Left ArrowWstecz

Kryzys w małżeństwie: brak zaufania i komunikacji po zdradach i imprezach żony

Dzień dobry, Mam ogromny problem ze związkiem albo z sobą. Nie mam pewności. Chciałbym otrzymać od Was pomoc. Na profesjonalną na ten moment mnie nie stać, więc piszę tutaj. Najważniejsze informacje: - jesteśmy małżeństwem od 16 lat, posiadamy dwójkę dzieci jeszcze młodych (poniżej 10 lat) - w przeszłości zdarzyło się kilka nieprzyjemnych historii, które opisze poniżej chronologicznie - miłością darzyliśmy się wielką, jednak ostatnimi czasy jest coraz gorzej. Postaram się utrzymać chronologię zdarzeń: 1. W około 2 roku naszego związku, zdarzyło mi się pisać z inną kobietą, jednak do niczego więcej poza pisaniem nie doszło. Moja żona uznała to za zdradę i ok - miała absolutne praw do tego, ponieważ takiej sytuacji nie powinno być w ogóle. 2. Ponad rok później przyjechał do mnie mój jeszcze wtedy przyjaciel, w międzyczasie urodził mi się syn. Żona wtedy zdradziła mnie z nim w sąsiednim pokoju. I od tego momentu zaczęła się dziwna fala. Odkryłem tą zdradę, później flirtowała nagminnie z różnymi facetami (to masażysta, to kierownik w pracy). Po wykryciu tych sytuacji i wielu kłótniach, żona się uspokoiła. Zmajstrowaliśmy drugie dziecko i było ok. 3. Po narodzinach drugiego dziecka, zaczęła nagminnie co tydzień wychodzić na imprezy, a co za tym idzie pić. Żona wychodziła o 21:00 z koleżanką i miała wracać po 24, a najczęściej odprowadzali ją inny mężczyźni koło 5-6 rano.... Nie przyłapałem ich na niczym, ale wyglądało to słabo. Doszło do tego, że mimo iż była umówiona ze mną na walentynki, to tak się napiła z ową koleżanką dzień wcześniej, że wróciła nad ranem i nieprzytomna spędzała ze mną walentynki. 4. Po tym trochę się ogarnęła, ale chcąc z nią porozmawiać o tej sytuacji zawsze wybucha gniewem i zwala winę na mnie (że ja mam jakiś problem itp). 5. Na jakiś czas odpuściła sobie koleżankę, znalazła hobby (ok. 12 miesięcy perfekcji) - była wspaniała, kochana i unikała swojej koleżanki (max kawa i to w dzień). Nie poruszaliśmy wcześniejszych tematów. Ale od ostatniego czasu, miłość jakby opadała, kiedy chcę pogadać o sytuacji z nami czy z jej koleżanką to mnie atakuje. O innych tematach możemy porozmawiać, ale nie o tych wyjściach i koleżeństwie (zona twierdzi, że to przez to, że mam złe zdanie o jej przyjaciółce - co jest prawdą, ale to nie powód aby mnie wyzywać czy olewać). Temat zacząłem wznawiać, ponieważ, zawsze jest problem z tą koleżanką, a teraz wymyśliły, że razem we dwie jadą odpocząć od wszystkiego. W weekend. Do Gdańska... Oczywistym jest że jej nie ufam, ale staram się być wyrozumiały.... Co mam o tym wszystkim myśleć? Czy to jest normalne? Błagam o sensowne opinie, ponieważ zbliżam się powoli do kresu emocjonalnego. Za każdym razem jak chce porozmawiać to słyszę te odpowiedzi w kółko: "Wku***asz mnie tym", "Chyba Cię po****ło", "Dorośnij w końcu" i "Weź zluzuj". Wczoraj udało mi się merytorycznie porozmawiać. Wytłumaczyłem wszystko. Najpierw przyznała mi rację i już się cieszyłem że złapaliśmy nić porozumienia, bo uznaliśmy że mamy ten sam cel. Ale 10 minut później już usłyszałem, że ja się czepiam, że zwalam na nią i w ogóle nie potrafię rozmawiać. Czy to może ja przesadzam? I co powinienem zrobić w takiej sytuacji? Powoli nachodzi mnie myśl, żeby odciąć się emocjonalnie (dla dobra dzieci), dać jej żyć swoim życiem i tyle... Zapomniałem dodać, iż po wczorajszej rozmowie do dzisiaj do popołudnia jest dla mnie miła i udowadnia jak mnie kocha. Ale po południu chciałem zamienić jedno zdanie na wczorajszy temat i już usłyszałem, żebym nie zaczynał bo jest miła.
Daria Składanowska

Daria Składanowska

Dzień dobry Panie Mateuszu,

 

dziękuję, że podzielił się Pan swoją historią. Opisuje Pan swoje trudne doświadczenia. 

Warto skorzystać ze wsparcia osoby znajomej np. kolegi, koleżanki, który mógłby spojrzeć z boku na tą sytuację. 

W tak złożonych sytuacjach pomocne bywa spokojne omówienie tego z niezależnym specjalistą psychologiem, terapeutą po to, aby zadbać o własne emocje, granice oraz znaleźć rozwiązania. Nawet jeśli nie może Pan teraz skorzystać z pełnej terapii, są dostępne bezpłatne lub nisko kosztowe formy wsparcia. 

Centra Interwencji Kryzysowej w sytuacjach trudnych udzielają bezpłatnej pomocy psychologicznej. 

 

Pozdrawiam, 

Składanowska Daria

Psycholog, Doradca kariery

1 dzień temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Karolina Rak

Karolina Rak

Dzień dobry,

 

Rozumiem, że znalazł się Pan w sytuacji, gdzie ma Pan wiele emocji związanych z zachowaniami żony. Słyszę również, że napotykają Państwo na problem komunikacyjny, który nie pozwala porozmawiać o tym temacie w otwarty i szczery sposób. Jest to zupełnie zrozumiałe, że chciałby Pan wyrazić swoje emocje i otrzymać zrozumienie od żony, wszyscy w związkach chcemy, by nasze emocje zostały zauważone, zrozumiane i uprawomocnione. Cenne jest, że chce Pan się zaangażować w dobrą komunikację i szuka Pan kontaktu, a nie odcina się Pan emocjonalnie. Odcięcie często może wydawać się dobrym rozwiązaniem i dawać krótkoterminową ulgę, jednak być bardzo obciążające zarówno dla Pana jak i dla całej rodziny, w tym dzieci, na dłużą metę - gdyż brak kontaktu w rodzinie między jej członkami jest widoczny dla pozostałych i ma wpływ na cały system rodzinny. Dlatego tym bardziej doceniam krok, jakim jest sięgnięcie po pomoc poprzez zadanie tego pytania.

Oczywiście w tej sytuacji nie jest możliwe precyzyjne zdiagnozowanie problemu, jakie miałoby miejsce w trakcie terapii par, dlatego będę się tu posługiwać ogólnymi prawidłowościami, odnoszącymi się do obojga partnerów.

Jak pisałam wcześniej, mierzą się Państwo z trudnością w porozmawianiu o temacie wyjazdu żony w szczery, spokojny sposób. Często, ze względu na naszą kulturę, w której nie uczymy się jak prowadzić trudne rozmowy o związku, emocjach, potrzebach, brakuje nam umiejętności by komunikować się w otwarty, nieoceniający i nieobwiniający sposób. Częstym jest, że oboje partnerów dokłada "swoje cegiełki" do barier komunikacyjnych i eskalacji konfliktu, kiedy poruszamy delikatne tematy. Co w efekcie oddala nas od siebie zamiast zbliżać. Czasem mogą to być bardzo delikatne, sygnały jak ton głosu, wyraz twarzy, użyte słowo, które aktywuje skojarzenia u drugiej osoby. Kiedy w komunikacji między partnerami pojawia się wiele barier komunikacyjnych, a niewiele sygnałów bezpieczeństwa, ciepła, spokoju - wchodzimy w "tryb przetrwania", gdzie z łatwością aktywują się reakcje typu walka czy ucieczka.

Dlatego chciałabym zaproponować Panu zapoznanie się z technikami porozumienia bez przemocy, jest to dobrze opisany koncept. Jedną z publikacji, które dobrze go opisują i pomagają wdrożyć w życie, jest książka: "Porozumienie bez przemocy. Ćwiczenia" autorstwa Lucy Leu. Może to być baza wiedzy o tym, jak rozmawiać na trudne tematy, która może wzbogacić Pana umiejętności, a także, gdyby Pana żona chciała się w to zaangażować, może być narzędziem do wspólnej pracy. Bez wątpienia zarówno lektura osobista jak i w parze mogą być dobrym krokiem w stronę lepszej komunikacji i znalezienia porozumienia. 

Oczywiście dodatkowe wsparcie spacjalisty - terapeuty par byłoby również cenne jednak, ze względu na Pana prośbę o ekonomiczne rozwiązania myślę, że praca z książką mogłaby być cennym doświadczeniem. 

 

Serdecznie pozdrawiam i życzę sukcesów komunikacyjnych,

Karolina Rak

Psycholożka i psychoterapeutka in spe

1 dzień temu
Izabela Piórkowska

Izabela Piórkowska

Otwarcie opisał Pan swoją sytuację. Widać, że nosi Pan w sobie ogrom napięcia, żalu i bezradności, bo przez lata doświadczał Pan sytuacji, które naruszają podstawy zaufania, bliskości i poczucia bezpieczeństwa w związku. Pana reakcje są więc normalne. Z Pana słów widzę obraz relacji, w której od dawna jest dużo bólu, a bardzo mało przestrzeni na spokojne, bezpieczne rozmowy. To, co dla wielu osób byłoby nie do uniesienia jednorazowo, Pan znosił przez lata: zdradę, liczne sytuacje balansujące na granicy zdrady, intensywne życie towarzyskie żony połączone z alkoholem, brak rozmowy, wybuchy złości, obwinianie i obrażanie. Nie dziwi mnie fakt, że jest Pan na granicy wyczerpania. Zauważam taką rzecz: z Pana listu nie brzmi człowiek nadmiernie podejrzliwy, kontrolujący czy „czepiający się dla zasady”. Pisze człowiek, który przez długi czas był raniony, niezaopiekowany i zostawiony sam z trudnymi emocjami, bez wsparcia partnerki. Pana niepokój ma uzasadnienie– wyrósł z realnych doświadczeń.

Mimo wszystkiego bardzo Panu zależy, bo nadal chce Pan rozmawiać, szuka Pan porozumienia, analizuje Pan swoje reakcje, martwi się Pan o dobro dzieci. Ma Pan samoświadomość i refleksje, zaangażowanie, myśli Pan jako ojciec i partner, który stara się o istnienie rodziny, walczy o nią jak lew. Może pomocne będzie odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
Co w tej relacji jest nadal dla mnie wartościowe? Po czym poznaję, że jest mi w niej dobrze, a po czym – że tracę siebie? Gdybym patrzył tylko na czyny, a nie na słowa – co bym zobaczył? Jakiego związku naprawdę chciałbym dla siebie i dla moich dzieci? Na co mam wpływ? Czy mogę zmienić drugą osobę na siłę? Co zyskam na emocjonalnym odcięciu się? Czego dzięki mojej postawie nauczę swoje dzieci? Jak mogę zadbać o swoje granice, emocje, co chcę akceptować w zachowaniu żony, a czego nie? 

Warto może też rozważyć spotkanie z psychologiem, czy terapeutą. Życzę dużo siły.

1 dzień temu
Szymon Leszczyński

Szymon Leszczyński

Dzień dobry


To duży pierwszy krok i odwaga podzielić się swoją historią związku na forum.

Brawo również za to że myśli Pan o swoich dzieciach („dla dobra dzieci”).

 

Podzielę się z Panem swoimi spostrzeżeniami, pomimo tego że może to być jak „zimny prysznic”.

Będę przy tym szczery i bardzo konkretny.

 

Już sam początek „problem ze związkiem” jest zdecydowanie zbyt łagodnym określeniem.
 

To nie są problemy czy kryzys w małżeństwie, a jawny brak szacunku, pogarda i deptanie Pana godności przez żonę:
 

- Słowa żony cytuję: Wku***asz mnie tym", "Chyba Cię po****ło", "Dorośnij w końcu" i "Weź zluzuj".
 

- Manipulacyjne wpędzanie Pana w poczucie winy: „…zwala winę na mnie (że ja mam jakiś problem itp), „…usłyszałem, że ja się czepiam, że zwalam na nią i w ogóle nie potrafię rozmawiać”, „…ale po południu chciałem zamienić jedno zdanie na wczorajszy temat i już usłyszałem, żebym nie zaczynał bo jest miła”
 

- Pana żona regularnie zdradzała fizycznie i emocjonalnie. To nie są jak Pan pisze „w przeszłości zdarzyło się kilka nieprzyjemnych historii”. To brak wierności, lojalności i miłości. Systematyczne łamanie fundamentów dojrzałego związku.

 

Żona swoim zachowaniem pokazuje brak szacunku, a Pan chcąc nie chcąc utrwala to. W jaki sposób ? Nie egzekwując granic i zasad (które już wielokrotnie zostały przekroczone) i pozostając w małżeństwie.

 

„Miłe okresy” to nie jest miłość. Być może jest to po to aby nie zaczął Pan myśleć o odejściu czy uzyskania pomocy i wsparcia do uznania własnej wartości i szacunku. Może to jej lęk przed utratą „stabilności”.

 

Moje kilka rad:
 

1.       Proszę przestać się oszukiwać. Nie przesadza Pan. To Pana wewnętrzny system alarmowy zapala czerwone lampki, aby zaczął Pan działać. Bo chyba nie chce Pan aby zapaliły się jeszcze inne lampki: problemy zdrowotne, problemy ze snem czy brak szacunku ze strony dzieci (bo są świetnymi obserwatorami. Jaki wzorzec relacji, męskości i kobiecości chce im Pan przekazać nie tylko słownie ale i zachowaniem ? Pana jako mężczyzny którego można zdradzać i obrażać, bez konsekwencji ?)
 

2.       Podzielenie się z kolegą, przyjacielem czy z kimś z rodziny. Inny mężczyzna lub kobieta, szczególnie będący/a w relacji pełnej szacunku da ci informację zwrotną na temat tego czego doświadczasz oraz co najbardziej cenne uzyskasz zrozumienie, wysłuchanie i wsparcie
 

3.       Pomoc prawna i psychologiczna, jako Inwestycja w siebie na teraz i przyszłość. Online lub stacjonarnie.
 

4.       Zadbanie o siebie w obszarze fizycznym poprzez jakąś aktywność. Ćwiczenia dodadzą energii i pomogą oczyścić umysł. Również długie spacery.
 

5.       Słuchanie podcastów w obszarach: „dbania o siebie” „granicach w relacji” „męskości” itp.
Książki lub audiobooki w ww. obszarach. Na początek polecam książkę Dr. Roberta Glover’a „(Nie)miły facet. Męskie spojrzenie na miłość, seks i związki”
 

6.       Gdy będzie Pan GOTOWY i na SIŁACH - postawienie żonie ultimatum - szacunku wobec Pana, lojalności i wierności w relacji. Zaproponowanie również wspólnej Terapii dla Par. 
Ze świadomością możliwości odmowy z jej strony i własną gotowością do rozpoczęcia procesu zakończenia małżeństwa, w którym nie ma w sercu i zachowaniu żony miejsca na szacunek i miłość wobec Pana.

 

W dojrzałej pełnej miłości relacji nie trzeba błagać o szacunek, wierność i lojalność.

 

Wierzę że poradzi Pan sobie

 

Powodzenia

9 godzin temu
Anna Szczypiorska

Anna Szczypiorska

Dzień dobry, z opisu wynika, że sytuacja w związku jest bardzo napięta i emocjonalnie wyczerpująca. To, co Pan przeżywa, jest całkowicie zrozumiałe, nie chodzi tu o „przesadzanie”, tylko o naturalną reakcję na powtarzające się zachowania partnerki, które naruszają zaufanie i poczucie bezpieczeństwa w relacji. Brak zaufania wynikający z wcześniejszych zdrad i flirtów, unikanie rozmów o problemach oraz wybuchy gniewu z jej strony to mechanizmy, które utrudniają rozwiązywanie konfliktów i budowanie zdrowego dialogu. Okresy „dobrego zachowania”, po których następuje powrót do starych schematów, wywołują poczucie emocjonalnej huśtawki, co jest bardzo obciążające psychicznie. Myśl o odcięciu się emocjonalnym jest naturalną reakcją obronną w takiej sytuacji, ale warto ją rozważać w kontekście własnego zdrowia psychicznego i dobra dzieci.

W takiej sytuacji pomocne może być ustalenie jasnych granic i zasad komunikacji, np. rozmowy o problematycznych zachowaniach tylko wtedy, gdy oboje są spokojni, oraz dokumentowanie swoich uczuć i sytuacji, co ułatwia analizę powtarzających się schematów. Warto rozważyć wsparcie psychoterapeuty lub psychologa par, nawet w formie krótkich konsultacji, które mogą pomóc w ustaleniu strategii ochrony emocjonalnej i poprawy komunikacji. Dbanie o własne wsparcie emocjonalne również jest niezbędne, np. poprzez bliskich, przyjaciół czy grupy wsparcia. Same reakcje są w pełni uzasadnione. 

22 godziny temu
dobrostan

Darmowy test na dobrostan psychiczny (WHO-5)

Zobacz podobne

Ghosting ze strony kochanka Nie umiem normalnie funkcjonować, ciągle rozpraszają mnie myśli na ten temat.
Jestem ofiarą ghostingu. Po roku znajomości nagle z mojego życia zniknął mój przyjaciel/kochanek. Mam męża, ale on również był dla mnie bliską osobą. Nie wiem dlaczego tak się stało, zniknął bez słowa, wiadomości do niego nie dochodzą, po prostu przepadł. Wcześniej mieliśmy intensywny kontakt, pisaliśmy bardzo dużo i na najróżniejsze tematy, spotykaliśmy się średnio raz w miesiącu, dyskretnie. On też był w stałym związku. Lubiliśmy się i było nam ze sobą dobrze. Wielokrotnie o tym mówił, pisał, uważał mnie za niezwykłą osobę, adorował mnie, cenił. Dwa miesiące przed zniknięciem miał zabieg usuwania ósemek, po nim nawróciły migreny, z którymi zmagał się wcześniej, lata temu. Otrzymał silne leki, które ubocznie wywołały u niego stany depresyjne. Nie sądzę by to zmyślił, było to po nim widać. Zmienił się, był mniej radosny, przybity, spadła jego kondycja itd. Pisał coraz rzadziej. Ostatnie jego wiadomości przed zniknięciem były bardzo niepokojące. Pisał, że czasem nie ma już sił się męczyć, że tylko ze względu na to, że martwi się o reakcję rodziny, jest jeszcze na tym świecie. Martwię się, że coś mu się stało. Wiedziałam, że ta relacja nie będzie trwała wiecznie. Uszanowałabym jego decyzję, gdyby napisał, że to koniec. Podziękowałabym mu za wspólny czas i poszła w swoją stronę. Ale on tego nie napisał. Po prostu zniknął bez śladu. A ja zostałam z dziesiątkami pytań bez odpowiedzi, obwiniam siebie, że może ja coś zrobiłam nie tak, może czymś go zraniłam, albo np. miał mnie dość, bo nie wiem, pisałam za dużo, czasem byłam zbyt szczera, albo naprawdę jego stan się pogorszył i przyczyna zniknięcia jest poważna. Nie wiem, ciągle to analizuję, spekuluję. No bo jeśli chciał odejść, dlaczego wybrał ghosting? Nie wiem jak mam olać przyczynę i po prostu uznać relację za zakończoną, przejść z tym do porządku dziennego, skoro tak naprawdę nie wiem co się stało, ani dlaczego. Wykończę się. No i nie muszę chyba dodawać, że nie mam komu się wygadać, bo zarówno rodzina, jak i znajomi, dosłownie wszyscy odwróciliby się ode mnie, gdyby się dowiedzieli, że zdradzałam męża. Więc jestem z tym sama. Męża kocham, kochanek był tylko dodatkiem, uzupełnieniem. Nie chcę się tu tłumaczyć, ale w skrócie - chodziło o seks i o atencję. Seks z mężem od dawna mnie nie kręci, a zainteresowanie z jego strony jest nikłe, nie mówiąc już o jakimś podziwie czy adoracji. Kochanek uważanie mnie słuchał, doceniał każde moje osiągnięcie, był na bieżąco ze wszystkim, znał rozkład moich staży na specjalizacji i inne. Dzięki niemu czułam się spełniona - z jednej strony kochający mąż, poczucie stabilności i bezpieczeństwa, a z drugiej namiętny, bardzo kreatywny w wielu kwestiach kochanek, który traktował mnie jak jakieś objawienie. Podobało mi się to. No, ale oczywiście moje życie i mąż są najważniejsi. Z kochankiem byłam gotowa na rozstanie prędzej czy później, no ale nie na ghosting. Zniknięcie w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie ma dnia, bym nie rozmyślała co się z nim dzieje. Czy po prostu okazał się tchórzem i chciał zakończyć relację przez ucieczkę (no i z jakiego powodu?) czy faktycznie jego stan zdrowia się pogorszył i coś mu się stało. Martwię się bardzo i wykańcza mnie to. Nie umiem normalnie funkcjonować, ciągle rozpraszają mnie myśli na ten temat. Co mam zrobić? I przepraszam, że nie napisałam zwięźle, nie dostosowałam się do regulaminu strony. Liczę, że ktoś może będzie chciał cokolwiek odpisać, jest mi ciężko. I jestem z tym sama. Nie mogę pójść do psychologa, bo to się wyda i co powiem mężowi?
Przeszłe słowa babci zostały we mnie tak silnie, że żyję w strachu przed jej oceną. Nie daję już rady.
Witam, mam problem, mianowicie ja mieszkam z babcią i mam ogromny problem z przeszłością. Wiem, że najlepszym wyjściem byłoby się od niej wyprowadzić, ale nie mogę, nie mam gdzie, ani za co, no więc może da się to rozwiązać w inny sposób. To zdarzyło się chyba w 2017 roku, a może w 16, dokładnie nie pamiętam, a zatem około 6 lat temu, wtedy tylko dlatego, że ja, jak to młody chłopak, nie zawsze robi mądre rzeczy, glośno sztucznie bekałem, no tak lubiłem i ona w pewnym momencie zareagowała ogromną złością, krzykiem, nazwała mnie zboczeńcem i że jak taki zboczony jestem to, żebym sobie dziewczynę znalazł - tamte słowa zabolały mnie bardzo, tak że po dziś dzień boje się chodzić do łazienki, do pokoju nie zamykam drzwi, bo skoro "jestem zboczeńcem" to nie wiadomo, co ja tam robię, po prostu notorycznie mam wrażenie, że babcia mnie o coś podejrzewa i osądza, telefon też unikam głosu, bo jak w jakimś filmie czy bajce pojawią się podejrzane odgłosy no to właśnie wiadomo, że bym się bardzo bał, co ona pomyśli. Druga sytuacja zdarzyła się chyba jakoś tak samo też w tym okresie, o ile pamietam te wydarzenia odbyły się blisko siebie. Przyjechał mój brat i odebrał go jego ojciec, ja wtedy byłem w ostrym konflikcie z babcią i mój brat doniósł mi, że słyszał jak babcia jego ojcu mówi o mnie, że do niczego się nie nadaję, tylko na magazyn, to również bardzo mnie zabolało, od tamtej pory wszystko robię w tajemnicy po dziś dzień, nawet jak się uczę czy coś oglądam ukrywam się z tym ,jakby to była najbardziej strzeżona informacja świata, bo skoro "nadaje się tylko na magazyn" i mimo że te słowa były wypowiedziane około 6 lat temu, to mają wpływ na moje życie po dziś dzień. Ja jestem Katolikiem, wiem, że należy wybaczać i ja wybaczam świadomie, ale niestety jest jeszcze podświadomość, nad którą kompletnie nie panuję, nie wiem czy to trauma? Bo świadomie wybaczam, źle jej nie życzę, ale codziennie żyję w strachu, bardzo się jej boję, bardzo boję się powtórki z tamtych lat, a dodatkowo te słowa jakby zaprogramowany mnie tak, że zachowuję się tak, jak to opisałem. Tak jak mówię, codziennie marzę o tym, by się usamodzielnić, by zamieszkać samemu, modlę się o to, uczę się, ale bez efektów, stąd wiem, że mój cel - mieszkanie samemu- może nie zostać osiągnięty lub zostać, ale nie wiadomo za ile, a ja potrzebuję pomocy tu i teraz, bo jest mi bardzo ciężko wytrzymać. Z tego powodu reaguję obronnie, obrażam się na nią za byle co, cały czas tamte wydarzenia noszę w sercu i najmniejsze jej jakieś źle interpretowane przeze mnie słowo staje się u mnie powodem do potężnej złości podsycanej strachem przeszłością. Ja już tak nie chcę, wyprowadzić się raczej na razie nie mogę, jak więc dalej mam z nią żyć? Jak uwolnić sie od strachu???
Jak przygotować 6-letnie dziecko do rozstania po 20 latach związku bez miłości?

Byłam w związku przeszło 20 lat. Po tym czasie partner oznajmił mi, że nigdy nic do mnie nie czuł i nigdy nie kochał. Nigdy nie chciał ślubu, zawsze była jakaś wymówka. Z perspektywy czasu wiem, że to tylko ja się zakochałam i znosiłam ciągłe upokorzenia z jego strony, znęcanie psychiczne, ciągłe awantury tak na prawdę o nic... niestety, zaślepiło mnie moje własne uczucie, bo nie widziałam świata poza nim... Mamy wspólne dziecko, w czasie ciąży oznajmił, podczas kłótni, że mi je odbierze. Nadal mieszkamy razem ze względu na dziecko. Niestety dziecko widzi, że nie ma czułości między rodzicami. Jak przygotować dziecko, 6 lat, do rozstania? Bardzo mi zależy, aby nie ucierpiało.

Jak poradzić sobie z utratą osoby, która teraz zaczęła wydawać się ważna, ale niestety odeszła do kogoś innego.

Jak poradzić sobie z utratą osoby, która teraz zaczęła wydawać się ważna, ale niestety odeszła do kogoś innego.

Przyjaciółka - nie czuję, że mnie rozumie i jej mówienie, że "zawsze jestem" jest puste.
Mam w ostatnim czasie problem z przyjaciółką. Nasza relacja miała wzloty i upadki, aczkolwiek pracujemy nad tym, by było lepiej. Jednak w ostatnim czasie mam znów problemy prywatne i nie chcę jej nimi obarczać, ale czuję, że wpływają na mnie strasznie. Chciałam po prostu z nią porozmawiać i tu nie chodzi, by siedziała ze mną 24/7, a czuję się tak jakbym się narzucała. Ma teraz nowe życie, jest szczęśliwa, a ja się czuję zbędna. W odpowiedzi dostałam, że psycholog jej kazała stawiać siebie na pierwszym miejscu i że nie może mi matkować (ma do tego tendecje - przez to poprzednio mieliśmy w przerwę relacji, bo ona faktycznie czuła się przeze mnie przytłoczona, a ja się uczyłam radzić sobie sama). Dodatkowo poczułam się tak, że ona odnowiła kontakt z wieloma osobami i nie nadąża z odpisywaniem, a gdy zasugerowałam jej, że czuję się zmęczona tym, że do każdego muszę pierwsza pisać, to mi odparła, że wcześniej mi to nie przeszkadzało. Ona wytłumaczyła się tym też, że zapomina odpisać, trzeba jej przypominać, mówiąc, że to przez ADHD (wiem, że ma. Nie neguje tego, ale sam fakt, że zwala na to, a gdy ja zwalałam na swoje trudności, to mi zwracała na to uwagę). W dodatku nie czuję, że mnie rozumie i jej mówienie, że "zawsze jestem" jest puste. Może tak twierdzę, bo obecnie tkwie u toksycznej rodziny? Sama nie wiem.
problemy wychowawcze

Problemy wychowawcze - jak je rozpoznawać i skutecznie rozwiązywać?

Problemy wychowawcze to powszechne wyzwanie dla rodziców. Zrozumienie ich przyczyn i skutecznych metod rozwiązywania jest kluczowe dla rozwoju dziecka. Oto praktyczne wskazówki pomagające radzić sobie z trudnościami wychowawczymi.