Left ArrowWstecz

Dzień dobry, zmagam się z depresją, w nikim nie mam wsparcia

Dzień dobry, zmagam się z depresją, w nikim nie mam wsparcia, mam niską samoocenę, nie mogę znaleźć tego 1 i prawdziwej miłości.
User Forum

Beata Siedlińska

2 lata temu
Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Dzień dobry pani Beato,

z tego co Pani pisze jest w trudnej sytuacji ale:

 1- szuka Pani pomocy, 

2-jak rozumiem diagnoza depresji jest potwierdzona przez lekarza i jest Pani w procesie leczenia

3-wie Pani, że wsparcie jest dla Pani ważne i potrzebne.

Te czynniki są bardzo ważne w procesie leczenia. Jeśli chodzi o farmakoterapię, jeśli jest zalecona przez specjalistę powinna być stosowana. 

Wsparcie społeczne jest jednym z głównych czynników pozwalających nam lepiej radzić sobie ze stresem. Jak rozumiem z Pani wypowiedzi nie ma Pani tego wsparcia lub go nie dostrzega w otoczeniu. Na pewno warto porozmawiać z osobami, którym Pani ufa, niekoniecznie musi to być rodzina, może to być znajoma z pracy, sąsiadka itp., wsparcie można też uzyskać od osób z grup pacjentów zmagających się z podobnymi problemami. Oczywiście takie wsparcie zapewniają również specjaliści-psycholog, psychoterapeuta. 

Jak domyślam się Pani sampoczucie jest obecnie nienajlepsze i też spostrzeganie świata obejmuje głownie negatywne aspekty ale Pani świadmość problemu oraz czynników, które moga byc pomocne jest dużym krokiem do zdrowia. 

Życzę wszystkiego dobrego

Pozdrawiam

  1.  
w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Co zrobić, jeśli byłam u naprawdę wielu psychoterapeutów i nie odczuwam żadnej poprawy?
Witam, co zrobić, jeśli byłam u naprawdę wielu psychoterapeutów i mimo wieku spotkań, szczerego odpowiedzenia o swoich problemach i dużych sum pieniędzy, jakie wydałam na spotkania terapeutyczne, nie odczuwam żadnej poprawy? Rozumiem, że pacjent może nie dogadać się z jednym czy dwoma terapeutami, ale ja byłam u około dziesięciu. Wydaje mi się, że musi stać za tym coś głębszego. Może po prostu jestem osobą, która na nierealistyczne oczekiwania wobec psychoterapii, w związku z czym terapia nie ma prawa być skuteczna? Albo po prostu mam trudną osobowość i nie dogadam się z większością ludzi, w tym także terapeutów? Jest to dla mnie bardzo niezrozumiałe, gdy widzę, że według wszelkich statystyk terapia pomaga znacznej większości, jeśli nie wszystkim osobom, a mnie nie. Chciałabym wiedzieć, jaka jest tego przyczyna - nierealistyczne oczekiwania?
Czy psycholog ma obowiązek poinformować rodziców w przypadku terapii uzależnień osoby niepełnoletniej?
Czy jeśli jestem niepełnoletnia (15 lat), a mam problem z narkotykami i uczęszczam na terapię, to moja psycholog może o tym poinformować moich rodziców, gdybym jej o tym powiedziała?
Borderline i spektrum autyzmu - już jestem wykończona rollercoasterem emocji i zachowań.
Mam 17 lat. Niedawno dostałam diagnozę spektrum autyzmu I nieprawidłowej osobowości chwiejnej emocjonalnie borderline. Ciągle borykam się z trudnościami na jakie niestety trafiam. Moje funkcjonowanie jest na tyle ciężkie, że muszę zażywać się lekami i ciągle zwiększać dawkę. Mam teraz taki epizod, że leżę w łóżku i myślę tylko i wyłącznie o przykrych rzeczach, odcinam się od bliskich, znowu po mojej euforii jest gwałtowny dołek (temu diagnoza nieprawidłowej osobowości chwiejnej emocjonalnie). Nie wiem już co robić. Mija już 2 lata od tego "rollercoastera" I różnymi ciężkimi wyzwaniami. Co prawda diagnoza wyjaśniła mi bardzo wszelkie moje zachowania, obyczaje, emocje jednak zastanawiam się tylko jak mogę mając te diagnozy sobie radzić? Mimo chodzenia obecnie regularnie na terapię, nie brakuje mi momentów krzyku, agresji, płaczu, izolacji a najgorsze, krzywdy bliskich i samej siebie.
Witam, mam 28 lat, ale ciągle boję się opinii swoich rodziców
Witam, mam 28 lat, ale ciągle boję się opinii swoich rodziców, kontrolują mnie na każdym kroku. Nie wiem, dlaczego mimo swojego wieku, kiedy ojciec się upije i kłóci się z matką, albo straszy, że umrze niedługo, ja zawsze zaczynam płakać. Nie potrafię nad tym zapanować. Jak uodpornić się na takie sytuacje, ojciec pije średnio raz na tydzień, a ja wtedy żyje w strachu, że będzie kolejna kłótnia. Tak jak małe dziecko. Co powinnam zrobić, żeby przyzwyczaić się do takich sytuacji i nie przeżywać ich tak mocno? Każdy wokoło każe mi się wyprowadzić z domu, ale ja nie mogę wynajmować mieszkania, bo nie chce zostawić moich psów, które są moimi jedynymi przyjaciółmi. W dodatku rodzice straszą, że jeśli wynajmę, będąc samotna, to już nie mam wstępu do domu. Boję się totalnej samotności, a wiem, że nigdy nie będę miała męża. Moje życie to tylko wegetacja boję się zrobić cokolwiek, bo zaraz myślę, że rodzice będą mi marudzić, nie mam kompletnie znajomych i już na pewno ich nie będę miała. Nie mogę nigdzie wyjechać, bo nie mam z kim, sama nie mam odwagi, bo mam fobię społeczną. Czy w mojej sytuacji jakaś terapia ma szansę mi pomóc, skoro nie wyprowadzę się z domu i nadal będę tkwiła w tym, co mnie stresuje? Boję się, że na pierwszej wizycie usłyszę, wyprowadź się z domu i będzie to powtarzane na każdej, a ja naprawdę na ten moment nie mogę tego zrobić.
Znajomy egocentryk, narcyz udając przed moją rodziną troskę o mnie, specjalnie wyjawiał prywatne sprawy, o których mu mówiłem lub stawiałem mu granice.
Witam, jestem 34 letnim mężczyzną bez dzieci i związku. Alkohol i używki to raczej dla mnie norma, jednakże wiem jak na mnie działają i wpływają. Przez te i inne "rzeczy" ludzie znaleźli możliwość by kontrować moje spostrzeżenia i argumenty, moimi "słabościami" . W momencie kiedy mówię prawdę lub wytykam ich błędy, reagują ofensywnie wyciągając brudy z mojej przeszłości "ponieważ dzieliłem się nimi w zaufaniu", atakując mnie i omijając w ten sposób glowny temat rozmowy. Większość życia nie rozumiałem skąd biorą się moje problemy, używanie i bardzo skrajne zachowania zwłaszcza po alkoholu. Teraz jestem o wiele bardziej świadomy i nie używam substancji, żeby wpływać na swoje uczucia, wręcz odwrotnie. Moje uczucia i emocje wpływają na ludzi i zarzucają mi oni przyjmowanie substancji jako kontrę na moje słowa. Wmawiane mi jest, że nie potrafię sobie radzić, że gdy używam to wylewam złość i inne negatywne emocje na ludzi "którzy mnie otaczają" co jest absurdem, skoro pierwsza lekcja uczy, że tak działają ludzie uzależnieni. Staram się z każdym, na trzeźwo, rozmawiać, możliwe, że coś przegapiłem i mają rację. To oni używają argumentów, które mają na celu mnie zranić, przypominając sytuację z czasów, kiedy nie byłem na tyle świadomy i faktycznie popełniałem błędy. Czy jest to zdrowe, gdy człowiek po śmierci matki, utrzymanek swojego brata, biorący l4 przy każdej możliwej sytuacji, nie leczący się, napiętnował i wytykał błędy innym, zwłaszcza będąc egocentrykiem. To pogłębia moje poczucie własnej wartości, mimo świadomości, że jest inaczej. Stara się on mnie zdominować tymi narzędziami, wmawiając mi, że ze mną jest coś nie tak, nie będąc samemu do końca zdrowym. Potrafi po naszej "sprzeczce" dzwonić do mojej rodziny i mówić im, że ja robię rzeczy, które mu się wydaje, że robię - idąc jego tokiem myśli- zaburzając nasze spokojne życie, w którym ja nie jestem kimś, kto zaburza nasza harmonię, sprowadza się to wszystko do tego, że sprzeczka z nim oznacza wysłanie wiadomości do moich bliskich przez niego o mnie, że coś że mną nie tak. Pisał i dzwonił nie raz do moich bliskich, po naszych sparingach słownych, rzeczy, które były bardzo prywatne i dawno temu, sprawiając, że cała rodzina bała się o mnie mimo braku zagrożenia. Jego motywacją było sprawienie mi przykrości. Jako egocentryk, kiedy wypomniałem mu też kilka jego błędów i problemów, po zakończeniu dyskusji, przez moją dominację w rozmowie chciał, żebym czuł jego niezadowolenie. Ostatnim razem, gdy tak było, faktycznie nadużywałem wielu substancji, czułem brak zrozumienia u bliskich znajomych, nie rodziny. Kończąc kontakt uderzyłem w kilka czułych punktów tego kolegi. Po zablokowaniu go wszędzie, pisał i dzwonił po kolei do siostry i mamy, co miało być niby jego troską, po odwyku i regulacji kontaktów w rodzinie i znajomymi, przyznał się, że kierował się chęcią zemsty i teraz cieszy się, że to wyszło mi na "dobre".
Jak zacząć mówić o sobie?
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii.
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii. Od psychoterapeutki wiem, że świetnie radzę sobie nawet z sytuacjami, których nie omawiałyśmy i przede wszystkim potrafię myśleć (co nie jest dobrze odbierane przez moją rodzinę - odkąd pamiętam, miałam postępować zgodnie z oczekiwaniami, które i tak zmieniały się każdego dnia). Trudnym momentem było też pogodzenie się z myślą, że moja rodzina to osoby niedojrzałe emocjonalnie i nigdy się nie zrozumiemy (należy dodać, że propozycje terapii rodzinnych wychodziły ode mnie już kiedy miałam 15 lat, co kończyło się przemocą psychiczną i fizyczną). Musiałam walczyć o siebie sama, nie miałam nigdy przyjaciół. Zawsze byłam odrzutkiem, w szkole obniżano mi oceny z zachowania tylko dlatego, że żadne z dzieci nie chciało się ze mną bawić (chyba że coś chciały, a często rozdawałam im wszystko, co miałam przy sobie, żeby tylko mnie lubiły). Terapia była bardzo potrzebna, ale też dużo zrozumiałam sama, przed terapią, tylko ciężko było mi uwierzyć, że mogę mieć rację. Od października 2022 czułam się gorzej, a w grudniu nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Styczeń, nowy rok, przyniósł diagnozę depresji w stopniu zaawansowanym. Zastanawiałam się dlaczego, przecież tak dobrze mi szło. Byłam załamana również dlatego, że rodzina niezbyt przychylnie patrzy na kwestie związane ze zdrowiem psychicznym. Obecnie jestem z siebie dumna, że się nie poddałam, że już te kilka lat temu, kiedy prawie całe dnie (w czasie pandemii) spędzałam w łóżku i nie byłam w stanie ogarnąć nawet siebie, pomimo myśli o wyrządzeniu sobie krzywdy, zupełnie sama, bez wsparcia, szukałam pomocy. Oprócz tego od dziecka miałam lęk społeczny, który w zeszłym roku znacznie się zmniejszył. Wszystko wydaje się w porządku, ale... No właśnie tu zaczynają się schody. Mam znajomych, ale... • również lęk, że zostanę sama jak dawniej • poczucie, że te relacje są przelotne, płytkie • słyszę, że potrafię pomagać, że dużo rozumiem, że nie oceniam, nie wyśmiewam, nie daję złotych rad, zamiast się obrażać, szukam przyczyn i to bardzo im pomaga, mogą poczuć się normalnymi ludźmi • 90% znajomości kończy się po tym, kiedy ludzie uzyskają ode mnie wsparcie • czy na pewno poczucie własnej wartości jest u mnie zdrowe? Może właśnie zależy od ludzi wokół mnie, tego co o mnie powiedzą • coraz trudniej jest mi słuchać o przyjaźniach i związkach innych osób (bywa, że mam ochotę wybuchnąć) - albo jestem już przemęczona mnogością i siłą emocji, jakie odbieram, albo też zazdrosna (a zazdrość nie jest zła - pokazuje, czego w życiu brakuje) • moje wspomnienia (już z czasów szkolnych) to historie opowiadane przez innych ludzi, NIE MA W TYM MNIE • poznaję nowych ludzi, naprawdę zależy mi na tym, żeby w końcu pojawiły się zdrowe relacje, ale nawet z tymi "nowymi" ludźmi wychodzi tak jak ze wszystkimi poprzednimi Jestem załamana. Nawet kiedy człowiek fizycznie jest sam, chyba czuje, że gdzieś tam na świecie jest ktoś, komu na nim zależy... Sama nie wiem. Kiedy próbuję poruszać takie tematy ze znajomymi słyszę, że za dużo myślę, a ludzie tego nienawidzą, albo że powinnam dołożyć sobie więcej obowiązków, żeby nie myśleć. Dokładam sobie zajęć, ale to nie pomaga mojej psychice, poczucie osamotnienia wychodzi nad to, czym się zajmuję. Samotność w tłumie jest okropna. Każda interakcja z ludźmi jest dla mnie na wagę złota, ale to nie jest to, czego (w sumie każdy człowiek) potrzebuje. Nie wiem już co robić. Terapię kończę, nie wiem, co omawiać na sesjach, rozmawiałam o tym naprawdę wielokrotnie. Nie dostanę złotej rady, a sama nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Wiem, skąd się to wszystko bierze, ale nie chcę czekać (nawet aktywnie) na odpowiednich ludzi, bo mnie to wykańcza. Z zewnątrz wszystko wygląda świetnie, tym bardziej w ostatnich miesiącach, ale ta samotność tworzy ogromną dziurę, pustkę wewnątrz mnie. Może rzeczywiście przesadzam?
Czy podczas terapii w nurcie psychodynamicznym przeniesienia polegają na odczuwaniu w terapeucie_tce osób, przez które jest mi trudno?
Czy podczas terapii mogą mieć miejsce przeniesienia dotyczące więcej niż jednej osoby? Tzn. mogę się czuć względem psychoterapeutki tak jak kiedyś czułam się względem mojego tyrana ze szkoły, a innym razem mogę mieć uczucia do niej takie jak kiedyś miałam do mojej mamy? Jestem w trakcie oczekiwania na NFZ-owską psychoterapię, także nie wiem jeszcze tego z autopsji
Czy psycholog może zawrzeć kontrakt terapeutyczny i pracować tylko ze zdrowymi psychicznie osobami?

Czy to nie dziwne, że psycholog, który nie jest psychoterapeutą, zawiera kontrakt z pacjentem i nazywa go kontraktem terapeutycznym? Czy nie dziwny jest zapis o pracy jedynie ze zdrowymi psychicznie osobami niemającymi problemów z komunikacją? Myślałam, że psycholog właśnie takim osobom ma pomóc... Do tego psycholog nazywa swoje działania terapią i zachęca do cotygodniowych wizyt? Nie wiem, co mam myśleć o tej sytuacji...

Czy iść na imprezę, gdy żona ma pierwszą wizytę u psychoterapeuty?

Witam. 

Żona ma pierwszą wizytę u psychoterapeuty w dniu, kiedy mam imprezę wieczorem. Ogólnie to jest między nami nie za dobrze. 

M. In. w domu nie okazuje uczuć, nawet jej przeszkadzam czasem. Rozmawiałam z nią, że będę czuł się źle, jak pójdę i ją zostawię samą w domu, ona mi mówi, że będzie prawdopodobnie potrzebowała przestrzeni i żebym szedł. Na moje pytanie, co by zrobiła na moim miejscu, odpowiedziała, że nie wie. 

Pytanie zadałem z czystej ciekawości, a nie żeby otrzymać odpowiedź. Bije się z myślami czy iść, czy zostać w domu, bo będzie miała potem wyrzuty.

Po opuszczeniu przez partnera (który nie wspiera finansowo ani emocjonalnie) wpadłam w uzależnienie od alkoholu - bardzo źle się czuję, proszę o pomoc
Witam, dwa lata temu urodziłam córkę, drugą już. W czasie ciąży wyszło, że partner ma długi hazardowe i to ogromne...ciąża zagrożona...tuż po zostawił i pojechał za granicę, dalej kłamał, grał, nie pomagał...płakałam chyba prawie cały czas...skończyłam karmić piersią i kiedyś w tych nerwach sięgnęłam po piwo, by, nie wiem, uspokoić się, zasnąć...I tak od tego czasu piję codziennie i to z 3 lub 4, pracuję po 12 godz dziennie, jak przychodzę usypiam dzieci i piję, bo tylko tak mogę zasnąć, płaczę nadal...to już będzie niedługo półtora roku, pomaga mi to w zaśnięciu, ale całe dnie myślę o wieczorze, że znowu będzie mi ciężko, że będę płakać, on obiecuje, mówi, że się poprawi, ale jak wraca raz na dwa miesiące to woli spać niż mi pomóc czy spędzić ze mną czas...jestem wycieńczona, chciałabym coś zmienić...przestać pić...naprawić nasze relacje, bo ponoć już nie gra od roku, ale to długa historia...Ja opłacam rachunki, utrzymuję dom, dzieci, opłacam opiekunkę, on się nie dokłada praktycznie, czasem jakiś grosz rzuci typu 500zl, nie okazuje uczuć a ja ciągle mu je okazuje, wybaczam, staram się naprawdę, by dzieciom niczego nie brakło mimo ciężkiej sytuacji finansowej, spędzam z nimi każdy dzień wolny, ale jestem już naprawdę zmęczona walką o rodzinę, dzieci, o związek...martwi mnie ze beż tych 3 czy 4 czy 2 czasem piw nie zasnę, jak mam to ogarnąć? Czy walczyć? Wydaje mi się, że on już odpuścił...nawet na urodziny moje, jak był, usłyszałam wszystkiego najlepszego i nawet drobiazgu nie dał mi, zabolało🙄 teraz zamiast ze mną być, woli spać, proszę o pomoc...to tylko część z tego ogólnikowa, dodam, że jak mi nie odpisuje wieczorem to wpadam w panikę i płaczę do rana, aż nie padnę z wycieńczenia...jakiś uraz? Nerwica? Depresja? Źle się czuję psychicznie, nie mam kiedy odpocząć i nie mam wsparcia od tej niby najważniejszej osoby😟
Czy leczenie PTSD jest skuteczne? Objawy nawrotu po traumatycznych doświadczeniach z dzieciństwa
Czy wyleczenie PTSD jest całkiem możliwe ? Czy raczej ma tendencję do nawrotów ? PTSD to zaburzenie czy choroba? Witam , w przeszłości w wieku 11 ,12 lat doświadczyłam molestowania, gwałtu powtarzającego się ze strony kuzyna. Teraz mam 22 lata . Dopiero w wieku 16 lat ( jak doszło do mnie co tak naprawdę się wydarzyło) zdecydowałam się opowiedzieć co się wydarzyło . Moje funkcjonowanie w tamtym czasie znacznie się pogorszyło . Doświadczałam nawracajacych natretnych myśli zwiaznych z tatymi wydarzeniami . Towarzyszył mi też ścisk w żołądku . Moja koncentracja znacznie się pogorszyła w szkole nie potrafiłam się skupić . Trafiłam do terapeutki . Terapeutka stwierdziła że mam objawy PTSD . Zaczęłam terapię z terapeutka poznawczo-behawioralną '' Metodą przedłużonej ekspozycji . Po rocznej terapii poczułam ulgę objawy które mi towarzyszyły znikły... Później w wieku 22 lat ( czyli teraz obecnie ) zaczęłam doświadczać na nowo jak dla mnie wtedy dziwnych zachowań . Miałam strach przed bliskim kontaktami z mężczyzną , trudności w zaufaniu mężczyzną z zbudowania jakiegoś związku czegoś więcej . Na dodatek ciągle doszukiwałam się jakiś groźnych niebezpiecznych sytuacji które mogą się stać ( albo ze zostanę napadnięta , albo porwana albo jakiś mężczyzna zrobi mi znowu krzywdę ) miałam jakieś takie strachy , cały czas byłam też w trybie czuwania że cos może się stać jakiś mężczyzna szedł koło mnie dłużej czas ja zmieniałam drogę czy się zatrzymywałam bo zawsze wydawało mi się to podejrzane i miałam w głowie jakieś straszne scenariusze. Albo co chwile zatrzymywanie się i rozglądanie czy nie ma za mną nikogo czy nikt za mną nie idzie... Na dodatek trzymało się mnie poczucie winny za sytuacje z przeszłości obwiniane że mogłam zrobić coś więcej by się bronić . Kiedy objawy zaczęły się nasilać a mnie psuło to komfort i jakość życia , Postanowiłam udać się po pomoc . Tym razem ( trochę z braku wyboru ) w moim miejscu zamieszkania poszłam do terapeuty mężczyzny . To też terapeuta poznawczo-behawioralny . Chociaż na początku nie chciałam iść do mężczyzny bo stwierdziłam że to za trudne i ze swobodniej o tego typu tematach będzie mi rozmawiać z kobietą . Za namową najbliższej przyjaciółki i trochę też z braku wyboru zdecydowałam się na terapię u tego specjalisty. Jak określiła moja przyjaciółka może to być dla mnie wręcz dobre pomocne praca z mężczyzną . I racja to był strzał w dziesiątkę czuje się bardzo zaopiekowania na dodatek terapeuta jest bardzo empatyczny i wspierający . On podczas sesji stwierdził że to są mimo wszystko dalej objawy PTSD wiedząc że już jestem po jednej terapii . Pracujemy teraz terapią '' Przetwarzania poznawczego w zespole stresu pourazowego " bardzo ciężka jest dla mnie ta terapia ale wiem że jest konieczna żeby poczuć ulgę . Zresztą terapeuta powiedział że nie proponowałby mi takiej terapii takiego rozwiązania sprawy gdyby nie wiedział że tego nie udźwignę.. a wierzył że dam radę . Czuje że powoli wychodzę na prostą..
Zmagam się ze stanami lękowymi i mocno obniżonym nastrojem.
Dzień dobry, Zmagam się ze stanami lękowymi i mocno obniżonym nastrojem. Rozpoczynając terapię, zdałam sobie sprawę, że jestem przywiązana do tych problemów i traktuję je jako część mojej tożsamości. Z jednej strony chcę terapii, chcę sobie pomóc, bo jest mi bardzo trudno, a z drugiej mam mocną niechęć do zmiany. Przez to ciężko było mi ustalić cele terapeutyczne, i terapeutka cbt (zaznaczając, że nurt cbt jest ukierunkowany na cel) odmówiła mi terapii i poleciła szukać wsparcia u bardziej doświadczonej osoby zajmującej się również terapią schematów. Zastanawiam się, czy rzeczywiście cbt to nieodpowiedni nurt, czy terapeuta z większym doświadczeniem może jakoś dotrzeć do postawy mojego przywiązania do problemów i jako pierwszy cel terapii pracować ze mną nad tym? Czy takie przywiązanie do problemów/cierpienia to jakaś moja dziwna sprawa, czy problem powszechnie spotykany w gabinecie? Czy są tematy, które warto przemyśleć w tej sytuacji? Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź!
Dzień dobry! Chciałbym zapytać, jakie mogą być przesłanki do tego, by zmienić rodzaj terapii? Obecnie jestem terapii grupowej od 1,5 roku. Mierzę się z zaburzeniami kompulsyjnymi odnośnie jedzenia i pornografii, o której trochę wstyd mówić na grupie. Miewam też duże trudności w komunikacji z drugim człowiekiem, bardzo często czuję, że nie chcę czegoś powiedzieć, blokuje mnie lęk, które pojawiają się dość nagle, to samo myśli, których jest ogromny natłok, bywają jakby bardziej rzeczywiste niż rzeczywistość. Z drugiej strony, mam poczucie jakiejś zmiany, rozumienia tego, co dzieje się ze mną, mimo, iż niewiele się udzielam, nieraz nie jestem w stanie za wiele z siebie "wydusić". Myślałem nad terapią indywidualną w nurcie CBT.
Jak znaleźć psychoterapię na NFZ w Krakowie?

Dzień dobry,

Poszukuję psychoterapii na NFZ w Krakowie, jest to dość pilna sprawa. Mam objawy depresyjne oraz lękowe.

Czy kontynuacja już indywidualnie terapii po terapii małżeńskiej jest ok?

Mam pytanie- zakończyliśmy z mężem terapię małżeńska , z skutkiem pozytywnym 🙂 Natomiast pani psycholog stwierdziła, że powinnam przepracować kilka tematów z dzieciństwa i zaproponowała, że już po zakończonej terapii małżeńskiej mogę spotkać się indywidualnie. Czy to jest ok?

Witam. Od paru miesięcy (zaczęło się to w wakacje 2022) mam wyimaginowanego przyjaciela, z którym rozmawiam w myślach
Witam. Od paru miesięcy (zaczęło się to w wakacje 2022) mam wyimaginowanego przyjaciela, z którym rozmawiam w myślach (osoba, którą wyobrażam istnieje w realu, żyje i mamy stały kontakt). Tak jest to realne, że podczas siadania do stołu robię dla niego miejsce, podczas oglądania filmów opowiadam mu o moich ulubionych momentach i gestykuluję. Mówię do niego w myślach. Już powoli zapominam, jak się myśli bez rozmawiania w myślach... Często zmieniam moje poglądy i zdanie tylko, ze względu na niego. Jakby to wytłumaczyć.. nie widzę go, ale mój mózg widzi. W nocy przybiera kształty strasznych postaci (np. Czarna postać o trójkątnej/kowadłowej głowie lub postać z długą szyją (???). Zazwyczaj stoi w rogu pokoju, a jak zamykam oczy to pojawia się w myślach.) W nocy słyszę stukanie o drzwi (ciche), ćwierkanie świnek (mam prośki w domu, to normalne w ich naturze, ale bardziej chodzi o to, że tych dźwięków nie ma, gdy je słyszę), chodzenie po domu lub przesuwanie się krzeseł. Muszę jeszcze dodać, że mieszkam w bloku. Również kątem oka widzę cienie przelatujące. Mówiłam o tym moim rodzicom, uważają, że to moja wyobraźnia, jednak co to za wyobraźnia, jak doprowadza mnie do płaczu i myśli samobójczych? Często też słyszę, jak ktoś mnie woła (nawołuje moje imię, zazwyczaj gdy kładę się spać). Są to osoby z mojego otoczenia (rodzina, nauczyciele, znajomi itp) i słyszę, jak mnie wołają to często tego nawet nie odróżniam i odpowiadam. Mam dość, nie wiem jak poprosić rodziców o pomoc.. muszę czekać na szkołę by osobiście zgłosić się do psychologa...
Szukam psychoterapeuty specjalizującego się w ADHD lub autyzmie dla niepełnosprawnego brata z napadami agresji w Małopolsce

Szukam psychologa lub psychoterapeuty dla mojego brata, który jest niepełnosprawny umysłowo. Był już u kilku psychologów. Kilka razy już miał zmieniane leki. Żaden ze specjalistów nie jest w stanie określić czy leczyć go pod kątem adhd, czy może autyzmu. Brat ma napady agresji, jest nerwowy, napina się i jakby to określić fuczy. Mieszkamy w woj małopolskim. Brat nie zawsze chce jechać do lekarza, więc w grę wchodzi przyjazd lekarza do domu i obserwacja. Proszę o pomoc lekarza, który specjalizuje się w pomaganiu takim osobom.

Cele w psychoterapii- czy dobrze je określam?
Zaczęłam niedawno psychoterapię, jestem po pierwszej wizycie. Czy moimi celami terapeutycznymi mogą być: zniknięcie objawów, które najbardziej mi przeszkadzają, poznanie przyczyny moich zaburzeń i przepracowanie tej przyczyny? Czy może to zbyt ogólne cele i powinnam zaproponować psychoterapeutce coś konkretnego, jak np. "będę mogła iść do pracy", "będę mogła znowu w pełni grać w moją ulubioną grę" czy "będę mogła znowu oglądać seriale"? To też by było zniknięcie moich objawów, bo to one mi przeszkadzają w robieniu tych rzeczy, ale cele by były bardziej obrazowe. Oczywiście o to samo co tu napisałam spytam się psychoterapeutki, ale myślę, że państwa opinia też byłaby pomocna.
Jestem zawiedziona psychoterapeutką, walczę z lękami i nie dostałam narzędzi. Jest gorzej.
Dzień dobry, co zrobić by powiedzmy przełamać się do terapii na nowo? Od praktycznie 4 miesięcy chodziłam na terapię, wcześniej się poprawiło, a ostatnio jedyne co, to widziałam jak jest coraz gorzej. Mówiłam o tym od paru sesji, nie dostałam ŻADNYCH narzędzi przez cały proces i sama nie wiem jakim cudem lęki się wtedy na jakiś czas poprawiły. Przed świętami na sesji zostałam skrytykowana, poczułam się okropnie, ale już starałam się to puścić mimo uszu. Lęki miałam raz mniej ,a raz bardziej nasilone, więc oczywiście po przerwie o tym opowiedziałam, bardziej dokładnie podkreślając, że nie wiem jak sobie z tym radzić, licząc, że dostanę jakąś poradę co robić, by do lęku nie dochodziło. A usłyszałam: "Musisz iść do psychiatry, bo tu bez leków raczej nic nie zdziałamy". Rozumiem, że w niektórych przypadkach jest to potrzebne, ale raczej nie wtedy, gdy nawet nie miałam okazji poradzić sobie z lękiem poprzez jakieś ćwiczenia, jedyne co dawało mi jakieś poczucie, że się poprawia to samo to, że jestem pod opieką specjalisty. Tyle gorzej jak ten specjalista wypytuje jedynie o rzeczy niewygodne dla mnie, nieistotne a ja po miesiącu jedyne co wiem to, że mam lęki. Po tym, jak usłyszałam o psychiatrze to od razu nie mogłam nadal rozmawiać, resztę sesji terapeutka tak ciągnęła to mówiąc nadal o wizycie u lekarza. Od tego czasu jestem strasznie przygnębiona, czuję się w otoczeniu innych jakbym serio "wariowała". Wiadomo, kłopoty nie wybierają, ale ja zawsze się obwiniałam za taki lęk i uważałam inna od ludzi , a teraz to już w ogóle. Patrzę w lustro i zamiast myśleć o sobie jak zawsze, że jestem bardzo zabawną osobą i mam wokół siebie znajomych, to jedyne co mi przychodzi do głowy to: wariuję, sama się w to wpędziłam. Mam teraz straszną blokadę, boję się, że nikomu już nie zaufam, bo jedyne co widzi w moich problemach to wariactwo. Wiem, że mimo wszystko nadal potrzebuję do kogoś chodzić, ale już nawet nie wiem do kogo. Po ostatniej sesji lęk mi kompletnie zniknął, ale to chyba reakcja na szok. Co robić? Codziennie od sesji mam ochotę nie wychodzić z domu, bo czuję się źle ze sobą.