Left ArrowWstecz

Jak poradzić sobie w toksycznym małżeństwie bez wsparcia finansowego i rodzinnego?

Witam, chciałam się wyżalić. Jestem z mężem od 14 lat. Od paru lat się nie dogadujemy, a odkąd przyszło dziecko na świat, mamy jeszcze więcej różnic zdań. Mąż jest osobą, która lubi mieć zdanie ostateczne i władzę – jest stanowczy. Bardzo źle czuję się w tym związku, nie chcę go ratować, chciałabym zacząć żyć od nowa, po swojemu, tak jak ja chcę.

Wydawałoby się łatwe spakować walizki i się wyprowadzić, ale niestety – ani domu samotnej matki nie ma w mieście, ani rodziny, a na wynajem zarabiam za mało. Nawet z alimentami by się to nie udało, a pomoc z MOPS również jest za mała. Czuję się zamknięta w klatce. Chciałabym żyć, a nie mam jak.

Jestem osobą otwartą, uśmiechniętą, kocham podróże, uwielbiam ludzi, a teraz mam we wszystkim ograniczenia. Często wyobrażam sobie, że mieszkam z dzieckiem sama, mamy piękny dom i jesteśmy szczęśliwi.

User Forum

Mimi

3 miesiące temu
Anna Kapelska

Anna Kapelska

Dzień dobry,

 

Z tego, co Pani opisuje, to dla Pani bardzo trudna sytuacja. Jeśli jest Pani zdecydowana na rozstanie - czy rozmawiała Pani o tym z mężem? Czy istnieje szansa na to, by wspólnie ustalić rozstanie w takich warunkach, aby Pani udało się zapewnić byt? 

Jeśli nie, czy nie ma Pani w pobliżu jakiegoś większego miasta z miejscem, które pomogłoby w pierwszych miesiącach? Domyślam się, że rozważała już Pani wiele dostępnych opcji. 

A może wsparcie kogoś ze znajomych / przyjaciół?   Czasem nawet rozmowa z kimś bliskim pozwala na dostrzeżenie innych możliwości lub formy pomocy dla Pani, może współdzielenie mieszkania z kimś przez pewien czas.

Wszystkiego dobrego!

Anna Kapelska

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Kamil Gołuszka

Kamil Gołuszka

Rozumiem, że może się Pani czuć jak w sytuacji bez wyjścia. Wydaje mi się, że może Pani potrzebować, przede wszystkim, móc teraz z kimś bliskim o tym rozmawiać. Często, gdy wydaje się nam, że jesteśmy "w potrzasku" i nie ma wyjścia z trudnej sytuacji, dopuszczenie innych, by mogli się temu bliżej przyglądnąć, może pomóc w spojrzeniu na daną sytuację z innej perspektywy.
Może to być rozmowa z przyjaciółką, z psychologiem, psychoterapeutą. Z kimś, komu Pani może zaufać i usłyszeć od niego jak on widzi tę sytuację.

3 miesiące temu
Adam Gruźlewski

Adam Gruźlewski

Dzień dobry,

 

to normalne, że czuje się Pani jak w pułapce i z jednej strony pragnie Pani realizacji potrzeb, z drugiej zaś nie widzi wyjścia z sytuacji. Proszę rozważyć podjęcie terapii, aby jak najbardziej wzmocnić, z pomocą psychoterapeuty, własne zasoby i poczucie sprawczości, które - wnosząc z Pani słów - wydaje się mocno osłabione. To, że nie widzimy strategii na wyjście z trudnej sytuacji, niekoniecznie oznacza, że takowe nie istnieją i być może oglądając swoją sytuację z innej perspektywy, dostrzeże Pani nowe możliwości.

 

Życzę powodzenia,

Adam Gruźlewski

psycholog, psychotraumatolog

3 miesiące temu
Agnieszka Szostakiewicz

Agnieszka Szostakiewicz

Dzień dobry,

 

z tego, co Pani napisała, rozumiem, że jest Pani w sytuacji, w której pozostaje Pani w związku pomimo, że Pani nie chce w nim być. Decyduje się Pani na to z tego względu na to, że nie widzi Pani innego rozwiązania, kiedy myśli Pani o swojej sytuacji materialnej, logistycznej itd. Pisze Pani, że czuje się Pani „we wszystkim ograniczona”. Nie ma Pani rodziny w mieście, w którym Pani pracuje, zarabia Pani za mało, żeby samodzielnie wynająć mieszkanie i nie może Pani liczyć na pomoc instytucjonalną (np. dom samotnej matki). Nie chce Pani ratować związku, możliwe, że dlatego, że nie wierzy Pani, że mąż mógłby się zmienić. Wydaje się jakby nie wierzyła Pani w możliwość jakiejkolwiek zmiany nawet w pierwszym zdaniu napisała Pani o tym, że chce się Pani „wyżalić” nie zaś np. „poprosić o radę”. 

 

Zawsze jednak pozostaje jakaś możliwość zmiany. Co więcej, pozostając w tym, w czym jesteśmy, może się wydawać, że tylko poddajemy się sytuacji, tak naprawdę jednak w ten sposób decydujemy się na to, co jest. Z całego serca życzę Pani, żeby pozwoliła sobie Pani dostrzec, nawet minimalne, ruchy, jakie może Pani wykonać w swoim życiu. Choć oczywiście rozumiem, że czasami naprawdę trudno je zobaczyć i że mogą się one wiązać z dużym kosztami. Na pewno pomocna może być życzliwa rozmowa - z przyjaciółmi albo z terapeutą.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Agnieszka Szostakiewicz

Terapeutka Gestalt

3 miesiące temu
Paulina Habuda

Paulina Habuda

Dzień dobry, 

 

Z opisu Pani historii wnioskuję, że może się Pani czuć jakby była "w potrzasku", nie widząc drogi wyjścia. Nie czuje się Pani szczęśliwa w obecnym związku a nie ma Pani finansowych możliwości żeby związek opuścić. Rozumiem, że jest to trudna sytuacja, ale to dobrze, że szuka Pani drogi wyjścia i chce walczyć o swoje szczęście. 

Wspomina Pani, że mąż jest despotyczny i nie chce się zmienić. Może jednak chcieliby Państwo skorzystać z terapii dla par? Taka konsultacja może Państwu pomóc usprawnić komunikację i wskazać obszary nad którymi mogą Państwo pracować. 

Jeżeli jednak jest Pani zdecydowana żeby odejść od męża, to może Pani zacząć się powoli do tego przygotowywać. Może Pani skorzystać z konsultacji doradztwa zawodowego, lub wykonać na Internecie test predyspozycji zawodowych - i powoli zacząć rozglądać się za jakąś pracą. Odkładać pieniądze i budować poduszkę finansową. Może jest coś co mogłaby Pani wykonywać w domu? Pieczenie ciast, tworzenie biżuterii, inne usługi? 

Trzeba zrobić burzę mózgów i znaleźć jakieś rozwiązanie :). 

Trzymam kciuki!

 

Pozdrawiam,

Paulina Habuda. 

Psycholog

3 miesiące temu
Katarzyna Świdzińska

Katarzyna Świdzińska

Być może warto małymi krokami poszukać dodatkowych form wsparcia - prawnego, psychologicznego czy organizacyjnego, byś stopniowo mogła odzyskać przestrzeń dla siebie i dziecka. Nie jesteś w tym sama i to, że marzysz o lepszym życiu, to pierwszy krok :)

 

Pozdrawiam ciepło, 

Katarzyna Świdzińska, Psycholog 

3 miesiące temu
Marek Król

Marek Król

Czytam w tym dużo odwagi i tęsknoty za życiem „po swojemu”.

 

To, że marzysz o spokojnym domu, nie jest fanaberią, tylko ważną potrzebą. W takiej sytuacji pomaga myśleć małymi krokami, nie rewolucją.

 

• Na dziś: wybierz jedną drobną rzecz, o której zadecydujesz sama (np. jak spędzisz godzinę z dzieckiem).
• Na jutro: jeden mały ruch w stronę niezależności – krótki mail/telefon, żeby rozeznać realne opcje (mieszkanie, wsparcie, elastyczna praca/opieka).


• Zadbaj o podstawy: kopie dokumentów w bezpiecznym miejscu, lista zaufanych osób i numerów na „gorszy dzień”.
• Zauważ wyjątki: kiedy ostatnio udało Ci się postawić granicę spokojnie? Co wtedy pomogło? Zrób tego odrobinę więcej.
• Przybliż marzenie: wyobraź sobie zwykły poranek w Twoim spokojniejszym życiu. Wybierz jedną jego część i wprowadź ją już teraz.

 

Nie musisz wszystkiego naraz. Pół kroku też jest krokiem.

3 miesiące temu
Marta Lewandowska-Orzoł

Marta Lewandowska-Orzoł

Dzień dobry,

bardzo dobrze, że zdecydowała się Pani tym podzielić. To pokazuje, jak odważna Pani jest – wielu ludzi nie znajduje w sobie siły, by podjąć próby zmiany swojego życia. Czasem wystarczy zacząć od małych kroków i w tym przypadku również do tego zachęcam.
 

Choć nie prosi Pani o radę, zachęcam do zastanowienia się, co już teraz – w miarę Pani możliwości – mogłoby sprawić, że choć trochę mniej będzie się Pani czuła zamknięta w klatce. Nawet drobna zmiana, która przybliży Panią do poczucia szczęścia, może być wartościowa.

 

Być może warto też poszukać wsparcia poza miejscem, w którym aktualnie Pani żyje – to również może otworzyć nowe możliwości.
 

Życzę Pani wszystkiego dobrego i dużo siły.

Marta Lewandowska-Orzoł 

3 miesiące temu
Olga Żuk

Olga Żuk

To bardzo trudne, co przeżywasz. Ważne, że masz w sobie marzenie o spokojnym życiu – ono może być Twoją siłą. Są też fundacje i bezpłatna pomoc prawna, które mogą wesprzeć Cię w szukaniu rozwiązań krok po kroku.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Olga Żuk

3 miesiące temu
Sylwia Harbacz-Mbengue

Sylwia Harbacz-Mbengue

Witam,

​To zupełnie zrozumiałe, że ma Pani poczucie bezsilności, kiedy jednocześnie pragnie Pani zmian, ale nie widzi drogi do ich osiągnięcia. Zachęcam do rozważenia terapii, która mogłaby pomóc Pani odbudować wewnętrzną siłę i poczucie wpływu na własne życie. Często jest tak, że kiedy jesteśmy w trudnej sytuacji, trudno nam dostrzec wyjścia. 

 

Pozdrawiam

Sylwia Harbacz-Mbengue 

Psycholog

3 miesiące temu
Katarzyna Faryniarz

Katarzyna Faryniarz

Dzień dobry,

Widzę, że czuje się Pani uwięziona i bardzo zmęczona tą sytuacją. To, że marzy Pani o życiu po swojemu, pokazuje, że ma Pani w sobie siłę i potrzebę zmiany. Wyjście nie musi być nagłe – czasem to planowanie krok po kroku: sprawdzenie możliwości pomocy prawnej, finansowej, grup wsparcia. To może być pierwszy ruch w stronę wolności. Dobrym krokiem naprzód może być też wypisanie wszystkich Pani zasobów, które ma Pani już teraz, oraz zastanowienie się, co dałoby się osiągnąć mniejszym kosztem.

 

Pozdrawiam 

Katarzyna Faryniarz

Psychoterapeuta 

3 miesiące temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Odrzucam każdego, kto bardziej się zbliży.
Nie wiem dlaczego odrzucam każdego, kto chce nawiązać ze mną bliższą relacje. Zaczynam obwiniać siebie, myślę, że jest coś ze mną nie tak, bo moi rówieśnicy nie mają z tym problemu.
Jak zyskać zaufanie w rozmowie i pokonać małomówność?

Z natury jestem małomówna. Mam też taką cechę, że w większości przypadków najpierw muszę się zastanowić, zanim coś powiem. Pracuję nad tym wszystkim, ale zauważyłam, że ludzie albo wolą porozmawiać lub zapytać się o coś kogoś innego niż mnie, jakby się mnie bali, albo myśleli, że jestem dziwna (oprócz mojej bliższej koleżanki, z którą częściej spędzam czas, choć ona także czasem nawet nie czeka, aż dokończę swoją wypowiedź - ale już tak mam, że zanim się zastanowię). Zauważyłam, że ludzie wolą rozmawiać z nią i czasem mi się wydaję, że zapominają, że ja jestem tuż obok. Frustruje mnie to, że nie są skorzy, boją się wdawać się ze mną w rozmowę, tym bardziej że to ja często wychodzę z inicjatywą i pytam się np. o ich plany na weekend. Wiem, że ludzie pierwsze, co oceniają człowieka, m.in. po zachowaniu - np. czy osoba jest godna zaufania - a ja z racji mojej małomówności i skromnej natury wydaję się odpychać ludzi i czuję, że tracą do mnie zaufanie. Wiem też, że świat żyje na szybkich obrotach i tak samo oczekuje szybkich i konkretnych odpowiedzi. Jakby myśleli, że jestem nieciekawa i nie warto ze mną wdawać się w dyskusje, ale gdy próbuję coś powiedzieć o sobie, to podświadomie wiem, że nie za bardzo ich to interesuje i rzeczywiście zaraz zmieniają temat. Również jest tak, że chcę się włączyć do rozmowy, ale nie chcę przerywać, więc przeczekuję. Wtedy rozmowa się kończy, a ja nie miałam szansy się odezwać - tylko przytakiwałam. Czy znalazły by się jakieś rady albo coś, co mogłabym poćwiczyć przy następnej okazji, by ludzie nie bali się ze mną rozmawiać i uważali mnie za osobę godną rozmowy? Wspomnę, że pracuję nad małomównością, ale ta cecha jest po prostu ze mną od zawsze i trudno mi to zmienić.

Jak wspierać przyjaciółkę z zaburzeniami odżywiania?

Jak mogę pomóc mojej bliskiej przyjaciółce, u której zauważyłam mocno niepokojące zachowania związane z odżywianiem? Coraz częściej unika wspólnych posiłków, narzeka na swoje ciało i obsesyjnie koncentruje się na kaloriach. Martwię się, że mogą to być oznaki zaburzeń odżywiania, ale nie wiem, jak delikatnie poruszyć ten temat, żeby nie poczuła się źle.

Czy ktoś mógłby podpowiedzieć, jak najlepiej rozmawiać w takiej sytuacji? Jak mogę ją wesprzeć w szukaniu pomocy? 

Boję się, że bez wsparcia jej stan może się pogorszyć, a naprawdę mi na niej zależy.

Jestem w związku ponad 10 lat. Mieszkam u swojego partnera
Dzień Dobry, jestem w związku ponad 10 lat. Mieszkam u swojego partnera (to jego mieszkanie) w międzyczasie miałam mieć pomoc od swoich rodziców materialna, z której w ostateczności z różnych powodów nie skorzystałam, więc rodzice postanowili, że w takiej sytuacji mam dostać dom po rodzicach kiedyś, gdy ich zabraknie. Mój facet jest o to obrażony, że ja nic od rodziców nie dostałam i niby w trosze o mnie, ale jednak mimo że nie chce się do tego przyznać, to chodzi mu raczej o to, że od mnie do siebie wziął, a rodzice moi się wypięli. Teraz jest pomysł, aby wprowadzić się z miasta z mieszkania na wieść na to samo podwórko, gdzie mieszkają jego rodzice. Ja mieszkam na takiej zasadzie, że po prostu się dokładam do rachunków, ale nie mam praw co do majątku, bo przecież nie jest mój. Facet nie chce ślubu, myślę, że również z powodów materialnych głównie. Podkreślam, że on utrzymuje cały czas, że chodzi mu wyłącznie o moje dobro, że mnie rodzice źle potraktowali i niby to troska a z drugiej nie chce ze mną ślubu. To czy tutaj nie chodzi mu o kwestie materialne? Jeszcze jest na tyle obrażony, że uważa, iż moi rodzice nic nie pomagają, tylko problem polega na tym, że to on żadnej pomocy nie chce! Ogólnie rzecz ujmując przez to, że rodzice nie dali mi teraz majątku, to on od nich nic nie chce. Też w takiej sytuacji nie wyobrażam sobie iść z nim mieszkać, jeśli nie potrafi zostawić urazy i jeśli rodzice moi jeśli nie tak mogą pomóc inaczej, może nie materialnie ale np. W remoncie, gdybyśmy się urządzali w nowym miejscu, ale mój facet nie chce, bo mówi, że sobie poradzi sam, a zdrowiej strony narzekając, że tylko on coś robi dla tego związku. Czy to powinno być tak, że niby chce mnie E sobą zabrać, ale jest na tyle obrażony na moją rodzinę, że ja mimo iż tam będę mieszkać to to nie będzie na zasadzie, że tworzymy coś razem tylko wszystko jest jego, a ja będę tylko tam mieszkać. Czy to normalne, czy jeśli się kogoś kocha, chce z kimś być, to nie powinno się zostawić przeszłości i urazy za sobą. Czy to nie jest z jego strony manipulacja mną u rodzaj znęcanie się psychicznego? Być może chaotycznie przedstawiłam sytuacje, ale bardzo mi z tym źle i proszę o pomoc, bo mam jakieś poczucie winy, a może ktoś celowo mnie w nie chce wpędzić? Mam wątpliwości co do tej przeprowadzki, bo boję się, że to pogłębi problem i że wtedy facet będzie miał jeszcze więcej pretekstów do tego, aby wyrzucać mojej rodzinie, że nic nie pomaga a on robi dla mnie wszystko ( wszystko w sensie, że mnie bierze ze sobą, a i tak majątek jego).
Czy warto dać ostatnią szansę toksycznemu związkowi z przemocą emocjonalną?
Witam, chciałabym się poradzić w kwestii związku. Byłam z chłopakiem prawie 3 lata, jednak z powodu jego zachowania postanowiłam z im zerwać. Często poza normalną relacją wyzywał mnie i raz zgniótł mi dłoń i zostawił na niej siniaka. Wiele razy też mnie okłamywał w sensie takim co robi i z kim jest (wiem, bo przyznał się do tego mojej mamie). Robił też rzeczy żeby mnie prowokować lub żebym była zazdrosna (np. dzień przed zerwaniem usunął mój inicjał ze swojego profilu i wpisał inny). Przez przemoc się go boje o czym on wie. Kilka dni temu przyjechał po rzeczy do pracy i płakał i przepraszał i mówił, że żałuje tego co zrobił. Obiecał, że się zmieni, jednak miałam i mam do tego obawy. Jak przyjechał to coś we mnie pękło i tuliłam go i całowałam. Pomimo wszystko ciężko mi jest się z nim rozstać po tylu latach i tylu chwilach spędzonych razem. Ten związek był dla mnie w większości powodem do stresu, ale nadal mi ciężko się rozstać. Dzisiaj stwierdziłam, że dam mu ostatnią szansę i najpierw było dobrze, jednak znowu zrobił to samo. Wysłał screenshot'a mojego profilu z wpisaną literką M i serduszkiem, chociaż nie miałam tego wpisanego. Stwierdził, że on się stara a ja co chwilę kogoś znajduje. Od razu zaczął boleć mnie żołądek i nie zjadłam obiadu, chociaż byłam głodna. Powiedziałam mu o tym i dałam mu do zrozumienia, że to sfałszował itp. Odpowiedział, że tylko żartował i ja doskonale wiem że to żart. Czy jest sens ratować taki związek?
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!