tych studiach, które mi nic nie dały w życiu. Mam poczucie bezsensu życia, zero motywacji ... spożywam alkohol tylko w piątek i sobotę, żeby zabić to uczucie bezsensu. Jak to leczyć ? Czasami sobie myślę, że chciałbym już być na emeryturze i mieć życie za sobą ... Jestem znudzony życiem i to maksymalnie. Nie wiem, jak to leczyć, czy dam radę to sam jakoś leczyć ?
Anonimowo
Kacper Urbanek
Dzień dobry,
Dziękuję Ci za szczerość i odwagę w podzieleniu się tym, co przeżywasz. To, co opisujesz, wskazuje na stan głębokiego zniechęcenia, wypalenia i wewnętrznej pustki, która często towarzyszy depresji lub silnemu kryzysowi egzystencjalnemu. Brak motywacji, poczucie zmarnowanego czasu, życie bez perspektyw to wszystko są bardzo obciążające doświadczenia, które nie mijają same, jeśli ich nie potraktujemy poważnie. Twoje picie alkoholu w weekendy jako sposób na „zabicie” bezsensu to sygnał, że próbujesz znaleźć ulgę, lecz chwilowe odcięcie się od bólu emocjonalnego nie rozwiązuje źródła problemu. Alkohol może wręcz pogłębiać depresję i przyczyniać się do poczucia stagnacji. Bardzo ważne jest, byś nie zostawał z tym sam. Choć możesz mieć nadzieję, że „sam to wyleczysz”, prawda jest taka, że człowiek pogrążony w takim stanie potrzebuje kontaktu – z drugim człowiekiem, z terapeutą, z kimś, kto pomoże zobaczyć szerszą perspektywę i krok po kroku odbudować sens. Tego nie da się zrobić siłą woli ani przez tłumienie emocji. To nie Ty jesteś „do naprawy”, tylko Twoja sytuacja życiowa i sposób, w jaki ją przeżywasz, potrzebują nowego spojrzenia. Czasem wystarczy jedna rozmowa, żeby poczuć, że nie jesteś sam i że z tego naprawdę można wyjść. Zachęcam Cię gorąco do skorzystania z pomocy psychologa lub psychoterapeuty. To nie jest oznaka słabości, a pierwszy krok do zmiany, której naprawdę potrzebujesz i na którą zasługujesz. Masz prawo do życia, które daje poczucie sensu, nawet jeśli dziś zupełnie w to nie wierzysz. Pomoc jest możliwa i nie musisz i nie powinieneś iść przez to sam. Przesyłam dużo ciepła!
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Katarzyna Kania-Bzdyl
Drogi Anonimie,
proszę pomyśleć o konsultacjach psychologicznych w celu odbudowania poczucia wartości i sensu życia. Tutaj na platformie są dostępne te konsultacje w formie stacjonarnej, jak i online (bywają też bezpłatne).
Trzymam kciuki!
Katarzyna Kania-Bzdyl
Monika Włodarkiewicz
Dzień dobry, ważne, że tutaj piszesz, ponieważ jest to stan, który wymaga wsparcia i profesjonalnej pomocy. Pierwszym krokiem jest uznanie, że z tego co opisałaś/eś to, co czujesz, to nie tylko chwilowa niechęć, ale może być objawem choroby. Zakładam, że zastosowałaś/eś już sposoby samopomocy takie jak rozmowa z bliskimi, zadbanie o swój sen, dietę i aktywność fizyczną. Jeśli nawet te działania są zbyt trudne, oznacza to, że konieczna jest pomoc specjalisty.
Jeśli objawy utrzymują się już 3 lata i utrudniają codzienne funkcjonowanie, tak jak to opisałaś/eś, warto skonsultować się ze specjalistą. Leczenie często obejmuje psychoterapię oraz, w niektórych przypadkach, farmakoterapię.
Edyta Grajek
Dzień dobry,
porusza Pan kilka obszarów w swoim wpisie. Opisane trudności mogą wynikać z wielu źródeł. Zachęcam do umówienia się na konsultację ze specjalistą: psychoterapeutą lub psychologiem, który pomoże określić kierunek wsparcia.
Pozdrawiam,
Edyta Grajek
Psychoterapeutka Gestalt
Martyna Jarosz
Dzień dobry,
To, co opisujesz, brzmi jak długotrwałe zmęczenie życiem, frustracja i brak sensu, które mogą wynikać z wielu czynników – zawodowych, osobistych, emocjonalnych. Ważne jest, abyś nie próbował radzić sobie z tym sam i znalazł wsparcie, które pomoże Ci zrozumieć, co tak naprawdę Cię przytłacza i jak możesz odzyskać poczucie wartości oraz cel w życiu. Zalecam konsultację psychologiczną, ponieważ rozmowa ze specjalistą pomoże Ci: zrozumieć przyczyny obecnego stanu, przepracować trudne emocje, opracować realistyczne kroki do zmiany – niekoniecznie rewolucyjne, ale stopniowe działania, które mogą poprawić Twoje samopoczucie, poszukać zdrowszych sposobów radzenia sobie ze stresem. Z tego, co piszesz, wydaje się, że czujesz się utknięty w miejscu – bez jasnego kierunku, bez nadziei na zmianę. Konsultacja psychologiczna to pierwszy krok do odzyskania kontroli nad swoim życiem i zobaczenia możliwości, które mogą Cię ucieszyć i dać motywację.
Anastazja Zawiślak
Dzień dobry,
To, co Pan opisuje – brak sensu, zmęczenie, poczucie zmarnowanego czasu i sięganie po alkohol – może wskazywać na wiele różnych źródeł. Nie warto z tym walczyć samemu. Proszę skonsultować się z psychologiem lub psychoterapeutą to pierwszy krok do poprawy.
Nie jest za późno na zmianę. Poczucie bezsensu da się leczyć i zmienić. To, że Pan szuka pomocy, świadczy o sile – proszę jej nie ignorować.
Pozdrawiam,
Anastazja Zawiślak
Psycholog
Krzysztof Skalski
To, co Pan czuje- brak sensu, zmęczenie życiem, ucieczka w alkohol- to objawy depresji, nie słabości. Pana psychika jest przeciążona, a samodzielne radzenie sobie z tym może być zbyt trudne. Najważniejsze teraz: nie być z tym samemu. Proszę umówić się do psychoterapeuty lub psychiatry (choćby na NFZ). To pierwszy krok, by odzyskać siły i poczucie wpływu. Alkohol tylko pogłębia ten stan, choć daje chwilową ulgę. Nie trzeba od razu zmieniać całego życia. Wystarczy zacząć od jednej rozmowy i małego kroku.

Zobacz podobne
Zwracam się z pytaniem odnośnie do mojego zachowania, które jest dla mnie niezrozumiałe.
Często doświadczam z tego powodu mętliku w głowie i natrętnych myśli. Chodzi o moje relacje z ludźmi.
Mam 16 lat, chodzę do szkoły średniej.
Całe życie miałam koleżanki, a w zasadzie jedną — jako introwertyk preferuję mniejsze grono.
Wiele lat "przyjaźni" okazało się zgubne, bo odsunęłyśmy się od siebie, ona się zmieniła, ja też. Pójście do innych szkół zupełnie nas rozdzieliło. Obecnie jesteśmy tylko na cześć i krótkie pogawędki, ale sztywne i bez satysfakcji.
Rozpad tej relacji mnie zabolał. Miesiącami się nad sobą użalałam. A potem mi przeszło.
Tylko że zderzenie z rzeczywistością w liceum okazało się jeszcze gorsze. Liczyłam, że idąc do nowej szkoły, bez problemu znajdę koleżankę. Wyidealizowałam sobie, że będzie świetnie, a było na odwrót.
Pierwszy rok był istną tragedią: omijałam lekcje, izolowałam się od grupy, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać.
Zawsze oczekiwałam, że to inni do mnie zagadają, bo sama nie potrafiłam. Spędziłam cały rok, siedząc w ławce z osobą, z którą prawie nie rozmawiałam i nie mając nikogo, z kim można spędzić czas nawet na przerwie.
Zmagałam się z samotnością, chciałam tylko mieć kogoś bliskiego, marzyłam o przyjacielu, wyobrażałam sobie nawet, jaki mógłby być. Znowu zgubne wyobrażenia, które potem bolą. W styczniu chodziłam do szkolnego psychologa, co pomogło mi poradzić sobie z tym stanem i zaakceptować swoje emocje. Jakoś stanęłam na nogi. Pod koniec roku nawiązałam znajomość z dziewczyną, nazwijmy ją M.
M również była cicha, introwertyczna, pozytywna i dobrze mi się z nią rozmawiało. Miałyśmy wspólne tematy.
Od nowego roku szkolnego zaczęłyśmy razem siedzieć. Początkowo było dobrze, uwielbiałam i uwielbiam z nią rozmawiać, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło.
Przede wszystkim dostrzegłam, jak łatwo męczą mnie konwersacje z ludźmi. Parę zdań, czasem nawet nie, a ja czuję się wykończona jak nigdy. Przychodzę do szkoły i potrafię nie odzywać się do niej przez kilka lekcji, bo na samą myśl wzbiera się we mnie złość, czy jak to nazwać. Nawet nie mam pojęcia. Bywają dni, że śmiało z nią gadam, ale potem jestem zimna, zdystansowana i się izoluję. Nachodzą mnie myśli, że to był błąd chcieć mieć koleżankę i że lepiej mi było samej, nikt mnie nie męczył, nikt nie przeszkadzał. Czasami dotyczą także bliskości relacji: boję się, że ona może poczuć coś więcej, nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł. Albo, że ja poczuję coś więcej. Poza tym miewam negatywne myśli na jej temat: drażni mnie jej ciągłe dobre poczucie humoru, uśmiechnięta twarz i ta pozytywność wobec wszystkiego. Jestem już zmęczona uśmiechaniem się, kiedy nie mam powodu, by to robić.
Czuję się okropnie, jakbym była kosmitą, który nie umie funkcjonować z ludźmi. Świetnie dogaduję się z rodziną, z rodzeństwem, mogę z nimi rozmawiać godzinami bez zmęczenia, ale kontakt z rówieśnikami... Wysysa mnie z energii. Po całym dniu spędzonym w hałasie i wśród bodźców marzę tylko o ciszy, książce i odpoczynku we własnym towarzystwie. Często boli mnie głowa, mam spięte ciało. Zastanawiam się, jak absurdalne jest to, że parę miesięcy temu płakałam nad samotnością, a teraz chcę jej z powrotem. Wiem, że samotność mogła wpłynąć na moje postrzeganie relacji, ale czy to normalne? I czy mogę coś z tym zrobić?
Będę wdzięczna za słowo wsparcia.
TW: samouszkodzenia
Kilka lat temu rodzice mieli gorszy czas i często się kłócili. Z Czasem zaczęłam myśleć, że to moja wina. Czułam się kompletnie sama, nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Wolałam przebywać w szkole, niż w domu chciałam od tego wszystkiego uciec, a nie miałam na nic siły. Do tego dochodził stres ze szkoły i nie umiałam sobie radzić, zaczęłam się ciąć, dawało mi to chwilę ukojenia. Ból fizyczny zastępował ból psychiczny. Zaczęłam też jeść mniej albo wcale przez swój wygląd. Jestem bardzo wrażliwa, co myślę, że sprawiło, że tak łatwo straciłam chęci do życia. Potem było trochę lepiej, jednak wciąż nie idealnie. Znalazłam przyjaciół, którzy trochę mi pomogli, jednak też miałam z nimi problemy. Teraz niby jest dobrze, ale lekkie podniesienie głosu sprawia, że mam łzy w oczach. Problemy z jedzeniem wróciły jednak nie jest tak źle, jak było przedtem. teraz mam wspaniałych przyjaciół i prawie chłopak oraz cudowny kontakt z rodzicami. Nie wiem, dlaczego to wraca. Strach przed tym, że zrobię coś źle i ich stracę. Zawsze uważam się za gorszą od nich, mimo że oni nie dają mi powodów, by się tak czuć. Czym może być spodowdany ten powrót złych myśli?
