Left ArrowWstecz

Jak wytyczyć zdrową granicę, by komfort emocjonalny był po obu stronach partnerów?

Witam. Jestem mężatką od 3 lat, jednak to drugi mój związek, ja i mąż jesteśmy w wieku 50 lat. Bardzo kocham męża, ale są pewne jego zachowania, które niszczą mój spokój wewnętrzny i budzą lęk. Mąż dopuścił się zdrady będąc ze mną, ze swoją byłą toksyczna żona. Miał też problem z zerwaniem konkretnie kontaktów z kobietami z przeszłości, które ciągle, mimo że zaczął budować ze mną związek, próbowały go nadal zdobyć. Pojawiły się kłamstwa i ukrywanie wiadomości od tych kobiet. Mąż zaczął pracować nad sobą i stopniowo zamykać etapy z kobietami z przeszłości, jednak nadal moim zdaniem ma skłonność do nawiązywania z łatwością nowych znajomości z kobietami ,jednak nie są to relacje na zasadzie flirtu czy zdrady, ale z łatwością przekracza częstotliwość pisania i nadmierną otwartość i są to głównie rozmowy na czacie i z wieloma koleżankami . Nie czuję elementów zdrady, jednak czuję, że mąż nie potrafi lub nie chce trzymać się granic, ponieważ kiedy mówię, że nie podoba mi się zbyt częste lub zbyt łatwe nawiązywanie rozmów czatowych z kolejnymi poznanymi koleżankami i są to bardzo szybko rozmowy jakby ze znajomymi od lat a są to nowo poznane koleżanki. Czy to ja mam problem i powinnam przestać się obawiać tych znajomości i koleżeńskich rozmów jednak głównie z kobietami czy jednak mąż przekracza granice i powinien to zmienić, zaprzestać takich kontaktów? Jak wytyczyć zdrową granicę, by komfort emocjonalny był po obu stronach?
Anna Martyniuk-Białecka

Anna Martyniuk-Białecka

Myślę, że na te pytania można odpowiedzieć jedynie w kontekście Pani związku i norm, które przez niego i w nim sobie Państwo wytyczacie. Trzeba te pytania niejako osadzić w Waszej relacji. Jeśli to Panią nurtuje, wraca do tego Pani i myśli o tym, to są oznaki, że te kontakty męża z innymi kobietami stanowią dla Pani problem. W każdym związku pojawia się czasem dyskomfort związany z zazdrością o partnera. Co stanowi sygnał, pociągający do dalszych działań (być może to fałszywy alarm, może rzeczywiście dzieje się coś z zaufaniem w relacji, może czas coś przegadać, zmienić, skonsultować). Zdrowa granica to taka, na którą razem się zgadzacie, znajduje odzwierciedlenie w szacunku do potrzeb i realizacji ich w zaufaniu i respektowaniu drugiej strony. Myślę, że warto porozmawiać o tym, co Pani czuje w związku z tym, gdy mąż te kontakty realizuje. Co te kontakty mu dają, co on wówczas wybiera? A co się wtedy dzieje z Panią. To może być całkiem dobry początek na dalszą rozmowę..

Pozdrawiam serdecznie,

psycholog Anna Martyniuk-Białecka

1 rok temu
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Dzień dobry,

No właśnie cała kwestia w tym czy umiecie jeszcze ze sobą rozmawiać? Na pewno Pani doświadczenie z mężem nie ułatwia sprawy, a myślę też, że Wasze spojrzenie, rozumienie zdrady i wierności jest różne. Tak sobie myślę, że warto najpierw samej sobie przemyśleć w jakim związku będzie się Pani czuła bezpiecznie- tzn. jak miałyby te relacje Pani męża z innymi ludźmi wyglądać. Takie przemyślenie może da odpowiedź też na pytanie o Pani samoocenę  - o Pani pewność siebie…Czy Pani lęk nie jest też motywowany brakiem pewności, co do własnej atrakcyjności? Naprawdę zamiast zamartwiać się mężem - warto, żeby Pani znalazła czas dla siebie i tak po kobiecemu się o siebie zatroszczyła, odświeżyła, poczuła lepiej :)

Drugi krok, to na pewno rozmowa z mężem - taka w komunikacie “ja” - ja czuję się źle z tym i tym…., mi jest ciężko, gdy…. - tak warto sobie poćwiczyć, żeby nie oskarżać męża, np. że z kimś rozmawia, tylko faktycznie przekazać mu w jakich momentach Pani czuje się niepewnie. Oboje macie prawo do wolności, przyjaciół - tylko to wzmacnia związek. Pytanie tylko, na ile uzgodnicie ze sobą tę przestrzeń wolności, a poza nią, na ile zainwestujecie w to, co robicie razem:) 

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Chłopak pożycza moje auto bez poszanowania, a gdy zwracam mu uwagę, obraca kłótnię przeciwko mnie.
Czuję się wykorzystywana przez mojego chłopaka, ponieważ pożycza cały czas moje auto oznajmiając mi , że „biorę twoje auto” , nie pytając mnie o zgodę , czasem nawet nie pyta tylko bierze jak swoje . Kiedy go zapytałam czemu nie pojedzie swoim to oznajmił mi, że moje ma lepsze nagłośnienie i woli jeździć moim , lub jedzie gdzieś zawieźć siostrę czy rodziców to mówi, że u mnie jest więcej miejsca i wygodniej . Ja zapłaciłam za to auto i bardzo o nie dbam, a mój chłopak ni koniecznie jeździ z klasą i poszanowaniem mojej własności . Za każdym razem kiedy zwracam mu uwagę mówi, że mu żałuje i się trzęsę o auto i tworzy się niepotrzebna kłótnia, którą on zaczyna , a ja czuję się nie komfortowo i nie chce kontynuować tej kłótni ,tylko dojść do porozumienia . Kiedy dziś mu pokazałam pewien artykuł o tym , że jeśli spowoduje wypadek moim autem to ja stracę zniżki i ubezpieczalnia może nałożyć na mnie karę za to, że go nie zgłosiłam jako współużytkownika auta . Znów rozpętał wojnę o to , gdzie ja tylko mu pokazałam artykuł . Później niestety nie odzywa się do mnie nawet dwa dni i kiedy w końcu zaczyna ze mną rozmawiać, gdzie zaznacza, że to moja wina i ja mam przeprosić choć nie wiem za co . Czuję się źle z tym faktem, że nie mogę używać swego auta tylko na swoje potrzeby. Czy to ze mną jest coś nie tak ? Czy jestem taka żyła czy moje uczucia są adekwatne?
Partner chce wyjechać za granicę do pracy - wiem, że bardzo mnie to obciąży, znam swoje potrzeby.
Witam, Jestem osobą ze stwierdzonym borderline i DDA. W związku potrzebuję dużej ilości uwagi i kontaktu, aby czuć się bezpiecznie i komfortowo. Z partnerem jesteśmy razem od nieco ponad roku. Do tej pory pojawiały się poważniejsze konflikty, jednak każdy z nich takim czy innym sposobem udawało się zażegnać. Kilka dni temu partner oświadczył, że chce pracować za granicą. Od razu powiedziałam, że nie podoba mi się ten pomysł. Wyniknęła dyskusja, w ktorej partner podkreślił, że on tego chce. Mając świadomość, że może być to dla niego dobra okazja do podreperowania budżetu, mam poczucie, że nie powinnam mieć wobec tego obiekcji. Nie zmienia to jednak mojego wewnętrznego sprzeciwu. Wiem, że taki wyjazd oznacza mniej kontaktu, a to jest dla mnie przerażające. Pojawiają się obawy o nadużywanie alkoholu, podupadającą więź emocjonalną, mniejszą satysfakcję ze związku i obciążenie psychiczne, jakie może to za sobą nieść. Czuję, że tego typu relacja (mam tutaj na myśli związek na odległość) jest zaprzeczeniem tego, czego potrzebuję albo oczekuję od relacji romantycznej, o której myślę przyszłościowo. Wiem, że godząc się na taką relację, zaniedbam swoje potrzeby i że będzie mnie to kosztowało mnóstwo energii. W połączeniu z przebodźcowaniem i silnym niepokojem, który odczuwam na codzień może to negatywnie na mnie wpłynąć. Zastanawiam się co powinnam w takiej sytuacji zrobić. Biorę pod uwagę rozstanie, ale tutaj pojawiają się myśli o opuszczeniu, osamotnieniu i porażce ("nie poradzę sobie", "zostanę sama", "stracę go na zawsze"), a przede wszystkim wątpliwości co do własnego postrzegania sprawy. Nie wiem też jak poruszyć - i czy w ogóle warto to zrobić - ten temat z partnerem w taki sposób, aby nie eskalować konfliktu (nie robić "big deal"), ale jednocześnie przedstawić kwestię swoich uczuć i potrzeb tak stanowczo jak wymaga tego sytuacja.
Jak pokonać blokadę emocjonalną w relacji z przyjaciółką - wsparcie i sposoby na rozwój związku
Cześć, Osoba z którą się spotykam jest moja najlepszą przyjaciółką ( zaznaczę od razu, również jestem kobietą). Pojawiło się uczucie z mojej strony, co też powiedziałam drugiej stronie. Początkowo reakcją był strach i wycofanie się, ale to wynikało z schematu w którym ta osoba była ( jeczcze częściowo jest). Pojawiła się obawa przed bliskością, strata mnie jako przyjaciółki. Zaznaczę, że mamy bardzo mocne połączenie na płaszczyźnie emocjonalnej, duchowej, charakterologicznej. Po pierwszym szoku nastąpiła nieudana próba otworzenia się na te relacje, która miała charakter- ja spróbuję, żeby Ciebie nie skrzywdzić....Od początku się na to nie zgodziłam i powiedziałam, że chciałabym żeby to była Twoja świadoma decyzja, która nie ma zadawalac mnie i ma być zgodna z tym czego chcesz. Teraz jesteśmy na etapie spotykania się. Druga strona ma problem z wyrażeniem uczyć, co wynika z trudnej relacji z mamą i brakiem wsparcia i uczuć kiedy była dzieckiem. Otworzyła się na bliskość, intymność zależy jej, ale nie wie czy będzie potrafiła się zakochać. Z mojej strony wyszła propozycja, aby spróbowała porozmawiać z mamą o tym co czuła, czego nie doświadczyła i jak to się odbiło na jej relacjach z drugą osobą. Ta rozmowa ma być "zakończeniem" i nowym początkiem. Czy ta blokada może wynikać z schematu wstydu/ braku doświadczenia i odblokowanie nastąpi wraz z wybaczeniem mamie i nowym spojrzeniem? Czy to jest budowanie relacji aby doświadczyć tego czego zabrakło w dzieciństwie i nie pozwoli się zakochać? Czy proces pogodzenia się z przeszłością może uwolnić skrywane traumy i pozwoli na wejście tej relacji na wyższy poziom? Czy mogę oprócz wsparcia, rozmowy, przestrzeni zrobić coś jeszcze?
Czyja wina jest znacznie gorsza?
Chciałem napisać historię mojego związku, niestety za mało miejsca i chciałem zapytać o to czy zdrada emocjonalna mężczyzny wobec kobiety jest bardziej bolesna niż kobiety wobec mężczyzny ... Takie pytanie z powodu opinii rodziny oraz najbliższych znajomych mojej byłej ,ponieważ oni stwierdzili, że to, że moje koleżeńskie pisanie z niepełnosprawną dziewczyną z czatu przez dwa dni, było gorsze od jej dwutygodniowego ukrywania pisania ,flirtowania, wysyłania zdjęć w bieliźnie(o których nigdy mi się nawet by nie przyznała, gdyby ta osoba, z którą pisała nie zaczęła jej grozić, że udostępni te zdjęcia na internecie) ale nie chłopakowi, a innej dziewczynie, bo jest biseksualna. Ja zachowałem się skandalicznie, bo nie przyznałem się, że napisałem (choć wiele razy przez ostatnich pięć lat pisałem jej, że nie okazuje mi uczuć, że czuję się przez nią niepewnie w tym związku, bo nie pokazuje, że mnie kocha, zawsze mówiła, że mi się wydaje, nic sobie z tego nie robiła, nie interesowałem jej) do tej dziewczyny, ale nie ukrywałem ani nie usuwałem smsów z nią nawet, gdy to odkryła, przeczytałem jej wszystko co pisałem oraz pokazałem na potwierdzenie tego, że przeczytałem wszystko zgodnie z prawdą, a ona nigdy nie była w obecnie transparentna czy na początku związku pisząc z chłopakiem nie mówiąc mi o niczym wmawiając mi ,że to tylko kolega nigdy ani go nie pokazała, ani nie pokazała tego, o czym z nim pisała - usunęła wszystko, bym się nie dowiedział. Tak samo z tą dziewczyną- ani jej nie zobaczyłem, ani nie widziałem wiadomości, które z nią pisałam ani nawet nie widziałem czy jedno zdjęcie jemu, czy jej wysłała, czy więcej nie miałem nigdy możliwości, by się dowiedzieć. Od razu usuwała, a ode mnie żądała, bym wchodził natychmiast na telefon, pokazywał całą konwersacje, by mogła sobie zrobić fotki. Stąd moje pytanie czy można powiedzieć, że moje winy są nieporównywalne?
Przyjaciel zablokował mnie nagle na dwóch komunikatorach bez podania powodu
Przyjaciel zablokował mnie nagle na dwóch komunikatorach bez podania powodu ani bez pożegnania. Znaliśmy się osiem lat. Mieszkamy 500 km od siebie. Była to głównie internetowa przyjaźń ale spotkaliśmy się w zeszłe lato na żywo w moim mieście i spędziliśmy trochę czasu razem. Nie będę pisać szczegółowo jak to wyglądało, ale mniej więcej było to tak, że początkowo myślałam, że to może jakaś pomyłka, czy awaria, dlatego napisałam na drugim komunikatorze. Po tym jak się już upewniłam, że celowo to zrobił, już się nie próbowałam z nim kontaktować się na innej platformie, w inny sposób, bo było mi bardzo przykro. Nawet płakałam. Minęło około dwa miesiące i od tej pory nie skontaktował się ze mną. Byłam bardzo smutna przez pierwsze tygodnie. Pierwsza myśl, gdy się budziłam rano to rozmyślałam o tej sytuacji. Było to bardzo duże rozczarowanie i szok, że mógł w ten sposób postąpić. Nie spodziewałam się tego. Nie pokłóciliśmy się ani nic takiego. Normalnie rozmawialiśmy, pisaliśmy i nagle takie coś. Teraz też nieraz czuję się smutna, mimo, że minęło trochę czasu. Są takie dni, gdy jestem zajęta czymś innym, spotykam się ze znajomymi, jeżdżę na wycieczki itp i wtedy jestem radosna. Ale mam również takie dni, że mi się on przypomina i znowu czuję smutek. Chciałabym o tym nie myśleć, ale nie potrafię zapomnieć tego i przeboleć. Jak mam zwalczyć ten smutek? I czy mam się go pytać o powód czy lepiej do niego nie pisać? I czy to oznacza, że już nie jesteśmy przyjaciółmi?
Zadręczanie sytuacją z przeszłości, mimo że została wyjaśniona z dziewczyną.
Witam, mam problem z przeżywaniem swojej przeszłości. Postaram się jak najlepiej opisać sytuację, którą się zadręczam i która na mnie ciąży. Mam wyrzuty sumienia dlatego, że w czasie gdy poznawałem moją aktualną dziewczynę - Alicję, napisała do mnie koleżanka, która była po rozstaniu i chciała się lepiej poznać - Ola. Nie byłem zbytnio zainteresowany związkiem z Olą, ale cieszyłem się, że mam zainteresowanie kobiet, więc spotkałem się z nią kilka razy jeszcze przed tym jak pierwszy raz zobaczyłem Alicję(były to może 3 pierwsze tygodnie mojej znajomości z Alą). Mam wyrzuty sumienia, ponieważ wtedy grałem na dwa fronty. Mimo tego, że "kręciliśmy" już wtedy z Alicją to jednocześnie chciałem wejść w seksualną relację z Olą. Dochodziło do tego, że nawet wymieniliśmy się nagimi zdjęciami oraz pocałowałem ją, ale bez uczuć. Alicja o tym wtedy nie wiedziała. Po czasie zacząłem się tym zadręczać i postanowiłem powiedzieć o tym Alicji. Ona powiedziała, że nie może mi mieć tego za złe, bo nawet się wtedy jeszcze nie widzieliśmy i nie wiedzieliśmy, że coś z tego może wyjść. Ja jednak zadręczam się tym, że grałem wtedy na dwa fronty, czuję, że mogłem być nielojalny wobec niej ,że mimo że fajnie nam się pisało i nawet już przed naszym pierwszym spotkaniem powiedziała o mnie swoim koleżankom, ja wtedy byłem jej niewierny i szukałem sobie planu B jeśli z Alicją mi się nie uda. Proszę o pomoc czy moje zadręcznie się jest słuszne.
Zakończenie toksycznej znajomości: dlaczego czuję smutek i wyrzuty sumienia?

Dzisiaj w piątek zakończyłam znajomość z toksycznymi osobami. I tak jak jedna osoba uszanowała moją decyzję tak druga zaczęła się na mnie wkurzać. A to była jedna z osób, które, że tak powiem, bluźniły na mnie. Wyzywały mnie od zer, mówiły, że jestem nikim, śmieciem. I tak jak przez lata wracałam do kontaktu z nią, bo uważałam, że się zmieni, tak po wczorajszej wizycie u terapeutki stwierdziłam, podjęłam decyzję, że koniec tego dobrego. Zakończę to. Dlatego Dzisiaj napisałam jej, im wiadomość, w której wyjaśniłam, że nie mogę dłużej z nimi utrzymywać kontaktu z uwagi na mój komfort psychiczny. Dlaczego pomimo tego, że w głębi serca wiedziałam i wiem, że to dobra decyzja, czuję smutek i pewnego rodzaju wyrzuty sumienia ? Dlaczego pomimo tego, że wyznaczyłam granice, czuję się tak jak bym to ja była winna tej sytuacji, a nie ona...a przecież to ona mnie wyzywała...ja nie oddałam jej tych słów, które ona mi mówiła... Właśnie przez te jej słowa czuję się właśnie tak beznadziejnie...

Jak radzić sobie z konfliktem z rodzicami i znalezieniem spokoju przed egzaminami?

Witam, chciałabym prosić o poradę. Mam 20 lat, nadal mieszkam z rodzicami i studiuję zaocznie w Poznaniu. W przyszłym tygodniu mam finałowe egzaminy, jednak sytuacja w domu nie pozwala mi się uczyć. Moi rodzice cały czas się kłócą albo nie odzywają się do siebie. Zazwyczaj problemem są pieniądze albo ja. Od dwóch lat jestem w związku, jednak przez większą część tego czasu to mój chłopak musiał przyjeżdżać do mnie, a nie ja do niego, ponieważ mama miała z tym problem. Za każdym razem zabraniała mi do niego jeździć, a jeżeli próbowałam się buntować, kazała mi się pakować i wyprowadzić do niego. Wcześniej wystarczyło, żebym po prostu odpuściła i prosiła chłopaka, żeby po raz kolejny przyjechał do mnie. Był moment, kiedy chciał zerwać, ponieważ miał dość tego, że nie mogę do niego przyjechać.

Od początku tego roku zaczęłam się buntować i spędziłam u niego Sylwestra, dwa tygodnie w styczniu, a także luty, marzec i maj. Jak wcześniej wspomniałam, w przyszłym tygodniu mam egzaminy i chciałam teraz do niego pojechać nie tylko po to, by spędzić z nim czas, ale też żeby się pouczyć i nieco zrelaksować. Mój chłopak mieszka na wsi – przebywanie tam bardzo mnie uspokaja, zwłaszcza że sama mieszkam w mieście.

Zawsze w domu byłam narażona na stres, bo mój ojciec był alkoholikiem przez siedemnaście pierwszych lat mojego życia, a mama szantażuje mnie emocjonalnie przy każdej okazji i płacze z byle powodu, kiedy tylko nie chcę jej słuchać. Ostatnio, w nerwowej sytuacji, zaczęło boleć mnie serce, źle się czułam i dostałam palpitacji, co może być spowodowane ciągłym stresem.

Dzisiaj powiedziałam rodzicom, że może pojadę do chłopaka, żeby się pouczyć. Ojciec zaakceptował ten fakt, ponieważ twierdzi, że jestem dorosła, wiem, co robię i niczego mi nie zabroni. Matka zrobiła mi awanturę: powiedziała, że i tak za często tam jeżdżę, że siedzę tam za darmo, nie dokładając się do niczego, i że mnie tam nie chcą. Zapytała, czy nie jest mi wstyd, że jako dziewczyna cały czas siedzę u chłopaka. Dodała, że wie, iż nie będę się tam uczyć, choć jest to częściowy powód, dla którego chcę jechać.

Odpowiedziałam, że gdyby mnie tam nie chcieli, nie proponowaliby mi przyjazdu, tylko powiedzieliby wprost. Po drugie, w zeszłym roku przed maturą byłam zmuszona jechać z nią na wieś do dziadka, gdzie byli mój brat, jego dziewczyna i jej syn – kiedy tylko chciałam się pouczyć, on biegał, hałasował i trzaskał, przez co nauka była niemożliwa.

Mama zapytała, kiedy jadę, a gdy odpowiedziałam, że nie wiem, stwierdziła, że mam się porządnie spakować, a najlepiej wyprowadzić. Potem powiedziała, że najlepiej byłoby, gdyby to ona się wyprowadziła, bo wtedy byłaby szczęśliwa z ojcem.

Przykro mi, że własna mama tak mnie stresuje przed egzaminami, ale nic z tym nie mogę zrobić. Nie wiem, co mam zrobić. Raczej pojadę do chłopaka, ale czy to będzie moment, w którym naprawdę się do niego wyprowadzę – bo mama mnie wyrzuci z domu – nie wiem.

Utrudniająca mi życie zazdrość o partnerkę. Nie potrafię się uspokoić, przez wcześniejsze doświadczenia.
Witam. Mam pewien problem. Otóż jestem w relacji z pewną kobietą. Jestem strasznie o nią zazdrosny, boję się, że ktoś mi ją zabierze , że może pisać z innym facetem itd . Pomimo tego, że mówi, że nie mam się czego bać, bo mnie kocha, ciągle się tego boję. W życiu wielokrotnie tak miałem , że byłem z kobieta, a ona niby pisze z kolegą, a później okazywało się, że zostawiła mnie dla niego. Jak sie tego pozbyć? Ciągle myślę o tym, że może mnie zdradzić , zostawić, mam ciągle natłok złych myśli, a jak już się nakręcę to się nie da cofnąć. Mam ataki złości, potrafię z byle czego się zdenerwować i zrobić awanturę o nic ;/ Nie chce jej stracić , ale nie potrafię cieszyć się tym co mam i ciągle mam złe myśli. Co mogę zrobić?
Kłótnie z mężem, problem z komunikacją. Nie chcę być uległą i przepraszać za rzeczy, które nie są do tego powodem. Nie chcę, by moje dzieci dorastały w takim domu.
Witam. Niedawno wróciliśmy całą rodziną z zagranicy do wyremontowanego mieszkania. Wszystko niby okej. Nie mamy problemów finansowych czy zdrowotnych. Od pewnego czasu nie możemy dogadać się z mężem. Chodzi o pierdoły. Byliśmy na zakupach, ja poszłam do kolejnego po coś, czego nam brakowało i zapłaciłam kartą, ponieważ nie miałam na tyle gotówki. Skończyło się awanturą w aucie, bo mieliśmy nie płacić kartą, a ja przed wyjściem nie powiedziałam, że chce to kupić i mąż nie przygotował na to gotówki. Będąc w sklepie nr 1 pytałam czy może pójdziemy i kupimy przy okazji to, czego brakuje i mąż w sumie nic nie odpowiedział. W aucie oczywiście mąż miał pretensje i uznał, że ja się nigdy do błędu nie przyznam, a ja najprościej w świecie uważam, że tu nie ma do czego się przyznawać . Kłótnie są w sumie o takie właśnie głupoty. Rano mieliśmy wyjść, a ja zrobiłam śniadanie i w sumie nie pomyślałam, że może to przeszkadzać, a mąż znów chciał wstać ubrać się i wyjść. Ja pomyślałam, że skoro jestem głodna to zrobię śniadanie dla nas i dzieci, a później wyjdziemy. No cóż kolejny raz problem z komunikacją. Okazało się, że sprawy z zagranicy nie zostały do końca załatwione i to też moja wina, ponieważ wszystkim ja sama się zajmowałam i według męża tak to załatwiłaś właśnie, że jest wszystko źle. Mamy dwoje dzieci . Nie chce, żeby one słuchały takich głupich kłótni . Starszy syn pyta, dlaczego ciągle się kłócimy. Mąż nie chce, żebym gdziekolwiek sama jechała nawet na zakupy . Pyta "to co, ja mam z nimi siedzieć? "( Z dziećmi) ja mogę jechać, ale tylko z nimi. Rozmawiamy później, po czym wiemy, że źle robimy, ale za chwilę jest to samo. Iść na kompromis, kiedy uważam, że nie mam za co przepraszać, bo kupiłam paczkę pampersów, o których nie powiedziałam, a on nie uwzględnił tego w pieniądzach na zakupy. Takich powodów dziennie może być milion. Znów ustępować, aby załagodzić sytuację i być uległą. Nie wiem czy tak powinno być, a może ja źle to widzę . Może on ma rację, a ja nie myślę i robię takie gafy, które mogą wyprowadzić z równowagi. Proszę niech ktoś na chłodno to oceni i powie czy to ma sens... Nie chce, aby dzieci dorastały w takim smutnym domu. Dziękuję wam.
Jak radzić sobie z brakiem wsparcia od partnera w opiece nad dzieckiem

Witam, mam problem z partnerem. Ogólnie dobrze się rozumiemy i znamy już dłuższy czas, mamy razem dziecko. Problem polega na tym, że on niby się cieszy, że jest ojcem, ale w ogóle mi nie pomaga. W domu nie miał żadnych obowiązków, jest jedynakiem, wszystko robiła za niego matka. Nie ma poczucia obowiązku, wraca z pracy, siedzi na internecie, niby coś tam robi albo wychodzi z domu niby do swojego ojca i znika na 2-3h a jak wraca, twierdzi, że przecież krzywda mi się nie stała, że zostałam sama. I tak w kółko, chociaż proszę go o pomoc, nie otrzymuje jej. Mało tego jeszcze ją muszę ogarniać każdą nadobniejszą rzecz w domu, a on potem i tak powie mi, że tylko siedzę w domu i bawię się z dzieckiem. A ja mam na głowie wszystko dziecko, dom, zakupy, naprawy, samochód, rachunki, do tego dochodzi wspólny biznes, jakieś sprawy typu ubezpieczenia, jego widzimisię, czyli jak czegoś ode mnie chce (a chce bardzo często) to dzwoni, prosi i wymaga. Próby rozmowy nie działają, próbowałam i prośbą i groźbą i czynem zmusić go do myślenia, że ja nie jestem sprzątaczką i służąca, a dziecko jest wspólne. Czasem nawet wydawało mi się, że już zrozumiał i na jakiś czas się zmieniał, ale wystarcz,y że ktoś mu zaproponował wyjście z domu np. tesciu zawoła go na chwile do warsztatu i już na 3h zapomnina, że ma dziecko i że mieliśmy ją kąpać (jest jeszcze malutka). I ją znowu zostaje sama. Potem przestałam robić dla niego wszystko, efekt jeszcze gorszy, bo chodził obrażony, nie odzywał się do mnie. Najgorsze, że on w ogóle mnie nie słucha i mam wrażenie, że jestem dla niego darmową nianią i pomocą domową. Moje zdanie jest totalnie dyskryminowane i niestety, ale bardziej słucha matki i koleżanki z pracy niż mnie. Nawet w kwestii wychowania dziecka na mnie spada cały ciężar, nie przejmuje się, jak sobie daje rade i jakie mam zasady, ale wystarczy, że któraś z nich powie ze np.mam nie dawać jej truskawek, to on od razu się odpala, że mam tego nie robić, bo ona powiedziała. Albo najgorzej jak ustalamy wspólnie jakieś reguły, typu zakaz całowania dziecka, ale jak jego matka to robi, to już się nie odezwie i to mu nie przeszkadza, bo ona po prostu się cieszy I ona taka jest a ja muszę to akceptować. Jego matka mnie też bardzo pomija w kwestii macierzyństwa, córka zawsze jest bardziej podobna do tatusia, na wycieczce była z tatusiem, tatuś ją będzie nosił, patrzy na tatusia itd. A o mnie do dziecka mówi, że ją szarpie (jak załamałam jej rękawiczki i kwiliła), że na mnie jest zła, że jej nie noszę tylko siedzi w bujaka, ale zaraz przyjdzie tatuś i będzie nosił. Mówiłam mu, ze mam z nią problem, do tego nas nachodzi, wchodzi mi do pokoju, kiedy jestem rozebrana, dokucza mojemu dziecku aż płacze, chociaż ona myśli, ze tylko ją dotyka a płacze przeze mnie, bo jej dałam smoczka, kłamie, że nie otwieram jej drzwi, jak ktoś ma do nas przyjść np.znajomi przychodzą raz na 2 miesiące, to nagle ona jest u nas kilka dni i kilka razy pod rząd, a potem wcina ją na tydzień byle by nie było tak że ktoś widział małą a ona nie bo nie może tego znieść. Oprócz tego próbowała dawać jej jakieś jedzenie niedostosowane do wieku na szczecie ciotka partnera interweniowała. Ale on nie widzi problemu,ja mam być miła i akceptować to co ona robi bo ona ma problemy emocjonalne, bo małżeństwo jej i jej męża się nie udalo (w sensie z teściem się im nie układało nigdy) I ona się cieszy z wnuczki .Jednoczesnie nie mogę robić co uważam za słuszne przy moim dziecku ale pozwalać na to matce bo ona się po prostu cieszy.Koelzanka jeszcze ją j jego podpuszcza że ona robi dobrze i nie widzi nic złego w jej zachowaniu.Mysle że największym problemem nie jest ona sama tylko moj chłop który nie potrafi postawić granic.Ona mu nawet ciuchy wybierała i nadal wybiera i też nic w tym złego nie widzi.Cale życie przekraczała wszelkie jego granice i myśli że moje też może a on jej na to przyzwala.Jednoczesnie wychowała go na Pana domu któremu wszystko się należy i mam mu usługiwać i jest oburzona że ją od niego wymagam pomocy i powrotu do domu a potem myali i rozpowiada wszystkim jak to on się nie zajmuje córką.Co do głupich zdjęć nawet jest problem bo robiąc dziecku zdjęcia rozsyłam po rodzinie ale jak nie wyślę do jego matki to już ma problem,przecież to nie mój obowiązek,sam może to zrobić ale nie bo ja wychodzę na tą złą że jestem dla niej złośliwa a ona się tak cieszy.Duzo jeszcze było takich sytuacji nienormlanych.Najbardziej mnie nie denerwuje ona tylko on że się nie postawi i choć raz nie stanie po mojej stronie.Przeciez ją mu nie każe wybierać ani się kłócić wystarczy żeby jej powiedział wprost żeby tego czy tego nie robiła albo się tak nie odzywała do mnie.Co do pomocy też nie wymagam nie wiadomo czego chce tylko jechać na zakupy o innej porze niż 19/20 i żeby on zajął się na ten czas dzieckiem.Nie wiem jak mam na niego wpłynąć tak jak mówię żadna rozmowa nie przyniosła skutku.Juz nawet mi powiedział że ją to wiem co mu siedzi w glowie i znam się na ludziach(chodziłam do szkoły o profilu pshchologicznym)I stwierdził że mam rację a za dwa dni znowu zostałam sama z chorym dzieckiem i jeszcze stwierdził że to ze mną jest problem i że nie jest mu przykro jak mnie traktuje.Ja też przez tą całą sytuację jestem zła,rozdrażniona,złośliwą i sarkastyczna bo już nie daje rady.Nie chcę się podporządkowywać i być wiecznie sama,nie chce żyć na czyjeś dyktando i dać się dyskryminować jednocześnie dając z siebie wszystko dla dziecka.Dodam że jego ojciec też wie jaka jest jego matka i jak go wychowała i dużo razy stawał po mojej stronie.Bardzo proszę o rady jak to ugryźć albo jak przestać się tym PR,ejmowac

Mąż ma depresję, przez zobojętnienie chce się rozstać. On z dzieckiem są dla mnie całym światem.
Hej, mam pytanie bo nie wiem co już mam robić. Jestesmy z mężem już wiele lat ze sobą, mamy małe dziecko. Mąż oznajmił mi, że ma depresję i że już mnie nie kocha, nic do mnie nie czuje i chce się rozstać. Wyznał mi, że już od jakiegoś czasu sztucznie się uśmiechał, bo nic nie sprawia mu radości i na dodatek ma myśli samobójcze. Do psychologa idzie za parę dni. W głównej mierze mnie oskarżył za to, co się z nim dzieje. Na moje próby ratowania związku zareagował agresją słowną. Ale i tak kocha się ze mną czule, tak jakby nigdy nic. Chce być jego wsparciem i opoką, ale nie wiem jak się zachowywać, jak mu pomóc. On i nasze dziecko są dla mnie całym światem.
Problemy w związku po narodzinach dziecka: odrzucenie, zdrada i poczucie winy

Jesteśmy z partnerem ze sobą 15 lat, mamy bobasa w domu. Przed ciążą i w trakcie ciąży wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwi. Świadomie zdecydowaliśmy się na dziecko. Mąż bardzo o mnie dbał, mówił, jak to jest szczęśliwy. W dniu porodu był ze mną, bardzo mnie wspierał.

Ale nagle wszystko się zmieniło w dniu odbioru nas ze szpitala. Stał się oschły i rozdrażniony. Przez całą drogę do domu się nie odzywał i był niezadowolony. Po kilku dniach przestał spać ze mną w łóżku, stopniowo się ode mnie odcinał. Zwalałam to na jego zmęczenie i skłonności do depresji.

Oczywiście, mimo tego wychodził na spotkania ze znajomymi. Ale nie chciał wyjść ze mną. Chciał, żebym wychodziła ja albo on. Gdy dziecko miało pół roku, miał próbę samobójczą. Usłyszałam w złości, że to moja wina, bo ze mną nie chce żyć. Później emocje opadły, przeprosił mnie. Ale po tym jeszcze bardziej mnie odtrącił.

Co gorsza, zaczął widzieć mnie fizycznie inaczej niż jestem. Wyolbrzymia, że jestem tłusta, że jestem brzydka i że jemu jest ciężko. Ja wiem, że nie jestem idealna, ale naprawdę nie jestem w typie „brzydkiej kobiety”. Nie mam nadwagi. Zaczęłam jeszcze bardziej się odchudzać. Chudnę, ale on ciągle widzi mnie w zakrzywionej rzeczywistości jako grubasa oblanego tłuszczem.

Po roku próśb o rozmowę wyszły na jaw dziwne sytuacje. Okazało się, że wśród znajomych koleżanka go podrywała, pisała do niego i za każdym razem opowiadała, jak to jej się chce seksu. Gdy skrytykowałam jej zachowanie, wściekł się na mnie, uważając, że ona nie robi nic złego, a ja jestem nienormalna i mam o niej nic złego nie mówić.

Były w międzyczasie lepsze i gorsze chwile, ale jakiś czas temu oznajmił, że chce mieć inne kobiety. I że je będzie miał – bez względu na mnie. Mogę to zaakceptować i będziemy swingować razem z innymi, albo nie – i wtedy będzie mnie zdradzać, bo „mi nie można szczerze nic powiedzieć o swoich potrzebach”. A on chce z kobietami innymi niż ja uprawiać seks i je pieścić.

Kiedy próbowałam mu wyjaśnić, że rozpoczęcie swingowania nie jest dobre, skoro związek jest w fatalnym stanie, i że mnie boli, gdy mówi, że chce pieścić inne kobiety, to słyszę, że „ze mną nigdy nie można być szczerym”. I że „od zawsze wiedział, że lepiej mi nic nie mówić”. Po czym drze się, że jestem „tłustą dupą” i pyta, czemu nie akceptuję tego, że on chce mieć seks z innymi.

Nie rozumiem. Zadałam mu proste pytanie: „Co w sytuacji, gdy para, z którą mielibyśmy swingować, mi nie będzie pasowała i facet będzie mnie odpychał? Czy byłbyś w stanie zostawić tę obcą kobietę i zająć się mną, a ją odpuścić?”. Usłyszałam, że „nie”. Jakby była w jego typie, wolałby ją pieścić i całować jej cipkę niż wyjść ze mną.

Piszę, bo on mi wyrzuca, że nie myślę o nim, że liczy się tylko to, co ja chcę. A ja czuję, że wariuję.

Czy ja jestem egoistką?

Partnerka nagle się zmieniła, odwołała ślub, nie chce mieć ze mną relacji, dzieci..
Jestem(byłem) z partnerką w związku przez 8 lat, jeszcze ze sobą mieszkamy, ustaliliśmy, że ja spłacę i się wyprowadzę w kilka miesięcy - mamy wspólny dom. Mój problem polega na tym, że ciagle mi na niej zależy, chociaż ciężko jest się pogodzić z jej decyzją a jej decyzja wynikła z faktu, że nie ma między nami "ognia"( a prawda jest taka, że to ja w większości inicjowałem kontakty bliskości, bo ona uważa, że to faceta rola) jak to stwierdziła, chociaż kiedyś był. Partnerka jest wzrostu 180cm ja 178cm nigdy jej to wcześniej nie przeszkadzało, a nagle zaczęło jej to przeszkadzać uważa, że nie jestem męski w tym związku, że ona posiada więcej cech męskich ode mnie. Jest osoba bardzo dyktatorską, nie lubi jak nie jest po jej myśli, nie umie przyznać się do błędów ,brak w niej empatii, jest mało uczuciowym człowiekiem, ciężko się z nią komunikuje. Również powiedziała mi, że nie pasujemy do siebie, ponieważ razem nie umiemy tańczyć ze sobą w szczególności salsy. Ja kiedyś tańczyłem i całkiem dobrze mi to wychodziło, partnerka chciała dyktować taniec, co mi się nie podobało i pouczać mnie jak mam kroki stawiać. Od jakiegoś czasu ponad 10 miesięcy zaczęła chodzić na "terapie do odnalezienia własnej energii ,która pomaga jej odnaleźć siebie i zrozumieć siebie (terapia z totalnej biologii) ja podchodzę do tego bardzo z dystansem na każdy problem odpowiada sobie ta terapia stosuje "masaże łona", które ją leczą ... Po tych terapiach poznała swoją wartość siebie i utwierdziła się w przekonaniu, że ona siebie kocha i przytulać się należy samemu, a nie żeby partnerka/partner przytulał, w sobie należy znaleść siłę, żeby poradzić sobie ze wszystkimi problemami. Mówi ludziom o energii, że np wysyłają jej zła energię, dlatego np boli ja kolano... . Ostatnio mówiła, że kremy przeciwsłoneczne są niepotrzebne, bo to wymysł branży, żeby zarabiać pieniądze i to one powodują raka skóry i należy się opalać bez kremów, bo słońce jest dobre i promieniowanie, bo jest to energia... Wierzy również w jakieś karty magiczne, robi oczyszczanie domu ze złej energii, duchów. Nie wiem co mam myśleć na ten temat ciężko mi jest się pogodzić z faktem, że tak się zmieniła, wiem, że w naszym związku nie było super, ale mieliśmy wspólne plany, planowaliśmy dziecko i nagle wszystko wyparowało, ślub odwołała, bo stwierdziła, że tego nie czuje, nigdy mi nie powiedziała powodu. Rozmawiamy ze sobą normalnie, jemy nadal wspólnie, tylko nie śpimy ze sobą- każde oddzielnie, powiedziała, że możemy zostać przyjaciółmi. Zaoferowałem jej terapie u psychologa to stwierdziła, że ona ma swoją terapie z energią i dzięki niej odnajduje szczęście, jest mi przykro i nie wiem jak ja wyciągnąć z tego oczarowania tymi tematami.
Chłopak ciągle sprawdza moje reakcje na wszystko.
Chłopak w ostatnim czasie ciągle sprawdza moją reakcję na wszystko. Mówi, że jest obserwatorem. Co myśleć? Mnie się wydaje, że każdy człowiek jest obserwatorem, więc nie rozumiem, czym on miałby się różnić od innych.
Czy uda się jeszcze naprawić ten związek?
Czy uda się jeszcze naprawić ten związek? Od prawie 4 lat jesteśmy razem. Mam 34 lata, a partnerka jest 3 lata starsza. Sytuacja jest dziwna. A mianowicie mieszkamy razem od 3,5 roku i mieliśmy dużo pięknych, słodkich chwil i tez cichych dni. Wynajmuje mieszkanie i opłacam rachunki, ona płaci częściej za zakupy/jedzenie. Wiele rzeczy nam pasowało, podejście do życia, odkrywanie siebie, charaktery, humor, podobne zainteresowania, jak i oddzielne hobby dla równowagi, czy uczenie się czegoś nowego w prowadzeniu "domu". Lecz gdy przychodzi do tematów poważnych o przyszłości(ślub, chęć potomstwa, staranie o nowe mieszkanie czy dom, planowanie wakacji...takie dojrzałe tematy) to pokój sie rujnuje. Kocham ją i wydaje mi się, że ona mi mówi "Kocham cie" z przyzwyczajenia już przy każdej okazji jak mantra, codziennie. Ale czy robi to, bo tak wygodnie czy tak czuje, nie mam pojęcia. Częściej teraz zachowuje się jakby mieszkała w hotelu... praca, jedzenie, drzemka, książka/muzyka/internet, jedzenie, sen, praca... Przez te lata nie miała ochoty nic zmienić w mieszkaniu, od czasu do czasu jakiś mebel czy fotel kupiłem i pytałem, czy coś potrzebuje, to słyszałem "nie wiem, chyba nic" nawet stare rozwalające łóżko jej nie przeszkadza. Nie ma też ochoty pomóc planować wakacji, bo nie ma pomysłu. Nie jestem w stanie po wielu próbach delikatnych nawet rozmów, wyciągnąć czego ona oczekuje od tego związku. Teraz życie z nią wygląda jak pasmo rozpraszaczy od poważnych tematów, "nie teraz, nie wiem, nie myślałam o tym, nie pytaj mnie o to teraz, zaraz jadę do pracy, albo jestem po pracy, możemy o tym nie mówić itp" albo nagły gniew i ucieczka do książki/muzyki+alko. Jestem cierpliwy i daje jej czas i dni do namysłu, ale w środku mnie zżera, że po takim czasie partnerka dalej "Nie wie" albo "nie wie co ma mi odpowiedzieć". Bo z pracą u niej różnie, bo niby sie stresuje pracą, w miedzy czasie uważa ze wszyscy ludzie są źli i wolałaby pracować gdzie indziej, wiec zmienia prace co kilka miesięcy, ale wszędzie jej nie wygodnie, bo to rano trzeba wstawać, bo to na drugiej zmianie wieczorem wracać... wiec najlepiej jakbym ją woził do pracy i z powrotem, bo jej się nie chce tramwajem, bo ludzie są dziwni. Przez co się nie wysypiałem często i jej to nie przeszkadzało, bo wyśpie sie po pracy. Prawka też nie chce się jej robić. Wszystko, co ma zrobić, jakąś sprawę załatwić, ciągle przeciąga. Ale potrafi wydawać pieniądze bez problemu na nowe książki, jedzienie czy %. Zaczęła unikać znajomych, w sumie prawie zerwała kontakty, namawiam ją, żeby wróciła do tego, wróciła i zaczęła rozmawiać z ludźmi, chodziła na spotkania z dziewczynami. Powiedziała mi, że nie rozmawia z nikim w pracy, chociaż ludzie szukają z nią kontaktu to "nie będzie się zmuszać do rozmowy z innymi". Wspieram ją we wszystkim, lecz chyba straciła pewność siebie. Nie chodzimy już na spacery po lesie, plaży czy parkach, ale obok stawu, żeby mogła piwko wypić. W tym roku nigdzie na urlop nie pojechaliśmy, bo się jej nie chciało i z tego wszystkiego mi, na siłę, sie nie chciało nas ciagnąć gdzieś. I chociaż czekałem na ten urlop pół roku, miał być wypad we dwójkę nad jeziorko pod namiot/domek, to przesiedzieliśmy go w domu. I może zrobiło się jej za wygodnie i jest ze mną z przyzwyczajenia, dlatego nie ma motywacji i "co będzie to będzie". Ma to na mnie wszystko zły wpływ, źle sypiam i zaczynam się od niej oddalać albo ona ode mnie, też już zadaje sobie to pytanie. Nawet jak dalej mamy ciepłe chwile, to przyszłość jest jak za mgłą.
Co oznacza nierozpakowany test ciążowy pozostawiony przez narzeczoną przy wyprowadzce z dzieckiem?
Co oznacza Jak narzeczona wyprowadzając się z dzieckiem od narzeczonego zostawia w szufladzie nierozpakowany test ciążowy , czy jest to jakiś przekaz dla Niego ? Proszę o odpowiedź
Mam długi na ponad 160 tys. Rodzice wiedzą i chcą pomóc, ale żona nie wie
Witam. Mam długi na ponad 160 tys. Rodzice wiedzą i chcą pomóc, ale żona nie wie i nie mam pojęcia, jak się zabrać za rozmowę z nią. Proszę o poradę.
Nie potrafię pozbierać się po wyznaniu uczuć.
Na początku studiów spodobał mi sie pewien chłopak. Zagadałam dopiero w lutym. Wczoraj wyznałam co czuję, ale niestety nic z tego nie wyszło, nie był chamski ani nic - mega kulturalnie odpowiedział - tyle, że ja nie potrafię się do teraz pozbierać...
Mieszkam u rodziców, narzeczony się od nas wyprowadza. Ja nie chcę się stąd ruszać.

Dzień dobry, proszę o opinię, ponieważ nie wiem co robić. Jestem od 5 lat w bardzo udanym związku (mamy po 25 lat), od ponad 2 jesteśmy narzeczeństwem i od tego czasu mieszkamy razem w moim domu rodzinnym z moimi rodzicami. Sytuacja zaczęła być napięta jakieś 3 miesiące temu ( od tego czasu są kłótnie głównie o jego albo moich rodziców), kiedy mój partner stwierdził, że chce wynająć mieszkanie w pobliskim mieście. Aktualnie oświadczył, że ma umówione spotkanie na podpisanie umowy najmu, że bardzo chce, żebym szła z nim, ale mnie nie zmusza (jednak sam podjął decyzję, ponieważ mówi, że na mnie nie może czekać, że ja nie chcę odciąć pępowiny od rodziców). Jest to po części prawda, ponieważ dom jest duży, mamy możliwość oddzielenia pięter i życia na poziomie. Wynajęcie mieszkania wiąże się z dużymi kosztami (jest to mieszkanie, które trzeba urządzić od a do z, dodatkowo znajduje się dwa piętra od jego rodziców w tym samym bloku, co uważam za lekką hipokryzje). Dodam, że aktualnie studiuję i w niedalekiej przyszłości planuje zmienić pracę co sprawia, że mam duże obawy czy damy sobie radę. Moi rodzice z jednej strony mnie wspierają, z drugiej sa przeciwni wyprowadzce ( uważają, że to bezsensowne skoro mam dom na własność, a tak będę większość życia siedziała na "nieswoim"). Z jednej strony chce iść za narzeczonym, bo przez te 5 lat dobrze nam się żyło, jest to mój najlepszy przyjaciel, dobrze mnie traktuje, ale zaświeciła się czerwona lampka, że chce sobie iść trochę nie patrząc na mnie, tym bardziej, że w ostatnim okresie przeżywam jakoś kryzys, na wszystko reaguje strachem, płaczem, czuję, że jestem nie w tym miejscu, w którym chciałam być, z drugiej strony nie wiem co chce w życiu robić i co zmienić. Chciałabym mieć swój mały dom, moi rodzice by nam pomogli, jednak on nie chce pomocy- chce brać kredyt i to jeszcze na mieszkanie. Jestem trochę między młotem a kowadłem. Z jednej strony chce zostać w sumie rodziców, z drugiej nie chce stracić partnera.