Jak uratować małżeństwo po 36 latach gdy mąż twierdzi że już mnie nie kocha
Jestem z mężem już 36 lat razem. Trzy miesiące temu oświadczył mi, że już mnie nie kocha. Jego miłość przez te wszystkie lata była ogromna, to ja byłam bardziej zdystansowana, nie przytulałam się lub robiłam to rzadko. Miłość do męża wyrażałam bardziej w codziennych pracach domowych. Mąż twierdzi, że przez moje działanie myślał, że go nie kocham. Bał się powiedzieć mi wcześniej, że traci uczucia. Cały czas płacze, że poniósł klęskę w naszej relacji. Co mam robić? On nie wierzy w terapię
Joanna

Justyna Bejmert
Pani Joanno,
To bardzo trudna i bolesna sytuacja – po tylu wspólnych latach słyszy Pani, że mąż już nie czuje miłości. Jego wyznanie może być skutkiem lat narastającego żalu i braku bliskości, które interpretował jako brak uczucia z Pani strony. Być może czuł się niezauważony, choć Pani okazywała miłość inaczej – przez troskę, codzienną obecność i obowiązki. Warto spróbować spokojnie z nim porozmawiać, powiedzieć, co Pani czuje, i że być może nie znał wcześniej Pani sposobu wyrażania miłości.
Jeśli nie wierzy w terapię, nie trzeba go do niej przekonywać, ale może Pani sama skorzystać z takiego wsparcia – dla siebie, by uporządkować emocje i lepiej zrozumieć, jak dalej postępować. Sam fakt, że mąż płacze i mówi o swojej klęsce w relacji, świadczy o tym, że to dla niego ważne – że być może nie wszystko jeszcze stracone. Taka sytuacja nie musi oznaczać końca, ale może być początkiem trudnej, ale ważnej rozmowy o uczuciach i potrzebach.
Z pozdrowieniami,
Justyna Bejmert
Psycholog

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
Pani Joanno, rozumiem, że znalazła się Pani w nagłej, kryzysowej sytuacji. Pisze Pani, że w ciągu 36 lat bycia razem inaczej okazywaliście Państwo sobie miłość, bliskość i zaangażowanie. Wydaje się, że mąż przez dłuższy czas przeżywał poczucie opuszczenia i zranienia.
Kryzysy to bardzo trudne momenty. Jednocześnie to właśnie w nich jest szansa na rozwój. Można spróbować porozmawiać samodzielnie o tym wszystkim, co Państwo przeżywaliście przez te 36 lat, a co nie było wypowiedziane. Gorąco rekomenduję skorzystanie z psychoterapii pary. Naturalnie, nie może ona się odbyć bez świadomej zgody męża. Może zgodzi się na pierwszą konsultację? Podczas takiego spotkania będzie można ustalić powody, dla których nie chce uczestniczyć w takiej pracy. Być może są to mity, lęki, przekonania dotyczące psychoterapii? Może być też tak, że zdecydował o rozstaniu i po prostu nie chce takiej pracy.
W tej drugiej sytuacji trzeba będzie zaakceptować decyzję męża. Jest wolnym człowiekiem i nie mamy takich narzędzi wpływu, ani prawa, by zmuszać go do zmiany decyzji. Wtedy Pani może skorzystać z pomocy psychologa lub psychoterapeuty, by nie przechodzić samotnie przez kryzys, zyskać wsparcie i szansę na rozumienie siebie, a także korzystne radzenie sobie w nowej rzeczywistości. Trzymam za Panią kciuki.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Martyna Jarosz
To, co przeżywasz, jest głęboko poruszające i wymaga ogromnej delikatności. Po 36 latach wspólnego życia, wiadomość o utracie uczuć ze strony partnera może być jak cios w serce, szczególnie gdy miłość była obecna, choć wyrażana inaczej przez każdą ze stron. Twój sposób okazywania miłości – poprzez troskę, codzienne obowiązki, obecność – jest równie ważny jak czułość fizyczna, choć często mniej zauważalny. Twój mąż, czując się emocjonalnie zaniedbany, mógł przez lata tłumić swoje potrzeby, aż doszedł do punktu, w którym nie potrafił już ich ignorować.
To, że płacze i mówi o klęsce, świadczy o tym, że wciąż mu zależy. To nie jest obojętność – to ból. Może czuje się zawiedziony, może zagubiony, może nie wie, jak odbudować coś, co wydaje mu się utracone. Brak wiary w terapię może wynikać z lęku, wstydu lub przekonania, że to już za późno. Ale to nie musi być koniec.
W tej chwili najważniejsze jest, byście zaczęli od rozmowy – nie o winie, lecz o uczuciach. Powiedz mu, co czujesz teraz. Że go kochasz, że może nie umiałaś tego okazywać tak, jak on potrzebował, ale że jesteś gotowa się uczyć. Nie chodzi o wielkie gesty – wystarczy szczerość, dotyk, wspólna chwila. Czasem jedno zdanie wypowiedziane z serca może otworzyć drogę do odbudowy.
Jeśli nie chce terapii, spróbujcie zacząć od wspólnego spaceru, obejrzenia zdjęć z przeszłości, rozmowy o tym, co Was kiedyś łączyło. Terapia nie musi być formalna – może zacząć się od Waszej własnej decyzji, by spróbować jeszcze raz.

Magdalena Pardo
Dzień dobry Pani Joanno,
warto się zastanowić co spowodowało Pani emocjonalną niedostępność względem Pani męża. Nie chodzi tu o obwinianie się - wyobrażam sobie jak trudna jest dla Pani sytuacja, w której po 36 latach wspólnego życia otrzymuje Pani taką wiadomość od męża. Co powodowało pani dystans? Brak fizycznej i emocjonalnej bliskości? Warto, aby zaopiekowała się Pani tym obszarem przy wsparciu specjalisty od zdrowia psychicznego.
Język Pani miłości - poprzez codzienne prace domowe - jest nie mniej ważny niż ten, którym do tej pory posługiwał się Pani mąż. Jednak ta sytuacja pokazuje, że oboje mieliście inny sposób okazywania uczuć, który druga strona mogła odebrać jako ich brak. Latami tłumione potrzeby emocjonalne Pani męża mogły w pewnym momencie eskalować do takiego rozmiaru, że poradzenie sobie z nimi w pojedynkę staje się nie lada wyzwaniem.
Na pewno to, co jest ważne zarówno w sytuacji Pani, jak i Pani partnera to rozmowa - nie o tym, kto zawinił i kto jest odpowiedzialny za emocjonalny dystans w Pani małżeństwie, ale o tym, co czujecie oboje w tej sytuacji, czego potrzebujecie od siebie nawzajem, co da Wam ukojenie. Szczere opowiedzenie mężowi o Pani uczuciach, zapewnienie go o miłości i próba dojścia do tego, co blokowało wyrażanie Pani uczuć to bardzo ważne kwestie, którymi warto się teraz zająć.
Wspomina Pani, że mąż nie wierzy w terapię - być może ma ku temu swoje powody, jednak warto o nich porozmawiać, aby dowiedzieć się, co za nimi stoi. Po zachowaniu Pani męża widać, że bardzo obwinia się on o obecny stan Państwa relacji, czuje, że poniósł "klęskę" - nie musi być to jednak realny obraz sytuacji, w jakiej oboje się znajdujecie.
Ta sytuacja może oznaczać bardzo trudne i ważne zmiany dla Was obojga - nie musi oznaczać końca i rozpadu Państwa relacji, ale z pewnością jest alarmem sygnalizującym, że nadszedł czas na duże przemeblowanie.
Proszę pamiętać, że pomimo tego, iż mąż nie jest przekonany do terapii, Pani ma pełne prawo skorzystać z takiej pomocy dla samej siebie. Jednocześnie nieformalną terapią może być każda chwila spędzona na wspólnej rozmowie, byciu obok siebie i nauki emocjonalnej dostępności.
Życzę wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam,
Magdalena Pardo
psycholożka

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
z psychodynamicznego punktu widzenia to, co Pani opisuje, niesie w sobie bardzo silny ładunek emocji – zarówno aktualnych, jak i tych, które mogły narastać przez lata, być tłumione lub niezauważane. Utrata poczucia więzi – nawet jeśli nie kończy się formalnym rozstaniem – może być doświadczana jak głęboka strata, niemal żałoba. I wydaje się, że oboje – Pani i mąż – jesteście w tej chwili w silnym konflikcie wewnętrznym, z bólem, który dotyczy nie tylko teraźniejszości, ale także tego, co było przez te 36 lat niewypowiedziane.
Kilka refleksji:
🔸 Miłość w różnych językach:
To, że wyrażała Pani uczucia bardziej poprzez codzienne obowiązki, jest formą troski, choć może różnić się od sposobu, w jaki Pani mąż potrzebował tę miłość odczuwać – np. poprzez bliskość fizyczną, czułość. W psychoterapii często spotykamy się z „rozminięciem się” w sposobach komunikowania uczuć – i to potrafi boleśnie wpłynąć na obie strony, mimo braku złych intencji.
🔸 Tłumione uczucia:
Mąż, jak Pani pisze, „bał się powiedzieć wcześniej, że traci uczucia”. To może sugerować, że przez lata gromadził w sobie pewien rodzaj frustracji, smutku czy żalu, nie znajdując dla nich miejsca w relacji. To milczenie też jest formą mechanizmu obronnego – często pojawia się, gdy brakuje narzędzi do wyrażenia tego, co się przeżywa.
🔸 Poczucie klęski:
Jego łzy i stwierdzenie, że „poniósł klęskę”, pokazują, że jego decyzja nie przyszła łatwo. To może oznaczać, że on również przeżywa żałobę po czymś, co było dla niego bardzo ważne. W psychoterapii patrzymy na takie momenty jako na próbę zmierzenia się z czymś bardzo głębokim – np. z własnym poczuciem niedostatku, zranienia, może też nierozpoznanych potrzeb.
Co może Pani zrobić?
✅ Zacząć od rozmowy – nie jako oskarżenie, ale jako próba zbliżenia się:
Może Pani powiedzieć:
„Zobaczyłam, że moje sposoby okazywania miłości mogły być dla Ciebie trudne. Chciałabym Cię lepiej zrozumieć i spróbować zbliżyć się teraz – jeśli to jeszcze możliwe.”
✅ Wyrazić uczucia – również swoje poczucie żalu, straty, tęsknoty.
Nie musi to być emocjonalny monolog – czasem wystarczy jedno zdanie, które naprawdę płynie z głębi:
„Jest mi smutno, że tyle rzeczy zostało niewypowiedzianych. I bardzo mi zależy, żebyśmy się jeszcze usłyszeli.”
✅ Nie przekonywać na siłę do terapii – ale dać przykład.
Skoro mąż nie wierzy w terapię, może warto, aby to Pani zrobiła pierwszy krok i poszukała wsparcia indywidualnego. Często taka praca pozwala lepiej rozumieć swoje emocje, historię związku i mechanizmy, które się w nim ujawniły. To może pomóc także w dalszym kontakcie z mężem – niezależnie od tego, w jaką stronę ta relacja się potoczy.
To, co Pani teraz przeżywa, jest bardzo bolesne – ale też może być momentem głębokiej refleksji i wewnętrznego przełomu. Nie chodzi o to, by natychmiast „naprawiać” związek, ale by najpierw rozpoznać, co naprawdę się w nim działo. Czasem z tej świadomości rodzi się nowa jakość – niezależnie od tego, czy para zostaje razem, czy nie.
Z wyrazami szacunku
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Joasiu,
może warto usiąść wspólnie na spokojnie w zaciszu domowym, wziąć kartkę dla każdej z osób i zapisać:
- co przeszkadza mi w moim małżeństwie?
- czego mi brakuje w moim małżeństwie?
Jeśli obydwoje czujecie się źle w związku z rozpadem Waszej relacji to być może to będzie Waszym motorem napędowym do próby odratowania Waszego małżeństwa. Uczciwie spróbujcie wypełnić kartki i dzień po dniu je realizować. Nie działaj ani gwałtownie, ani spontanicznie. Jeśli mąż potrzebuje przestrzeni - daj mu ją. Nie bądź natarczywa. W momentach kiedy On potrzebuje spokoju, a Ty bliskości sięgnij po zeszyt i zapisuj tam wszystkie swoje myśli (smutki, tęsknoty, złości). Dajcie sobie czas.
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Nie mam już siły. Jestem w związku 11 miesięcy, a znamy się około 2 lata. Nie mieszkamy razem.
Po ok. dwóch miesiącach związku zaczęły się sprzeczki, a dokładniej to raczej według mojego partnera ja wyłączam myślenie. Zawsze lub prawie zawsze robię coś źle i mój partner to mówi, a raczej obwinia, że ile razy mi mówi to, jak grochem o ścianę. Ja zawsze się przyznaje do winy, kajam i przepraszam, chociaż w moim odczuciu jest tak, że to są wyolbrzymione rzeczy lub błahe.
Ja się winna nie czuję, ale tak mi wpaja do głowy, że i tak później czuję się, jak śmieć, bo go zraniłam. Podam może przykład. Radio w samochodzie jest i gra cicho.
W momencie, gdy coś mówię, czy się pytam partnera, on nie odpowiada. Ponawiam więc próbę kontaktu, ale dalej brak odzewu. Dla mnie jest to sygnał, że nie chce o tym mówić, czy nie chce odpowiadać. Okej, ja to szanuje, może ma gorszy dzień albo jest myślami gdzieś indziej, więc nie męczę na siłę. Po chwili pytam lub mówię na inny temat i następuje cisza ze strony partnera, więc pytam ponownie.
Dopiero wtedy następują słowa uniesionym głosem, że nie słyszy, bo jest radio rozpuszczone. Potem jest moja wina, bo tyle razy mówi o tym radiu, że jest za głośno, a ja nie pamiętam i mam w ***** to, że tyle razy mówi o tym radiu i że tego nie szanuje, że już ma dość powtarzania tego co chwilę i po prostu się nie odzywa, bo szkoda słów, bo i tak się nie ogarnę.
Później praktycznie jest cały dzień o tym, że ja nie szanuje go, że ja się nigdy nie zmienię, że nie myślę i zazwyczaj wtedy się komunikujemy drogą pisaną.
W rzeczywistości jak próbuję przeprosić lub cokolwiek się zapytać np. o stan zdrowia, bo się martwię czy coś innego to spotykam się z tonem odpowiedzi takim agresywnym i od niechcenia, że to jak się czuje partner, jest moją winą.
Ogólnie odpowiada słowami, a nie zdaniami.
Mnie się wtedy samej odechciewa pytać o cokolwiek i rozmawiać.
Od około 3 miesięcy statystycznie co 1-2 tygodnie są właśnie takie sytuacje. Po każdej takiej sprzeczce on pije alkohol i sugeruje, że to przeze mnie pije, bo już się wytrzymać ze mną nie da i ja się nie zmienię i mi nie wierzy, że się zmienię.
Mówi, że związek się rozpada przez moje zachowanie.
Jeśli komuś jest niedobrze, to pije alkohol?
No chyba nie, ale mój partner widocznie tym się leczy...
A jak jest sytuacja w drugą stronę, to jakoś nie robię takich akcji, tylko zwracam uwagę, że mi to nie odpowiada, a partner dalej robi to samo. Ja jakoś nie robię mu wywodów, bo nie chce, żeby czuł się smutny z tego powodu.
Gdy się godzimy, to jest taka fala miłości.
Nie mam siły, ale Go kocham i to toleruje.
Pytanie, czy to ja jestem winna?
Po prostu już jestem zmęczona tym rollercoasterem...
Problem alkoholowy i niechęć do życia. Z czego może wynikać i jak sobie pomóc?
Witam, mój syn jest w złym stanie psychicznym i fizycznym, ma 17 lat prawie nic nie je, ciągle płacze albo jest zły.
Mówi, że nie chce mu się żyć, że nie ma kolegów, nic go nie interesuje, jest smutny, ale też chamski, wulgarny.
Straszy, że odbierze sobie życie. Nie chce pójść do psychologa ani do psychiatry. Nie wiem, co mam robić
W moim małżeństwie bardzo źle się dzieje, straciłam chęć do kontaktów seksualnych z mężem, kłócimy się non stop. Rozmowy nic nie dają - ciągle jest to samo. Brak szacunku, krzyk, ubliżanie. Nie chce rozwodu, jestem już po jednym i mamy nastoletnią córkę, która bardzo przeżywa nasze nieporozumienie. Dla niej chce być w tym związku, ale obawiam się, że mąż mnie już nie kocha. Mam trudny charakter to pewnie moja wina. Nie wiem, co robić, jak żyć i dla kogo. Poza córką mam dwóch dorosłych synów, ale oni żyją już swoim życiem.
Witam. Mam 38 lat a mój partner ma 57 i jesteśmy razem 17 lat. Mam problem z partnerem, gdyż po ostatniej naszej rozmowie, jaka miała miejsce jakiś czas temu, partner stwierdził, że nie będzie mnie komplementował, bo bym się jeszcze przyzwyczaiła. Natomiast jeśli chodzi o komplementy w kierunku innej kobiety, to tutaj ich nie oszczędza. Zawsze wie, co powiedzieć ,,ale się wyrobiła,, Ja niestety czuje się bardzo okradana, jak i z uwagi tak i z komplementów. Nie proszę i nie prosiłam o nie nigdy, ale faktycznie nie czuje się z tym dobrze, nie czuje się kochana i zauważona. Partner od dłuższego czasu zauważa mnie, wtedy kiedy coś chce, wtedy robi się słodki jak cukier, a kiedy dostaje to, co chce, sytuacja znów się zmienia. Przestaliśmy rozmawiać już na 80% tematów jak np. relacje w związku, sprawy intymne. Teraz nasze rozmowy dotyczą spraw służbowych. Życie intymne kuleje. Nieraz bywa tak, że przez półtora miesiąca między nami nie ma nic. Są chwile, kiedy mam duże wątpliwości co do jego miłości i wierności. Mam wrażenie, że z jego strony nie ma miłości, a jest tylko przyzwyczajenie. Wiele razy podejmowałam rozmowy, ale one zawsze kończymy się sprzeczkami dlatego wycofałam się z jakichkolwiek rozmów, żeby tylko nie do chodziło do spięć między nami . Momentami już nie mam siły. Są momenty ,że w ogóle nie czuje go koło siebie, a wręcz często odczuwam samotność. Czuje, że jestem już na takim etapie, że zaczynam myśleć o sobie i żyć jak osobna jednostka. Nie czuje żadnej satysfakcji z tego związku. Za to cieszę się bardzo, jak idę do pracy, tam mogę pośmiać się, pożartować, inaczej mi czas leci . Natomiast kiedy wracam do domu, do niego, od razu moje samopoczucie gdzieś idzie spać. Jak dalej postępować czy faktycznie najlepiej się zająć sobą w takim wypadku. Pozdrawiam
Witam. Mam 49 lat.nie mogę poradzić sobie z emocjami i natłokiem myśli, jakie mnie nękają. Doświadczyłam zdrady męża.niby doszliśmy do porozumienie, że nie rozchodzimy się, ale mąż nie przyznaje się do tego, pomimo moich dowodów na ta zdradę Nie okazuje mi uczuć, nie dotyka nawet przez przypadek, nie chce rozmawiać. Boję się rozstania, jak sobie poradzę. Do końca nie jestem przekonana czy chce odejść. Brakuje mi zapewnienia ze strony męża, że jednak chce być ze mną. Nie wiem, co mam zrobić. Mam ogromny mętlik w głowie. Prawie większość dnia płacze z tego wszystkiego i nie widzę w życiu nic pozytywnego. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Dodam, że mąż nie chce iść na żadną wspólną terapię, bo twierdzi, że jemu to niepotrzebne. Nie bierze pod uwagę mnie i moich potrzeb. Sex nie istnieje. Nie ma żadnych rozmów, żadnych dotykowy, żadnych żartów, nic, co by miało związek z intymnością. Mi bardzo brakuje, chociażby przytulenia. Mąż mówi wtedy, że on nie chce, nie potrzebuje. A ja? Ja muszę go zrozumieć, on mnie nie? Czuję się taka nie potrzebna, nieważna. jak by mnie nie było, to tez by było dobrze.jemu.