Left ArrowWstecz

Dzień dobry, zostałam zdradzona przez mojego narzeczonego, byliśmy razem 4 i pół roku.

Dzień dobry, zostałam zdradzona przez mojego narzeczonego, byliśmy razem 4 i pół roku. Wcześniej ja byłam osobą, która chciała wziąć ślub i założyć rodzinę, on nie był gotowy. Bardzo ten romans przeżyłam. Trwało to ok. 2 miesiące. Zdradził mnie z koleżanką z pracy, od razu razem zamieszkali. Postanowiliśmy spróbować naprawić relacje, była to moja intencja. Chłopak bardzo długo nie brał odpowiedzialności za to, co zrobił, kłamał, nie przyznawał się do zdrady, kontakt z kochanką zrywał stopniowo, aby jej nie skrzywdzić. Po tym wszystkim nie chciał zamieszkać wspólnie, chciał przeczekać, aż minie mi złość mieszkając u rodziców. Nie mogę zrozumieć jego zachowania w trakcie zdrady i później. Czuję się źle z tym, że to ja wieloma kłótniami, awanturami, udowadniałam mu, że to była zdrada, że mnie oszukuje, że romans zaczął się, kiedy byliśmy razem itp., miałam racje z tym wszystkim. W końcu po ponad pół roku wyznał cala prawdę. Ciągle mam powroty tego, co robili i nie mogę uwierzyć, że jest zdolny do zdrady, nie mogę uwierzyć w to, jaką potrafi być osobą. On twierdzi, że działał nieracjonalnie. Chodzę na psychoterapię, mam stwierdzona depresję spowodowana zdradą. Kłócę się, awanturuje, z partnerem, kilkakrotnie rzuciłam się na niego podczas kłótni i go pobiłam (wiem, że zrobiłam źle i już takie zachowania nie mają miejsca podczas kłótni). On był w szpitalu w sprawie pobicia i uważa, że powinnam ponieść konsekwencje swojego zachowania i zgłosić pobicie na policję. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? Mam wrażenie, że on nie widzi, w jaki sposób jego zachowanie na mnie wpływa, skupia się tylko na ukaraniu mnie. Podjęłam decyzje, że pójdę na policję, ale czuję się źle z jego postawą, tym bardziej, że jego zachowanie też mogłabym zgłosić, jako znęcanie się psychiczne, o czym informował mnie psychiatra i psycholog (m.in. jak po nocy spędzonej z kochanka przyszedł bez mojej wiedzy do mieszkania umyć się, zostawił mi brudne majtki). Wiele miesięcy manipulował mną, kłamiąc, że mnie nie zdradza, że jest u rodziców i myśli o śmierci, podczas kiedy bawił się z kochanką. Mówił, że wszystko jest moją winą. Wmawiał mi miesiącami, że mnie nie zdradził, a romans zaczął po rozstaniu. Swojej kochance mówił, że jestem chora psychicznie. Nie zamierzam tego zgłaszać, nie chcę, żeby miał problemy. Kiedy cokolwiek próbuje mu wyjaśnić, on uważa, że nie chcę ponieść konsekwencji swojego zachowania. To nie prawda. Jest mi przykro, że skupia się na wymierzeniu mi kary, ale nie widzi swojego zachowania. Czuję się z tym fatalnie, nigdy wcześniej nie biłam innych. Mój były partner ma do mnie ogromny żal za te zachowania. Nie radzę sobie z tą sytuacją. Jest dla mnie trudny fakt, że zgłoszenie pobicia na policję przekreśla szanse na dalszą relację (zeznania przeciwko sobie, wywlekanie brudów itp.) to raczej sprawi, że się znienawidzimy. Bardzo go kocham mimo tej okrutnej zdrady i kłamstw. Proszę o pomoc.
Katarzyna Pigulska

Katarzyna Pigulska

Pani Kingo,

Wyobrażam sobie, że jest w Pani mnóstwo emocji wobec partnera, również sprzecznych. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek mógł pomóc przez internet i powiedzieć, co będzie dla Pani najlepsze. To, co mogę zasugerować to zadbanie o siebie w tej sytuacji - skorzystanie z profesjonalnej psychoterapii lub pomocy psychologa, żeby móc na bieżąco zająć się tymi wszystkimi myślami i emocjami, które doprowadziły Panią do przemocy wobec partnera i które teraz Pani ciążą. Życzę powodzenia w znalezieniu pomocy dla siebie.

 

Z pozdrowieniami

Kasia Pigulska 

2 lata temu
Konrad Smolak

Konrad Smolak

W przypadku problemu w relacji i różnego widzenia tego samego problemu wydaje mi się rozsądnym rozważyć wspólne udanie się na konsultację/serię konsultacji terapeutycznych. W gabinecie dzięki umiejętnej moderacji i neutralności terapeuty często udaje się zobaczyć wzajemnie perspektywy partnerów, ale też i może dotrzeć, czego zabrakło w związku, że nastąpiła zdrada. Wtedy można podjąć decyzję, co dalej.

2 lata temu
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Dzień dobry, 

to bardzo ważne, że zgłosiła się Pani po pomoc i korzysta z psychoterapii. Te regularne sesje pozwolą z czasem coraz lepiej radzić sobie z emocjami i na bieżąco zajmować się tym, co Pani przeżywa, aby nie prowadzić do kumulowania się różnych trudnych uczuć, których jest potem tak dużo, że nie umie ich Pani rozładować inaczej niż poprzez impulsywne zachowania. To, czego Pani doświadczyła, musiało być dręczące i wyczerpujące i wydaje się, że ma Pani w sobie jeszcze dużo bardzo trudnych uczuć: żalu, złości, rozczarowania, smutku i innych. Sytuacja z byłym partnerem nie daje też żadnych przesłanek w rzeczywistości, aby można było wnioskować o tym, że jesteście Państwo w stanie zbudować dobry, bliski, satysfakcjonujący związek. Brzmi to więc tak, jakby przed Panią również przepracowywanie straty tego związku. Decyzje co do tego, czy zgłaszać się na Policję warto, aby przedyskutowała Pani na swojej terapii - to w tej chwili najlepsze miejsce do zajmowania się sobą. Pozdrawiam Magdalena Bilinska Zakrzewicz 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak rozpoznać osobowość bordeline oraz dwubiegunowosc? Czy schizofrenia ma coś wspólnego z tymi dwiema chorobami ?
Czy psychoterapia może zaszkodzić?
Zakochałem sie w mojej terapeutce i staje sie to uciążliwe, co powinienem zrobic? Rozmawialiśmy na ten temat kilka razy lecz na wciaz mam nadzieje ze uda nam sie przejsc w zycie prywatne
Jak długo trwa terapia?
Dzień dobry, Mam krótkie pytanie do specjalistów. Jak długo trwa terapia? Na jaki okres powinienem się przygotować? Czy można wskazać jakieś ramy czasowe, po których faktycznie powinno być lepiej? Pytanie jest o tyle ważne, że terapia = koszta (i to nie małe) i chciałbym móc uwzględnić to w swoim budżecie.
Czy terapeuta może na mnie wymuszać podjęcie jakieś decyzji, aktywności, na którą nie mam ochoty?
Czy terapeuta może na mnie wymuszać podjęcie jakieś decyzji, aktywności, na którą nie mam ochoty? Ostatnio czuje presje w tym temacie. Ciągle wymusza na mnie, aby coś robić, aby się czymś zająć. Wymusza na mnie sport oraz prace (wysłał mi oferte pracy). Ostatnio zaczęłam robić te czynności, które wiem, że go zadowolą, jednak nie daje mi to satysfakcji i szybko odpuszczam. Nie czuje, że to jest moja decyzja i że robię to dlatego, że mam na to ochotę, tylko że robię to z przymusu. Powoduje to u mnie spadek nastroju i prokrastynacje. Czy to jest w porządku? Czy terapia właśnie polega na tym, aby robić co chce terapeuta nawet jeśli nie daje nam to radości ? Mam takie wnioski ostatnio, że życie właśnie na tym polega. Że w życiu nie chodzi o to, aby być szczęśliwym tylko na tym, aby robić to, co chcą inni nawet gdy Tobie się to nie podoba W spomtanicznej rozmowie powiedzialalam terapeuvie, że mam wniosek, że nie powinno się na nikim niczego wynuszać, bo w końcu druga osoba zrobi to co mu mówisz, ale zrobi to dla tego, aby mieć spokój i że nie sprawi to mu radości. Zrozumialam jednak, że rozmowa o tym nie ma sensu, ponieważ powiedział mi "ale wymuszanie pozytywne jest okey". Czuje, że muszę iść na siłownie, że musze mieć konkretne hobby, że musze pracować i tak dalej, ale nie dlatego, że ja mam na to chęć tylko dlategp, że to rozkaz i mam się słuchać, bo będzie mi truć głowe tak długo aż tego nie zrobię. Przez to.nawet chodzi mi pogłowie plan, aby iść na 1 dzień na siłowmie i zrobić mu zdjęcie ile przebiegłam km i wysłać, a potem to porzucić, a utrzymywać wersje że chodze. Lubie tego.terapeute, ale to wymuszanie na mnie konkretnych decyzji mmie demotywuje i obrzydza mi czynności, które kiedyś lubiałam i przez to je odkładam. Nie wiem. Może nie potrzebnie narzekam? Może to normalne, że słabsi mają być posłużni tym silniejszym? Ta terapia zaczęła być dla mnie rodzajem kary, którą muszę wykonać za to, że jestem słabym człowiekiem.
Jak przekonać osobę z depresją dwubiegunową do regularnego przyjmowania leków?

Witam, moja teściowa (60 lat) choruje na depresję dwubiegunową z objawami psychozy i manii. Teściowa ma przepisane leki - conwulex i depakine (tak czyta się te nazwy). Teściowa ma problem z zadbaniem o higienę i prostymi czynnościami. Mieszkamy 600 km od niej, lecz ma blisko siebie resztę rodziny. Teściowa co jakiś czas przestaje brać leki i zawsze kończy się na szpitalu psychiatrycznym. Czy może ktoś dać rady, jak możemy przekonać ją do brania leków w momencie, kiedy przestaje je brać? Całą rodziną bardzo prosimy o rady, niestety teściowa nie zgodzi się na stałe wizyty na psychoterapii. Teściowa nagle po prostu przestaje brać leki i kłamie wszystkim, że bierze.

11 kwietnia miałam pierwszą wizytę u psychiatry
11 kwietnia miałam pierwszą wizytę u psychiatry (prywatnie), zostały stwierdzone stany lękowo depresyjne i na tej samej wizycie otrzymałam lek Asentra (50mg) i Trazodone Neuraxpharm (50mg) i zalecenie pójścia na psychoterapię. Nie rozpoczęłam farmakoterapii ze względu na obawy, ponieważ lekarka zaznaczyła, że na początku farmakoterapii będzie gorzej, ponadto trochę przeraziło mnie to, że na pierwszej wizycie zostały przepisane leki. Ze względu na sytuację życiową (strata pracy, brak wsparcia ze strony bliskich) nie jestem w stanie podjąć psychoterapii (kwestie finansowe) ani chodzić na wizyty kontrolne do psychiatry. Czy przepisanie leków na pierwszej wizycie jest normalne? Co w takiej sytuacji życiowej powinnam i mogę zrobić?
Czy nadwrażliwość na dźwięki może być objawem nerwicy?
Czy nadwrażliwość na dźwięki może być objawem nerwicy?
Stronniczość terapeuty w terapii par - Czy terapeuta może mocno sugerować działania?

Dzień dobry. 

Z góry będę wdzięczna za pomoc, choć jestem świadoma, że mogę nie dostać odpowiedzi. Chodzę z mężem na terapię par. 

Od trzech poprzednich sesji mam wrażenie, że terapeutka jest stronnicza. Zwróciłam uwagę, że nie czuję się równo traktowana z mężem, że terapeutka jakby ma sojusz z moim mężem i uwaga jest przeważnie na mnie w większości zwrócona, na moją pracę. Na moje zwrócenie uwagi terapeutka stwierdziła, że ona ma swoją wiedzę i że jest w tym miejscu, w którym jest i że ja teraz jakbym powiedziała, że jak ma terapię prowadzić. 

Stwierdziła, że wie, jak prowadzić terapię, a mąż umie z nią współpracować, a ja upieram się przy swoim. 

Czy terapeuta może np. stwierdzić, że intercyza jest dobrym pomysłem, że mąż myśli zdroworozsądkowo, przytoczyć sytuację pary, gdzie brak intercyzy był błędem? 

Jakby czuję się bardzo zmieszana i trochę olana. 

Z góry dziękuję za odpowiedź.

Dzień dobry, proszę o pomoc, mój mąż od jakąś dawna się dziwnie zachowuje.
Dzień dobry, proszę o pomoc, mój mąż od jakąś dawna się dziwnie zachowuje. Mówi, że słyszy jakieś głosy, ale one są nierzeczywiste, a mu się właśnie wydaje, że dzieje się to naprawdę, a najbardziej się mu to nasila na wieczór i robi się strasznie nerwowy, jak mu się mówi, że to się nie dzieje naprawdę. Jak można by mu pomóc, co to jest za choroba, jak to się leczy, proszę o pomoc pilnie i czy to jest jakaś choroba i czy można normalnie później z nią żyć i funkcjonować?
Boję się samotności, za mną rozstania i teraz ciężka sytuacja. Bardzo mi ciężko. Jaka psychoterapia będzie dla mnie najlepsza?
Mam 31 lat. W ciągu 5 lat przechodzę 3 rozstanie. Sa to moje pierwsze związki, ponieważ na studiach nie chciałam sie angażować w relacje, miałam dużo znajomych i nie chciałam być ograniczona zakazami/fochami. Wracając do rozstań - rozstania się kończyły zazwyczaj w burzliwy sposób. Z 1 partnerem większa agresja była z jego strony, miał pretensje, że nie okazuje mu wystarczająco dużo miłości, na ostatnim spotkaniu krzyczeliśmy, trzasnął drzwiami i już go nie widziałam - związek trwał rok. Poźniej zaczęłam mój kolejny roczny związek, byłam bardzo zakochana i mówiłam sobie, że to miłość mojego życia. Mówiłam mu często, że go kocham, a on mówił mi. Miałam przyjaciółke, która wtedy była sama i zarzucała mi, że za bardzo jestem zafiksowana na punkcie tego chłopaka, zaczęła mi podkładać myśli, że on leci na swoją przyjaciółkę, że ona by była zła, gdyby widziała, że jej facet je z jednego słoika z inna kobieta (jedli raz jakieś buraczki, które przyniosła). W końcu w czasie ogromnego stresu w innych dziedzinach życia dostałam od niego zaproszenie na spotkanie z nim i jego inna przyjaciółką, ale byłam wtedy juz umówiona z tą moją przyjaciółką. Historia skończyła sie tak, że z tego spotkania pojechałam z przyjaciółka na spotkanie chłopaka z ta druga przyjaciółka i wybuchła mega awantura, pamiętam, że bardzo krzyczałam, że mnie nie kocha, a ona, że jestem nienormalna. Poźniej wyjechałam z miasta na miesiąc i wypisywałam do niego jakieś żale, on sie odsuwał, a poźniej okazało sie, że jest w związku (2 miesiące po naszym rozstaniu) z ta dziewczyna od buraczków, a na koniec mi powiedział, że ja go popchnęłam w jej ramiona. Jednocześnie moja przyjaciółka, która mi doradzała wróciła do swojego eks i powiedziała mi, że nie może sie ze mna spotkać w czasie mojego kryzysu, bo ma chłopaka. Kontakt z nia i z moim eks sie urwał. To były osoby, z którymi spędzałam najwięcej czasu i nagle zostałam sama. Moja samotność trwała 7 miesięcy ( bardzo cierpiałam i zmieniłam sie, nie bylam juz ta osoba co wcześniej, zaczęłam sie bardziej przejmować wszystkim ) Jednak w mojego 1 w życiu samotnego sylwestra założyłam konto na Tinderze. Poznałam faceta, z którym spotykałam sie 2 miesiące, a on powiedział, że mnie nie pokocha, że szuka czegoś innego. Następnie wpadłam w wir randek i podeszłam zadaniowo do sprawy. Chciałam bardzo znaleźć kogoś odpowiedniego. Raz mnie odrzucali, znikali, raz ja to robiłam. W końcu poznałam mojego ostatniego chłopaka, z którym (jestem?) od 2 lat. Ostatnio stwierdziłam, że przypomina mi mojego ojca - jest zdystansowany emocjonalnie, cichy przy obcych ludziach, a wybuchowy i nerwowy do najbliższych. Jednocześnie pracowity, wierny i opiekunczy. Jest bardzo ambitny i zależy mu na stworzeniu super warunków do życia dla przyszlej rodziny. Widziałam go jako męża i ojca. Przeszkadzały mi jedynie te wybuchy złości, które pojawiały sie od czasu do czasu, a w tym roku kiedy przeprowadziliśmy sie z mojego mieszkania do jego mieszkania zaczęły pojawiać sie również niemiłe słowa - ''wypier*** z mojego domu'', ''odpier** sie'', a raz na wakacjach gdy przyczepił się, że odpięłam jego ładowarkę z kontaktu bez informowania go o tym, zaczęłam naśladować jego dziwny ton głosu i próbować być tak irytująca jak on - nazwał mnie wtedy głupią dziw*ą. Poźniej oczywiście za te wszystkie słowa przepraszał. Ale mimo tego, że było poźniej juz dobrze, planowaliśmy ślub, dom i dziecko, to te słowa 'głupia dziw*a' 'odpier***sie' do mnie wracały. Dodatkowo przez te dwa lata mi powiedział może 3 razy, że mnie kocha i to było po moim dopytywaniu o to po roku związku. Zaczęłam pytać czy podczas przysięgi małżeńskiej powie, że mnie kocha, a on, że powie i bardzo mnie to dziwiło, że nie może robić tego w domu, a na ołtarzu przy ludziach powie.. tak jakby na pokaz. Wszystkie te historie opowiedziałam, aby przeanalizować moje podejście do związku tego i przeszłych. Moim aktualnym problemem jest to, że 2 dni temu mój chłopak sie znowu przyczepił o absurdalnie głupią rzecz, była związana z jego aktualną pracą (za którą nic nie zarobi, ponieważ ta rzecz ma być w przyszłym portfolio jego startupu, a poświęca na nia od 2 miesięcy po 13 godzin dziennie), ale kompletnie na nią nie wpływała. Ja wyśmiałam, że przejmuje się bardziej tym niż organizator tego wydarzenia. W pewnym momencie pamiętam tylko, że stał nade mną i cały czas gadał. Nie chciało mi sie go słuchać i użyłam jego słow sprzed miesiąca ' odpier?** sie', a on do mnie powiedział 'wypier** z mojego domu'. Byłam w szoku, nic nie powiedziałam, a za jakiś czas podeszłam do niego zapytać czy on tak serio. On milczał i długo sie zastanawiał. Stwierdziłam, że skoro tak długo sie zastanawia to musze zacząć sie pakować. Płakalam i pakowałam sie. Była juz noc, wiec zadzwonilam do mamy przy nim(to kawalerka) aby poradzić się, co robić, bo chłopak kazał mi sie wyprowadzić. Nie wdawałam sie w szczegóły. Ale w końcu zostałam jedną noc. Następnego dnia rano po nieprzespanej nocy, z opuchniętymi oczami musiałam jechać do pracy. Przed pracą wrzuciłam do auta reszte moich rzeczy i pojechałam do pracy, a po pracy ruszyłam do mamy (250 km trasy). Teraz jestem u mamy, rozpakowałam wszystkie rzeczy, ale w środę musze być w Warszawie w pracy. Przeprowadziłam jedną spokojną rozmowę z nim i ustaliliśmy, że dopoki nie bede mogla wprowadzić sie do swojego mieszkania (jest aktualnie wynajmowane i ma miesiąc wypowiedzenia) to mogę mieszkać u niego. W tej rozmowie powiedział mi również, że mnie nie kocha, a jak dopytywałam dlaczego mi wcześniej mówił, że nie musi mówić, że kocha, bo miłość okazuje przez czyny to zaczął mówić, że tak było. Dwie sprzeczne rzeczy - to okazuje przez czyny czy nie kocha?. Później zaczęłam dopytywać czym dla niego jest miłość, a on ' że to takie poczucie, że mógłby porzucić wszystkie marzenia dla tej osoby' i że tego przy mnie nie ma. W tym zwiazku robił ze mna różne rzeczy, na które nie mial ochoty - podróż do Azji, która ostatecznie mu sie podobała, a również poszedł na terapie po namowach, aby pracować nad wybuchami złości. Jeszcze tydzień temu rozmawialiśmy o tym, gdzie weźmiemy ślub, mówił, że ma plan na oświadczyny, a wczoraj po tej kłótni powiedział, że mnie nie kocha tym swoim rodzajem miłości. Mi sie wydaje, że go kocham taką dojrzałą miłością, nie jest to taka miłość szalona/namiętna jak do poprzedniego chłopaka. Jestem w stanie pójść na kompromisy, on tez był w stanie pójść na nie dla mnie. Wspieraliśmy sie i motywowaliśmy. Nie było słów 'kocham Cie'. Akceptowaliśmy swoje niedoskonałości, no może ja nie akceptowałam jego obgryzania paznokci. Jestem aktualnie bardzo rozwalona psychicznie i zdezorientowana. Bardzo chcialabym z nim byc i aby przepracował sobie różne tematy na psychoterapii, a następnie sworzyć rodzine. Jutro mamy rozmawiać o tym wszystkim, ale mam przeczucie, że on nie będzie chciał być ze mna, ze sie przelało, mówi, że za często sie kłócimy, ze kłótnie zawsze eskalują do dużego stopnia. Zastanwiam sie czy to moja wina, jego czy nasza. Nie wiem jak poprowadzić jutrzejsza rozmowę, aby sie dobrze skończyła. Boję się, że się ostatesznie rozstaniemy i znowu bede sama. Dodatkowo jestem bardzo lękliwa i nie wyobrażam sobie, aby znowu przechodzić przez wir randek.. nie chce tego. Nie chce poznawać nowych ludzi. Nie chce tracić kolejnych ludzi z mojego życia. Czasami myślę, aby rzucic Warszawe, prace, sprzedać mieszkanie i przeprowadzić sie do mniejszego miasta, gdzie mam bliskich.. lecz tutaj nie ma dla mnie pracy, a zdalnej nie dostanę. W Warszawie aktualnie nie mam nikogo prócz mojego chłopaka i 2 znajomych koleżanek, które maja swoje życie. Strasznie boję sie samotności. Prosze o doradzenie co powinnam zrobić, jak żyć, jeśli jutro dojdzie do rozstania. Przez miesiac bede musiala mieszkac u niego, pozniej sie wprowadze do swojego mieszkania. Będę jezdzila do pracy, wracała, chodziła na basen/rower, jednak wszystko to będzie bardzo samotne. Ludzie w pracy nie zaspokoją mojej potrzeby ciepła i bliskości...Z drugiej strony boje sie, że jak wroce do niego, te te zachowania agresywne beda sie powtarzać, jednak z kolejnej strony zaczął pracować nad tym u psychoterapeuty, wiec jest jakaś nadzieja. Zapomnialam dodac , że drugie rozstanie bardzo przeżyłam, musiałam sie wspomagać lekami typu xanax.. chodzilam na hipnoterapie aby zmniejszyć ból, niestety przez caly czas zwiazku z moim aktualnym partnerem wracałam myślami do tego zerwania z poprzednim, caly czas je analizowalam i wydaje mi sie, że nadal bede mimowolnie do tego wracac. Jak nad tym zapanowac? jaki rodzaj psychoterapii bedzie dla mnie najlepszy? jak postapic jutro?
Samookaleczanie a związek z morsowaniem- mózg reaguje w ten sam sposób. Czy takie osoby powinny morsować?
Witam, od pewnego czasu nurtuje mnie dosyć nietypowa sprawa związana z samookaleczaniem, ale i całkiem popularnym w tym czasie morsowaniem. Podczas samookaleczania chodzi głównie o to, aby ból fizyczny odwrócił naszą uwagę od bólu psychicznego, podobne działanie możemy zaobserwować w trakcie wchodzenia do zimnej wody, gdy nasz mózg się "wyłącza". Zastanawia mnie zatem fakt czy osoby mające problem z samookaleczaniem powinny morsować? W praktyce występuje co prawda skok endorfin podczas morsowania, lecz z własnego doświadczenia wiem, że jeśli człowiek odpowiednio skupi się na bólu, to nie będzie miał on większego znaczenia.
Depresja u 12-latka z WZJG. Leczenie farmakologiczne i psychoterapia - kiedy spodziewać się poprawy?

Witam, syn 12 lat zmaga się z depresją, myślę, że od około roku. Choruje przewlekle na WZJG spadki nastroju prędzej występowały głównie podczas zaostrzenia choroby i dolegliwości bólowych. Dopiero 3 tygodnie temu została rozpoznana depresja i wdrożone leczenie. Prędzej jego zachowanie było tłumaczone przez lekarzy złym samopoczuciem w związku z chorobą. Zaczęliśmy leczenie, gdy po poprawie stanu zdrowia i ustąpieniu dolegliwości bólowych samopoczucie się nie poprawiło. Przyjmuje bioxetin oraz uczęszcza raz w tygodniu na psychoterapię. Cały czas leży, wstaje tylko na posiłki, nie ma na nic ochoty ani siły, martwi mnie również spowolnienie psychoruchowe porusza się tak wolno, że przejście kilka metrów do łazienki zajmuje mu kilka minut. 

Kiedy możemy się spodziewać jakiejś poprawy?

Dobry wieczór. Mam pytanie, odnośnie mojego zachowania w różnych sytuacjach.
Dobry wieczór. Mam pytanie, odnośnie mojego zachowania w różnych sytuacjach. Nie wiem czy to jest normalne, czy raczej powinnam się udać do specjalisty. Parę miesięcy temu zmarła mi bardzo bliska osoba. Zawał serca , reanimacja 40 min , przyjazd zepsutej karetki. Nie mogę się z tym wszystkim pogodzić. Płaczę, co jakiś czas i boję się śmierci, boje się że będę się dusić , że nie będę mogła złapać oddechu. Mam 2 dzieci, o nich zawsze się bałam, jak tylko jakaś gorączka, zawsze boję się najgorszego. Jak, np. muszę poprosić o zmianę w grafiku albo o wolne, to mam ogromne wyrzuty sumienia, analizuję milion razy, że może inaczej mogłam zrobić. Boję się nowych rzeczy ... Boje się, że coś mi nie wyjdzie. Że ktoś mnie wyśmieje. Myślę z wyprzedzeniem, co powiedzieć. Przed okresem wszystko mnie wyprowadza z równowagi. Jakąś bzdurą, a ja krzyczę. Dodam, że choruję na niedoczynność tarczycy i Hashimoto. Czy z moim zachowaniem jest coś nie tak ? Czy to jest normalne ? Że po ciężkich ostatnio przeżyciach wszystko mnie stresuje?
Szukam terapeuty. Kogoś, kto pomoże mi nie zapominać, że chcę żyć.
Szukam terapeuty. Kogoś, kto pomoże mi nie zapominać, że chcę żyć. W sumie nawet tego nie zauważam, dopiero po czasie i mam pretensje do siebie itd. Chcę być najlepszą wersją siebie, a czasem raz w roku to jednak często... Ja chcę żyć, ogólnie jest super, a zawsze mi się pomiesza...
Witam Jesteśmy z żoną po dwóch prawie latach terapii. Nasza terapeutka wg mnie od początku szukała jedynie winy w mojej osobie.
Witam Jesteśmy z żoną po dwóch prawie latach terapii. Nasza terapeutka wg mnie od początku szukała jedynie winy w mojej osobie. Pierwsze, co mi dało do myślenia ,to jej pytanie, kiedy mówiłem, że z żoną nie współżyjemy brzmiało "a jak by ci kutasa obcięli to co byś zrobił?" Ciągle mówiła o tym, że jesteśmy, jak dwa pociągi z różnymi oczekiwaniami i to po mojej stronie leżało panować nad sobą itd. Chodziło zawsze o sytuację, w której żona przychodziła do domu z nerwami i się wyżywała, tłumaczono mi na terapii ,że nie rozumiem czemu tak jest, ale ja muszę przy tym się nie denerwować nerwami mojej żony. To, co mnie skłoniło jednak dopiero do przemyślenia tego wszystkiego, to kiedy się wreszcie dogadaliśmy z żoną i było tak, jak oboje chcieliśmy, jednak po pewnym czasie pani terapeutka spotkała się z moją żoną i wszystko w ciągu jednej rozmowy cofnęło się do etapu sprzed terapii, a nawet gorzej. Od tamtego ich spotkania jestem wrogiem nr 1, ciągle słyszę groźby rozwodu a wszystkie problemy które przez ten czas przepracowaliśmy wróciły. Żona twierdzi, że jej pani terapeutka uświadomiła , iż ja jestem źródłem jej nerwów i tak naprawdę nie daje jej nic, a robi co ja chcę(pragnę tutaj nadmienić, że każde pani życzenie jest w miarę możliwości spełniane, wyjeżdżamy zawsze w miarę możliwości finansowych i tak naprawdę robimy wszystko, co chce, nie zwracając uwagi, np. na moje zmęczenie), a wszystko, co nam się podoba i czego oczekujemy od życia, da nam tylko problemy. W związku z tym, iż jesteśmy na granicy, chcę zapytać o etykę takiego zachowania, chcę również dodać, że aby pani terapeutka przyznała mi rację, musiałem wszystko tłumaczyć lub wręcz wykrzyczeć czy tak można, czy nie, bo ciągle słyszałem, że nie rozumiem.
Jestem zapisana na diagnozę autyzmu na NFZ, muszę czekać jeszcze długo. Jednakże, od dawna podejrzewam u siebie ADHD
Dzień dobry. Jestem zapisana na diagnozę autyzmu na NFZ, muszę czekać jeszcze długo. Jednakże, od dawna podejrzewam u siebie ADHD. Czy mogę udać się z tym do innego psychiatry? Czy wspomnieć o tym podczas spotkań mających na celu diagnozę autyzmu?
Kodeks etyczny terapeuty: opinie od znajomych, kontakty w social mediach i ujawnianie informacji

Dzień dobry, mam kilka pytań dotyczących kodeksu etycznego terapeuty (poznawczo - behawioralnego) 1. Czy pisanie opinii od znajomych o terapeucie jest etyczne? 2. A co za tym idzie czy kodeks etyczny zabrania kontaktu w social mediach byłego klienta z terapeutą? 3. Czy powielające się sytuacje "że jestem jedyny" aby, o czymś wiedzieć jest ok? 4. Czy opowiadanie o przeżyciach rodzinie i chorobach niemających w ogóle odniesienia do terapii ze strony terapeuty jest ok? Jeżeli którykolwiek z punktów jest nieetyczny - gdzie mogę to zgłosić? Pozdrawiam.

Traumatyczne doświadczenia i brak terapeuty. Nie radzę sobie.

Doświadczyłam wielkiej traumy w dzieciństwie, molestowanie, brak początku bezpieczeństwa, miłość, dom alkoholiczny, po 35 roku życia wszystko wybuchło, pojawiły się leki, objawów psychosomatyczne z ciała, bóle, chodziłam na terapię 1,5 roku coś tam udało się przepracować, niestety terapeutka zakończyła terapię ze względu na jej ciążę, choć twierdziła, że już sobie sama poradzę, tak się nie stało, nadal płaczę , wszystko mnie boli, szukam nowego terapeuty, ale nie mogę się zdecydować, mam wielki problem z podjęciem tej decyzji, a czuje się coraz gorzej, wydaje mi się, że nic mi już nie pomoże i będę płakać tym bólem całe życie, a nie mam już siły, wolę zniknąć,jak sobie pomóc? Jak nie zwariować od nadmiaru tych emocji, nic mnie nie cieszy, życie straciło sens.

Potrzebuję terapii ERP, na NFZ. Podobno to jedyna skuteczna terapia dla OCD.
Cierpię na nerwicę natręctw, bardzo chciałbym rozpocząć leczenie. Wiem, że jedyną skuteczną terapią jest terapia "Exposure and Prevention Response" (ERP) Czy są jacyś psycholodzy, którzy mogli by mi pomóc przez NFZ? Najlepiej na terenie małopolski lub online?