Jak radzić sobie z depresyjnymi myślami i stresem podczas poszukiwania pracy w księgowości
Witam, ciężko się czuję, nie wiem sama, co się dzieje. Mój stan to myśli depresyjne i martwienie się o przyszłość. Jestem w trakcie szukania zatrudnienia. Czasem wysyłam CV do miejsc odległych od miejsca zamieszkania. Jedną rozmowę już mam za sobą, a raczej dwa etapy rozmowy. Strasznie długo to wszystko trwa i nie wiem, co począć ze sobą. Czasem czuję, że te stanowiska pracy są dla mnie za ciężkie, za trudne. Już po samych rozmowach czuję się zdezorientowana. Nie śpię po nocach. Jak wychodzę z rozmowy, to mam duży stres. Składam CV i głównie szukam pracy w księgowości. Zrobiłam kurs, zdałam egzamin. Jest to dla mnie duży sukces i jestem sobie wdzięczna za to, lecz widzę, że ciężko się gdzieś dostać. Są wymagania za duże. Czasem, zamiast pracy, pytają/rozmawiają o moim życiu osobistym, chcą się dowiedzieć, co i jak, czy mąż pracuje, czy ma stałą pracę i czy dzieci planuję. Niestety, wścibskość ludzka nie zna granic. Nie potrafię tego inaczej nazwać. Proszę o radę, co w takiej sytuacji zrobić.
Anonimowo

Karolina Maciejewicz
Cześć,
Przechodzisz przez naprawdę trudny czas, zmagasz się z lękiem, brakiem snu, niepokojem o przyszłość i jednocześnie próbujesz odnaleźć się zawodowo. To wszystko może przytłaczać i nic dziwnego, że czujesz się zagubiona, zmęczona i zdezorientowana.
Niestety, rzeczywistość rynku pracy bywa okrutna. Wiele rozmów kwalifikacyjnych przeciąga się, nie otrzymuje się jasnych odpowiedzi od razu, a do tego część z rekruterów bywa nieprofesjonalna. Pytania o życie osobiste są nie na miejscu i mogą być raniące, szczególnie gdy jesteś w trudniejszym stanie emocjonalnym. Masz prawo czuć się źle, gdy ktoś próbuje przekraczać Twoje granice i masz prawo te granice chronić, mówiąc na przykład, że wolałabyś skupić się na kwestiach zawodowych.
Warto zatroszczyć się o siebie. Możesz spróbować porozmawiać z psychologiem, żeby nie zostać z tym wszystkim sama. Czasem nawet kilka spotkań pomaga trochę uporządkować myśli i poczuć się mniej samotną.

Justyna Bejmert
Witaj,
Widzę, że jesteś teraz w trudnym dla siebie momencie. Poszukiwanie pracy samo w sobie jest stresujące, a jeśli do tego dochodzą myśli depresyjne i obawy o przyszłość, może to być przytłaczające.
To, że ukończyłaś kurs księgowości i zdałaś egzamin, jest ogromnym sukcesem. Nawet jeśli teraz masz wątpliwości co do swoich kompetencji, pamiętaj, że masz solidne podstawy, które już osiągnęłaś. Zwątpienie często pojawia się w momentach zmiany, szczególnie gdy napotykamy trudności, ale to nie oznacza, że nie jesteś zdolna czy wartościowa.
Jeśli rozmowy kwalifikacyjne Cię stresują, spróbuj po każdej z nich zrobić coś, co pomoże Ci się odprężyć — spacer, słuchanie muzyki czy rozmowa z kimś bliskim. Przed rozmową przygotuj się, przypominając sobie swoje osiągnięcia i mocne strony. Warto też pamiętać, że masz prawo nie odpowiadać na zbyt osobiste pytania. Możesz uprzejmie powiedzieć: „Wolałabym, abyśmy skupili się na moich kompetencjach i doświadczeniu zawodowym”.
Być może dobrze byłoby także porozmawiać z kimś bliskim o swoich obawach lub rozważyć konsultację z psychologiem. Profesjonalne wsparcie może pomóc Ci lepiej zrozumieć swoje emocje i znaleźć strategie radzenia sobie ze stresem.
Pamiętaj, że każdy proces poszukiwania pracy może być wyzwaniem, ale nie jest to ocena Twojej wartości jako osoby. Masz prawo szukać miejsca, które będzie dla Ciebie odpowiednie, i nie musisz godzić się na coś, co Cię rani lub przekracza Twoje granice.
Dbaj o siebie,
Justyna Bejmert
Psycholog

Żaneta Kędzierska
Widzę, że w Twojej sytuacji mogą aktywować się schematy takie jak wadliwość, wstyd, porzucenie czy podatność na zranienie. Pamiętaj to naturalne, że w obliczu niepewności i stresu uruchamiają się trudne emocje i myśli. Sam fakt, że szukasz pomocy i przyglądasz się sobie, to już ważny krok w stronę zmiany.

Aleksandra Nizińska
Dziękuję, że się podzieliłaś. To, co przeżywasz, jest naturalną reakcją na trudny czas poszukiwania pracy. Zdobycie nowych kwalifikacji i zdanie egzaminu to duży sukces — możesz być z siebie dumna. Jednocześnie zrozumiałe jest, że towarzyszy Ci stres, lęk i zagubienie.
Twoje emocje są adekwatne – stres, myśli depresyjne czy lęki nie świadczą o „słabości”, ale o przeciążeniu. Pomaga np. dziennik uczuć — zapisuj, co czujesz i dlaczego. Uporządkowanie emocji zmniejsza napięcie.
Wątpliwości co do własnych kompetencji mogą wynikać z tzw. syndromu oszusta, który często dotyka osoby po zmianie ścieżki zawodowej. Spisz swoje osiągnięcia — przypomnij sobie, co już udało Ci się zrobić. Zaproszenia na rozmowy są dowodem Twojej wartości.
Pytania o życie prywatne na rozmowach rekrutacyjnych są nieetyczne i niezgodne z Kodeksem pracy. Masz prawo grzecznie odmówić: „Wolałabym skupić się na kwestiach zawodowych.”
Bezsenność to sygnał przeciążenia. Pomaga stały rytm dnia, ograniczenie ekranów przed snem i techniki oddechowe, np. 4-7-8. Rozważ także rozmowę z psychoterapeutą — to realne wsparcie.
Dzienny plan minimum: 1 zadanie zawodowe, 1 przyjemność i 1 aktywność społeczną lub ruchową. Taka struktura pomaga utrzymać równowagę.
To, co przeżywasz, nie jest odosobnione. Już sama aktywność i szukanie pomocy to ważny krok. Jeśli lęk się nasila, nie wahaj się sięgnąć po profesjonalne wsparcie — bo na nie zasługujesz.

Katarzyna Rosenbajger
Witam,
Bardzo panią rozumiem. Szukanie zatrudnienia może wywołać w nas dużo różnych emocji oraz obniżyć nasze poczucie wartości. Są to normalne emocje, z którymi borykają się kandydaci podczas poszukiwania pracy. Przygotowanie odpowiedzi na ewentualne pytania, może w jakimś stopniu obniżyć pani stres przed rozmową. Medytacje również mogą być pomocne w tym okresie, bo pomogą uspokoić pani system nerwowy. Natomiast po rozmowie, proszę zadbać o siebie oraz swój dobrostan.
Powodzenia!
K Rosenbajger
Psycholog

Alicja Zbrońska
Dzień dobry :)
Czytam, że doświadcza Pani dużo stresu. Sytuacja zmiany pracy faktycznie może generować dużo niepokoju. Pisze Pani, że osiągnięcie pożądanego przez Panią wykształcenia jest dla Pani powodem do dumy. Dobrze, że może Pani ukierunkować się zawodowo, szukać pracy w pożądanym obszarze i że odczuwa Pani radość z ukończenia kursu. Jednak czytam także, że doświadcza Pani zniechęcenia lub braku nadziei na znalezienie pracy, a także czuje Pani, że pytania rekruterów o sprawy prywatne są przekraczające granice. Może Pani odmówić odpowiedzi na takie pytania. Być może mierzy się Pani także z obawą, że odmowa odpowiedzi na prywatne pytania będzie jednoznaczna z odrzuceniem oferty pracy. Co ważne, pracodawca nie ma prawa pytać o sprawy prywatne podczas rozmowy o pracę - jest to działanie nieetyczne. Takie pytania mogą źle świadczyć o polityce firmy względem pracowników. Rozumiem, że doświadcza Pani także dylematu, czy odpowiadać na prywatne pytania i mieć możliwość pracy w zawodzie, czy też odmówić i stracić okazję do podjęcia pracy w danej firmie. Ważne, aby oceniła Pani swoją sytuację pod kątem finansowym, bądź porozmawiała z bliskimi. Pomocna będzie realna ocena swojej sytuacji. Gdy poczuje Pani, że ma wybór w kwestii podjęcia pracy, a nie tylko jest wybierana przez pracodawców, może Pani poczuć więcej siły płynącej z decyzyjności i nadziei, że znajdzie Pani odpowiednią pracę.
Życzę Pani powodzenia :)

Krzysztof Skalski
To, co Pani opisuje, wskazuje na silne przeciążenie emocjonalne wynikające z długotrwałego stresu związanego z poszukiwaniem pracy. To bardzo zrozumiałe, że mogą pojawiać się wątpliwości, lęk o przyszłość czy poczucie zniechęcenia, szczególnie gdy mimo starań efekty nie są natychmiastowe. Sytuacje, w których pracodawcy zadają nieodpowiednie pytania o życie prywatne, są nie tylko nieprofesjonalne, ale i naruszające granice. Ma Pani pełne prawo nie odpowiadać i traktować to jako sygnał ostrzegawczy. Mimo trudności warto pamiętać, że samo zdobycie kwalifikacji i aktywne działanie to już konkretne osiągnięcia. To, że odczuwa Pani niepokój czy zmęczenie, nie świadczy o słabości, ale o tym, że został przekroczony poziom wytrzymałości, co może być sygnałem, by zatroszczyć się o siebie. Warto w takiej sytuacji rozważyć rozmowę z psychologiem lub doradcą zawodowym, który pomoże uporządkować emocje i spojrzeć na sytuację z innej perspektywy. Ten trudny moment nie potrwa wiecznie, to etap, który minie.

Anastazja Zawiślak
To, co opisujesz, jest naprawdę trudne i w pełni zrozumiałe — szukanie pracy to silnie stresujący proces, zwłaszcza gdy towarzyszy mu niepewność, presja i lęk o przyszłość. Twoje zmęczenie, bezsenność i obniżony nastrój nie są oznaką słabości, tylko reakcją organizmu na długotrwały stres i przeciążenie emocjonalne. To bardzo ludzka reakcja.
Po pierwsze — gratuluję Ci kursu i zdania egzaminu! To naprawdę duży krok i warto, byś umiała go sobie uznać i się docenić :) Co możesz zrobić by przygotować się do rozmowy, przede wszystkim pamiętaj że nie musisz odpowiadać na pytania o życie prywatne — to przekracza granice i nie powinno mieć miejsca. Możesz spokojnie powiedzieć: „Wolałabym skupić się na doświadczeniu zawodowym.”
Zadbaj też w tym procesie o siebie i o odpoczynek między rozmowami rekrutacyjnymi – nawet krótki spacer, oddech, coś przyjemnego. Twoje ciało potrzebuje resetu po napięciu. Nie zakładaj z góry, że jesteś „za słaba” – to często mówi stres, nie fakty. Masz kompetencje, tylko jesteś zmęczona i wrażliwa na ocenę, co jest naturalne w takiej sytuacji. Jeśli obniżony nastrój i bezsenność się utrzymują, warto skonsultować się z psychologiem lub lekarzem – to może być moment, by dać sobie więcej wsparcia.
Nie jesteś sama i nie jesteś bezradna — jesteś po prostu człowiekiem w trudnym momencie życia. To minie. Ale teraz masz prawo zadbać też o siebie, nie tylko o wyniki. 💙
Pozdrawiam,
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Kacper Urbanek
Witaj!
Rozumiem, że to dla Ciebie trudny czas sytuacja zawodowa, oczekiwania, które zdają się zbyt wysokie, a do tego stres i zmęczenie związane z rozmowami rekrutacyjnymi. To bardzo naturalne, że w takich momentach pojawia się niepokój, poczucie zdezorientowania i obniżony nastrój.
Twoje doświadczenia z kursami i egzaminami pokazują, że masz w sobie siłę i determinację. To już jest bardzo dużo. Kiedy jednak proces rekrutacyjny trwa długo, a dodatkowo rozmowy zawierają pytania o prywatne sprawy, może pojawiać się poczucie frustracji i lęku. Warto pamiętać, że pytania o życie osobiste w kontekście rekrutacji są nieetyczne i niezgodne z przepisami prawa pracy nie powinnaś czuć się zobowiązana, by na nie odpowiadać. Jeśli rozmowy rekrutacyjne budzą duży stres i niepokój, postaraj się przed nimi zrobić coś, co pozwala Ci się wyciszyć choćby kilka minut głębokiego oddychania, spokojną muzykę albo chwilę spaceru. Po rozmowie warto zrobić coś, co daje choć trochę odprężenia ciepła herbata, rozmowa z bliską osobą, nawet spisanie swoich myśli. Poczucie, że oferty pracy są za trudne, często wynika z niskiej samooceny i niepewności, zwłaszcza w stresującym czasie. To nie znaczy, że naprawdę sobie nie poradzisz to bardziej lęk przed czymś nowym, który jest naturalny. Warto przypominać sobie o swoich mocnych stronach i sukcesach, nawet tych drobnych, jak kurs i zdany egzamin. Jeśli bezsenność i stres stają się zbyt uciążliwe, dobrze byłoby porozmawiać z psychologiem. Takie wsparcie pozwoliłoby lepiej poradzić sobie z emocjami i lękiem.
Masz prawo czuć się zagubiona, ale też masz w sobie potencjał, żeby stopniowo uporządkować swoje myśli i emocje. Nie jesteś sama, wielu ludzi doświadcza podobnych uczuć w takiej sytuacji. To ważne, by nie obwiniać siebie, tylko dać sobie czas i szukać wsparcia, kiedy czujesz, że jest to potrzebne. Przesyłam dużo wsparcia i ciepła!
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
TW. Nie potrafię już żyć, ale śmierć mnie przeraża. W wyniku nie mogę nic ze sobą zrobić. Mam tak dość siebie i całego swojego marnego życia, że nawet nie potrafię sobie pomóc. Tak bardzo chciałabym po prostu zniknąć, ale tak bardzo się boje. Nie wytrzymuje już dłużej, łzy same się ze mnie leją od paru dni i nie chcą przestać, nic na uspokojenie nie działa.
Chodziłam na terapię od 3 miesięcy, ale nie widzę efektów, a jestem uwięzioną na wsi bez żadnego dojazdu, oprócz busów w roku szkolnym dostosowanych pod liceum. Jestem dorosła, a zachowuję się gorzej niż dziecko w podstawówce, mam siebie tak bardzo dość. Nawet jak staram się dopasować albo 'ogarnąć' życie jakkolwiek to nie wiem co robić, nie wiem, co się ze mną dzieje, nigdy nic nie wiem, nigdy nie umiem sobie poradzić. Nie wiem kim jestem, co robię na świecie, czego chcę, nie mam celów, nie mam marzeń.
Wczoraj chciałam skoczyć z balkonu, ale zaczęłam się śmiać jak już stałam na barierkach, bo oprócz tego, że bym się połamała lub ewentualnie została sparaliżowana, bardziej przeraża mnie fakt, że moi rodzice i wszyscy znowu by mnie krytykowali i równali z ziemią. Mój brat, którego nie uznaję za brata, znęca się nade mną psychicznie odkąd miałam 8 lat, moi rodzice prawie nigdy na to nie reagowali, jak już przestałam się kryć z tym, że nie daje rady psychicznie to mój ojciec stwierdził, że jestem po prostu leniwa i stąd bierze się cały mój stres, mimo że jego syn wyzywa mnie z taką agresją od dziecka, że jak tylko słysze jego kroki to moje całe ciało zaczyna panikować i się trząść i automatycznie próbuje być jak najciszej, żeby mnie nie usłyszał.
Groźby śmierci w tej rodzinie to normalność. Od matki najlepsze co usłysze to, że wszyscy jesteśmy popier* i żeby zostawić ją w spokoju. Ale zawsze znajdzie się, gdy trzeba kogoś skrytykować, szczególnie przy innych ludziach. Ledwo utrzymywałam tą terapię za stypendium, a teraz próbuję od miesiąca znaleźć pracę. Brak samochodu mnie skreśla z dojazdu gdziekolwiek, nawet na tą marną terapię. Przez telefon nie mogę rozmawiać, bo jeśli tylko ktoś to usłyszy to będzie mnie wyzywał jeszcze bardziej.
Czuje się jak krowa czekająca w klatce z bezradnością na śmierć. I to też robię. Nawet jeśli słyszałam od ludzi, że powinnam się ogarnąć i wziąć życie w swoje ręce, to nie widzę już żadnego rozwiązania. Tak szczerze nikt mnie nigdy nie kochał i nawet kot ode mnie uciekł. Moje ataki paniki są coraz gorsze, wszystko z głowy zaczęło wychodzić na zewnątrz, nie mam już siły dłużej się hamować. Tak bardzo przeraźliwie boję się tej śmierci, ale naprawdę nie mam innej opcji, nawet jeśli ktoś mówi, że mam to realistycznie nic nie mam. Albo śmierć albo męczenie się na wsi przez kolejne lata studiowania, a po tym brak pracy, bo mój stan nie pozwala mi już nawet na normalną naukę i ledwo daję sobie radę na prostych studiach. Przez co mam 0 umiejętności.
Czuję się zamrożona, jakby od mojej głowy wszystko się odbijało. Już nic się tam nie zmieści. Zmarnowałam sobie życie, zniszczyłam wszystko. Nie mam żadnych przyjaciół. Nikt nie chce się ze mną spotkać, nigdy nikt nie chciał nigdzie ze mną wyjść poza szkołą. Nawet jak się staram to każda moja relacja się kończy przeze mnie. Boję się związków, raz komuś zaufałam i zostałam sponiewierana gorzej niż moja matka mi to kiedykolwiek zrobiła. Wyznała mi miłość jako pierwsza osoba w życiu, nie słyszałam tego od nikogo, pocałowała mnie, wykorzystała mnie dla seksu, mimo że to był mój pierwszy raz, do którego bardzo przygotowywałam się emocjonalnie, a parę miesięcy później bez powodu kazała mi się wynosić. Później dowiedziałam się, że już przed stosunkiem ta osoba chciała się mnie pozbyć i znaleźć sobie kogoś innego.
Moje życie to jest porażka i tragedia z każdej strony. Nic nie potrafię. Nic nie rozumiem. Mam 21 lat i nigdy sobie nie poradzę. Myślałam, że będzie ok i całe nastoletnie lata, które spędziłam sama w pokoju, próbując udawać, że wszystko ok i sama siebie oszukując, że jak tylko będę dorosła to wszystko się poprawi i z roku na rok wierząc, że będzie lepiej. Już wiem, że nigdy nie będzie lepiej i będzie tylko gorzej i szczerze myślę że powinnam po prostu była udławić się jak miałam te 7 lat i to, że moja matka uratowała mi życie jak już straciłam oddech to jakaś karma, którą teraz muszę spłacać przez to jak całe życie matka niszczyła mi je. Tak naprawdę nie powinnam się nigdy była urodzić, moja matka była w zagrożonej ciąży ze mną i to wszystko ma sens. Powinnam nie żyć i tak bardzo żałuję, że się urodziłam. Nie mogę sobie pomyśleć o dzieciństwie i nastoletnich latach bo wpadam w szał i dostaje ataków. Mam już dość, a nie mogę nic zrobić. Boję się zadzwonić do lekarza. Naprawdę nie mam już wyjścia. Czekam na zbawienie od losu i pomoc, mimo że wiem, że to jest bezsensowne, ale nie wiem co, naprawdę, mogę oprócz tego zrobić. Czekam na śmierć niszcząc sobie wątrobę alkoholem i energetykami na pusty żołądek, uderzając się w głowę z całej siły i stresem. Ciągle powtarzam pomocy w kółko, ale wiem, że ta pomoc nigdy nie nadejdzie. Jeśli nie ma się pieniędzy jest się mniej wartym niż najtańszy produkt w sklepie i nie ma się żadnego znaczenia. I każdy o tym wie, ale nikogo to nie obchodzi, dopóki to nie on. I nie mam nikogo, komu mogłabym cokolwiek napisać, powiedzieć, bo moja rodzina nie wierzy w choroby i problemy psychiczne tylko lenistwo, a moje internetowe znajomości nawet mnie nie znają i tak szczerze mają mnie gdzieś.
Czasami czuję, że ta cała izolacja, której każdy z nas musiał doświadczyć, wpłynęła na mnie bardziej, niż się spodziewałam. Byłam zawsze osobą towarzyską, ale zamknięcie w czterech ścianach sprawiło, że poczułam wielką samotność, a z nią przyszła depresja. Nadal każdy dzień ciągnie się w nieskończoność.
Zastanawiam się, czy terapia online może być jakimś rozwiązaniem dla mnie? Słyszałam, że psychoterapia online bywa równie skuteczna, jak sesje twarzą w twarz, ale mam pewne wątpliwości co do budowania relacji przez ekran.
Potrzebuję wsparcia, a jednocześnie chcę czuć, że mogę się otworzyć przed kimś, kto mnie naprawdę zrozumie.
Mam mętlik w głowie i obrzydzenie do życia. Mój brat jest niepełnosprawny umysłowo w stopniu głębokim. Ostatnio stał się bardziej nerwowy. Trzaska drzwiami, uderza w piec w nocy.
Jest głośny. W dzieciństwie zdarzyło się, że uderzył mnie lub siostrę. Często chodzi nago i się... zadowala. Na oczach wszystkich. Mama bagatelizuje ten problem, mówi, że z siostrą dramatyzujemy, przesadzamy. Że to nienawiść nas zaślepia. I może tak jest. Czuję się przeklęty. Nienawidzę życia, studiuje, więc mieszkam z rodzicami. Nie mam gdzie pójść. Próbowałem szukać pomocy u specjalistów, ale przepisywali mi tylko antydepresanty, leki przeciwlękowe. Nie stać mnie na terapię. Nienawidzę siebie. Nienawidzę mojego otoczenia. Nie mam motywacji do niczego, tkwię w depresji, która jest codziennością. Nawet nie wiem, czy to choroba, czy zwyczajny stan przytępienia. Nienawidzę moje brata, jestem złym człowiekiem. Przedawkowywałem tabletki o kilkaset mg, żeby zobaczyć, na jaką granice mogę się posunąć. Chcę pustki. Mam ogromne problemy społeczne. Czuję, że nie pasuję. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nie umiem i nie czuje potrzeby zawierać przyjaźni.
Żyję w stanie zawieszenia między rzeczywistością a snem urojonego umysłu, którym chyba jestem. Nie mam celu. I sensu. Będę musiał płacić alimenty na brata, gdy rodzice nie będą w stanie się nim zajmować. Jak byłem mały, myślałem, że mój brat jest opętany. Miałem paranoję przed duchami, zdarzyło mi się widzieć zjawy i słyszeć skrzypienie mebli w środku nocy.
Jestem brzydkim, ohydnym dziwakiem. Chodzę na studia, ale czuję się jakbym, nie należał. Stoję za małą. Wyglądam obrzydliwie. Powoli mam dość. Powoli już mnie wszystko przytłacza. Moja mama nie chce oddać go do ośrodka, a ja nawet jeśli się wyprowadzę, będę przygnębiony z powodu sytuacji mamy. Jest uwięziona z nim. Do śmierci. Proszę. Czy dramatyzuje? Już nie wiem, co jest prawdą, co kłamstwem.