Left ArrowWstecz

Jak poradzić sobie z współuzależnieniem i toksycznymi relacjami w rodzinie?

W swoim 45 letnim życiu rozwiodłam się z traumatycznym alkoholikiem i wyszłam ponownie za mąż też alkoholika. Jestem kobietą po bardzo dużych przejściach, wręcz psychicznie byłam "przeorana" przez matkę i siostrę. Wieloletnie sprawy w sądzie zakładane przez "bliskie osoby "( o zachowek, podział majątku wspólnego, alimenty) doprowadziły do tego, że nie mam kontaktu ze swoją starszą 23 letnią córką . W tamtym czasie korzystałam z terapii u psychologa, bo nie mogłam się pozbierać sama w sobie, miałam myśli samobójcze i wydawało mi się, że jeśli najbliższa rodzina tak mnie krzywdzi, to Ja "odpuszczę", bo nie warto żyć. Nie mogłam zrozumieć jaki mają cel, by doprowadzać mnie do granicy ostateczności. Musiałam przeorganizować całe swoje życie i wyprowadzić się z rodziną ze swojego domu. Aktualnie od 4 lat mieszkamy (Ja, mąż, 12-letnia młodsza córka)w domu podzielonym na 3 mieszkania z teściową i szwagrem ze swoją rodziną. Mogłoby się wydawać, że teraz już będzie wszystko w porządku i zaczynam od "nowa", że to co było dla mnie koszmarem już nie wróci. Jednak życie pisze swoje scenariusze. Mieszkanie z innymi rodzinami nie jest łatwe i jak się okazuje nawet przestawione wiadro na wspólnym korytarzu dla teściowej, może okazać się powodem do wyzwisk, awantury, która eskaluje i zaczyna bezpośrednio mnie dotyczyć. Moja "ostoja spokoju " dom, który miał mi dawać poczucie bezpieczeństwa znów się okazuje zaczyna się burzyć. Teściowa bardzo mocno w ostatnim czasie wykorzystuje moją przeszłość i atakuje mnie słownie, fizycznie, obmawia mnie do innych domowników. Mój mąż dostrzega to, jednak "odważny" jest mówić o tym gdy jest pijany. Relacje między Mną a mężem są oziębłe i można powiedzieć oschłe. Martwię się kiedy widzę, jakie trudności ma z kontrolowaniem picia i jak bardzo oddalamy się od siebie. Wszystkie rozmowy, które dotyczą Jego uzależnienia kończą się sprzeczką, większą izolacją, bagatelizowaniem problemu i obiecywaniem tylko "zmienię się". Czuję się współuzależniona (brak spontanicznej komunikacji między Nami, jestem w permanentnym stresie, odczuwam lęk, mam duże poczucie winy i odpowiedzialności, co negatywnie wpływa na samopoczucie rodziny). Boję się o Naszą przyszłość, boję się o Jego zdrowie, boję się o siebie "czy udźwignę ten ciężar", boję się o młodszą córkę, która dorasta widząc niezdrowe relacje, po prostu boję się, że nie "ogarniam"tego wszystkiego. Czuję się niepotrzebna, bezsilna. Nie dostrzegam już dobrego rozwiązania i czuję się osaczona. Proszę o pomoc
Aleksandra Nikiel

Aleksandra Nikiel

Dzień dobry,

Bardzo mi przykro, że tyle trudnych doświadczeń spoczywa na Pani barkach. Jednak mimo to, czytając Pani wpis, czuję w Pani niezwykłą siłę i ogromny potencjał do budowania dla siebie spokojniejszego, pełniejszego życia.

 

Czuję, że najważniejszym krokiem na ten moment jest zadbanie o siebie – o swoje potrzeby, emocje i granice. Tak jak Pani sama zauważyła, w Pani historii wybrzmiewa wątek współuzależnienia – to coś, czemu naprawdę warto przyjrzeć się bliżej, z troską i cierpliwością. Podobnie jak schematom, które mogą się powtarzać – one często wynikają z dawnych doświadczeń, a praca nad nimi przynosi dużą ulgę i poczucie sprawczości.

 

To, że Pani już teraz tak wiele dostrzega, to naprawdę bardzo ważny krok. Świadomość jest początkiem każdej zmiany. To, co Pani teraz przeżywa, jest trudne i przytłaczające – w takich momentach naturalne jest, że trudno dostrzec wyjście czy rozwiązanie.

 

Dlatego zachęcam, by sięgać po pomoc i wsparcie. Małe kroki też prowadzą do dużych zmian – a Pani już ten pierwszy krok zrobiła, dzieląc się swoją historią i pisząc ten post.

 

Proszę pamiętać - zasługuje Pani na spokój, troskę i życie, w którym będzie Pani dobrze.

 

Z serdecznością i ciepłem,

Aleksandra Nikiel, Psycholog

(Warszawa, on-line)

25 dni temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Agnieszka Domaciuk

Agnieszka Domaciuk

Witam,

Czytając Pani historię, dostrzegłam w niej wiele smutku, złości i poczucia bezradności. To o czym Pani pisze, jak najbardziej można nazwać współuzależnieniem. Niestety wiele kobiet, które mieszkają z osobami uzależnionymi, borykają się z poczuciem winy, lękiem o przyszłość i poczuciem, że nic lepszego już się nie wydarzy. Warto poszukać jednak wsparcia w najbliższej Poradni Terapii Uzależnień od Alkoholu, gdzie mogą zgłosić się również osoby współuzależnione. To bardzo ważne, aby mieć regularne wsparcie w trudnych momentach a przede wszystkim poznać mechanizmy, które stoją za uzależnieniem oraz współuzależnieniem. Na pewno poczucie, że rodzina oddaliła się od Pani, musi być trudne do zniesienia. Trzeba jednak pamiętać, że to nie świadczy o Pani, nie mamy bowiem wpływu na zachowanie i sposób postrzegania przez inne osoby. Warto, aby zastanowiła się Pani, co oprócz tych trudnych chwil daje Pani wytchnienie? Co sprawia przyjemność i trochę uśmiechu na co dzień? Opisana przez Panią sytuacja jest realnie trudna, wydawać by się mogło w chwili obecnej, że nic się nie zmieni, jednak przy odpowiednim wsparciu można osiągnąć wiele zmian na lepsze.

 

Trzymam kciuki,

Domaciuk Agnieszka

Psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia 

25 dni temu
Altea Leszczyńska

Altea Leszczyńska

Dzień dobry Pani Maju,

To, co Pani opisuje, jest doświadczeniem ogromnego obciążenia emocjonalnego, kumulacji wielu lat trudnych relacji, konfliktów rodzinnych i życia z osobami uzależnionymi. Bardzo naturalne jest, że czuje się Pani zmęczona, przytłoczona, osaczona i ma poczucie, że nie daje rady. To nie jest oznaka słabości – to normalna reakcja człowieka, który przez lata musiał działać w permanentnym stresie i napięciu.

Pisze Pani o współuzależnieniu – to bardzo trafna obserwacja. Współuzależnienie często przejawia się nadmiernym braniem odpowiedzialności za innych, ciągłym „gaszeniem pożarów” i utratą własnej energii i granic. To nie jest cecha charakteru, tylko mechanizm obronny, który miał Pani pomóc przetrwać. Teraz jednak ten mechanizm zaczyna Panią wyczerpywać.

To, że Pani szuka pomocy, jest bardzo ważnym krokiem. W takiej sytuacji warto:

Sama dla siebie kontynuować wsparcie psychologiczne lub psychoterapię (jeśli to możliwe). Nawet krótkoterminowa praca może pomóc odbudować siły i poczucie wpływu.

Rozważyć kontakt z grupą wsparcia dla osób współuzależnionych (np. Al-Anon) – to miejsca, gdzie można spotkać osoby w podobnej sytuacji i poczuć, że nie jest się samą.

Rozmawiać z córką w prostych słowach – podkreślając, że problemy dorosłych nie są jej winą i że Pani ją kocha. Nawet krótkie, spokojne komunikaty chronią dzieci przed wchodzeniem w rolę „dorosłych”.

Dawać sobie prawo do odpoczynku i do tego, by nie być „ratownikiem” wszystkich dookoła.

Nie da się udźwignąć tego wszystkiego samemu – to nie jest Pani wina. Teraz priorytetem jest Pani własne zdrowie psychiczne i emocjonalne oraz ochrona córki przed skutkami tej sytuacji. Dopiero z takiego miejsca będzie można podejmować decyzje dotyczące związku czy dalszych kroków.

To, że Pani o tym pisze, pokazuje, że ma Pani w sobie jeszcze tę część, która szuka życia, nadziei i wsparcia. To bardzo cenne i od tego warto zacząć.

Z życzliwością i szacunkiem,
Altea Leszczyńska
psycholog, psychotraumatolog

24 dni temu
Alicja Szymańska

Alicja Szymańska

Dzień dobry,


 

To, co Pani opisuje, to bardzo trudna, przeciążająca emocjonalnie sytuacja, w której przez wiele lat była Pani wystawiona na stres, poczucie niesprawiedliwości, przemoc psychiczną i brak wsparcia. Pani historia pokazuje ogromną siłę — mimo wielu zranień, wciąż Pani walczy, dba o córkę i próbuje utrzymać resztki stabilności w świecie, który ciągle Panią rani. Nic dziwnego, że czuje się Pani bezsilna i zmęczona. Taki stan to nie słabość, ale naturalna reakcja organizmu i psychiki na długotrwały stres i współuzależnienie.


 

Współuzależnienie sprawia, że całe życie zaczyna kręcić się wokół osoby pijącej — jej nastroju, decyzji, obietnic. Człowiek zaczyna żyć w ciągłej gotowości i lęku, a własne potrzeby schodzą na dalszy plan. To poczucie „osaczenia” i braku siły, o którym Pani pisze, jest bardzo częstym skutkiem życia z osobą uzależnioną. W takiej sytuacji najważniejsze staje się odzyskanie wpływu na siebie, choćby w drobnych rzeczach, i szukanie realnego wsparcia.


 

Na początek — proszę pamiętać, że nie musi Pani radzić sobie sama. W Polsce działają grupy wsparcia dla osób współuzależnionych,  gdzie spotyka się Pani z ludźmi, którzy przechodzą przez bardzo podobne doświadczenia. Te spotkania są bezpłatne i anonimowe, a rozmowa z innymi osobami w podobnej sytuacji daje ogromne poczucie zrozumienia i ulgi. Jeśli w Pani okolicy nie ma takich spotkań, wiele z nich odbywa się również online.


 

Ważne też, by znów mieć przy sobie psychologa lub terapeutę, który pomoże odbudować granice i poczucie wartości. Współuzależnienie to stan, który można leczyć — krok po kroku uczy się Pani, jak oddzielać swoje emocje i odpowiedzialność od emocji partnera. To nie Pani obowiązek go ratować. Jego trzeźwienie może się rozpocząć dopiero wtedy, gdy przestanie mieć nad sobą ochronny parasol Pani troski.


 

Jeśli chodzi o teściową i sytuację domową — proszę zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jeśli ataki są fizyczne lub słowne i naruszają Pani poczucie bezpieczeństwa, można rozważyć konsultację z pracownikiem socjalnym lub z Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej (działają w każdym powiecie, mają dyżury całodobowe). Tam może Pani uzyskać konkretną pomoc, poradę prawną, a w razie potrzeby nawet tymczasowe wsparcie mieszkaniowe.


 

Nie ma prostego wyjścia z tak złożonej sytuacji, ale można zacząć od małych kroków:

– poszukać grupy wsparcia 

– umówić się na konsultację terapeutyczną dla osób współuzależnionych,

– zadbać o kontakt z kimś, komu może Pani zaufać (przyjaciółka, ktoś z dalszej rodziny),

– zapisać w kalendarzu jedno działanie „dla siebie” w tygodniu – coś, co nie jest związane z rodziną, piciem, domem.


 

Nie jest Pani sama w tym, nawet jeśli tak się teraz czuje. Pani potrzeby i emocje są ważne i naprawdę ma Pani prawo zadbać o siebie, nie tylko o innych.


 

Pozdrawiam serdecznie,

Alicja Szymańska

Psycholog

22 dni temu
pracoholizm

Darmowy test na uzależnienie od pracy (aut. Bryan E. Robinson)

Zobacz podobne

Jak interpretować relację z mężczyzną unikającym zobowiązań, piszemy codziennie, ale nie spotykamy się?

Relacja damsko-męskie. Poznałam mężczyznę. Spotykaliśmy się parę miesięcy. Rozstawaliśmy się parę razy, zawsze wracaliśmy po dniu, dwóch do siebie. Ja chce mężczyzny przy moim boku, on boi się zobowiązań, jak ognia. I o to są te ciągle rozstania. Ostatnio znów było "żegnaj", nie widzieliśmy się od dwóch miesięcy. Za to piszemy ze sobą codziennie. On proponuję wspólne interesy wiążące, długoletnie, ale na słowo spotkanie jest cisza. Jak mam to traktować?

Mąż pracoholik zaniedbuje rodzinę. Brak bliskości i wspólnego czasu

Partner ciągle pracuje, bez wolnego, jedynie niedziela, o ile nie jest handlowa. Nie potrafi być może i nie chce ustawić z kierownictwem grafiku, tak, by móc mieć wolne max dwa dni dla mnie i naszych dzieci. Dzieci ciągle narzekają, że nigdzie czy nawet w wakacje nie wychodzimy, czy kino, basem itp. bo ojciec tylko praca i na niej się bazuje. Mi tylko nie wiem, czy chwali się czy zali, że zarobi 6 tys. Kiedy tłumaczę, że ma też kobietę, dom, on, że nic na to nie może poradzić, bo nie ma ludzi do pracy. Ciągle jestem sama od 8.00 do 18.00 bądź 21.00. Nie mam męża. Wracamy zawsze razem, bo chce, bym przyjeżdżała po niego do pracy, co mnie już męczy. Nie mam znajomych, dzięki mężowi, co tylko mam przynieś, podaj, pozamiataj i nie mam prawa mówić mu o pragnieniach, uczuciach itp. bo zaraz mówi, że jego się czepiam, ryje mu głowę i mówię, co ma robić. Owszem mi mówi przez telefon, że bardzo za mną tęskni za każdym razem, że chce przytulić się, ma ochotę na sex...ok co do czego jest po prostu tempo, bo oczywiście zaraz wymówki, że coś go boli, że niby marudzę, że jest mi czegoś mało, za mało. 

Nie dociera, że brakuje mi bliskości i jego obecności po każdym dniu bycia po prostu samej i gadaniu do psa. Mówię nie raz, aby rozpalił namiętność w łóżku, zaczepiał itp.,robi to owszem, ale jak można to ująć raz, dwa i idzie spać. Mówi, abym zaczepiała go do sexu w nocy, robię to i za każdym razem dostaje kosza, bo on śpi, bo jest zmęczony. Jednym słowem męża mam na noc, do spania, rannego picia wspólnie kawy, zero wyjść gdziekolwiek jedynie naokoło bloku z psem i puste zdjęcia robi, wstawia na fb posty, że miło czas z żoną itp. Jaki czas???? Kwiaty niespodzianki ot, tak mogę pomarzyć tylko na okazje. Nie wiem, co mam robić mecze się w takim związku, co w sumie co to za związek???? Uważa mąż, że mam znaleźć innego skoro mi nie pasuje, takie ma podejście. Co mam zrobić??? Jestem zniesmaczona. Nawet powiedziałam mężowi, że jest pracoholikiem. Nic Nie dociera, on jego praca kasa to życie a reszta na potem

Problemy z komunikacją i stresem w związku z powodu zachowań męża

Dzień dobry. Mój mąż z pozoru to normalny, w miarę cichy i opanowany człowiek (tak postrzegają go ludzie wokół). Ma dobrą pracę, dobre zarobki, ale wszędzie widzi problem i jak nawet coś niewielkiego się pojawia, to zachowuje się, jakby walił się świat i wyżywa się na mnie, reagując nerwowo i złością. W pracy jest specjalista, ale zawsze daje sobie wejść na głowę, a potem narzeka, że ma za dużo wszystkiego. Często narzeka na pracę, ale nie robi nic, aby znaleźć inną. Dodatkowo ostatnio zachował się okropnie u moich rodziców, po prostu nagle się na coś obraził (nikt nie wiedział, za co) usiadł z "dziobem"w telefonie i się do nikogo nie odzywał przez prawie cały dzień. Dowiedziałam się po powrocie do domu, że z którejś rozmowy wywnioskował, że jego teściowe głosowali w wyborach na kogoś, komu on jest przeciwny. I nie da.się mu przetłumaczyć, że to nie jego sprawa i polityka nie powinna psuć relacji rodzinnych. Czuję się z tym strasznie do dziś, jest mi ciężko na duszy i stresuje się czy teraz pojadę sama z dziećmi na święta, czy on zechce też jechać. Dodam, że mieszkamy za granicą, więc rodziców odwiedzamy rzadko. Jest też człowiekiem, który nie potrafi rozmawiać, często przyznaje mi rację, że jego zachowanie jest głupie, ale i tak wiecznie się to powtarza. A ja mam wieczny ból brzucha, stresując się, jak zareaguje na jakąkolwiek niezbyt pozytywna informacja.

Chcę rozstać się z mężem, ale sytuacja jest bardzo wybuchowa, trudna, mąż wymusza na mnie zachowania i słowa.
Chcę rozstać się z mężem. Od lat między nami jest źle, ciągłe nieporozumienia i kłótnie . Oboje zrobiliśmy sobie wiele złego : ja m.in oszukiwałam pisząc z innymi , wdałam się w zdradę emocjonalną. Mąż wiele lat nałogowo pił , wyzywał, był agresywny -aktualnie 1,5 roku po terapii nie pije, ale nasze relacje się nie polepszyły. Brak między nami zbliżeń ( w tamtym roku kochaliśmy się raz , w tym roku w ogóle … ) są lepsze i gorsze dni, ale czuję, że mam dość . Mamy też wiele problemów związanych z firmą, problemy finansowe . Chce się rozstać, ale każda próba kończy się ogromną kłótnią i to na oczach dziecka . Mąż wtedy chwilami wydziera się , wyzywa, każe spier*, a po chwili podchodzi, że chce się pogodzić, ale mam się zmienić, mam się przytulić itd . Gdy się nie zgadzam i mówię, że już nie daję rady , mam dość , znów zaczyna wybuchać agresją oraz tym, że zostawi mnie z niczym , że mam sobie sama radzić , a on w niczym mi nie pomoże . Firma jest na mnie, ale ja chce iść do normalnej pracy na etat , mąż mówi, że jeśli się rozstajemy to mam wyłączyć w tej chwili sprzedaż, a to wiąże się z tym, że oboje zostaniemy bez żadnych środków na życie . Nie daję już rady i nie wiem co mam robić . Chwilami mówi też, że jeśli ja podejmuję decyzje o zniszczeniu życia naszego dziecka to „on mi pokaże „ , że rozpowszechni kompromitujące mnie materiały , że nigdzie nie znajdę pracy . Dodam, że przy mężu znalazłam w marcu jakieś środki - chyba narkotyki , kilka razy widziałam dziwne papierki, które również mogą sugerować, że coś bierze, ale nie mam pewności . Boję się rozstania , boję się tego co zrobi . Jak ja i jak on sobie poradzimy, gdy żyjemy z dnia na dzień z mnóstwem opłat po terminie … już nie wiem co mam robić. Wiem, że syn jest związany z tatą i wzajemnie, ale nie wiem czy długo to jeszcze zniosę. Chciałabym żyć na nowo a osobą, z którą wdałam się w zdradę emocjonalną kilka dni temu znów się odezwała , mam w myślach to, że chciałabym odejść i spróbować życia z tym kimś , co tym bardziej mnie umacnia w tym, że nie ma sensu próbować ratować tego co jest . Nie wiem jak mam postępować, aby się uwolnić i co robić, żeby dziecko najmniej ucierpiało . Mieszkamy w moim domu rodzinnym, mąż podczas tych kłótni wymusza, abym robiła to co on chce - np. chce rozmawiać i przez 5 godzin mi mówi, że ja go nie szanuje , że ją zniszczę dziecku dzieciństwo , że ja zniszczę nas i pogrążę firmę, bo on w tym stanie nie może pracować ( od miesiąca mąż nie pracował , sporadycznie coś zrobił przy dziecku , wszystko było na mojej głowie, a gdy o coś prosiłam to mówił, że mu się nie chce - niby chciał mi pokazać jak dużo on dla nas robił tym, że zrzucił to na mnie ) ( od dziś zmienił podejście i nagle chce to ratować, ale ja mam już dość tych nastrojów , jest mi niedobrze na myśl o rozmowie z nim , boję się powiedzieć wprost to co chce powiedzieć do tego stopnia, że mam okropny ból głowy i ścisk w klatce , ciężko mi oddychać ) . Już nie wiem gdzie mam szukać pomocy i nie mam środków na płatne porady - dziś oddałam do lombardu złoto, aby opłacić prąd, ponieważ było zlecenie odłączenia . Boję się każdego dnia … boję się rozmów , boję się wymuszania zachowań - mam ogromny lęk , ból w sobie, a mąż każe mi naprawiać związek, bo jak nie to wybucha … pyta czy go kocham , chyba już tego nie czuję - jest dla mnie ważny, ale to nie miłość … jeśli nic nie odpowiem wybucha , jeśli odpowiem, że nie czuję już tego to również, a jeśli powiem że tak, ale to jest słabe uczucie i mimo to nie chce walczyć to naprzemiennie wybucha złością i każe się przytulić mówiąc, że „damy radę „ Nie chce z nim wojny , nie chce kłótni , ale też nie chce z nim wspólnego życia , nie życzę mu źle , nie chce, żeby cierpiał , powtarza wciąż, że mnie kocha , ale ja nie chcę tej miłości , nie chce, żeby zrobił coś głupiego . mam już dość życia
Jak odszyfrować zachowania szefa?
Witam, nie potrafie odczytac intencji mojego dobrego kolegi z pracy, ktory od niedawna jest moim przelozonym. Znamy sie wiele lat I zwasze byl dla mnie dobry. Od czasu , kiedy rozstalam sie po latach z partnerem ,stosunki miedzy mna a nim sie zmienily na lepsze. Jest sla mnie wyrozumialy I bardzo pomocny. Udxiela rad, pomaga, podwozi czasem do domu, wstawia sie za mna jak trzeba I broni mnie. Utrzymujemy dlugi kontakt wzrokowy, dzwoni pod byle pretekstem, spedza kazda wolna chwile w pracy, przy mnie , ale jest tez wyrozumialy dla innych kobiet. Aczkolwiek mysle, ze dla mnie wyjatkowo. Rozmawia ze mna , pyta jak sie czuje, czy nic mi nie jest, slucha naprawde tego co mowie , zadaje pytania, wspiera. Czy to mozliwe , ze cos dla niego znacze? Ja jestem w nim zakochana ale niewiem czy to ma przyszlosc. To moj szef..czy takie zachowanie jest normalne, czy mozna myslec ze jestem dla niego kims wiecej. Prosze o porade.
asertywność

Asertywność – jak ją rozwijać i dlaczego jest ważna?

Asertywność może odmienić Twoje życie. Poznaj techniki, które pomogą Ci budować zdrowe relacje, chronić się przed mobbingiem i wyrażać potrzeby. Dowiedz się, jak stać się bardziej asertywnym i cieszyć się lepszą jakością życia osobistego i zawodowego.