
Po psychoterapii jestem wkurzona na psychoterapeutkę, czy tak to ma być? Łapię jeszcze większy dół..
Anna
Olga Siedlanowska-Chałuda
Pani Anno,
Nie znając kontekstu ciężko odpowiedzieć, dlaczego czuje Pani złość i wkurzenie na terapeutkę. Może to być właściwe na danym etapie terapii bądź nie. W procesie psychoterapii bywają łatwiejsze i trudniejsze momenty. Jeśli czuje Pani te emocje względem Pani terapeutki najlepszym rozwiązaniem będzie wniesienie tego na kolejnej sesji. Porozmawianie o tym, co się dzieje i wspólne zastanowienie się jaki mechanizm za tym stoi.
Ma Pani zdiagnozowaną depresję, więc negatywne myślenie i gorsze samopoczucie również mogą wpływać na ocenę procesu i Pani postępu w terapii. Oczywiście nie wiem jak wygląda Pani proces i nie chcę sugerować, że tak jest, chciałam tylko zaznaczyć, że dobrze jest tę sprawę wyjaśnić z terapeutą i na tej podstawie podjąć decyzję, czy ta relacja dalej Pani służy, czy nie.
Jeśli uzna Pani, że potrzebuje innego specjalisty, proszę próbować, najważniejsze, aby nie poddawała się Pani w szukaniu odpowiedniej pomocy. Samo to, że stawia tu Pani to pytanie i próbuje się upewnić, czy proces Pani służy przemawia za tym, że jest Pani zaangażowana i zmotywowana.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego,
Olga Siedlanowska-Chałuda, psycholog & psychoterapeuta
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Alina Borowska
Dzień dobry.
Czucie złości czy smutku jest jak najzupełniej normalne. Ważne by przyjrzeć się im. Co te uczucie wzbudza, czy kryją się pod tym inne uczucia. Czy źródłem są jakieś słowa, reakcje terapeuty, czy może pani myśli, doświadczenia. Czy to wyjątkowa sytuacja, czy można w niej zaobserwować stały wzorzec w relacjach. Nie zawsze sesja terapeutyczna sprawia, że czujemy się lepiej. Dotykanie trudnych tematów, zauważanie tego przed czym nas chronią nasze strategie obronne bywa bolesne. Myślę, że wyrażenie własnych wątpliwości i emocji na terapii da szansę na ich omówienie, zrozumienie i adekwatne zareagowanie. Może to być szczególnie ważny moment w procesie terapeutycznym.
Pozdrawiam serdecznie
Alina Borowska, psycholog
Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
Pani Anno, psychoterapia jak najbardziej może powodować pojawianie się negatywnych emocji. Proces terapeutyczny to nie tylko wynoszenie tych pozytywnych emocji z gabinetu, ale w głównej mierze przepracowanie trudności. To naturalne, że będą pojawiać się trudniejsze momenty lub “dołki”. Myślę, że warto wnieść to na sesje terapeutyczną.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta

Zobacz podobne
Hej, generalnie to przepraszam, jeżeli wpis będzie za długi lub zbyt chaotyczny, ale już kończą mi się opcje, więc prosiłabym o porady. Bliska mi koleżanka najprawdopodobniej cierpi na schizofrenię paranoidalną (jeszcze nie dokonali jej diagnozy, ale leki, które bierze + objawy wskazują na coś ze spektrum schizofrenii) i coraz bardziej nie chce się leczyć. Jest aktualnie na leczeniu farmakologicznym (nie mam pojęcia, jakie konkretnie leki przyjmuje), aczkolwiek coraz częściej mi mówi, że chce je odstawić, bo nie czuje, jakby jej to pomagało, zamiast tego opowiada mi o swoich wizjach świata, że chciałaby wrócić do głosów, które ją prowadziły albo zespolić się ze swoją wizją rzeczywistości i postaciami, które widuje w snach, poprzez próbę samobójczą (nie powiedziała mi, jak i kiedy ma to zamiar zrobić, po prostu, że to doprowadzi ją bliżej do jakiegoś tajemniczego konceptu, który ma w głowie). Warto też wspomnieć, że uczęszczała do psychologa przez parę miesięcy, ale ostatnio chyba dostała silnej awersji po jednej wizycie i kompletnie zatraciła chęci i jakąkolwiek wiarę w dalsze uczęszczanie tam, ponieważ jak to określiła, nie czuje, żeby jej to pomagało. Generalnie też z tego, co wiem, to oprócz potencjalnej schizofrenii przez życie towarzyszą jej również stany depresyjne i co jakiś czas w roku przechodzi różne epizody z tym związane. Naprawdę chciałabym jej jakoś pomóc, próbuję ją namówić do zmiany specjalistów, jeżeli jej nie odpowiadają i utwierdzać w przekonaniu, że leki na dłuższą metę jej pomogą, ale mam wrażenie, że to jest wszystko na nic. Jej rodzice też są psychiatro-sceptyczni (niestety zaściankowość z mniejszych miejscowości się tutaj pojawia), ponieważ nie chcą nawet słyszeć o tym, że ich córka może być chora na schizofrenie i żyją w silnym wyparciu odnośnie do tego tematu. Nawet doszło do sytuacji, gdzie stwierdzili, że leki już nie są jej dłużej potrzebne i przestali je jej dawać, co skończyło się nieprzyjemnie i chyba od tamtego czasu już nie próbują takich radykalnych akcji, ale myślenie, o którym wyżej wspomniałam, nadal pozostaje, co za tym idzie, nie kontrolują jej leczenia aż tak, pomimo zachowań, których się podejmuje (np. odstawianie leków na własną rękę). Z tego, co wiem, to aktualnie jestem jedyną osobą, która tak dokładnie wie o przebiegu jej choroby (od niej samej) i czuję się trochę zobowiązana, aby coś z tym zrobić, ponieważ nie chcę, żeby ważna dla mnie osoba skończyła martwa. Zaznaczę jeszcze, że niestety nie jestem nikim z pobliża, ponieważ mieszkam od niej 3h drogi, tak naprawdę stały kontakt na co dzień mamy tylko telefonicznie i smsowo. Mam w teorii kontakt do jej koleżanek, które mieszkają blisko niej, ale one nic kompletnie nie wiedzą o jej chorobie i też sama mnie prosiła, abym nikomu nie mówiła o tym. Przechodząc do sedna, po wstępnym zapoznaniu się z moją historią, to chciałabym odnaleźć jakieś porady albo rozwiązanie jak namówić taką osobę do leczenia psychiatrycznego i terapii albo może gdzie zgłosić taki przypadek, gdzie faktycznie już miałoby dojść do tragedii? (np. jak wyżej gdzie pisałam o tym, że myśli o próbie samobójczej). Myślałam, żeby napisać do jej rodziców o tym, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, bo może się to skończyć dwojako i zamiast jej pomóc, jeszcze bardziej jej zaszkodzę. Z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi.
