Jak radzić sobie z problemem zazdrości wstecznej w związku i poprawić komunikację
Dzień dobry, mam pewien problem, a raczej taki którego sama nie zauważam. Jestem z partnerem od ponad roku, na ogół dobrze się dogadujemy, kochamy się, wszystko idzie w dobrym kierunku, jednak czasem pojawiają się pewne problemy, jak w każdej relacji. Pół roku temu zaczął się u niego problem z zazdrością wsteczną, która ingerowała w jego humor, samopoczucie, ogólnie na codzienne życie. Starałam się go bardzo wspierać, dużo wysłuchałam, starałam się zrozumieć, ale dzisiaj dostałam pewną przykrą informację. Że przez ten cały czas nie zrobiłam nic, co by go podniosło na duchu. Czasem dostaje zażalenie odnośnie tego, ze nie czuje się chciany i pożądany w relacji… Ja na ogół jestem typem osoby spokojnej, trochę samotniczka. Wydaje mi się, że jego problemy są troszkę przesadne i że jest dobrze, tak jak jest. Ale skoro jesteśmy w relacji, to chodzi w niej o kompromisy i zrozumienie dlatego starałam się coś zmienić, żeby było lepiej, ale niestety wciąż słyszę ten sam zarzut. Nie wiem, w czym może być problem. Bardzo go kocham, chce z nim być, wspierać go, ale wydaje mi się, że czasem nie umiem i zawodzę bardzo na każdej płaszczyźnie
.

Aleksandra Siwek
Dzień dobry,
Warto przyjrzeć się, jak oboje okazujecie uczucia i czy rozumiecie swoje potrzeby w podobny sposób. Czasem różnice w wyrażaniu bliskości prowadzą do poczucia niedosytu. Pomocne może być też zastanowienie się, gdzie leży granica odpowiedzialności za emocje partnera — to ważne, by dbać o obie strony relacji. Szczera rozmowa lub rozważenie wspólnej konsultacji może pomóc lepiej zrozumieć, co się między Wami dzieje.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Siwek Psycholog

Emilia Jędryka
Droga Autorko,
Rozumiem, że ta sytuacja może być dla Ciebie trudna i frustrująca. Widać, że zależy Ci na partnerze i starasz się go wspierać, ale jednocześnie masz poczucie, że Twoje wysiłki nie są wystarczające. Może warto porozmawiać z nim o tym, jak konkretnie mógłbyś/mogłabyś okazywać mu więcej wsparcia i czułości w sposób, który będzie dla niego odczuwalny? Jednocześnie ważne jest, abyś nie traciła siebie w tej relacji – Twoje potrzeby i granice też są istotne. Może to być również dobry moment na zastanowienie się, na ile problem wynika z jego wewnętrznych trudności, a na ile z dynamiki Waszej relacji. Jeśli to nadal będzie to wyzwanie, pomocna mogłaby być konsultacja indywidualna z psychologiem lub z terapeutą par.
Pozdrawiam serdecznie,
Emilia Jędryka

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dziękujemy za podzielenie się swoją historią. Z tego, co opisujesz, widać, że przeżywasz trudność wynikającą z poczucia, że pomimo Twoich wysiłków, potrzeby Twojego partnera nie zostały w pełni spełnione, co prowadzi do poczucia, że zawodzisz. Z psychodynamicznego punktu widzenia, Twoja sytuacja może być wynikiem złożonych mechanizmów zarówno u Ciebie, jak i u Twojego partnera, które wpływają na sposób, w jaki oboje odbieracie i reagujecie na potrzeby emocjonalne w relacji.
Zrozumienie potrzeb emocjonalnych partnera – Twój partner wyraża potrzebę poczucia bycia chcianym i pożądanym, co może wskazywać na głębszą potrzebę bezpieczeństwa emocjonalnego i uznania w relacji. Z psychodynamicznego punktu widzenia, taka potrzeba może wynikać z wcześniejszych doświadczeń, które pozostawiły w nim poczucie nieadekwatności lub braku pewności co do swojej wartości. Mimo że dla Ciebie te potrzeby mogą wydawać się przesadne, warto przyjrzeć się im z perspektywy emocjonalnej – dla niego mogą być bardzo ważne i stanowić fundament poczucia więzi w związku.
Twoje spokojne, samotnicze usposobienie – Opisujesz siebie jako osobę spokojną, samotniczkę, co może oznaczać, że Twoje potrzeby w relacji są bardziej skierowane ku ciszy, przestrzeni i samodzielności. Może to powodować, że Twoje sposoby okazywania bliskości, które są dla Ciebie naturalne, nie zawsze odpowiadają na potrzeby Twojego partnera. W psychoterapii często mówi się o tzw. „brakach w języku miłości” – jeśli sposób, w jaki Ty wyrażasz swoje uczucia, różni się od tego, czego oczekuje partner, może to prowadzić do poczucia niedopasowania i frustracji w relacji.
Zarządzanie różnymi stylami emocjonalnymi – Twoje spokojne podejście do życia i relacji może stanowić dla partnera wyzwanie, jeśli jego sposób przeżywania emocji jest intensywniejszy, a potrzeba wsparcia – bardziej wyrazista. Może to oznaczać, że istnieje różnica w sposobie reagowania na trudności: podczas gdy Ty możesz podchodzić do problemów z dystansem, partner może oczekiwać bardziej aktywnej, emocjonalnej reakcji. W tej sytuacji warto zrozumieć, że zaspokajanie jego potrzeb wymaga od Ciebie aktywności, której być może nie dostrzegasz jako niezbędnej, ale która jest dla niego kluczowa.
Komunikacja i kompromis – To, że próbujesz dostosować się do jego potrzeb, pokazuje Twoją gotowość do kompromisu, co jest istotne w każdej relacji. Jednak ważne jest, by komunikować się ze sobą na poziomie emocjonalnym i wzajemnie rozumieć, w jaki sposób reagujecie na trudności. Czasami może to wymagać otwartej rozmowy o tym, jak oboje przeżywacie trudności w relacji i jakie oczekiwania względem siebie posiadacie. Warto w takich rozmowach unikać oceniania, a raczej skupić się na wzajemnym zrozumieniu i potrzebach.
Poczucie winy i odpowiedzialności – Z Twojego opisu wynika, że czujesz się winna, że nie spełniasz oczekiwań partnera. Warto zastanowić się, czy to poczucie winy nie wynika również z Twojej roli w relacji, która może prowadzić do nadmiernej odpowiedzialności za emocje partnera. Z psychodynamicznego punktu widzenia, może to wskazywać na mechanizm nadmiernej opiekuńczości lub braku poczucia, że oboje jesteście odpowiedzialni za emocje i potrzeby w związku. Istotne jest, byś również zadbała o swoje emocje i nie brała na siebie całej odpowiedzialności za dobre samopoczucie partnera.
Podsumowując, w Twojej sytuacji kluczowe jest stworzenie przestrzeni do otwartej i szczerej komunikacji o wzajemnych oczekiwaniach i potrzebach emocjonalnych. Ważne jest, byś zrozumiała, że Twoje spokojne podejście do życia może być inne niż potrzeby Twojego partnera, ale również, że związek polega na wzajemnym dostosowywaniu się i szukaniu kompromisów. Zwrócenie uwagi na to, co rzeczywiście oznacza dla Ciebie wsparcie i jak możesz je okazywać, pomoże znaleźć wspólny język w relacji.
Z pozdrowieniami,
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Kacper Urbanek
Witaj,
W Twoim związku pojawił się trudny moment, który wydaje się być dla ciebie obciążający. Widać, że naprawdę zależy ci na partnerze i że starasz się go wspierać, ale jednocześnie masz poczucie, że cokolwiek robisz, to nie wystarcza. Jeśli Twój partner zmaga się z zazdrością wsteczną, co oznacza, że nie radzi sobie z myślami dotyczącymi twojej przeszłości. Tego typu emocje często wynikają z niskiej samooceny, lęku przed odrzuceniem i potrzeby kontroli, choć mogą być też efektem jego wcześniejszych doświadczeń w relacjach. Z tego, co piszesz, nie negujesz jego uczuć, próbujesz rozmawiać i okazujesz mu zrozumienie, ale masz też wrażenie, że jego oczekiwania są dla ciebie zbyt duże. Być może wynika to z tego, że macie różne sposoby wyrażania miłości, ty jesteś spokojniejsza, bardziej introwertyczna, nie masz takiej potrzeby ciągłego zapewniania, podczas gdy on prawdopodobnie szuka potwierdzenia uczuć w bardziej intensywny sposób. To może powodować poczucie niedopasowania, ale nie oznacza, że nie pasujecie do siebie, a raczej, że warto nad tym świadomie popracować. Ważne jest, żebyś nie brała całej odpowiedzialności na siebie. To, że on mówi, że nic nie zrobiłaś, by go podnieść na duchu, może wynikać nie z braku twoich działań, ale z jego wewnętrznych problemów i tego, że sam nie jest w stanie przyjąć tego, co mu dajesz. Jeśli ktoś ma głębokie przekonanie, że nie zasługuje na miłość, to nawet jeśli będziesz się starać, niekoniecznie będzie umieć to dostrzec.
Najlepsze, co możesz zrobić, to szczerze z nim porozmawiać o tym, jakie konkretnie zachowania sprawiają, że czuje się niechciany. Czy chodzi o brak słów, gestów, dotyku? Może ma jakieś oczekiwania, które dla ciebie są trudne do spełnienia, bo po prostu masz inny sposób bycia? Ważne, żebyś w tym wszystkim nie traciła siebie i nie zaczęła czuć się winna za coś, co wcale nie wynika z twojego zaniedbania.
Co możesz zrobić teraz?
1. Porozmawiaj o konkretach - zamiast ogólników typu „nie czuję się chciany”, zapytaj, jakie zachowania by mu pomogły. Może chodzi o więcej czułości, może o wspólne spędzanie czasu w określony sposób.
2. Zastanów się, gdzie leży granica między kompromisem a zatracaniem siebie - nie chodzi o to, byś całkowicie się dostosowała, ale byście znaleźli rozwiązanie, które nie będzie dla ciebie męczące.
3. Sprawdź, czy on również widzi twoje potrzeby - czy ta relacja działa w dwie strony? Czy on także daje ci poczucie, że jesteś kochana?
4. Nie bierz odpowiedzialności za emocje partnera, a raczej dawaj w nich wsparcie, jednak to partner w pierwszej kolejności powinien nauczyć się radzić sobie ze swoimi lękami. Jeśli ich źródło tkwi głębiej, warto rozważyć terapię.
5. Zwróć uwagę na komunikację – czy rozmowy o jego problemach nie zamieniają się w ciągłe poczucie winy po twojej stronie? Zdrowa relacja to taka, w której obie osoby czują się wysłuchane.
Jeśli czujesz, że ten temat cię obciąża i trudno ci znaleźć rozwiązanie, warto porozmawiać o tym z kimś z zewnątrz – psychologiem lub terapeutą par, który pomoże wam znaleźć sposób na lepsze zrozumienie siebie nawzajem.
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Urszula Małek
Wygląda na to, że Twój partner ma trudności z radzeniem sobie z własnymi emocjami i poczuciem wartości w związku, a Ty z kolei czujesz się przytłoczona tymi oczekiwaniami i niepewna, czy dajesz mu wystarczające wsparcie. Ważne jest, żebyś nie brała całej odpowiedzialności za jego emocje -Twoja rola w związku to wspierać, ale nie leczyć czy naprawiać jego samopoczucia.
Być może macie inne sposoby wyrażania uczuć -on może potrzebować więcej wyraźnych zapewnień i gestów, a Ty jesteś bardziej powściągliwa. Warto otwarcie porozmawiać o tym, czego on dokładnie oczekuje i czy są to rzeczy, które jesteś w stanie dać, nie tracąc siebie. Jeśli mimo prób rozmowy problem się powtarza i wpływa na Was oboje negatywnie, rozważcie wspólną wizytę u terapeuty, który pomoże Wam lepiej się zrozumieć.
Pozdrawiam,
Urszula Małek

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry,
zdecydowanie sugeruję, aby pomyśleć o terapii par.
Takie spotkania pomogą Wam odkryć Wasze osobiste zakamarki, wymienić się spostrzeżenia i oczekiwaniami, by ostatecznie opracować wspólnie z prowadzącym różne rozwiązania.
Trzymam za Was kciuki!
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam partnera, jesteśmy razem wprawie 3 lata, mamy też dziecko, mieszkamy razem, często się kłócimy, on jest tą osobą, która zwraca uwagę na dziewczyny, lub siedzi na portalach randkowych. Około 2 tygodnie temu powiedziałam, że mam tego dosyć i go wyrzuciłam z domu. W ciągu dnia pogodziliśmy się i kilka dni temu on mi mówi, że nic do mnie nie czuje i że nie wie, czy mnie kocha i przez te 2 tygodnie nic do mnie nie czuł. Bardzo proszę mi wyjaśnić, o co chodzi, jak to jest możliwe, jestem pogubiona i bardzo jego słowa mnie bolą
Chciałbym opisać w skrócie swoją historię, bo już nie wiem, co mam zrobić. Jestem osobą uzależniona od hazardu i alkoholu, od dwóch lat borykam się z uzależnieniem w stopniu zaawansowanym. Rok temu odbyłem terapię zamkniętą, potem była kontynuowana indywidualna. Niestety od poprzedniego roku miałem już kilka wpadek, gdzie wpadałem w ciągi hazardowe i alkoholowe i zawsze to kończyło się drastycznie dla mnie i mojej rodziny. Mam żonę i córkę 2-letnia, Niestety po ostatnim moim potknięciu żona ostatecznie kazała mi l się wyprowadzić. Mieszkam obecnie u rodziców, czuje się na co dzień tragicznie mimo brania od kilku dni leki od psychiatry. Czuję, że moje życie się w jakimś stopniu zakończyło, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony, którą kocham strasznie mocno, ale uzależnienie kompletnie zniszczyło mi głowę. Tak naprawdę po tylu szansach, jakie otrzymywałem od rodziny i żony widzę swoją przyszłość tylko w czarnych barwach, bo ileż można takich sytuacji.
Obecnie też pracuje, mam długi, które też niszczą mnie psychicznie. Tak naprawdę nie wiem co dalej, widzę jak inni męczą się, z mojego powodu, widzę ich smutek i tym bardziej się dobijam, że kolejny raz mi nie wyszło. Tak naprawdę nie mam woli życia już w sobie, trzyma mnie przy życiu córka... proszę o odpowiedź, co w mojej sytuacji powinienem w ogóle dalej robić, że sobą oprócz walki z uzależnieniem, bo to wiem i mam zalecenia, ale czuje ze wszystko już stracone, co dla mnie było najważniejsze, czyli bliskość żony, córki. Moja żona już widzę po niej, jest kompletnie obojętna, choć minęło kilka dni dopiero, uświadamia mnie ze, to koniec definitywny...jak mam dalej żyć i funkcjonować, bo nie widzę i nie czuje żadnej szansy dla siebie, żeby odzyskać spokojne życie, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony... z mojej perspektywy jestem już całkowicie skończony po tych kilku razach, kiedy mi nie wychodziło, ale tyle miałem szans na staniecie na nogi...nie daje rady już funkcjonować normalnie. Błagam o pomoc.
Mój mąż chodzi od jakiegoś czasu na siłownię.
Podziwia ćwiczące tam kobiety i pisze potem do kolegi w dość wulgarnych słowach, na którą ma ochotę i często robi im też zdjęcia. Czuję się z tym nie najlepiej, mimo, że sama jestem dość wysportowana i atrakcyjna. Co robić, nie mogę powiedzieć, że zajrzałam mu do telefonu, a boję się zdrady.
Zauważyłam, że mój mąż ma w kontaktach numer telefonu do byłej kochanki, ma ją też w obserwowanych na TikToku (tylko ją, nie ma nawet kolegów ani mnie). Wiem, że ma ona męża i małe dziecko i nie wiem, co o tym sądzić.
Jestem w rozsypce i mój świat się zawalił. Jestem po ślubie 8 lat i miesiąc temu dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Zdradzał mnie od pół roku z koleżanką z pracy, która sama ma rodzinę i dzieci. Gdy dałam mężowi ultimatum, z dnia na dzień zostawił ją i zaczął się starać o nasze małżeństwo.
Widzę, że się zmienił, chce pójść ze mną na terapię i zachowuje się całkiem inaczej. Ale ból, który mam w sobie, mnie przerasta i boli mnie to, że przez pół roku prowadził dwa życia.
Kłamał mnie, a ja nawet się nie zorientowałam. Cały czas zadaję sobie pytanie, czemu mi to zrobił i czemu to tyle trwało? Dlaczego? Widzę, że się stara, ale nie wierzę mu, gdy mówi, że już nigdy tego nie zrobi, że był to błąd, że kocha mnie.
Tłumaczy się, że nie wie, dlaczego tak zrobił, że miał mętlik w głowie, że nie myślał, że tak bardzo mnie zrani. Nie wiem, co mam myśleć, bo to nie było jednorazowe spanie z kimś. Proszę, o odpowiedź, co ja mam zrobić? Zostać z nim i dać szansę? Czy romans, który trwa pół roku, jest za długi i powinnam go zostawić?
Dzień dobry, Zostałam porzucona z dnia na dzień, przez whatsapp po ponad rocznym związku. Próbowałam przeprowadzić rozmowę choćby przez telefon, ale były partner nie odebrał. Otrzymałam tylko zdawkowe wyjaśnienia, że nie jest w stanie „rozwijać tej znajomości”, że byłam dla niego najlepsza osoba, że mnie przeprasza i chce być sam. Wydarzyło się to w trakcie jego wyjazdu służbowego. Od kilku dni ograniczył ze mną kontakt i zachowywał się oschle. Mam wrażenie, że te ostatnie wiadomości, które do mnie wysłał, miał przygotowane wcześniej. Czułam, jakby wysyłał mi jakiś schemat opracowany wcześniej. Pomimo moich prób wyjaśnienia mi co się stało, w ogóle nie zareagował. Mieliśmy razem zamieszkać, zostawił u mnie też sporo swoich rzeczy. Cała sytuacja miała miejsce po ok. miesiącu od przegranej sprawie sądowej w związku z opieką nad dziećmi. Chodziło o możliwość opieki w innym mieszkaniu (w tym samym mieście). Sąd nie przychylił się do wniosku. Były partner twierdził, że sytuacja spowodowała u niego kryzys psychiczny. Od pewnego czasu chodził na psychoterapię, która jednak w jego opinii nie przynosiła odpowiednich skutków. Starałam się go wspierać, dać mu przestrzeń, podkreślałam, że wspólnie poradzimy sobie z sytuacją. Wcześniej rozmawialiśmy również o takiej sytuacji, co zrobimy, jeśli sprawa nie zostanie wygrana. Choć on nie przyjmował takiej możliwości (z zawodu jest prawnikiem i sam prowadził dużo spraw rozwodowych) Ze względu na trudne i nieuregulowane kontakty z byłą żoną, często miał z tego tytułu problemy, Które odbijały się na naszej relacji. Często stawiał siebie w roli ofiary, powtarzał, że nie potrafi nic z tym zrobić. Jednocześnie jednak utwierdzał mnie w przekonaniu, że mnie kocha i wie, że zmiana jest mu niezbędna. Od pewnego momentu miałam wrażenie, że skupia się głównie na sobie, na swoich uczuciach. Jednak uważałam, że przechodzi kryzys i należy go wspierać. Mam poczucie, że dopóki mógł mi dawać obietnice do spełnienia, które można odsunąć w czasie, to relacja trwała. Gdy przyszedł czas na konkretne działania, po prostu zniknął. Zapadł się pod ziemie. Od ponad dwóch tygodni nie dał znaku życia. Niestety w trakcie moich spotkań z psychologiem został poruszony temat ukrytego narcyzmu u partnera. Wnioski zostały wysnute na podstawie informacji: o jego braku decyzyjności, stawianiu się w roli ofiary, skupieniu na swoich emocjach i odnoszeniu się do nich, wyolbrzymianiu najmniejszych problemów związanych z sytuacjami konfliktowymi, momentami bombardowania miłością, by za chwilę zamknąć się w sobie i znowu skupiać na tym, czego nie może zrobić i wpadać w stany depresyjne i lękowe. Wciąż nie wiem, jaki był ostateczny powód jego decyzji, potraktował mnie bardzo ozięble i czułam, jakbym nie rozmawiała z osobą, którą znałam wcześniej. Psycholog zwróciła mi uwagę na niedotrzymane przez niego wcześniej obietnice, na mówienie o zmianach, ale nie działanie. Na utrzymywanie mnie w pobocznej roli przez okres trwania związku. Wciąż zastanawiam się, czy miałam do czynienia z ukrytym narcyzem.
Dzień dobry. Chciałem się poradzić odnośnie do związku, który zakończył się już ponad rok temu. Mój problem jest taki, że ponad rok temu zakończyłem swój związek z kobietą, z którą przeżyłem 7 lat (ja zostawiłem ją). Po zakończeniu związku szybko zrozumiałem, że jednak ją kocham i jest to miłość mojego życia, lecz niestety ona w tym czasie zaczęła spotykać się z kimś innym (kolegą z pracy). Przez cały rok próbowałem ją odzyskać, lecz nieskutecznie, ona niejednokrotnie zwodziła mnie, dając mi nadzieje na odbudowanie tego związku, lecz tak się nie stało, aż w końcu przyszedł czas, w którym dowiedziałem się, że ona spotyka się ciągle z kolegą z pracy, a wtedy załamało mnie to bardzo i postanowiłem raz na zawsze zakończyć nasz kontakt. Po tych wszystkich wydarzeniach starałem się na nowo odnaleźć siebie, lecz myśl o byłej partnerce była ze mną każdego dnia i o każdej porze. Pracujemy razem, przez co widywałem ją ciągle w pracy i to w dodatku z jej nowym partnerem. Po roku czasu odezwała się do mnie ze skrucha, ze przeprasza i że nadal ma do mnie jakieś uczucia, postanowiłem, że zapomnę o wszystkim, co się działo i będę próbował z nią stworzyć związek na nowo, ponieważ bardzo mocno ją kocham. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że ona poszła do łóżka z tym facetem, z którym się spotykała, starałem się o tym nie myśleć, lecz myślałem bardziej o odbudowaniu naszej relacji. Po tym, co się dowiedziałem, postanowiłem przyznać się jej, że też poszedłem z kimś do łóżka, gdy nie byliśmy razem, lecz ona już nie chciała nic więcej słuchać, po prostu napisała mi, ze mnie nienawidzi, że zmarnowałem jej życie itp. Ogólnie nasz związek nie był też idealny, dużo zawiniłem swoją niedojrzałością i brakiem starań. Dopiero po stracie jej zrozumiałem, że powinienem się zmienić i byłem gotów zrobić to dla niej, ze względu na to, że ją bardzo kocham. Teraz niestety jest już za późno na wszystko, lecz niestety ja ją nadal bardzo mocno kocham i pytanie moje jest takie „W jaki sposób mogę jej pomóc, żeby zapomniała o nas i o uczuciu do mnie? „Co mam zrobić, żebym sam zapomniał i dał jej wolność?”
Byłam ze swoim facetem prawie 9 lat, jednak od stycznia przechodzimy kryzys. W lutym się wyprowadził i teoretycznie nie byliśmy parą. Ciągnie nas do siebie, próbowaliśmy się dogadać, ale bezskutecznie. Dowiedziałam się jednak, że w czasie kiedy mieliśmy tą 'przerwę' poznał dziewczynę, z którą spędzał czas i rozmawiał. Mówił, że zakończył tę znajomość, bo wie, że kocha mnie i to ze mną chcę odbudować to, co budowaliśmy przez tyle lat. Jest mi bardzo ciężko, bo kocham Go naprawdę mocno, ale nie wiem, czy jestem w stanie poradzić sobie z myślą, że ktoś był w jego życiu. Mówił, że nie zdradził, a ja zaczynam się zastanawiać czy jest to prawdą. Boję się, że z czasem dostanę jakieś dowody. Mam pełno myśli, z którymi nie mogę sobie poradzić. Mieliśmy od kwietnia zamieszkać razem i zacząć budować nowy, silniejszy związek, nie wracając już do tego starego. Mówił, że szukał zrozumienia i wsparcie w tej osobie, ale nie czuje nic do niej. Boję się, że będąc ze mną, będzie rozmyślał o niej. Jestem rozbita... Chciałabym sobie bardzo poradzić z tymi myślami, zamknąć ten ciężki rozdział i faktycznie zacząć budować relację opartą na szczerości, wierności, zaufaniu, wspieraniu się wzajemnym. Nie wiem tylko, czy jestem w stanie udźwignąć całą tę sytuację. Cały czas chciałabym Go wypytywać o relację z tą dziewczyną, co miała, czego ja nie miałam, jak się poznali, dlaczego do niej zagadał, skoro wiedział, że może mnie to skrzywdzić... Jest mi po prostu bardzo ciężko... Ale kocham Go całym sercem, on mówi, że też mnie kocha, że zostawił za sobą to wszystko i chcę angażować się w naszą relację... Proszę o pomoc! Jestem bezradna.
Co mam robić??? Mąż ciągle pracuje, twierdząc, że ludzi nie ma do pracy jest kucharzem razem 20 lat wiecznie praca praca zaniedbuje dom dzieci mnie tylko zawsze rano wspólną kawę praca wieczorami sex spanie i tak w kółko.
Dzieci nie widzą ojca, nie wiedzą co to wakacje, ja ciągle sama. Co mam robić, do męża nic nie dociera, potrafi powiedzieć co ja poradzę nie pasuje, znajdź sobie takiego, z którym będzie Ci lepiej. Jestem zmęczona takim związkiem, czuje się jakby wracał do hotelu, spać, sex, zjeść i pa. Na odległość pisze, ze tęskni, że kocha, pragnie. Z tego wszystkiego nawet sex nie zadawała mnie. Nigdzie nie wychodzimy jedynie z psem wokoło bloku.
Dzień dobry, Od pewnego czasu mój mąż mówi, że nawet gdybym go zdradziła, nic to dla niego nie znaczy, bo jesteśmy w związku od 20 lat, więc nie robi to na nim wrażenia.
Dziwnie się składa, bo kilka miesięcy temu odkryłam, że zacieśnia więzi w pracy z koleżanką, szybko zareagowałam i zerwał z nią kontakt. Zablokował na mediach społecznościowych i wiem, że nie ma z nią kontaktu, poza sprawami zawodowymi.
Skąd u niego brak zainteresowania moją osobą, nie zależy mu już na mnie? Co mam o tym sądzić? Nasze życie intymne ma się bardzo dobrze, zawsze tak było. Nie wiem, co myśleć o tej sytuacji. Proszę o poradę.
Ostatnio moje relacje z koleżanką znacznie się pogorszyły. Przestała do mnie pisać prywatnie, nawet jeśli coś ode mnie chce, to pisze przez grupę, a moje wiadomości ma w głębokim poważaniu. W relacji "na żywo" jakoś zobojetniałem w jej oczach, nie ma już uśmiechu na przywitanie ani nic. Dzisiaj mnie nawet zignorowała zupełnie i się nie przywitała. Podobnie jak ona dla mnie, tak ja dla niej byłem "głównym" znajomym. Wiem, że ma chłopaka i zna się z nim co najmniej od roku. Przyznam, że mi się podoba, ale nigdy jej tego nie okazywałem, żeby nie psuć relacji... a jednak. nie wiem, co zrobić.
Czy to normalne, że mam tylko jednego przyjaciela?
Rozmowy z innymi nie są łatwe dla mnie i nawet nie wiem, czy chce mieć jakichkolwiek innych znajomych. Czuję, jakbym nie powinna należeć do tego społeczeństwa i mojej grupy wiekowej. Osoby w liceum interesują się tylko alkoholem, imprezami i zboczonymi żartami. Nie mam prawie żadnych tematów, jakie mogłabym z nimi poruszyć. Rozumie mnie tak naprawdę tylko mój przyjaciel, co ma podobne poglądy, jak ja. Nie wiem, czy mam jakąś fobię społeczną, czy coś. Zawsze nauczyciele nazywali mnie po prostu nieśmiała. Jednak prezentacje przed klasą czy nawet pogadanie z “kolega” z klasy jest dla mnie trudne. Do połowy osób z klasy nigdy się nawet nie odezwałam, mimo że znam ich już od połowy roku. W podstawówce sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Zmiana środowiska nic nie zmieniła, pomimo dużych chęci. Niedobrze się czuję, jak widzę, że każdy jest inny ode mnie. Wychowawca na siłę proboje mnie zmusić do gadania z kimś innym, grożąc obniżeniem zachowania.
Podobno w przedszkolu byłam bardzo rozgadana i gadałam z każdym. W grupach z większą ilością osób czuję się po prostu niekomfortowo. Próbowałam na początku nowej szkoły spotykać się z kilkoma dziewczynami z klasy. Nie było to jednak przyjemne i wolę być z kimś na osobności. Gdy jestem w grupie, po prostu się nie odzywam. Nikogo też raczej to nie obchodzi. Potem utworzyły się tylko grupki w klasie, które tylko śmieją się ze mnie i mojej przyjaciółki. Utrzymuje jakiś kontakt z innymi w klasie, ale jest on raczej przymusowy. I to nawet nie do końca z mojej winy. Gdy są rozmowy w parach na np angielskim inne dziewczyny wolą po prostu gadać z sobą. Czy naprawdę jest coś nie tak we mnie?
Jak odpuścić relacje, które nie ma sensu, ale czuję, że tylko dzięki niemu byłam sobą, potrzebuje go i mecze się z tym rok. Chce do niego wrócić, ale on musi się wyszaleć...
Witam. Około od roku czasu już nie jestem z byłym partnerem, jednak ze względu na dziecko oraz inne wiążące nas sprawy (kredyty), musimy mieć jakikolwiek kontakt. Kontakt jest rzadki. Rozwód był z winy obu stron. Czasem da się dogadać z byłym partnerem na spokojnie, a czasem czuję się atakowana. Pisze rzeczy typu, że ja mam się ogarnąć, że jestem nienormalna, że był moim sponsorem, wypomina mi rzeczy, które kupił, lub remont mieszkania, który zrobił, kiedy byliśmy razem. Dodam, że sama pracowałam, poza czasem w części ciąży i po ciąży.
Czuję się atakowana, czuję, że nie szanuje mnie jako człowieka, jako matkę jego dziecka, które wychowuje właściwie samodzielnie. Pozwala swojej aktualnej partnerce obrażać mnie i oskarżać na przykład o buntowanie syna przeciwko ojcu, a to wszystko zdarzyło się nawet na oczach mojego syna. Czuję się umniejszana jak podczas naszego związku, gdzie zawsze jego zdaniem miałam lekką pracę, a on ciężką. Nieważne czy to była praca za biurkiem, czy fizyczna, moja praca zawsze była łatwiejsza. Dodam, że w tamtym roku groził mi też przez kilka miesięcy wyjawieniem prywatnych naszych spraw mojej najbliższej rodzinie. Czułam się wtedy zastraszona. Mam taki problem, że gdy dochodzi do sytuacji, kiedy czuję się atakowana, bardzo emocjonalnie reaguje, zanoszę się płaczem, analizuje jego słowa, biorę je strasznie do siebie. Sytuacja taka zabiera mi od godziny do kilku następnych godzin z dnia, w którym się to wydarzyło. Zamraża mnie tak, że nie mogę nic zrobić. Szukam w sobie problemu i tłumaczę, że jestem wrażliwa i emocjonalna oraz że potrzebuje czasu, żeby zacząć to olewać. Dopiero wczoraj pomyślałam, czy czasem to nie podchodzi pod przemoc psychiczną. Męczą mnie takie sytuacje, a najgorsze, że nigdy nie wiem, kiedy to nadejdzie. Mam 7-letniego syna z diagnozą autyzmu. Muszę być dla niego w pełni zdrowa psychicznie, aby móc go wspierać na co dzień. A takie sytuacje z moim byłym partnerem zabierają mi bardzo dużo energii i podejrzewam, że zdrowia też. Nie wiem, co mam robić w takiej sytuacji. Marzę o tym, żebym nie musiała się z nim wgl kontaktować, ale to niemożliwe.
Dzień dobry, mam pewien problem, a raczej taki którego sama nie zauważam. Jestem z partnerem od ponad roku, na ogół dobrze się dogadujemy, kochamy się, wszystko idzie w dobrym kierunku, jednak czasem pojawiają się pewne problemy, jak w każdej relacji. Pół roku temu zaczął się u niego problem z zazdrością wsteczną, która ingerowała w jego humor, samopoczucie, ogólnie na codzienne życie. Starałam się go bardzo wspierać, dużo wysłuchałam, starałam się zrozumieć, ale dzisiaj dostałam pewną przykrą informację. Że przez ten cały czas nie zrobiłam nic, co by go podniosło na duchu. Czasem dostaje zażalenie odnośnie tego, ze nie czuje się chciany i pożądany w relacji… Ja na ogół jestem typem osoby spokojnej, trochę samotniczka. Wydaje mi się, że jego problemy są troszkę przesadne i że jest dobrze, tak jak jest. Ale skoro jesteśmy w relacji, to chodzi w niej o kompromisy i zrozumienie dlatego starałam się coś zmienić, żeby było lepiej, ale niestety wciąż słyszę ten sam zarzut. Nie wiem, w czym może być problem. Bardzo go kocham, chce z nim być, wspierać go, ale wydaje mi się, że czasem nie umiem i zawodzę bardzo na każdej płaszczyźnie