Left ArrowWstecz

Zacznę od tego, że mam dość zmienny humor.

Dzień dobry. Zacznę od tego, że mam dość zmienny humor. Znaczy, nie pamiętam, kiedy byłam szczey. Są dni, kiedy mam tak zły humor, że zdarza mi się płakać bez powodu nawet wśród ludzi. Budzę się po prostu ze złym humorem. A są dni, kiedy ten humor jest po prostu normalny. Nie widzę dla siebie przyszłości i czuję się beznadziejna i brzydka. Wszystko mnie dobija. Czy to jest ten moment, w którym powinnam umówić się na rozmowę ze specjalistą? Pozdrawiam.
Daria Kamińska

Daria Kamińska

Dzień dobry, zły humor (obniżony nastrój), negatywny obraz siebie i przyszłości, o których Pani pisze mogą być objawem choroby np. depresji. Warto zatem skonsultować się ze specjalistą: lekarzem psychiatrą lub psychologiem, który wskaże możliwości pomocy. Może też Pan zajrzeć na stronę Życie Warte Jest Rozmowy (https://zwjr.pl/), na którym znajdzie Pan pomocne materiały, ale też namiary na specjalistów, którzy pracują z osobami w kryzysie. Pozdrawiam serdecznie, Daria Kamińska
2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mam wrażenie, że zgłaszając się do specjalisty zawiodę samą siebie...
Czuję się źle. Mam nerwobóle między łopatkami. Pobolewa mnie głowa. Na nic nie mam siły ani ochoty. Jakoś wstaję do pracy, a po niej zmuszam się do domowych obowiązków. Czasami mam ochotę płakać albo żeby nikt niczego ode mnie nie chciał. A potem myślę, że jestem dorosła, mam dzieci i muszę być odpowiedzialna. Czy powinnam się zgłosić do psychologa? Czy to tylko zimowa chandra? Bo mam wrażenie, że zgłaszając się do specjalisty to zawiodę samą siebie...
Czy w wyniku silnego stresu w pracy-ok 3 lat, mobbingu i upokarzania w pracy można stać się kleptomanem?
Dzień dobry. Czy w wyniku silnego stresu w pracy-ok 3 lat, mobbingu i upokarzania w pracy przez przełożonego, przegranej w sądzie dot. w.w.mobbingu i wielu towarzyszących przy tym schorzeń: cukrzyca, depresja, nadciśnienie, zjd,apatia...leki, bezsenność, można stać się kleptomanem? Przyjemność i adrenaline daje mi ulgę, gdy coś wezmę że sklepu nie płacąc. I w końcu się stalo najgorsze i wstyd. Wcześniej nigdy bym się do tego nie posunął. To było niezgodne z moimi zasadami.
Mam wrażenie, że wszystko mnie przerasta, brak własnego mieszkania, na pokładzie 15 miesięczna Nadia i 14 letnia zbuntowana Olivia.
Mam wrażenie, że wszystko mnie przerasta, brak własnego mieszkania (mieszkamy u mojej mamy), na pokładzie 15 miesięczna Nadia i 14 letnia zbuntowana Olivia...no i mąż, który cały dzień jest w pracy. Czasem budzę się rano i pierwsza moja myśl to po co.... Jaki sens wstawać jeśli nic nowego mnie nie czeka tylko problemy...
Czuję się wykończona brakiem komunikacji z partnerem, boję się, że dostanie napadu paniki.
Dzień dobry, mój partner się ode mnie oddala. Czuję się samotna w tym związku. Mój partner leczy się na nerwicę lękową i ataki paniki. Nie chce ze mną o tym rozmawiać. A mnie strasznie to męczy, bo chcę mu pomóc, ale nie wiem jak. Co w takim momencie powiedzieć, co zrobić... Czy złapać go za rękę czy przytulić? Przy próbie jakieś reakcji na atak on wybucha złością i to wcale nie pomaga. Strasznie mnie to męczy, że nie mogę mu pomóc. Uczęszcza na terapię, ale zabronił mnie pytać jak na niej było , co robili itp. Nie rozumiem tego. Czuję się wykończona psychicznie, ciągle płaczę tak, żeby nikt nie widział, udaję przed każdym, że jest wszystko w porządku. Partnerowi nie mówię jak coś mnie trapi, żeby nie dostał jakiegoś ataku. Jak wraca z terapii jest strasznie dziwnie do mnie nastawiony. Ja już jestem tak tym zmęczona, że naprawdę nie wiem co mam robić. Chcę mu bardzo pomóc i okazywać mu wsparcie. Ale jak ja mam to zrobić? Budzę się z bólem w klatce piersiowej, coraz ciężej mi się oddycha w ciągu dnia, bo ciągle szukam rozwiązania jak mu pomóc. A on nie chce i to mnie strasznie rani, jesteśmy ze sobą 6 lat. Planujemy ślub, rodzinę. Ale jak ja mam dalej o tym myśleć, jak nie rozmawiamy o naszych uczuciach, on woli pogadać o nich ze swoją terapeutką, a ja nie chcę go denerwować. Proszę o jakąś radę co dalej robić?
Niedawno zostały odebrane mi dzieci ze względu na nasiloną depresję przez którą nie byłam w stanie zająć się nimi.
Niedawno zostały odebrane mi dzieci ze względu na nasiloną depresję przez którą nie byłam w stanie zająć się nimi, przed zabraniem dzieci nachodziły mnie panie z mopsu jak i asystent rodziny, pukali zawsze głośno, a ja się bałam tego bardzo. Po odebraniu mi dzieci nadal boję się jak ktoś puka w drzwi, zaczynam się trząść i szybciej bije mi serce, nie wiem kto jest za drzwiami a ja się boję że to znowu oni, czy to przejdzie ? Co powinnam zrobić?
Głównym problemem, o którym tutaj chcę napisać, jest mój ojciec.
Witam, mam 20 lat i choruje od około 3 lat na depresję. Zaczęłam znowu chodzić na terapię około 2 miesięcy temu po długim czasie "męczenia się" z moim stanem i po kilku miesiącach brania różnych leków. Mój stan ostatnio diametralnie się pogorszył i czasami nie wydaje mi się, żebym dała radę z tego wyjść. Ale głównym problemem, o którym tutaj chcę napisać, jest mój ojciec. Od dzieciństwa w domu towarzyszyły mi nieustannie kłótnie i sprzeczki, ale najwięcej z nich związanych było z moim ojcem. Nie zdawałam sobie sprawy, jak to na mnie wpłynęło aż do niedawna. Mój tata ma bardzo złe sposoby komunikacji i dyskusji. Stawia się wciąż w roli ofiary, często używa stwierdzenia "wam wszystko wolno a mi nic", wciąż unosi głos i emocjonuje się o nawet małe i na pozór nieistotne rzeczy. Podczas dyskusji lub kłótni bardzo często przeinacza on znaczenie wypowiedzi drugiej osoby i dodaje jakieś informacje, które pogrążają drugą osobę. I jest to wręcz nagminne w dyskusjach z nim, nawet gdy kilka razy próbuje mu powoli i na spokojnie to wytłumaczyć. Jestem świadoma, że to częściowo przez tą sytuację w domu i jego zachowania wykształciłam depresję, ponieważ jestem osobą wrażliwą emocjonalnie. Dzisiaj nastąpiła sytuacja, która przeważyła szalę i zaczął mi on wszystko wytykać, co zrobiłam czy powiedziałam źle względem niego w przeszłości. Czułam się wręcz obwiniana za moje uczucia i moją chorobę, że zwalam na niego winę za coś mojego i uważam, że ja jestem idealna. Bardzo mnie to dobiło, szczególnie ze względu na to, że on zdaje się nie zauważać jak destrukcyjny wpływ jego zachowania mają na moją (ale też np mamy) psychikę. Próbowałam go namówić na terapię, ale on uważa, że nie ma takiej potrzeby, bo terapia jest potrzebna tylko w skrajnych przypadkach. W jaki sposób mogę mu wytłumaczyć, że to, co robi bardzo mnie krzywdzi i że jeśli nie zrobi coś z tym, to nie widzę przyszłości w tej relacji? Bo wydaje mi się, że takie ultimatium jest jedynym wyjściem z tej sytuacji (myślałam też nad wyprowadzką, ale jestem od nich zbyt zależna, głównie finansowo).
Czuję, że jestem tak wrażliwa, że obniża to moje funkcjonowanie i bardzo cierpię. Empatia jest u mnie na ogromną skalę, sprawia mi ból.
Za bardzo martwie sie innymi. Nie wiem jak to prościej opisać w jednym zdaniu. Mam tak od małego, lecz kiedy dokładnie się to zaczęło, to nie mam pojęcia. Najstarszą sytuację, jaką pamietam to jako 6 latka popłakałam sie przez reklame, "tygrysy są zagrożone wyginięciem". Mogłoby się wydawać, że to nic takiego "wrażliwe dziecko". Z wiekiem okazuje się, że dochodzą inne sytuacje. Osobiście nie znosze używek. Żadnych w każdej ilości. Mimo to jak zobacze kogoś, kto pali zioło, jest bardzo pijany, pali papierosa to odrazu psuje mi sie nastrój. Robi mi sie przykro i czuję zirytowanie na tę osobę "czemu ona sobie to robi?". Potrafię sie popłakać, bo ktoś kogo nawet nie znam to robi. Tak samo jest jak ktoś mówi, że sie źle czuje. Już wyrobiłam sobie nawyk, żeby nie wczuwać sie w emocje, nie sluchać, nie myśleć o tym, ale prawda jest taka, że wtedy nie jestem pomocna tej osobie. Jak nie skorzystam z tego sposobu to płaczę i przeżywam to tak samo, jak nie bardziej jak ta osoba. Dochodzi też czasami do tego, że mam ochote wymiotować ze stresu, strachu? (Sama nie wiem). Zobacze kotka, pieska bezdomnego, wychudzonego. Zrzutke dla jakiejś osoby. Jest to męczące. Jak mówie innym(np najbliższym), że jestem wrażliwa i sie przejmuje to nie zdają sobie sprawy, na jaką to jest skale. Mówię, że widziałam martwego pieska. "No cóż bywa". Ktoś palił zioło "Co z tego?". Dla mnie jest to taka skala problemu. Czasami ponad moimi problemami. Chciałabym widzieć co to mniej więcej jest. Z góry dziekuje za odpowiedź.
Jestem ciągle zmęczona, wstaje już zmęczona, prawie cały czas odczuwam dziwny niepokój.
Dzień dobry, jestem ciągle zmęczona, wstaje już zmęczona, prawie cały czas odczuwam dziwny niepokój. Do wielu rzeczy muszę się zmuszać choć bym wolała zostać w łóżku. Co to moze byc?
Przez kilka lat mój partner znęcał się nade mną psychicznie, w trakcie tego związku urodziłam najpierw jedną córkę.
Przez kilka lat mój partner znęcał się nade mną psychicznie, w trakcie tego związku urodziłam najpierw jedną córkę. Myślałam, że to coś zmieni. Po 2 latach zaszłam w drugą ciążę, było tak strasznie, że próbowałam dokonać samobójstwa w 4 miesiącu ciąży. Udało się nas odratować. Nigdy nie dostałam pomocy. Ale podniosłam się. W ósmym miesiącu ciąży udało mi się uciec do domu rodzinnego. Urodziłam i żyłam bezpiecznie. Po roku wrócił mój koszmar, stanął w drzwiach, po wymianie słów, rzucił się na mnie i skatował, pamiętam, że w głowie miałam tylko, żeby dziewczynki tego nie widziały. Później uciekłam dalej z moimi córkami. Po dwóch latach wróciłam do relacji sprzed lat, pokochałam na nowo. Obecnie jesteśmy po ślubie, mamy syna. Jest cudownym człowiekiem, kocha nas, dba o nas. Moje córki traktuje na równi z naszym wspólnym dzieckiem. Tylko ja w głowie mam tamten związek, wszystko porównuję, analizuję każde swoje zachowanie. Nie wiem, jak to w sobie stłumić, jak zapomnieć...
Jak zaakceptować siebie i poprawić efektywność przy depresji i PTSD?

Jak wyjść z kompletnej dezorganizacji - depresja, ptsd itp. Dokuczają mi ciągłe flashbacki z przeszłości. Obiektywnie nie mam ku nim podstaw. To są bardziej zarzuty wobec siebie niż faktyczne traumy. Trauma to mogła spotkać tych, co byli na wojnie, którym zginął ktoś bliski i inne przykre zdarzenia. A ja? Mam 34 lata i chyba po prostu nie rozumiem, że dorosłe życie to praca i problemy. Odkąd trafiłem 9 lat temu na rynek pracy, to zawsze miałem niskie wyniki i przełożeni nie byli ze mnie zadowoleni. W zasadzie ze wszystkich swoich prac, jakie dotychczas miałem, sprawdziłem się jedynie na recepcji, w biurze, w którym niewiele się działo. Odbierałem pocztę, roznosiłem, robiłem herbatę i kawę na spotkania. Odszedłem, żeby nie wyglądało to źle w cv i dziś żałuję, bo znowu osunął mi się grunt pod nogami i czuję, że ktoś jest ze mnie niezadowolony. Mój problem, blokujący moją efektywność polega na ciągłym zamyślaniu się. Odlatywaniu w swoje własne myśli. A to powinienem był zrobić inaczej, a tamto, owamto. Nie mogę zagoić przeszłości i pogodzić się z tym, że moje życie dotychczas było przeciętne, a ja popełniałem w nim błędy. Dopóki z tym nie skończę i nie zaakceptuje siebie takim, jakim jestem, nic dobrego mnie nie czeka. Co robić? Jak zaakceptować siebie?

Dzień dobry, mogłabym prosić o jedną bardzo ważna poradę?
Dzień dobry, mogłabym prosić o jedną bardzo ważna poradę? W takim większym skrócie mój parter podejrzewam, że ma depresję związaną, tak myślę, z długami, w między czasie rodzice mu zmarli w bardzo krótkim odstępie czasu, wydaje mi się, że w tym momencie poszło grube załamanie, którego niestety nie widziałam, odkryłam ostatnio, że bierze narkotyki ( wydaje mi się, że nie często, ale jednak) porozmawialiśmy - pękło coś w nim. Trochę się wypłakał, wyżalił, ja wysłuchałam. Powiedziałam, że ja mu pomogę, jeśli on tego chce, powiedział, że tak a ja znalazłam lekarza. Zapisał się sam do psychologa psychoterapeuty. I moje pytanie brzmi czy w takim wypadku właśnie powinien udać się do psychologa psychoterapeuty. Czy do psychiatry? Sama nie potrafię tego ocenić. Bardzo proszę o odpowiedź czy szukać wsparcia u psychologa psychoterapeuty, czy u psychiatry?
Moje pytanie brzmi jak radzić sobie z emocjami, które mnie przytłaczają
Dzień dobry, Nazywam się Małgorzata. Mam 33 lata, jestem singielką, Moje pytanie brzmi jak radzić sobie z emocjami, które mnie przytłaczają, i zalewają wręcz wewnętrznie, powodują napięcie wewnętrzne, co powoduje również różne bóle mięśniowe. Jak w związku z tym bardziej zadbać o siebie oraz jak pokonać lęk w kontaktach z innymi? Dziękuję za odpowiedź.
Czuję się beznadziejnie, do niczego. Jak zostawić przeszłość za sobą?
Sam nie wiem jak dostrzec światło w obecnych dniach i przyszłości, jak mam się motywować i zostawić przeszłość za zamkniętymi drzwiami, jeśli cały czas usiłuje mi udowodnić, że i tak jestem do niczego ? Przeraża mnie każdy poranek, a wieczorem nie potrafię zasnąć…
Nie czuję, że żyję, ciężko mi się funkcjonuje. Spędzam dni na telefonie, odczuwam ból w całym ciele i psychice. Nie wiem już co robić.
Witam. Nie wiem co robić. Od kilku lat moje życie to jedna wielka katastrofa. W zasadzie można powiedzieć, że wegetuję.. mój każdy dzień wygląda tak, że budzę się między 11-12, idę zjeść śniadanie i resztę dnia spędzam na telefonie, z dala od rzeczywistości i tak do 2-3 w nocy. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi w rzeczywistości. Mieszkam z bliskimi pod jednym dachem, ale jak tylko się do mnie odezwą, to od razu jestem nerwowa. Nie mam żadnych perspektyw, nie widzę swojej przyszłości, nie mam żadnych celów w życiu. Nie mam ubezpieczenia dla bezrobotnych co też powoduje, że nie mam pracy, pieniędzy na psychologa. Nie mogę chodzić. Każdy jeden krok sprawia mi ból psychiczny i fizyczny spowodowany moją nadmierną otyłością. Nie wiem co robić.
Zarządzanie emocjami w dwubiegunowym zaburzeniu nastroju

Od jakiegoś czasu zmagam się z dwubiegunowym zaburzeniem nastroju i czuję, że moje życie to istny rollercoaster emocjonalny. Gdy jestem w euforii, podejmuję spontaniczne decyzje, które w chwilach depresji wydają się katastrofalne. 

Staram się zrozumieć, jak utrzymać równowagę emocjonalną, ale to wydaje się piekielnie trudne. Często czuję się wyczerpana, a zmiany nastroju rzutują na moje relacje z bliskimi. 

Co może mi w końcu pomóc? 

Unikanie stresu brzmi dobrze, ale życie codzienne nie zawsze na to pozwala. Jak mogę wprowadzić do życia więcej spokoju?

Będę wdzięczna za wszelkie rady

Jak terapia online może pomóc w radzeniu sobie z depresją i samotnością po izolacji?

Czasami czuję, że ta cała izolacja, której każdy z nas musiał doświadczyć, wpłynęła na mnie bardziej, niż się spodziewałam. Byłam zawsze osobą towarzyską, ale zamknięcie w czterech ścianach sprawiło, że poczułam wielką samotność, a z nią przyszła depresja. Nadal każdy dzień ciągnie się w nieskończoność.

Zastanawiam się, czy terapia online może być jakimś rozwiązaniem dla mnie?  Słyszałam, że psychoterapia online bywa równie skuteczna, jak sesje twarzą w twarz, ale mam pewne wątpliwości co do budowania relacji przez ekran. 

Potrzebuję wsparcia, a jednocześnie chcę czuć, że mogę się otworzyć przed kimś, kto mnie naprawdę zrozumie.

W momencie kiedy znalazłam się w szpitalu
Witam, W momencie kiedy znalazłam się w szpitalu dla nerwowo chorych po napadzie paniki, mój brat próbował wzbudzić we mnie lęk i strach, że ktoś podsłuchuje mój telefon, śledzi samochód, ze to ze się tam znalazłam to przez mojego partnera, który próbuje mi odebrać wszystko, co kocham. Radził mi też, że mogę zmienić osobę upoważnioną do otrzymywania informacji na temat mojego stanu zdrowia i nie musi to być mój partner. Czy zachowanie mojego brata jest normalne? W jakim celu wiedząc, że leżę w szpitalu, mi to mówił? Czy było to podyktowane wyłącznie troską o mnie? Proszę o odpowiedź.
Nagłe zmiany nastrojów: Czy to cyklotymia? Jak radzić sobie i poprawić relacje?

Mam wrażenie, że moje nastroje skaczą jak szalone – raz jestem pełna energii i szczęśliwa, a zaraz potem czuję się totalnie przybita, i to bez powodu. Strasznie mi to przeszkadza, szczególnie w relacjach z bliskimi. Nie wiem, co się dzieje, i zaczynam się zastanawiać, czy to coś takiego jak cyklotymia, coś o tym czytałam. Jak mogę sobie z tym poradzić? 

Czy są jakieś sposoby, żeby lepiej kontrolować te zmiany nastrojów? I jak powiedzieć bliskim, że to nie jest coś, co robię specjalnie, tylko że naprawdę mnie to męczy? 

Przydałyby mi się jakieś praktyczne rady, które pomogą mi ogarnąć siebie i poprawić relacje z innymi, bo teraz to wszystko czuję, jakby się sypało.

Jak postawić granice w toksycznej relacji z rodzicem alkoholikiem i współuzależnioną matką?

Dzień dobry, Mam na imię Marta i mam 34 lata. 

Od 11 lat jestem w szczęśliwym małżeństwie, którego owocem jest nasz 9-letni syn. Męża znam, od kiedy miałam 16 lat. 

Od kiedy pamiętam, był moim przyjacielem, towarzyszył mi i wspierał. Pomimo tego, że stworzyłam swoją rodzinę, nie potrafię odciąć się od mojego domu rodzinnego, dlatego postanowiłam napisać i proszę o poradę. Mój ojciec, od kiedy pamiętam nadużywał alkoholu. Na przestrzeni wielu lat bardzo się rozpił i choć wiele lat starałam się, to nigdy nie byłam w stanie mu pomóc wyjść z nałogu. Gdy byłam nastolatką, w domu rodzinnym działy się bardzo złe rzeczy. Ojciec szalał, pił i bił mamę, były ciągłe awantury. Mama również w pewnym czasie miała kochanka, więc wraz z młodszą siostra miałyśmy piekło na ziemi. 

Ojciec szalał potwornie, wiecznie pijany rozbijał i niszczył wszystkie rzeczy w domu, biegał z nożem w ręku krzycząc, że się będzie ciął. Biegał z nożem i groził, że się zabije, a wychodząc z domu mówił, że się powiesi. Pamiętam, jak każdego popołudnia, były wieczne okropne krzyki, a w nocy byłyśmy z siostrą wybudzane podczas awantur. Próbowałyśmy interweniować wiele razy, ponieważ tato dusił mamę. Takich sytuacji było bardzo dużo i trwało to wiele lat, a spokoju doznałam wtedy, jak się wyprowadziłam, mając 22 lata. W końcu mogłam spać cale noce. Mój spokój długo nie trwał, ponieważ tak naprawdę od zawsze, pomimo, że tam nie mieszkałam, uczestniczyłam we wszystkich awanturach rodzinnych. Mama od zawsze informowała mnie, co się dzieje w domu, dzwoniła i opowiadała, co ojciec wyczynia, kiedy się napił i co zrobił. Po jej tonie głosu przez telefon jestem w stanie wyczuć co się z nią dzieje. 

Mama jest oczywiście współuzależniona i wszystkie swoje emocje przenosiła na mnie i na siostrę. Przez wiele lat pomimo tego, co się działo, uczestniczyłam np. w świętach Bożego Narodzenia i przyjeżdżałam, chociaż każdy przyjazd do domu rodzinnego wiązał się z wielkim bólem, ponieważ podczas każdej wigilii ojciec jest pijany, a jak przyjeżdżałam w zwykły dzień, nawet nie ma z kim rozmawiać, ponieważ ojciec spał pijany. 

Po każdych takich świętach w domu płakałam i musiałam się pozbierać psychicznie. Święta Bożego Narodzenia to dla mnie jedna z piękniejszych chwil w roku. W mojej rodzinie wraz z synem i mężem przygotowujemy się, mamy kalendarze adwentowe, dekoracje, roraty, choinka-to wszystko sprawia nam wielką radość, a potem…. Najpiękniejszy wieczór wigilijny zmienia się w mój koszmar. Ojcu nie zależy na żadnych kontaktach: nie odwiedza mojego syna oraz nas w ogóle. 

Mogę powiedzieć, że nie mam z nim już żadnych relacji, nie potrafię z nim rozmawiać. Największym problemem jest dla mnie od jakiegoś czasu moja mama, która jako osoba współuzależniona kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Dodam również, że miałam stany depresyjne w związku z powyższymi sytuacjami. Pomimo tego, że tworze z mężem i synem fajną rodzinę, oparta na szacunku i zwykłym życiu bez awantur załamałam się z powodu problemów w domu rodzinnym. Myślę, że moja depresja była kwestią czasu i jak ktoś wychodzi z takiego domu to prędzej czy później zachoruje na nerwice lub depresje. Po terapii, którą odbyłam kilka lat temu, zrozumiałam, że mama oraz ja jesteśmy współuzależnione i postanowiłam postawić granice, abym mogła żyć normalnie. Od wielu lat tłumacze mamie, że nie mogę już słuchać jej użalania się na jej straszne życie i już dawno poinformowałam ją, że to jest jej życie, ona jest dorosła i to jest jej wybór, że została z ojcem, ale ja już nie daje rady uczestniczyć w ich awanturach. Usłyszałam wtedy, że oni są moimi rodzicami i w sumie to mama nie wiedziała, że mnie to boli i że jestem aż tak słaba psychicznie. W związku z tym, że sytuacja w ogóle się nie zmieniła, od tego roku poinformowałam kilka miesięcy wcześniej mamę, że nie pojawię się na wigilii, ponieważ nie dam rady psychicznie już tego znieść. Ojciec poprzednie dwa lata w Wielkanoc był tak pijany, że przez dwa dni nie podniósł się z łóżka, więc nawet się tam nie pojawiliśmy. On nie wiedział, że są święta, ponieważ poza jego piciem jego nic nie interesuje. 

Mama od października zaczęła wydzwaniać i z wielkimi wyrzutami pytać mnie jak spędzę wigilie oraz czy wiem, że jest jej przykro, ponieważ ona jest moją mamą i ja tak bardzo ją ranię. 

Próbowałam wytłumaczyć jej, jakie są również moje uczucia i jak ja cierpię z powodu tak wyglądających świąt u nich, ale ją to kompletnie nie interesuje. Nie odbyło się oczywiście bez obrażania mnie i robienia ze mnie najgorszej. Mama opowiadała również swoim siostrom i babci, że to ja jestem najgorsza, bo ja nie mam ochoty podzielić się opłatkiem z rodzicami, więc nastawia rodzinę przeciwko mnie. Rodzina od wielu lat ma klapki na oczach i udaje, że nie widzi, jak ojciec pije, ponieważ każdy boi się zwrócić uwagę. Mama uważa, że przez cały rok będę słuchać o awanturach, a potem w wigilie będę udawać, że nic się nie stało i jesteśmy super rodziną, a tak po prostu nie jest. 

To spotkanie świąteczne to jest kłamstwo, moje udawanie, a jak widzę pijanego ojca przy stole, to oczywiście nie mogę zwrócić mu uwagi, a jeszcze muszę podzielić się z nim opłatkiem i złożyć życzenia. Mój mąż oraz mój syn również muszą przytulić się z brzydko pachnącym i ledwo stojącym na nogach dziadkiem, ponieważ tak trzeba, ponieważ się święta. 

W tym roku zaprosiłam mamę na święta do siebie - odmówiła, ponieważ jak napisała, bez taty nie przyjedzie. 

Na chwilę obecną straszy mnie, że nie pojawi się na komunii syna, skoro to ja zrobiłam się taka niedostępna i nie chce mieć kontaktu. Manipuluje moimi uczuciami na każdym kroku, najpierw mnie obraża, a potem dzwoni i udaje, że się nim nie stało. 

Ojciec mimo błagania nie podjął nigdy próby leczenia i wiem, że już z tego nie wyjdzie. Jestem już zmęczona moja współuzależnioną i toksyczną matką. Czuje, że nie chce mieć z nią powoli żadnego kontaktu. Moja mama i mój ojciec są od wielu lat moim problemem, w przeciwieństwo do rodziny, która sama stworzyłam. Rodzice zatruwają mi życie od 20-stu lat. 

Mama oczywiście używa argumentu miłosierdzia i mówi, że mam ojcu wybaczać jego zachowanie, bo to jest w końcu mój OJCIEC i na święta muszę pojawiać się w domu rodzinnym. 

Czy muszę uczestniczyć w wieczerzy wigilijnej wraz z moimi rodzicami? Nie wiem, czy w tym wypadku można zdrowo postawić granice. Czuje się bardzo zagubiona. 

Nie mam ochoty na żadne święta z moimi rodzicami i najchętniej uciekłabym za granicę na ten czas. Najzdrowiej byłoby dla mnie odciąć się ostatecznie i czuje, że tak to się niestety skończy, ponieważ zamiast bardziej skupić się na mężu i dziecku ja kręcę się jak satelita wokół ojca i matki, którzy nic nie robią, aby naprawić tę sytuację, a wręcz przeciwnie. 

 

Marta

Jak radzić sobie z napadami obżarstwa związanymi ze stresem i emocjami?

Zmagam się z tym okropnym uczuciem, które pojawia się, gdy napady obżarstwa wymykają się spod kontroli. 

Zauważyłem, że najczęściej dzieje się to wtedy, kiedy jestem zestresowany, zmęczony emocjonalnie, przytłoczony wszystkim, co dzieje się wokół mnie. I wtedy mam wrażenie, że jedzenie to jedyny sposób, żeby choć na chwilę poczuć się lepiej, uspokoić te wszystkie nerwy i napięcia. To takie dziwne, bo wiem, że to jest jakby mechanizm obronny, ale nie rozumiem, dlaczego akurat jedzenie stało się tym moim ratunkiem. 

Może to coś związanego z niską samooceną? Może nie umiem radzić sobie z emocjami i sięgam po jedzenie, żeby wypełnić pustkę? Mam wrażenie, że w tych momentach moje dobre intencje związane z dietą po prostu się rozpadają. 

Staram się być zdrowy, dbać o siebie, ale wtedy wszystko wymyka się spod kontroli, jakbym nie miał siły wyjść z tego błędnego koła. Zastanawiam się, co mogę zrobić, żeby zacząć lepiej sobie radzić, wyjść z tego. Jak przestać sięgać po jedzenie, kiedy emocje zaczynają mnie przytłaczać? Naprawdę nie chcę, żeby to dalej rządziło moim życiem i zdrowiem. Będę wdzięczny za każdą pomoc, bo czuję, że teraz jest to dla mnie bardzo ważne.