Jak radzić sobie z uzależnieniem alkoholowym i brakiem motywacji do życia?
Problem alkoholowy i niechęć do życia. Z czego może wynikać i jak sobie pomóc?
Natalia

Justyna Bejmert
Pani Natalio,
Problem alkoholowy i niechęć do życia często są ze sobą powiązane - jedno może wynikać z drugiego. Alkohol bywa używany jako sposób na ucieczkę od trudnych emocji, stresu, traumy, samotności, niskiego poczucia własnej wartości czy depresji. Jednak zamiast pomagać, pogłębia problemy: osłabia psychikę, relacje i zdrowie, prowadząc do uczucia pustki i braku sensu.
Jeśli pojawia się niechęć do życia, obojętność, wypalenie, warto potraktować to jako sygnał, że psychika jest przeciążona i potrzebuje wsparcia. Można zacząć od rozmowy z psychologiem lub terapeutą uzależnień, który pomoże zrozumieć, co stoi za sięganiem po alkohol i jak wracać do równowagi bez niego.
Pomoc jest możliwa - pierwszy krok często wymaga odwagi i szczerości wobec siebie. To nie słabość, tylko moment, od którego może się zacząć zmiana. Proszę pamiętać, że z każdej sytuacji jest wyjście, nawet jeśli dziś trudno je sobie wyobrazić.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
Pani Natalio, problem alkoholowy i niechęć do życia to mogą być tak powiązane sprawy, że często trudno nawet rozstrzygnąć, co było pierwsze- które z wymienionych stanowi przyczynę, a które konsekwencję.
Alkohol należy do grupy depresantów. Oddziałuje na układ nerwowy, początkowo dając tak cenne uczucie odprężenia i rozluźnienia, zwolnienia z problemów. Jednak im częściej lub w większych dawkach spożywany może prowadzić do pogłębiających się stanów lękowych, depresyjnych, a także do uzależnienia. Alkohol bywa spożywany jako odtrutka na trudności emocjonalne, życiowe. Ostatecznie okazuje się pułapką- niechęć do życia i rozwiązywania problemów może się tylko nasilić.
Oczywiście, można sobie pomóc! Można rozpocząć od telefonu na Ogólnopolski Telefon Zaufania Uzależnienia 800 199 990. Zachęcam do skorzystania z konsultacji psychologicznej, by bardziej przyjrzeć się problemowi- określić go, być może rozpocząć proces diagnostyczny, zyskać informacje o możliwych miejscach leczenia. Wizyta może być prywatna. Można też poszukać Punktu Zgłoszeniowego Centrum Zdrowia Psychicznego lub poszukać Ośrodków Leczenia Uzależnień w Pani okolicy.
Trzymam za Panią kciuki. Zmiana naprawdę jest możliwa. Każda zaczyna się od pierwszego kroku.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Monika Kawczyńska
Pani Natalio,
często, oba :problem alkoholowy i niechęć do życia na siebie wpływają i są od siebie zależne. Bardzo warto właśnie teraz, kiedy zauważa Pani tę kryzysową sytuację, udać się po pomoc do psychologa czy terapeuty. Wizyta u specjalisty, również on-line, ma na celu udzielić Pani wsparcia i pomocy psychologicznej w bezpiecznej przestrzeni, w zaufaniu oraz właśnie wypracować rozwiązania tego kryzysu.
Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia.

Patrycja Andryszczyk
Trudności z alkoholem i brak chęci do życia często są sygnałem głębszego cierpienia – mogą wynikać z nierozpoznanych emocji, traumy, samotności, braku sensu lub długotrwałego stresu. Alkohol czasem staje się próbą ulgi, ale z czasem pogłębia problem. Pomocą może być psychoterapia, która pozwala dotrzeć do źródła bólu i nauczyć się innych sposobów radzenia sobie. Warto też rozważyć konsultację z lekarzem psychiatrii, by dobrać odpowiednie wsparcie farmakologiczne, jeśli to potrzebne. Z tą sytuacją nie trzeba być samemu – pomoc jest możliwa i skuteczna

Weronika Behling-Długołęcka
Pani Natalio, Z perspektywy terapii poznawczo-behawioralnej, patrzymy na ten problem jako na interakcję między myślami, emocjami, zachowaniami i fizjologicznymi odczuciami. Alkohol może dawać chwilową ulgę, ale długofalowo utrwala błędne koło – np. „Czuję się źle → sięgam po alkohol → mam wyrzuty sumienia, zdrowie się pogarsza, relacje się psują → czuję się jeszcze gorzej”.
Co może pomóc?
Świadomość mechanizmów: Rozpoznanie, jak konkretne myśli i sytuacje prowadzą do picia lub pogorszenia nastroju, to pierwszy krok do zmiany.
Zmiana nawyków i przekonań: terapia pomaga w pracy nad negatywnym myśleniem, niską samooceną i impulsywnymi zachowaniami.
Wsparcie specjalistyczne: Warto rozważyć kontakt z terapeutą (najlepiej z doświadczeniem w pracy z uzależnieniami i depresją). Czasem potrzebna jest też pomoc lekarza psychiatry.
Małe kroki: Nawet drobne zmiany – jak regularny sen, ruch, kontakt z drugą osobą – mają znaczenie, choć mogą początkowo wydawać się bezsensowne.
Najważniejsze – Szukanie pomocy to oznaka siły, nie słabości.
Życzę Pani powodzenia w szukaniu rozwiązań!
Pozdrawiam
Weronika Behling-Długołęcka

Maria Sobol
Dzień dobry, Pani Natalio,
trudności z alkoholem i brak chęci do życia często są sygnałem głębokiego bólu, samotności lub przeciążenia, z którym trudno poradzić sobie samemu. To nie jest Pani wina – to wołanie o pomoc i ukojenie.
Warto porozmawiać z terapeutą lub lekarzem – nie po to, by oceniać, ale by wspólnie poszukać drogi wyjścia. Pomoc jest możliwa, a małe kroki mają wielką moc. Nie musi Pani przez to przechodzić sama.
Z życzliwością,
Maria Sobol
Psychoterapeutka integracyjna

Weronika Rutkowska
Dzień dobry.
Problem alkoholowy i niechęć do życia można rozumieć nie tylko jako objawy, ale przede wszystkim ważne informacje o osobistym cierpieniu, przerwanym kontakcie ze sobą i ze światem.
Alkohol może być ucieczką do trudnych emocji, napięcia, odczuwanej pustki. Alkohol może służyć do wyciszania ważnych odczuwanego ciężaru. Niechęć do życia może być skutkiem chronicznego odcięcia się od siebie - od swoich emocji, uczuć, pragnień.
Zachęcam jednak do indywidualnego przyjrzenia się tym trudnościom w kontakcie z psychoterapeutą, aby odkryć osobiste znaczenia doświadczanych objawów.
Życzę powodzenia
Weronika Rutkowska
Psychoterapeutka Gestalt

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
problem alkoholowy często współwystępuje z głębokim kryzysem emocjonalnym, a niechęć do życia może być zarówno jego przyczyną, jak i skutkiem. Alkohol bywa używany jako sposób na tłumienie bólu psychicznego, lęku, poczucia pustki czy samotności, daje chwilowe ukojenie, ale w dłuższej perspektywie pogłębia cierpienie. Przyczyną może być nierozpoznana depresja, trauma z przeszłości, brak wsparcia społecznego lub trudności w radzeniu sobie z emocjami. Pomoc zaczyna się od uznania, że problem istnieje. To już pierwszy krok ku zmianie. Warto rozważyć kontakt z psychoterapeutą lub ośrodkiem leczenia uzależnień, gdzie możliwa jest kompleksowa pomoc: detoks, terapia indywidualna i wsparcie psychiatryczne. Leczenie alkoholizmu wymaga nie tylko pracy nad nałogiem, ale też nad źródłami cierpienia, które go napędzają.
Pozdrawiam
Martyna Jarosz

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Natalio,
problem alkoholowy może mieć różne podłoże np. dorastanie w rodzinie, w której członek był uzależniony, nieradzenie sobie z ujściem emocji, pojawiające się (namnażające się) problemy życiowe, rodzice zbyt krytyczni i surowi, traumy, brak wiary w siebie i wiele, wiele innych przyczyn.
Proszę, opisz trochę więcej życie osoby zmagającej się z chorobą alkoholową.
Co do rozwiązań - w danej gminie/powiecie są spotkania AA, zajęcia grupowe, ale też różne ośrodki czy szpitale, które pomagają poradzić sobie z tą trudnością. Polecam Szpital im. Józefa Babińskiego w Krakowie. Zaznaczę, że to osoba uzależniona sama musi chcieć rozpocząć proces zdrowienia.
Pozdrawiam serdecznie,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam problem w domu, z moim tatą szczególnie.
Widzę nierówne traktowanie między mną a bratem.
Brata pyta się, czy gdzieś z nim nie pojedzie, jak po długim czasie przyszedł do kuchni, to powiedział do niego "czekaliśmy na ciebie", podnosi na mnie często głos i się na mnie frustruje. Ostatnio trochę dochodziło między nami do różnicy zdań i zauważyłam, że zaczął mnie już wgl ignorować.
Jak ja przychodzę do kuchni, to on ostatencyjnie wychodzi i jak ja wychodzę, to dopiero do tej kuchni wraca i z bratem moim rozmawiają godzinami, a ze mną ostatnio herbatę pil może rok temu, i to może max. 2 razy, nie więcej. Kiedy się pytałam, czemu tak robi, to powiedział, że tak jest dobrze (czy coś takiego), że tak powinno być? Że on rozmawia z moimi braćmi a ja z mamą. Później była taka sytuacja, że obok niego było wolne krzesło i ja obok niego usiadłam, to parę minut później się przesiadł koło mamy. Kiedy indziej znowu była podobna sytuacja, że kiedy obok mnie było wolne miejsce (tylko obok mnie) to przyniósł sobie krzesło z pokoju obok i usiadł na boku.
I np. była taka sytuacja jeszcze w sklepie, że nie chciał ze mną robić wspólnie zakupów. To wszystko mnie już psychicznie tak wykańcza, że nie daje sobie rady emocjonalnie i ciągle płacze o to, bo czuję, że moja mama też mnie ignoruje i też woli brata. Np.pyta go, czy pojadą tu, czy tam. Jak mieliśmy robić zakupy to powiedziała do taty " to ty zrobisz zakupy z K. a ja sama" . No i oczywiście tata powiedział, że on zrobi sam.. czuję się odrzucona w tym domu, niechciana. Było wiele, na prawdę wiele rozmów na ten temat. Widzieli moje łzy, ale one ich nie ruszają. I w końcu z tej złości i smutku zaczęłam na niego mówić po imieniu, czyli " Zbyszek". To była w domu jedna wielka awantura i afera i odwrócenie się do mnie, że jak ja tak mogę do własnego ojca mówić i jak ja się zachowuje.
Nie było żadnego zrozumienia moich uczuć i było odrzucenie mnie przez resztę rodziny. Czyli w sumie wychodzi na to, że on może mnie ignorować i mi to pokazywać, a ja mam biernie to znosić .. nie wiem, jak sobie z tym wszystkim radzić już, z tymi emocjami :( Problem w tym, że ja na nich za bardzo polegam, bo tak naprawdę mam tylko jedną koleżankę, z którą rozmawiam raz na miesiąc, ma dziecko i swoje życie już więc rozumiecie. Dlatego może tak się uwiesiłam tej rodziny.
Z narzeczonym będę mogła zamieszkać dopiero za około pół roku, bo obiecał bratu pokój. (Wtedy nawet nie myślałam o zamieszkaniu). Nie wiem, jak sobie radzić z tym przerażającym smutkiem i poczuciem osamotnienia?
TW: myśli samobójcze
Witam mam na imię Paweł 34 lat.. Od koło 2.5 roku zmagam się z dużym bólem kręgosłupa i na razie nie ma nadziei, by to się zmieniło, przyjmuje już dość mocne leki przeciwbólowe.. Jeden antydepresant biorę już koło 2.5 lat i tak samo jeden depresant.. Miałem ostatnio pomoc psychiczną niestety już się skończyła .. Mam przepuklinę kręgosłupa.. ale też duże problemy ze snem przez ból.. Ja mam wrażenie, że ból kręgosłupa niestety ma duże podłoże z mojego organizmu, który już po prostu nie dawał rady dalej udawać i się poddał.. Dlatego tak mocno mnie boli. Pani Psycholog zdiagnozowała ciężką depresje.. a Pani Psychiarta .. diagnozowała nawracająca.. depresje.. Mam umówioną dzienny odział, ale tak naprawdę teraz już zostałam sam.. Tak naprawdę szybko tam nie trafie... bo mam czekać na telefon.. Po skończeniu pomocy psychicznej, ciężko mi jest wstać z łózka... Mam ciężkie myśli samobójcze.. prób raczej nie miałam.. choć zastanawia mnie jej definicja... próba jest jak się już np. potne... czy jak mam np. naładowaną broń i mam ochotę wielka strzelić sobie w głowę, ale niestety tego nie zrobiłam... z depresją tak naprawdę pewnie się zmagam kilkanaście lat, lecz ostatnio naprawdę jest mi ciężko myśli ca coraz gorsze...
Praktycznie nie mam kogo prosić o pomoc, bo przecież ja nie mogę być chory na depresje... bo codziennie wstaje. Aktualnie jestem na rencie. ale przed tym wychodziłam do pracy i trwałem jak automat.. Od dawna już nie czuje.. Tak samo próbowałem się ciąc.. ale to niestety mi nie pomogła.. Bo nadal nic nie czułam.. A teraz mam wrażenie, ze już dłużej tak nie mogę niestety ból. I to ze zostałam z tym wszystkim całkiem sam .. Osobiście mam już tego dość i mam ochotę skończyć z tym wszystkim.. ale mam jeszcze trochę cały i chce jakieś pomocy, tylko nie wiem, czy jak juz wykorzystałem wsparcie psychologiczne, czy przez te 6 miesięcy będę mógł jeszcze z czegoś skorzystać.. Bo mój stan naprawdę jest zły, a nie chce iść do szpitala, bo jak już to nie będę miał próby, tylko po prostu to zrobie.. Dlatego pytanie, czy z czegoś jeszcze mogłbym skorzystać czy po prostu mam czekać.. Aż będzie termin na dzienny odział..
W marcu 2024 r. mąż, z którym w maju 2025 r. minie nam po ślubie 16 lat (razem ponad 20), wyrzucił mnie z domu. Powód? Nadużywałam alkoholu. Jestem już po odwyku — ponad rok.
W tym czasie mój kochany mąż zabawiał się bardzo dobrze — niby ze swoją koleżanką z pracy (nadal razem pracują). Przez jakiś czas do niczego się nie chciał przyznać, dosyć często unikał rozmów na temat tej kobiety, a kiedy podpytywałam — popadał w agresję słowną.
Zaczął zapewniać, iż żałuje relacji z tą kobietą, że tylko przez miesiąc utrzymywał z nią kontakt po pracy, ponoć tylko rozmawiali o pracy, do niczego nie doszło. Zapewniał, iż nigdy mnie z żadną kobietą nie zdradził — nawet z nią.
Kobiecie — bez mojej zgody — podał mój numer telefonu, żeby ona mogła mi udowodnić, iż nic ich nie łączyło, że do niczego nie doszło.Od tej sytuacji mąż coraz częściej zaczął być wobec mnie bardzo dziwny. Zaczął chcieć więcej seksu, nawet podczas miesiączki. Zaczął kupować drogą biżuterię, kwiaty i dawać mi sporą gotówkę, twierdząc, iż na to zasługuję.
Kiedy powiedziałam, że biorę antydepresanty i leki na uspokojenie (hydroksyzynę), uspokoił się — choć nadal twierdził, iż to ze mną jest coś nie tak, a z nim wszystko jest OK. Zaproponowałam, aby poszedł do psychologa czy psychiatry — stwierdził, iż jest zdrowy i że mu nie potrzeba. Na terapiach małżeńskich był dwa razy — stwierdził, że sami powinniśmy dojść do sedna sprawy.
Mąż tak po prostu nagle zaczął wysyłać, będąc w pracy, swoje nagie zdjęcia do mnie. Sądzi, że nawet moje zdjęcia, kiedy mu wysyłam, podniecają go. Utworzył w telefonie nawet album z moimi nagimi zdjęciami. Ciągle zapewnia, że kocha tylko mnie, że nikt inny, że moje ciało go "jara" — ale sytuacji z ową kobietą nie ma chęci wyjaśnić. Po prostu pięknie manipuluje i wybiela się, a potem stwierdza, iż to ja nim manipuluję, nakazuję mu coś i traktuję go jak psa.
Potrafi najpierw wysłać miłe zdjęcia, a pod zdjęciami teksty, np. cytat dotyczący mojego kolegi:
„Szyja ma większego, czystego, długiego i soczystego k***a...?”
Rani mnie, nawet nic sobie z tego nie robi. To u męża rutyna. Potrafi mnie krytykować, doprowadzać do łez, zero poważnych, dorosłych rozmów. Po prostu gbur, toksyk, babiarz — tak go odbieram. Kiedy po roku „pięknej miłości” zaproponowałam, że czas wyjaśnić sprawę z tą kobietą w oczy — ponieważ wszystko ucichło — mąż rzucił do mnie tekstem (cytat):
„Jeśli napiszesz SMS-a do Agnieszki, będzie afera w pracy i w domu. Nie odezwiesz się do mnie i już nie podejdziesz przez dłuższy czas. Pogadamy wtedy ostro.”
Do męża nie docierają żadne argumenty, prośby, aby dla spokoju nas obojga udowodnił swoją uczciwość i wierność. Po prostu gra — twierdząc, że nie ma nic na sumieniu.
Mam rozmowy, screeny. Bardzo proszę — poradźcie, co mam robić. Jestem po prostu załamana.