Left ArrowWstecz

Decyzja o rozstaniu czy przywiązanie? Zmagania z trudnymi emocjami w związku na emigracji

Od 3 lat mam narzeczonego, z którym mieszkamy razem (zamieszkaliśmy razem zaraz po zaręczynach, wyjechałam razem z nim za granicę i mieszkamy na mieszkaniu agencyjnym), zanim zamieszkaliśmy razem, nasz związek był szybki(?). Zaczęliśmy się spotykać w październiku, w lutym zabrałam go na wakacje z okazji walentynek i wtedy się oświadczył (tak naprawdę dzień przed wyjazdem, jak był pijany na umór u mnie w domu, bo podejrzewałam go o zdradę, a był kupić pierścionek), ale nieważne… żyło nam się dobrze, jak zamieszkaliśmy razem, okazało się, że jego przeszłość odbiła na nim piętno, awanturował się do takiego stopnia, że dochodziło do szarpania, niszczenia rzeczy itp tak minęły 2 lata (od roku już nie ma takich awantur, zmienił się bardzo, ale dalej ma czasami wybuchy złości) było wiele sytuacji gdzie byłam na skraju, myślałam o rozstaniu wiele razy, ale za każdym razem jak chciałam wpadał w furię raz prawie wjechał do rowu, bo jechał samochodem po tym, jak rozmawiałam że chce się rozstać odstawiał po prostu cyrki a ja płakałam i zawsze łagodziłam wszystko, zaraz jak widziałam te nerwy i desperację za każdym razem tak samo nie umiałam odejść i w poprzednich związkach też tak miałam, nigdy nie umiałam odejść. W moim domu w młodości były problemy alkoholowe, nie miałam za dobrych relacji z rodzicami, często po prostu wychodziłam z domu zdarzało się i tak, że na kilka dni… zaczęłam z nim być, bo jak się poznaliśmy wiele lat temu, to coś poczułam i tak on został w mojej głowie ja byłam za młoda, ale nigdy jakoś bardzo go nie kochałam po prostu taki sentyment, że był pierwszym chłopakiem którego pocałowałam itd nasz kontakt zerwał się a po paru latach się spotkaliśmy i właśnie zaczęliśmy być razem, ale w trakcie tego kiedy nie mieliśmy kontaktu, dużo się działo w moim młodzieńczym życiu. Byłam w bardzo przemocowym związku, stety zakończył się odsiadką mojego byłego partnera w więzieniu, miesiąc po tej sytuacji poznałam człowieka nazwijmy go Pan K. Wspaniały człowiek jego jedno spojrzenie paraliżowało mnie a stres jaki czułam przy nim to był szczyt, jakbym miała wziąć udział w grze na śmierć i życie to była cudowna, lecz bardzo bardzo krótka znajomość spotkaliśmy się parę razy spędzić czas, po czym doszło do pocałunku i już następnego spotkania nie było ale kontakt znikomy został wiedziałam i czułam że nie jestem mu obojętna a ja kochałam go jak wariatka potrafiłam siedzieć kilka godzin na ławce obok przystanku żeby zobaczyć jak wraca z pracy ale nie inwigilowałam go wiedziałam że jak będzie chciał sam się odezwie kontakt jakiś był czasami pisaliśmy sugerował mi kilka razy że mu się podobam że tęskni że chciałby żebym z nim była itp ale nasze spotkania zakończyły się tym że napisał do mojej koleżanki „ co to za dziewczyna jak daje się całować po tygodniu znajomości” i to we mnie zostało potem spotkaliśmy się jeszcze ze dwa razy na przestrzeni pół roku powiedział mi że się boi zaufać że został skrzywdzony i nie jest gotowy ja okej tylko że tak czekałam i czekałam i się nie doczekałam i wtedy pojawił się mój obecny narzeczony właściwie to nie wiem czy zaczęłam z nim być żeby zrobić panu K po złości czy naprawdę byłam tak zakochana w nim bo od tamtych sytuacji mija już 5 rok (z panem K) a ja dalej go kocham pomimo że wiem że to nie najlepszy materiał na męża to jak go spotykam czasami albo widzę jak jedzie samochodem serce staje dęba dostaje potów w głowie mi się kręci a cały świat jakby się zatrzymywał… mój narzeczony chce wrócić do Polski jak odłożymy trochę pieniędzy i kupimy dom ok 2 lat ( podkreślę też że jest starszy ode mnie o 7 lat) i wtedy bd się rozwijać itp a ja tego nie chce ale rozmowy nie pomagają bo jak poradzimy sobie jak wrócimy nie mamy nic itp ja to wiem ale i tak tego chce… chce wrócić już od dawna nie pasuje mi życie za granicą chce wrócić pracować kształcić się spełniać marzenia i tak kupić dom i założyć rodzinę ale nie będąc kolejne 2 lata za granicą… czasami mam wrażenie że mamy trochę inne perspektywy na życie… jak ja mówię o swoich planach to on się śmieje ze mnie wiem tak mam wysokie plany ale to moje własne plany nie chcę żeby ktoś je krytykował… zastanawiam się czy nie lepiej by mi było wrócić samej do Polski… ale boję się rozstania znowu się złamie i wrócę udam że nie chciałam tego itp poza tym mam wszystko za granicą musiałabym wrócić do rodziców znaleźć pracę nie wiem jakby to miało wyglądać teraz mam dobre kontakty z rodzicami ale to co było kiedyś zostawiło na mnie swoje piętno… jak miałam 14 lat rodzice zabrali mnie do psychologa a potem psychoterapeuty bo tam zostałam skierowana zdiagnozowano u mnie stany lękowe i depresyjne i po tylu latach stwierdzam że stany lękowe się bardzo pogłębiły czasami boję się nawet powiedzieć co myślę komuś że zacznie na mnie krzyczeć albo się śmiać na codzień jestem otwarta do ludzi lubię towarzystwo i raczej bym powiedziała że jestem duszą towarzystwa ale są momenty kiedy się bardzo boję z narzeczonym jak życie na codzień boję się nawet czasami powiedzieć co chce np jak każe mi wybrać co zjemy czy gdzie pójdziemy boję sie że zaraz mnie skrytykuje albo zwali winę na mnie na koniec… myślę że powinnam się skonsultować z lekarzem ale teraz jestem strasznie zależna nie pracuje, boję się odejść i nie wiem czy sama tego chce w końcu może ja go kocham tylko tak wygląda milosc(?) a może to przywiazanie(?) nie wiem co robić…

User Forum

Antypani

w zeszłym miesiącu
Katarzyna Kubińska

Katarzyna Kubińska

Z Pani wypowiedzi można wnioskować, że mierzy się Pani aktualnie z ogromnym stresem, poczuciem niepewności, wątpliwościami co do Pani relacji i przyszłości. Niestety silny stres i poczucie niestabilności wpływa na nasz mózg, który staje się jeszcze bardziej zalękniony, mniej odporny na krytykę, zranienia. W pewnym momencie dochodzimy do kryzysu, kiedy wydaje nam się, że stoimy pod ścianą i już nic pozytywnego nas nie czeka.

Pani sytuacja jest złożona, na pewno jest tu wiele czynników (choćby niestabilna sytuacja finansowa, niepewność co do kraju, trudności w relacji), które wzmacniają Pani stan, ale cieszę się, że odważyła się Pani podzielić swoją historią i szuka Pani profesjonalnego wsparcia. To bardzo ważne, żeby otrzymała Pani takie wsparcie, zanim stan depresji i lęku rozwinie się jeszcze bardziej.

Jeśli w tym momencie nie może Pani sobie pozwolić na psychoterapię i farmakoterapię, to zachęcam do szukania darmowej bądź niskopłatnej pomocy psychologicznej, która pomoże Pani złagodzić emocje, nabrać troszkę dystansu, być może poszerzyć perspektywę na Pani zasoby, możliwości w tej sytuacji.

Czasem sama rozmowa z empatyczną osobą, która potrafi słuchać, przynosi dużo ulgi i spokoju. Może też Pani otrzymać wskazówki gdzie zgłosić się dalej.

Niestety nie wiem, w jakim kraju Pani mieszka i jakie są możliwości na miejscu, ale pomoc psychologiczna online też jest skuteczna. 

Cieszę się też, że pisze Pani, że lubi spędzać czas z ludźmi. Wsparcie społeczne jest bardzo ważne. Czasem nawet nie trzeba rozmawiać o problemach, po prostu robić coś razem co daje przyjemność.

Trzymam za Panią kciuki!

w zeszłym miesiącu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Znalazłaś się w trudnej sytuacji pełnej sprzecznych emocji. 
Jeśli chodzi o Twoje obecne relacje, ważne jest, abyś spróbowała zrozumieć, czego naprawdę chcesz – niezależnie od oczekiwań innych osób. Czasem trudno oddzielić miłość od przywiązania, szczególnie gdy czujesz się zależna finansowo i emocjonalnie, a jednocześnie boisz się, że odejście może wywołać gwałtowną reakcję partnera. To normalne, że w takich chwilach może pojawiać się dezorientacja. Ważne jest jednak, aby pamiętać, że zasługujesz na relację opartą na wzajemnym szacunku, wsparciu i poczuciu bezpieczeństwa – zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego.

Twoja potrzeba powrotu do Polski wydaje się głęboka i autentyczna. Jeśli życie za granicą nie daje Ci satysfakcji, a czujesz, że powrót otworzyłby przed Tobą nowe możliwości, warto zastanowić się, jak mógłby wyglądać taki krok – nawet jeśli wiąże się to z trudnościami logistycznymi czy emocjonalnymi. Może warto porozmawiać z rodziną o swoim planie, rozeznać się w możliwościach pracy w Polsce, a także kontynuować wsparcie psychologiczne, które mogłoby pomóc Ci w zbudowaniu pewności siebie i uporaniu się z lękami.

Na koniec pamiętaj, że Twoje plany, marzenia i potrzeby są ważne. Nie pozwól nikomu ich umniejszać. Jesteś wartościową osobą, która ma prawo żyć w zgodzie ze sobą – nawet jeśli oznacza to trudne wybory. Być może teraz to czas, aby na chwilę zatrzymać się, przyjrzeć swoim emocjom i zapytać siebie, co jest dla Ciebie najlepsze. Jeśli będziesz potrzebowała dalszego wsparcia, zawsze możesz o nie poprosić – zarówno bliskich, jak i specjalistów. 

Trzymam kciuki za to, by udało Ci się znaleźć drogę, która przyniesie Ci spokój i szczęście. 

Pozdrawiam,
Martyna Jarosz

w zeszłym miesiącu
Daria Kamińska

Daria Kamińska

Dzień dobry,

na początku chciałabym powiedzieć, że Pani uczucia są ważne i zasługują na uwagę. Czytam, że jest Pani w trudnym momencie życia, pełnym niepewności i rozterek, jednocześnie szuka Pani rozwiązań. Kilka rzeczy, które może Pani wziąć pod przysłowiową lupę:

Wzorzec trudnych rozstań i lęku przed odejściem
Zauważa Pani, że zawsze było Ci trudno zakończyć relację, nawet gdy czuła Pani, że coś jest nie tak. To może mieć związek z Pani historią, przeszłymi doświadczeniami i lękiem przed samotnością lub nieznanym. Warto zastanowić się, co dokładnie sprawia, że tak trudno jest Pani podjąć decyzję o zmianie – czy to strach przed reakcją partnera, czy przed nowym etapem w życiu? Psychoterapia, może Pani pomóc zobaczyć, co tak naprawdę powstrzymuje Panią przed zmianą i jak może Pani zadbać o siebie.

Dynamika związku i kwestie przemocy
Pisze Pani o przeszłych awanturach, szarpaninach, niszczeniu rzeczy, ale też gwałtowne reakcje, gdy chciała Pani odejść. 

To nie jest zdrowy wzorzec – poczucie zagrożenia, łagodzenie wybuchów partnera, życie w niepewności i lęku o jego reakcje. Jeśli boi się Pani wyrazić swoją opinię lub podjąć decyzję, bo wie Pani, że spotka Panią za to krytyka / niekontrolowany wybuch złości, może być to sygnał ostrzegawczy. 

Przeszłość i jej wpływ na teraźniejszość
Wspomina Pani, że wychowywała się w domu, w którym były problemy alkoholowe i trudne relacje. Czasem nasze dzieciństwo uczy nas pewnych wzorców – np. że miłość oznacza napięcie, niepewność i ciągłą walkę o akceptację. Może to sprawiać, że czujemy się bardziej przywiązane do relacji, które nie dają nam pełnego poczucia bezpieczeństwa i stabilności.

Podsumowując, Pani emocje i potrzeby są ważne i ma Pani prawo je wyrażać. Jeśli czuje Pani, że ten związek Panią ogranicza, wzbudza lęk i odbiera poczucie bezpieczeństwa, to jest to sygnał, że warto przyjrzeć się temu głębiej. Nie musi Pani podejmować decyzji od razu, na pewno jednak nie zaszkodzi zrobić małe kroki w kierunku większego zadbania o siebie.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Daria Kamińska

w zeszłym miesiącu
Artur Trzcinski

Artur Trzcinski

Droga Antypani.

Twoja sytuacja jest bardzo złożona i pełna silnych emocji, które budzą wiele pytań i wątpliwości. W Twojej opowieści pojawia się kilka kluczowych tematów - trudności w relacjach, powtarzające się wzorce związkowe, lęk, poczucie zależności i wpływ przeszłości na Twoje obecne decyzje.

1. Twoja relacja i przeszłość

Opisujesz historię związku, który rozpoczął się dynamicznie i od początku miał pewne trudne momenty – szybkie zaręczyny, podejrzenia o zdradę, późniejsze problemy z agresją narzeczonego. Fakt, że przemoc fizyczna i emocjonalna występowała przez dłuższy czas, jest bardzo istotny. 

Choć teraz jej intensywność się zmniejszyła, nadal doświadczasz wybuchów złości i poczucia strachu w codziennych sytuacjach. 

To sugeruje, że mimo poprawy, wciąż istnieje nierównowaga sił w relacji, a Twoje potrzeby mogą nie być w pełni respektowane.

Wspominasz również, że w dzieciństwie doświadczyłaś trudnych relacji z rodzicami i problemów alkoholowych w rodzinie. Takie doświadczenia mogą wpływać na wybory partnerskie w dorosłym życiu – często osoby dorastające w dysfunkcyjnych domach nieświadomie wybierają związki, które odtwarzają znane schematy, nawet jeśli są bolesne. Może to również tłumaczyć trudności z odejściem – jeśli w przeszłości nie miałaś bezpiecznej przestrzeni emocjonalnej, możesz czuć, że nie masz dokąd pójść lub że rozstanie to porażka, którą musisz „naprawić”.

2. Lęk i zależność emocjonalna

Poczucie lęku, które opisujesz – trudność w wyrażaniu własnych opinii, obawa przed krytyką, a także unikanie konfrontacji – mogą wskazywać na długotrwałe obciążenie emocjonalne. Twoje wcześniejsze diagnozy stanów lękowych i depresyjnych również mogą mieć wpływ na sposób, w jaki przeżywasz obecną sytuację. Bardzo ważne jest, abyś zwróciła uwagę na to, czy Twój lęk nie sprawia, że rezygnujesz ze swoich potrzeb i marzeń dla „świętego spokoju”.

3. Pytanie o miłość i przywiązanie

To naturalne, że po wielu latach związku trudno jest odróżnić miłość od przywiązania, szczególnie jeśli relacja była intensywna emocjonalnie. Istnieje różnica między miłością a uzależnieniem emocjonalnym. Miłość powinna dawać poczucie bezpieczeństwa, wsparcia i wzajemnego zrozumienia, natomiast uzależnienie często wiąże się z lękiem przed samotnością, obawą przed zmianą i trudnością w wyobrażeniu sobie życia bez danej osoby – nawet jeśli związek nie daje szczęścia.

Twoje wspomnienia o Panu K i intensywne emocje, jakie nadal w Tobie budzi, mogą sugerować, że pewne uczucia w Twoim obecnym związku nie zostały do końca przepracowane. Jednak warto zadać sobie pytanie, czy to prawdziwa miłość, czy może symbol czegoś, czego nigdy nie miałaś w pełni – namiętności, wolności wyboru, emocjonalnej ekscytacji.

4. Decyzja o powrocie do Polski i przyszłości

Masz jasno określone cele – chcesz wrócić do Polski, rozwijać się zawodowo, realizować marzenia. Twój narzeczony ma inne plany, a jego reakcja na Twoje ambicje – śmiech, krytyka – może świadczyć o tym, że nie do końca szanuje Twoje potrzeby. 

W zdrowym związku partnerzy wspierają swoje cele, nawet jeśli się różnią. Jeśli czujesz, że Twoje marzenia są lekceważone, to ważny sygnał, że możecie mieć inne wizje przyszłości.

Co możesz zrobić?

Rozmowa z psychologiem – Skoro masz poczucie zagubienia i lęku, warto skonsultować się z terapeutą. Możesz pracować nad budowaniem pewności siebie, lepszym rozumieniem własnych emocji i schematów relacyjnych.

Zmiana nawyków żywieniowych, regularna medytacja mindfulness oraz różnorodne metody optymalizacji zdrowia stanowią fundament zdrowej psychiki, klarownego umysłu i prawidłowego funkcjonowania mózgu.

Zadanie sobie ważnych pytań:

Czy jestem szczęśliwa w tym związku?

Czy czuję się bezpieczna i akceptowana?

Czy moje potrzeby są respektowane?

Czy zostaję w tej relacji z miłości, czy z lęku przed zmianą?

Przygotowanie do ewentualnych zmian – Jeśli zdecydujesz się na rozstanie, zaplanuj, jak możesz się usamodzielnić: praca, mieszkanie, wsparcie bliskich. Zmiana jest trudna, ale możliwa.

Podsumowanie

Twoje emocje są ważne i zasługujesz na to, aby być w relacji, w której czujesz się doceniona, bezpieczna i szczęśliwa. 

Jeśli obecny związek budzi w Tobie lęk i frustrację, warto zastanowić się, czy pozostawanie w nim jest rzeczywiście najlepszą decyzją. Niezależnie od tego, jaką drogę wybierzesz, najważniejsze jest, abyś podjęła ją świadomie – kierując się nie strachem, a troską o własne dobro.

Jeśli potrzebujesz wsparcia, rozważ terapię, aby lepiej zrozumieć swoje emocje i podjąć decyzję, która będzie dla Ciebie najlepsza.

Trzymam kciuki za Twoją przyszłość!

 

Pozdrawiam,
Dr Artur Trzcinski
Psycholog zdrowia i kliniczny

w zeszłym miesiącu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Postanowiłam rozstać się z mężem. Byliśmy małżeństwem 17 lat.
Witam. Postanowiłam rozstać się z mężem. Byliśmy małżeństwem 17 lat. Mamy syna który ma 14 lat. Nie układa się nam, mąż nadużywa alkoholu, syn jest często świadkiem naszych kłótni. Mąż ciągle mnie poniża, obraża itp. Kiedy poinformowałam go że mam już dosyć takiego życia i wyprowadze się, stwierdził że w takim razie on nie ma po co żyć, bo chce mieć rodzinę, co inni powiedzą, on już sobie życia nie ułoży, nie po to o wszystko się starał, ciężko pracował. Nie chce zostać sam. Jednym słowem chce ze sobą skończyć. Ja natomiast nie wiem co o tym myśleć, czy on może być zdolny do tego. Nie wiem jak z nim rozmawiać, że świat się na tym nie kończy, ma jeszcze syna z którym będzie mógł się widywać w każdej chwili itp. Żadne argumenty do niego nie przemawiają. Boje się ze może popełnić samobójstwo a bardzo tego nie chcę. Nie wiem co robić dalej, jak z nim rozmawiać żeby nie miał takich myśli.
Czy psycholog może pomóc podjąć decyzje o związku?
Witam od miesiąca lub dłużej nie wiem co czuję jest to mój pierwszy związek mam 17 lat i nie wiem czy na pewno to ta osoba, czy na pewno ją kocham, często myślę nad rozstaniem się, ale co, jeśli będzie gorzej, albo co jeśli nie znajdę nikogo więcej, lub co jeśli sytuacja się powtórzy że znowu nie będę wiedział co robić. Że tak napiszę częściej rozglądam się za innymi dziewczynami. Miałem identyczną sytuację 3 miesiące temu i ciągnęła się długo, ale udało mi się zapomnieć albo po prostu myśleć albo minimalnie. Moja dziewczyna jest sympatyczna, miła, ogólnie partner "idealny", ale ostatnio tak, jak napisałem wyżej, nie wiem, co czuję, często myślę nad rozstaniem, nie wiem czy podoba mi się fizycznie. Czasami albo częściej wolę spędzić czas ze znajomymi lub spędzić go sam niż z dziewczyną. Codziennie rozmawiamy przez telefon. Jak ona planuje przyszłość jakieś wycieczki itp. to nie za bardzo mi to pasuje i chłodno wtedy się czuje. Ciężko jest mi podjąć ten temat, bo jest bardzo wrażliwa i boję się jej reakcji, nie chce też psuć jej samooceny wiem że łatwo to naruszyć. Czasami zazdroszczę znajomym, którzy nie mają drugiej połówki. Nigdy nie byłem tak zagubiony i nie wiedziałem co robić, co myśleć, nie chcę podejmować decyzji zbyt pochopnie ale aktualna sytuacja zaburza mi czasami cały rytm dnia i potrafi zepsuć humor. Myślę często nad zerwaniem tylko nie wiem czy na pewno to jest to rozwiązanie. Zastanawiam się czy psycholog pomoże podjąć mi wybór albo zapanować nad tym wszystkim.
Mężczyzna z powodu swoich przejść zdystansował się, wycofał ze swoich decyzji, mówi o koleżeństwie, a nie związku.
Dzień dobry, Od pół roku spotykam się z mężczyzną o 19 lat starszym ode mnie, przez pierwsze 2 miesiące było naprawdę cudownie, dbał o mnie, czułam, że jestem dla Niego najważniejsza, okazywał mi to codziennie a później coś się zmieniło, oboje mamy dzieci z poprzednich związków, Jego syn mieszka ze swoją mamą a moja córka ze mną i On twierdzi, że nie wie czy jest w stanie się przełamać, bo długo był sam (6lat) a moja córka jest bardzo żywiołowym dzieckiem. Tłumaczy się tym, że nie chce nikogo krzywdzić i dlatego się zdystansował, mimo że ma świetny kontakt z moją córką- Ona Go uwielbia. On próbuje gdzieś tam w sobie się przełamać, widzę to, przychodzi, bawi się z córką, z jednej strony się stara, ale z drugiej słowami oddala się ode mnie, gdzie to od Niego pierwsze wypłynęły słowa, że jesteśmy parą a teraz niby dla żartu, ale twierdzi, że jestem tylko koleżanka, że mam znaleźć sobie kogoś innego, bo On się nie nadaje do związków, ale Jego czyny i słowa są zupełnie sprzeczne. Słowami rani a czynami udowadnia, że Mu zależy. Była taka sytuacja, że przez 2 tygodnie z Nim mieszkałam i również było cudownie On też tak uważa, bo powiedział to nie jeden raz, wiem, że jest też po różnych przejściach z kobietami i nie wiem czy teraz boi się zaangażować, czy to wszystko udaje - mam straszny mętlik w głowie. Mimo tego, że czuje straszną niepewność, strach to po tym jak wyglądał początek i po wspólnym mieszkaniu gdzie poznałam Go jaki jest na codzień, jakie ma przyzwyczajenia itp. wiem, że to co wyprawia teraz to jest taka maska, tarcza ochronna, żebym ja Go czasami nie skrzywdziła i mimo tego wszystkiego pokochałam Go, nie mówiłam Mu tego, bo po pierwsze nie wiem czy wypada, żebym to ja pierwsza powiedziała a po drugie boje się Jego reakcji. Nie wiem już co robić, jestem kompletnie rozbita.
Związek wymaga mojej przeprowadzki do partnera, jednak bardzo tego nie chcę, również ze względu na zdrowie i samopoczucie synka.
Dzień dobry, zacznę od tego, że jestem w złym stanie emocjonalnym przez męczący mnie już od kilku miesięcy temat. Zacznę od początku, jestem w związku, od prawie roku. Od samego początku, jeżeli by nam się udało, partner wiedział, że ciężko będzie mi się przeprowadzić do Niego - mieszkamy od siebie 50 km. Dlatego przystaliśmy na Jego przeprowadzkę do mnie. Kilka miesięcy temu zmieniał pracę, na lepiej płatną. Od tego czasu jest zdania, że nie widzi możliwości przeprowadzki do mojego miasta, fakt jest mniejsze, ale myślę, że również znalazłby pracę w swojej branży. Jestem wykończona, bo mi też nie będzie łatwo z przeprowadzką, mam Synka, który jest autystykiem, każda zmiana jest trudna do przepracowania, a tam wszystko byłoby nowe, mieszkanie, szkoła, ludzie... Jak na razie powiedziałam, że ok, przeprowadzę się, ale jak już to od nowego roku szkolnego. Jednak jak pomyślę o tym, to widzę jak to będzie trudne dla mojego synka. Nie wiem co zrobić, jeżeli się wycofam to widzę w myślach zakończenie związku, który jest naprawdę dobry. Jednak synek jest najważniejszy. Nie wiem co robić, wiem, że jeszcze do tego czasu może się wiele zmienić, ale męczy mnie to bardzo.
Nie wiem co czuję do partnerki, bardzo mnie to martwi. Nie wiem jaką podjąć decyzję.
Witam, mam 18 lat i jestem w związku prawie 2 lata. Ostatnie parę miesięcy miałem bardzo mieszane myśli co do związku, w którym jestem. Raz było lepiej parę tygodni, a źle parę dni, a teraz na odwrót się robi ,jest lepiej na parę dni a jest źle parę tygodni. Nie wiem czy kocham swoją dziewczynę, po prostu nie wiem, myślę, że Ją kocham, a czasami muszę się nad tym zastanowić. Jej charakter mi się podoba, ale czasami mam wątpliwości czy jest w moim typie wizualnym. Czuję, że takie myśli źle na mnie wpływają i na cały związek, źle się z tym czuję, nie umiem wybić tego z głowy, a czuję, że będzie jeszcze gorzej. Ciężko mi wyobrazić sobie jakieś wyjazdy czy wakacje z partnerką. Nie umiem szczerze porozmawiać z partnerką, boję się, że będzie myślała, że chcę z nią zerwać, a ja nie wiem czego chce czy chcę z nią być dalej, czy chce to zakończyć, jest to dla mnie wszystko bardzo trudne. Myślałem nad wizytą u psychologa, ale finansowo jest to niemożliwe, nie chcę prosić od rodziców, bo wiem, że też nie jest dobrze z pieniędzmi. Chciałbym usłyszeć jakąś dobrą radę, ale nie wiem czy jest to możliwe. :/
Bardzo trudne relacje z mężem
Dzień dobry. Ja i mój mąż nie mieszkamy razem i nie jesteśmy w stanie dogadać się w kwestii miejsca zamieszkania. Mamy 2 letnią córeczkę, z którą mieszkam i się opiekuję. Mąż mieszka i pracuje 80 km od nas. Jest nauczycielem, po ogromnych przejściach miłosnych - związek z 10 lat starsza kobietą ktora odeszła od meza alkoholika i odbila sie emocjonalnie dzieki mojemu mezowi a potem go rzuciła i nagle odciela sie od niego oraz związek z mężatka z 2 dzieki ktora zwodziła mojego meza przez.5 lat a potem z dnia na dzien wyjechala. Zdarzenia te zostawiły w mezu trwaly slad na jego zdrowiu i psychice. Podjął probe znalezienia pracy w naszym mieście i w zasadzie prace juz mial, ale nie podobała mu sie pani dyrektor szkoly i przedmioty jakich mialby uczyc. Stwierdzil, ze to za duzo stresu dla niego i on pracy nie zmieni bo jego zdrowie mu na to nie pozwala. Podczas urlopu macierzynskiego przeprowadzilam sie do meza razem z dzieckiem zeby sprobowac zycia razem (nie mieszkalismy nigdy wczesniej razem), jednak to co przezylam mieszkajac z nim w tym czasie to bylo cos do czego nigdy nie chcialabym wracac. Zostawalam z dzieckiem cale dnie sama. W nocy nie pomagal mi z karmieniem i przewijaniem. Narzekal jedynie ze ciagle jest niewyspany. Maz po pracy cieszyl sie ze ma zone i dziecko na miejscu i zamiast spedzac z nami czas lub mnie odciazyc jezdzil po pracy do rodzicow, pomajsterkowac przy aucie itd. Bardzo schudlam w tym czasie, nie mialam kiedy zjesc ani nawet sie umyc. bylam sfrustrowana i samotna. Nie moglam liczyc na pomoc mojej mamy a rodzice meza sa juz po 70. Maz mnie nie wspieral a tylko dolewal oliwy do ognia. Zobaczyl ze mu rachunki wzrosly i kazal mi sie do nich dokladac. Nie zrobilam tego - mialam kredyt i swoje rachunki na glowie, ktore musialam uregulowac mimo ze w mieszkania nie uzytkowalam. Nie potrafil nawet na chwile zajac sie dzieckiem tak zeby jej sie nic nie stalo. Za kazdym razem kiedy mowilam mu jak sie czuje slyszalam tylko: ,,czujesz sie tak bo chcesz sie tak czuc, ja robie wszystko zeby bylo dobrze”. Plakalam po katach. Bylam odcieta od bliskich. Ciagle sie klocilismy i to ja bylam ta zla: ,,głupia”,,,idiotka” z ,,ograniczonym mysleniem”. Mialam dosc. Przyszedl czas powrotu do pracy i odliczalam dni kiedy bede mogla wyjechać i sie uwolnić. Balam sie ze bardzo ze maz nas nie zawiezie, ale nie robił problemów. Od tamtej pory przyjezdzal na weekendy i zawsze kiedy mial wolne. Kilka tygodni przed moim pojawieniem sie w biurze okazalo sie ze moge pracowac 100% zdalnie przez 1,5 roku czasu. Obecnie przy dziecku pomaga mi mama, przyjeżdża na kilka dni w tygodniu ponad 100 km. Maz ma wakacje i niedawno oznajmil ze nie zamierza sie przeprowadzac. Ja mam mozliwosci i skoro pracuje zdalnie powinnam mieszkać u niego bo dziecko musi mieć dwoje rodziców. Według meza tworze,,niezdrowa sytuacje w której poszkodowany jest on i dziecko”. Nie możemy się dogadać w tej kwestii. Przez jego nacisk i presje przeprowadzki nie śpię od tygodni, mam bole brzucha, napady paniki i nerwice. Znowu zaczely sie wyzwiska w moja strone oraz nerwowe rozmowy. Nie ufam mezowi, nie dogadujemy sie. Jestem bardzo rozdarta w kwestii tego co powinnam zrobic. Nie wyobrazam sobie swojego zycia w miejscowosci w ktorej mieszka maz. Nie bede miala tam nikogo ani wsparcia ani pomocy od osob ktore mi dobrze zyczą. Uslyszalam jeszcze od meza ze dalej bedzie mnie wyzywał jezeli bede robila zle. Szczerze, zastanawiam sie czy my jestesmy sie w stanie sie dogadac bez wzgledu na miejsce zamieszkania. Jestem rozdarta a moj stan emocjonalny nie pozwala mi na podjecie właściwej decyzji. Z mezem nie rozmawiamy, nie ma zadnej bliskosci a ja noe moge na niego nawet patrzec. Nie chce zeby dziecko mialo weekendowego tate ani zeby nasza rodzina byla rozbita. Nie wiem co mam robic…
Chcę rozstać się z mężem, ale sytuacja jest bardzo wybuchowa, trudna, mąż wymusza na mnie zachowania i słowa.
Chcę rozstać się z mężem. Od lat między nami jest źle, ciągłe nieporozumienia i kłótnie . Oboje zrobiliśmy sobie wiele złego : ja m.in oszukiwałam pisząc z innymi , wdałam się w zdradę emocjonalną. Mąż wiele lat nałogowo pił , wyzywał, był agresywny -aktualnie 1,5 roku po terapii nie pije, ale nasze relacje się nie polepszyły. Brak między nami zbliżeń ( w tamtym roku kochaliśmy się raz , w tym roku w ogóle … ) są lepsze i gorsze dni, ale czuję, że mam dość . Mamy też wiele problemów związanych z firmą, problemy finansowe . Chce się rozstać, ale każda próba kończy się ogromną kłótnią i to na oczach dziecka . Mąż wtedy chwilami wydziera się , wyzywa, każe spier*, a po chwili podchodzi, że chce się pogodzić, ale mam się zmienić, mam się przytulić itd . Gdy się nie zgadzam i mówię, że już nie daję rady , mam dość , znów zaczyna wybuchać agresją oraz tym, że zostawi mnie z niczym , że mam sobie sama radzić , a on w niczym mi nie pomoże . Firma jest na mnie, ale ja chce iść do normalnej pracy na etat , mąż mówi, że jeśli się rozstajemy to mam wyłączyć w tej chwili sprzedaż, a to wiąże się z tym, że oboje zostaniemy bez żadnych środków na życie . Nie daję już rady i nie wiem co mam robić . Chwilami mówi też, że jeśli ja podejmuję decyzje o zniszczeniu życia naszego dziecka to „on mi pokaże „ , że rozpowszechni kompromitujące mnie materiały , że nigdzie nie znajdę pracy . Dodam, że przy mężu znalazłam w marcu jakieś środki - chyba narkotyki , kilka razy widziałam dziwne papierki, które również mogą sugerować, że coś bierze, ale nie mam pewności . Boję się rozstania , boję się tego co zrobi . Jak ja i jak on sobie poradzimy, gdy żyjemy z dnia na dzień z mnóstwem opłat po terminie … już nie wiem co mam robić. Wiem, że syn jest związany z tatą i wzajemnie, ale nie wiem czy długo to jeszcze zniosę. Chciałabym żyć na nowo a osobą, z którą wdałam się w zdradę emocjonalną kilka dni temu znów się odezwała , mam w myślach to, że chciałabym odejść i spróbować życia z tym kimś , co tym bardziej mnie umacnia w tym, że nie ma sensu próbować ratować tego co jest . Nie wiem jak mam postępować, aby się uwolnić i co robić, żeby dziecko najmniej ucierpiało . Mieszkamy w moim domu rodzinnym, mąż podczas tych kłótni wymusza, abym robiła to co on chce - np. chce rozmawiać i przez 5 godzin mi mówi, że ja go nie szanuje , że ją zniszczę dziecku dzieciństwo , że ja zniszczę nas i pogrążę firmę, bo on w tym stanie nie może pracować ( od miesiąca mąż nie pracował , sporadycznie coś zrobił przy dziecku , wszystko było na mojej głowie, a gdy o coś prosiłam to mówił, że mu się nie chce - niby chciał mi pokazać jak dużo on dla nas robił tym, że zrzucił to na mnie ) ( od dziś zmienił podejście i nagle chce to ratować, ale ja mam już dość tych nastrojów , jest mi niedobrze na myśl o rozmowie z nim , boję się powiedzieć wprost to co chce powiedzieć do tego stopnia, że mam okropny ból głowy i ścisk w klatce , ciężko mi oddychać ) . Już nie wiem gdzie mam szukać pomocy i nie mam środków na płatne porady - dziś oddałam do lombardu złoto, aby opłacić prąd, ponieważ było zlecenie odłączenia . Boję się każdego dnia … boję się rozmów , boję się wymuszania zachowań - mam ogromny lęk , ból w sobie, a mąż każe mi naprawiać związek, bo jak nie to wybucha … pyta czy go kocham , chyba już tego nie czuję - jest dla mnie ważny, ale to nie miłość … jeśli nic nie odpowiem wybucha , jeśli odpowiem, że nie czuję już tego to również, a jeśli powiem że tak, ale to jest słabe uczucie i mimo to nie chce walczyć to naprzemiennie wybucha złością i każe się przytulić mówiąc, że „damy radę „ Nie chce z nim wojny , nie chce kłótni , ale też nie chce z nim wspólnego życia , nie życzę mu źle , nie chce, żeby cierpiał , powtarza wciąż, że mnie kocha , ale ja nie chcę tej miłości , nie chce, żeby zrobił coś głupiego . mam już dość życia
Dylemat emocjonalny: czy odejść z relacji, która mnie przytłacza, czy czekać na zmiany?

Stoję obecnie przed bardzo ciężkim wyborem życiowym, nie mam się kogo poradzić, ponieważ jestem osobą, która nie dzieli się swoimi problemami. Jednak tym razem potrzebuję pomocy. Jestem w 'dziwnej' relacji z dziewczyną. Mamy po 25 i 23 lata. Znamy się ponad rok czasu. Ostatnio postanowiłem z nią szczerze porozmawiać i wyznać jej swoje uczucia, na co otrzymałem odpowiedź, że ona 'nie jest gotowa na związek' i mimo tego, że czuję coś do mnie, to boi się przede mną otworzyć i 'oddać' w 100% (jej słowa). Sytuacja jest dla mnie coraz bardziej męcząca, chcę jej jakoś w tym pomóc, ale wiem, że nie mogę, bo wszystko zależy tylko i wyłącznie od niej. Jednak wszystko stoi w miejscu od kilku miesięcy. Zastanawiam się, czy nie powinienem odejść, właściwie chciałem to zrobić już dwa razy, ale coś mnie powstrzymało. Proszę o poradę, powinienem odejść, czekać? Czuję powoli, że trochę mnie to przytłacza, nie chcę na siłę napierać na coś więcej, ale czuję, że i tak to robię. 

Z jednej strony piekielnie mi na niej zależy, lecz z drugiej już bardzo mnie to męczy. Zastanawiam się, czy nie napisać jej, że odchodzę, a jeśli poukłada sobie w głowie, to niech się odezwie, bo ja nie potrafię trzymać z nią kontaktu w taki sposób, jaki mamy teraz.

Czy podjąłem dobrą decyzję wyprowadzając się z domu teściowej po sporach o własne mieszkanie?

Dzień Dobry. Poniżej opiszę swoją sytuację, ponieważ bardzo długo się zastanawiałem czy dobrze zrobiłem. 

Jestem z żoną 10 lat po ślubie, mamy 5-letniego synka. Jeszcze przed małżeństwem planowaliśmy wspólne życie. Pomysłem moim było na wynajęcie mieszkania i w przyszłości odłożenie na coś swojego, niezależnego. Cały problem zaczął się w momencie, kiedy teściowa weszła w temat. Mieszka w domu, gdzie było 2 dorosłych i 3 dzieci, dom 2 kondygnacyjny. Padło stwierdzenie, po co będziecie wynajmować, skoro góra cała będzie dla Was (2 pozostałych dzieci). Zgodziliśmy się i zrobiliśmy remont, bo jak mówiła to będzie Nasze. Temat tego nasze nie wyszedł ode mnie, a od testowej. Po paru latach nadal nic się nie działo z zapisami. A do tego zaraz po skończonym remoncie dokooptowała Nam swojego synka do jednego z pokoi. Mnie się to bardzo nie podobało, bo chcieliśmy być niezależni, a nie mieć kogoś za ścianą, który myje sobie gary w naszym nowym sprzęcie. Oczywiście jej się to nie spodobało i odpowiedź była, że u Nas się żyje wszyscy razem. Uspokoiłem się i żyliśmy dalej. Gdy mieliśmy fundusze ,chciałem kupić dla nas mieszkanie. Wtedy pojawił się kolejny temat, ponieważ chcemy odejść a tu cała góra dla Nas. Ona chciała zapisać, tylko ja nie chce. Zaczęło mnie na nowo ruszać emocjonalnie. Do tego doszły spadki po zmarłym teściu, które przed śmiercią obiecywał nam, jak i swojemu wnukowi. Dla mnie pewne deklaracje i życzenia przed śmiercią są nie do podważenia, nawet już razem z teściem zaczęliśmy procedury pod budowę domu i zapisy. 

Po śmierci się wszystko zmieniło, pierwsze dążyła, żeby to spieniężyć. Na moje pytanie, jak to jest, że teść obiecywał dla wnuka. To nawet na to potrafiła odpowiedzieć, że "teścia już nie ma". Zapisać nie chciała, ale w tym czasie pojawił się temat mieszkania, bo znalazło się dobre. Była w kropce, bo nie chciała dać, a dalej twierdziła, że mamy cała kondygnacje. Czar goryczy przelały jej słowa, że a co będzie, jak ona grunt zapisze, a ja się będę chciał rozwieść. Powiedziałem dość, wyprowadzamy się. Obecnie Nadal mieszkamy w tym domu, ale teren jest zapisany na Nas i jesteśmy na etapie wykończenia domu. Straciłem do Niej szacunek, dlatego, że chciałem jej pomóc po śmierci teścia i drugiego szwagra. A nie to, że była do mnie murem to jeszcze żaliła się na lewo i prawo na Nasze sprawy. Teraz obecnie trochę się uspokoiło, lecz nie chce słyszeć, jak tam nam idzie w budowie, nigdy nie była zobaczyć, ma to gdzieś. Lecz nadal mam jakieś wewnętrzne poczucie czy zachowałem się w porządku?