
- Strona główna
- Forum
- dzieci i młodzież, rodzicielstwo i rodzina
- Czy przesadna...
Czy przesadna łagodność rodziców może wpłynąć na brak autorytetu w relacji z dziećmi?
Alicja
Tomasz Pisula
Dzień dobry Pani Alicjo,
pytanie dotyka bardzo ważnego i często mylnie rozumianego obszaru rodzicielstwa.
Łagodność w wychowaniu nie wyklucza stawiania granic. Wręcz przeciwnie, zdrowa łagodność oznacza akceptację dziecka, uważność na jego emocje i dawanie mu poczucia bezpieczeństwa. Nie polega natomiast na „wchodzeniu sobie na głowę”, rezygnowaniu z zasad czy byciu wyłącznie kolegą. Dziecko nie potrzebuje kolegi w roli rodzica - potrzebuje dorosłego, który jest stabilny, przewidywalny i potrafi zapewnić poczucie bezpieczeństwa.
Wychowanie zawsze powinno zawierać element jasnych granic, bo to one uczą dziecko odpowiedzialności, regulowania emocji i funkcjonowania w relacjach społecznych. Brak granic nie jest wyrazem łagodności, lecz wynika z trudności rodzica w mierzeniu się z emocjami dziecka – złością, frustracją, smutkiem czy buntem. Tymczasem rodzicielstwo to odpowiedzialność, która zakłada gotowość do bycia z dzieckiem także w jego trudnych stanach, a nie tylko wtedy, gdy jest „grzeczne” i spokojne.
Stawianie granic jest formą troski. Pokazuje dziecku, że świat ma swoje zasady, a inni ludzie również mają swoje potrzeby. Jednocześnie uczy bardzo ważnej prawdy: trudność, sprzeciw czy frustracja nie wykluczają miłości i bliskości. Dziecko może się złościć, nie zgadzać, przeżywać silne emocje – i nadal być kochane oraz bezpieczne w relacji z rodzicem.
Tutaj bezpośrednio opisuje, to jak stawiać granice w relacji z dzieckiem:
https://www.instagram.com/p/DGqNtaYOsEj/?img_index=4
Wszystkiego dobrego.
Tomasz Pisula
Psycholog, psychoterapeuta
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Anna Szczypiorska
Dzień dobry, nadmierna łagodność i brak jasno postawionych granic mogą stanowić trudność rozwojową dla dziecka. Dzieci potrzebują nie tylko bliskości i akceptacji, ale również stabilnych zasad oraz dorosłego autorytetu, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Relacja oparta wyłącznie na koleżeństwie może prowadzić do przeciążenia dziecka odpowiedzialnością i trudności w regulacji emocji oraz funkcjonowaniu w innych środowiskach.
Najbardziej wspierający jest styl wychowawczy łączący ciepło i uważność z konsekwentnym stawianiem granic. Autorytet rodzica nie oznacza surowości, lecz odpowiedzialność, przewidywalność i spójność, które sprzyjają zdrowemu rozwojowi emocjonalnemu dziecka.

Zobacz podobne
5-latek przywiązuje się do każdego przedmiotu, nawet śmieci, jak tylko coś mu się przestawi, wpada w szał - płacze, kopie mnie pluje. Spokojna rozmowa nie pomaga, wyznaczanie mocnym, stanowczym głosem, żeby się uspokoił, to porozmawiamy, nie działa. Dochodzi do tego, że nawet dostanie słabego klapsa i kare w koncie do czasu uspokojenia, też nie działa, bo wszystko nie jest tak, jak on chce tu i teraz. Zbiera wszystko karteczki, słomki, każdy obrazek itp.
Nie wiem, gdzie się udać czy czekać aż jego układ nerwowy bardziej dojrzeje ?
Rozstanie po ciężkim związku… Miłość, gdzie myślałem, że na całe życie. Ja i ona, 40-latkowie po rozwodach, z dziećmi. Ja mam córeczkę 7 lat. Ona dwóch chłopców, 12 i 9 lat. Ja bardzo dobrze dogaduję się z byłą partnerką w sprawie dziecka. Ona nie dogaduje się wcale z ojcem chłopców. Ciągle sobie dogryzają, nie rozmawiają ze sobą, ciągle się wyzywają i ciągle chce jeden od drugiego pieniędzy. Ona zdradziła męża (z szefem, u którego dalej pracuje), była z nim 1,5 roku, po czym ją zostawił. Chciała wrócić do męża. Przeżyła to bardzo, zarówno rozwód (straciła mieszkanie na rzecz męża), została z niczym, wynajmuje mieszkanie, samochód i telefon służbowy. Kochanek ją zostawił i także to mocno przeżyła. Po dwóch latach samej poznała mnie. Ja własne mieszkanie, samochód, praca, praca z dziećmi. Uwielbiam dzieciaki. Pierwsze 7 miesięcy super, spotkania, kiedy mieliśmy czas, wówczas nakładały się nam weekendy z dziećmi. Potem poznaliśmy swoje dzieciaki i wówczas zrobiło się poważnie. Super święta, czas po świętach aż do czerwca, gdzie zabrałem ją na wakacje. Po wakacjach rozmowa o kupnie domu. Ja nie mogę sprzedać mieszkania ani wynająć, bo mam córeczkę blisko szkoły, plus była partnerka jest w dokumentach mieszkania. Do siebie mamy odległość ok. 30 km. Ona oddała mężowi mieszkanie, jest w kredycie tego mieszkania, plus opieka naprzemienna dzieciaków. Nie stać jej na duży kredyt. Wówczas po tej rozmowie pierwszy raz słyszę „brak chemii”, nic z tego nie będzie. Porozmawialiśmy na ten temat, że warto walczyć, i od września razem zamieszkaliśmy. Koniec listopada i koniec związku. Znowu „brak chemii”, nie mogę dać Ci miłości takiej, co Ty mi dajesz, nie umiem tak kochać, bo kiedyś zostałam zraniona i nie jestem w stanie się mocniej zaangażować. Warto tutaj dodać sytuację z jej dziećmi. Kiedy mieliśmy wspólne weekendy, raz dzieci, a raz wspólny wolny czas, wówczas było fajnie. Ten rok już taki nie był i już problem, bo nie ma wolnego czasu dla siebie. Ja lubię spędzać czas z jej dziećmi, ona z moją córką też, ale nie ostatnie tygodnie. Co do dzieci: jej chłopcy są dla niej straszni. Przeklinają, biją się ciągle, popychają ją, słyszałem, jak starszy powiedział do niej „suko”. Nie sprzątają po sobie, rozwalają ubrania, nie chcą się kąpać, myć zębów. Starszy uzależniony od telefonu, zabrać mu telefon – to się wścieka. Ona nie ma czasu dla nich, aby przeleciał tydzień i koniec. Widać, że nie wychowuje dzieci, a je chowa. Relacja między matką a dzieckiem jest słaba. Ja złapałem super relację z młodszym. Spędzał ze mną dużo czasu, wspólne chwile, wyjazdy, dużo się przytulał, widział we mnie oparcie. Ona, ładna, wysportowana, pasja – siłownia, lubi dobrze wyglądać (botoks w twarz co jakiś czas, zrobione piersi kilka lat temu), widać, że ma na swoim punkcie manię, aby dobrze wyglądać. Markowe ciuchy, perfumy, dużo zakupów… Dba o dzieci w ten sam sposób, ale materialnie; jeżeli chodzi o wychowanie, to jest problem. Nie mają szacunku do matki. Rozstaliśmy się w zgodzie. Ona ciągle powtarzała, że nie ma chemii, zaangażowania. Ciągle ja dawałem z siebie wszystko, a ona prawie nic. Relacja z jej szefem bardziej otwarta. Uważam, że ciągle coś do niego czuje i ma nadzieję, że będą znowu razem. On ma dzieci i partnerkę. Ona zawdzięcza mu pracę i stanowisko, ale chyba zapomniała, że on ją skrzywdził, ale dalej w to brnie… Dawałem miłość, zaangażowanie, bezpieczeństwo, opiekę nad dziećmi, a dostałem kopa w tyłek, bo brakuje chemii… która, uważam, przeniosła na szefa, który nie tak dawno ją skrzywdził… Czemu tak to wygląda, dobra materialne są ważniejsze od miłości… Mam mega ciężki okres, od paru dni mało śpię, mało jem. Ciągle o niej myślę i na odchodne mówiłem, że zawsze jej pomogę i cokolwiek się wydarzy – ja będę… W każdej chwili jestem w stanie, jeżeli coś się stanie, nawet w środku nocy jechać do niej…


