Boli mnie, że siostrzeniec mówi do mnie po imieniu, nie na "ciociu". Poprawiać go?
Anonimowo

TwójPsycholog
Dzień dobry Pani Ewo,
cieszę się, że wskazała Pani, jakich uczuć Pani doświadcza w związku z opisaną sytuacją - i na nich powinna skupić się praca :) Napisała Pani, że czuje się nieszanowana i odtrącona. Dlaczego tak jest? Proszę zajrzeć głębiej, pod “bo nie nazywa mnie ciocią”. Czy są u Pani w rodzinie takie wzorce, że Ci, do których mówi się nazwą członka rodziny, są postrzegani jako “ważniejsi”? Czy ktoś to Pani zasugerował? Proszę poszukać źródeł przykrych przekonań, które znajdują się pod łatką “imię, a nie nazwa”.
Dziecko, dorastający człowiek ma swoją wolę i swój własny obraz świata, niech go tworzy po swojemu :) Myślę, że sam chłopiec nie uważa Pani za “gorszą”, bo mówi do Pani po imieniu, dopóki nie zauważy tego w swoim najbliższym środowisku, rodzinie. A jeśli w rodzinie pojawia się taki wzorzec - należy nad nim zdecydowanie się zastanowić :)

Kamila Musielewicz-Salvini
Pani Ewo,
Dzieci mogą zwracać się do dorosłych po imieniu pod warunkiem, że tym ostatnim to nie przeszkadza. Proszę pamiętać, że to rodzice decydują o tym, jak chcą wychowywać swoje dziecko i jakie przekazywać im wartości. Napisała Pani, że zwracała siostrzeńcowi niejednokrotnie uwagę, ale on na nią nie reaguje. Opisała Pani zachowanie dorosłych jako odtrącenie i unieważnienie Pani w oczach dziecka. Sądzę, że w takiej sytuacji najlepiej by było porozmawiać z siostrą oraz jej mężem i wyjaśnić im jak się Pani czuje, stanowczo i jednocześnie łagodnie powiedzieć, że sobie Pani nie życzy, aby chłopiec mówił do Pani po imieniu.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Od 8 lat mam bardzo trudną sytuacje życiową.
Dużo się działo negatywnych zdarzeń, zdrady mojego ex męża, również podczas mojej ciąży. Kupno domu, w którym nadal mieszkam z córkami. Ale jest niewykończony, a ja nawet nie wiem czy będę mogła w nim zostać. Podczas tych 8 lat były też lepsze momenty, ale przeważał ogólny stres i poczucie osamotnienia. Małżeństwo skończyło się tym, że dowiedziałam się o ciąży kochanki męża. Dzieci miały wtedy 2,5 roku i 7 ( pierwsza klasa). Szczerze mówiąc było mi ciężko po rozwodzie, ale bardzo szybko i dobrze sobie poradziłam.
Minęły już 3 lata. Po półtora roku związałam się z partnerem, który był niedostępny emocjonalnie, dawał mi ciepło - zimno. Rozstaliśmy się trzy miesiące temu po półtora roku związku, po tym jak odkryłam, że mnie również zdradzał.
Jestem strasznie rozbita, bo nie mam sił zaczynać wszystko od nowa. Moje marzenie o ciepłej, kochającej rodzinie ( której też nie miałam w dzieciństwie) pękło jak bańka mydlana. Czuję się bardzo samotna i pusta w środku. Nie wiem jak poradzę sobie z domem. Czuje, że nie ma w nim życia takie jakie miało być. Jest wciąż nieskończony, nie umiem zapewnić córką, wszystkiego, czego one potrzebują i co ja bym im chciała dać.
Czuję się bardzo bezwartościowa. Zaczęłam zbierać się po nieudanym związku i tłumaczyć sobie, że tak jest lepiej, że powinnam skupić się na dzieciach to wydarzyła się kolejna tragedia. Dwa tygodnie temu zmarła nagle najlepsza przyjaciółka mojej starszej córki. Rozbiło mnie to doszczętnie. Jestem bardzo rozbita i boję się, że to wszystko za bardzo odbije się na moich córkach. Szukam zawsze jakiś pozytywów każdej sytuacji, ale już nie widzę ich, nie umiem sobie wytłumaczyć, że to kiedyś się zmieni, bo zła passa trwa zbyt długo.
W mojej rodzinie gdzieś do skończenia 6 lat ojciec pił, a pod wpływem alkoholu wyzywał matkę od dziwek, że go zdradza i ją bił. Później go nie było, gdy siostra się wyprowadziła wszystkie winy spływały na mnie. Za każdym razem byłam obwiniana o wszystko, co zrobiłam to było źle a czego nie zrobiłam jeszcze gorzej. Matka nie okazywała mi uczuć, każda z nas codziennie siedziała zamknięta osobno, nie rozmawiałyśmy wcale. Od 16 roku zaczęłam popijać i się ciąć do teraz. Teraz mam 28 lat i mam problemy z zaufaniem, problemy w związku, z kontrolowaniem i autoagresją. Gdy już jest naprawdę źle, zaczynam wszystkie winy przypisywać sobie, że to moja wina i że jestem beznadziejna. Mam ataki paniki, nerwobóle i myśli samobójcze. Byłam u psychiatry, dostałam leki, ale nie czuję się po nich dobrze. Mam jeszcze skierowanie na terapię CBT. Co jest nie tak ?
Przez ostatnie miesiące walczę z nowym wyzwaniem - wspieraniem mojego dziecka, które ma zdiagnozowane ADHD. Sytuacja jest dla mnie zupełnie nowa i mam wrażenie, że bez wsparcia specjalisty nie dam rady dowiedzieć się, jak najlepiej pomóc mojemu maluchowi radzić sobie z emocjami i trudnościami wynikającymi z tego schorzenia.
Staram się być cierpliwą mamą, lecz często zastanawiam się, czy postępuję właściwie. Stres u niego wywołują nieoczekiwane zmiany planów, co rzutuje na całe nasze rodzinne życie. Poszukuję skutecznych sposobów, które pomogą lepiej zarządzać emocjami synka i wspierać jego rozwój.
Jakie podejścia mogą wspomóc koncentrację i codzienne funkcjonowanie mojego dziecka, zarówno w szkole, jak i w domu? Chciałabym też wzmacniać naszą relację, aby mój syn mógł czuć się bezpiecznie i swobodnie, gdy dzieli się ze mną swoimi uczuciami.
Mam potrzebę dowiedzenia się, jak lepiej rozumieć potrzeby mojego dziecka i jak wspierać je w walce z codziennymi wyzwaniami.
Bardzo dziękuję.