Jak pomóc synowi z depresją? Rozpoznaj objawy i wspieraj zdrowie psychiczne
Anonimowo

Agnieszka Szostakiewicz
Dzień dobry,
to bardzo trudne uczucie patrzeć na ważną dla siebie osobę i widzieć, że się męczy, że jest jej trudno żyć. Pojawić się wtedy może lęk, smutek, bezsilność i jednocześnie chęć pomocy synowi. Jak można to zrobić? Depresja to złożona choroba, która charakteryzuje się pewnym wycofaniem wewnętrznym - na pozór wszystko może być w porządku, jednak osobie, która się z nią zmaga pogarsza się nastrój i jednocześnie wycofuje się z emocjonalnego kontaktu z innymi. Czasem wycofuje się również z aktywności, z przeżywania życia, ale rozumiem, że to akurat nie ma miejsca w przypadku Pani syna.
Na depresję pomaga każdy rodzaj ekspresji np. możliwość wypowiedzenia tego, co boli albo możliwość zezłoszczenia się, popłakania. Komunikacja, która nie sprzyja pozorom, tylko dotyka prawdy o tym jak się czujemy zwłaszcza, jeśli obejmuje to emocje tzw. nieprzyjemne (takie jak lęk, złość, wstyd, smutek). Może więc Pani spróbować zacząć rozmawiać z synem, w taki sposób, żeby te rozmowy również poruszały temat tego, jak się syn czuje. Może Pani zacząć od tego, że się Pani o niego martwi, że Pani zależy na nim. Może Pani powiedzieć, że jest Pani ciekawa tego, jak naprawdę się czuje, że chciałaby Pani usłyszeć również o tym, co go trapi, co sprawia mu trudność. Jeśli syn się otworzy to wspierające będzie dla syna, jeśli będzie Pani po prostu słuchać, nie oceniać, nie szukać rozwiązań dla jego kłopotów, nie przerywać. Na końcu warto podziękować, że syn się z Panią podzielił tym, co czuje, że to jest dla Pani ważne. Może Pani modelować również takie rozmowy przez to, że Pani sama się otworzy, opowie Pani o swoich wewnętrznych przeżyciach w tym właśnie o tym, że Pani się o niego martwi.
Może się jednak okazać, że synowi ta przestrzeń bardziej otwartej komunikacji między Panią a nim nie wystarczy lub taka rozmowa na ten moment okaże się niemożliwa do przeprowadzenia. Wtedy warto zachęcić syna do poszukania pomocy u psychoterapeuty oraz skonsultować się z psychiatrą. Leki pomagają ustabilizować nastrój na tyle, żeby można było podjąć głębszą pracę na rzecz poprawy swojego dobrostanu. Psychoterapeuta pomoże dotrzeć do głębszych przyczyn złego samopoczucia.
To wspaniałe, że chce Pani pomóc synowi. Warto w tej sytuacji również nie zapominać o wsparciu dla siebie. Pani również przeżywa tzw. nieprzyjemne emocje związane z samopoczuciem syna. Zawsze zachęcam do zadbania również o siebie, szczególnie, że wtedy łatwiej jest również pomóc innym.
Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka Szostakiewicz
Terapeutka Gestalt

Maria Sobol
Trudno patrzeć, jak ktoś bliski się męczy, zwłaszcza gdy na zewnątrz wszystko wygląda „normalnie”. Czasem to właśnie najbliżsi widzą więcej – drobne sygnały, które umykają innym.
W takich sytuacjach ważne jest, żeby po prostu być obok. Nie trzeba mieć gotowych rozwiązań. Wystarczy powiedzieć: „Widzę, że coś jest ciężko. Jestem, jeśli będziesz chcieć pogadać”. Bez naciskania, raczej z uważnością i spokojem.
Warto też, jeśli to możliwe, delikatnie zachęcać do rozmowy z psychoterapeutą albo lekarzem. Czasem potrzebny jest ktoś z zewnątrz, kto pomoże nazwać to, co w środku boli.
Jeśli pojawi się lęk, że sytuacja może się stać naprawdę trudna – warto pamiętać o numerze 116 123 (telefon zaufania) albo nawet wezwać pomoc. To nie przesada – to troska.
Z wyrazami szacunku,
Maria Sobol
Psychoterapeutka integracyjna

Katarzyna Marszałkiewicz
Najlepsze, co może Pani zrobić, to porozmawiać z synem spokojnie i bez oceniania, mówiąc wprost o swoich obserwacjach i trosce, np.:
“Widzę, że coś się z Tobą dzieje, i bardzo się o Ciebie martwię. Może warto z kimś o tym porozmawiać?”
Ważne, by nie naciskać, ale dać mu przestrzeń i sygnał, że nie jest sam.
Warto też delikatnie zaproponować kontakt ze specjalistą – psychologiem lub lekarzem psychiatrą. Jeśli syn nie jest gotowy, warto mu przypominać, że taka pomoc jest dostępna i że skorzystanie z niej to oznaka siły, nie słabości.

Tomasz Pisula
Dzień dobry,
Twoje pytanie jest jest trudne i poruszające. Bije z niego uważność i troska. Właśnie to, że widzisz więcej niż „na pozór”, jest już czymś bardzo ważnym. Depresja rzadko wygląda tak, jak sobie ją wyobrażamy – nie zawsze oznacza leżenie w łóżku czy płacz. Często to właśnie codzienne funkcjonowanie „jakby wszystko było w porządku” jest najbardziej wyczerpujące.
Nie ma jednej przyczyny depresji – może ich być wiele i często się na siebie nakładają. Dlatego nie chodzi tylko o „naprawienie jednego elementu”, ale o przyjrzenie się całości: jak wygląda jego codzienność?, jak się czuje rano, wieczorem, w relacjach, w samotności, w pracy, ze sobą samym?
Od czego zacząć?
Aktywizacja – to nie tylko „więcej robić”, ale inaczej działać: delikatnie, małymi krokami, w kierunku życia. Regularność ma znaczenie – poranne wstawanie, sen w tych samych godzinach, stałe posiłki, spacery z psem, prosta aktywność fizyczna. Te rzeczy nie „leczą” same w sobie, ale tworzą podłoże, na którym leczenie może zadziałać.
Relacje – być może znajomi są, ale trudno mu się z nimi naprawdę połączyć. Przyjaźnie, które są żywe, autentyczne, a nie tylko „towarzyskie”, mają znaczenie. Ale też jedna relacja może być wystarczająco wspierająca na początek.
Psychoterapia – to krok, który warto rozważyć. Nie dlatego, że coś z nim „nie tak”, ale dlatego, że psychoterapia daje przestrzeń, w której ktoś wreszcie go usłyszy i zobaczy tak, jak Ty to teraz widzisz. To nie musi być decyzja od razu – można zacząć od rozmowy, poszukać kogoś, kto pracuje w sposób, który do niego trafi.
Rozmowa – czasem najwięcej daje prosty komunikat: „Widzę, że Ci trudno. Nie wiem, co czujesz, ale jestem. I mogę pomóc poszukać pomocy.” Bez presji, bez diagnoz. Wystarczy, że będzie wiedział, że ma obok kogoś, kto go nie ocenia, kto nie chce go „naprawić”, tylko być przy nim, kiedy sam nie wie, jak żyć.
Masz prawo nie wiedzieć, co robić. To nie znaczy, że robisz za mało. Już robisz bardzo dużo. Jesteś czujna, obecna i gotowa działać. Jeśli chcesz – możesz też porozmawiać z terapeutą sama, by lepiej zrozumieć, co się dzieje, i jak być wsparciem.

Justyna Bejmert
Dzień dobry,
To, że Pan/i to widzi i czuje, jest już formą pomocy. Obecność, uważność i to, że Pan/i nie udaje, że wszystko jest w porządku, to ogromna wartość. Syn może się trzymać „na pozór”, bo chce dawać radę, ale to nie znaczy, że nie potrzebuje wsparcia. Warto z nim spokojnie porozmawiać, bez oceniania, bez nacisku, tylko z czułością. Może wystarczy zdanie: „Widzę, że jest Ci ciężko. Jestem obok. Możesz ze mną pogadać albo razem poszukać pomocy.” Nie trzeba go naprawiać ani zmuszać do otwartości. Ważne, żeby wiedział, że nie musi sam się z tym mierzyć. Zachęcanie do kontaktu z psychoterapeutą lub psychiatrą to dobry krok. Jeśli się da, warto też zadbać o siebie - bliscy osób w depresji często czują bezsilność. To naturalne, że nie wszystko da się zrobić samemu. Ale sama Pana/i obecność już daje mu więcej, niż może się Panu/i wydawać.
Pozdrawiam ciepło,
Justyna Bejmert
Psycholog

Paulina Habuda
Dzień dobry,
Czuję w wiadomości od Pani bezsilność, smutek i błaganie o pomoc. Nie podaje Pani więcej szczegółów dotyczących sytuacji Pani syna, mogę więc tylko się domyślać, że podejrzewa Pani, że syn przechodzi depresję. Rozumiem, że chce mu Pani pomóc, ale nie wie jak. Proszę spróbować porozmawiać o tym z synem. Jeżeli powie mu Pani, co Pani zaobserwowała oraz o tym, że jest Pani dla niego, gdyby tylko potrzebował rozmowy - to może przynieść mu ulgę i zwierzy się Pani z tego, z czym się zmaga.
Jeżeli Pani syn rzeczywiście czuje smutek, ma obniżony nastrój, źle się czuje psychicznie- proszę spróbować namówić go do wizyty u psychologa lub psychiatry, który zapewni mu profesjonalną pomoc.
Pozdrawiam,
Paulina Habuda
Psycholog, Seksuolog

Natalia Ośko
Dzień dobry!
Widzę, że sytuacja związana z synem jest powodem troski o niego i zmartwień. W takich sytuacjach warto zapytać się wprost - ,,Czego potrzebujesz?", ,,Co mogę zrobić, żeby Ci pomóc?", ,,Czy mogę Cię wesprzeć w szukaniu pomocy - psychiatry/psychoterapeuty?" Warto również nazwać emocje, które towarzyszą, w związku z tą sytuacją - ,,Kiedy widzę, jak źle się czujesz, jest mi bardzo smutno, martwię się o Ciebie". Syn jest dorosły i należy uszanować to, że może nie chcieć wsparcia - to on podejmuje decyzje, z kim chce porozmawiać o swoich problemach, czy chce iść na terapie. Wyobrażam sobie, że dla rodzica to też może być obciążająca sytuacja. Jeśli Panu/Pani jest trudno, może warto samemu wybrać się do specjalisty, na konsultację psychologiczną? Można także skorzystać z telefonów pomocowych:
800 70 22 22 - Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
(czynny 7 dni w tygodniu, 24 h na dobę, połączenie bezpłatne)
dla zainteresowanych czat dostępny na: https://centrumwsparcia.pl
22 594 91 00 -Antydepresyjny Telefon Forum Przeciw Depresji
(czynny w każdą środę i czwartek od 17:00 do 19:00, koszt połączenia jak na numer stacjonarny wg taryfy operatora telefonicznego)
116 123 - Całodobowy telefon zaufania dla osób dorosłych
(czynny 7 dni w tygodniu, 24 h na dobę, połączenie bezpłatne)
dla zainteresowanych czat dostępny na: https://116sos.pl
Jeśli jest zagrożenie życia lub zdrowia (plany samobójcze) proszę dzwonić pod 112.
Życzę dużo spokoju! :)

Olga Żuk
To, co piszesz, pokazuje ogrom Twojej troski i bezsilności. Widzisz cierpienie syna, choć dla innych może wydawać się „w porządku” — i to bardzo trudne, bo czujesz, że jesteś jedyną osobą, która to widzi.
Najważniejsze, co możesz zrobić, to być przy nim — uważnie, spokojnie, bez naciskania, ale z gotowością do rozmowy. Możesz powiedzieć mu wprost, że widzisz, że jest mu ciężko, że się o niego martwisz i że jesteś gotowa pomóc, jeśli tylko zechce. Czasem sama obecność i uważność bliskiej osoby to pierwszy krok do szukania pomocy.
Zachęć go delikatnie do rozmowy z psychologiem lub psychiatrą — nie jako "problem", ale jako sposób na ulgę. Jeśli nie chce od razu rozmawiać z kimś obcym, możesz zaproponować wspólne szukanie informacji lub umówienie wizyty.
Nie musisz mieć gotowych rozwiązań — wystarczy, że jesteś. Ale pamiętaj też, by zadbać o siebie. Ty też masz prawo do wsparcia.
Pozdrawiam,
Olga Żuk

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
Rozumiem, jak trudne może być obserwowanie cierpienia bliskiej osoby. Najważniejsze, co możesz zrobić, to okazać mu wsparcie i zachęcić do kontaktu ze specjalistą - psychologiem i/lub psychiatrą. Nie oceniaj, słuchaj z empatią, bądź obecna. Powiedz mu, że nie musi być sam z tym, że pomoc istnieje i działa. Jeśli nie chce rozmawiać, możesz zaproponować wspólne umówienie się na wizytę. Twoja troska ma ogromne znaczenie, ale profesjonalna pomoc jest kluczowa.
Pozdrawiam
Martyna Jarosz
psycholog

Weronika Babiec
Dzień dobry,
Rozumiem, jak trudne musi być dla Pani obserwowanie cierpienia syna i poczucie bezradności. To, że zauważa Pani jego zmagania, świadczy o Pani wrażliwości i trosce. W takiej sytuacji najważniejsze jest delikatne, ale bezpośrednie podejście do tematu. Może Pani spróbować szczerze porozmawiać z synem; powiedzieć, że zauważa, że wydaje się zmęczony czy smutny, i zapytać, jak się czuje. Ważne, żeby nie naciskać, ale dać mu do zrozumienia, że jest Pani dostępna, gdy będzie potrzebował wsparcia.
Trzeba też pamiętać, że depresja wymaga profesjonalnej pomocy. Może Pani delikatnie zasugerować wizytę u psychologa lub psychiatry, podkreślając, że to całkowicie normalne i że wiele osób korzysta z takiej pomocy, gdy przechodzi trudny okres. Jeśli jednak syn odmawia pomocy, może Pani sama skonsultować się z psychologiem na temat wsparcia bliskiej osoby z depresją.
Pozdrawiam ciepło,
Weronika Babiec,
Psycholożka, Terapeutka ACT

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Mamo,
myślę, że w pierwszej kolejności trzeba zdobyć się na szczerą rozmowę z synem i opowiedzieć mu swoich obawach. Dobrze by było też przypomnieć synowi, że zawsze może podjąć terapię psychologiczną. Myślę, że to już (rozmowa) będzie duży krok w obecnej sytuacji. Warto wysłuchać perspektywy syna, to jak on to widzi.
Trzymam kciuki,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry. Niepokoi mnie, a właściwie również męczy zachowanie męża. Mamy własną firmę, mąż bardzo dużo pracuje i jest notorycznie zmęczony. W domu nie robi kompletnie nic. Jak już jest, to telefon nie wychodzi mu z ręki - sporo pracujemy telefonem (prowadzimy firmę transportową) no ale tik tok jest na porządku dziennym.
Uwagi zwrócić nie można, bo on się odstresowuje.
Ja również pracuję, robię w naszej firmie wszystko oprócz jazdy i szeroko pojętego planowania. Dodatkowo zajmuje się dziećmi, domem, psami, mężem. On uważa, że głównie to on pracuje. Teksty - ja będę gotował obiadki (bo w tej dziedzinie chyba mnie tylko widzi) a Ty jedz w trasę, przygotuj mnie na wyjazd (chodzi o proste rzeczy jak nawet wyjęcie jedzenia z lodówki - tylko że to mam zrobić ja) zrób mi zakupy, wypierz mi czapkę, potrafi zrobić awanturę, że sprzątam łazienkę i czuć chemią, gdzie to ja głównie w tej chemii siedzę.
Awantura o brak pasty do zębów (używa 2 na zmianę - muszą być dwie zawsze) o brak nitki, kulki pod pachę, skarpet (ma jakieś sto par, ale zawsze jest awantura o skarpety), że mało, zawsze mało. Takie absurdy mogę mnożyć. Teraz nawet jak to piszę, jest mi wstyd. Chyba bardziej siebie, że w tym trwam. Jestem wykształconą, Zaradną kobietą a pozwoliłam się tak poniżyć. Od wielu lat nie dostałam od męża nic- bo on uważa, że skoro mam wolny dostęp do konta, to on nie musi się starać, bo zakupy go stresują. Dzieci są już nastolatkami, ale wiedzą, że liczyć mogą tylko na mnie. Dodatkowo wiecznie robi z siebie biednego, zmęczonego, chorego. Dziś, kiedy źle się czuł, najpierw kazał zrobić sobie herbatę, potem zrobił awanturę, że za słodka a na koniec wyszedł obrażony, że źle się czuje i musi jechać do pracy. Po kłótni nie odbiera tel. Potrafi go wyłączyć kiedy, wie, że ja nie mam pojęcia jak pokierować pracą ludzi. Ostatnio było tak już dwa razy. To był dla mnie tak duży stres, że dostałam ataku paniki. Nigdy nie przeprasza, bo on uważa, że wszystko jest zawsze moją winą. Zastanawiam się, czy to, co on robi to egoizm, narcyzm, czy jakieś zaburzenie.
Patrzę na niego i zastanawiam się jak mężczyzna może siedzieć na kanapie z tel w ręku, kiedy ja noszę kamień na ogrodzie z dziećmi, kosze trawę, robię po prostu wszystko.
Witam serdecznie, jestem po ucieczce z własnego domu po 25 latach małżeństwa, przeszłam przez wszystko, co możliwe żyłam z toksykiem, narcyzem i psychopata. Starsze dziecko nie dało rady, odebrało sobie życie. Chodzę na terapię oraz leczę stres pourazowy, niedługo minie dwa lata. Walczył, pisał ładnie, nie uległam, nie wróciłam, zostawiłam mu wszystko. Jeszcze miesiąc temu wyznawał mi miłość, odważyłam się go w końcu zablokować, aż tu nagle dowiedziałam się, że on już mieszka z panią młodszą o 25 lat i ona jest w ciąży. Załamałam się, bo on szczęśliwy, pani jego pokroju, ale to nieważne. Chodzi o to, że nie mogę się podnieść, zniszczył jedno dziecko, a zrobił sobie drugie. Szczęśliwy sprząta, gotuje, a mnie bił i wyzywał. Wiem, odeszłam, nie powinnam wracać do tego, a pomimo to bardzo boli czy żeby po 25 latach się zmienił nie wierzę, ale jedno wiem na pewno, odnalazł swoją drugą połówkę, bo i do picia i do wszystkiego.
Zero odpowiedzialności, zrobił ze mnie śmiecia, nie radzę sobie zamiast być lepiej, jest gorzej.