Jak rozpoznać uzależnienie od grania i czy można sobie z tym poradzić samemu?
Witam, mam pytanie… Czy jeśli gram co jakiś czas (czasem parę razy w miesiącu) od jakiś 3 lat, to jest możliwość, że jestem uzależniony? Często mówię sobie „już nigdy więcej”, a jednak po jakimś czasie zawsze mnie znowu kusi… Jeśli od ostatniego grania minie parę dni, to chęć grania jest niewielka i nie myślę o tym, lecz zawsze po, dajmy na to, odblokowaniu konta znowu mam wielką ochotę zagrać. Czy da się samemu z tego wyjść?
Anonim1994

Katarzyna Kubińska
Dzień dobry,
granica pomiędzy nawykiem, pasją i uzależnieniem behawioralnym jest płynna. To naturalne, że czasem czujemy nieodpartą chęć pochłonięcia się w zajęcia, które przynoszą nam dużo przyjemności, zwłaszcza w momentach, kiedy doświadczamy więcej stresu, zmęczenia.
Czasem taka wzmożona chęć pojawia się właśnie pod wpływem wyzwalaczy — np. kiedy wiemy, że to jest możliwe po długim czasie abstynencji. Możemy porównać tę sytuację do takiej, kiedy ktoś uzależniony od alkoholu z przyczyn zdrowotnych lub z powodu wszycia disulfiramu (tzw. wszywka alkoholowa) wyczekuje miesiącami momentu, kiedy będzie mógł się napić.
Więc tak, poczucie przymusu, nawet jeśli pojawia się po dłuższym czasie, może świadczyć o rozwoju uzależnienia i można domniemywać, że jeśli pojawia się myśl "już nigdy więcej" to proces grania wymyka się spod kontroli.
Jednak to, co można z tym zrobić, bardzo zależy od wielu czynników i Pana potrzeb.
Być może nie trzeba będzie rezygnować całkowicie z grania, a jedynie zaplanować strategię, aby lepiej kontrolować, kiedy Pan zaczyna i kończy grę, w jakich odstępach czasu, aby nie miało to negatywnych konsekwencji. Potrzeba dokładnego wywiadu i przyjrzenia się sytuacji.

Piotr Karpiński
To, co opisujesz wskazuje na problem z kontrolą grania – to już sygnał ryzyka uzależnienia. Samemu można próbować (blokady kont, unikanie bodźców, szukanie alternatyw), ale najskuteczniejsza droga to kontakt ze specjalistą od terapii uzależnień lub grupą wsparcia, np. Anonimowi Hazardziści. Im szybciej zareagujesz, tym łatwiej przerwiesz ten cykl.

Rafał Setla
Już sama świadomość własnego zachowania i wątpliwości wobec niego jest bardzo ważnym krokiem :)
Na podstawie tego, co opisujesz:
Gram okazjonalnie, ale zauważasz pewien wzorzec: po pewnym czasie powraca silna chęć grania, mimo że wcześniej deklarowałeś sobie „już nigdy więcej”.
Kiedy od gry minie kilka dni, pragnienie grania jest niewielkie, ale po powrocie do konta pojawia się silna pokusa.
To sugeruje, że może pojawiać się pewien mechanizm „trigera” sytuacji lub bodźca (w tym przypadku odblokowania konta), który wywołuje silną potrzebę gry. Nie oznacza to automatycznie pełnego uzależnienia, ale wskazuje, że gra wywołuje w Tobie trudne do kontrolowania impulsy.
Jeśli pytasz o możliwość wyjścia z tego samodzielnie. Tak, w niektórych przypadkach możliwe jest nauczenie się strategii samokontroli i ograniczania sytuacji wyzwalających chęć grania.
Warto obserwować swoje wzorce, rozpoznawać momenty, w których pojawia się pokusa, i wprowadzać alternatywne zachowania.
Bardzo pomocne bywa też wsparcie, czy to w formie grup wsparcia, czy konsultacji z psychologiem, który pomoże w stworzeniu konkretnych planów działania.

Barbara Jedlińska
To, że czasem wracasz do grania, mimo wcześniejszych postanowień, jest dość typowe dla wielu osób, które mają kontakt z grami. Sama częstotliwość grania nie musi oznaczać uzależnienia, ale ważne są Twoje odczucia i zachowania wokół tej aktywności. Jeśli zauważasz, że trudno Ci dotrzymać decyzji o zaprzestaniu gry, a po odblokowaniu konta pojawia się silna ochota, może to świadczyć o tym, że granie stało się dla Ciebie ważnym sposobem radzenia sobie z pewnymi emocjami, napięciem lub po prostu nudą.
Uzależnienie to nie tylko kwestia tego, jak często grasz, ale też tego, czy granie zaczyna wpływać na inne obszary Twojego życia, takie jak relacje, praca, nauka czy samopoczucie. Jeśli masz wrażenie, że trudno Ci wytrzymać bez gry, warto się temu przyjrzeć i zastanowić, co sprawia, że wracasz do tej aktywności.
Samodzielne wyjście z takiego schematu jest możliwe, zwłaszcza jeśli jesteś na wczesnym etapie i masz świadomość problemu. Często jednak pomocne okazuje się wsparcie innych osób. Rozmowa z kimś bliskim, specjalistą, a czasem udział w grupie wsparcia. Ważne jest zrozumienie, co wywołuje chęć grania i czy są inne sposoby, które pozwoliłyby Ci radzić sobie z trudnymi emocjami lub nudą.

Pamela Górska
Dobre pytanie – i bardzo ważne, że je sobie zadajesz. Już sam fakt, że zastanawiasz się nad tym, czy granie zaczyna Cię kontrolować, a nie odwrotnie, pokazuje, że coś Cię niepokoi.
Uzależnienie nie zawsze oznacza granie codziennie po kilka godzin. Czasem kluczowe jest to, co dzieje się w Twojej głowie – np. poczucie, że „już nigdy więcej”, a potem powrót mimo postanowień, silna ochota po przerwie czy to, że gra wraca jak magnes. To są elementy zachowania na pograniczu uzależnienia.
Czy da się wyjść samemu? Bywa, że tak – zwłaszcza jeśli wcześnie to zauważysz.
Pomaga:
-uświadomienie sobie wyzwalaczy (np. nuda, stres, konkretne sytuacje),
-stawianie granic – np. jasny limit czasu, aplikacje blokujące, przerwy,
-zastępowanie grania czymś, co daje podobne emocje (rywalizację, rozładowanie napięcia, satysfakcję).
Ale jeśli widzisz, że mimo prób wciąż wracasz i trudno Ci utrzymać kontrolę – to sygnał, że warto poszukać wsparcia. Terapia uzależnień (najczęściej w nurcie poznawczo-behawioralnym) daje konkretne narzędzia i naprawdę ułatwia wyjście z błędnego koła.
Podsumowując: nie musisz od razu nazywać tego „pełnym uzależnieniem”, ale masz prawo traktować to poważnie i zadbać o siebie. Bo im szybciej złapiesz równowagę, tym łatwiej to zatrzymać.

Maciej Woropaj
Dzień dobry! Z tego, co opisujesz, trudno bez znajomości twojego szerszego kontekstu życiowego jednoznacznie powiedzieć czy jesteś uzależniony. Można jednak dostrzec sygnały, które warto potraktować poważnie. Uzależnienie to nie tylko kwestia częstotliwości grania, ale także tego, jaki wpływ ma granie na Twoje codzienne życie, relacje, emocje, decyzje. To, że mówisz sobie „już nigdy więcej”, ale wracasz lub pojawia się silna chęć w określonych momentach (np. po odblokowaniu konta), czujesz ulgę, gdy nie grasz, ale potem znowu wraca pokusa, może wskazywać na uzależnienie behawioralne w fazie kontrolowanej lub na granicy. W tej fazie osoba jeszcze nie gra codziennie, ale myśli o graniu, traci nad tym częściową kontrolę i wciąż wraca — mimo postanowień. Natomiast czy da się samemu z tego wyjść, to moim zdaniem może okazać się to trudne bez wsparcia. Można próbować samodzielnie, np. przez rozpoznanie i unikanie "wyzwalaczy" takich jak łatwy dostęp do konta, nudę, napięcie. Można ograniczać czas grania lub wprowadzenie dni bez grania, zapisywanie emocji i sytuacji „przed” i „po” graniu, żeby spróbować poznać jakie mechanizmy psycho-emocjonalne się uruchamiają. Można stworzyć listę rzeczy, które realnie tracisz przez granie (czas, pieniądze, relacje, spokój). Można próbować zamiany grania na coś, co daje podobne emocje, ale w realnym życiu (np. rywalizacja, wyzwanie, adrenalina).
Sam fakt, że Cię to niepokoi i pytasz o to, nie bagatelizujesz tematu, świadczy o tym, że czujesz, iż tracisz wpływ na swoje życie i chcesz go odzyskać. To świetny moment, żeby sprawdzić, czy Twoje granie naprawdę Ci służy — czy już bardziej Cię ciągnie w dół. I jeśli czujesz, że chcesz coś zmienić, nie musisz z tym zostawać sam. Pomoc istnieje — i nie jest oznaką słabości, tylko odwagi. Tym bardziej, jeśli czujesz, że ciągle wracasz, mimo prób zerwania, warto przynajmniej skonsultować się z terapeutą, który zna się na uzależnieniach. To nie musi od razu oznaczać terapii na lata — czasem kilka rozmów, określenie kontekstu życiowego daje jasność, świadomość i plan na bezpieczne używanie czegoś, co ma mieć swoją konkretną rolę w twoim życiu - tu akurat rozrywkę.

Barbara Wysocka
Witaj, Anonimie1994.
Na wstępie chcę docenić Twoją troskę o samego siebie, krytyczne spojrzenie na swoje funkcjonowanie. To nieczęsto sie zdarza w przypadku osób uzależnionych, które zwykle wypierają i racjonalizują swoje zachowanie. Ten właśnie Twój krytycyzm i troska może świadczyć o tym, że jesteś w stanie samodzielnie ochronić się przed uzależnieniem.
Granie w gry nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie, rozwijają funkcje poznawcze takie jak spostrzeganie, uwagę, przewidywanie, myślenie logiczne, planowanie. Poza tym rozwijają umiejętność działania w presji czasu. Są też świetnym sposobem na oderwanie myśli od codziennych spraw, co ułatwia nabranie dystansu i zmianę perspektywy. Być może Twój lęk, że jesteś uzależniony, wynika ze złej opinii społecznej na temat gier. Żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteś uzależniony od gier, odpowiedz sobie na cząstkowe pytania dotyczące Twoich relacji z graniem:
1. Czy odczuwasz przymus grania, Twoje myśli krążą ciągle wokół gier?
2. Czy masz trudność w kontrolowaniu czasu przeznaczonego na grę, pomimo wcześniejszych planów?
3. Czy Twój nastrój i samopoczucie zależy od dostępu do gier: humor poprawia Ci się tylko, gdy grasz, a czujesz przygnębienie i irytację, a nawet ból głowy, gdy nie możesz zagrać.
4. Czy Twoje myśli uciekają do gier nawet wówczas, gdy pracujesz lub się uczysz, masz przez to problem z koncentracją na aktualnej aktywności?
5. Czy z powodu grania zaniedbujesz swoje obowiązki? Często zdarza Ci się nie wykonać ważnego zadania, które zaplanowałeś, nie wypełnić zobowiązań?
6. Czy często rezygnujesz ze spotkań towarzyskich czy rodzinnych na rzecz grania?
7. Czy zdarza Ci się skłamać na temat czasu spędzonego na grze?
8. Czy zauważyłeś, że dla grania porzuciłeś inne swoje pasje i zainteresowania?
9. Czy pogorszyły się Twoje wyniki w nauce lub w pracy?
10. Czy ktoś z Twoich bliskich często zwraca Ci uwagę na temat czasu spędzanego na grach?
11. Czy zaniedbujesz sen, często grasz w nocy, przez co jesteś niewyspany i zmęczony?
12. Czy odczuwasz ostatnio zmęczenie, bóle głowy i problemy ze wzrokiem?
13. Czy odczuwasz dyskomfort w okolicy kręgosłupa i przeciążenie nadgarstków?
14. Czy zauważasz zaburzenia rytmu dnia, nieregularny sen, brak ruchu?
Podsumowujac: są trzy główne kryteria świadczące o uzależnieniu:
1. Utrata kontroli nad graniem.
2. Granie ma priorytet na innymi aktywnościami życiowymi.
3. Kontynuowanie grania pomimo negatywnych konsekwencji.
Objawy muszą utrzymywać się długotrwale, np kilka miesięcy i powodować cierpienie i znaczne upośledzenie funkcjonowania.
Odpowiedz sobie na te pytania i oceń krytycznie, czy objawy uzależnienia dotyczą Ciebie. Jeśli tak, podejmij działania i korzystaj ze wsparcia. Jeśli nie, to bądź czujny i ciesz się ulubionymi grami.
Serdecznie Cię pozdrawiam, Basia Wysocka, terapeutka SFBT.

Albert Polak
Dzień dobry,
To, co Pan opisuje, brzmi jak bardzo znajomy mechanizm: z jednej strony szczere postanowienia „już nigdy więcej”, z drugiej – powracająca fala silnej chęci. To nie jest zwykła słabość — to doświadczenie poczucia, że coś w Panu działa niezależnie od woli. Wtedy przez kilka dni może być cisza, a później nagle napięcie wraca ze zdwojoną siłą.
To właśnie ta huśtawka między poczuciem kontroli a nagłym przymusem jest czymś, co w psychologii traktujemy bardzo poważnie. Nie chodzi więc tylko o częstotliwość grania, ale o to, że mechanizm sam w sobie już się uruchomił: przynosi ulgę, a potem poczucie winy, i znowu rodzi potrzebę ulgi. Błędne koło.
Samodzielnie można próbować je zatrzymać, ale zwykle trudność polega na tym, że gra „ukrywa” przed Panem to, co naprawdę się dzieje w środku — napięcie, emocje, poczucie braku wpływu. Sama siła woli często nie wystarcza, bo gra tak naprawdę spełnia jakąś ważną funkcję zastępczą.
To, że Pan już teraz zadaje sobie pytanie „czy to uzależnienie?”, pokazuje dużą czujność wobec siebie. To bardzo dobry moment, by przyjrzeć się temu głębiej — i nie zostać w tym samemu.
Serdecznie pozdrawiam,
Albert Polak
psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
TW samookaleczanie
Mam 22 lata i przepraszam, że tak długo się rozpiszę, ale nie daję rady. Od dziecka byłam typem aspołecznym, nie lubię spotykać się z ludźmi, ani z nimi rozmawiać. Nigdy nie mam tematów na rozmowy, nawet jeśli ktoś się ze mną zaprzyjaźnił, ta relacja bardzo szybko się kończyła, gdyż w pewnym momencie się izolowałam. Przez ten brak potrzebny socjalizacji, zawsze czułam się nieludzko. Dziwnie, inaczej. Jestem bardzo brzydka i głupia. Przez słowo głupia mam na myśli, że jestem osobą zapominalską, wszystko wypada mi z rąk, wykonuje niezręczne ruchy przy ludziach. Bardzo dużo gestykuluję i szybko mówię. Moja prokastrynacja jest na tak wysokim poziomie, ze obecnie mam pięć warunków na studiach. Nie zdałam roku. Wielokrotnie zapominałam dat rejestracji albo gubiłam się we wszystkim. Mówię szybko i nerwowo, czego bardzo się wstydzę.
Mam wrażenie, że wszystko, co wychodzi spod mojej ręki, jest złe, gorsze, żenujące. W ciągu dnia doświadczam wahań nastrojów, czasem mam motywację, ale czasem mam wręcz ochotę rzucić się pod metro, którym codziennie dojeżdżam na uczelnię. Okaleczam się żyletką, lubię, gdy rany są dość głębokie, gdy krawędzie rozsuwają się na boki. Dużo płaczę, w miejscach publicznych, na zaliczeniach, wszędzie, czasem nawet bez powodu. Mam wrażenie, że emocje mnie przytłaczają, że jestem dziecinna, głupia niedojrzała. Nie mam marzeń, cały dzień czekam do nocy, żeby spać, jednak ten sen często nie przychodzi. Chodziłam do psychiatry, ale on nie rozmawiał ze mną.
W gabinecie głównie płakałam roztrzęsiona, a on przepisywał mi leki. Od kilku miesięcy biorę Dulsevię 60 mg raz dziennie, spamilan 10 mg trzy razy dziennie, estazolam 2 mg tymczasowo na sen (bardzo pomagał, ale już się skonczył) i medikinet CR 20 mg. Medikinet sprawia, że przez jakiś czas czuję motywacje, ale po paru godzinach znowu przychodzi stan otępieniq, beznadziei i złości. Nie potrafię radzić sobie z emocjami, płaczę, okaleczam się, uderzam w drzwi, wewnętrznie krzyczę. Dotychczas miałam jednego ,,przyjaciela" ale izolowałam się i olewałam tę znajomość. Gdy on powoli się odsunął, poczułam ogromną zazdrość i duże emocje, które targają moje wnętrze, tak jakby rozrywały każdą część mięsa, z którego jestem utworzona. Nie tęsknie za człowiekiem, lecz za uwagą. Czuję się tak obrzydliwie, jakbym nie pasowała do świata. Nie chcę być częścią życia społecznego. Nienawidzę przebywania w tłumach i nie umiem prowadzić rozmów z ludźmi. Z drugiej strony brak mi poczucia przynależności, tak jakbym nie istniała. Po kilku minutach miłej rozmowy ze znajomym lub nieznajomym muszę wyjść gdzieś, trząść rękami i głową, oraz mówić do siebie, by uregulować emocje. Psychiatra skierował mnie do psychologa z epizodem depresyjnym i zaburzeniami adaptacyjnymi z lękiem społecznym, ale on praktycznie ze mną nie rozmawia. Polecał mi również diagnozę pod kątem spektrum autyzmu, ale to dużo kosztuje i nie wiem, czy się opłaca. Nie wiem, nawet co mi jest. Coraz bardziej męczy mnie bycie człowiekiem. Uciekam w fikcję, ale moje ciało daje mi znać, że życie istnieje. Boję się cierpienia. Czasem brałam kilka tabletek więcej, niż powinnam, żeby sprawdzić swoją granicę. Zdarzyło się, że przecięłam swoją skórę tak, że krwawiła cały dzień bez przerwy. Kładłam się spać z krwawiącą raną, myśląc, że może umrę przez sen. Wykańcza mnie bycie mną, leki nie pomagają. Czy jest sposób, aby sprawdzić, co jest ze mną nie tak? Czemu nie czuję się jak człowiek? Czy można jednocześnie być aspołecznym, ale empatycznym? Nie mam zaburzeń schizoidalnych, ponieważ odczuwam emocje i troskę.
Nie przywiązuję się jednak do ludzi. Mój świat to niestabilna pustka. Czy jestem zepsuta?
Witam,
jestem mężczyzną w młodym wieku i zmagam się z problemami dotyczącymi przeszłości, zarówno mojej, jak i mojej partnerki. Zaczynając ode mnie — zanim poznałem moją partnerkę, prowadziłem bardzo zły i niezdrowy tryb życia.
Mianowicie wiele imprez, nadużywanie alkoholu do stopnia braku kontroli nad sobą i ciałem. W trakcie tego okresu również byłem uzależniony od treści na tle seksualnym w Internecie. Pojawiały się także rozmowy z obcymi osobami, również na tym tle. Dotąd nie znam powodu, dlaczego tak robiłem, ale to wszystko skończyło się bardzo źle.
Z imprez wyniosłem tylko poczucie winy za czyny pod wpływem alkoholu, takie jak bycie nachalnym dla kobiet i brak umiejętności trzymania rąk przy sobie (nic związanego z przestępstwem).
Moje uzależnienie skończyło się internetowym szantażem (ktoś szantażował moją osobę).
Po nim przez długi okres czułem ciągły niepokój, który co jakiś czas wraca i zajmuje całą moją uwagę. Wstydzę się strasznie za czyny, które popełniłem i bardzo ich żałuję.
Prześladują mnie na tle codziennym, a na domiar złego jestem ogromnym hipokrytom, ponieważ nie umiem się pogodzić również z przeszłością mojej partnerki, która miała ją "normalną". Czuję ogromną zazdrość o jej poprzednie relacje, a do tego dochodzi ciągły niepokój w relacji o to, czy aby na pewno nie robię czegoś, czego ona nie chce, czy nie czuje się zmuszona. Mimo jej zapewnień, że tak nie jest, ciągle się te pytania pojawiają.
A następnie przechodzi do stanu wątpliwości co do samego związku i uczuć w nim.
Przepraszam za chaos, ale sam już nie wiem, co się dzieje i jestem ciekaw, co można z tym zrobić.
Od czego zacząć i czy można to jakoś naprawić?
Co najważniejsze — co mi dolega i jak funkcjonować sam ze sobą?
Z góry dziękuję za opinie.
Przepraszam, że mój tekst będzie dosyć długi. Napisałam tak jak czuje.
Sytuacja wygląda tak. Mam dwie starsze siostry. Jedna ma rodzinę i ja też mam już swoją rodzinę. Przez lata najstarsza siostra (obecnie przed 40-stką) zarzekała się, że ona nikogo nie chce mieć przy swoim boku tzn.mężczyzny. Ponieważ boi się po doświadczeniach z dzieciństwa - jesteśmy DDA. Mimo że jesteśmy rodzeństwem to każda z nas ma zupełnie różne od siebie charaktery. Z tą najstarszą jest bardzo ciężko w jakikolwiek sposób się dogadać, zawsze tak było. Kiedy jedna z nas wyszła za mąż w domu rodzinnym zostałam ja i najstarsza siostra z mamą. Po kilku latach od ślubu naszej siostry, spotkało mnie szczęście, poznałam kogoś. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, moja siostra bardzo mi zazdrościła, wręcz nie mogła znieść, że ja kogoś mam. Wciąż miała nadzieję, że mój związek prędzej czy później i tak się nie uda i nadal będzie mieszkać ze mną i z mamą.
Po dłuższym czasie zamieszkałam razem z moim partnerem no i później wzięliśmy ślub. Od tego czasu siostra jakby z desperacji zaczęła szukać kogoś na siłę. Wydaje się, jakby miała mocne postanowienie, by jako jedyna z rodzeństwa nie zostać singielką. Ma kolegę, w którym się zauroczyła czy może nawet zakochała. Pojawił się u niej też problem z piciem. Odkąd pamiętam ciągnęło ją do alkoholu, no i widze, że tak trafiła, że jej kolega też lubi wypić. Z tego co da się zauważyć jej to odpowiada. Wydaje mi się niestety, że chciałaby stworzyć z kimś takim związek. Dobrych znajomych, którzy nieszczególnie lubią pić, odrzuca. Twierdzi, że są za nudni. Zwierzyła mi się kiedyś, że jej kolega nie wykazuje chęci bycia z nią. Powiedział, że może być jedynie jego koleżanką, że on nie chce nic poważnego. Mówił to jej podobno już wielokrotnie. Wiem, że raz jej powiedział "My już jesteśmy razem", by później wrócić do pierwszej wersji kolega - koleżanka. Mimo tego spotyka się z nią i ją zwodzi. Może on po prostu potrzebuje jej towarzystwa tylko do picia, a ona jest na to podatna.
Siostra zaczęła coraz więcej pić i wraca do domu nad ranem. Kiedy my jako rodzina zwracamy jej uwagę, że tak nie można, ona krzyczy, że przecież jest dorosła. Tylko powinna liczyć się też z mamą, z którą nadal mieszka. Po czym mówi, że to rozumie i już nie będzie. Tylko nadal nic się nie zmienia z jej strony. Od zawsze ma ciężki charakter. Kiedyś zasugerowałam jej nawet wizytę np. u psychologa, jeśli sobie z czymś sama nie radzi. Stwierdziła, że ona tego nie potrzebuje. Martwię się o mamę, bo ciężko znosi to psychicznie. Moim zdaniem wystarczy, że kiedyś musiała znosić mojego ojca alkoholika i ja nie chcę, by teraz przechodziła znów przez ten sam nałóg. Siostra nie daje sobie pomóc, ona wszystko wie najlepiej.
Zauważam u siebie, że nie mogę znieść tej myśli, że mama jest w takiej beznadziejnej sytuacji, bardzo mnie to dotyka. Dużo znajomych osób mówi mi, że żeby coś się zmieniło, siostra sama musi tego chcieć,bo ja na siłę tego nie zrobię, choćbym chciała. Mimo że mam męża i swoje życie, żyje tą sytuacją. Czy powinnam odpuścić tak częste zadręczanie się tym i skupić się na swoim życiu czy próbować zmieniać kogoś ? Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję. Pozdrawiam.
Chciałbym opisać swoją historię... Mam 34 lata, żonę, córkę 4-latka i drugie w drodze, lada moment się urodzi. Mam też wielki problem z hazardem, który pojawił się ok. 12 miesięcy temu i doprowadził do długów ok. 300 tys. Zacząłem inwestować na giełdzie, zainwestowałem swoje oszczędności, które w krotki czasie wzrosły do 900 tys. Nie wypłaciłem tego i wszystko straciłem i wtedy zaczęło się pierwsze zadłużenie w bankach, a później w parabankach. Po kilku miesiącach powiedziałem o tym zonie, wściekła się, ale wybaczyła.i pomogła spłacić zadłużenie, wtedy uważałem, ze nie jestem uzależniony, ze ta cała sytuacja tak się potoczyła, ze doprowadziła mnie do dna, ale zona mnie uratowała, i tutaj popełniłem pierwsze błędy, nie odciąłem się numeru telefonu, mejla gdzie te wszystkie reklamy przychodziły, blokowałem i usunąłem, zona mi prawie wybaczyła, żyliśmy jakby to się nie wydarzyło i wtedy uległem ponownie, po tych wszystkich reklamach, ofertach coś we mnie pękło i ponownie się zadłużyłem. Najpierw raz z zona powiedzieliśmy o wszystkim moim rodzicom, później jej. A na sam koniec zona chce odejść razem z córką, złożyła pozew. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo ja skrzywdziłem i co zrobiłem. Niestety, ale juz jej zaufania nie odzyskam, mam chore myśli, napisałem listy, naprawdę teraz doszło do mnie, jak bardzo schrzaniłem, jestem wrakiem człowieka.
Dzień dobry,
od jakiego czasu chciałam zacząć chodzić do psychologa, ponieważ problemy w rodzinie mnie przytłaczają, ale mam obawy. Mam 17 lat, mój ojczym ma problemy z narkotykami, ale normalnie pracuje, nie wykazuje żadnej agresji itd.
Zdarzają się jednak sytuacje, w których musiałam się nim zajmować, kiedy wracał i był pod wpływem, a ja byłam sama w domu. Mama oczywiście starała się jak najszybciej wracać z pracy i zdejmować ze mnie ten obowiązek, który w ogóle nie powinien mieć miejsca. Mama nie ma żadnego kontaktu z substancjami takimi jak narkotyki, alkohol itd.
Chciałabym porozmawiać o tym z psychologiem, ale boję się, że może uznać przebywanie przy ojczymie w takim stanie za zagrożenie mojego zdrowia i życia, i zgłosić to na policję.
Czy na spokojnie mogę powiedzieć o tym psychologowi, czy on może to zgłosić?
TW (samookaleczanie)
Pocięłam się pierwszy raz w wieku 11 lat, nie wiem czemu, po prostu myślałam, że zacznę się wtedy lepiej czuć. W moim środowisku było parę osób, które również to robiły i pokazywały to, jak to wygląda. Byłam smutna i przerażona tym widokiem aż spróbowałam i wiedziałam, że zrobię to znowu, zdarzało się to co jakiś czas, nie mogę powiedzieć, że byłam wtedy od tego uzależniona, zazwyczaj robiłam to, gdy naprawdę miałam jakiś problem. Wszystko zmieniło się po samobójczej śmierci mojego przyjaciela Mateusza, bardzo to przeżyłam, przez rok nie mogłam się otrząsnąć, byłam ostatnią osobą, do której napisał i zostawił list, czułam się winna za jego śmierć, że nie zrobiłam nic, by temu zapobiec. W wieku 12 lat robiłam to już codziennie, każdego dnia, po parę razy dziennie, nie umiałam przestać, mimo że próbowałam. Moja matka wyśmiała moje problemy, przez co odpuściłam sobie szukanie pomocy i próbowałam sama wychodzić z tego na własną rękę, ale od dwóch lat, czyli 15-17 ciągle o tym myślę, obsesyjnie nie raz nie umiem przez to spać ciągle czuję chęć i potrzebę, by znów to zrobić, by znów poczuć się dobrze. Próbowałam, myślę wszystkiego, próbowałam również zamienić okaleczanie na papierosy, ale nawet to nie dało mi podobnego uczucia, nie wiem już co robić, boję się, że będzie już tak do końca boję się, że to zrobię a mój tata (jedyna osoba, która jest dla mnie tak ważna od śmierci Mateusza) nie przeżyje tego przez swoje chore serce + kazał mi obiecać, że nigdy tego już nie zrobię. żałuję, że obiecałam, bo teraz czuję tego ciężar dwa razy bardziej i już nie wiem, co mam robić
Jestem z chłopakiem dwa lata. Od pół roku mieszkamy razem, głównym pomysłodawcą byłam ja, a on bardzo chętnie się na to zgodził. Zanim zamieszkaliśmy razem, to dużo czasu przebywaliśmy u siebie wzajemnie, dzięki naszym pracom było to możliwe i zdarzało się, że nawet spędzaliśmy razem 5-6 dni na tydzień, więc myślałam, że już sporo o sobie wiemy i to jak funkcjonujemy, jest nam znane. Niestety po wspólnym zamieszkaniu zaczęłam dostrzegać ogrom jego wad i zaczęłam się oddalać od niego. Większość z tych rzeczy wynika z faktu, że w jego domu rodzinnym wszystko robiła mama, która jest typową gosposią domową i dba o wszysko - od sprzątania, gotowania, zakupów, koszenia trawy itp. Mój chłopak przywyknął do tego, że wszystko ma podane na tacy, mimo, że wydawałoby się, że wcale tak nie jest. Już kilka razy próbowałam z nim rozmawiać, że ja nie jestem jego mamą, że zaczynam mieć tego dość, bo jeśli ja nie wypiorę, nie odkurzę, nie opróżnię zmywarki i lub nie wymyje naczyń, nie posprzątam kotu, nie zrobię zakupów, to on tego też nie zrobi. Ogólnie wszystkiego co się robi w domu. Jestem zmęczona, sfrustrowana, zła, czuje się niezrozumiana. Zaczynam przechodzić wewnętrzny kryzys. Leczę się na depresję od kilku lat i biorę leki. Niestety musiałam już nawet mieć zwiększona dawkę, bo moje uczucia zaczynały być takie, jakie nie powinny. Mój chłopak przyjdzie z pracy i ma przygotowany obiad. Zje go, puści w międzyczasie serial, wyjmie piwko, swojego papieroska z niedozwoloną substancją, posiedzi chwile i pójdzie grać w gry, wróci, siedzę z kolejnym piwkiem i będzie tak siedzieć na krześle przy wyspie, oglądając tv, aż nie zaśnie. Narzeka na brak bliskości, ale ja nie chce jej z nim, jeśli nie jest trzeźwy. Wcześniej dużo palił zielonego, przestał, ale zaczął inne rzeczy, które działają podobnie. Patrząc na niego, widzę wiecznie wypitego i zjaranego faceta, który nic nie zrobi, jeśli ja nie zrobię awantury. Oczywiście ma momenty przebłysku i zrobi więcej, niż prosiłam, ale są to momenty. Bardzo, ale to bardzo go kocham, jednak ja nie dam rady tak dłużej. Adoptowaliśmy wspólnie psa, planowaliśmy zakup mieszkania lub budowę jakoś od przyszłego roku, ale ja tego nie widzę. Nie wiem na ile to zmienia się przez to jego podejście czy przez moją chorobę. Wynegocjowałam z nim, że alkohol tylko przez weekend.. nie wiem, czy coś to da.. bo on nie zna umiaru, a niewiele mu trzeba. Jemu wystarczą 3 piwka i ma dość. Ja mam dość, patrząc na to wszystko. Nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać.. oczywiście nie jestem idealna, bo wiecznie się go czepiam, narzekam, marudzę itp, ale kto by tego nie robił? Czuje, jakbym miała dorosłe dziecko. Zaczynam żałować mojej propozycji. Planowałam zamieszkać sama, ale po rozmowie z nim, zaproponowałam jemu wspólne mieszkanie i nie wiem, czy to nie zniszczy naszego związku.
Żyje w związku z alkoholikiem, mam dosyć awantur, które psują moje życie. W awanturach mąż ciągle odnosi się do przeszłości. Jest mi ciężko, lubię spokój, w nim nie ma spokoju, ciągle się lubi nakręcać, domyślam się to alkohol lub myśl o nim powoduje ten stan.