Left ArrowWstecz

Czuję lęk przed pomyłką, wystąpieniami, kontaktami z ludźmi. Nie chcę przez to nie radzić sobie na studiach. Czy jest to przypadek do psychiatry? Psycholożka zaleciła.

Od zawsze bałam się i boję wyrażać własną opinię, mówić coś o sobie lub o swoich zainteresowaniach, bo bałam się reakcji ludzi. Ostatnio byłam pierwszy raz u psychologa z trzy miesiące temu i pod koniec wizyty zaczynało mi się kręcić w głowie, już przed wizytą się stresowałam. Ogólnie mówiłam coś przez całą sesję nawet pamiętam co, tylko po tym źle się czułam i miałam te zawroty głowy i na moim własnym osiedlu się gubiłam, nigdy tak nie miałam. Psycholog powiedziała mi na drugiej wizycie, żebym poszła do psychiatry z lękiem. Znów się umówiłam do innego psychologa, bo wydaje mi się, że nie jest ze mną tak źle, żeby iść do psychiatry i nie wiem szczerze co mam mu powiedzieć, bo jest mi głupio, ale zauważyłam u siebie ostatnio, że bardzo reaguję na mimikę osób i przejmuję się ich uczuciami i jak będą mnie traktować czy uprzykrzać mi życie(szczerze to bardziej myślę o tym jak interakcje z innymi będą wpływać na moje życie i przez to jestem zmęczona). Ogólnie zawsze unikałam wypowiadania się na forum i prezentacji w szkole, ale teraz jestem już dorosła i zaczęłam studia, które wymagają wypowiedzi, ale mi zaczyna strasznie walić serce, jak się wypowiadam na forum- ostatnio dałam radę, ale zaczęły mi się trząść ręce, prawie się popłakałam, nie wiem czy dam radę na tych studiach. Nie chce mi się już też na siłę zaprzyjaźniać z ludźmi na studiach. Czy mogłabym coś zrobić, żeby się nie stresować przed tą następną wizytą i też nie wiem czy to jest jakiś duży problem, bo każdy się chyba stresuje wystąpieniami czy rozmowy z obcymi ludźmi. Też przestały mnie interesować inne osoby, nie mam znajomych z własnego wyboru, ponieważ u każdego znajduję jakąś wadę, też sama nie jestem jakaś interesująca i idealna, nawet wręcz przeciwnie. Jestem introwertykiem a w dorosłym życiu muszę ciągle mieć kontakt z drugim człowiekiem, a wolałabym go nie mieć. Często też boję się, że coś źle zrobię. Każda pomyłka w pracy mnie stresuje a ja tylko pracuję w żabce. Podczas dużego stresu czerwienieje mi się jeden policzek i ogólnie robi mi się gorąco. Boję się nawet wysłać wiadomości i nie lubię dawać emotek a większość ludzi oczekuje ode mnie większej reakcji. Czasem mi się zdaje, że może ja wszystko udaję, że moje reakcje są przesadzone, że przecież umiem rozmawiać z ludźmi, tylko teraz jestem zmęczona tym wszystkim.
Beata Molska

Beata Molska

Każdy człowiek jest inny i to, że jest się introwertykiem nie jest niczym złym. Nie jest Pani jedyną osobą, która ma lęk przed wypowiedziami na forum publicznym. To bardzo powszechne. Gdyby lęki się nasilały, tak że utrudniałyby codzienne funkcjonowanie i interakcje z innymi, warto zastanowić się nad terapią. Zazwyczaj to dłuższa relacja terapeutyczna z jednym terapeutą, któremu się zaufa pozwala zrozumieć swoje emocje i poszerzyć świadomość, czy np. nie jest to jakiś odtwarzany schemat lub poszukać innych przyczyn.

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Anna Gwoździewicz-Krzewica

Anna Gwoździewicz-Krzewica

Witam, tak, jak napisała moja poprzedniczka, lęk przed wypowiedziami na forum publicznym oraz introwertyzm to cechy występujące u wielu ludzi, które mogą mieć różne nasilenie. Jeśli jednak objawy lękowe bardzo rzutują na Pani codzienne funkcjonowanie i odczuwa Pani duży dyskomfort, warto skorzystać z pomocy specjalisty, gdyż mogą to być (ale nie muszą!) objawy fobii społecznej, którą można obecnie skutecznie leczyć przy pomocy psychoterapii i farmakoterapii.

Typowymi objawami fobii społecznej są najczęściej: poczucie zagrożenia ze strony innych ludzi, obawa przed upokorzeniem w oczach otoczenia, a także nieracjonalny strach przed kompromitacją, unikanie wystąpień publicznych, spożywania posiłków w restauracjach, rozmów z obcymi ludźmi. Często towarzyszą temu objawy somatyczne, jak np. zaczerwienienie twarzy, kołatanie serca, duszności, nudności, drżenie rąk i nadmierna potliwość, które mogą wystąpić nawet na samą myśl o spodziewanej ekspozycji społecznej. Objawy najczęściej rozpoczynają się w okresie dorastania. 

Z tego, co Pani pisze wynika, że zdaje sobie Pani sprawę z nadmiaru doświadczanych lęków, jednak nie potrafi sobie z nimi poradzić. Niestety narastający lęk w relacjach społecznych może prowadzić do stopniowego ograniczania funkcjonowania w sferze towarzyskiej, edukacyjnej, społecznej i zawodowej, co po części już się u Pani dzieje. Objawy zwykle nie mijają samoistnie, a nieleczona fobia społeczna może być źródłem wielu kolejnych cierpień i frustracji. 

Metodą najczęściej wykorzystywaną w przypadku leczenia lęku społecznego jest psychoterapia poznawczo-behawioralna, która skupia się na dotarciu do dysfunkcjonalnych schematów, zmianie sposobu myślenia oraz nauczeniu zdrowych i pomocnych  zachowań, a nie zaś na poszukiwaniu przyczyn problemu, które zazwyczaj są uwarunkowane wieloczynnikowo. I tak jak napisała moja poprzedniczka, kluczowa jest dłuższa relacja terapeutyczna z jednym zaufanym psychoterapeutą, ciągła zmiana specjalistów przyniesie tylko więcej lęku.

Natomiast farmakoterapia to już działka psychiatry. Napisała Pani, że „nie jest ze mną tak źle, żeby iść do psychiatry”, niestety w naszym społeczeństwie stereotypy dotyczące psychiatrów i osób korzystających z ich pomocy są nadal bardzo powszechne i krzywdzące. A z psychiatrą jest dokładnie tak samo jak z dentystą – gdy doskwiera nam ból zęba, najlepiej od razu udać się na wizytę, zanim dojdzie do pogorszenia stanu i konieczności wyrwania zęba. Skoro odczuwa Pani dyskomfort psychiczny, warto więc udać się na wizytę do psychiatry, aby zapobiec dalszemu obniżeniu jakości swojego życia. Higiena zdrowia psychicznego jest tak samo ważna jak higienizacja stomatologiczna i nie jest powodem do wstydu czy nazywania się wariatem. :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia,
psycholog Anna Gwoździewicz

1 rok temu
lęk

Darmowy test na lęk uogólniony (GAD-7)

Zobacz podobne

Boję się brać leki przeciwdepresyjne. Jak sobie poradzić?
Dzień dobry. Mam 22 lata. Cierpię na zaburzenie lękowe z dokuczliwymu objawami somatycznymi. Często mam też coś w rodzaju napadów paniki. Bardzo boję się brać leków przeciwdepresyjnych. Psychiatra przepisał mi lek z grupy SSRI - Elicea. Ja niestety bardzo się boję skutków ubocznych. Rodzina nie uznaje takich leków i gdyby dowiedziała się o ich zażywaniu byłyby bardzo duże problemy - co dodatkowo budzi ogromny lęk przed tymi lekami. Boję się też tych pierwszych 2 tyg kiedy może być gorzej, o czym też informował lekarz. Spróbowałem wziąć ten lek, ale już pierwsza dawka spowodowała ogromne nasilenie lęku i objawy somatyczne, nie wiem czy było to spowodowane tym lekiem czy ogromnym lękiem spowodowanym samym faktem wzięcia tego leku. Lek odstawiłem. To już druga próba leczenia lekami. Lekarze uważają, że leczenie farmakologiczne trzeba wdrożyć, a terapia może być dodatkiem. Ważne jest, żeby w miarę szybko zacząć się leczyć. Jak sobie z tym poradzić? Jak pokonać swój strach przed lekiem i nie poddać się w trakcie leczenia? Chcę normalnie funkcjonować przez okres początku terapii - jestem studentem i nie mogę opuszczać zajęć.
Trudności społeczne, zaburzone odżywianie, przerażenie, że czuję, że jestem homoseksualny.
Witam, posiadam 24 lata. Ciężko mi jest napisać cokolwiek, gdyż przez moją głowę przechodzi mnóstwo myśli, aczkolwiek postaram się napisać jak najlepiej. Od bardzo młodego wieku (14-15lat) koledzy pokazali mi filmy dla dorosłych (wcześniej nie wiedziałem, że istnieje coś takiego), spodobało mi się to, aczkolwiek coraz mniej zaczęły podobać mi się filmy z udziałem mężczyzny i kobiety w roli głównej, a bardziej kręciło mnie oglądanie dwóch mężczyzn. Do teraz masturbacja (z małymi przerwami) w moim życiu jest przynajmniej raz dziennie. Coraz bardziej zaczynam odczuwać nasilony przymus robienia tego z różnymi rzeczami (masturbacja z prezerwatywą, sztuczną pochwą itd, czasami nawet przekracza to moje granice). Byłem w związku z dziewczyną przez rok, ale szczerze? Nie czułem nic, myślałem, że bycie z dziewczyną to opieka, martwienie się i pisanie ze sobą w każdych chwilach, tyle, że czułem przymus robienia tego, czułem, że trzeba się martwić o kogoś, ale nie czułem wystarczająco jakby to było to, jakby ta druga połówka była tylko po to, by kogoś mieć, niekoniecznie z miłości. Dodam, że nie uprawiałem nigdy sexu z jakąkolwiek jednostką. W stresujących sytuacjach dochodzi takie zjawisko, jak szybsze mruganie, drżenie rąk lub wymachiwanie nimi, śpiewanie bez mojej kontroli. Jestem człowiekiem aspołecznym, nie potrafię odnaleźć się wśród ludzi, nie potrafię znaleźć tematu, na który z kolegami mógłbym gadać godzinami (jak np. obserwuję to ja, jak ktoś z moich znajomych z pracy rozmawia o tematach różnych, ja tak nie potrafię) Bardzo długo czasu potrzebuję na zaklimatyzowanie się w nowym miejscu pracy, obawiam się zawsze, że jeśli coś powiem jak z kimś rozmawiam to powiem coś głupiego i wszyscy zaczną śmiać się ze mnie szyderczo, że zadanie, które jest mi przypisane, zrobie źle, dlatego upewniam się z 30 razy czy dobrze zrobiłem, czy dobrze wysyłam maile. Czasami mam wrażenie, że nie pasuje do otaczającego mnie świata i że jestem tutaj niepotrzebny. Nie potrafię się skupić na rozmowie z ludźmi. Ktoś coś do mnie mówi albo przedstawia się, a ja zapominam po dosłownie chwili. Bardzo ciężko mi jest oderwać wzrok od mężczyzny, większość mi się podoba, cały czas myślę czy nie jestem homoseksualny, czytam dużo o tym, dowiaduję się, ale jednocześnie czuję do siebie obrzydzenie, że jak tak można. Zaraz pojawiają się myśli, że znowu zawiodłem swoich rodziców, że próbowali wychować mnie na dobrego i silnego mężczyznę, a wyszło na to, że jestem mało silnym i na dodatek bez przyszłości. Byłem u psychologa i psychiatry dwa razy, po przypisaniu leków wydawało mi się, że zaczyna być dobrze, aczkolwiek to cały czas powraca z podwójna siłą. Ręce mi już opadają, nie mam na nic siły i śpię bardzo długo w wolnych dniach od pracy (10-13h), ciągle coś bym chciał zrobić, jednocześnie nie mając na nic siły i chęci do wykonania czynności. Bardzo obawiam się o problemy z odżywianiem. Bardzo często kupuje słodkie przekąski, czy to serki, lody, czekolady i jem je bez opamiętania. Potrafię nie zjeść nic przez 3 dni, a kolejnego dnia wszamać pół szafki słodyczy. Bardzo proszę o jakąkolwiek poradę.
Diagnoza, dokąd? Wszystko odczuwam mocniej. Zaburzenia sensoryczne.

Witam. Mam 22 lata i od dziecka zmagam się z objawami zaburzeń integracji sensorycznej, nerwicy natręctw, tików, a ostatnio w pełni rozwiniętej nerwicy lękowej i depresji. 

Objawy po raz pierwszy pojawiły się w szkole podstawowej (łącznie z zaburzeniami sensorycznymi, co jest nietypowe, gdyż te przeważnie pojawiają się dużo wcześniej, na początku życia) i od tamtego czasu towarzyszą mi z różnym natężeniem, aż do dnia dzisiejszego. Nie pamiętam dokładnie, jak to wszystko się zaczęło, ale prawdopodobnie najpierw pojawiły się tiki nerwowe w formie zaciskania powiek, marszczenia czoła czy chrząkania. 

Potem doszły do tego natręctwa związane z liczeniem i perfekcjonizmem. Liczyłem litery w słowach, wyrazy w zdaniach, linijki na stronie, zaczynałem często od nowa czynności, żeby zacząć je "idealnie". Wszystkie natręctwa były związane z nauką lub ogólnie pojętymi aktywnościami umysłowymi (jak czytanie książek np.). 

W międzyczasie doszły zaburzenia sensoryczne (chociaż bardzo możliwe, że wszystko zaczęło się mniej więcej w tym samym czasie) objawiające się ogólnie mówiąc czuciem wszystkiego "bardziej". I to dosłownie. Po prostu zacząłem zdawać sobie sprawę, że bardziej czuję na sobie ubrania, rzeczy w kieszeniach, krzesła na których siadam czy przedmioty, których codziennie dotykam (jak np. telefon gdy coś na nim piszę). 

Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że właśnie to "czucie" doprowadzi mnie do szału i myśli samobójczych, jakie doświadczam obecnie w życiu dorosłym, ponieważ przypadłość ta bardzo obniża jakość mojego życia, ogranicza aktywności, jakie podejmuję w ciągu dnia oraz jest źródłem permanentnego stresu i lęku. Już opisuję, o co chodzi. Kiedy zakładam spodnie, to bardziej czuję je w pasie, kroczu i na pupie, co często zmusza mnie do ich opuszczania czy poprawiania (zwłaszcza przy zmianach pozycji ciała). Ale to nie wszystko. Bardziej czuję rzeczy w kieszeniach, jak telefon czy portfel. Bardziej czuję bluzkę na brzuchu, pod pachami i wokół szyi, buty na stopach, plecak na plecach itp. Ogólnie zasada jest taka, że im więcej mam ubrań na sobie i im większy jest ich "ciężar", tym bardziej niekomfortowo się czuję. Jak byłem dzieckiem, nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, ale w życiu dorosłym jest to często nie do zniesienia i doprowadza do kuriozalnych sytuacji, kiedy wychodzę z domu w krótkich spodenkach i t-shircie na 15°C, bo wolę zmarznąć niż odczuwać dyskomfort psychiczny (który i tak w pewnym stopniu występuje, bo ludzie dziwnie na mnie patrzą). 

Z innych dziwnych zachowań, które "wymusza" na mnie ta przypadłość można wymienić wkładanie bluzek za spodnie, wkładanie rzeczy pod pachy z ich zaciskaniem (stymulacja sensoryczna) czy zaginanie rogów poduszki pod głową gdy na niej leżę. Sytuacja znacznie się pogorszyła po przebyciu covida 2 lata temu, bo "czucie" się wzmogło i doszły różnego rodzaju dziwne odruchy jak "dociskanie" ręki do ciała, nerwowe wymachy kończyn z ich prostowaniem, ocieranie kolanem o kolano czy grymasy twarzy. 

Do tego cała gama objawów nerwicowych, jak napięciowy ból głowy, chroniczne zmęczenie, szumy uszne, kłucie w sercu, problemy z oddychaniem i wzmożone napięcie mięśniowe. Żadne leki nie pomagają, to samo z psychoterapią. Od roku dzień w dzień wykonuję ćwiczenia z diety sensorycznej zalecone przez specjalistę od zaburzeń integracji sensorycznej - również bez żadnej poprawy w objawach. Dodam jeszcze, że na początku podejrzewałem u siebie jakąś rzadką chorobę neurologiczną, ale żadne badania, które do tej pory wykonałem na to nie wskazują, a trochę ich było (rezonans magnetyczny głowy, EEG, EMG, ENG, próba tężyczkowa, test na boreliozę - wszystko w normie poza EMG z cechami uszkodzenia pierwotnie mięśniowego, ale dalsza diagnostyka to biopsja mięśnia, na którą muszę jeszcze kilka lat poczekać i nie jest to powiązane z objawami, które wymieniłem).

 Nie mam również stwierdzonego autyzmu ani ADHD, tylko "zaburzenia czynnościowe ośrodkowego układu nerwowego". Tylko ja się czuję tak, jakby coś mi ten układ nerwowy, a konkretnie mózg, atakowało. 

Nie wiem tylko jak i gdzie można takie rzeczy zdiagnozować. Bardzo proszę o pomoc, bo nie wiem jak długo wytrzymam jeszcze tę mękę.

Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica i cały pakiet somatow i endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć
Witam. Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica rerca i cały pakiet somatow do tego endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć ani podjąć żadnych działań. Odbyłam psychoterapie w tym momencie lek który przyjmuje to sympramol. Cała reszta pobudzała moje ataki. Potrafię się trząść bez powodu. Rzuca mnie po łóżku przed spaniem jagby organizm chciał wyrzucić całe napięcie. Nie mam już siły do tego wszystkiego. Co powinnam zrobić?
Nasilone objawy, które utrudniają życie i szkołę. Rodzice i znajomi kochają tylko tę zdrową i idealną wersję mnie.

Dzień dobry, może to być dość długie ale postaram się szybko opisać problem. 

Od roku mierzę się z nasilonymi objawami zaburzeń lękowych i OCD, od około 6 miesięcy skutecznie to leczę. Mimo że teraz praktycznie w ogóle nie widać u mnie tych chorobowych zachowań, to jak się pojawią wszyscy mnie obwiniają i czuję się nonstop winna. 

Moim głównym problemem wcześniej były ogromne trudności z wyjściem z domu gdziekolwiek, teraz wychodzę praktycznie codziennie. Problem jest, gdy źle się czuję albo zachoruje, przez to, że chodzę jeszcze do szkoły to w takim wypadku wiadomo, że pójście do niej mi nie pomoże. Zawsze gdy próbuje wtedy zostać w domu by lepiej się poczuć, wszyscy, rodzice i znajomi zarzucają mi tylko, że mnie nie ma, że ich zawiodłam i wszystko wygląda jak rok temu, gdy nie było mnie w szkole tygodniami bez przerwy, teraz zdarza się to naprawdę raz na więcej niż dwa tygodnie. 

Czuję się winna, że w takiej sytuacji nie wychodzę, wszyscy chcą by mnie chyba nie było, dla nich przestałam się liczyć z dniem rozpoczęcia moich problemów. Wcześniej idealna przyjaciółka i córka, która zawsze chodzi szczęśliwa i ma dobre oceny, z problemami już jest inną osobą, która tylko robi na złość innym. Nikt nie wierzy w postęp mojej terapii, gdy się na chwilę pogorszy.

 Od roku nie czuję, że gdziekolwiek mam swoje miejsce, zawsze dla kogoś nie jestem wystarczająca. Jestem lubiana i kochana tylko, jak jestem zdrowa. Czuje się z tym źle, czasami mam ochotę nawet nie wiem czy umrzeć czy się od wszystkich odciąć. Nonstop jestem w poczuciu winy, wszyscy wiedzą, że jestem osobą bardzo empatyczną, a i tak mówią mi tylko, że robię same problemy i to im się wszystkiego odechciewa. Za każdym razem, gdy mi się pogarsza, nie mogę pójść do terapeuty, bo niby to nie pomaga ,mam tam nie chodzić i marnować czasu na naukę itp. 

Mam wrażenie, że nie znam nikogo ani nawet siebie- wszyscy mają w głowie idealną wersję mnie, której nie umiem spełnić. Ja swojej własnej też nie umiem odzyskać. Nie mam siły chodzić do szkoły, męczy mnie ilość bodźców tam, staram się a jak raz się nie uda to jestem najgorsza. Bardzo mi z tym źle, a nie mam jak zwrócić się do terapeuty, więc piszę tutaj licząc na wsparcie.

ocd

OCD - Czym jest zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne?

Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne (OCD - Obsessive Compulsive Disorder), nazywane potocznie nerwicą natręctw to zaburzenie psychiczne, które może znacząco wpłynąć na jakość życia. Jeśli Ty\Twój bliski zmaga się z OCD, warto szukać profesjonalnej pomocy.