Left ArrowWstecz

Nie jestem przekonany do tacierzyństwa, ponieważ sam zmagam się ze sobą, z trudnościami, ranami.

Witam, Mój problem dotyczy tacierzyństwa, chęci (bądź nie) posiadania dzieci i całej otoczki budowanej wokół tego tematu. 

Mam 31 lat, partnerkę o kilka lat młodszą. W związku jesteśmy razem od 5 lat, w tym rok po zaręczynach. 

Problemem w naszym życiu, w naszej relacji, jest to, że nie potrafię podjąć decyzji, czy chcę mieć dziecko. Narzeczona twierdzi, że jest gotowa i już chciałaby się starać. Ogląda w internecie koleżanki, które urodziły bądź są w ciąży, przegląda ubranka i zabawki dla dzieci. Twierdzi, że późniejszy wiek to większe ryzyko chorób, powikłań, a do tego dochodzi czynnik "społeczny" – tj. posiadanie rodziców-dziadków. Mam na myśli różnicę wieku dziecko–rodzic. I pewnie wiele innych powodów, których sobie teraz nie przypomnę. 

Natomiast u mnie sprawa wygląda tak, że jestem wycofanym, nieśmiałym introwertykiem. Nie lubię ludzi, nie lubię siebie, nie lubię i nie rozumiem otaczającego świata. Zatraciłem hobby, nie mam celów, ambicji, energii do życia... Do tego zaniedbałem się i generalnie nie jestem szczęśliwy. Moja narzeczona jest jedyną osobą, przy której czuję się dobrze, za którą wskoczyłbym w ogień i mogę powiedzieć, że naprawdę ją kocham. 

Jeśli o mnie chodzi – leczę się psychiatrycznie od ponad 10 lat. Biorę leki, byłem w ośrodkach zamkniętych, ale na tę chwilę nie czuję poprawy. Sytuacja wygląda tak, że od pewnego czasu czuję nacisk, by się określić, czy chcę mieć dziecko, czy nie. A ja? Nie potrafię podjąć decyzji. Całe życie byłem na „NIE”. Po prostu tego nie czuję. 

Nie obudziła się we mnie chęć posiadania – taka naturalna, przychodząca z wiekiem, bądź taka, którą niektórzy mają od urodzenia. Czuję, że na ten moment nie jestem na etapie „CHCĘ za wszelką cenę”, tylko „MÓGŁBYM mieć”. I jestem przekonany, że to toksyczne podejście mogłoby odbić się na ewentualnym dziecku – bo kto chciałby świadomie czuć się niechcianym? 

Generalnie często czuję, że jeśli zdecydowałbym się na dziecko, to bardziej ze strachu, że zostanę sam, niż z faktycznej chęci jego posiadania. Czasem jednak myślę, że może nie byłoby źle, że jakoś dalibyśmy sobie radę. Boję się, że jeśli się rozstaniemy, to za kilka lat, gdybym jednak podjął decyzję, będę żałował. Oczywiście od rodziny słyszę, że fajnie mieć dzieci, że każdy je lubi – tylko nie ja. „Zmagam się” z lenistwem – choć po tylu latach nazwałbym to raczej chronicznym zmęczeniem. Jestem ciągle zmęczony, śpię w ciągu dnia, przesypiam celowo głód, zaniedbuję codzienność: higienę, sprzątanie wokół siebie. Kiedy poszliśmy „na swoje”, liczyłem, że mi się zmieni – ale nie. Jestem przekonany, że sam bym po prostu zdechł z głodu. 

Na długo przed poznaniem obecnej partnerki spotykałem się z dziewczyną, która miała dziecko z poprzedniego związku. Mimo że starałem się być dla dziecka jak najlepszy, czułem, że nie przychodzi mi to naturalnie. Po rozstaniu – po 1,5 roku – poczułem ulgę, że to koniec. W życiu bym nie powiedział, że tęsknię. Dziecko miało 5 lat… Czułem się z tym źle, ale chodziło głodne i zaniedbane. Nie miałem problemu z tym, że płakało przez pół dnia, albo że do jedzenia dostało parówkę w rękę i zamiast iść do przedszkola – oglądało bajki (wtedy chociaż nie trzeba było się nim zajmować). Ale fakt faktem – była to moja pierwsza dziewczyna i nie miałem wtedy nawet w 5% takiej więzi jak obecnie. 

Na dziś dzień ciężko mi ogarnąć własne życie. Jestem nieszczęśliwy, nie mam wymarzonej pracy, zatraciłem hobby, nie mam znajomych, zaniedbałem się fizycznie, nic mi się nie chce. Dni mijają bezsensownie, jeden po drugim. Czas ucieka – nie wiadomo gdzie. I gdzie tu wcisnąć jeszcze dziecko? Jestem zamknięty, nieśmiały, boję się – mimo wieku – spraw urzędowych, załatwiania czegokolwiek, łącznie z zakupami w sklepie. Często pytam kogoś o zdanie, bo decyzyjności u mnie brak. Wstydzę się na ulicy spojrzeń ludzi, nie odbieram i nie wykonuję telefonów – wolę pisać SMS-y. Mam bardzo niską pewność siebie, a jednocześnie (przynajmniej ostatnio) jestem nawet płaczliwy. 

Jakie wartości może przekazać taki człowiek? Każdy mówi, że po urodzeniu wszystko się zmienia – a co, jeżeli nie? To nie samochód, że jak mi się nie spodoba, to sprzedam… Żyję w bańce. Czuję taką derealizację, jakiej nie czułem nigdy. Jestem pod ścianą. Dla mojej narzeczonej jest to najważniejszy temat w życiu. Zawsze marzyła o rodzinie. Mam w zasadzie ultimatum: albo się określę, że chcę dziecko, albo się rozstajemy. Spędzam całe dnie, rozmyślając – czasem już szukając nawet plusów rozstania. Tylko że wiem, iż moje życie straciłoby wtedy całkowicie sens. Nie byłoby do kogo wracać do domu, do kogo się odezwać, przytulić. Czuję ogromny niepokój. Liczę, że ktoś mnie poprowadzi, wybierze za mnie… albo że jakimś cudem problem sam się rozwiąże. 

Nie chcę liczyć na to, że dziecko uleczy rany, albo że „jakoś to będzie”, a jednocześnie bardzo kocham moją partnerkę. Znów – gdzieś z tyłu głowy – mam przez całą tę sytuację najgorsze myśli… Dziękuję za przeczytanie tej chaotycznej wiadomości. (nawet tu wspomagałem się AI, troche lenistwo a troche wstyd przed masłem maślanym).

User Forum

IN

4 miesiące temu
Monika Marszałek

Monika Marszałek

Witaj, 

 

Dziękuję, że podzielił się Pan swoją historią. Mam nadzieję, że przelanie tego na forum (nawet wspomagając się AI) przyniosło Panu ulgę lub chociaż pomogło uszeregować wszystkie wątpliwości, które towarzyszą tej niezwykle ważnej decyzji o zostaniu rodzicem. 

 

Podjęcie decyzji o rodzicielstwie, to ogromnie istotna i odpowiedzialna decyzja - taka, która często zmienia priorytety, a nawet energię pary. To również piękne przypieczętowanie miłości dwojga ludzi. 

 

Jakkolwiek nie spojrzeć, w pana opowieści wyraźnie widać wiele aspektów dotyczących pana osoby, które zasługują, aby postawić je na pierwszym miejscu.  Warto najpierw zadbać o siebie: zbudować silne fundamenty, zatroszczyć się o poczucie własnej wartości i sprawczości, zająć się poszukiwaniem pracy, która będzie źródłem radości i motywacji - zanim pojawi się dziecko.

 

Warto również, aby już teraz prowadzili Państwo rozmowy o tym, w jakim są Państwo punkcie swojej relacji, jakie wyznają Państwo wartości, jak wyobrażają sobie Państwo siebie w tej nowej roli oraz wspólne rodzicielstwo, w jaki sposób będą się Państwo nawzajem wspierać, jakie lęki czy wątpliwości towarzyszą tej decyzji. Takie szczere rozmowy mogą Państwu pomóc zbudować jeszcze głębszą, bardziej świadomą i trwałą relację z partnerką - to właśnie będzie Państwa fundament, zanim pojawi się dziecko.

 

Z życzeniami miłego dnia, 

Monika Marszałek 

psycholog, coach kryzysowy

4 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry,

Widać, że mierzy się Pan z bardzo złożoną sytuacją, zarówno w obszarze relacji, jak i w sferze osobistej. To zrozumiałe, że w takim stanie psychicznym decyzja o rodzicielstwie może wydawać się wręcz przytłaczająca. Rodzicielstwo to nie tylko kwestia gotowości życiowej, ale również emocjonalnej, a gdy człowiek czuje się wyczerpany, zamknięty w sobie, przygnieciony codziennością i pozbawiony radości życia, trudno znaleźć w sobie przestrzeń na kolejne duże odpowiedzialności.

W Pańskim opisie widać wiele sygnałów, które wskazują na przedłużający się kryzys psychiczny, możliwe symptomy depresyjne, a także ogromny brak poczucia sprawczości i sensu. W takim stanie decyzyjność jest znacznie utrudniona, a presja otoczenia (nawet jeśli pochodzi z bliskich relacji) może pogłębiać poczucie beznadziei. Warto, żeby nie próbował Pan w tym wszystkim funkcjonować samotnie.
 

W tej sytuacji najważniejsze, co może Pan dla siebie zrobić, to kontynuować leczenie psychiatryczne oraz rozpocząć regularną psychoterapię, jeśli nie odbywa się ona już równolegle. Terapia pomoże lepiej zrozumieć siebie, swoje potrzeby, przekonania, a także to, dlaczego dziś nie potrafi Pan dostrzec własnej wartości i sprawczości. To proces, który może pomóc nie tylko podjąć decyzję o dziecku, ale przede wszystkim odbudować siebie jako człowieka i partnera.
 

Zachęcam również do postawienia sobie pytania: Czy w obecnym stanie jestem gotów zatroszczyć się o siebie, zanim zacznę decydować o trosce nad kimś innym? To nie jest pytanie o dziecko, tylko o Pana samego. Czasem najważniejszym krokiem nie jest natychmiastowe "określenie się", ale danie sobie prawa do uzdrowienia i lepszego poznania własnych granic i możliwości.
 

Proszę zadbać o siebie, nie przez presję decyzji, ale przez codzienną, życzliwą uwagę skierowaną do wewnątrz. Psychoterapia może być w tym cennym wsparciem.
 

Z wyrazami szacunku
Martyna Jarosz

mniej niż godzinę temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry,
to, co Pan opisuje, porusza bardzo wiele ważnych wątków – od poczucia odpowiedzialności, przez głębokie wątpliwości egzystencjalne, po miłość i lęk przed stratą. I przede wszystkim – w tym wszystkim nie umyka mi fakt, że Pan naprawdę się nad tym wszystkim uczciwie zatrzymuje.

Z jednej strony silna więź z partnerką, z drugiej – brak wewnętrznej gotowości na rodzicielstwo, przytłoczenie życiem, trudności z codziennością, leczenie psychiatryczne i świadomość własnych ograniczeń. I to jest ważne, że Pan to widzi i nazywa.

Nie ma jednej słusznej decyzji. Warto byłoby dać sobie przestrzeń na wspólne rozmowy – nie pod presją „tak albo rozstanie”, tylko z miejsca wzajemnego zrozumienia. I jednocześnie – ważne może być, by Pan miał dla siebie osobne, bezpieczne miejsce, np. w psychoterapii, by po kawałku przyglądać się temu, co się wewnętrznie dzieje, co być może utknęło, czego zabrakło, co jeszcze się nie zagoiło.

Rodzicielstwo nie jest obowiązkiem, ale też nie jest jedyną drogą do bliskości czy spełnienia. Pan nie musi być „gotowy”, by być wartościowym człowiekiem. Ale jeśli ma Pan poczucie, że życie się „rozmywa”, że nie ma Pan siły i celu – to warto się temu przyjrzeć z kimś, kto będzie towarzyszył bez oceny, krok po kroku.

Czasem najpierw trzeba zatroszczyć się o siebie – zanim da się komukolwiek coś więcej.

Trzymam kciuki i zachęcam do dalszego poszukiwania – może nie odpowiedzi od razu, ale spokoju w środku.

Z pozdrowieniami,
Maria Sobol – psychoterapeutka integracyjnq

4 miesiące temu
depresja

Darmowy test na depresję - Kwestionariusz Zdrowia Pacjenta (PHQ-9)

Zobacz podobne

Jak radzić sobie z obsesyjnymi myślami ? Nie umiem przestać myśleć
Nie potrafię się zebrać
Nie potrafię się zebrać do kupy. Brak chęci na życie i stres, kłopoty ze zdrowiem i zmiana pracy. Po 12 latach wróciłem z UK do Pl, posypało mi się życie z kobietą i zdrowie kuleje i czas się zebrać na badania i lekarzy a ja nie mam siły na nic....
Objawy somatyczne na tle lękowym. Nogi jak z waty, przy prawidłowych badaniach

Dzień dobry, zwracam się z pewnym pytaniem. 

Od wielu miesięcy leczę zaburzenia lękowe, widzę ogromną poprawę i powoli wracam do dawnego życia. Mam natomiast problem z tym, że przy jakimkolwiek wysiłku fizycznym, a nawet zwykłym staniu w miejscu, spacerze a nawet czasami jak siedzę po chwili mam nogi jak z waty i duszności. Robiłam szereg badań, które wyszły prawidłowo, praktycznie potwierdzone przez psychiatrę jest to, że jest to u mnie dość psychosomatyczne przeżywanie lęku, które mimo terapii kompletnie mnie nie opuszcza. 

W tej sytuacji zastanawiam się, czy leki psychiatryczne mogłyby na to pomóc? Próbowałam wszystkich metod bardziej terapeutycznych w tej kwestii, pomagały lecz chwilowo i nie wiem już co robić. Spytałabym o to psychiatry, ale bardzo długo nie mam możliwości spotkania z nim, tak samo z terapeutą, więc liczę, że nie jest to jakieś nietypowe pytanie, bo naprawdę nie wiem już co z tym robić…

Przebodźcowuję się, wpadam w panikę i fiksację lękową. Od czego to zależy?
Dzień dobry, ostatnio zauważyłem, że się łatwiej przebodźcowuję (galerie handlowe, wykłady - dźwięki, ilość osób, hałas), łatwiej wpadam w mocną panikę, jak dzieją się nawet małe (ale w miarę ważne dla mnie) rzeczy i do tego nagle zafiksowałem się na pieprzyku, który okazało się, że miałem od zawsze a ciągle się zastanawiałem, skąd on jest, czy powinienem iść do lekarza, jak się go pozbyć i że mi ogólnie przeszkadza. Od tygodnia wróciłem na studia i zastanawiam się czy to może być od jakiegoś podświadomego stresu, presji społecznej?? Czy może to może wskazywać na podwyższy stan lęku??
Zmagam się ze stanami lękowymi i mocno obniżonym nastrojem.
Dzień dobry, Zmagam się ze stanami lękowymi i mocno obniżonym nastrojem. Rozpoczynając terapię, zdałam sobie sprawę, że jestem przywiązana do tych problemów i traktuję je jako część mojej tożsamości. Z jednej strony chcę terapii, chcę sobie pomóc, bo jest mi bardzo trudno, a z drugiej mam mocną niechęć do zmiany. Przez to ciężko było mi ustalić cele terapeutyczne, i terapeutka cbt (zaznaczając, że nurt cbt jest ukierunkowany na cel) odmówiła mi terapii i poleciła szukać wsparcia u bardziej doświadczonej osoby zajmującej się również terapią schematów. Zastanawiam się, czy rzeczywiście cbt to nieodpowiedni nurt, czy terapeuta z większym doświadczeniem może jakoś dotrzeć do postawy mojego przywiązania do problemów i jako pierwszy cel terapii pracować ze mną nad tym? Czy takie przywiązanie do problemów/cierpienia to jakaś moja dziwna sprawa, czy problem powszechnie spotykany w gabinecie? Czy są tematy, które warto przemyśleć w tej sytuacji? Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź!
niska samoocena

Niska samoocena - objawy, przyczyny i sposoby na poprawę

Niska samoocena negatywnie wpływa na życie i relacje. Wyjaśniamy jej przyczyny, objawy oraz skuteczne metody radzenia sobie z tym problemem, pomagając zarówno osobom dotkniętym, jak i ich bliskim.