Jak przestać być reaktywnym w związku i poprawić komunikację?
Anonimowo

Justyna Bejmert
Dzień dobry,
opisuje Pani sytuację, która wiąże się z dużym napięciem emocjonalnym i poczuciem bezradności. Trudności w rozmowie, pustka w głowie, unikanie tematu czy zaniżone poczucie własnej wartości mogą świadczyć o przeciążeniu emocjonalnym lub o trudnościach w regulacji emocji i radzeniu sobie ze stresem.
To, że chce Pani coś zmienić, to już ważny krok. Warto rozważyć konsultację z psychologiem, by lepiej zrozumieć swoje reakcje i nauczyć się, jak o sobie mówić i radzić sobie w trudnych sytuacjach.
Trudno samodzielnie poradzić sobie z czymś, co rozwijało się przez lata. Spotkanie z psychologiem może być początkiem zmiany i zadbania o siebie.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Weronika Rutkowska
Dzień dobry.
Opisywane przez Panią trudności pojawiające się podczas próby rozmowy mogą wskazywać na duży poziom pobudzenia emocjonalnego, stresu, a co się z tym wiąże - wysoki poziom pobudzenia układu nerwowego, szczególnie jego części współczulnej. Wówczas wydzielanie adrenaliny i kortyzolu może być na tyle duże, że organizm przechodzi w stan „zamarcia”, koncentruje się na przeżyciu, a nie na przetwarzaniu skomplikowanych treści pojawiających się w rozmowie.
Myślę, że warto byłoby przyjrzeć się tym reakcjom wraz ze specjalistą (psychoterapeutą), który może pomóc je zrozumieć i wspólnie szukać możliwości powrotu do stanu wyregulowania.
Pozdrawiam
Weronika Rutkowska
Psychoterapeutka Gestalt

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
Nie ma na świecie wagi przeżywania ludzkich problemów. Pani trudności są ważne. Niezależnie od tego, co mówią o nich inni. Czuje je Pani, cierpi z ich powodu, pragnie ich rozwiązania. Ma Pani do tego pełne prawo.
Wydaje się, że podczas kłótni z partnerem, kiedy emocji jest dużo i są one silne, nie ma Pani dostępu do swoich myśli i opinii, i co, naturalne, nie może ich wypowiedzieć. Opierając się np. na teorii poliwagalnej czy też korzystając z neurobiologii, można uznać to zjawisko za naturalne.
Wspomina Pani też o niskim poczuciu własnej wartości i doświadczeniu beznadziejności. Wyobrażam sobie, że coś takiego stało się w Pani rozwoju w dzieciństwie, w toku Pani różnorodnych doświadczeń, że zgubiła Pani swój wewnętrzny głos, przestała słuchać swoich doznań, uczuć, potrzeb, myśli. Teraz więc nie może z nich korzystać, bardziej zgadzając się, czy po prostu reagując na to, co proponują inni.
Rekomenduję udział w indywidualnej psychoterapii. W relacji z terapeutą może dokonać się proces odwrotny. Wymaga to czasu i wysiłku, ale tutaj będzie Pani miała przestrzeń, by powoli "wracać do siebie"- wsłuchiwać się w swój wewnętrzny kompas (doznania z ciała, uczucia, myśli), korzystać z niego i wyrażać go. Dzięki temu będzie możliwa także praca nad samooceną i przekroczeniem poczucia beznadziejności. Powodzenia!
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Anonimko,
poczucie własnej wartości jest szalenie ważne w każdym aspekcie życia: w pracy, w związku, w rodzinie, w pokonywaniu codziennych trudności itd. W przeciwnym razie nasza reakcja na pojawiające się sytuacje będzie nieadekwatna, źle interpretowana, odbierana personalnie.
Odpowiadając na Twoje pytanie - w jakim kierunku pójść? - a no w kierunku konsultacji psychologicznych, aby zbudować wysoką samoocenę, aby umieć rozpoznawać emocje w swoim ciele i nabyć kompetencji zarządzania nimi, aby usprawnić swój związek. W całym rozrachunku: żeby przerobić konkretne kwestie.
Tutaj na platformie są konsultacje zarówno online, jak i stacjonarnie. Umów się na pierwszą wizytę do wybranego psychologa i przekonaj się jak takie spotkania wyglądają, czy jesteś na nie gotowa ;)
Trzymam kciuki za wprowadzenie zmian w Twoim życiu,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Karolina Bobrowska
Dzień dobry,
Pani opis wskazuje na trudność w radzeniu sobie z emocjami i stresem podczas konfliktów, co prowadzi do automatycznych, silnych reakcji emocjonalnych, które utrudniają jasne myślenie i konstruktywną rozmowę. Uczucie pustki w głowie, blokada, przytłoczenie, a także niskie poczucie własnej wartości to sygnały, że emocje biorą górę nad racjonalnym myśleniem i że Pani mechanizmy radzenia sobie są mocno przeciążone.
Dobrym kierunkiem byłoby rozpoczęcie pracy nad zrozumieniem i zarządzaniem swoimi emocjami. Pomocne mogą być spotkania z psychologiem, który wesprze Panią w nauce rozpoznawania, nazywania i regulowania emocji, a także w budowaniu zdrowej samooceny. Spotkania pozwalają też przełamać trudność w wyciąganiu wniosków z własnego zachowania i nauczyć się nowych, bardziej konstruktywnych sposobów komunikacji. Na początek warto poszukać psychologa, z którym poczuje się Pani bezpiecznie i który pomoże Pani krok po kroku zrozumieć, co dzieje się w trudnych momentach i jak to zmieniać. Nawet pojedyncza konsultacja może być ważnym początkiem, bo daje możliwość spojrzenia na siebie z innej perspektywy i nauczenia się podstawowych narzędzi do radzenia sobie z emocjami.
Pani trudności zasługują na uwagę i wsparcie. Każda zmiana w naszym życiu zaczyna się od pierwszego kroku, a Pani już go podjęła, zwracając się o pomoc. Warto iść tą drogą powoli, z cierpliwością i troską o siebie.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska
psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Od 3 lat mam narzeczonego, z którym mieszkamy razem (zamieszkaliśmy razem zaraz po zaręczynach, wyjechałam razem z nim za granicę i mieszkamy na mieszkaniu agencyjnym), zanim zamieszkaliśmy razem, nasz związek był szybki(?). Zaczęliśmy się spotykać w październiku, w lutym zabrałam go na wakacje z okazji walentynek i wtedy się oświadczył (tak naprawdę dzień przed wyjazdem, jak był pijany na umór u mnie w domu, bo podejrzewałam go o zdradę, a był kupić pierścionek), ale nieważne… żyło nam się dobrze, jak zamieszkaliśmy razem, okazało się, że jego przeszłość odbiła na nim piętno, awanturował się do takiego stopnia, że dochodziło do szarpania, niszczenia rzeczy itp tak minęły 2 lata (od roku już nie ma takich awantur, zmienił się bardzo, ale dalej ma czasami wybuchy złości) było wiele sytuacji gdzie byłam na skraju, myślałam o rozstaniu wiele razy, ale za każdym razem jak chciałam wpadał w furię raz prawie wjechał do rowu, bo jechał samochodem po tym, jak rozmawiałam że chce się rozstać odstawiał po prostu cyrki a ja płakałam i zawsze łagodziłam wszystko, zaraz jak widziałam te nerwy i desperację za każdym razem tak samo nie umiałam odejść i w poprzednich związkach też tak miałam, nigdy nie umiałam odejść. W moim domu w młodości były problemy alkoholowe, nie miałam za dobrych relacji z rodzicami, często po prostu wychodziłam z domu zdarzało się i tak, że na kilka dni… zaczęłam z nim być, bo jak się poznaliśmy wiele lat temu, to coś poczułam i tak on został w mojej głowie ja byłam za młoda, ale nigdy jakoś bardzo go nie kochałam po prostu taki sentyment, że był pierwszym chłopakiem którego pocałowałam itd nasz kontakt zerwał się a po paru latach się spotkaliśmy i właśnie zaczęliśmy być razem, ale w trakcie tego kiedy nie mieliśmy kontaktu, dużo się działo w moim młodzieńczym życiu. Byłam w bardzo przemocowym związku, stety zakończył się odsiadką mojego byłego partnera w więzieniu, miesiąc po tej sytuacji poznałam człowieka nazwijmy go Pan K. Wspaniały człowiek jego jedno spojrzenie paraliżowało mnie a stres jaki czułam przy nim to był szczyt, jakbym miała wziąć udział w grze na śmierć i życie to była cudowna, lecz bardzo bardzo krótka znajomość spotkaliśmy się parę razy spędzić czas, po czym doszło do pocałunku i już następnego spotkania nie było ale kontakt znikomy został wiedziałam i czułam że nie jestem mu obojętna a ja kochałam go jak wariatka potrafiłam siedzieć kilka godzin na ławce obok przystanku żeby zobaczyć jak wraca z pracy ale nie inwigilowałam go wiedziałam że jak będzie chciał sam się odezwie kontakt jakiś był czasami pisaliśmy sugerował mi kilka razy że mu się podobam że tęskni że chciałby żebym z nim była itp ale nasze spotkania zakończyły się tym że napisał do mojej koleżanki „ co to za dziewczyna jak daje się całować po tygodniu znajomości” i to we mnie zostało potem spotkaliśmy się jeszcze ze dwa razy na przestrzeni pół roku powiedział mi że się boi zaufać że został skrzywdzony i nie jest gotowy ja okej tylko że tak czekałam i czekałam i się nie doczekałam i wtedy pojawił się mój obecny narzeczony właściwie to nie wiem czy zaczęłam z nim być żeby zrobić panu K po złości czy naprawdę byłam tak zakochana w nim bo od tamtych sytuacji mija już 5 rok (z panem K) a ja dalej go kocham pomimo że wiem że to nie najlepszy materiał na męża to jak go spotykam czasami albo widzę jak jedzie samochodem serce staje dęba dostaje potów w głowie mi się kręci a cały świat jakby się zatrzymywał… mój narzeczony chce wrócić do Polski jak odłożymy trochę pieniędzy i kupimy dom ok 2 lat ( podkreślę też że jest starszy ode mnie o 7 lat) i wtedy bd się rozwijać itp a ja tego nie chce ale rozmowy nie pomagają bo jak poradzimy sobie jak wrócimy nie mamy nic itp ja to wiem ale i tak tego chce… chce wrócić już od dawna nie pasuje mi życie za granicą chce wrócić pracować kształcić się spełniać marzenia i tak kupić dom i założyć rodzinę ale nie będąc kolejne 2 lata za granicą… czasami mam wrażenie że mamy trochę inne perspektywy na życie… jak ja mówię o swoich planach to on się śmieje ze mnie wiem tak mam wysokie plany ale to moje własne plany nie chcę żeby ktoś je krytykował… zastanawiam się czy nie lepiej by mi było wrócić samej do Polski… ale boję się rozstania znowu się złamie i wrócę udam że nie chciałam tego itp poza tym mam wszystko za granicą musiałabym wrócić do rodziców znaleźć pracę nie wiem jakby to miało wyglądać teraz mam dobre kontakty z rodzicami ale to co było kiedyś zostawiło na mnie swoje piętno… jak miałam 14 lat rodzice zabrali mnie do psychologa a potem psychoterapeuty bo tam zostałam skierowana zdiagnozowano u mnie stany lękowe i depresyjne i po tylu latach stwierdzam że stany lękowe się bardzo pogłębiły czasami boję się nawet powiedzieć co myślę komuś że zacznie na mnie krzyczeć albo się śmiać na codzień jestem otwarta do ludzi lubię towarzystwo i raczej bym powiedziała że jestem duszą towarzystwa ale są momenty kiedy się bardzo boję z narzeczonym jak życie na codzień boję się nawet czasami powiedzieć co chce np jak każe mi wybrać co zjemy czy gdzie pójdziemy boję sie że zaraz mnie skrytykuje albo zwali winę na mnie na koniec… myślę że powinnam się skonsultować z lekarzem ale teraz jestem strasznie zależna nie pracuje, boję się odejść i nie wiem czy sama tego chce w końcu może ja go kocham tylko tak wygląda milosc(?) a może to przywiazanie(?) nie wiem co robić…
Dzień dobry,
Piszę z zapytaniem, ostatnio moje życie obróciło się do góry nogami. Byłam w ciąży, lecz straciłam moje dziecko.
Od nikogo nie dostałem wsparcia ani od rodziny, ani od chłopaka. Wręcz przeciwnie zostaje poniżana, wyzywana. Szczerze bardzo mnie to boli. Na początku starałam się innym wyjaśnić, co mnie boli, lecz nie rozumieją moich uczyć. Nie umiem odejść od nich, bo są dla mnie ważni. Na zewnątrz jestem uśmiechnięta, a w środku załamana. Nie myślę o sobie, tylko jak uszczęśliwić innych. Martwię się o innych, troszczę, a za to dostaje odrzucenie.
Chcę popracować nad tym, żeby myśleć o sobie, lecz nie umiem. Dlatego piszę tutaj z zapytaniem, jak zacząć myśleć o sobie pozytywnie i zająć się sobą?
Witam serdecznie, jestem po ucieczce z własnego domu po 25 latach małżeństwa, przeszłam przez wszystko, co możliwe żyłam z toksykiem, narcyzem i psychopata. Starsze dziecko nie dało rady, odebrało sobie życie. Chodzę na terapię oraz leczę stres pourazowy, niedługo minie dwa lata. Walczył, pisał ładnie, nie uległam, nie wróciłam, zostawiłam mu wszystko. Jeszcze miesiąc temu wyznawał mi miłość, odważyłam się go w końcu zablokować, aż tu nagle dowiedziałam się, że on już mieszka z panią młodszą o 25 lat i ona jest w ciąży. Załamałam się, bo on szczęśliwy, pani jego pokroju, ale to nieważne. Chodzi o to, że nie mogę się podnieść, zniszczył jedno dziecko, a zrobił sobie drugie. Szczęśliwy sprząta, gotuje, a mnie bił i wyzywał. Wiem, odeszłam, nie powinnam wracać do tego, a pomimo to bardzo boli czy żeby po 25 latach się zmienił nie wierzę, ale jedno wiem na pewno, odnalazł swoją drugą połówkę, bo i do picia i do wszystkiego.
Zero odpowiedzialności, zrobił ze mnie śmiecia, nie radzę sobie zamiast być lepiej, jest gorzej.
Jak poradzić sobie z sytuacją, w której dziewczyna zerwała ze mną, chciałem zawalczyć, wydawało się, że jest nadzieja, ale pewnego dnia zniknęła bez słowa i odcięła się ode mnie, " ghostując mnie".
Po ponad tygodniu udało mi się z nią skontaktować, powiedziała, że intuicja jej podpowiada, że nie ma szans, za bardzo ją zniechęciłem i jedyne co udało się uzyskać, gdy proponowałem rozmowę za tydzień lub dwa, to jej propozycja, że odezwie sie za 2 miesiące, pod warunkiem, że udam się do terapeuty.
Jeżeli chodzi o powody rozstania to przekroczenie jej granic, co prawda nieświadomie, ale zawiniłem. Minął tydzień, wiec jeszcze przede mną prawie 2 miesiące.
Jak sobie radzić z tym? Czy czekać? Zadręczam się, że może mi wybaczy, może zobaczy, że staram się rozumieć swoje błędy, a może wyjmę tę 2 miesiące z życia licząc na coś, a za 2 miesiące znów będę czuć się jak teraz, jakby świeżo po zakończeniu relacji. Czy to byłoby w porządku, gdybym spróbował się skomunikować z nią wcześniej?
Witam,
jestem mężczyzną w młodym wieku i zmagam się z problemami dotyczącymi przeszłości, zarówno mojej, jak i mojej partnerki. Zaczynając ode mnie — zanim poznałem moją partnerkę, prowadziłem bardzo zły i niezdrowy tryb życia.
Mianowicie wiele imprez, nadużywanie alkoholu do stopnia braku kontroli nad sobą i ciałem. W trakcie tego okresu również byłem uzależniony od treści na tle seksualnym w Internecie. Pojawiały się także rozmowy z obcymi osobami, również na tym tle. Dotąd nie znam powodu, dlaczego tak robiłem, ale to wszystko skończyło się bardzo źle.
Z imprez wyniosłem tylko poczucie winy za czyny pod wpływem alkoholu, takie jak bycie nachalnym dla kobiet i brak umiejętności trzymania rąk przy sobie (nic związanego z przestępstwem).
Moje uzależnienie skończyło się internetowym szantażem (ktoś szantażował moją osobę).
Po nim przez długi okres czułem ciągły niepokój, który co jakiś czas wraca i zajmuje całą moją uwagę. Wstydzę się strasznie za czyny, które popełniłem i bardzo ich żałuję.
Prześladują mnie na tle codziennym, a na domiar złego jestem ogromnym hipokrytom, ponieważ nie umiem się pogodzić również z przeszłością mojej partnerki, która miała ją "normalną". Czuję ogromną zazdrość o jej poprzednie relacje, a do tego dochodzi ciągły niepokój w relacji o to, czy aby na pewno nie robię czegoś, czego ona nie chce, czy nie czuje się zmuszona. Mimo jej zapewnień, że tak nie jest, ciągle się te pytania pojawiają.
A następnie przechodzi do stanu wątpliwości co do samego związku i uczuć w nim.
Przepraszam za chaos, ale sam już nie wiem, co się dzieje i jestem ciekaw, co można z tym zrobić.
Od czego zacząć i czy można to jakoś naprawić?
Co najważniejsze — co mi dolega i jak funkcjonować sam ze sobą?
Z góry dziękuję za opinie.