Rodzina byłego partnera, jak i on wypytują mojego syna o całe życie, o mnie, o dom, o mojego obecnego męża. Weekend przesłuchań dla dziecka. Co mogę zrobić w tej sytuacji?
Anonimowo

Beata Molska
Serdecznie zachęcam do wniesienia tego problemu na terapii własnej. Podczas uważnej relacji terapeutycznej będzie Pani mogła lepiej zrozumieć swoje emocje, które ta sytuacja w Pani wywołuję. Słyszę, że jest to troska o dziecko i chęć ochronienia go przed “przepytywaniem”, a jednocześnie mam takie założenie, że może się Pani mierzyć ze złością na byłego partnera. To naturalne uczucie i większość matek na Pani miejscu mogłaby czuć podobnie. Może tam też być niepokój czy nawet lęk przed tym jak ta sytuacja wpłynie na Panią i dziecko.
Podczas terapii dzięki poszerzeniu świadomości, można nauczyć się stawiać granice nawet w trudnej relacji.

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz
Dzień dobry, z Pani wypowiedzi wynika, że syn jest dla Pani ważny; zależy Pani na jego kontakcie z ojcem ale odczuwa Pani dyskomfort związany z zachowanie mężczyzny i jego rodziny. Również syn nie czuje się dobrze w tej sytuacji, myślę że można zacząć właśnie od tego, porozmawiać z nim na temat pytań taty, jak on się czuje, jakie pytania budzą niepokój czy zażenowanie. Zachęcam żeby porozmawiać z synem sama czy z psychologiem dziecięcym i określić granice tematów, które są dla syna bezpieczne i komfortowe. Oczywiście ojciec ma prawo pytać o naukę, czas wolny, problemy dziecka ale nie o Pani relacje z mężem, wasze kłótnie itp. Tym dziecko nie powinno być obarczane i nie powinno o tym mówić ojcu, bo tez te sprawy jego nie dotyczą. Zachęcam też Panią do konsultacji z psychologiem/psychoterapeutą żeby np. przygotować się na ewentualną rozmowę z ojcem dziecka jeśli odmowa syna nie będzie skuteczna.
Pozdrawiam

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz
Dzień dobry, zasadna wydaje się spokojna rozmowa z byłym partnerem na temat tego, że syn zgłasza dyskomfort wywołany takimi pytaniami. Warto się do takiej rozmowy przygotować i próbować oddzielać własne uczucia związane z tym, że były partner i jego rodzina pytają o panią i pani obecne życie, a tym co dotyczy syna, dbałości o jego komfort i chęć zaopiekowania się nim w tej sytuacji. 10 latek to jeszcze ciągle małe dziecko i może potrzebować wsparcia w takiej sytuacji. Warto również z synem rozmawiać na temat tego jak on się czuje w tej sytuacji. Natomiast pani dyskomfort wywołany świadomością, że były partner wypytuje o pani aktualną sytuację być może potrzebowałby zaopiekowania w kontakcie z jakimś specjalistą- psychologiem lub psychoterapeutą: przyjrzenia się temu jakie to ma dla pani znaczenie, że pojawiają się takie pytania, jakie uczucia to w pani wywołuje i co pod ich wpływem mogłaby pani zrobić z daną sytuacją, tak aby nie przenosić tego na dziecko. To trudna sytuacja i często bardzo łatwo w niej o to, aby zapraszać dziecko do brania za nią jakiejś odpowiedzialności - np. wtedy kiedy dziecko wie, że jeden rodzic pyta, a drugi nie życzy sobie udzielania informacji. Będzie wówczas przeżywało konflikt lojalnościowy i nie czuło się swobodnie. Powinno natomiast czuć pełną swobodę opowiadania na dowolny temat w obecności każdego rodzica. Pozdrawiam Magdalena Bilińska Zakrzewicz

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, mam wewnętrzny konflikt i czuję się z tym bardzo źle. Z mężem rozmawiałam na ten temat, jednak on jest na tą sytuację tylko zły.
Przechodząc do sprawy: mój mąż ma 15 lat młodszego brata (teraz to nastolatek). Ojciec męża pracuje za granicą cały czas, zjeżdża do domu raz na pół roku na weekend, więc tak jakby go w ogóle nie było. Teściowa w wakacje postanowiła wyjechać do pracy (na niecałe dwa miesiące). Zgodziliśmy się zająć bratem męża, przeprowadzić do ich domu (co wiązało się z różnymi emocjami, ponieważ parę lat wcześniej ojciec męża nas po prostu z niego wyrzucił + parę dni przed wyjazdem mamy zrobił nam awanturę o to, że mieszkamy kilka kilometrów od nich w innej miejscowości i nie potrafimy przyjechać, żeby skosić trawę i porąbać drzewo - zaznaczę, że akurat był na urlopie. Gdy go nie ma to jesteśmy na prawie każde zawołanie teściowej). Przeprowadziliśmy sie, żeby spokojnie teściowa mogła pracować, jednakże zaznaczyliśmy, że to jest jednorazowe, ponieważ nie będziemy tolerować tego, w jaki sposób zachowuje się jej mąż.
Ostatnio nałożyło się sporo spraw i finansowo nie daliśmy rady. Teściowa nas wspomogła delikatnie. Teraz teściowa postanowiła znów wyjechać na prawie dwa miesiące za granicę. Bratem męża miał się zająć partner siostry teściowej, ale wyszło tak, że po tygodniu zrezygnował. Niestety jest to rok szkolny, brat męża lubi zaspać do szkoły, gdy się go nie przypilnuje, żeby wstał na autobus (od nas ma do szkoły 5 min drogi spacerkiem).
W domu teściów jest cały rok bardzo zimno, a my z mężem nie jesteśmy w stanie pracując i przebywając praktycznie 3/4 dnia poza domem palić w piecu, żeby było tam ciepło. Więc z tych dwóch powodów postanowiliśmy, że weźmiemy brata męża do siebie. Jednak czuję się z tym źle. Mam lekkie problemy psychiczne, paranoję szczególnie na punkcie bakterii. A to jest dodatkowa osoba w domu, jestem zmuszona wyjść z mojej strefy komfortu. Nasze mieszkanie jest dla mnie miejscem spokoju. A teraz zostanie to zburzone.
Jest mi niedobrze samej ze sobą, ponieważ wiem, że musimy pomóc teściowej, ale z drugiej strony denerwuje mnie, że po raz kolejny zrzuca swój obowiązek zajęcia się dzieckiem na nas, żeby po prostu uciec na chwilę i odpocząć od domu.
Dodam jeszcze tylko, że mąż od zawsze opiekował się bratem, doszło nawet do sytuacji, gdzie brat uważał męża za ojca, a teściowa do każdego złego zachowania młodszego syna wołała męża, żeby go strofował, ponieważ sama sobie nie radzi. Więc takie oddawanie dziecka mężowi jest od zawsze.
Walczę w tym momencie sama ze sobą i nie wiem co o tym myśleć. Czuję się jak wręcz jak potwór, rozważając odmowę.
Mam 20lat. Boję się czegoś w życiu podjąć, bo nie mam i niestety nigdy nie miałam bezpiecznego ,,zaplecza" w postaci domu i rodziny. Wiem, że gdyby coś mi się nie udało, to zostanę z tym sama, dlatego tak trudno od lat jest mi spróbować w życiu czegoś nowego. Zawsze towarzyszy mi lęk. Czuję, że chciałabym się z tym zwrócić do psychologa, ale zwyczajnie nie mam na to pieniędzy. Niby pracuje, ale u mnie w rodzinie nigdy się nie przelewało i szkoda mi pieniędzy na wszystko.
Witam, Mam obecnie 32 lata, męża i dwójkę synków 4l i prawie 1,5 roku. Jakieś 3 lata temu przeprowadziliśmy się do kupionego na kredyt domu około 30 min. samochodem od centrum miasta (oboje pochodzimy z miasta). Wybór taki padł ze względu na wysokie ceny w mieście.. Myślałam, że będę tutaj szczęśliwa, ale obecnie czuje, że jestem w najgorszym momencie moje życia bez celu.. Wcześniej przy jednym dziecku pracowałam jeszcze w mieście, zawoziłam do żłobka i ledwo zdążyłam do pracy.
Teraz po urlopie macierzyńskim z drugim dzieckiem zakończyłam pracę, bo nie miałam już do czego wracać.. Szukam pracy w naszych okolicach już od 4 miesięcy i popadam w załamanie. Niestety nie mam konkretnego wykształcenia, czego teraz bardzo żałuję, nigdy nie mogłam znaleźć, co chciałabym robić i kim być.. i dalej nie wiem, co mnie dodatkowo dobija. Przez to mam małe poczucie własnej wartości.. Dotychczasowe prace były z przypadku lub przez kogoś.. prace biurowe. Teraz czuję się totalnie uziemiona, mąż ma swoją działalność, więc pracuje od rana do wieczora, czasem wróci wcześniej, ale nigdy nie wiadomo jak będzie dzisiaj.. przez to nie mogę pracować na zmiany, Jestem ograniczona czasowo więc i nie mogę jechać dalej do pracy..nie mam niczyjego wsparcia, jedna babcia pracuje, druga mieszka 30 min od nas, ale nie ma prawa jazdy.. (nie dojedzie tu komunikacją). Już raz próbowaliśmy przenieść się do zupełnie innego miasta.. (do dalszej części mojej rodziny), wystawiliśmy dom na sprzedaż, ale krótko mówiąc, nie wypaliło. Praca męża się odwołała a dzieci nie miały pkoli. Ja się źle tam czułam. Wróciliśmy. Teraz znowu zaczynam mieć myśli, że chyba chciałabym sprzedać dom i przenieść się z powrotem do miasta.. np bliżej teściowej, żeby mieć chociaż wsparcie z dziecmi..łatwiej znaleźć pracę i być bardziej mobilna. Z nikim się nie widzę, bo nie ma kiedy i jak ani "za co". Jak już myślę, żeby szukać pracy w mieście i organizować się tak, żeby mąż rano ogarniał dzieci, to teraz za 2 msc ma dostać pracę za granicą wyjazdy na 2 tygodnie.. żeby zarobić na kredyt..I znowu nie mam żadnych możliwości.
Nie chce wegetować za to, żeby spłacić kredyt.. Z drugiej strony żal mi tego, co mamy tutaj. Chociaż dom ciągle nie wykończony, nie ma za co żyć i coś zrobić...to synek ma już kolegów z pkola i jednego z sąsiedztwa. Nie wiem już co robić.. nie chce być ciągle smuta, zła, uzależniona od męża, siedzieć w domu i nie mieć żadnego życia. Chciałabym moc wstać, coś zdecydować, wiedzieć co robić..