Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie z lękiem przed samotnością i brakiem sensu życia kiedy dzieci dorastają

Mam problem z opowiadaniem o swoich lękach, wolę je opisywać. Boję się zostawać sama, że dzieci się już niedługo wyprowadzą, nie widzę sensu życia.

User Forum

Ewa

2 tygodnie temu
Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

Pani Ewo,

 

nie każdy potrafi wprost mówić o swoich lękach, zwłaszcza kiedy wydają się one bardzo realne i mocni zagrażające. Lęk przed samotnością związany z opuszczeniem domu przez dzieci jest dosyć powszechnym zjawiskiem, w końcu ktoś, kto był zawsze, nagle jest daleko i zmienia się całe nasze życie. Są to niewątpliwie trudne chwile, ale mogą też stanowic początek nowego etapu w życiu. Utrata codziennej bliskości z dziećmi może wywoływać poczucie pustki i zagubienia – to coś, co wielu rodziców przeżywa i co wymaga czasu, troski i wsparcia, by na nowo odnaleźć sens i kierunek.

Proszę pamiętać, że to, że dzieci się wyprowadzają nie oznacza, że przestaje Pani być ich mamą, one nadal będą potrzebowały rozmowy z Panią i Pani obecności. W tym trudnym okresie warto, aby skupiła się Pani na swoich przeżyciach i pozwoliła sobie odczuć również smutek, ale warto też może wrócić do starych pasji, albo poszukać nowych? Być może w Pani miejscowości są jakieś grupy wsparcia, które mogą Panią wesprzeć w tym okresie zmiany?

Jeśli to uczucie strachu przed samotnością jest przytłaczające proszę poszukać profesjonalnej pomocy i wsparcia.

 

trzymam za Panią kciuki 

z pozdrowieniami

Katarzyna Organ

psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia

2 tygodnie temu
Magdalena Pardo

Magdalena Pardo

Witaj Ewo,

 

wyobrażam sobie, że emocje, które masz w sobie są trudne, podobnie jak wizja tego, że Twoje dorosłe dzieci niedługo opuszczą rodzinny dom. W takich momentach lęk, poczucie straty lub smutek to zupełnie naturalne reakcje.  Lęk rodzica związany z opuszczeniem domu przez dorosłe dziecko i jego wyprowadzką jest bardzo powszechny. To emocjonalne doświadczenie wiąże się z obawami o utratę bliskości, poczuciem pustki czy troską o dobro dziecka.

Pamiętaj, że to naturalny etap w życiu rodzica i dziecka, a z czasem emocje zwykle się stabilizują, a relacje nabierają nowego, dorosłego wymiaru.

Rozumiem, że to, co czujesz, jest trudne i trudno jest ci o tym mówić. Opisywanie swoich lęków może być dla Ciebie ważnym krokiem w zrozumieniu ich i znalezieniu wsparcia.

Warto spróbować podzielić się tymi uczuciami z bliską osobą, lub specjalistą (np. psychologiem), którzy pomogą Ci przejść przez ten trudny czas.

Jeśli czujesz, że myśli o braku sensu życia są przytłaczające, ważne jest, abyś szukała pomocy u specjalistów. Nie musisz zostawać z tym lękiem sama Ewo, są ludzie, którzy mogą udzielić Ci odpowiedniego wsparcia w tej trudnej sytuacji.

 

Pozdrawiam,

Magdalena Pardo

psycholożka 

2 tygodnie temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Ewo,

 

To bardzo ważne, że potrafisz o tym napisać – to już pierwszy krok, by nie zostać z tym wszystkim w samotności. Opisywanie swoich lęków to dobra forma wyrażania emocji, zwłaszcza gdy mówienie o nich na głos wydaje się zbyt trudne. To nie jest „gorszy sposób” – to Twój sposób.

 

Lęk przed samotnością, poczucie pustki, strach, że dzieci odejdą i zostaniesz sama – to wszystko bardzo głęboko dotyka i może sprawiać, że świat traci sens. Ale to też sygnał, że coś bardzo potrzebuje uwagi, troski i zrozumienia.

 

Zachęcam Cię do kontaktu z psychologiem. Możesz też prowadzić dziennik, w którym możesz zapisywać swoje obawy, lęki.

 

Pozdrawiam Cię ciepło,

Justyna Bejmert

Psycholog 

2 tygodnie temu
Karolina Bobrowska

Karolina Bobrowska

Dzień dobry,

 

To naturalne, że w tej sytuacji czuje Pani lęk. Zmiany wynikające z toku życia człowieka (wyprowadzka dzieci z domu) są momentami wysoko kryzysogennymi, czyli mogą nas doprowadzić do kryzysu. Napisała Pani, że nie widzi Pani sensu życia - w tej sytuacji warto jak najszybciej skonsultować się z psychologiem. Rozumiem, że opowiadanie o lękach jest dla Pani trudne. Proszę jednak pamiętać, że my psychologowie jesteśmy po to, aby wspierać osoby w trudnych momentach. 
 

Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska

2 tygodnie temu
Tomasz Pisula

Tomasz Pisula

Dzień dobry, Pani Ewo,

To, że trudno jest mówić o lęku, jest zupełnie naturalne. Potrzebujemy bezpiecznej relacji, aby móc dzielić się tym, co trudne. Taka relacja – w której możemy otwarcie mówić o swoich lękach – ma ogromne znaczenie dla naszego dobrostanu. Samo nazwanie emocji i wypowiedzenie ich na głos może znacząco zmniejszyć ich siłę i wpływ na nasze codzienne funkcjonowanie.

 

Moment, w którym dzieci opuszczają dom rodzinny, nazywamy w psychologii syndromem pustego gniazda. Często wiąże się on z poczuciem utraty sensu, kierunku, a także z pytaniami o to, co dalej. To naprawdę trudny etap w życiu – warto wtedy z życzliwością skierować uwagę ku sobie i zastanowić się: co jest dla mnie ważne? Co może dać mi poczucie spełnienia i bliskości?

 

Czasem lęk przed samotnością może wiązać się z głębszymi, egzystencjalnymi obawami – na przykład przed śmiercią. To naturalne, że takie myśli pojawiają się w przełomowych momentach, jak ten, gdy dzieci usamodzielniają się i ruszają w swoją drogę.

W takich chwilach szczególnie ważne jest, by nie zostawać samemu z trudnymi uczuciami. Warto poszukać nowych aktywności, przestrzeni, gdzie można budować relacje i czuć się częścią wspólnoty. Czasem pomocna może być również psychoterapia – miejsce, w którym w bezpiecznej atmosferze można przepracować ten etap, nadać mu sens i odzyskać wewnętrzną równowagę.

 

Z poważaniem,

Tomasz Pisula 

Psycholog, psychoterapeuta.

2 tygodnie temu
Małgorzata Wysocka

Małgorzata Wysocka

Droga Ewo,

To, co opisujesz – lęk przed samotnością, przed tym, że dzieci odejdą, i poczucie braku sensu – to głęboko ludzkie doświadczenie. W psychologii rozwojowej, szczególnie w koncepcji Erika Eriksona, ten moment w życiu często wpisuje się w etap, który nazywa się „generatywność kontra stagnacja”. Pojawia się zazwyczaj w wieku średnim – między 40. a 65. rokiem życia – i dotyczy bardzo ważnego pytania: „Czy moje życie ma sens poza mną? Czy coś po sobie zostawiam?”

Jeśli człowiek ma poczucie, że tworzy, że daje coś od siebie – czy to przez wychowywanie dzieci, tworzenie projektów, wspieranie innych – wtedy rozwija się tzw. generatywność, czyli wewnętrzne poczucie celu i sensu. Ale jeśli te role się kończą, dzieci się usamodzielniają, a Ty nie wiesz, co teraz miałoby być dalej – wtedy może pojawić się uczucie stagnacji, pustki, a nawet kryzys tożsamości. To nie znaczy, że coś jest z Tobą nie tak – wręcz przeciwnie, to znak, że Twój system wartości i potrzeb się przekształca. Takie momenty są trudne, ale jednocześnie bardzo ważne – to punkty zwrotne w życiu, które zapraszają do zmiany.

Piszesz, że boisz się zostawać sama – i to jest bardzo ważny sygnał. Nie chodzi tylko o to, że boisz się fizycznej samotności, ale o coś głębszego: że zniknie rola, która była fundamentem Twojej codzienności. Rola matki, która była zawsze potrzebna, obecna, na straży. To zrozumiałe, że bez tej roli świat może wydawać się pusty. Ale może to jest też moment, kiedy możesz zacząć zadawać sobie pytania: „Czego ja teraz potrzebuję? Co jeszcze mogłabym przeżyć, poczuć, stworzyć – już tylko dla siebie?”

Jeśli łatwiej Ci pisać – to okej. To nie jest teraz Twój największy problem. Najważniejsze jest to, co ten lęk próbuje Ci powiedzieć. Bo lęk zawsze o czymś mówi. Mówi o czymś, co postrzegasz jako zagrożenie – nie zawsze fizyczne, często emocjonalne, egzystencjalne. To może być lęk przed samotnością, przed utratą sensu, przed byciem nieważną, niezauważoną, przed tym, że nie będzie już nikogo, dla kogo jesteś „kimś”.

Zazwyczaj pod lękiem kryją się inne uczucia – smutek, żal, poczucie opuszczenia, czasem złość, że coś nie potoczyło się tak, jak miało. Dlatego konfrontacja z lękiem bywa trudna – nie tylko z powodu jego intensywności, ale też dlatego, że chronią nas przed nim różne mechanizmy obronne. Każdy z nas je ma – to zupełnie naturalne. Ale czasem te mechanizmy, choć kiedyś pomagały, dziś blokują dostęp do prawdy o sobie. Dlatego tak cenna może być praca terapeutyczna – przestrzeń, w której możesz bezpiecznie podejść bliżej do tego, co trudne, bez przymusu, we własnym tempie. Bo lęk to nie wróg – to informacja. A Ty masz prawo ją usłyszeć wtedy, kiedy będziesz gotowa.

W terapii często mówimy, że sens nie musi być głośny, spektakularny. Czasem przychodzi po cichu – kiedy pozwalasz sobie po raz pierwszy naprawdę odpocząć. Kiedy odkrywasz, że nie musisz być już tylko dla innych, że możesz być dla siebie. Tylko ja być dla siebie, kiedy sensem mojego życia było żyć dla innych?  Kiedy uczysz się być swoją własną obecnością – spokojną, czułą, wystarczającą. Zalecam skorzystanie z pomocy psychologicznej. Lepiej się temu przyjrzeć i wspomóc zanim pojawi się, bądź nasili depresja.

 

Z uściskami

Małgorzata Wysocka

Rozplątani. Gabinet Psychologiczny.

2 tygodnie temu
Yolanda Bolívar-Wardas

Yolanda Bolívar-Wardas

Dzień dobry

 

Lęk przed samotnością czy przed tym, że dzieci się wyprowadzą, może wiązać się z głębszym doświadczeniem pustki, utraty sensu, zmiany w życiu. Za takimi uczuciami często stoją potrzeby bycia w więzi, bliskości, czucia się potrzebną.

Z mojej perspektywy jako psychoterapeutki to, co może pomóc, to przyjrzenie się tym uczuciom z łagodnością i ciekawością, najlepiej w bezpiecznej relacji – np. w procesie terapeutycznym. Taka rozmowa pozwala nie tylko wyrazić lęk, ale też odnaleźć w nim coś o sobie – o swoich potrzebach, pragnieniach, tęsknotach. A czasem nawet – od nowa zbudować poczucie sensu.

 

Pozdrawiam

Yolanda Bolivar-Wardas

Psycholog/Psychoterapeuta

 

2 tygodnie temu
Marcin Łazarski

Marcin Łazarski

Dziękuję za podzielenie się swoimi obawami. Czasami pisanie jest łatwiejsze, niż konfrontowanie się z terapeutą i mówieniem o swoich problemach. Jednakże nie poddawałbym się. Zmiany zawsze są trudne i wymagają przede wszystkim zmian w nas samych. Wprowadzenie zmian dotyczących funkcjonowania, trybu dnia codziennego, wsparcia ze strony innych ludzi, codziennej rozmowy z kimś zaufanym. Zadbałbym o wsparcie specjalistów w tym momencie - zacząłbym od psychoterapeuty. On powinien skonsultować i powiedzieć, co dalej. Proszę pamiętać, że pisanie o swoich emocjach może przynosić ulgę, ale to profesjonalna pomoc jest jedyną drogą, żeby poczuć się lepiej. Jeśli pojawiają się myśli samobójcze - bezwzględnie zalecam konsultacje u psychiatry.

1 tydzień temu
Aleksandra Wincz- Gajda

Aleksandra Wincz- Gajda

Szanowna Pani Ewo,

 

Jeśli znajduje się Pani na etapie opuszczania gniazda przez dzieci, to całkowicie zrozumiałe, że przeżywa Pani kryzys. W tej sytuacji rzeczywiście może być konieczne ponowne zdefiniowanie sensu życia. Jeśli opieka nad dziećmi i angażowanie się w ich sprawy stanowiły ogromną część Pani życia, to teraz, kiedy to się zmieni, bardzo ważne może okazać się większe uwzględnienie innych relacji, związku, pracy, hobby, sposobów spędzania wolnego czasu.

Być może korzystnym doświadczeniem byłby kontakt z psychologiem, grupą terapeutyczną (na przykład w Oddziale Dziennym), grupą wsparcia złożoną z osób w podobnym wieku.

Gorąco Panią zachęcam, by skonfrontować się z problemem opowiadania o sobie. Wszyscy jesteśmy istotami społecznymi i potrzebujemy życzliwego świadka, towarzysza, by przezwyciężać nasze wewnętrzne trudności.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Aleksandra Wincz- Gajda

psycholog, psychoterapeuta

1 tydzień temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Rozpadł się mój związek z uwagi na przemoc psychiczną.
Rozpadł się mój związek z uwagi na przemoc psychiczną. Były partner ma kontakt z dziećmi i mamy wspólne mieszkanie. Kiedy nie dostaje ode mnie tego, co chce (wspólnych wycieczek, wspólnego czasu), znów jestem ta najgorszą i to wszystko przeze mnie. Chciałabym mieć normalną rodzinę, ale kiedy mnie wyzywa, zamykam się i nie potrafię się obronić. Czy jestem chora? I czy to moja wina, że nie potrafię się przełamać w stosunku do niego?
Dziecko odrzucane w szkole, jak pomóc dziecku w takiej sytuacji?
Jak pomóc dziecku w sytuacji ,w której jest odrzucane przez rówieśników w klasie, tylko sporadyczne osoby się z nią bawią ( tak mówi) koleżanki ja odpychają, odganiają od siebie. Powiedziała, że jak ma coś słodkiego to ustawia się do niej kolejka, a tak nie jest mile widziana.
Jak radzić sobie z poczuciem upokorzenia przez śmiech męża i mamy?

Mąż często się śmieje. Mam wrażenie, że ze mnie. 

Coś robię, a on po cichu coś mówi do mojej mamy i się śmieje z moją mamą. Kiedy pytam, o co chodzi - słyszę o nic i widzę jak dalej się śmieje z moją mamą. Ja wracam do swojej czynności i wtedy słyszę często "O O O" z ust męża i śmiech mamy. 

A ja dalej nie wiem, o co chodzi. Jak chcę coś powiedzieć i przychodzi moja mama , by coś powiedzieć, to nagle mąż się śmieje z mojej wypowiedzi. Wtedy ja cichnę, czuję się upokorzona i wtedy mama może mówić swobodnie. 

Ich rozmowa na chwilę cichnie i mogę coś powiedzieć na dany temat, co wiem lub przeczytałam, wtedy słyszę albo "O znów się wymądrza" albo śmieje się razem z moją mamą z tego, co mówię. Ostatnio nawet zaczął się śmiać, jak jesteśmy sami. 

Ja naprawdę mam ochotę z kimś porozmawiać o tym, czego się dowiedziałam itp. Ostatnio nasze rozmowy po prostu kończą się na suchych faktach. Czyli co trzeba zrobić, ile pieniędzy na co, co tam u dzieci i tyle. Nie chcę z nim rozmawiać, jak się ze mnie śmieje, ale jednocześnie mam potrzebę mu opowiadania o sobie. Nie wiem, jak przestać mówić do niego przypadkowe informacje. Może ktoś mi podpowie, bo mam dość. 

To tak boli, szczególnie jak później słyszę, że to tylko był żart, lub dla mojego dobra, bo się nakręcam na dany temat.

Czy złożyć życzenia rodzicom (z okazji rocznicy ślubu), którzy już się nie kochają?
Witam totalnie nie wiem co zrobić, za dwa tygodnie moi rodzice mają 25 rocznicę ślubu. Oni się strasznie nienawidzą, po pijaku tata ubliża mamie i nam, na drugi dzień mama strasznie na niego krzyczy, a potem nie odzywają się do siebie aż do kolejnej kłótni gdy on wypiję. Nie lubię przebywać w domu bo ciągle czuję tą nienawiść w powietrzu, wiem ze on nie nawiedzi i mnie😕 nie wiem czy powinnam coś im kupić na rocznicę ślubu, czy złożyć im życzenia skoro oni już się nie kochają?
Syn po radosnym okresie chodzenia do żłobka zaczął płakać, dostaje histerii, nie chce do niego wracać. Co mam zrobić?
Dzień dobry. Syn 26 miesięcy. Od ponad roku uczęszcza do żłobka. Zazwyczaj chodzi do niego chętnie, czasem po weekendzie lub po dłuższym wolnym - popłakuje przy oddawaniu go, ale mija dzień, dwa i mu przechodzi. Wszystko się zmieniło od tygodnia. Rano wstaje pogodny, lecz gdy pora się ubierać, dostaje histerii. W drodze do żłobka uspokaja się aż do czasu, gdy zobaczy budynek żłobka - wtedy jest znowu napad histerii i trwa on cały czas aż do przekazywania dziecka. Płacze, krzyczy, rzuca się na podłogę, trzeba go wnosić do sali i budynku, bo ucieka i nie chce iść sam. Panie w żłobku twierdzą, że nic się nie zmieniło, co mogłoby wpłynąć na jego zachowanie. Po południu przy odbieraniu go ze żłobka jest radosny, spokojny i tak do końca dnia. Prośba o porady
Jestem w drugiej ciąży, jako mama wychowująca sama syna z poprzedniego związku. Obecny partner nie jest dobry.
Mam syna 14-letniego z poprzedniego związku. Dobrze się dogadujemy i mamy fajną między sobą relacje. Wychowałam go samotnie, gdyż mój narzeczony zostawił mnie w ciąży, bo nie chciał mieć dzieci, można powiedzieć, że odszedł do innej kobiety. Nie utrzymywał z synem kontaktu, z tego względu bardzo się starałam na każdej płaszczyźnie wychować go najlepiej, jak tylko potrafię. Jestem też w związku, można powiedzieć -związku weekendowym. Od 8 lat, bo dzieli nas odległość 34 km od miejsca naszego zamieszkania. Nie chciał ze mną zamieszkać tłumacząc się pracą i życiem na wsi. Że jest lepiej. Ja zaś wyprowadzić się nie potrafie, syn by nie chciał. A jest dla mnie najważniejszy. Zresztą tu mamy swoją przestrzeń. A u niego pełna chata. Oczywiście ma on swój metraż, małą jakby kawalerkę wydzieloną w tym domu dla siebie, a tak to mama, ojczym, brat z dziewczyną, siostra i jej chłopak z synem. To już dla mnie tłok. I mojego syna też. Póki wiązałam koniec z końcem, utrzymywałam siebie syna, bo przyznam mam bardzo niskie alimenty. To było ok. Wspaniale jak dla niego.Nic mu nie przeszkadzało. Jakiś czas temu skończyła mi się umowa, nie dostałam przedłużenia. Miałam po prostu odczekać jakiś czas, by znów powrócić. Okazało się, że jestem w ciąży. Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, mam obecnie 38 lat. Usunąć nie potrafiłam, chociaż bardzo chciałam. Godząc się z tym, popadłam w depresję mój syn mnie wspiera. Problem w tym, że będę sama w tej roli mamy, dlatego tak się załamałam, bo nie czuję wsparcia ze strony partnera, tylko przemoc psychiczną i ekonomiczną na każdym kroku. Zaczynam dopiero teraz dostrzegać jego drugą twarz. I tak naprawdę nigdy nie byliśmy dla niego ważni. Bardzo mnie to boli. Co w obecnej sytuacji robić. Dać sobie znowu sama radę. Proszę o poradę. Jestem w rozsypce.
Mama nie potrafi funkcjonować z bólu. Nie chce iść do lekarza, bo boi się śmierci w szpitalu. Jak jej pomóc?
Moją mamę od dłuższego czasu bardzo boli brzuch do tego stopnia, że utrudnia jej to funkcjonowanie, tłumaczę jej i proszę, żeby zgłosiła się do lekarza, ale ona mówi, że nie pójdzie tam, bo boi się, że skierują ją do szpitala i tam umrze. Bardzo się boję o nią, widzę, że stan jej zdrowia z czasem się pogarsza, żadne argumenty nie działają. Co mogę zrobić żeby przekonać ją do wizyty u lekarza?
Zaburzenia lękowe oraz depresja - nie radzę sobie, pomimo leczenia farmakologicznego
Od pół roku mam nerwicę lekową i depresję. Od dawna mówiono mi, że jestem zestresowana, ale wydawało mi się, że nie. Biorę asentrę już najwyższą dawkę, ale codziennie trzęsą mi się ręce i ciało wewnątrz drży i boli mnie klatka piersiowa. Mam też problemy z pamięcią i koncentracją. Często mówię coś i używam innych słów, niż wydawało mi się, że powiedziałam. Ostatnio dzieci pytały, o co mi chodzi, bo spytałam ich i kto teraz, a ja jestem przekonana, że nic nie mówiłam. Nie wytrzymując muszę się czasem wieczorem napić alkoholu. Miałam zrobione różne badania i fizycznie wszystko jest ok.
Mieszkam z matką. Podejrzewam, że ma problemy psychologiczne
Mieszkam z matką. Podejrzewam, że ma problemy psychologiczne, tj jest trudną osobą.
Podejrzewam, że członek mojej rodziny ma zaburzenia osobowości.
Witam. Podejrzewam, że członek mojej rodziny ma zaburzenia osobowości. Zawsze popada ze skrajności w skrajność - depresję (wmawianie sobie chorób, niewychodzenie z domu) albo nadpobudzenie (nadmierna aktywność w mediach społecznościowych, wypisywanie wiadomości i wymuszanie spotkań z osobami spoza grona bliskich znajomych). Każda konfrontacja kończy się krzykiem, obrażeniem się i traktowaniem drugiej osoby jak wroga. Zastanawiam się, jak można pomóc osobie w takiej sytuacji. Z góry dziękuję za odpowiedź.
Problemy z relacjami rodzinnymi, zdrowiem dziecka i wpływem toksycznego środowiska na zdrowie
Witam. Moje pytanie, w zasadzie problem jest dość złożony, ale postaram się w skrócie określić problem. Mam problem w relacjach z matka i siostrą. Od zawsze ona była stawiana na piedestale, ja zawsze czolam się mniej ważna. Radziłam sobie i żyłam w świadomości trudno jest jak jest. Akceptowałam i znosiłam różne docinki i przede wszystkim wieczna krytykę. Nigdy nie postawiłam granicy. Wszystko zmieniło się gdy 4 lata temu urodziłam dziecko, przewartościowałam sobie wszystko i zaczelam dostrzegać, że tak naprawdę nadal jest w moim kierunku krytyka i co bym nie zrobila, jakbym się nie starała to jest zle. Czasem wręcz zostałam oceniana, jakbym wszystkim robila nie wiem jaka krzywdę. Ja zaczelam stawiać granice, że nie życzę sobie takiego traktowania i takiego oceniania. Moje relacje z siostrą calkiem ograniczyły się do minimum. Z matka podobnie. Dlatego też że jest dodatkowy problem. Moje dziecko jest chorowite, łapie byle co, ja zresztą podobnie. Wieczne infekcje wywracają nam życie, bo z mezem tak naprawdę wymieniamy się na zmianę w opiece bo nie mamy kogo prosić o pomoc. I największy problem, który spędza mi sen z powiek jest sytuacja. U mojej matki w domu- stary dom, panuje grzyb, przykry bardzo uciążliwy zapach. I tak naprawdę mam wrażenie że tylko mi i mojemu mężowi to przeszkadza. Było gdy mowilam matce o tym, że coś jest nie tak, że to się pogłębia, że ten zapach jest uciążliwy i że jest to niebezpieczne. Ona wręcz mnie wyśmiewa i nie rozumie problemu. A my po każdej wizycie u niej jesteśmy chore. W jedny roku moja córka wziela multum antybiotyków bo każda wizyta kończyła się infekcja która wogole nie ustępowała. Gdy próbowałam tłumaczyć to sytuacje, moja matka nie rozumie, twierdzi że wymyślam. Mojej siostrze chyba to nie przeszkadza i może ma inną odporność. I najgorszy problem zbliżające się święta. W tamtym roku zorganizowałam u siebie by nie przebywać u niej, tylko żeby wszyscy przyli do mnie. Ale oczywoscie było tylko krzywe patrzenie. Mialam odczucie, że nic nie pasuje, wszystko zle. I przeciez powinniśmy spędzać u niej. I w tym roku nie wiem co zrobić. Jestem w takiej rozterce że nie potrafię sobie poradzić. A jest to dla mnie tym bardziej cięższe bo od 3 tyg zmagam się z zapaleniem zatok, a moja córka wlansie też jest chora, i wiem że odwiedziny u niej skończą się źle, boje się że dostaniemy gorszego zapalenia, będąc świeżo bądź jeszxze w trakcie naszych infekcji. Naprawdę nie wiem co robić. Dodatkowo wspomnę że cierpię na nerwice i przerasta mnie ten problem, bo co bym nie zrobila będzie zle. Ale nie chce narażać dziecka na choroby. Proszę o jakos pomoc.
Mąż adoruje znajomą. Jesteśmy w długoletnim związku, mamy troje dzieci.
Mój mąż, 43 lata ,adoruje w moim towarzystwie znajomą, ja to widzę, boli mnie to bardzo, zaprasza do domu, jakby dbał o nią, a mnie ma gdzieś, nawet nie pyta jak się mam .Jak mu powiedziałam, że widzę, powiedział, że mam zwidy. Jestem z nim po ślubie już 24 lata, mamy troje dzieci 😢😢co jest ze mną nie tak?
Partner nie wypełnia obowiązków dorosłego człowieka, rodzica ani partnera. Mam dosyć, zaczęłam pić wino wieczorami.
Witam. Jestem po rozwodzie 7 lat i od tylu lat jestem z partnerem, z którym mam dwójkę dzieci, a z pierwszego małżeństwa też mam dwie córki. Mogę powiedzieć, że córki z pierwszego małżeństwa wychowuje sama odkąd pojawiły się dzieci z partnerem. On też ma dwóch synów z poprzedniego małżeństwa, ten młodszy do nas przyjeżdża raz w miesiącu na weekend, chociaż były duże przerwy, bo partner nie chce, by brał syna i tu chce zaznaczyć problem taki, że partner nie pomaga mi w obowiązkach domowych nie chętnie siedzi z dziećmi, on jest po pracy zmęczony i siedzi do godziny 22:00-23:00 w piwnicy, popija piwko i pali fajeczki, a ja usiłuję wszystkich ogarnąć do spania: kąpiel, kolacja itp. od pół roku moja mama mi pomaga wieczorami mimo tego, że ona również nie przepada za opieką nad dziećmi, ale półtoraroczną córkę pomoże wykąpać i w weekend pomoże mi dom posprzątać, bo gotować nie lubi. I zamieszkała z nami .od pół roku mamy duży dom, więc nikt nikomu nie przeszkadza, dzieci mają po swoim pokoju ja i partner śpimy oddzielnie, on z synem ja córka najmłodszą, a moja mama w swoim pokoju. Partner z moją mamą nie lubią się zbytnio, ale rozmawiają. Mama nie wniosła zmian w naszym domu, bo on od lat siedzi w tej piwnicy dokładnie od 4 lat tyle, ile ma nasz wspólny syn. Gdy na weekend przyjeżdża jego syn, on nim się nie opiekuje, pojedziemy gdzieś z dziećmi, ale ja muszę być, bo on sam nie wybierze się nigdzie, a gdy poproszę o pomoc jego mamę, żeby z nim porozmawiała to jest obrażony. Do rękoczynów między nami dochodzi może raz, o wyzywaniu się to jest codzienność, ja jestem podejrzewana non stop o zdrad, bo nie mam ochoty z nim sypiać a nie chcę, bo bardziej go nienawidzę niż kocham. Problem mój jest, że wieczorami zaczęłam popijać wino, żeby odprężyć się i lepiej spać. bo normalnie nie jestem w stanie zasnąć, może codziennie nie piję, ale jak już wybucham to muszę się odprężyć... Tylko co dalej zastanawiam się? Czy odejść i jak ja sobie sama poradzę, czy ratować to wszytko, tylko tu nie ja powinnam ratować nasz związek, tylko on...
Ojciec ma bardzo trudny charakter. Nie pije, ale stosował przemoc fizyczną oraz psychiczną wobec mamy, mnie i brata
Witam, postaram się najkrócej i najzwięźlej, jak to będzie możliwe. Ojciec ma bardzo trudny charakter. Nie pije, ale stosował przemoc fizyczną oraz psychiczną wobec mamy, mnie i brata, jest bardzo mściwy, jest straszliwym skąpcem i dusigroszem - główną wartością w jego życiu są pieniądze. W sumie to od niedawna mam świadomość, że była to przemoc psychiczna. Kiedy ktoś z rodziny robi nie po jego myśli, wtedy karze go nieodzywaniem i tak mu utrudnia życie, że w końcu ktoś musi wyjść z inicjatywą, żeby się pogodzić. On co najwyżej jedynie przemówi do osoby, którą wcześniej zmieszał z błotem, jeśli czegoś potrzebuje - i to tylko w zakresie tej potrzeby, po czym zwykle kontynuuje nieodzywanie. Nigdy nie wychodzi z inicjatywą pójścia na zgodę, nawet jeśli zwyzywa kogoś, zmiesza z błotem. Na dłuższą metę takie ciągłe płaszczenie się przed kimś, kto tak daje popalić, jest nie do zniesienia. Odkąd pamiętam, twierdzi, że ma depresję i nikt go nie rozumie, wszyscy go zostawiają samego. Bywało, że mama bała się spać w domu - groził śmiercią, czasem dawał do zrozumienia, a zdarzało się, że otwarcie mówił o wysadzeniu domu w powietrze z użyciem gazu z butli. Od dłuższego czasu nie mieszkam już z ojcem, więc mogłoby się wydawać, że problemu nie ma. Ciągle z nim żyje jednak moja mama, która jest dobrą kobietą, ale mam wrażenie, że właśnie przez to cierpi, bo pozwoliła mu na zbyt wiele. Bała się odejść od niego z uwagi na obawę o swoje życie - to człowiek nieobliczalny i strasznie mściwy, a w tej chwili, na stare lata twierdzi, że nie ma już sensu. Obecnie jest śmiertelnie wściekły na mnie, bo odmówiłem mu zainstalowania paneli fotowoltaicznych na przyczepce kampingowej, którą kupił, aby samemu jeździć nad morze, które uwielbia, a mama pilnuje domu, zresztą mają już po ok. 70 lat, mama choruje na przewlekłą białaczkę i nie chce z nim gdziekolwiek iść/jechać. Mówi, że najlepiej odpoczywa, kiedy go nie ma w domu. Sam od kilku lat buduję dom, gdzie większą część prac wykonuję własnoręcznie, a w przeciągu tych 10 lat był u mnie może z 5 razy, nigdy po to, żeby zwyczajnie odwiedzić. Mam wrażenie, że przez tą moją odmowę życzy mi wszystkiego, co najgorsze i ma mnie za najgorszego wroga. Do tego swojej siostrze (mojej cioci) opowiada ubarwione historie o tym, jakie to ma niedobre dzieci i żonę. Nie rozmawialiśmy z nikim o tych problemach w domu. Nadmienię, że w domu zawsze ma posprzątane (mama sprząta również w pokoju, w którym głównie przebywa - on nigdy nie pomaga), ugotowane (mama codziennie gotuje obiady i szykuje mu śniadania). Od dziesięcioleci skłócony był z moim bratem, nieustannie wyzywając go i szkalując do mnie i do mamy. Obecnie, po tym, jak odmówiłem mu wykonania pracy (fanaberii - ogniwa na przyczepie kampingowej), pogodził się z moim bratem i gwarantuję, że wyzywa mnie do brata od najgorszych. A odmówiłem z uwagi na to, jak zachował się po innej mojej przysłudze, bez której spokojnie mógł się obejść, ale pomagałem, a po której zwyzywał mnie od najgorszych, bo kiedy pomagałem mu w pracy na dachu, narzekał, że go kolana bolą, a ja się nic nie odezwałem - że mu nie współczuję - do mamy: "niech was piekło pochłonie"). Z bratem nie mam dobrego kontaktu - są do siebie bardzo podobni. Zresztą z żoną też mu się nie układa. Męczy mnie ta sytuacja strasznie. Z jednej strony bardzo źle się czuję, wiedząc, że tak niesprawiedliwie i kłamliwie upadla mnie do innych, co rodzi złość, jak również to, że jest to mój bądź co bądź ojciec i nie chciałbym mu tej starości uprzykrzać, jednocześnie chciałbym czuć odrobinę szacunku z jego strony... Kiedy próbowałem z nim jeszcze kilka lat temu rozmawiać, wyjaśnieć, to zawsze takie rozmowy kończyły się krzykiem z jego strony. Powiedział również otwarcie, że jest ojcem, więc kiedy ojciec stwierdzi, że czarne jest białe, to kiedy nie potwierdzę tego, to znak, że nie mam do ojca szacunku. Zupełnie nie wiem, jak postąpić dalej, nie mam pomysłu... Będę bardzo wdzięczny za fachową, merytoryczną pomoc...
Do kogo udać się po pomoc przy podejrzeniu ADHD i/lub spektrum autyzmu?
Od zawsze czuję się inna. Mój synek został zdiagnozowany jako Autysta. Rozumiemy się bez słów. Przy nim i przez jego diagnozę wiem, że ja też jestem i podejrzewam też ADHD. Gdzie, jako dorosła, czy raczej u kogo mogę się zdiagnozować i dostanę pomoc. Mam stany lękowe, bólowe. Wahania nastroju itd.
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę.
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę. Z racji, że jestem najstarsza, a ojca nigdy nie było przy nas, mogę bez zawahania powiedzieć, że jestem głową rodziny. Każdy problem związany z braćmi, problemy rodzinne były wyłącznie na mojej głowie. Wszystko, co by się nie działo spoczywało na moich ramionach. Zawsze potrafiłam wszystko załatwić i każdemu pomoc. Ale od pewnego czasu mój świat wali się i popadam w ciągle problemy. Czuje pustkę. Narkotyki pomagają mi przez chwile zapomnieć o ciężkich dla mnie chwilach i momentach. Jestem bardzo uczuciowa, a wszystko i każdy mnie rani. Nawet jeśli mi się to wydaje. Czuje ze zawsze jestem nie wystarczalne, a każdy wokół jest dla mnie dla korzyści.
Poczucie obcości ciała, braku kontroli, autoagresja i wyrzuty sumienia podczas ciąży - pomocy!
Dzień dobry. Jestem w 35. tygodniu ciąży i tak jak cała ciąża przebiegała bez zarzutu, świetnie się czułam psychicznie, bardzo dobrze dogadywaliśmy się z mężem, tak teraz poczułam do siebie totalny wstręt. Głodzę się, próbuje nawet się ciąć... tak jakbym chciała zatrzymać to, co nadchodzi, czyli pojawienie się dziecka. Boję się, że mąż mnie zostawi, bo próbuje mnie we wszystkim wyręczać. Nie wierzę, że "wytrzyma" bycie ojcem, że zaakceptuje moje ciało po porodzie, mimo że naprawdę on staje na głowie żeby się mną zająć. Mam wyrzuty sumienia, że ja i dziecko go ograniczamy w pracy, nauce... Przestałam się do niego odzywać, nie umiem wrócić do rzeczywistości. Sprzątam ponad swoje siły i ciągle płaczę, bo np. nie jestem w stanie czegoś podnieść i czuję, że moje ciało mnie ogranicza. Czy to automatycznie przejdzie kiedy maluszek się urodzi, bo takie "stany" powodują szalejące hormony? Straciłam kontrolę, a byłam doskonale przygotowana i pewna siebie!
Partner nie opiekuje się swoimi dziećmi, ciężko mi sobie z tym radzić.

Dzień dobry, mam pytanie, otóż mam partnera od 9 lat, on ma córkę z poprzedniego związku, ale piecze mają dziadkowie(od strony jego byłej partnerki), bo oboje rodziców mają odebrane prawa, partner już miał odebrane, jak ona była mała, kiedyś miał możliwość widywania się z dzieckiem(byłam na początku ciąży) i szczerze powiem czułam się jak piąte koło u wozu, nie zachęcał, abym się do nich zbliżyła czy coś, po czasie miał możliwość odzyskać prawa, ale po dłuższym namyśle stwierdził, że nic z tym nie zrobi, bo już na nowo ma mieć swoją rodzinę i tak się stało - zaszłam w drugą ciążę i tak życie leciało, moje dzieci mają 8 i 3 lata, w dzień ojca partner dostał życzenia od byłej córki i pytała o to, dlaczego ją zostawił itp. Ona już ma 13 lat, a ja znowu stanęłam jak pod ścianą, co robić, jeśli ona będzie się chciała z nim spotykać? Ja wiem, że nie zaakceptuje tej sytuacji, bo widzę momentami jakie podejście ma do naszych dzieci, np. sam nie wyjdzie z nimi na spacer, nie wyjeżdżamy nigdzie, po prostu sam nie zajmuje się dziećmi. Sama popadam w paranoje, czy sama stwarzam problem?

Mam córkę 8-latkę. Córka nie chce chodzić do szkoły, jak nie ma jej przyjaciółki
Witam, mam córkę 8-latkę. Córka nie chce chodzić do szkoły, jak nie ma jej przyjaciółki, potrafi cały weekend wypytywać non stop czy będzie ta dziewczynka w szkole. Ta "przyjaciółka" straszy ją czasami, że nie będzie jej kolejnego dnia, ponieważ wyczuła, że moja córka nie lubi być bez niej. Dodam, że ta dziewczynka jest taka trochę "wycofana" i moja córka ciągle pomagała jej w relacjach w przedszkolu. A teraz to moja córka staje się podobna do niej, mówi, że jest głupia, że nic nie umie (nauka, oceny w szkole wszystko super). Co robić? Jak reagować?
TW. Mąż ma założoną niebieską kartę. Tak samo chłopak córki. Nie mam siły, planuję samobójstwo.
Mam męża agresywnego po alkoholu. Miał niebieską kartę, ale po czasie wszystko wróciło. Od 4 lat wzięłam do domu córkę z wnuczką i jej chłopakiem i on też wypije i zachowuje się jak cham .Mieszkanie, w które włożyłam dużo pracy, mam zrujnowane .Od lipca mam zachwiania emocjonalne. Przestałam o siebie dbać, stronię od ludzi, znajomych i rodziny. Planuje swoją śmierć. Dzisiaj kupiłam trutkę a mój mąż poszedł upić się.