Left ArrowWstecz

Samotność w rodzicielstwie: mąż nie pomaga z 6-miesięcznym dzieckiem, czuję się na skraju wytrzymałości

Piszę tutaj, bo naprawdę już nie wiem, co mam robić. Mam 6-miesięcznego synka z mężem. Od kiedy urodził się maluch, czuję się jakbym była sama. Damian kompletnie się wyłączył z opieki nad dzieckiem. Jego argument brzmi zawsze tak samo: "przecież mała potrzebuje cyca, ja i tak nie pomogę". Nie wstaje w nocy NIGDY. Nawet jak dziecko płacze godzinami, on sobie śpi jak zabity i mówi, że "to moja robota". Codziennie wieczorem znika - albo na padla z kumplami, albo na jakieś swoje zajawki. Wraca późno, czasem nawet nie wiem o której. A ja siedzę sama z maluchem od rana do wieczora, potem całą noc wstaję co 2-3 godziny. Teraz planuje wyjazd z kolegą do Hiszpanii na 2-3 TYGODNIE. Jak mu powiedziałam, że nie dam rady sama z dzieckiem przez tyle czasu, to się zdenerwował i powiedział, że "w pierwszych dwóch latach życia dziecko potrzebuje matki, a nie ojca" i że "powinnam być wdzięczna, że może pracować i nas utrzymywać". Ja już nie śpię prawie wcale od 6 miesięcy. Zaczęłam mieć napady płaczu, czuję się jak zombie. Czasem patrzę na siebie w lustrze i nie poznaję tej osoby. Boję się, że wpadam w depresję poporodową, ale nawet na wizytę do lekarza nie mogę pójść, bo kto będzie z dzieckiem? Próbowałam z nim rozmawiać, ale on mówi, że przesadzam i że "wszystkie kobiety jakoś sobie radzą". Jego matka też mu przytakuje i mówi, że "za jej czasów mężczyźni w ogóle nie zajmowali się dziećmi". Co mam robić? Czy to normalne? Czy rzeczywiście powinnam "dać radę" sama? Czuję się jak najgorsza matka na świecie, że już nie mam siły... Przepraszam za chaotyczny wpis, ale naprawdę jestem na skraju wytrzymałości. Co mam zorbić?

User Forum

Monika

1 tydzień temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Pani Moniko, wygląda na to, że mąż kompletnie nie czuje się odpowiedzialny za Wasze dziecko i żyje bardziej życiem "singla", niż męża i ojca. Widzę Pani ogromne zmęczenie, frustrację i to absolutnie nie jest "przesadzanie" tylko realne cierpienie wynikające z przeciążenia obowiązkami. Nie musi Pani radzić sobie sama i ma Pani prawo wymagać od męża odpowiedzialności i udziału w opiece nad dzieckiem. To, że on ma inne zdanie na ten temat, nie oznacza, że zwalnia go to z obowiązku pełnienia roli ojca. Proszę rozważyć spotkanie z psychologiem lub psychoterapeutą, bo Pani samopoczucie i obawy dotyczące depresji poporodowej to obszary, którymi warto się zaopiekować. Zastanawiam się również czy w Pani otoczeniu jest ktokolwiek, kto mógłby choć odrobinę Panią odciążyć i pomóc w codziennych zadaniach - przyjaciółka, sąsiadka, dalsza rodzina. Czasami małe wsparcie potrafi być nieocenione. Przesyłam Pani dużo ciepła,

 

Justyna Bejmert

Psycholog

1 tydzień temu
Aleksandra Nowosad

Aleksandra Nowosad

Dziękuję Ci za ten wpis. Widać w nim ogromne zmęczenie, ale też ogrom troski: o dziecko, o rodzinę, o siebie. I to ważne, że piszesz, że mówisz głośno: „nie daję już rady”. Bo naprawdę nie musisz dawać rady sama.

 

To, czego doświadczasz, to nie przesada, nie „wymysły”, tylko realne przeciążenie: emocjonalne, fizyczne i psychiczne. Wszystko, co opisujesz: brak snu, wyczerpanie, płacz bez powodu, poczucie samotności – to mogą być objawy depresji poporodowej, która nie jest oznaką słabości, tylko konsekwencją zbyt dużego obciążenia przy zbyt małym wsparciu.

 

Twój partner się oddalił, a to, co mówi - że „to Twoja rola” albo że „dziecko potrzebuje tylko matki” - to nie są fakty, tylko bardzo wygodne dla niego wymówki. Bycie ojcem to nie jest rola „do odłożenia na później”. I Ty masz prawo oczekiwać zaangażowania, troski i obecności, nie tylko finansowej.

 

To, że nie śpisz, nie masz przestrzeni na lekarza, na siebie, że Twoje granice są przekraczane – to naprawdę zbyt wiele jak na jedną osobę. Nie jesteś złą matką - jesteś po prostu mamą z sercem, która nie ma już siły dźwigać tego wszystkiego sama.

 

Proszę, spróbuj zrobić mały krok w stronę pomocy - choćby telefon do lekarza rodzinnego, położnej środowiskowej lub psychologa online. Czasem wystarczy jedno spotkanie, żeby poczuć się mniej sama.

I jeśli masz chociaż jedną bliską osobę, proszę powiedz jej szczerze, że potrzebujesz wsparcia. Nie musisz być bohaterką. Masz prawo być zmęczona.


 

1 tydzień temu
Sylwia Harbacz-Mbengue

Sylwia Harbacz-Mbengue

Witaj Moniko,

Twoje zmęczenie jest zupełnie normalne i masz do niego prawo. Odnoszę wrażenie, że Twój małżonek znalazł sobie dość wygodne wymówki. Bycie mamą ( nawet takiego malucha) nie oznacza rezygnacji z siebie. Rodzicami jesteście oboje i Wasze prawa i obowiązki są takie same.

Zastanów sie proszę czy masz w swoim otoczeniu choć jedną osobę, która mogłaby Ci pomóc. Czasem to są pozornie błache sprawy, np. uporządkowanie mieszkania, zarejestrowanie do lekarza, krótka nawet telefoniczna rozmowa. 

Nawet jeśli ktos mógłby posiedzieć z dzieckiem, żebyś zrobiła coś dla siebie, np. relaksującą kąpiel czy coś co po prostu lubisz.

Płaczliwość może być związana ze zmęczeniem i trudnymi emocjami. Może rozważysz pomoc specjalisty on-line?

 

Serdeczności 

Sylwia Harbacz-Mbengue 

Psycholog

1 tydzień temu
Patrycja Jędraszko

Patrycja Jędraszko

Dzień dobry Pani Moniko,

Przede wszystkim, nie jest Pani "złą matką", tylko dlatego że czuje się Pani wyczerpana samotną opieką nad dzieckiem. Z Pani wypowiedzi wybrzmiewa ogromne zmęczenie zaistniałą sytuacją oraz bezsilność wobec postawy męża. W takiej sytuacji obciążenia fizycznego i psychicznego nasz mózg może wchodzić w "tryb przetrwania". Wspomina Pani o próbach rozmowy z mężem które nie skończyły się korzystnie - rozumiem, że w takich chwilach trudno jest pozostać spokojną, natomiast myślę, że warto przedstawić jeszcze raz mężowi fakty dotyczące Pani pogarszającego się samopoczucia oraz swoje potrzeby, a także postawić granicę, aby mogła Pani zadbać o swoje zdrowie - może uda się wypracować w ten sposób kompromis dotyczący zamiennego opiekowania się dzieckiem jako oboje świeżo upieczonych rodziców. Myślę, że również rozmowa z bliską, wspierającą osobą mogłaby dać Pani przestrzeń na chwilę oddechu, natomiast jeśli poczuje Pani, że kryzys się pogłębia, zachęcam Panią do skorzystania z profesjonalnego wsparcia - nie zawsze musi być to od razu wizyta u psychologa/psychoterapeuty - w kryzysowej sytuacji może Pani skorzystać, np. z telefonu zaufania.

 

Z pozdrowieniami, 

Patrycja Jędraszko

Psycholog

1 tydzień temu
Katarzyna Świdzińska

Katarzyna Świdzińska

To, czego doświadczasz, nie jest oznaką, że jesteś „złą matką”, tylko sygnałem ogromnego przeciążenia i braku wsparcia. Masz prawo oczekiwać od partnera zaangażowania. Ojcostwo zaczyna się od narodzin, nie dopiero „za dwa lata”. Twoje zmęczenie i objawy mogą wskazywać na depresję poporodową, dlatego ważne, byś jak najszybciej skontaktowała się z lekarzem lub psychologiem, nawet online, jeśli trudno Ci wyjść z domu. Spróbuj też zaangażować kogoś zaufanego (rodzina, przyjaciółka), żebyś mogła choć na chwilę odpocząć.

 

Pozdrawiam, 

Katarzyna Świdzińska 

Psycholog okołoporodowy, dzieci i młodzieży

1 tydzień temu
Paulina Habuda

Paulina Habuda

Dzień dobry, 

 

Pani Moniko na wstępie chciałam powiedzieć, że tak zwyczajnie po ludzku współczuję Pani tych wszystkich trudnych przeżyć. Narodziny dziecka oprócz tego, że często są wspaniałym i wyczekiwanym momentem, to również często są po prostu ogromnym stresem i olbrzymią zmianą naszego dotychczasowego życia. Natomiast jeżeli dwoje ludzi decyduje się na dziecko, to jest to podwójna odpowiedzialność, nie tylko jednej osoby. Właśnie dlatego, żeby wspierać się w tych trudniejszych chwilach. 

Z Pani wiadomości jednak wnioskuję, że Pani czuje się osamotniona, Pani trudności nie są zauważane, brakuje Pani wsparcia. Nie jest niczym dziwnym, że ostatecznie Pani stan psychiczny się pogarsza. Ponieważ odnosząc się do słów teściowej - nie jest prawdą, że kobiety zawsze same sobie radziły. Opisy historyczne wręcz wskazują, że kiedyś wychowanie dziecka było obowiązkiem całych społeczności. To tak naprawdę czasy współczesne skazują często kobiety na samotne wychowanie, co prowadzi do ich częstego przeciążenia i stanów depresyjnych. 

Jak już zostało wskazane w poprzednich odpowiedziach - jest ważne, aby zadbała Pani o siebie. Może Pani skorzystać z konsultacji online - zarówno psychologicznych, jak i psychiatrycznych (może być koniecznie włączenie leków antydepresyjnych). Ale proszę również porozmawiać o tym, co się dzieje z kimś bliskim - rodziną lub znajomymi, i przedstawić sytuację tak jak przedstawiła ją Pani na forum. Proszę nie bać się prosić o pomoc. 

 

Pozdrawiam,

Paulina Habuda

Psycholog 

 

1 tydzień temu
Justyna Majewska

Justyna Majewska

Pani Moniko, bycie rodzicem to wyzwanie na każdym etapie rozwoju. Kobieta zaraz po porodzie przejmująca całkowicie opiekę nad noworodkiem bez wsparcia najbliższych, to ogromne przeciążenie i wyczerpanie. Słyszę, jak bardzo potrzebuje Pani wsparcia i pomocy, Pani podstawowe potrzeby jak sen nie są zaspakajane. Opisała Pani sytuację totalnego osamotnienia w wychowywaniu dziecka. Model obecnej rodziny uległ zmianie i dysponujmy dużą wiedzą potwierdzoną badaniami,  jak ważne jest wspólne branie odpowiedzialności w wychowywaniu potomstwa. Wyobrażam sobie, że trudno jest w chwili wyczerpania fizycznego i psychicznego otwarcie rozmawiać z mężem, o tym, czego Pani potrzebuje od męża w obecnej sytuacji np. przejęcie nocnego karmienia. To też szansa dla taty, by budować relacje ze swoim synem. Jeżeli opisane przez Panią objawy będą się przedłużały, sugeruje konstelację z psychiatrą. Zadbanie o siebie posłuży też dobrostanowi Pani synka.

 

Pozdrawiam ciepło

 

Justyna Majewska

Psycholog, Sandplay Therapy Practitioner

 

1 tydzień temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Pani Moniko,
widzę, jak bardzo jest Pani zmęczona. Sześć miesięcy bez snu i niemal cała opieka na Pani barkach to ogromne obciążenie. Proszę jak najszybciej skontaktować się z lekarzem rodzinnym i powiedzieć o swoich objawach — to ważne, by sprawdzić, czy nie rozwija się depresja poporodowa i ustalić wsparcie. Warto porozmawiać z mężem krótko i stanowczo: nie da Pani rady sama przez kilka tygodni, potrzebny jest konkretny plan opieki lub rezygnacja z wyjazdu. Można też spróbować poprosić kogoś z bliskich, choć o kilka nocy pomocy albo rozważyć krótkoterminową opiekę dzienną, każda godzina snu teraz jest bezcenna. Proszę zadbać o najprostsze rzeczy: sen, jedzenie, chwila odpoczynku — to podstawa, żeby móc myśleć dalej. Nie musi Pani tego robić sama; proszę szukać wsparcia już dziś.

 

Z ciepłem,
psychoterapeutka integracyjna

Maria Sobol 

1 tydzień temu
Anna Winiarczyk

Anna Winiarczyk

Dziękuję, że napisała i podzieliła się Pani tym, co przeżywa. To, co Pani opisuje, jest naprawdę trudne i absolutnie nie dziwię się, że czuje się Pani wyczerpana i na skraju sił. Sześć miesięcy bez porządnego snu, bez wsparcia i z poczuciem, że jest się samej w opiece nad dzieckiem, to ogromne obciążenie i żadna mama nie powinna przez to przechodzić w pojedynkę.

To, co mówi Pani partner, że „dziecko potrzebuje tylko matki”, brzmi jak wymówka i ucieczka od odpowiedzialności. Maluch od samego początku potrzebuje obojga rodziców, ponieważ mama daje bliskość, karmienie i poczucie bezpieczeństwa, ale ojciec też odgrywa ogromną rolę: może nosić, przewijać, kąpać, usypiać, chodzić na spacery. To nie są czynności, które spoczywają na matce, tylko wspólna odpowiedzialność. 

Pani objawy - ciągłe zmęczenie, brak snu, napady płaczu, poczucie braku siły mogą być sygnałem depresji poporodowej. Proszę pamiętać, że to nie oznacza, że jest Pani „złą mamą”, tylko świadczy to o ogromnym przeciążeniu, zarówno psychicznym jak i fizycznym i potrzebuje Pani wsparcia oraz pomocy. I ma Pani do tego pełne prawo. To, co mogłabym w tym momencie zaproponować to rozmowę z partnerem bardzo konkretnie, np.: nie „potrzebuję pomocy”, tylko np. „potrzebuję, żebyś wstawał 2 razy w tygodniu w nocy” albo „żebyś brał malucha na spacer w soboty, żebym mogła odpocząć”. Konkret łatwiej przyjąć i trudniej zbagatelizować. Oprócz tego dobrze też poszukać wsparcia u kogoś zaufanego np. mamy, siostry, przyjaciółki - kto mógłby odciążyć Panią choćby na kilka godzin w tygodniu. Dodatkowo może Pani skorzystać z konsultacji z online z psychologiem lub psychiatrą.

 

Życzę dużo siły,

Anna Winiarczyk

Psycholog

5 dni temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie mogę poradzić sobie z nerwami, wszystko mnie wkurza, złoszczę się ciągle na mojego chłopaka
Nie mogę poradzić sobie z nerwami, wszystko mnie wkurza, złoszczę się ciągle na mojego chłopaka i przez to niszczę relacje. Nie wiem dlaczego tak jest, ale od dłuższego czasu strasznie mnie irytuje cokolwiek zrobi, w przeszłości zdarzyło mu się kilka razy mnie okłamać, były to sprawy, typu nie gram, a gram, siedzę w domu, a gdzieś wyszedł. Od tego czasu nie potrafię mu zaufać, ciągle doszukuje się kłamstwa, chociaż wiem, że mnie nie okłamuje, chyba. Zawsze jest to chyba. Do tego ciągle zmienia prace, żyje z dnia na dzień, nie przejmując się jutrem, twierdzi, że zmieni prace, bo chce dobrze. Ja jestem typem osoby, która lubi mieć wszystko poukładane i każda taka zmiana, to zmiana również mojego życia, ponieważ wcześniej zaplanowane wakacje czy chociażby spotkania, nie mogą się odbyć, bo on zmienia prace i nie dostaje urlopu. Nie mogę zrozumieć dlaczego każda praca mu nie pasuje, jak zmienia je z błahych powód, bo szef go wkurza, bo coś, mam wrażenie, że jest to całkiem niedojrzałe i boje się, że to się nigdy nie zmieni, a planując z nim przyszłość nie chciałabym martwić się co 2 miesiące czy jest co włożyć do garnka. Ciągle obiecuje, że się to zmieni i jest tak samo. Nie potrafię tego zrozumieć, przez to stale się kłócimy, wszystko co zrobi sprawia, że się wściekam, wkurza mnie już nawet jak coś opowiada, co się dzieje, mam wrażenie, że jest już to przesadnie, ale nie wiem jak powstrzymać emocje, żeby nie skomentować tego. Boję się, że nas związek przez ciągłe kłótnie się rozpadnie i chciałabym zaprzestać denerwowanie się na niego, ale nie wiem jak, wybuchła jakaś fala goryczy i nienawiści, której nie jestem w stanie opanować. Chce, żeby nasze relacje się poprawiły, nigdy nie byliśmy parą jak z filmu, ale dogadywaliśmy się i czas, który spędzaliśmy razem, był tym na który czekałam zaraz po tym jak się rozstaliśmy. Teraz jest to spotykanie praktycznie z przyzwyczajenia, oboje to czujemy, ale boimy się coś zmienić, dotknąć, czy nawet lepiej przytulić, w tych sprawach również stałam się bardzo oschła, ponieważ taki kontakt w moim przypadku zawsze wychodził z serca. A teraz czuję, że jest krzywdzone i łamane i nie mogę się do niego zbliżyć jak kiedyś. I uważam, że nie jest najlepszym sposobem po prostu zerwanie, chce coś z tym zrobić, bo wierze, że w każdym związku zdarzają sie kryzysu, potrzebuje po prostu pomocy, jak wstrzymywać złą energię, komentarze…
Kryzys w wieloletnim związku: jak poradzić sobie z utratą uczuć męża po 37 latach?
Kryzys w związku Jestem w związku z moim mężem od 37 lat.Pobralismy się bardzo młodo z miłości w wieku 18 lat. W marcu mąż oświadczył że mnie nie kocha, bo nie byłam zbyt czuła itp. Ja od trzech lat z powodu menopauzy stałam się bardziej zmęczoną, bez ikry. Mąż namawiał mnie na różne aktywności ,lecz rzadko dawałam się na nie skusić Dodam jeszcze że mamy inne języki miłości, ja gotowanie smacznych posiłków, mąż przytulanie... Mąż twierdzi że walczył o nas cały czas aż w końcu doszedł do wniosku że ja go nie kocham i po prostu się odkochał. Daliśmy sobie rok czasu. Myśleliśmy że wakacje nas zbliżą ale niestety mąż ma straszne wyrzuty sumienia i jak patrzy na mnie widzi mnie jako właśnie wyrzut sumienia.Ciagle płacze i jest coraz gorzej. Na początku uprawialiśmy seks ale i to umarło, bo to nie fair tak bez jego miłości itp Mąż nie chce żebym odeszła ,bo boi się samotności, boi się że mnie już nigdy nie zobaczy , że zerwę z nim kontakt.Wlasciwie to ciężko powiedzieć czego on chce. Ja do momentu kiedy mi powiedział że czuje że mnie nie kocha żyłam w ułudzie że moje małżeństwo jest najlepsze na świecie, a znajomi zazdrościli mi związku i nagle mój świat runął. Niby jeszcze trwamy razem bo tak sobie obiecaliśmy .Najgorsze że mąż chciałby mnie pokochać ale nie dąży zbytnio do poprawy relacji Myślę że się poddał ,choć cały czas płacze z żalu nad losem. Dodam że nie chce kuracji.Twierdzi że rozmawiał z psychologiem i ten mu poradził rozstanie,problem w tym że mu nie wierzę... Proszę poradźcie coś. Tak szkoda tych lat szczęścia. Tym bardziej że jesteśmy wzajemnie dla siebie miłością życia.
Zaburzenia nastroju, lęk, problemy ze snem. Biorę leki, ale nie wystarczają. Proszę o wsparcie
Leczę się na nerwicę od kilku lat.od 3 tygodni miałem bardzo duże natężenie stresu w pracy i jedynie propranolol wspomagał mnie, żebym sobie jakoś radził. Niestety organizm nie wytrzymał stresu i z wtorku na środę dostałem padaczki nerwicowej. Obecnie jestem na terapii diazepamem 9 dni. Mam również zaburzenia nastroju z jednej strony lgnę do ludzi a z drugiej wolę być sam. Mam również ostatnio problem ze spaniem, mimo że biorę wieczorem trittico cr 100 mg. Nie mam pomysłu, jak sobie pomóc. Od urodzenia mam mózgowe porażenie dziecięce.
Teściowa obwinia mnie za chorobę męża - uważa związek za toksyczny, mimo że taki nie jest. Jak sobie z nią poradzić?
Dzień dobry, U mojego męża zostały stwierdzone przez psychiatrę zaburzenia lękowo depresyjne. Obecnie leczy się farmakologicznie i jest w procesie terapii. Podczas jednego z ataków lęku nie wiedząc co mam robić (niedawno urodziłam dziecko), a mając noworodka na rękach- napisałam do teściowej smsa, w której prosiłam o interwencję, bo już sobie nie radzę z męża chorobą, a mam maleńkie dziecko. Teściowa następnego dnia przyjechała (250 km) do naszego domu i oskarżyła mnie, że choroba mojego męża jest moją winą, bo kilka razy słyszała jak sprzeczałam się z mężem. Stwierdziła, że go poniżam. Jestem osobą ekstrawertyczną o fakt, jak coś się wydarza, np. Stłuczka samochodowa to potrafię wyrzucić emocje od razu. Nie kumuluję tego w sobie i tesciowa była świadkiem kilku takich sytuacji. Czuję ogromny żal do teściowej, bo lęki mojego męża towarzyszą mu od momentu w którym się poznaliśmy. Wiele godzin przegadaliśmy, to ja nakłoniłam męża na terapię, nie chciał tego, nie był przekonany do niej, a teraz po wielu latach sam stwierdził, że już musi pójść po pomoc, bo sobie nie radzi. Zawsze staram się wspierać męża, ale nazwanie naszego związku toksycznym, a mnie winną jego choroby to dla mnie za dużo. Tesciowa uważa, że mówi to z troski, że mamy się przyznać, że moje zachowanie względem męża jest toksyczne i to ja jestem winna sytuacji. Nie pomaga tłumaczenie, że źle interpretuje rzeczywistość, odpowiada, że swoje wie, a o toksyczności naszego związku przekonana jest cała rodzina (ze strony męża). Nie wiem jak się zachowywać w tej sytuacji. Nie mam ochoty kontaktować się z teściową, mąż również, a tesciowa za brak kontaktu znowu obwinia mnie. Czuję, że cokolwiek bym bie zrobiła czy powiedziała- zostanę obwiniona o wszystko. Proszę o pomoc jak zachowywać się w tej sytuacji. Jak postępować? Nie chcę eskalacji ale żal pozostaje za bezpodstawne oskarżenie. Widzę też jak mąż to bardzo przeżywa.
Jak poradzić sobie z samotnością w średnim wieku, bez wchodzenia w głębsze relacje?
Jak poradzić sobie z samotnością w średnim wieku, bez wchodzenia w głębsze relacje?
Czuję się ogromnie przeciążona i przytłoczona codziennym życiem. Jak sobie radzić?
Ostatnio czuję się zmęczona, mam wrażenie, że nic mi się nie udaje, nic mi się nie chce, mimo to coś tam robię , chce mi się płakać , szybko tracę cierpliwość i wpadam w złość , szybko się denerwuję i reaguje agresją ,głowę mam nabitą różnymi sprawami. Mam wrażenie, że życie mnie zaczyna przerastać , chodzę do pracy, opiekuje się synem lat 5, mam 40 lat.
TW. Jak porozmawiać z rodzicami o samookaleczaniu?

TW samookaleczanie.

Nie wiem, jak mam porozmawiać z moimi rodzicami o tym, że się tnę.

Robię to od 2 lat, zaczęłam robić to z ciekawości i zakończyło się na tym, że gdy jestem czymś bardzo przytłoczona, zaczynam to robić. Nie robię tego jakoś często, ale teraz zdarza się to częściej. Nie robię tego też jakoś głęboko, ale obawiam się, że na jakimś prześwietleniu czy jakiś badaniach w końcu któreś z rodziców się dowie. Boję się zacząć o tym rozmowy, bo mój tata miał sam ciężkie dzieciństwo i stwierdziłby, że robię to po nic i on miał gorzej.

Z moją mamą różnie albo się na mnie wkurzy, albo mnie wysłucha, ewentualnie zleje mnie jak tata. 

Kocham ich, ale nie potrafię z nimi o tym porozmawiać. 

Boję się tego. Nie wiem, co mam z tym zrobić, bardzo bym chciała w końcu ściągnąć po pomoc. 

Mówiłam o tym siostrze, ale ona nic z tym nie zrobi, pomimo że jest pełnoletnia. Przecież nie poproszę jej, aby za mnie o tym z nimi porozmawiała, a ja wole unikać takich tematów. 

Co mam robić?

Witam. Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie problem z emocjami. I bardzo często reaguje płaczem. Ostatnio odbyłam w pracy rozmowę z przełożonym, bardzo się stresowałam i przy trudnych pytaniach chciało mi się płakać, a z rozmowy wyszłam cała spocona. To tego towarzyszą mi migreny.. Które najbardziej nasilają się w czasie okresu. Mam też problem z przytyciem, moja waga jest chwiejna.. Chciałabym zabrać się za siebie, mieć w kimś wsparcie.
Dzień dobry, 3 tygodnie temu zerwałem z dziewczyną
Dzień dobry, 3 tygodnie temu zerwałem z dziewczyną (3-letni związek) z powodu obsesyjnych wręcz wątpliwości "Czy to ta jedyna, czy to miłość itp..." Zerwałem, bo przestałem czuć miłość i tęsknotę do niej, choć było nam w związku dobrze i chciałem zatęsknić, zweryfikować uczucie i nie dawać nadziei w przypadku gdybym nie wrócił. (Pomieszkiwałem u niej 3-4 dni w tygodniu, wszystko stało się bardzo szybko, dzień wcześniej mówiłem, że kocham, a na drugi zerwałem). Stało się wręcz przeciwnie, szybko przestałem czekać na wiadomości od niej, nauczyłem się żyć sam, tęsknoty już nie ma, ale ciągle się zastanawiam kiedy poczuję tęsknotę i impuls do naprawy związku, które nie przychodzą... Czy jest we mnie to uczucie, tylko lęk przed wątpliwościami przysłania mi je, czy rzeczywiście jej nie kocham? Mam 32 lata i oboje byliśmy swoimi pierwszymi partnerami. Coś w środku podpowiada mi, że zrobiłem błąd (nigdy się nawet nie pokłóciliśmy), ale coś innego blokuje mnie przed próbą powrotu. Nie chce robić tego na siłę, aby nie niszczyć jej od nowa, bo ona i tak przeżyła to rozstanie, lecz z drugiej strony boję się, że całkowicie ostygnę i będzie to już sytuacja całkowicie beznadziejna.
Czy to normalne, że psychiatra uważa, że nic mi nie jest, pomimo wiedzy o moich niekończących się myślach samobójczych, samookaleczaniem się, atakami lękowymi i problemami z odżywianiem?
Czy to normalne, że psychiatra uważa, że nic mi nie jest, pomimo wiedzy o moich niekończących się myślach samobójczych, samookaleczaniem się, atakami lękowymi i problemami z odżywianiem? Po ponad roku chodzenia do tego psychiatry w końcu dostałam odpowiedź na moje pytanie o moją diagnozę (wcześniej zawsze unikał odpowiedzi na to pytanie). Według tej osoby mam jedynie zaburzenia snu, więc wszystkie leki, które brałam miały pomóc tylko na to, bo wszystko ze mną jest okej. Nie ukrywam, że to zabolało nie tylko moją studencką kieszeń, bo poczułam się jakbym nie tylko zmarnowała naprawdę ogromną sumę pieniędzy na same leki (które i tak nie działały nawet na ten sen), ale też i w środku zabolało, bo wtedy zobaczyłam, że nawet psychiatra ma gdzieś moje problemy. Tłumaczył to tym, że jestem jeszcze młoda (22 lata) i nigdy nie płakałam podczas wizyty, więc świetnie muszę sobie radzić z emocjami, więc moje myśli samobójcze itp. same przejdą, jak dorosnę. Jeszcze coś mówił, że ma on doświadczenie na tym polu, bo ostatnio jest plaga osób młodych w jego gabinecie, które mówią mu mniej lub więcej to samo, co ja. Potem już nie wiem, co było dalej, bo mój mózg postanowił przejść w tryb "autopilota" ze względu na stres i inne złe emocje, które wtedy czułam (często mi się to zdarza, żeby uniknąć załamania nerwowego). Nie ukrywam, że nie chcę marnować pieniędzy, więc czy naprawdę muszę jakoś dożyć do 25 lat lub być po próbie samobójczej, żeby ktokolwiek wziąłby mnie i to co mówię na poważnie? Po jak długim czasie powinnam dostać diagnozę? Czy jest sens szukania pomocy, gdy wśród specjalistów istnieją takie poglądy na temat pokolenia młodych dorosłych?
How to overcome childhood trauma, addictions and strengthen mental health?
Trigger warning. I scared 53 in NPD diagnosis and my former partner told me that I exhibited covert narcissistic traits. I'm a migrant living in Poland/Poznań. Had a neglected childhood with absent parents. Suffered parentification and survived sexual trauma repeteadly at age 4 and 15. I was sexually absued by age 4 (by a nanny who also was a guy) a 50 year old man (when i was 15 year old boy).have a tendency to look into intimate body parts of strangers passing by and then I tend to ask in my head what are you looking? What are you trying to get out of this? These are just body parts. I dont know what's wrong or if its some trauma. I was addicted to porn as a coping mechanism and used it while I was already in the marriage to soothe myself. I would constantly go on dating apps to find someone (maybe have sex with but I'm not sure if I'd actually fo it or not. I wouldn't perform and please but maybe would do it if someone was open to no strings attacted luckily that didnt happen otherwise I'd be living in guilt). I was also using Marijuana to relax myself and I felt better in mood and to let go and be happy. There was a rupture in the relationship finally and its been 5 months. I've not been in any dating sites or used any marijuana. I'm doing my best but struggle with negative maladaptive thoughts that I'm not good enough or my daughter who's 1 year old doesn't give me attention because she's totally into her mother. I wish to heal. I wish to be healthy human. How can I possibly help? I am doing IFS therapy but I hear about Schema
Czy kryzys, nieprzepracowany, może trwać wiele lat?
Czy chroniczny kryzys może trwać nawet kilka-kilkanaście lat, jeśli nie został rozwiązany? Słyszę różne opinie na ten temat. Wiele osób uważa, że kryzys w ogóle nie może tyle trwać, a inni - że jak najbardziej może się tak stać, w sytuacji, gdy nasze rozwiązania okazują się nieskuteczne i tych nieskutecznych prób jest bardzo wiele.
Toksyczny partner, uzależniony od narkotyków, wspólne dziecko, którego sama nie utrzymam + kredyt. Nie mogę odejść.
Jestem w toksycznym związku. Mieszkam za granicą z byłym partnerem, który jest uzależniony od narkotyków, który stosuje wobec mnie przemoc, ma ogromne długi, do tego mamy dziecko, a ja nie jestem w stanie sama utrzymać mieszkania, bo połowa mojej pensji idzie na kredyt, który wzięłam, żeby mu pomóc, ale dopiero z czasem okazało się jaki on jest. Najpierw zapewniał mnie, że sobie poradzimy, że szybko go spłacimy, później wziął pieniądze, nie pytał i nie dawał na raty kredytu. Został mi rok do spłacenia. Nie mam tu nikogo, oprócz rodziców byłego, ale nie jest to dobra strona do pomocy, bo sami są toksycznymi ludźmi. Nie chcę wracać do Polski, bo nie zarobię takich pieniędzy, żeby spłacić dług. Błagam o pomoc, bo sama już nie wiem co mam robić i tkwię w tym od 3 lat, czyli od momentu przyjechania tutaj i naprawdę dłużej już nie chcę, życie ucieka, a ja nie wiem co robić...
Jak żyć po zdradzie męża?
Będzie dlugo bo historia jest skomplikowana i dla mnie bardzo trudna. Opowiem tu wszystko nikt nie zna tej historii do końca i wszystkiego. Mam 31 lat męża z którym znam się 13 lat 4 lata jesteśmy o ślubie. Mamy dziecko 4 lata. Pracujemy oboje , mąż jest dobrym ojcem a nie koniecznie dobrym mężem. Lubi wypić może nie często tylko w weekendy ale gdy wypije zachowuje się różnie wp stosunku do mnie chodzi. Że 3 razy zdarzyło mu się nie wrócić do domu po upiciu. I teraz do sedna na początku kwietnia dowiedziałam się że piszę i spotyka się z inną kobieta i trwało to 2 miesiące gdy z nią się spotykał i pisał a ja o wszystkim wiedziałam chociaż mówił mi że urwał z nią kontakt. Doszło między nimi do seksu. On się w niej zakochał nawet dla mnie to powiedział. Odsyłał nawet jej wiadomości które ja mu wysyłałam. Spotykali się nadal. Dopiero po interwencji rodziny z jego strony zakończyli ten romans. On mnie błagała prosił mówił że zrozumiał ten błąd że kocha tylko mnie i córkę. Starał się ja też starałam się bardzo żeby to jakoś poskładać uwierzyłam mu. I tu nagle nie przemyślanie ja popoelnilam błąd chyba chcąca zrobić mu na złość poszłam na piwo z jego kolega. Wypiłam jedna i wróciłam do domu. Powiedziałam mu o tym odrazu był zły. Mówił że on tak się starał a ja to zniszczyłam. Jednak jeszcze tego samego dnia mi to wybaczył. Teraz ja mam okropne wyrzuty sumienia że poszłam na te piwo nie mogę z tym żyć. Chciałabym to wszystko na nowo naprawic i żyć tak jak wcześniej. Tylko boję się że on mnie teraz zostawi że mi nie uwierzy że było to tylko piwo. Jakoś nie mogę normalnie funkcjonować. Proszę o jakąś radę jak z tym wszystkim żyć jak to przerobić. Chcę żeby moja rodzina znów była szczęśliwa tylko jak ..... Co mogę zrobić?
Jak poradzić sobie z konfliktem z przyjaciółką z powodu nieporozumienia
dzień dobry mam na imie Aniela mam 14 lat niedawno dostałam wiadomość od mojej przyjaciółki że nie chce mieć ze mną kontaktu bo wygadałam się co się dzało na obozie 2 lata temu nie mam za wiele znajomych i jestem pewna że nikomu tego nie powiedzałam a przynajmnej tak myśle teraz ona chce się ze mną spotkać to wyjśnić a ja się bardzo boje tego .
Mąż wypomina mi przeszłość, w której go nawet jeszcze nie było.
Mąż męczy mnie o przeszłość a dokładniej o 1 incydent, który się zdarzył, jak jeszcze go nawet nie znałam.
Nie potrafię płakać, pomimo dużej potrzeby - czuję blokadę, co robić?
Od jakiegoś czasu nie potrafię płakać. Całkowicie sie zablokowałam na płacz czy to z bólu, smutku, z radości... Łzy napływają mi do oczu i tyle, włącza się coś na zasadzie znieczulicy... Zauważyłam to u siebie podczas zwykłego oglądania filmów( zawsze pierwsza się wzruszałam) i nagle to ustało. Moj mąż wylądował teraz w szpitalu, było z nim bardzo źle, a ja wiecznie z kamienną twarzą. Czuję, że jest mi potrzebne wyładowanie emocji płaczem, że zeszłoby ze mnie to ciśnienie, ale nie potrafię, nawet na siłę. Świadomość tej blokady mnie przytłacza. Poza tym, obawiam się, co powiedzą inni na myśl, że nie rusza mnie choroba Męża. Co jest ze mną nie tak??
TW. Kryzys samobójczy - czuję się bezwartościowy.

Mam 38 lat, uważam, że moje życie to porażka w każdej kwestii, chciałbym zniknąć już stąd/umrzeć. Dwa razy się nie udało, więc nawet tego nie potrafię. Zmuszam się już do wszystkiego, terapie i spotkania z terapeutą też nic nie dają ani psychiatra raz na 3 miesiące.

Toksyczna mama z siostrą. Nie żyją swoim życiem, wiecznie mi wytykają.

Nie umiem sobie poradzić z toksycznością w mojej rodzinie. 

Siostra pije, druga siostra ma tendencję do obgadywania moich życiowych decyzji z mamą, a mama nie rozumie, że mogę chcieć żyć inaczej niż ona. 

Nie mieć dzieci, nie mieć obowiązku gotowania codziennie obiadu. Korzystam z życia z moim mężem, nie jestem udręczoną matką tak, jak moja mama i siostra. Mama powiedziała mi, że gdyby mogła cofnąć czas to zdecydowałaby się na jedno dziecko, nie trójkę, bo ma z nami już dorosłymi tylko udrękę. 

Ciągle myślę o tym, że mama ma złe zdanie o sposobie, jakim żyje. Często też myślę o tym, że moja siostra woli żyć moim życiem, zamiast zająć się swoim. 

Jestem bardzo rozgoryczona, rozżalona. Kiedyś bardzo lubiłam całymi dniami siedzieć w domu, mówiły "wyszła byś do ludzi, a nie w domu siedzisz". Teraz jak zaczęłam korzystać z życia z mężem też jest mi to wytykane, bo jak to tak można z życia korzystać. Mówiłam im o tym, że mam prawo żyć po swojemu i im nic do tego jak żyje. Mówiłam o swoich uczuciach. Strasznie się tym przejmuje, czuję niesprawiedliwość, że nie pozwalają mi żyć na moich zasadach. Nie śpię po nocach, bo analizuje każde ich przykre słowa. Podjęłam pracę nad sobą, wspomagam się materiałami terapeutycznymi. Chce przerwać schemat jakim przesiąkły moja mama czy siostra. Chce być inna. Myśleć pozytywnie, przepracować wszystkie trudne emocje które mam w sobie, dla siebie i mojego męża.

Uszkodzenie płata czołowego, antyspołeczne zachowania. Jak sobie pomóc?
Witam, jestem 29 letnim mężczyzną. Od jakiegoś półtorej roku stwierdzam każdego dnia, że z moją psychiką jest coś nie tak, mianowicie zaczęły pojawiać się w mojej głowie myśli, że mógłbym komuś zrobić krzywdę, nie będę owijał w bawełnę, te myśli dotyczą też zabicia kogoś. Na codzień odczuwam wewnętrzne napięcie, z którym nie potrafię sobie poradzić, po prostu czuję jakby rozrywało mnie od środka. Jeszcze dwa lata temu przykładowo mógł leżeć w domu na wierzchu jakiś ostry przedmiot i nie robiło na mnie wrażenia, mógł sobie leżeć, dopóki inni domownicy go nie schowali. Teraz obsesyjnie chowam je do szuflady, a czasami napada mnie takie coś, że przyglądam im się i wyobrażam sobie, że idę komuś ten ostry przedmiot wbić w brzuch. Od kiedy to wszystko się zaczęło, kompletnie się odciąłem z życia społecznego, zacząłem jakby bać się ludzi, nie pracuje, mimo że zanim to się zaczęło pracowałem, całe dnie wolę leżeć w łóżku z przerwami do wyjścia do sklepu. Dodam, że kilka lat temu miałem uraz głowy, po którym stwierdzono uszkodzony płat czołowy,,czytałem, że uszkodzenie to może prowadzić do aspołecznych zachowań. Czy ja jestem jakimś potencjalnym mordercą? Nie chcę skończyć źle, zdaje sobie sprawę, że dzieje się ze mną coś niedobrego, bardzo proszę o pomoc, bo już nie wytrzymuje ze sobą, nigdy wcześniej nie miałem takich fantazji o agresji do ludzi.Czy mnie można pomóc ?