Left ArrowWstecz

Jak uratować małżeństwo po 36 latach gdy mąż twierdzi że już mnie nie kocha

Jestem z mężem już 36 lat razem. Trzy miesiące temu oświadczył mi, że już mnie nie kocha. Jego miłość przez te wszystkie lata była ogromna, to ja byłam bardziej zdystansowana, nie przytulałam się lub robiłam to rzadko. Miłość do męża wyrażałam bardziej w codziennych pracach domowych. Mąż twierdzi, że przez moje działanie myślał, że go nie kocham. Bał się powiedzieć mi wcześniej, że traci uczucia. Cały czas płacze, że poniósł klęskę w naszej relacji. Co mam robić? On nie wierzy w terapię

User Forum

Joanna

3 miesiące temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Pani Joanno,

 

To bardzo trudna i bolesna sytuacja – po tylu wspólnych latach słyszy Pani, że mąż już nie czuje miłości. Jego wyznanie może być skutkiem lat narastającego żalu i braku bliskości, które interpretował jako brak uczucia z Pani strony. Być może czuł się niezauważony, choć Pani okazywała miłość inaczej – przez troskę, codzienną obecność i obowiązki. Warto spróbować spokojnie z nim porozmawiać, powiedzieć, co Pani czuje, i że być może nie znał wcześniej Pani sposobu wyrażania miłości.

 

Jeśli nie wierzy w terapię, nie trzeba go do niej przekonywać, ale może Pani sama skorzystać z takiego wsparcia – dla siebie, by uporządkować emocje i lepiej zrozumieć, jak dalej postępować. Sam fakt, że mąż płacze i mówi o swojej klęsce w relacji, świadczy o tym, że to dla niego ważne – że być może nie wszystko jeszcze stracone. Taka sytuacja nie musi oznaczać końca, ale może być początkiem trudnej, ale ważnej rozmowy o uczuciach i potrzebach.

 

Z pozdrowieniami,

Justyna Bejmert

Psycholog

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Aleksandra Wincz- Gajda

Aleksandra Wincz- Gajda

Dzień dobry,

 

Pani Joanno, rozumiem, że znalazła się Pani w nagłej, kryzysowej sytuacji. Pisze Pani, że w ciągu 36 lat bycia razem inaczej okazywaliście Państwo sobie miłość, bliskość i zaangażowanie.  Wydaje się, że mąż przez dłuższy czas przeżywał poczucie opuszczenia i zranienia. 

Kryzysy to bardzo trudne momenty. Jednocześnie to właśnie w nich jest szansa na rozwój.  Można spróbować porozmawiać samodzielnie o tym wszystkim, co Państwo przeżywaliście przez te 36 lat, a co nie było wypowiedziane. Gorąco rekomenduję skorzystanie z psychoterapii pary. Naturalnie, nie może ona się odbyć bez świadomej zgody męża. Może zgodzi się na pierwszą konsultację? Podczas takiego spotkania będzie można ustalić powody, dla których nie chce uczestniczyć w takiej pracy. Być może są to mity, lęki, przekonania dotyczące psychoterapii? Może być też tak, że zdecydował o rozstaniu i po prostu nie chce takiej pracy. 

W tej drugiej sytuacji trzeba będzie zaakceptować decyzję męża. Jest wolnym człowiekiem i nie mamy takich narzędzi wpływu, ani prawa, by zmuszać go do zmiany decyzji. Wtedy Pani może skorzystać z pomocy psychologa lub psychoterapeuty, by nie przechodzić samotnie przez kryzys, zyskać wsparcie i szansę na rozumienie siebie, a także korzystne radzenie sobie w nowej rzeczywistości. Trzymam za Panią kciuki.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Aleksandra Wincz- Gajda

psycholog, psychoterapeuta

 

 

3 miesiące temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

To, co przeżywasz, jest głęboko poruszające i wymaga ogromnej delikatności. Po 36 latach wspólnego życia, wiadomość o utracie uczuć ze strony partnera może być jak cios w serce, szczególnie gdy miłość była obecna, choć wyrażana inaczej przez każdą ze stron. Twój sposób okazywania miłości – poprzez troskę, codzienne obowiązki, obecność – jest równie ważny jak czułość fizyczna, choć często mniej zauważalny. Twój mąż, czując się emocjonalnie zaniedbany, mógł przez lata tłumić swoje potrzeby, aż doszedł do punktu, w którym nie potrafił już ich ignorować.

To, że płacze i mówi o klęsce, świadczy o tym, że wciąż mu zależy. To nie jest obojętność – to ból. Może czuje się zawiedziony, może zagubiony, może nie wie, jak odbudować coś, co wydaje mu się utracone. Brak wiary w terapię może wynikać z lęku, wstydu lub przekonania, że to już za późno. Ale to nie musi być koniec.

W tej chwili najważniejsze jest, byście zaczęli od rozmowy – nie o winie, lecz o uczuciach. Powiedz mu, co czujesz teraz. Że go kochasz, że może nie umiałaś tego okazywać tak, jak on potrzebował, ale że jesteś gotowa się uczyć. Nie chodzi o wielkie gesty – wystarczy szczerość, dotyk, wspólna chwila. Czasem jedno zdanie wypowiedziane z serca może otworzyć drogę do odbudowy.

Jeśli nie chce terapii, spróbujcie zacząć od wspólnego spaceru, obejrzenia zdjęć z przeszłości, rozmowy o tym, co Was kiedyś łączyło. Terapia nie musi być formalna – może zacząć się od Waszej własnej decyzji, by spróbować jeszcze raz.

3 miesiące temu
Magdalena Pardo

Magdalena Pardo

Dzień dobry Pani Joanno,

warto się zastanowić co spowodowało Pani emocjonalną niedostępność względem Pani męża. Nie chodzi tu o obwinianie się - wyobrażam sobie jak trudna jest dla Pani sytuacja, w której po 36 latach wspólnego życia otrzymuje Pani taką  wiadomość od męża. Co powodowało pani dystans? Brak fizycznej i emocjonalnej bliskości? Warto, aby zaopiekowała się Pani tym obszarem przy wsparciu specjalisty od zdrowia psychicznego. 

Język Pani miłości - poprzez codzienne prace domowe - jest nie mniej ważny niż ten, którym do tej pory posługiwał się Pani mąż. Jednak ta sytuacja pokazuje, że oboje mieliście inny sposób okazywania uczuć, który druga strona mogła odebrać jako ich brak. Latami tłumione potrzeby emocjonalne Pani męża mogły w pewnym momencie eskalować do takiego rozmiaru, że poradzenie sobie z nimi w pojedynkę staje się nie lada wyzwaniem. 

Na pewno to, co jest ważne zarówno w sytuacji Pani, jak i Pani partnera to rozmowa - nie o tym, kto zawinił i kto jest odpowiedzialny za emocjonalny dystans w Pani małżeństwie, ale o tym, co czujecie oboje w tej sytuacji, czego potrzebujecie od siebie nawzajem, co da Wam ukojenie. Szczere opowiedzenie mężowi o Pani uczuciach, zapewnienie go o miłości i próba dojścia do tego, co blokowało wyrażanie Pani uczuć to bardzo ważne kwestie, którymi warto się teraz zająć.

Wspomina Pani, że mąż nie wierzy w terapię - być może ma ku temu swoje powody, jednak warto o nich porozmawiać, aby dowiedzieć się, co za nimi stoi. Po zachowaniu Pani męża widać, że bardzo obwinia się on o obecny stan Państwa relacji, czuje, że poniósł "klęskę" - nie musi być to jednak realny obraz sytuacji, w jakiej oboje się znajdujecie.

Ta sytuacja może oznaczać bardzo trudne i ważne zmiany dla Was obojga - nie musi oznaczać końca i rozpadu Państwa relacji, ale z pewnością jest alarmem sygnalizującym, że nadszedł czas na duże przemeblowanie. 

Proszę pamiętać, że pomimo tego, iż mąż nie jest przekonany do terapii, Pani ma pełne prawo skorzystać z takiej pomocy dla samej siebie. Jednocześnie nieformalną terapią może być każda chwila spędzona na wspólnej rozmowie, byciu obok siebie i nauki emocjonalnej dostępności. 

 

Życzę wszystkiego dobrego!

Pozdrawiam,

Magdalena Pardo

psycholożka

3 miesiące temu
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Dzień dobry,

z psychodynamicznego punktu widzenia to, co Pani opisuje, niesie w sobie bardzo silny ładunek emocji – zarówno aktualnych, jak i tych, które mogły narastać przez lata, być tłumione lub niezauważane. Utrata poczucia więzi – nawet jeśli nie kończy się formalnym rozstaniem – może być doświadczana jak głęboka strata, niemal żałoba. I wydaje się, że oboje – Pani i mąż – jesteście w tej chwili w silnym konflikcie wewnętrznym, z bólem, który dotyczy nie tylko teraźniejszości, ale także tego, co było przez te 36 lat niewypowiedziane.

Kilka refleksji:

🔸 Miłość w różnych językach:
To, że wyrażała Pani uczucia bardziej poprzez codzienne obowiązki, jest formą troski, choć może różnić się od sposobu, w jaki Pani mąż potrzebował tę miłość odczuwać – np. poprzez bliskość fizyczną, czułość. W psychoterapii często spotykamy się z „rozminięciem się” w sposobach komunikowania uczuć – i to potrafi boleśnie wpłynąć na obie strony, mimo braku złych intencji.

🔸 Tłumione uczucia:
Mąż, jak Pani pisze, „bał się powiedzieć wcześniej, że traci uczucia”. To może sugerować, że przez lata gromadził w sobie pewien rodzaj frustracji, smutku czy żalu, nie znajdując dla nich miejsca w relacji. To milczenie też jest formą mechanizmu obronnego – często pojawia się, gdy brakuje narzędzi do wyrażenia tego, co się przeżywa.

🔸 Poczucie klęski:
Jego łzy i stwierdzenie, że „poniósł klęskę”, pokazują, że jego decyzja nie przyszła łatwo. To może oznaczać, że on również przeżywa żałobę po czymś, co było dla niego bardzo ważne. W psychoterapii patrzymy na takie momenty jako na próbę zmierzenia się z czymś bardzo głębokim – np. z własnym poczuciem niedostatku, zranienia, może też nierozpoznanych potrzeb.

Co może Pani zrobić?

Zacząć od rozmowy – nie jako oskarżenie, ale jako próba zbliżenia się:
Może Pani powiedzieć:

„Zobaczyłam, że moje sposoby okazywania miłości mogły być dla Ciebie trudne. Chciałabym Cię lepiej zrozumieć i spróbować zbliżyć się teraz – jeśli to jeszcze możliwe.”

Wyrazić uczucia – również swoje poczucie żalu, straty, tęsknoty.
Nie musi to być emocjonalny monolog – czasem wystarczy jedno zdanie, które naprawdę płynie z głębi:

„Jest mi smutno, że tyle rzeczy zostało niewypowiedzianych. I bardzo mi zależy, żebyśmy się jeszcze usłyszeli.”

Nie przekonywać na siłę do terapii – ale dać przykład.
Skoro mąż nie wierzy w terapię, może warto, aby to Pani zrobiła pierwszy krok i poszukała wsparcia indywidualnego. Często taka praca pozwala lepiej rozumieć swoje emocje, historię związku i mechanizmy, które się w nim ujawniły. To może pomóc także w dalszym kontakcie z mężem – niezależnie od tego, w jaką stronę ta relacja się potoczy.


To, co Pani teraz przeżywa, jest bardzo bolesne – ale też może być momentem głębokiej refleksji i wewnętrznego przełomu. Nie chodzi o to, by natychmiast „naprawiać” związek, ale by najpierw rozpoznać, co naprawdę się w nim działo. Czasem z tej świadomości rodzi się nowa jakość – niezależnie od tego, czy para zostaje razem, czy nie.
 

Z wyrazami szacunku
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

3 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry Joasiu,

 

może warto usiąść wspólnie na spokojnie w zaciszu domowym, wziąć kartkę dla każdej z osób i zapisać: 

- co przeszkadza mi w moim małżeństwie?

- czego mi brakuje w moim małżeństwie?

 

Jeśli obydwoje czujecie się źle w związku z rozpadem Waszej relacji to być może to będzie Waszym motorem napędowym do próby odratowania Waszego małżeństwa. Uczciwie spróbujcie wypełnić kartki i dzień po dniu je realizować. Nie działaj ani gwałtownie, ani spontanicznie. Jeśli mąż potrzebuje przestrzeni - daj mu ją. Nie bądź natarczywa. W momentach kiedy On potrzebuje spokoju, a Ty bliskości sięgnij po zeszyt i zapisuj tam wszystkie swoje myśli (smutki, tęsknoty, złości). Dajcie sobie czas. 

 

pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

3 miesiące temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Mam kryzys w przyjaźni, przytłacza mnie szkoła, nie mam przy tym żadnego wsparcia w rodzinie-mama nie słucha, krzywdzi mnie słowami. Przez to jestem wobec samej siebie surowa.
Dzień dobry mam 15 lat i…ogólnie to mam problemy, mam dużo problemów…pod koniec sierpnia pokłóciłam się z przyjaciółką i robiłam ostatecznie wszystko, żeby się z nią pogodzić, pisałam, nawet prosiłam o spotkanie, raz powiedziała, że nie chce a za drugim razem się zgodziła, i mimo że wydawało mi się, że się pogodziłyśmy to jak spotykamy się na zajęciach to ona mnie ignoruje, nie zwraca na mnie uwagi, bo chyba znalazła sobie nową przyjaciółkę i próbowałam zagadywać, nawet próbowałam się dołączyć do nich, ale to na nic ciągle to samo…ona nigdy nie wychodziła z inicjatywą, kiedy się kłóciłyśmy zawsze ja musiałam pierwsza wyciągnąć rękę, bo ona nigdy tego nie chciała albo nwm, nie potrafiła zrobić? I teraz widzę też, jak ona się zachowuje i wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że to już jest jej wina, że nasza przyjaźń się rozpada…ja zrobiłam wszystko, lecz ona nigdy nawet nie wyszła z inicjatywą…nie pomogła…strasznie mnie to boli i po każdych zajęciach, na które ona też chodzi, wracam do domu i płaczę, bo strasznie to boli. Moim kolejnym problem jest szkoła i nie wiem, może to jest już normalne, że nastolatkowie boją się tam chodzić itd, ale ja od paru lat w każdą niedziele przed szkołą nie jestem w stanie cieszyć się tym ostatnim dniem weekendu, tylko chodzę przytłoczona i płaczę. A od tego roku coś się stało i płaczę i zamartwiam się już w sobotę od rana i to mnie strasznie przytłacza, nic nie mogę z tym zrobić. Kolejnym z moich problemów jest to, że gdy patrzę na siebie w lustrze, widzę grubą, ulaną dziewczynę, patrzę z zazdrością na moje koleżanki, które są strasznie chude, i mimo że ja też nie mam nadwagi i teoretycznie wyglądam dobrze, to mi to nie wystarcza. Przed chwilą moja mama „zażartowała” sobie, że niby przytyłam i nie wytrzymałam, prawie się popłakałam i nakrzyczałam na nią, ona oczywiście nie widzi nic złego w tym i mówi, że to przecież był normalny żart, i że mam się uspokoić, no, ale dla mnie to nie był żart…mam też problem z rodzicami, głównie z matką. W poniedziałek miałam załamanie psychiczne i nie wytrzymałam, zaczęłam obrażać sama siebie, płakać i przeklinać a moja mama na to, że jest to wina telefonu, że mam problemy. No to ja już totalnie nie wytrzymałam i powiedziałam, żeby przestała pieprzyć, na co ona dała mi szlaban za przeklinanie itd, okej może mnie poniosło, ale nie mam z jej strony żadnego wsparcia, nic i ja już czasami nie wytrzymuję, nie wytrzymuj patrzenia na moją przyjaciółkę, bo zawsze kończy się łzami, nie wytrzymuję szkoły w, której mam natłok wszystkiego i nie wytrzymuję w domu…
Kryzys w małżeństwie: zwiększona liczba kłótni i obojętność żony po 15 latach

Dzień dobry. Mamy trójkę dzieci, jesteśmy 15 lat po ślubie. Od pewnego czasu (około 6–8 miesięcy) kłócimy się więcej i bardziej. Ostatnio jeszcze częściej — nasze małżeńskie kłótnie są kilka razy w tygodniu. Nie są to kłótnie temperamentne, tylko raczej obrażalskie. Od tych kilku miesięcy czuję, że moja żona się mną nie interesuje, nie zwraca na mnie uwagi, nie jest jak było kiedyś — jest bardzo obojętna na wszystko. Po kłótni to ja zawsze staram się załagodzić sytuację i doprowadzić do zgody. W ostatnim tygodniu po kłótni poprosiłem żonę o głęboką rozmowę, którą ona szybko skończyła. Wczoraj znowu małe nieporozumienie i kłótnia odpalona. Porozmawialiśmy na moją prośbę — rozmowa trwała długo. Żona powiedziała, że nie wie, co do mnie czuje. Zarzuca mi, że ze wszystkim jest sama, a jak już coś zacznę robić, to mówi, że to zryw po kłótni, i nie chodzi o to, żebym coś robił, tylko żebym wiedział, że jest coś do zrobienia i wykazywał większą inicjatywę w domu. Gdzie ja naprawdę bardzo dużo robię w domu: sprzątam, gotuję, piorę, zajmuję się naszymi samochodami, ogarniam ogródek, ubezpieczenia, organizuję wakacje. Wiadomo, moja żona też gotuje, sprząta, pierze, robi zakupy. Jak zapytałem, o co jej chodzi i jeżeli czegoś nie robię, to żeby powiedziała mi, co jest do zrobienia, to wysłała mi filmik z Instagrama, jak koleś mówi o tym, żeby wspierać żony i że one nie chcą być menadżerami domu i mówić, co trzeba zrobić. Wracając do moich odczuć — czuję, że ona jest daleko. Kiedy próbuję ją pocałować, odwraca głowę lub właśnie jest coś innego ważniejszego do zrobienia. Kiedy ją przytulam, jest spięta i odsuwa się ode mnie. Kiedy chwytam ją za rękę, zabiera ją. W łóżku jesteśmy jeden, dwa razy w miesiącu lub wcale — najczęściej związane to jest z owulacją. Od dawna już nie próbuję, bo dostałem tyle razy łóżkowego kosza, że wolę się nie nakręcać, tylko grzecznie czekać na tych kilka dni. I właśnie w tych kilka dni tuż po miesiączce jest normalnie. Najgorzej jest na tydzień przed. Wcześniej zazwyczaj braliśmy wspólną kąpiel codziennie, teraz żona wyniosła się do innej łazienki. Wcześniej spaliśmy pod jedną kołdrą, teraz śpimy pod oddzielnymi. Kiedyś, jak pierwsza wstała i wiedziała, że ja również zaraz wstaję, zrobiła mi kawę lub chociaż włączyła ekspres i wiele innych takich drobnych gestów, ale dla mnie tak bardzo istotnych. Oczywiście staram się zachowywać i robić te drobne gesty w stronę mojej żony, ale nawet jak zapytam, czy zrobić jej herbatę, i ona nie usłyszy i zapyta, co mówiłem, to robi to w taki sposób i z taką miną, jakbym był najgorszym człowiekiem świata. Nawet jak podaruję jej kwiaty, to albo nie doleje wody i uschną, a jak uschną, to stoją tak w wazonie, dopóki ja ich nie wywalę. Jestem totalnie załamany i nie wiem, jak mam się zachowywać i co mam robić.

Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień.
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień. Odkąd pamiętam, jestem osobą niezwykle ambitną. Zawsze zależało mi na nauce, ale także często angażowałam się w wiele innych aktywności poza szkołą, takie jak śpiewania, nauka języków obcych, sport, podróże. Mój własny rozwój i aktywne działanie od zawsze sprawiało mi dużą satysfakcję, mimo że środowisko, w którym się otaczałam, nie dostarczało mi w tym odpowiedniego wsparcia. Nie mieliśmy tych samych priorytetów w życiu, ani podobnych pasji, nad czym bardzo ubolewałam, bo często ukrywałam moje problemy, pomysły, marzenia, sukcesy. Nie chciałam się z nikim dzielić tym wszystkim. Miałam wrażenie, że to nieskromne, że tak nie wypada, a poza tym oni mają inne zainteresowania i pasję, więc nie do końca się zrozumiemy. Z czasem niektóre relacje same się zakończyły, niektóre nadal utrzymywałam, ale nie czułam, że się w nich rozwijam, że mogę dzielić z kimś wspólne pasje, czy aktywnie spędzać czas. Za każdym razem, gdy chciałam zrobić coś ciekawego np. wyjechać w góry na weekend, wyjść na miasto, koncert usłyszałam słowa "super pomysł, jedziemy", po czym, gdy przychodziło co do czego, pojawiało się mnóstwo wymówek. W ostatnim czasie sporo w moim życiu się wydarzyło, szczególnie w trakcie pandemii. Byłam w klasie maturalnej, gdzie zajęcia były prowadzone zdalnie. Od gimnazjum i później przez okres liceum pasjonowały mnie języki obce, marzyłam o wymianie językowej (jednak moja szkoła nie oferowała takiej możliwości), pomyślałam więc o studiach za granicą, to było moje marzenie. W klasie maturalnej zaczęłam wszystko planować, dowiedziałam się wszystkich możliwych informacji na ten temat, rozmawiałam z mnóstwem osób. Byłam przekonana, że jest to do zrealizowania, ale brakowało mi tego wsparcia od ludzi obok, którzy nie potrafili mnie zrozumieć. Po maturze, która niestety nie poszła mi tak, jak chciałam, od razu poszłam do pracy na czas wakacji. Stwierdziłam, że wezmę sobie rok przerwy między studiami, aby móc lepiej się przygotować formalnie i zgromadzić oszczędności, które pomógłby mi w dalszej realizacji planu. W tamtym czasie straciłam kontakt z większością moich znajomych. Zostałam z tym wszystkim sama. Moi rodzice starali się wesprzeć mnie w moich planach, jednak czułam, że nie wierzą w ich realizacje. Sądzili, że to bardzo wymagający pomysł. Nie chciałam już obarczać innych moimi wymysłami, zaczęłam sama przygotowywać się do egzaminu językowego niezbędnego na studia, szukać lokum i tak dalej. Miałam wtedy jeszcze kontakt z jedną koleżanką ze szkoły średniej, mówiłam jej o moich planach, ale nie czułam, że do końca się rozumiemy. Zmieniłam pracę, gdzie środowisko było zupełnie różne, ludzi dużo ode mnie starszych, ustatkowanych, mających własne rodziny, stałą pracę i tak dalej. W tym miejscu trudno mi było znaleźć kogoś, z kim mogłabym nawiązać wspólny język. Mimo to, poza pracą próbowałam jeszcze szukać wsparcia w internecie i też nadal kontynuowałam przygotowania do egzaminu. Z czasem jednak straciłam wiarę, że mi się uda. Patrzyłam tylko, jak inni układają sobie życie na studiach, jak nawiązują nowe znajomości i jak ciekawie spędzają czas. Było mi przykro, byłam zła na siebie, że postawiłam tak wysoko, że wpadłam na pomysł nie do zrealizowania. Nie miałam się do kogo zwrócić, nie czułam, że ktokolwiek mnie rozumie, nie wiedziałam już co robić. Rodzina zbuntowała się przeciwko mnie, że popełniłam duży błąd, nie idąc na studia po liceum. Z biegiem czasu wybiłam sobie z głowy pomysł związany ze studiami za granicą. Przekonałam się, że jednak to chyba nie dla mnie, nie jestem w stanie zarobić tyle pieniędzy, mieszkać tak daleko od domu. Pomyślałam, że przecież uczelnie w Polsce oferują dużo ciekawych możliwości związanych z wymianami studenckimi typu Erasmus+. W czasie przerwy przemyślałam wszystko, zastanowiłam się poważnie nad tym, czego tak naprawdę chciałabym się uczyć, co w zasadzie najbardziej mnie interesuje. Wcześniej myślałam o psychologii po angielsku (właśnie za granicą). Jednak stwierdziłam, że przecież mogę studiować w Polsce i wyjechać na wymianę. Wzięłam się więc do działania i zaczęłam przygotowywać się ponownie do matury. W czasie mojego gap year z racji tego, że pracowałam, bardzo chciałam zacząć podróżować (w tani sposób). Pomyślałam, że później nie będę miała już tak wiele czasu. Jednak nie mogłam liczyć na moich znajomych. Informowałam ich zawsze dużo wcześniej, żeby mogli mieć możliwość zgromadzenia oszczędności. Uznawali zazwyczaj pomysł za świetny, jednak, gdy już przychodziło co do czego, to chętnych brakowało. Strasznie mnie to drażniło, że nie miałam z kim wykorzystać tego wolnego czasu w ciekawy sposób. Udało mi się poprawić maturę w maju, miałam jeszcze sporo wolnego czasu, więc stwierdziłam, że sama zacznę podróżować. Początkowo bardzo się bałam i stresowałam, ale pokonałam swój lęk, ostatecznie udało mi się odwiedzić trzy kraje. Może i niewiele, ale cieszę się, że przestałam czekać na innych i zaczęłam działać samodzielnie. W wakacje otrzymałam wyniki z uczelni, bardzo chciałam dostać się na studia dzienne (podobała mi się wizja mieszkania w akademiku i ogólnie życia studenckiego), ale dostałam się tylko na zaoczne. Tak też zrobiłam, stwierdziłam, że spróbuję. W końcu psychologia jest czymś, z czym chcę wiązać przyszłość, a poza tym będę mogła zdobywać doświadczenie w pracy. Od października łączyłam pracę ze studiami, byłam bardzo zafascynowana i z przyjemnością przykładałam się do nauki. Pod koniec roku straciłam pracę i przez dwa miesiące siedziałam w domu. Miałam wtedy sporo czasu na przygotowywania się do zaliczeń i egzaminów, jednocześnie też próbowałam znaleźć nową pracę, gdyż czułam, że moim rodzicom może to trochę przeszkadzać. Zresztą często pytali mnie, czy udało mi się już coś znaleźć itp. Nikt jednak się nie odzywał. Zastanawiałam się, czy nie znaleźć sobie może pracy związanej już z moim zawodem lub może podjąć jakiś staż. Sama już nie wiem, co mam robić, czego ja właściwie chcę. Boję się, że przez to nie będę już miała czasu na inne aktywności poza studiami. Chciałabym też jak najlepiej wykorzystać ten czas na studiach, poznać nowych ludzi, mieć czas na wyjścia itp. Z drugiej strony boję się, że faktycznie, jeśli nie zacznę działać w tym kierunku, to faktycznie będę żałować, że nie zaczęłam już zdobywać doświadczenia. Wszystkie osoby, które poznałam na studiach, studiowały wcześniej dziennie i miały też okazje skorzystania jeszcze z "życia studenckiego" i dobrze wspominają ten okres. Ja czuje się źle, że nie miałam szansy spróbować. Z jednak strony chciałabym studiować dziennie, chciałabym tego doświadczyć, ale teraz to nie wiem, czy uda mi się zmienić tryb i czy w ogóle mam szansę, czy to ma sens. Z drugiej strony fajnie jest zdobywać doświadczenie, pracować i mieć czas na inne rzeczy. Jeśli chodzi o relację, staram się być jak najbardziej otwarta na nowe znajomości. Nadal jestem bardzo ambitna i chciałabym realizować mnóstwo moich pomysłów, poznałam już kilka osób, jednak nie trafiłam jeszcze na osobę podobną do mnie. Cały czas czekam, że pojawi się ktoś, komu będę mogła się zwierzyć, kto zawsze będzie obok, z kim będę mogła wyjść na miasto, kto będzie chciał podróżować tak jak ja i przede wszystkim mnie zrozumie. Chciałabym podjąć terapię, czy konsultację psychologiczną, z kimś, kto pomógłby mi przepracować i przeanalizować wszystkie wydarzenia, które prawdopodobnie wpłynęły na mój stan, ale także to jak wygląda moje życie. Czuję, że posiadam mnóstwo schematów i przekonań, które blokują mnie przed osiągnięciem poczucia satysfakcji w życiu i budowaniu wartościowych relacji. Moja historia jest dosyć długa (i tak wiele wątków pominęłam) i z pewnością trudno jest wyczytać z niej, jaką naprawdę jestem osobą. Chciałabym jednak, aby ktoś zechciał wesprzeć mnie w tym, co przeżywam i pomógł odnaleźć mi właściwy kierunek w życiu.
Jak poradzić sobie z utratą przyjaciół i konfliktami z rodziną po terapii

Po terapii straciłam przyjaciół, tracę znajomych, nie lubi mnie rodzina. Gdy im przytakiwałam, to byłam ok. A teraz jestem wyzywana za własne zdanie. Ojciec się gotuje, że mogę lubić inną partię polityczną (od razu nazywa mnie debilem), matka całe życie drze się, że ona ma gorzej, ona ma tak samo, że ja nic nie rozumiem, ona wie najlepiej... A jest tak tępa osoba, że nie potrafi zmienić baterii w budziku. Pół dnia ogląda filmy i gra w pasjansa. Znajomi przestali się odzywać, a jak mnie oszukują i mówię o tym wzrost, to wzbudza się w nich agresja. Z jednej strony czuje się dobrze. Z drugiej samotnie. Nie chcę być samotna, ale trudno mi po terapii zaufać komuś i mam niechęć do poznawania kolejnych fałszywych ludzi.

Czuję, że chciałabym rozstać się z mężem. Nie rozmawiamy ze sobą, nie okazujemy czułości, właściwie zachowujemy się jak obcy. Mąż rozgląda się za atrakcyjnymi kobietami, a ja czuję się nieatrakcyjna. Boję się jednak podjąć decyzję.
Czy mąż mnie kocha ? Czy jest sens próbować ratować ten związek ? Niedawno skończyłam 30 lat i czuję, że zmarnowałam ostatnie lata życia, czuje się bardzo samotna. Z mężem jesteśmy razem od 11 lat, 9 lat mieszkamy razem, a małżeństwem jesteśmy od 5 lat. A od około 3 lat żyjemy bardziej jak współlokatorzy niż małżonkowie, nie mamy wspólnych zainteresowań, nie spędzamy wspólnie czasu, rozmawiamy bardzo mało i to wyłącznie na domowe tematy, typu co kupić, itp., nie uprawiamy też seksu. Zdaję sobie sprawę, że w pandemii się zaniedbałam i przytyłam, jednak od marca pracuję nad sobą i zrzuciłam zbędne kilogramy, mąż tego nie zauważył. Przynajmniej nie wyraził tego. Czuję, że nie podobam mu się już, on nie inicjuje stosunku, bardzo rzadko okazuje mi czułość. Ja też tego nie robię, bo nie czuję się atrakcyjnie. Na dodatek, podczas urlopu, mój mąż wysyłał koledze zdjęcia atrakcyjnych kobiet na plaży, gdy to zauważyłam, bardzo mnie to zabolało. Mną nie jest zainteresowany w ten sposób, ale rozgląda się za innymi kobietami. Do tej pory naiwnie myślałam, że może trafił mi się mężczyzna z małymi potrzebami, teraz w to wątpię. Jak już wspomniałam, nie rozmawiamy, gdy teraz o tym myślę, nigdy nie rozmawialiśmy o problemach. Ja nie potrafię takiej rozmowy rozpocząć, boję się, że zostanę obarczona winą, że usłyszę, że wymyślam itd. (Mam tak od dziecka). Dwa lata temu napisałam do męża, że chcę abyśmy poszli do psychologa, bo nie rozmawiamy, nie potrafimy rozmawiać i nie uprawiamy seksu. Odpowiedział na to, że popracujemy nad tym sami. Nigdy nie zapytał, o czym bym chciała porozmawiać, a czego nie robimy, nie wrócił nigdy więcej do tego tematu, zbył mnie tekstem o tym, że sami sobie z tym poradzimy, a jedyne co zrobił to przez kilka dni był bardziej czuły. Bo na codzień nie okazujemy sobie czułości, gdy już mnie całuje, jest to buziak, a nie namiętny pocałunek. Czuję się bardzo przybita tą sytuacją, coraz częściej myślę o separacji lub rozwodzie, jednak boje się tego, boje się być prowodyrem tej sytuacji, jego reakcji, że może jemu naprawdę zależy, i przez tę sytuację popadnie w nałogi (jego ojciec jest funkcjonującym alkoholikiem), obawiam się też, czy sama dam sobie radę. Ale nie chcę żyć w takiej stagnacji kolejne 10 lat, żeby na koniec i tak się rozstać i stracić najlepsze lata życia, na zamulanie w domu. Bo tak wygląda nasze życie. Czuję się jak emerytka. Nie wiem co mam zrobić. Tzn wiem, powinnam porozmawiać z mężem, ale nie wiem jak to zrobić, aby dostać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Szczerze myślę, że mąż mnie już nie kocha, ale jesteśmy razem z wygody i przyzwyczajenia.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!