Czy twierdzenie 'a mnie bili i wyrosłem na porządnego człowieka' oznacza wyparcie emocji lub krycie rodziców?
Mad

Weronika Behling-Długołęcka
Taka wypowiedź może – choć nie musi – być formą wyparcia, racjonalizacji lub idealizacji rodziców. W terapii poznawczo-behawioralnej analizujemy nie tylko treść wypowiedzi, ale też przekonania, które za nią stoją oraz to, jak wpływają one na funkcjonowanie danej osoby.
Bardzo ważny jest również cel wypowiedzianych słów i intencja osoby mówiącej.
Pozdrawiam serdecznie
Weronika Behling-Długołęcka

Natalia Krawiec-Jokiel
Witaj Mad,
Tego typu sformułowania mogą wskazywać na wiele możliwości. Trudno jest podejść do tematu dychotomicznie, wnioskując „jeśli jest tak… to było tak…”. Podłoża tego typu postawy mogą wynikać np. ze stosowania mechanizmów obronnych, z normalizacji aktów przemocy, gloryfikacji i wybielania obrazu rodziców, braków w doświadczeniu pozytywnych oddziaływań wychowawczych, wniosków, że tego typu zachowania rodziców to jedyne możliwości do ukształtowania wartościowego, dojrzałego człowieka. Ile ludzi, tyle możliwości interpretacji. Przede wszystkim rozmowa z osobą, która to mówi, spojrzenie na nią szerzej, z uwzględnieniem jej myśli, emocji, zachowań, mogłaby wskazać, oczywiście z pewnym prawdopodobieństwem, podstawy takiego podejścia.
Pozdrawiam serdecznie.
Natalia Krawiec-Jokiel

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
"A mnie bili i wyrosłem na porządnego człowieka" może oznaczać sposób poradzenia sobie z doświadczeniem przemocy i traumy relacyjnej. Może wskazywać więc na różnorodne mechanizmy obronne- właśnie chociażby wyparcie albo idealizację rodziców, odwrócenie odpowiedzialności- "bili mnie, bo byłem nie w porządku, bo byłem niegrzeczny. " Nie ma złudzeń i wątpliwości, że bicie to przemoc. Nie ma wątpliwości, że pozostawia ono ślady w psychice człowieka. Z całą stanowczością trzeba też powiedzieć, że całą odpowiedzialność ponoszą rodzice.
"A mnie bili i wyrosłem na porządnego człowieka" wyraża także stan wiedzy i postaw społecznych wobec wychowania. Stosunek do dzieci zmieniał się na przestrzeni wieków. W ostatnich pięćdziesięciu latach wraz z rozwojem psychologii dokonała się ewolucja. Nie ma już mowy o normalizacji agresji wobec dzieci. Nadal jednak zdarzają się środowiska, w których można usłyszeć takie stwierdzenia.
Pozdrawiam,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Dorota Żurek
Dzień dobry, wiele osób wypiera różne przeżycia, ponieważ nie mają świadomości, jak te doświadczenia wpływają na ich obecne życie. Jak najbardziej taka osoba może wypierać doznane krzywdy, starać się umniejszać przemoc i ma do tego pełne prawo. Wiele osób nie jest gotowych, by zmierzyć się ze swoimi traumami i potrzebują czasu, by dojrzeć do decyzji o terapii i konfrontacji z bolesną przeszłością. Niektóre osoby wolą zapomnieć i po prostu nie myśleć o tym, co przeszły. Wszystko też zależy od odporności psychicznej i wewnętrznej sile tej osoby, mogła poradzić sobie z tymi doświadczeniami i nie potrzebuje rozmawiać o tym.
Pozdrawiam,
Dorota Żurek- psycholog

Olga Żuk
Gdy ktoś mówi: „Mnie bili i wyrosłem na porządnego człowieka”, może to być forma racjonalizacji – próba nadania sensu bolesnym doświadczeniom. Czasem to wyparcie, czasem sposób, by nie konfrontować się z cierpieniem czy trudną prawdą o bliskich.
Taka narracja może chronić obraz rodziców albo być mechanizmem obronnym: łatwiej uwierzyć, że „nic złego się nie stało”, niż przyjąć, że ktoś nas skrzywdził.
Ale to, że „wyrosłem”, nie znaczy, że przemoc nie zostawiła śladu.
Pozdrawiam,
Olga Żuk

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dlaczego moja reakcja była aż tak intensywna, z czego może się wiązać taka reakcja? Czy to mógł być atak paniki?
Witam, ostatnio miała miejsce bardzo trudna dla mnie sytuacja... Wsiadałam na przystanku do autobusu i zobaczyłam tam, spotkałam mojego kuzyna z kolegami, rozpoznałam go...
na początku nie zwrócił na mnie uwagi, później popatrzył na mnie. W chwili, gdy go zobaczyłam, zrobiło mi się strasznie gorąco, duszno... w pewnej chwili miałam wrażenie że, mi tak słabo, że stracę przytomność.. chciałam uciec w biegu z tego autobusu... Rozpłakałam się, Pani siedząca obok zapytała się, czy coś się stało. Uciekłam z autobusu na pierwszym lepszym przystanku.
Jak najdalej mimo tego, że moja obecność nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Wiem również, że nic mi zrobi.. nic by przecież nie zrobił w tamtej chwili. Skąd też taka silna reakcja...?
Boje się, że będę reagowała tak już zawsze.
Czemu ten człowiek spowodował taką rekcję?
W wieku 11 lat doświadczyłam molestowania seksualnego ze strony kuzyna... teraz mam 22 lata. Kuzyn nie został ukarany w żaden sposób, bo z powodu długiego odstępu czasu a opowiedzeniem tego minęło bardzo dużo czasu.... trudno było cokolwiek udowodnić...
Ostatnie miesiące to koszmar. Wszystko wywróciło się do góry nogami, bo straciłam dom w wyniku pożaru. Zostałam z niczym, a towarzyszące mi uczucie straty i chaosu dosłownie mnie przytłacza. Mam napady lęku, które pojawiają się nagle i paraliżują mnie w codziennym życiu. Każda myśl o przyszłości wywołuje panikę, a wspomnienia z tamtego dnia wracają jak bumerang – mocne, bolesne, niechciane.
Próbuję poskładać życie na nowo, ale nie daje rady..
Czy Psychoterapia może zaszkodzić pacjentowi?
bo wiem, że bywają niemili, przez co pacjent cierpi i wcale nie terapeuci przypadkowi, tylko z certyfikatami. Ja po wielu latach się pozbierać nie mogę i żałuje, że się na to zdecydowałem
Witam, mam ponad 40 lat i być może to kryzys wieku, ale chciałbym poprawić jakość swojego życia. Jestem pod opieką psychiatry, do którego trafiłem z problemami "układu trawienia", gdy badania nic nie wykazały. Leczony jestem pod kątem GAD i bezsenności – pregabalina. Wizyty te sprowadzają się do recept, a z mojej strony pojawiły się sugestie, że to GAD i nie brnijmy dalej. Trochę poświęciłem uwagi tematom psychologii, staram się wprowadzać terapię CBTi na bezsenność itd.
I teraz, w wieku 13 lat miałem poważny wypadek komunikacyjny, po którym jestem osobą ON. Były to lata, w których wsparcie psychologa/psychiatry nie istniało w takich sprawach. Wypadek, w mojej opinii, spowodował, że moja pamięć, wspomnienia zanikły i dzieciństwo jest przeze mnie słabo pamiętane. Natomiast wywodzę się z domu, który wpisuje się w DDD i DDA – nie jakiś hardcore, ale typowa rodzina lat 80/90.
Zastanawiam się, gdybym chciał popracować nad zmianami nastroju, lękiem itd., to który nurt psychologiczny będzie lepszy? Z tego, co wiem, są różne podejścia: pracujące nad problemami tu i teraz lub sięgające do dzieciństwa/traumy wypadku. Psychiatra mówił, że to dobry pomysł i jeśli nie chcę grzebać w historii, to terapia poznawczo-behawioralna, ale czy to dobre podejście w moim przypadku? Tu też mam problem ze zdefiniowaniem konkretnych sytuacji do przepracowania.
Byłam osoba bita. Nie przemawia do mnie argument od psychologów, że rodzice też byli bici i była taka "kultura".
Gdybym wzięła do ręki pas na swoje dziecko, które popełniłoby ciężkie przewinienie (to nawet nierealne), to poczułabym się zwyrodniale. A moja matka biła mnie skakanka za jakieś bzdety. Jakie jest inne wytłumaczenie? Niedorozwój w kraju, choroby psychiczne?
Witam.
Kiedy miałam 9 lat byłam molestowana przez sąsiada. Moja mama przez jakiś czas była z tym człowiekiem w związku. Kiedy szła do pracy zostawiała mnie pod jego opieką. Wydaje mi się, że po prostu mu zaufała, że nawet przez myśl by jej nie przeszło to,by mógł mnie skrzywdzić.
Zanim jeszcze powiedziałam jej o tym wszystkim, a byłam już nastolatką - była taka sytuacja. Kiedy miałam założone stringi i obcisłe spodnie (jak to nastolatki czasami mają) ten sąsiad był akurat u mamy. W momencie kiedy przeszłam się z pokoju do kuchni mama mnie zawstydziła (o niczym jeszcze wtedy nie wiedziała) nie pamiętam już co powiedziała, ale coś na temat tego co mam na sobie. No i zaśmiali się wtedy oboje. Ja nie pamiętam jak na to zareagowałam. Do dziś zastanawiam się co to miało znaczyć. To było bardzo dziwne i nadal jest w moim odczuciu.
Dziś kiedy mam 32 lata, nie umiem poradzić sobie z myślą, że kiedy po kilku latach od zdarzenia przyznałam jej się do tego, to zareagowała chyba nieadekwatnie do tej wiadomości. Zaczęła mówić coś w stylu "o Boże, o ludzie - no wiecie co", po prostu na swój jakiś tam sposób się zdenerwowała. (Oni wtedy nie byli już dawno razem).
Sytuacja wygląda tak, że dzisiaj mam ogromny żal do mamy, że w momencie kiedy się o wszystkim dowiedziała nie poszła do tego sąsiada i nie powiedziała czegoś w stylu "jak mogłeś jej to zrobić" czy np. "nie zbliżaj się więcej do moich dzieci" (mam dwie starsze siostry, one nie były skrzywdzone przez niego). Wydaje mi się, że to nie ja wtedy powinnam naprowadzić mamę na to co ma z tym zrobić, tylko to ona jako mój opiekun mogłaby to w tamtym momencie jakoś załatwić. Nawet kiedy już wiedziała, o wszystkim co mnie spotkało to były sytuacje, że pozostawała na stopie koleżeńskiej z tym sąsiadem, on wchodził do mamy do mieszkania na kawę, lub po prostu porozmawiać. (Nigdy więcej już mnie nie dotknął.)
Ale dziś kiedy już wiem coraz więcej, to ta sytuacja wydaje mi się co najmniej dziwna. Nigdy nie byłam też taką osobą, by przy nich powiedzieć "to może teraz sobie porozmawiamy o tym co się kiedyś wydarzyło". Chyba się bałam jakoś może podświadomie, jakiś "paraliż" czy coś. Tylko raz między mną a mamą był poruszony ten temat, w momencie mojego przyznania się do tego. (Mogłam mieć w momencie przyznania się jakieś w przedziale 15 do 17 lat). Nigdy więcej obie nie poruszyłyśmy już tego tematu.
W naszym domu nigdy nie rozmawiało się otwarcie, po prostu nie było szczerych rozmów. Zarówno ja, jak i moja mama nie umiemy rozmawiać o problemach.
Dziś kiedy jestem dorosła boję się poruszać ten temat z mamą na zasadzie by spytać ją o to: co sądzisz o tym co mnie spotkało? bo nigdy o tym nie porozmawiałyśmy". Boję się co mama mogłaby mi na to odpowiedzieć, może byłoby jej smutno, że znów do tego wracam. Ogólnie mama ma dużo swoich problemów (starsza siostra jest uzależniona od alkoholu) więc tak jakby nie chce jej dokładać, bo na tyle na ile znam jej reakcje - mogłaby na nowo nie udźwignąć mierzenia się z tym co mi się przytrafiło. Być może nawet popadła by w jakąś depresję.
Często nie rozumiem postępowań mojej mamy, a chciałabym ulżyć też sobie, bo męczy mnie temat molestowania. Być może szczera rozmowa z mamą mogłaby zrzucić z moich barków ten wielki ciężar. Jednak bardzo się boję co będzie, gdyby ta rozmowa jednak się wydarzyła. Nie wiem już co jest lepsze - nie poruszać tematu kosztem siebie i zadręczania się, czy poruszyć temat i narazić się na konsekwencje w postaci nerwów mamy. Często nie rozumiem siebie i postępowania moich bliskich.