Koledzy wyśmiewają się, przez co nie radzę sobie w skupieniu i zajęciach.
SW

Alina Borowska
Dzień dobry.
Nasze doświadczenia zostawiają w nas ślad. Bycie wyśmiewanym przez kolegów jest trudnym doświadczeniem, bywa, że traumatycznym. Możemy być potem szczególnie wyczuleni na podobne sytuacje. Z tego co Pan/ Pani pisze wyobrażam sobie, że bycie uczestnikiem lub nawet świadkiem awantur silnie aktywizuje układ nerwowy, mogą pojawiać się różne wyobrażenia, myśli,emocje, działania które to wzbudzenie długo podtrzymują.
Jeśli ta trudność utrudnia, ogranicza Pana/Pani życie, stanowi źródło cierpienia warto zacząć od omówienia jej konsultacji ze specjalistą.
Pozdrawiam serdecznie
Alina Borowska

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Trudno udzielić wsparcia, mając tak mało informacji. Przede wszystkim słuchanie, czy uczestniczenie w awanturach, to przemoc. W związku z tym towarzyszące emocje mogą uniemożliwiać skupienie się, prawdopodobnie jest dużo lęku. Zachęcam do skorzystania z pomocy psychologa szkolnego i zgłoszenia przemocy rówieśniczej.
Pozdrawiam
Katarzyna Waszak

Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
zastanawia mnie w jakim zakresie potrzebna jest porada lub pomoc psychologiczna? Czy trudnością są konsekwencje wyśmiewania przez kolegów, czy może trudności ze skupieniem? Myślę, że warto doprecyzować wypowiedź tak, aby uzyskać odpowiednią pomoc :)
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta

Anna Martyniuk-Białecka
Dzień dobry SW,
Z tego, co piszesz przydałaby Ci się pomoc w poradzeniu sobie z trudną sytuacją jaka miała miejsce w szkole. To normalne, że kiedy doświadczamy wyśmiewania, obrażania jest nam trudno i źle. Czy masz tam jakąś zaufaną osobę dorosłą, która mogłaby Cię wesprzeć? Np. nauczyciela, z którym masz dobry kontakt, wychowawcę czy pedagoga, psychologa szkolnego?
Warto z kimś o tym porozmawiać!
Powodzenia,
psycholog Anna Martyniuk-Białecka

Agnieszka Wloka
Drogi SW
przede wszystkim nie obawiaj się korzystać z pomocy w szkole: wychowawca, psycholog, pedagog - ktoś dorosły komu ufasz. To są osoby które to, co im powiesz muszą zostawić dla siebie, a możesz nie tylko pójść do takiego kogoś, ale np. napisać przez dziennik. Poza tym rodzice - ktoś dorosły powinien wiedzieć o tym, co się dzieje i zareagować.
To, co przeżywasz, jest naturalne - na stres możemy reagować właśnie brakiem skupienia, problemem z nauką, pamięcią. Więc jedno, że ktoś dorosły pomoże Ci rozwiązać sprawę, a dwa to Twoja nauka sposobów radzenia sobie - podejścia do wyśmiewania inaczej - skupienia na osobach w klasie, które Cię nie wyśmiewają, z którymi możesz rozmawiać, przebywać; poszukanie albo zwyczajnie mocniejsze zaangażowanie w swoje hobby, skoncentrowanie sie na tym, co dobrze Ci idzie; może poszukanie fajnego zajęcia. Jednym słowem odejście od koncentracji na: “kto i za co mnie wyśmieje”, na “mam dziś coś fajnego do zrobienia…”jak potrzebujesz to dzwoń: Agnieszka Wloka tel. 662624352.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam. Chciałbym opowiedzieć moją historię. We wrześniu zeszłego roku moja partnerka wyrzuciła mnie z domu, oskarżając o podawanie heroiny jej i naszej 8-letniej córce. Od tego czasu cały czas oskarża mnie, że w jakiś sposób podałem naszej córce i czasem jej heroinę. Heroina wzięła się z tego, Kasia podejrzewała mnie o branie narkotyków od kilku lat. Robiła mi testy na obecność narkotyków, które nigdy nic nie wykazały. Ja nie protestowałem, ponieważ nie biorę niczego takiego. W połowie sierpnia wzięła trochę kreatyny z mojego pojemnika i zaniosła na policję. Tam test pokazał, że to heroina/morfina. Był to najprawdopodobniej błąd testu. Sprawa została umorzona po jakimś czasie, ale wg Kasi ja cały czas biorę i podaję heroinę jej i naszej córce. Na początku jak mnie wyrzuciła z domu, ograniczyła mi kontakt z córką, ale z czasem jej zachowanie się uspokoiło. Na początku również oskarżyła całą moją rodzinę i nawet swojego brata o branie heroiny. Cały początek to było zachowanie, które osoby z nią rozmawiające opisywały jako paranoiczka. Wiele razy twierdziła, że jest pod wpływem tej substancji, ale sama nie chciała sobie zrobić testu. Kiedy mi mówiła, że jestem i proponowałem, w takim razie pojedźmy na policję, niech mnie zbadają, to za każdym razem odmawiała. Z czasem jej stan się uspokoił, przestała izolować córkę ode mnie, ponieważ wie, że córka mnie potrzebuje. Zaczęła tylko mi mówić, że ona wie, co ja robię i ona nie może z tym nic zrobić, może tylko ją leczyć. I leczy naszą córkę bańkami, wodą z cytryną. Już we wrześniu założyłem sprawę o opiekę nad dzieckiem. Nie jesteśmy małżeństwem i jest to moja jedyna droga do jakiejkolwiek diagnozy i leczenia. Na 10 lipca mamy zlecone przez sąd badanie przez biegłych (2 psychiatrów i 1 psycholog). Będziemy badani my oraz relacje z córką. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że Kasia zerwała kontakt z całą swoją rodziną. Utrzymuje go jedynie z jedną koleżanką i jej matką. Ogólnie poza tą sprawą narkotyków, zachowuje się w miarę normalnie, po prostu uważa, że moim jedynym życiowym celem jest podanie jej i naszej córce heroiny. Przez cały ten czas mieliśmy momenty, w których zbliżaliśmy się do siebie. Mogłem spędzać kilka dni w domu, ale za każdym razem wystarczył kaszel, albo kichnięcie i Kasia była pewna, że podałem heroinę i wyrzucała mnie z domu. Chciałem zapytać, czy ktokolwiek z Was przechodził przez coś takiego. Brakuje mi już sił i nie wiem, nawet czy badanie, diagnoza i ewentualne leczenie może coś pomóc. Każde moje działanie jest odbierane jako atak i próba kontroli.
Witam, mam problem, bo kiedyś tu pisałam, że tata chciałby, żebym opiekowała się bratem, mam 18 lat i nie chciałam przejmować opieki, więc odmówiłam, to napisał, że jeśli jestem taka mądra, to mam sobie radzić sama. Była wtedy tygodniowa przerwa w kontakcie i ostatnio napisałam, że chciałabym od niego 1000 zł na szkołę, bo musi mnie utrzymać, a ja potrzebuje kasy, a on napisał, że z domu mnie nie wyrzucił, że mam wrócić do domu i z nim gadać, bo on nie wie, czy ja to napisałam. Nie ma opcji, że wrócę do domu, nie mam zamiaru, bo sam na sam mam paraliż w rozmowie z nim i to on będzie naskakiwał na mnie i ja nie będę potrafiła się odezwać więc to nie ma sensu, bo później to nawet nie opuszczę domu swojego, bo nie będę umiała się postawić. Także no mogłabym założyć alimenty, ale też nie wiem, czy zdam, bo mam poprawkę za 3 dni z niemieckiego i polskiego. Z polskiego umiem w miarę, ale z niemieckiego nic w ogóle, więc jak nie zdam (u nas nie chcą dawać warunkowego z powodu, że ja miałam niską frekwencję) to i tak alimentów nie dostane i będę musiała iść do pracy. Kiblować nie chce, bo zmiana klasy to coś, co mocno mnie stresuje i nie wiem, jak mam to wszystko ułożyć, bo nie wiadomo nic czy zdam, czy nie.
Od trzech lat żyjemy z mężem w kryzysie. Ciągle kłótnie obrażanie, w tym wszystkim uczestniczą dzieci. Mój 12-letni syn powiedział mi dziś ,,tata jedzie po tobie każdego dnia i że on już nie ma sił i że nie wytrzymuje w tym domu. Agresja męża słowna, jak i fizyczna przeniosła się również na syna, który ma już swoje zdanie i nazywa to, co się dzieje po imieniu i otwarcie mówi, co czuje. Mąż mówi mi, że to ja swoim zachowaniem prowokuje go do takiego zachowania, że jestem głupią, pusta idiotka psychopatka itp inne i ze, jak nie pójdę do psychologa albo nie powiem mu co dalej z nami, to on mi pokaże. Daje mi czas do końca kwietnia… Czuję się zastraszona, jest godzina 23, a ja nawet nie wiem, czy będę spała w sypialni, bo nie wiem, czy mąż mi pozwoli, bo gdy mamy gorsze dni, to mówi, że to jest jego dom jego sypialnia i nie życzy sobie, abym z spała, bo na to nie zasługuje, a gdy mimo wszystko idę spać do sypialni, to w złości mnie wykopuje z łóżka lub włącza telewizor bardzo głośno bym nie mogła spać. Masakra .
Mam 15 lat i ostatnio miałem chwile słabości u psychologa i przyznałem się do spożywania substancji psychoaktywnych, zaznaczam, ze nie nie jestem od nich uzależniony, nie szukałem rozwiązania problemów u psychologa, a jedynie chciałem się mu zwierzyć. Co w takiej sytuacji zrobi psycholog czy zgłosi to gdzieś służbą lub cokolwiek innego?
Dzień dobry,
zwracam się w sumie z paroma drobnymi problemami.
Od ponad roku próbuje leczyć zaburzenia lękowe i jakoś to idzie. Niestety, ale chodzę jeszcze do szkoły, w której jestem przez to oceniana przez nauczycieli przez ich wizję na temat tego wszystkiego. Przez ostatni miesiąc było spokojnie, a teraz wyszło to z jakąś zdwojoną siłą, jestem krytykowana za to, że nie umiem czasami wytrzymać na lekcji.
Jest mi ciężko wytrzymać w szkole, często objawy psychosomatyczne próbują zrobić wszystko, bym tam nie poszła, właśnie od czasu tych afer z praktycznie wyzywaniem mnie przez niektórych nauczycieli…
Chodzę na terapie, ale czuję się ostatnio z tym źle.
Chciałabym już wyzdrowieć, czuję się chora, jak tam chodzę. Podczas ostatniej sesji dodatkowo jakoś pokonywanie danej trudności, o której wspomniał terapeuta, wywołało u mnie dziwne uczucie, naprawdę jest ze mną aż tak źle, że mam ćwiczyć proste rzeczy? Wiem, że jest mi to potrzebne, ale ciężko się przełamać. Bardzo się boję, że wyszedł wtedy pomiędzy nami jakiś kwas, obecnie boję się tam iść i omówić te wszystkie obawy, boję się opowiadać o takich odczuciach, bo nie chce kończyć tej terapii, moja poprzednia zakończyła się takim kwasem. Mam wrażenie, że teraz tam nie powinnam przychodzić, bo może zadziało się coś złego z mojej winy, chciałabym, by nie było żadnych problemów i niestety mam wrażenie, że złym pomysłem było pójście tam w stresującym dla mnie czasie, oczywiście, że nieraz chodziłam tam z negatywnymi emocjami, ale nigdy jakoś tak coś we mnie nie uderzyło, ciężko opisać, co odczuwam, ale wolałbym cofnąć czas by nie czuć takich dziwnych emocji.
Mam wrażenie, że ostatnio ciężko mi się cieszyć.
Próbuje wygrzebać się z tego lęku, ale z drugiej strony nie chce. Chciałabym wymazać sobie pamięć i cofnąć się do dnia, gdy to wszystko się zaczęło i nie dopuścić do tego.
Chce być i czuć się jak zdrowa osoba.
Nie wiem, co robić. Wiem, że takie rzeczy pewnie trzeba konsultować ze swoim terapeutą, ale ja nie umiem, czuję się winna, że odczuwam takie emocje i w sumie nawet nie umiem ich opisać, po prostu jakby na następnym spotkaniu ten cały proces miał się zakończyć. Jestem pewna, że to wszystko przez tę sytuację w szkole, ale nie mam co teraz z tym zrobić. Zaczęłam teraz znikąd obawiać się terapii i ogólnie tych wszystkich spraw związanych z zaburzeniami lękowymi, chce tylko zapomnieć.