Left ArrowWstecz

Dlaczego ciężko zaakceptować siebie? Brak miłości rodzicielskiej a samoakceptacja

Dlaczego tak ciężko jest zaakceptować siebie ? Jest mi ciężko zaakceptować siebie. Nie umiem spojrzeć na siebie z miłością. Łagodnością. Czy to może wynikać z tego, że moi rodzice nigdy nie powiedzieli, ze mnie kochają? Że mnie akceptują? Jest taki moment, ze w zasadzie wszystko we mnie mi nie odpowiada. Nie umiem zaakceptować siebie. Nie umiem stanąć przed lustrem i powiedzieć "hej Ty jesteś piękna "... Dlaczego tak jest ?

User Forum

Kasia

3 miesiące temu
Norbert Makulski

Norbert Makulski

To, co piszesz, jest poruszające. Wiele osób doświadcza podobnych trudności - szczególnie wtedy, gdy w dzieciństwie zabrakło im wsparcia, ludzkiej obecności, ciepłych słów, akceptacji czy poczucia bycia ważnym. To naturalne, że wtedy ten wewnętrzny głos łatwiej staje się krytyczny niż wspierający ale warto nie dawać mu dyktować warunków swojego życia.

 

Trudność w spojrzeniu na siebie z łagodnością często nie jest kwestią "słabości” czy "braku chęci”, ale wynika z doświadczeń, które ukształtowały Twoje poczucie własnej wartości. To można zmieniać - ucząc się stopniowo patrzeć na siebie inaczej, w bardziej wspierający sposób. Istotne jest to aby identyfikować to co o sobie myślimy, w jaki sposób kreujemy sądy o sobie a w konsekwencji jakie są tego skutki. 

 

Na spotkaniu z psychologiem/psychoterapeutą można razem przyjrzeć się temu, jak budowałaś swoje przekonania o sobie, i krok po kroku szukać sposobów, by odzyskać poczucie akceptacji i wewnętrznego spokoju. 

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Olga Żuk

Olga Żuk

Trudno jest zaakceptować siebie, jeśli od najbliższych – szczególnie w dzieciństwie – nie dostało się sygnału, że jest się ważnym i kochanym takim, jakim się jest. Wtedy łatwo przejąć krytyczny sposób patrzenia na siebie i widzieć głównie wady. To nie znaczy, że tak już musi zostać – życzliwości wobec siebie można się nauczyć, ale zwykle wymaga to czasu i świadomego wysiłku.

 

Pozdrawiam,

Olga Żuk

3 miesiące temu
Pamela Górska

Pamela Górska

To, że tak trudno Ci spojrzeć na siebie z łagodnością, często ma korzenie w dzieciństwie. Jeśli zabrakło Ci od rodziców słów miłości i akceptacji, to naturalne, że dziś trudno jest je odnaleźć w sobie. Twój wewnętrzny krytyk to w dużej mierze echo tamtych braków oraz słów krytyki jakie narosły na Twojej osobie – nie Twój prawdziwy głos.

Dobra wiadomość jest taka, że można się tego uczyć na nowo. Polecam Ci książkę Natalii de Barbaro „Czuła przewodniczka” – to piękna podróż w stronę życzliwszego kontaktu ze sobą. A jeśli czujesz, że to temat głębszy, bardzo wspierająca bywa terapia w nurcie humanistyczno-egzystencjalnym albo terapia schematu – obie pomagają odbudować relację z samą sobą i zauważyć własną wartość.

3 miesiące temu
Marta Siedlecka

Marta Siedlecka

To, co opisujesz, jest bardzo częstym doświadczeniem osób, które dorastały w atmosferze braku akceptacji, ciepła czy jasnych komunikatów miłości. Jeśli w dzieciństwie nie słyszymy, że jesteśmy ważni i wartościowi, nasz wewnętrzny obraz siebie kształtuje się w oparciu o brak i krytykę. Dziecko naturalnie potrzebuje potwierdzenia od rodzica: „widzę cię, jesteś w porządku taki, jaki jesteś”. Kiedy tego brakuje, w psychice tworzy się swego rodzaju luka i dorosly człowiek często wypełnia ją surowością wobec samego siebie, tak jakby próbował powtórzyc znane z dzieciństwa wzorce.

To, że zadajesz to pytanie, jest już dowodem na to, że w Tobie jest pragnienie zmiany i zdolnosc, by spojrzeć na siebie inaczej niż dotychczas. Myślę, że to bardzo ważny temat do podjęcia w psychoterapii psychodynamicznej.

Pozdrawiam ciepło,

MS

3 miesiące temu
Karolina Walczyk

Karolina Walczyk

Trudność w akceptacji siebie bardzo często ma swoje źródło w doświadczeniach z dzieciństwa – jeśli nie słyszeliśmy od rodziców, że jesteśmy ważni, kochani i dobrzy tacy, jacy jesteśmy, to później trudno nam uwierzyć w swoją wartość. To nie Twoja wina, że tego teraz nie czujesz – to efekt braku emocjonalnego „pokarmu”, który powinien być dany na starcie. Krytyka siebie, odrzucanie swojego wyglądu czy cech to mechanizmy, które powtarzamy, bo były obecne wokół nas. Ale to można zmieniać – krok po kroku ucząc się łagodności wobec siebie, np. w terapii, przez praktykę uważności czy pisanie do siebie listów z perspektywy „życzliwego dorosłego”. To, że czujesz ból i tęsknotę za akceptacją, oznacza, że naprawdę jej potrzebujesz – i masz pełne prawo ją sobie dać.

Serdecznie pozdrawiam,
Karolina Walczyk

Psycholog, Psychoterapeuta

3 miesiące temu
Weronika Babiec

Weronika Babiec

Dzień dobry,

 

Brak samoakceptacji to naprawdę bolesne doświadczenie i rozumiem, jak trudne musi to być dla Pani. To, o czym Pani mówi: brak słów miłości i akceptacji od rodziców, może rzeczywiście mieć wpływ na to, jak później traktujemy siebie. W dzieciństwie uczymy się swojej wartości głównie przez sposób, w jaki traktują nas najbliżsi. Gdy nie słyszymy słów uznania czy miłości, możemy wyrosnąć z przekonaniem, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Ten wewnętrzny krytyczny głos często staje się wtedy tak automatyczny, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak surowo siebie oceniamy.

Nad samoakceptacją można pracować na różne sposoby. Przede wszystkim warto zacząć od zauważania tego wewnętrznego krytycznego głosu: kiedy się pojawia, co mówi, jak wpływa na nasze samopoczucie. Może Pani próbować spojrzeć na te myśli jak na "tylko myśli", a nie na absolutną prawdę o sobie. Pomocne może być też traktowanie siebie ze współczuciem: próbować mówić do siebie tak, jak mówiłaby Pani do bliskiej osoby. 

Jeśli ten krytyczny głos jest bardzo nasilony i wpływa na Pani codzienne funkcjonowanie, zachęcam do spotkania z psychologiem. 

 

Życzę wszystkiego dobrego,

Weronika Babiec,

Psycholożka, Terapeutka ACT
 

3 miesiące temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry,
To, że dziś trudno Pani spojrzeć na siebie z łagodnością i miłością, nie oznacza, że tak będzie już zawsze. To nie jest cecha charakteru, lecz skutek dawnych ran, często tych, które powstały w dzieciństwie, gdy zabrakło akceptacji, ciepła czy poczucia bycia ważną. Akceptacja siebie to proces, który wymaga czasu, cierpliwości i wsparcia. Nie dzieje się z dnia na dzień, ale z każdym krokiem można odzyskiwać kontakt ze sobą takim, jaki jest prawdziwy, a nie ukształtowany przez cudze słowa czy oceny. Warto rozpocząć ten proces z pomocą psychologa, który pomoże oddzielić to, co zostało Pani wmówione, od tego, kim naprawdę Pani jest. Bo w Pani jest wartość, której nie trzeba udowadniać, tylko ją odnaleźć.

Trzymam kciuki!
Martyna Jarosz
psycholog

3 miesiące temu

Zobacz podobne

Czy da się pomóc i w jaki sposób osobie, która potrzebuje pomocy psychologa, ale odmawia pomocy i przez to niszczy rodzinę?
Czy da się pomóc i w jaki sposób osobie, która potrzebuje pomocy psychologa, ale odmawia pomocy i przez to niszczy rodzinę?
Jakie nurty psychoterapii pracują z ciałem? Jak wygląda taka sesja?
Chodzę na terapię od dwóch miesięcy, biorę też leki. Na ostatniej sesji wyrzuciłam z siebie tajemnicę, która nie dawała mi spokoju od 15 lat.
Dzień dobry. Chodzę na terapię od dwóch miesięcy, biorę też leki. Mam 36 lat. Na ostatniej sesji wyrzuciłam z siebie tajemnicę, która nie dawała mi spokoju od 15 lat. To było traumatyczne wydarzenie z udziałem nieżyjącego już członka mojej rodziny. Wyjawienie tej tajemnicy bardzo wiele mnie kosztowało. Po sesji upiłam się i pocięłam nożem całą rękę. Jakbym chciała się ukarać. Każde cięcie sprawiało mi ulgę. Nie mogę sobie teraz z tym poradzić. Dodatkowo moje rany zobaczył mąż. Czuję się teraz maksymalnie przez niego kontrolowana, co tylko zwiększa moją frustrację i poczucie winy. Nie wiem co robić,czuję się strasznie. Myślę tylko o tym,żeby się napić,a potem znów okaleczyć. Żałuję,że wyjawiłam terapeucie tajemnicę, dopóki była moja,jakoś nad tym panowałam.
Jak radzić sobie z psychicznym obciążeniem mając niepełnosprawnego brata? Brak wsparcia, depresja i brak celu w życiu.

Mam mętlik w głowie i obrzydzenie do życia. Mój brat jest niepełnosprawny umysłowo w stopniu głębokim. Ostatnio stał się bardziej nerwowy. Trzaska drzwiami, uderza w piec w nocy. 

Jest głośny. W dzieciństwie zdarzyło się, że uderzył mnie lub siostrę. Często chodzi nago i się... zadowala. Na oczach wszystkich. Mama bagatelizuje ten problem, mówi, że z siostrą dramatyzujemy, przesadzamy. Że to nienawiść nas zaślepia. I może tak jest. Czuję się przeklęty. Nienawidzę życia, studiuje, więc mieszkam z rodzicami. Nie mam gdzie pójść. Próbowałem szukać pomocy u specjalistów, ale przepisywali mi tylko antydepresanty, leki przeciwlękowe. Nie stać mnie na terapię. Nienawidzę siebie. Nienawidzę mojego otoczenia. Nie mam motywacji do niczego, tkwię w depresji, która jest codziennością. Nawet nie wiem, czy to choroba, czy zwyczajny stan przytępienia. Nienawidzę moje brata, jestem złym człowiekiem. Przedawkowywałem tabletki o kilkaset mg, żeby zobaczyć, na jaką granice mogę się posunąć. Chcę pustki. Mam ogromne problemy społeczne. Czuję, że nie pasuję. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nie umiem i nie czuje potrzeby zawierać przyjaźni. 

Żyję w stanie zawieszenia między rzeczywistością a snem urojonego umysłu, którym chyba jestem. Nie mam celu. I sensu. Będę musiał płacić alimenty na brata, gdy rodzice nie będą w stanie się nim zajmować. Jak byłem mały, myślałem, że mój brat jest opętany. Miałem paranoję przed duchami, zdarzyło mi się widzieć zjawy i słyszeć skrzypienie mebli w środku nocy. 

Jestem brzydkim, ohydnym dziwakiem. Chodzę na studia, ale czuję się jakbym, nie należał. Stoję za małą. Wyglądam obrzydliwie. Powoli mam dość. Powoli już mnie wszystko przytłacza. Moja mama nie chce oddać go do ośrodka, a ja nawet jeśli się wyprowadzę, będę przygnębiony z powodu sytuacji mamy. Jest uwięziona z nim. Do śmierci. Proszę. Czy dramatyzuje? Już nie wiem, co jest prawdą, co kłamstwem.

Czy osłabienie spowodowane jest depresją?
Czy osłabienie spowodowane jest depresją?