Left ArrowWstecz

Czy problemem jestem ja czy mój partner? Zdrada czy lęk w związku?

Witam, przychodzę z problemem dotyczącym mojego związku. Mój chłopak od samego początku był bardzo zaangażowany w naszą relację. Jeździł do mnie po 6 godzin dziennie w jedną stronę, byle mnie zobaczyć, nawet tylko na te 5 godzin. Od samego początku czułam się przy nim bardzo dobrze, czułam wewnętrzny spokój, bardzo dobrze mnie traktował, dzwonił codziennie, pisał — no, ideał.

Pojawiały się sygnały, które trochę mnie niepokoiły — typu mówienie mi, że mnie kocha po dwóch tygodniach znajomości lub deklarowanie z własnej inicjatywy, że nigdy nie miał przygód na jedną noc, nigdy nie miał Tindera, nigdy nie zdradził itd. Nie zadawałam mu tych pytań — on sam z siebie mówił mi takie rzeczy, co było dla mnie dość dziwne, ale to ignorowałam.

Zamieszkaliśmy ze sobą dość szybko, bo po około 3 miesiącach związku — to ja przeprowadziłam się do niego. Po około miesiącu wspólnego mieszkania zauważyłam, że zaczął się dziwnie zachowywać ze swoim telefonem. Ja wtedy, myśląc, że jesteśmy w zdrowym, normalnym związku, zapytałam go wprost, czy wszystko dobrze, bo zauważyłam zmianę. On zareagował dość defensywnie, powiedział, że potrzebuje chwili, po czym zapytał, co chcę zobaczyć, i odblokował telefon, zastrzegając, że nic się nie dzieje, że robi to nieświadomie (powiadomienia też miał wyłączone). Ja, nie chcąc wyolbrzymiać, zakończyłam temat.

Niestety, nie dawało mi to spokoju, bo później doszło jeszcze to, że wracał z pracy podrapany… Ogólnie rzecz biorąc, zachowywał się jak typowa osoba, która zdradza, z tym że mimo wszystko bardzo dbał o mnie i ciągle powtarzał, jak bardzo mu na mnie zależy i jak bardzo chce, abym była spokojna odnośnie zdrad, bo on nigdy czegoś takiego nie zrobi.

Później doszło do sytuacji, gdy przyłapałam go na oglądaniu filmów dla dorosłych. Oczywiście również normalnie podeszłam do sytuacji, pytając go, czy ma silną potrzebę to robić i dlaczego to robi. Po dłuższej dyskusji stwierdził, że nie będzie tego już robił, że potrafi przestać, jeżeli tylko chce, i zrobi to dla mnie.

Niestety, mimo to miałam podejrzenia, że nadal to robi — były silne oznaki. Mówiłam mu o swoich obawach, a on wmawiał mi, że źle widzę, że coś sobie ubzdurałam. Płakał, przysięgał, że tego nie robi. Aż sama odkryłam w historii przeglądarki, że robi to codziennie… W tym momencie poczułam, że mną manipuluje i mnie okłamuje. Tak mocno naruszyło to moje zaufanie, że przejrzałam wszystko w jego telefonie.

Znalazłam, że podczas jego pobytu w Australii (byliśmy wtedy już parą) wyszukiwał seksu w mieście, w którym był, a następnie wszedł na stronę escort (jego tłumaczenie — masturbacja do zdjęć, które się tam znajdują…). Odkryłam, że z kolegami bardzo często przewijał się temat prostytutek (tłumaczenie — żarty). Odkryłam też, że gdy się poznawaliśmy, nadal był w związku na odległość oraz pisał z inną dziewczyną, która mu się bardzo podobała.

Na dodatek znalazłam maile z licznymi kontami na portalach typu Tinder, Erodate itd. Weszłam w te konta i — na szczęście — nie korzystał z nich odkąd się znamy, co nie zmienia faktu, że okłamał mnie w tej kwestii. Mam wrażenie, że wszystkie rzeczy, które sam zastrzegał, że nigdy ich nie robił, są kłamstwem. Bo ja, będąc osobą szczerą i lojalną, nie mam potrzeby powtarzania swojemu partnerowi — nawet gdy on nie ma żadnych obaw — że go nie zdradzę itd.

Po tym odkryciu spakowałam swoje rzeczy, a po jego powrocie z pracy poprosiłam, aby odwiózł mnie do domu. Partner był w totalnym szoku, pytał dlaczego — ja, szczerze mówiąc, nie miałam ochoty na żadną konfrontację, ale bardzo nalegał. Powiedziałam mu, co odkryłam — on przeprosił za niektóre rzeczy, płakał, że nie chce, abym się wyprowadziła, że chce ze mną być… Bardzo długo i spokojnie ze mną rozmawiał, bylebym została. I zostałam…

Jednak nadal mnie to wszystko męczyło. On z cierpliwością (nie zawsze, ale często) znosił moje oskarżenia i podejrzenia, tłumaczył, rozmawiał. Wyeliminował wszystkie zachowania, które sprawiały, że myślałam, że mnie zdradza. Pozwala mi swobodnie korzystać ze swojego telefonu oraz udostępnia lokalizację — niestety, to mnie nie uspokaja. Ja nie chcę być w związku, w którym mam potrzebę kontrolować swojego partnera…

Mimo że się stara, to i tak wraca do mnie to, co widziałam — te kłamstwa i manipulacje. On jest bardzo mądrym emocjonalnie człowiekiem i czasem mam wrażenie, że mówi mi rzeczy, które chcę usłyszeć, że mówi mi czułe, mądre rzeczy, bylebym nie miała podejrzeń. Nie wiem, co robić, bo widzę jego starania — naprawdę mocno naruszył swoją prywatność, byle uspokoić moje podejrzenia — ale mimo wszystko to we mnie siedzi…

Dodam, że sama zmagam się z nerwicą lękową, natomiast uważam, że jestem jej świadoma i że to nie ona sprawiła, że mam takie myśli odnośnie swojego partnera. Jedyna rzecz, która na ten moment trzyma mnie w tym związku, to jego transparentność (mimo że wiem, że może usuwać wiadomości i wiem, że niektóre usunął), to że bezpośrednio traktuje mnie z szacunkiem i jest „idealnym partnerem” oraz jego zapewnienia o cudownej wspólnej przyszłości — domu, dzieciach itd.

Czy ta relacja ma sens? Czy jest jakiś problem we mnie, którego nie widzę? Dziękuję za przeczytanie tego dość długiego wpisu i czekam na odpowiedzi.

User Forum

Wiktoria 26

1 miesiąc temu
Renata Niemczynowicz

Renata Niemczynowicz

Droga Wiktorio,

Zaufanie jest podstawą stabilnego związku. Gdy się je utraci, trudno je odzyskać.

Piszesz, że widzisz starania partnera, wciąż nie możesz pozbyć się wątpliwości czy są one szczere. Wydaje mi się, że możesz dostrzegać coś, co nie jest oczywiste i wyraźnie widoczne, ale w pewien sposób wychwytujesz sygnały kontrastujące z deklaracjami partnera. Myślę, że warto zastanowić się, czy chcesz pracować nad związkiem i widzisz przyszłość u boku partnera. Jeśli tak, moglibyście zgłosić się na terapię par i popracować nad swoją relacją. Jeśli nie, dobrym wyjściem byłoby skonsultowanie się z psychoterapeutą i rozważenie podjęcia terapii. Jeśli już jesteś w terapii, najlepszym wyjściem byłoby wnieść swoje wątpliwości na sesję i przyjrzeć się im wraz z terapeutą.

Trzymam kciuki!

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zuzanna Zbieralska

Zuzanna Zbieralska

Pani Wiktorio,

Dziękuję za podzielenie się swoimi odczuciami, domyślam się, że to musiało być dla Pani trudne. Przykro mi również, że cierpi Pani z powodu relacji z partnerem, natomiast ma Pani pełne prawo czuć jak się czuje, ponieważ zagrożenie zdrady stało się realnym zagrożeniem. Może jednak również być tak, że wskutek strachu przed zdradą wytworzył się lęk, który z kolei może uruchamiać się nawet mimo braku realnego zagrożenia. To nic dziwnego jednak, że obawia się Pani w dalszym ciągu, ponieważ partner Panią okłamywał, przez co mogła stracić Pani do niego zaufanie, co jest również naturalne. Ważne, aby pamiętać, że zaufanie buduje się krok po kroku i jest to proces, zatem jeśli partner stracił Pani zaufanie, to ono również będzie odbudowywane krok po kroku. Ważne, aby zatroszczyć się również o siebie w tym procesie i być dla siebie wyrozumiałym. W tym celu proponuję skorzystać ze wsparcia psychologicznego, które z pewnością pomoże. Warto również by było zidentyfikować, skąd u partnera pojawiały się takie liczne zachowania seksualne, ponieważ być może jest to coś głębszego, nad czym trzeba by było popracować, aby móc całkiem zmienić swoje zachowania. Wsparcie psychologa lub seksuologa na pewno mogłoby w tym pomóc. 

 

Pozdrawiam ciepło,

Zuzanna Zbieralska

1 miesiąc temu
Izabela Piórkowska

Izabela Piórkowska

Zawiedzione zaufanie w związku powoduje poczucie braku bezpieczeństwa, utratę wiary w to, czy aby na pewno znów od bliskiej osoby spotka nas tylko dobro. Napięcie, frustrację, którą Pani przeżywa, mają zapewne wpływ na jakość relacji i obniżają poczucie satysfakcji w związku. Trudno stwierdzić, czy Pani relacja ma sens, warto na pewno porozmawiać z partnerem o tym, co dla każdego jest ważne w relacji, czego od siebie oczekujecie, by podjąć odpowiednie działania. Może Pani skorzystać też z pomocy specjalisty sama, bądź razem z partnerem. Za jakość związku odpowiedzialne są obie osoby-warto odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaki sposób Pani dba o jakość relacji? W jaki sposób robi to partner? Co chcecie zmienić? Na ile jest Pani w stanie tolerować to, co robi partner? Czy możliwe jest, by to się zmieniło? Czy jest Pani w stanie mu zaufać ponownie?

1 miesiąc temu
Jolanta Kmiecicka

Jolanta Kmiecicka

Pani Wiktorio, 

 

podzieliła się Pani historią, w której Pani partner wielokrotnie okłamywał Panią w istotnych kwestiach - od pornografii, przez kontakty z innymi kobietami, po konta randkowe. Wobec tego wydaje się, że nie Pani nerwica lękowa sprawia, że ma Pani myśli czy ten związek ma sens, a fakty, jakie Pani ustaliła i jakie wywołały w Pani impuls, aby się spakować i odejść. Zaufanie w związku to fundamentalna rzecz i raz utracone jest trudne do odbudowania. Wyobrażam sobie też, że obecnie w związku z tą sytuacją może Pani funkcjonować w ciągłym napięciu i czujności czując się jak detektyw w swoim związku. To bardzo wyczerpujące emocjonalnie. Rekomenduje Pani rozważenie terapii indywidualnej dla siebie, aby tam podczas spotkań zastanowić się nad tym co przeżywa Pani w tym związku, wzmocnić swoje granice i podjąć świadomą decyzję o trwaniu w tej relacji albo zakończeniu jej. Ważne żeby ta decyzja została podjęta z miejsca Pani jasności i poczucia bezpieczeństwa co do własnych potrzeb, a nie z lęku lub nadziei na zmianę w partnerze. Zdrowa relacja opiera się na zaufaniu, które nie wymaga kontrolowania partnera. 

 

Życzę Pani dużo dobrego!

J.Kmiecicka, psychoterapeutka, psycholożka

1 miesiąc temu
Urszula Małek

Urszula Małek

To, co przeżywasz, brzmi bardzo ciężko. Zranione zaufanie trudno odbudować, nawet jeśli druga osoba się stara. W Gestalcie powiedzielibyśmy, że teraz ważne może być nie pytanie, czy związek „ma sens”, ale czego Ty potrzebujesz, żeby czuć się bezpiecznie i w zgodzie ze sobą. Czasem dopiero uznanie, jak bardzo boli, otwiera przestrzeń na decyzję, która będzie naprawdę twoja.

1 miesiąc temu
Anna Olechowska

Anna Olechowska

Droga Wiktorio,

Czy jakby bliska osoba opowiedziałaby Ci, że ma taką sytuację ze swoim partnerem, stwierdziłabyś, że to z nią jest coś nie tak?

Piszesz dużo o swoim braku zaufania, o swoich wartościach - jak szczerości czy lojalności. Czy w tym związku myślisz, że będziesz mogła pielęgnować te wartości czy wręcz przeciwnie?

Niestety, nie możemy powiedzieć Ci czy ta relacja ma sens, bo po prostu tego nie wiemy. Jednocześnie pytanie, czy Ty chcesz jeszcze sprawdzać, czy ona ma sens. Jeśli tak, to może warto zastanowić się, co musi się zmienić. Jeśli nie - to co Cie powstrzymuje przed rozstaniem?

 

Pozdrawiam ciepło,

Anna Olechowska 

Psycholożka & Certyfikowana Psychoterapeutka 

1 miesiąc temu
Monika Figat

Monika Figat

Dzień dobry,

 

dużo mądrych porad zostało już zawarte w odpowiedziach przede mną. W terapii Akceptacji i Zaangażowania często porównuje się relację terapeutyczną do wspinania się na szczyt góry. Czyli zarówno klient i terapeuta wspinają się na swoją własną górę (wyzwania).  Po prostu terapeuta będąc na swojej drodze widzi coś, z innej perspektywy, czego klient może nie dostrzegać. Zatem nie mamy odpowiedzi na to, czy ten zwiazek ma sens.

 

Ale może Pani spróbować się mu przyjrzeć właśnie z ciekawością obserwatora. Jaką radę by Pani miała gdyby bliska osoba była w takiej sytuacji? Lub co pomyślałaby Pani o ich związku?

 

Nadszarpnięte zaufanie odbudowuje się długo, ponieważ narusza ono nasze poczucie bezpieczeństwa. A jest to jeden z najgłebszych i najważniejszych filarów związku. Pytanie należy do Pani - czy widzi Pani siebie w tej relacji za rok, dwa, pięć - szczególnie jesli w planach są dzieci. Czy podczas trudnych momentów, presji, natłoku obowiązków będzie Pani potrafiła zaufać partnerowi?

 

Pozdrawiam ciepło

Monika Figat


 

1 miesiąc temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Jak radzić sobie z samotnością i lękiem z otwarciem przed ludźmi z najbliższego otoczenia?
Jak radzić sobie z samotnością i lękiem z otwarciem przed ludźmi z najbliższego otoczenia?
Jak przestać kochać byłego?
Jak radzić sobie z toksyczną teściową i problemami w związku

Witam, mam 26 lat narzeczonego i 8-miesięczne dziecko. Narzeczony jest starszy ode mnie 14 lat i całe życie mieszkał z rodzicami. Mają ze swoją matką biznes i on jest zatrudniony u niej. Jego matka leczy się na depresję, a ojciec był alkoholikiem (był na odwyku i nie pije już kilkanaście lat), a co za tym idzie, ja wiem, że mój partner ucierpiał na tym psychicznie, z czego wynikają nasze problemy, a raczej mój problem z jego matką.

To osoba bardzo zaburzona, czasem mam wrażenie, że ktoś ją źle zdiagnozował albo posiada jeszcze inne choroby psychiczne.

Całą swoją uwagę przerzuciła z męża na syna, bo z mężem się nie dogadują. Traktuje go czasem jak swojego partnera, wybiera mu ciuchy, kupuje bieliznę, robi jedzenie. Nie daje mu też normalnej pensji, tylko on pracuje "za darmo" tzn. nie dostaje pieniędzy, tylko ona z tego płaci jakieś faktury, rachunki, jak pisałam wyżej, wybiera mu ubrania. Razem też załatwiają sprawy takie jak ubezpieczenia np.samochodów, jakieś naprawy przydomowe, ogólnie ojciec jest przez nią pomijany i ona obcym ludziom i wszystkim naokoło opowiada o nim różne, nieprzychylne rzeczy, jaki to on nie jest zły i ile krzywdy jej wyrządził. Potrafiła mówić tak o nim nawet moim rodzicom, swoim klientom, sąsiadom itd.

To osoba, która uwielbia się wtrącać, a szczególnie w sprawy finansowe, musi wiedzieć, ile syn ma pieniędzy, na co wydaje, co kupuje itd. Sama jest też bardzo chytra i za pieniądze zrobi wszystko. Jak trzeba pomoc i naprawdę przydałby się jej udział w czymś, to zawsze ma wymówkę"nie mam siły, mam depresje", ale jak pojawi się jakiś mały problem, dajmy na to, że lało się nam z dziury w dachu i miał przyjść znajomy to naprawić, to zrobiła z tego problem, jakby się świat miał skończyć, cały czas sapała i jęczała, a najważniejsze ile to będzie kosztować i ile jej biedny syn będzie musiał zapłacić i zaraz przybiegła do nas zobaczyć, co się dzieje i jeszcze trochę pojęczeć i wydziwiać. Ja też nie mogę nic wymagać od swojego partnera, bo zaraz się odpali, że on jest taki biedny i pracuje przecież i ma swoje hobby i jemu się należy czas na to, ale jej mąż jest zły i okropny, bo jak mój narzeczony był mały, to on pojechał na dwa dni do Wrocławia i ją zostawił.

Potem okazało się z rozmowy z teściem, że mieszkali wtedy w jej domu rodzinnym i nie została sama, a on jechał kupić jakieś parkiety do domu, w którym teraz mieszkają, a wtedy go budowali. Ogólnie ona bardzo dużo kłamie, czasem potrafi mi opowiadać jakąś historie, oczywiście po swojemu, po czym wchodzi narzeczony i mówi, że to nieprawda i było inaczej i ona mu przytakuje. Od kiedy urodziło nam się dziecko, jest tylko gorzej, psychicznie nie daje już rady, mam ochotę wziąć dziecko i wyprowadzić się jak najdalej. Najpierw w ogóle nie zareagowała na wiadomość o ciąży, potem zaczęło się, bo chciała bardzo, żeby urodziła się dziewczynka i była przekonana, że ja w 7 tygodniu ciąży dowiem się już u lekarza płci i nie dawała mi spokoju.

Potem była afera z imieniem, bo zaczęła nam wybierać imię dla dziecka. Wszyscy mieli zakaz mówienia jej, kiedy mam wizytę u ginekologa, bo tak mnie osaczała i naprawdę myślała, że ona będzie mieć coś do powiedzenia, mimo że mówiliśmy jej, żeby dała nam spokój. Ale jej rodzice wybierali imię dla syna, wiec ona myślała, że ona będzie wybierać imię wnuka. Potem oboje wyprowadziliśmy się z domów rodzinnych na swoje, kiedy byłam na końcówce ciąży. Mieszkaliśmy razem niecały tydzień, kiedy od ich pracownicy dowiedzieliśmy się, że żaliła się jej, że nawet ich z teściem nie zaprosiliśmy. Potem urodziłam, to nawet nie zadzwoniła zapytać, jak tam i była zdziwiona, że narzeczony przyjechał do szpitala, bo ona stoi u nas pod drzwiami, bo chciała się z nim widzieć i jak to jest w szpitalu u mnie. Jak wróciłam do domu z dzieckiem, chciałam wziąć prysznic, więc rozebrałam się (do biustonosza i bielizny poporodowej), a ona cichaczem weszła do naszego mieszkania i oznajmiła, że przyszła zobaczyć dziecko. W ogóle nie zrobiło jej się głupio, że ja stoję prawie naga na środku salonu, nie raczyła nawet umyć rąk (czas epidemii krztuśca, grypy i covid) ani nawet nie zapukała do drzwi. Narzeczony nawet nie zareagował na to, chociaż powiedziałam mu, co o tym myślę i oboje uzgodniliśmy wcześniej, że nie chcemy w pierwszych dniach odwiedzin, a on przynajmniej jeden dzień będzie ze mną, żebym nie była sama, ale matka nie chciała zastąpić go w pracy, bo"ona nie ma siły". Nad dzieckiem wisiała jak nawiedzona, a do mnie z daleka rękę wyciągnęła, bo "gratuluję, ale jesteś po szpitalu, więc się trzymam z daleka". Potem było już tylko gorzej, nachodziła nas co chwilę, wystarczyło, że drzwi były niezamknięte na klucz, nagle pojawiała się w pokoju, mimo że wiedziała, że karmie piersią i jestem półnaga, wchodziła do sypialni, gdzie spało dziecko, które usypiałam godzinę (mieszkamy sami, ja byłam wykończona, a narzeczony mi nie pomagał). Była zaskoczona, że się zamykam, jak jestem sama w domu. Przychodziła do nas przed południem zobaczyć wnuka, a potem drugi raz jak partner wracał z pracy, mimo że wiedziała, że dziecko ma wtedy drzemkę (ma regularnie drzemki od kilku miesięcy), a potem płakała każdemu, że nie może się z wnukiem zobaczyć, bo zawsze jak przychodzi, to śpi albo je. Na chrzcinach poszła z nami pod ołtarz, cały czas była przy mnie, kiedy nosiłam dziecko na rękach, doskakiwała do niego, nie odstępowała wózka na krok. Przyznam, że mam dużo kuzynostwa, ale nie byłam nigdy na takich chrzcinach. Nie chcę faworyzować którejś rodziny, ale moja nawet nie miała okazji zajrzeć do dziecka, bo ona cały czas tam była. Teściu, widać, że miał jej dość, dogadywał jej, ale ona czasem się zachowuje, jakby nie docierało do niej to, co ktoś mówi, jakby nie zdawała sobie sprawy, że może komuś przeszkadzać albo że nie wypada czegoś robić. Polowa zdjęć z chrzcin była do wyrzucenia przez nią, bo na każdym przeszkadzała. Ona w ogóle ma bardzo denerwującą manierę mówienia, mówienia dziecka i nasze dziecko bardzo tego nie lubiło, jak było mniejsze i płakało, jak przychodziła więc raz usłyszałam od niej, że to moja win,a bo dziecko nie ma smoczka. Kilka razy też mówiła do niego "mamusia Cię szarpie" jak podwijałam mu rękawki, albo "na mamusie jesteś zła" jak dziecko było śpiące i marudne. Podczas jednej wizyty 5-minutowej usłyszałam 30 razy, że jest podobne do tatusia i nawet leworęczne(!) po tatusiu. Warto wspomnieć, że narzeczony jest praworęczny, ale że ma niedowald prawej ręki, pisze lewą. Teściowa cały czas mianuje się "babusią"i zachowuje, jakbyśmy jej wszystko zawdzięczali, a tymczasem synowi nadal nie płaci pensji i jak skończę macierzyński, nie wiem, z czego będziemy żyć. Nie pomaga nam, nic nie daje wnuczce, cały czas płacze, że nie ma pieniędzy, a potem kupuje nowe ciuchy albo telefon, ale na faktury czy pensje nie ma. Cały czas robi też z siebie ofiarę, że nie może przyjść do wnuka, bo ja krzywo na nią patrzę. Nie z mojego wyboru, musiałam dziecku odciągać mleko i podawać w butelce, cierpiała na tym moja psychika i poczucie wartości, bo nie tak to miało wyglądać, a ona nagadała wszystkim, że karmie modyfikowanym i uważam ją za głupią, bo próbuje jej wmówić, że to mój pokarm. Szczerze mam dość już psychicznie. Ona nigdy nie da nam spokoju, będzie gorzej, bo dziecko rośnie i staję się coraz bardziej rozumne. Narzeczony nie umie się postawić, jego rozwiązaniem problemu jest pilnowanie matki, kiedy do nas przychodzi. Ona ogólnie całe życie go zmuszała do rzeczy typu bycie miłym dla starszych, bo jak ktoś jest starszy, to automatycznie według niej należy się mu szacunek i on musiał być miły i grzeczny, mimo że nie chciał. A ja jestem zła, bo chce postawić jej granice, a ona przecież jest starsza i wymaga ode mnie akceptowania jej zachowania. W ogóle ja mam być dla niej miła, bo każdy ją tłumaczy, że ona taka jest, że się cieszy, że ma depresję i ja mam akceptować to, co ona robi. Rozmawiałam z narzeczonym i on sobie zdaje sprawę z tego, co ona wyprawia, ale nic z tym nie robi, bo nie chce jej zrobić przykrości. Nie chce też słychać jej jedzenia i tekstów typu "ja mam myśli samobójcze", ponieważ ona mówiła takie rzeczy, nie tylko jemu, ale też mi, pracownicy, klientom. Nie dziwię się mu z jednej strony, ale ja tak nie mogę żyć już dłużej. Jestem nieszczęśliwa, zła, smutna, że on nie stoi po mojej stronie, że nie potrafi założyć przez nią normalnej rodziny. Prosze o radę, co mam zrobić. Rozważałam nawet terapię wspólną, żeby ktoś obcy mu powiedział, że tak to wyglądać nie może. Do tego jego współpracownica bardzo stoi za jego matką, a jest osobą, która wszystko wie najlepiej, na wszystkim się zna, dogaduje mi jak mam dziecko wychowywać, a narzeczony słucha jej we wszystkim i jego matka też. Mam wrażenie, że one się nakręcają nawzajem, że pracownica podburza ją, żeby do nas przychodziła i robiła, co chce. Teściowa nawet nie potrafi trzymać mojego dziecka na rękach, bardzo trudno mu to wyjaśnić jak to wygląda, ale jeszcze czegoś takiego nie widziałam, żeby ktoś tak nie wiedział i nie znał się na dzieciach, nie wiem, jak ona wychowała syna. To nie tylko moje zdanie, ale też otoczenia. Bardzo proszę o pomoc

Kryzys w związku: kłamstwa, brak zaufania i trudności w komunikacji
Witam, od 5 lat mamy z parterem kryzys w związku. 4 lata temu pojawiło się 1sze dziecko, 2 lata później drugie a my cały czas mamy nierozwiązany między sobą problem (proponowałam terapię ale podobno to strata kasy). Niestety wszystkie rozmowy kończyły/kończą się kłótniami i ja boje się sama podejmować temat co oczywiście jest mi zawsze zarzucane że nie chce sama rozmawiać tylko on musi podejmować rozmowę. Partner przyłapał mnie na kłamstwie, były to kłamstwa związane z nową pracą i nowo poznanymi ludźmi z pracy. Ja byłam ciągle atakowana że pracuje w korpo, że tam wszyscy ludzie się zdradzają i są szczurkami stąd wzięły się moje kłamstwa, chciałam mieć spokój psychiczny co niestety spowodowało ukrywanie przed partnerem niektórych sytuacji co zostało odebrane że na pewno go zdradziłam jak nie fizycznie to psychicznie; zostałam określona jako osobowość „guslighting” ja nigdy nie analizowałam naszego problemu tak szczeółowo, myślę że kłamiąc partnera nie sądziłam że wyrządzam mu wielką krzywdę; chciałam mieć po prostu spokój psychiczny; niestety w tym wszystkim jestem tą złą kłamczuchą a ja nie chciałam żeby parter utożsamiał mnie z ludźmi z pracy o których nie miał dobrego zdania; powiedziałam też partnerowi że uznałam jednego z kolegów że jest przystojny i żeby nie pomyślał że go z nim zdradzam nie wsminałam o tej osobie- niestety zostało to odebrane inaczej że na pewno się zakochałam albo zauroczyłam i że go tym samym zdradziłam a nic takiego nie miało miejsca, nie pozwoliłbym na taką sytuację z reszta ta osoba nie wyrażała też zainteresowania moją osoba - niestety partner uważa inaczej (kiedyś powiedziałam ze ten kolega powiedział mi komplement) a ja nie potrafię z tego wybrnąć i nie wiem jak dalej rozmawiać żeby to uratować
Jak przestać być zakochanym?
Głupia sytuacja. Zakochałem się w koleżance z pracy, z którą nigdy nie będę bo jest zajęta, ma chłopaka. Nie mam pojęcia jak się z tego uwolnić. Zmiana pracy odpada.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!