Co robić, gdy podczas stresu doznaję napięcia ciała?
werluc22

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz
Dzień dobry,
z tego co rozumiem odczuwasz napięcie ciała w momencie sytuacji stresowych. Napięcie mięśni podczas stresu jest normalną reakcją (tzw. walki albo ucieczki) i przygotowaniem organizmu do działania. Jak rozumiem w Twoim wypadku przynosi to negatywne skutki (np.jakie?=czy jest to ból, paraliż czy inne)
Oczywiście dobrze byłoby zapobiegać tak silnej reakcji na stres (co nie znaczy, że stres można całkowicie wyeliminować z życia), można zastanowić się jakie sytuacje (np. w pracy) powodują taką reakcję, czy można się na to jakoś przygotować.
Jest też wiele technik (np. mindfulness, trening autogenny czy relaksacja progresywna), które pomagają zmniejszyć napięcie i nauczyć się rozpoznawania i kontroli reakcji organizmu.
Pozdrawiam

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Rozumiem Pana trudność. Pojawia się pytanie, dlaczego Pan doświadcza tak silnych stresów. Warto zdiagnozować, co jest źródłem tych lęków, z czego wynikają. Trudno to wywnioskować z tak krótkiej wypowiedzi. Potrzebna jest konkretna sytuacja, aby się jej przyjrzeć i Pana reakcjom. Czy lęka się Pan oceny przez drugiego człowieka, czy ewentualnych swoich wyobrażeń na temat tego, co ma się wydarzyć. Czy bodziec jest zawsze zewnętrzny, czy może też myśli uruchamiają tę emocję? Z lękiem można pracować w procesie psychoterapeutycznym, w bezpiecznej relacji, tym bardziej, że objawy utrudniają funkcjonowanie. Potrzebne jest nauczenie się uważności na siebie, by z troską obserwować swoje ciało i reagować, aby lęk nie rozprzestrzeniał się w organizmie i szybko opadał. Warto stosować ćwiczenia relaksacyjne, być może zmienić sposób myślenia.
Może przyda się książka ,,Umysł ponad nastrojem" Ch. A. Padesky, D. Greenberg, wersja dla pacjenta. Powodzenia
Katarzyna Waszak, psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Na wstępie przepraszam wszystkich, jeśli ten wpis sprawia wrażenie chaotycznego i zbyt długiego. Potrzebuję pomocy.
Jestem chyba już na 4-tej terapii i ta z kolei trwa już ok. 2 lat i robi się coraz groźniej. Na stronie mojego terapeuty widnieje informacja, że pracuje on w nurcie psychoanalitycznym (psychodynamicznym). Terapeuta zachowuje się tak, jakby miał w głębokim poważaniu co ze mną będzie, pomimo że nigdy nie wiedziałem i nadal nie wiem w jaki sposób miałbym rozwiązać swoje problemy. Co więcej, gdy widzę jakie rozwiązania zostają mi po terapii (czyli to co wiedziałem i przed terapią) to nie chcę tego robić, bo przecież na tym m.in. problem polega, że chcę uciec od cierpienia.
Terapia ta przypomina jakieś szaleństwo, przykładowo gdy wspomniałem mu, że martwię się wypadającymi włosami to ten śmiał się mówiąc, że przejmuję się takimi rzeczami (wg. niego nic nie znaczącymi) zamiast przejmować się tym, że lada moment, gdy zostanę sam umrę z głodu ... Jakby tego było mało straszy mnie możliwością zachorowania na raka i konsekwencjami chemii bez posiadanego ubezpieczenia zdrowotnego ... W innym momencie mówi coś skrajnie przeciwnego, że naprawdę wierzy, że można tak żyć i w tym nie ma niczego niewłaściwego. Czy on się mną bawi ?! Czy to nie jest skrajnie nieetyczne działanie ?! A może to zwykła technika służąca temu bym się na niego porządnie wkurzył, a tego się bardzo boję i wstydzę ??
W moim życiu największą rolę odegrała matka, której nadopiekuńczość zniszczyło mi poczucie własnej wartości i sprawczości + "rówieśnicy", którzy w szkole się nade mną znęcali, co tylko pogłębiało moje deficyty i chęć ucieczki w kierunku domowego azylu. Teraz mam 37 lat, nigdy nie byłem w żadnym związku, nie miałem dziewczyny, nie mam znajomych, nie mam od wielu lat pracy, mieszkam z rodzicami, nie wyobrażam sobie już życia poza domem jak i ciągle w nim. Nigdy nie byłem, nie jestem i uważam, że jak tak dalej będzie to i nigdy nie będę w stanie zdecydować w jaką stronę pójść. Boję się każdej pracy, boję się poznawania ludzi, boję się oceny, boję się życia, boję się bólu, boję się bania i "żyję" pod dyktandem niewyobrażalnie toksycznego wstydu, który rośnie wraz z wiekiem i wciąż niekończącej się bezsilności, oraz ciągłego narzekania (tak jak to robią moi rodzice). Zdanie by "wziąć odpowiedzialność za swoje życie" rozumiem tak naprawdę jako "poddać się karze", której przecież najbardziej się boję i której całe życie chcę uniknąć. Mój terapeuta zachowuje się jakby tego totalnie nie rozumiał dobijając mnie coraz bardziej.
Co ja mam zrobić ?! Przecież nie chcę skończyć na ulicy, a na dodatek nie chcę życia obciążonego konsekwencjami, których nie mogę już naprawić jak chociażby to, że jeśli jakimś cudem dożyje do emerytury to będzie ona głodowa i zginę tak czy siak, nie wspominając już o tym, że resztę życia spędzę samotnie ... Takie życie to koszmar, z którego już się nie wybudzę, a jedynym "pocieszeniem" jest samobójstwo lub śmierć naturalna. Doszedłem do wniosku, że założyłem sobie by terapia była dla mnie czymś co daje mi poczucie wyjścia do ludzi, ale w bezpiecznym środowisku. Skoro życie poza terapią nie toczy się w takim środowisku to terapia mi nie pomoże. A może problem leży w niedopasowaniu terapii do mnie ? Jeśli tak to proszę o informację w jakim nurcie powinienem się poruszać. Błagam o pomoc pomimo, że już prawie straciłem ostatnie resztki nadziei.
Na czym polega psychoterapia ericksonowska? W jakich problemach się na nią zgłosić?
Witam, moja teściowa (60 lat) choruje na depresję dwubiegunową z objawami psychozy i manii. Teściowa ma przepisane leki - conwulex i depakine (tak czyta się te nazwy). Teściowa ma problem z zadbaniem o higienę i prostymi czynnościami. Mieszkamy 600 km od niej, lecz ma blisko siebie resztę rodziny. Teściowa co jakiś czas przestaje brać leki i zawsze kończy się na szpitalu psychiatrycznym. Czy może ktoś dać rady, jak możemy przekonać ją do brania leków w momencie, kiedy przestaje je brać? Całą rodziną bardzo prosimy o rady, niestety teściowa nie zgodzi się na stałe wizyty na psychoterapii. Teściowa nagle po prostu przestaje brać leki i kłamie wszystkim, że bierze.