
Problemy w relacji z mężem: konflikt o obecność starszego dziecka i separacja
Pisałam wcześniej post o tym, że mąż „wpycha” na siłę swoje drugie dziecko do naszego życia i z odpowiedzi na krótko opisaną przeze mnie obecną sytuację wynika, że zabrakło tam kontekstu. Jesteśmy z mężem w separacji i mamy malutkiego synka. Jestem drugą żoną męża, z którą ma o 9 lat starsze dziecko. Tamto dziecko mieszka na co dzień z matką - u męża bywa kilka dni w miesiącu. Oczywiście, że wiedziałam o tym dziecku, od razu załapałyśmy dobrą więź, właściwie to ja dbałam o ich relacje z mężem, że dziecko chciało do nas przychodzić. Niestety problemy relacyjne zaczęły się jeszcze przed ślubem, kiedy mąż wykorzystywał moje przywiązanie do tego dziecka w konfliktach między nami, jakby był zazdrosny o to dziecko i naszą relację - często miał żal, że kiedy odbiera je z przedszkola, to ono pyta o mnie czy już wróciłam z pracy itp. Poważne problemy z mężem zaczęły się jeszcze przed ślubem, kiedy zdecydowaliśmy się na własne dziecko - mąż od początku ciąży zaczął wymagać ode mnie m.in. zgody na uczestnictwo swojego starszego dziecka w badaniach ginekologicznych kontrolnych, bo chciało zobaczyć dzidziusia - mój brak zgody owocował strasznymi awanturami ze strony męża i cichymi dniami, ale nie mogłam się na to godzić. Mimo, że mąż zapewniał mnie, że będzie „walczył” z przejawami zazdrości jego starszego dziecka wobec naszego wspólnego dziecka - po porodzie zaczęły się dziać naprawdę dziwne sceny - mąż uzależniał wszystkie najważniejsze dla nas chwile jako rodziców (pierwszą kąpiel synka, chrzciny, pierwsze święta wielkanocne, czytanie bajek na dobranoc) od obecności tamtego dziecka. Przyprowadzał tamto dziecko chore do nas do domu, mimo, że nasz syn urodził się jako wcześniak z problemami oddechowymi. Nasza separacja nie jest spowodowana tylko tymi zachowaniami, ale całym ciągiem zaniedbań, wymuszeń i przemocy emocjonalnej, psychicznej i ekonomicznej ze strony męża. A to, co się dzieje teraz kiedy nie mieszkamy już razem - mąż zmienia imiona postaci z książeczek na imię swojego starszego dziecka, kiedy czyta je naszemu synowi - stanowi dla mnie cios. Bo musicie też wiedzieć, że po mojej wyprowadzce mąż przez kilka miesięcy w ogóle nie chciał odwiedzać naszego synka mimo moich próśb i upomnień, nie łożył na jego utrzymanie, jednocześnie „bawiąc” się w tatusia z tamtym dzieckiem. Teraz, kiedy w roku są sprawy sądowe o kontakty, alimenty itp. - kontakty się pojawiły, ale właśnie tak to wygląda - mąż mnie traktuje jak powietrze albo zło konieczne, a synowi „podprogowo” dalej „wciska” tamto dziecko, zamiast skupić się w tym czasie na budowaniu bezpiecznej relacji z kilkumiesięcznym maluchem.
Anna
Monika Figat
Pani sytuacja jest bardzo trudna i pełna napięć, zwłaszcza gdy pojawia się poczucie bycia pomijaną oraz brak wsparcia ze strony męża. Warto zauważyć i nazwać własne emocje – złość, żal czy bezradność – oraz być wobec siebie łagodną w tym doświadczeniu.
Warto skupić się na tym, na co ma Pani wpływ, np. budowaniu poczucia bezpieczeństwa u synka i dbaniu o własne granice. Sytuacja jest złożona i wymagałaby głębszego zrozumienia, by móc zaproponować konkretne strategie działania.
Proszę pamiętać, że choć teraz wydaje się to bardzo trudne, można to przepracować. Zawsze warto otwarcie porozmawiać z mężem, udać się na terapię par lub na terapię indywidualną (żeby pomóc sobie w tej sytuacji).
Serdeczności i powodzenia
Monika Figat, Psycholog [Warszawa i on-line] | monikafigat.pl
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Karolina Rak
Dzień dobry,
Przedstawiony przez Panią kontekst sytuacji pokazuje jak wiele emocji i trudności wiąże się dla Pani z tą sytuacją. Jest to zrozumiałe, że może Pani czuć złość na męża gdyż jak Pani mówi stosował on przemoc ekonomiczną i psychiczną, a także nie angażował się w życie Państwa dziecka przez kilka miesięcy. Pani sytuacja jest złożona i trudna. Warto skupić swoją energię na dbaniu o to co dla Pani ważne. Z Pani opisu widzę jak bardzo istotna jest dla Pani dobra relacja z Pani dzieckiem i jak bardzo chce Pani o niego dbać. Warto skupić się teraz na tych momentach gdy jest z nim Pani na budowaniu bezpiecznej relacji z maluchem. Drugim kierunkiem, który może Pani rozważyć to zaopiekowanie się sobą poprzez poszukanie wsparcia - rozstania zawsze są dużym wyzwaniem, a tym bardziej w tak złożonej sytuacji, w jakiej Pani się znajduje. Dlatego warto pomyśleć o poszukaniu pomocy - otaczanie się bliskimi, możliwość wyrażenia swoich emocji zaufanej osobie może być pierwszym krokiem. Innym sposobem może być też zasięgnięcie wsparcia specjalisty, który pomoże Pani przeżyć i przepracować te trudne doświadczenia i emocje, a także pomoże Pani wyznaczyć plan działania na przyszłość w stosunku do dalszych relacji rodzinnych.
Pozdrawiam serdecznie,
Karolina Rak
Psycholożka i psychoterapeutka in spe
Wiktoria Waszczuk
To, co Pani opisuje, brzmi naprawdę bardzo obciążająco. Z Pani relacji wyłania się obraz długotrwałego napięcia, stawiania Pani pod presją, sytuacji manipulacyjnych oraz prób wymuszania na Pani zachowań, które naruszały Pani granice. Wyraźnie widać w Pani słowach ogrom dobrej woli: dbała Pani o więź męża z jego starszym dzieckiem, wspierała tę relację, otworzyła Pani przed tym dzieckiem dom i serce. Tym bardziej bolesne może być poczucie, że te gesty zostały wykorzystane przeciwko Pani.
To, co działo się po narodzinach Państwa synka, czyli uzależnianie ważnych, pierwszych chwil od obecności starszego dziecka, ignorowanie Pani obaw dotyczących zdrowia wcześniaka, narastające awantury i presja, to zachowania, które wykraczają poza zdrowe funkcjonowanie. Mogą nosić znamiona przemocy emocjonalnej i nic dziwnego, że pozostawiły w Pani tak wiele trudnych emocji.
To, że mąż teraz zaczął częściej pojawiać się w życiu synka, ale jednocześnie nadal ignoruje Pani emocje i próbuje „wpychać” starsze dziecko w każdą sytuację, może być kolejnym sygnałem, że nie potrafi lub nie chce szanować Pani granic.
W takiej sytuacji szczególnie ważne może być:
- utrzymywanie wyraźnych, spokojnych, ale stanowczych granic,
- korzystanie ze wsparcia prawnego, jeśli czuje Pani, że jest to potrzebne,
- możliwość rozmowy ze specjalistą, w ramach wsparcia aby nie dźwigać tego wszystkiego w samotności,
- pamiętanie, że ma Pani pełne prawo do bezpieczeństwa, szacunku i spokoju.
Ma Pani prawo walczyć o siebie i o zdrowe warunki dla synka.
pozdrawiam,
Psycholog Wiktoria Waszczuk

Zobacz podobne
Moja matka jest beznadziejna. Urodzona w latach 60, razem z ojcem zniszczyli mi dzieciństwo i życie. Dwa przemocowe warianty, przez których się leczyłam. Gdy byłam mała, to cały czas słyszałam od ludzi z rodziny i starej, że matka taaaaaak bardzo kocha dzieci. Czułam się dziwnie. Nigdy też nie pozwalała mi odchodzić do dzieci, jak przyszła z wózkiem kuzynka. Jakoś dzieci znielubiłam wtedy, bo denerwowało mnie, jak miałam 8-10lat i widziałam matkę rzucająca się wręcz z Uśmiechem na jakiegoś dzieciaka, tulące je i dbające. Ja miałam siniaki na ramionach i wyzywała mnie od beznadziejnych. Zero rozmów, kary, pas, nigdy mnie nie kochała. Jestem dorosła i jak widzę jej zachowanie do wnuka od siostry, to mdli mnie. Komplementuje dziecko, mówi, że kocha, jest mądre, ładne... A do mnie całe życie i do dziś gada, od maleńkości, że coś ze mną nie tak. Zawsze, że dziecko za chude byłam, złe pośladki, a ogólnie śmiała się, że jestem blondynką i nazywała mnie "żółtkiem". Mam problem na całe życie ze sobą. O co w tym wszystkim chodzi?? Jeszcze od 30 lat słyszę, z kocha dzieci i chciała być przedszkolanka. Tak. Chyba z pasem w obozie.
