Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie z lękowym stylem przywiązania i kryzysem w związku

Witam, od 2 lat choruje na depresje i stany lękowe - co za tym idzie, cierpię na lękowy styl przywiązania do mojego narzeczonego. Jesteśmy młodymi ludźmi i w ostatnim czasie czuje, że nasz związek wisi na włosku. Nie umiem sobie z tym poradzić, czuje, że mój facet już mnie nie kocha. Bardzo odczuwam jego oschłość i osłabienie uczuć w moją stronę. Czuje, że bez niego sobie nie poradzę. Czuje, że nie umiem bez niego żyć. Zapisałam się na psychoterapię, lecz termin jest niestety dopiero na wrzesień. Czy może ktoś proszę dać mi jakieś porady? Błagam, już sobie nie daje z tym rady. Czuje, że wykańcza mnie to już psychicznie 😔

User Forum

Wiktoria

w zeszłym miesiącu
Emiko Okamoto-Łęcka

Emiko Okamoto-Łęcka

Dzień dobry, bardzo mi przykro, że znajduje się Pani w tak trudnej sytuacji, w której odczuwa Pani zarówno lęk, jak i niepewność co do przyszłości związku. Rozumiem, jak obciążające i przytłaczające mogą być takie emocje, zwłaszcza kiedy nie czuje się Pani pewna uczuć swojego partnera, a jednocześnie lęk przed samotnością jest coraz silniejszy. Chciałabym, aby Pani wiedziała, że to, co Pani czuje, jest w pełni zrozumiałe, a Pani lęki i obawy mają głęboki sens, zwłaszcza w kontekście Pani doświadczeń z depresją i stanami lękowymi. To wszystko może mieć wpływ na sposób, w jaki postrzega Pani swoją relację.

Lękowy styl przywiązania może wywoływać intensywny lęk przed porzuceniem, a także nadmierne przywiązanie do partnera, ponieważ nie ma Pani poczucia bezpieczeństwa we własnych emocjach i w relacji. Kiedy pojawia się nawet najmniejsza zmiana w zachowaniu partnera, może to wywołać uczucie zagrożenia. 

Zrozumiałe jest, że czuje Pani, iż nie poradzi sobie Pani bez narzeczonego. Ale proszę pamiętać, że nie jest Pani sama w tej sytuacji. Przeżywanie lęku i niepewności może prowadzić do poczucia, że Pani wartość zależy od drugiej osoby, a to może sprawiać, że staje się Pani bardziej zależna emocjonalnie od partnera. To, jak się czujemy sami ze sobą, ma ogromny wpływ na to, jak funkcjonujemy w relacjach.

Choć czekanie na psychoterapię do września jest trudne, być może warto poszukać innych form, które mogą w tym czasie okazać wsparcie, np. telefon zaufania. 

 

Bardzo dobrze, że zapisała się Pani na psychoterapię. To ogromny krok w kierunku poprawy i zrozumienia swoich emocji. Proszę pamiętać, że to, co Pani czuje, jest normalne w kontekście Pani trudności. Depresja, lęki i lękowy styl przywiązania mogą wywoływać poczucie osamotnienia i przytłoczenia. Ważne jest, aby nie oceniać siebie zbyt surowo za te uczucia. Jest Pani w trudnej sytuacji, ale jest też Pani osobą, która stawia kroki ku poprawie.

 

 

Z wyrazami szacunku

Emiko Okamoto-Łęcka

Psycholożka, Psychotraumatolożka w trakcie szkolenia

w zeszłym miesiącu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Dzień dobry Wiktoria, 

To, co przeżywasz, jest naprawdę trudne — lękowy styl przywiązania w połączeniu z depresją i stanami lękowymi może sprawiać, że każda oznaka chłodu w relacji urasta do poczucia zagrożenia całego Twojego świata. To nie jest przesada — to mechanizm, który karmi się lękiem przed odrzuceniem i samotnością.

 

Po pierwsze: bardzo ważne, że zapisałaś się na terapię. Wrzesień może wydawać się odległy, ale już sam ten krok pokazuje, że chcesz odzyskać kontrolę nad sobą i swoim życiem. To na prawdę dobry krok i ciesze się, że udało Ci się to zrobić!  Do tego czasu możesz spróbować oddzielać lęk od faktów – lęk mówi „on mnie nie kocha”, ale to emocja, niekoniecznie rzeczywistość. Czy są też momenty, kiedy jednak widzisz troskę?
W chwilach napięcia oddychaj głęboko, nazwij emocję („czuję lęk, ale nie wiem jeszcze, co on oznacza”) – to pomaga przerwać automatyczne reakcje. Zadbaj też o małe rzeczy codziennie – jedzenie, sen, spacer, rozmowa z kimś wspierającym. To nie banał – to stabilizacja systemu nerwowego. 

 

I pamiętaj: możesz czuć się, jakbyś nie dawała rady, ale już to, że szukasz pomocy, to znak, że gdzieś w Tobie jest siła. Nie jesteś tym lękiem. On minie. 💙

 

Anastazja Zawiślak

Psycholog

3 tygodnie temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Witaj!

Bardzo mi przykro, że przeżywasz tak trudny czas. To, co opisujesz, pokazuje, jak głęboko wpływają na nas depresja i lękowy styl przywiązania. Gdy czujemy się niepewnie w związku, lęk może potęgować nasze myśli, prowadząc do przekonania, że partner nas już nie kocha albo że bez niego sobie nie poradzimy. To bardzo obciążające, ale to, że dzielisz się tym i szukasz wsparcia, jest oznaką Twojej wewnętrznej siły. Choć termin terapii wydaje się odległy, są rzeczy, które możesz spróbować zrobić już teraz. Przede wszystkim warto pamiętać, że lękowy styl przywiązania nie jest Twoją winą ani Twoją słabością. To wzorzec, który wykształcił się w odpowiedzi na wcześniejsze doświadczenia i trudności, i chociaż teraz wydaje się nie do pokonania, jest możliwe, by go zrozumieć i osłabić. Kiedy pojawiają się myśli, że partner oddala się i że sobie bez niego nie poradzisz, spróbuj zatrzymać się na chwilę i powiedzieć sobie: to mój lęk podpowiada mi te myśli, to nie musi być prawda. Możesz spróbować robić krótkie ćwiczenia oddechowe, które pomogą Ci się uspokoić, nawet jeśli na chwilę. Spróbuj też codziennie znaleźć dla siebie, choć mały moment na coś, co sprawia Ci przyjemność; czy to będzie spacer, muzyka, ciepła kąpiel, rozmowa z kimś bliskim, czy ulubiona książka. To nie musi być nic wielkiego, ale takie małe kroki pomagają nam poczuć się choć trochę lepiej w chwili, gdy świat wokół wydaje się przytłaczający. Nie jesteś sama w tym, co przeżywasz. Wiele osób zmagających się z depresją i lękiem czuje się podobnie przytłoczonych, pełnych obaw o przyszłość, wyczerpanych emocjonalnie. To nie oznacza, że coś z Tobą jest nie tak. To oznacza, że teraz naprawdę potrzebujesz wsparcia i zrozumienia, a nie oceniania. Kiedy nadejdzie termin terapii, będziesz miała szansę przyjrzeć się swoim emocjom, nauczyć się nowych sposobów radzenia sobie z lękiem i poczuciem odrzucenia. Ale już teraz, choć to bardzo trudne, postaraj się być dla siebie, choć odrobinę wyrozumiała. Jeśli czujesz się przytłoczona, możesz rozważyć rozmowę z kimś zaufanym np. przyjacielem, kimś z rodziny, a może wychowawcą czy szkolnym psychologiem, jeśli masz taką możliwość. Czasem wypowiedzenie na głos tego, co czujesz, pozwala odrobinę odetchnąć.

Proszę, bądź dla siebie tak dobra, jakbyś była dla przyjaciela w podobnej sytuacji. To, co przeżywasz, jest naprawdę trudne, ale pamiętaj, że to stan przejściowy. Nawet jeśli teraz wydaje się, że wszystko się wali, to możesz znaleźć drogę ku poczuciu większego spokoju. Nawet najciemniejszy czas kiedyś mija. Trzymaj się i daj sobie prawo do tego, by teraz odetchnąć i poczekać na lepsze dni.

 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

 

2 tygodnie temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Zaburzenia nastroju, brak chęci do najmniejszych zadań. Mieszkam w rodzinie zastępczej, próbowałam dokonać samobójstwa.
Jak poradzić sobie z zaburzeniami nastroju, z brakiem chęci do wykonywania najprostszych zadań. Po prostu brakiem chęci do życia. Mieszkam w rodzinie zastępczej, próbowałam już popełnić samobójstwo, ale nie udało mi się. Dołują mnie najmniejsze rzeczy i nie wiem jak sobie z tym radzić. Mam już wszystkiego dość. W ciągu dnia mogę się śmiać, a po chwili momentami zaczynam płakać i czasami nawet płacz jest bez powodu. Boję się iść i porozmawiać z psychologiem w mojej szkole, ponieważ boję się, że psycholog powie komuś o naszej rozmowie. Naprawdę nie wiem już co robić, a wiem, że jak będę dłużej to lekceważyła to w końcu mój stan się pogorszy.
Dzień dobry. Od 4 klasy technikum choruję na depresję, biorę leki, nie bardzo pomagają itp.
Dzień dobry. Od 4 klasy technikum choruję na depresję, biorę leki, nie bardzo pomagają itp. Ostatnio miewam wrażenie, że może zostałam źle zdiagnozowana, potrzebuję jakiejś specjalnej terapii czy coś. Pamiętam, że w dzieciństwie miałam nawyki układania wszystkiego w szereg, buty, kubki itp. I jeszcze, co pamiętam, to fakt, że powtarzałam po sobie to, co powiedziałam chwilę wcześniej. Czy ma to może jakieś znaczenie ? Moja dokładna diagnoza to depresja i lęki.
Źle mieszka mi się z partnerką, chciałbym się wyprowadzić. Przechodzę kryzys, mam myśli samobójcze.
Mam problem, mieszkam z dziewczyną od 4 lat w jednym pokoju , tłumie w sobie to w jakim bałaganie żyjemy i raz na jakiś czas wybucham z tego powodu, bałagan jest głównie jej . Po takim wybuchu po znowu jakimś czasie wybucham z powodu finansów , zarabiam 2 razy więcej od niej , dostaję więc na życie i mieszkanie , tylko ja nic z tego nie mam i żyję w tym bajzlu, chce się uwolnić i wyprowadzić, ale od 2 lat mi to się nie udało, czuję, że stosuje jakieś psychologiczne triki, przez które rezygnuje, i ostatnimi czasy siada mi psychika, mam myśli samobójcze, w których nie czuję zawahania, gdybym miał to zrobić Co ja moge zrobić dalej ze swoim życiem, nie mam rodziny ani znajomych, moje życie to głównie praca.
Jak rozpoznać u siebie zalążki depresji lub ją zauważyć?
Jak rozpoznać u siebie zalążki depresji lub ją zauważyć?
Mam wrażenie, że nie mam w głowie żadnych myśli, pustkę.
Nie mam myśli przepływających przez moją głowę.
Do jakich skutków psychicznych poza depresją może prowadzić hejt?
Kiedy w końcu poczuje się dobrze sama ze sobą? Nie tak jak teraz. JAKBY w gryzącym swetrze i za ciasnych butach...
Przez zaburzenia pamięci nie wyniosę wszystkich słów z psychoterapii. Co robić?
Mam pokusę, żeby nagrywać moje przyszłe spotkania online z psychoterapeutką. Nagrywałabym ekran podczas rozmowy, na własny użytek, bo boję się, że wszystkiego co ona mi powie nie zapamiętam (mam problemy z pamięcią i koncentracją przez depresję), potem gdybym chciała do tego wrócić, to bym sobie na nowo odtwarzała wideo i może dochodziłabym dzięki temu do nowych wniosków. Nie chciałabym tego nigdy nikomu pokazywać. Ale z drugiej strony czuję, że to by nie było fair, to by było coś, co bym przed nią ukrywała, a to mogłoby źle rzutować na naszą relację terapeutyczną, musiałabym chyba być z nią w pełni szczera, żeby psychoterapia była skuteczna. Chyba lepiej byłoby jej po prostu powiedzieć, że przez zaburzenia koncentracji i pamięci na pewno nie dam rady wszystkich jej słów pamiętać. Co zrobić?
Jak długo trwa epizod depresji? Czy dłuższy niż 2 lata to dystymia?
Witam, Zastanawiam się, jak długo może trwać jeden epizod depresji? Czy to prawda, że może trwać maksymalnie 2 lata, a w przypadku dłuższego trwania takich objawów - można mówić o dystymii, a nie o depresji, która trwa krócej?
Ciężko zacząć od czegoś konkretnego. Chodzę na psychoterapię od roku, a za tydzień idę pierwszy raz do psychiatry.
Ciężko zacząć od czegoś konkretnego. Chodzę na psychoterapię od roku, a za tydzień idę pierwszy raz do psychiatry. Według psychoterapeutki walczę z zaburzeniami neurorozwojowymi. Prawdopodobnie jest to genetyczne. Moi rodzice nie widzieli problemu. Relacja z moim Tatą jest bardzo trudna. Obecnie nie mamy kontaktu, moi rodzice wzięli rozwód, jak miałam 19 lat, a on nie utrzymuje ze mną kontaktów. Obwiniał mnie w sumie za wszystko, co złe. Jak byłam w szpitalu i było podejrzenie nowotworu wątroby, to nie chciał mi oddać kawałka, całe szczęście wyszła potem mononukleoza. Okradł nas też, a po rozwodzie rodziców walczyłam z nim o alimenty. Moje relacje z Mamą też były dość ciężkie, bardzo często się kłóciłyśmy. Od roku nasza relacja się znacznie poprawiła. Myślę, że była to kwestia mojego mówienia o tym, co czuję, a z tym mam ogromny problem... przeszłam z nią 2 nowotwory kości i wczoraj się dowiedziałam, że prawdopodobnie znowu ma nawrót... oprócz mojej Babci, Mamy i męża oraz przyjaciół to w sumie nie mam nikogo. Dodatkowo od listopada zmieniłam pracę i trafiłam na totalny brak wdrożenia i brak pomocy od osoby, która powinna pomóc... w pracy jestem za wszystko obwiniana.
Odkąd mój brat trafił do więzienia, wszystko w moim życiu nie układa się dobrze
Dzień dobry. Mam na imię Jessica, mam 22 lata. Odkąd mój brat trafił do więzienia, wszystko w moim życiu nie układa się dobrze i zamienia się w duże problemy. Przytłacza mnie wzięcie odpowiedzialności za córkę brata i za pomoc związaną z odsiadką w zakładzie karnym. Od Lipca wszystkie swoje pieniądze przeznaczam, by mu pomóc i płacić alimenty. Od rodziców nie mam żadnego wsparcia. Czuje się obojętna moim życiem i kompletnie olewam sobie moja przyszłość. Czuje dziwny niepokój i jak bym była kompletnie kimś innym. Nie mam siły na nic i nic mi się nie chce. Straciłam chęci na wszystko, co się wokół mnie dzieje. Mam wrażenie, że wszyscy są przeciw mnie. Do tego pojawiło sio uzależnienie od narkotyków, dzięki nim czuje się lepiej i nie myślę, że mój brat spędzi 5 lat w więzieniu. Bardzo za nim tęsknie i jest mi źle bez niego. Nikt mnie nie rozumie i nie wyrażam swojego zdania na wiele tematów, bo wole przemilczeć niż popadać w bezsensowną dyskusję. Zasłużyłam się na 10 tysięcy, by nie odstawać od przyjaciółek i ciągle się o nich czegoś prosić.
Mam taki problem, że od jakiegoś czasu nie panuję w ogóle nad swoimi emocjami, potrafię się rozpłakać w obojętnie jakim miejscu
Witam serdecznie, mam taki problem, że od jakiegoś czasu nie panuję w ogóle nad swoimi emocjami, potrafię się rozpłakać w obojętnie jakim miejscu w pracy , w sklepie na zakupach gdziekolwiek i nie jestem w stanie tego zatrzymać ani nic z tym zrobić, co mogłabym z tym zrobić? Byłam kilka lat temu , u psychologa na kilku wizytach , ale po nich czułam się jeszcze gorzej , dlatego nie chciałabym tego powielać. Będę wdzięczna za pomoc. Pozdrawiam
Studia i praca - czuję, że jestem leniwa, nie wiem co robić, nie mam motywacji.
Skończyłam technikum i zaczęłam studiować i pracować, ale przez lenistwo praktycznie nic nie robiłam na studiach ,zaliczyłam może jeden przedmiot, wstyd mi, ale nie wiem jak zmotywować się do działania , normalnie ktoś by powiedział, że mi się za przeproszeniem w d..pie poprzewracało i że mam za dobrze, ale nie wiem co robić.
Wszystko mnie denerwuje w pracy
Wszystko mnie denerwuje w pracy od przełożonego ciągły nacisk wykonuje swoją pracę bardzo dobrze a jemu zawsze coś nie pasuje dogryza mi poniża mnie przed częścią brygady....jestem rozdrażniona mam myśli co by było, gdyby mnie nie było kłócę się z partnerem jestem zmęczona najlepiej bym nie wychodziła spod kołdry czuje się jak nikt co mam robić? boje się stresuje byle małymi problemami trzęsą mi się ręce
Witam. Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie problem z emocjami. I bardzo często reaguje płaczem. Ostatnio odbyłam w pracy rozmowę z przełożonym, bardzo się stresowałam i przy trudnych pytaniach chciało mi się płakać, a z rozmowy wyszłam cała spocona. To tego towarzyszą mi migreny.. Które najbardziej nasilają się w czasie okresu. Mam też problem z przytyciem, moja waga jest chwiejna.. Chciałabym zabrać się za siebie, mieć w kimś wsparcie.
Od lat borykam się z apatią. Nie mam planów na siebie. Na swoje życie. Na jutrzejszy dzień. Nawet na dzisiejszy. Stałą pracę zaczęłam na początku stycznia - od tego czasu miałam tylko 1 dzień "wolny" - ze względu na przeprowadzkę do kawalerki. Nie umiem przestać pracować. Mam wtedy poczucie straty pieniędzy, czasu. Liceum skończyłam w kwietniu ubiegłego roku. W tym czasie mieszkałam u rodziców. Od maja aż do września wyszłam z domu - dosłownie z domu, choćby do psa - jakieś 3 razy. Nigdzie indziej. Potrafiłam całymi dniami spać, marnować czas. Nie mam ambicji, planów na siebie, a mój stan apatii utrzymuje się ze mną aż od czasów gimnazjalnych. Do tego chroniczny smutek i żal wynikający właśnie z tego braku pomysłu, planu. Nie mam znajomych, przyjaciół, kolegów nawet. Nie przesadzam. Mój Messenger jest używany tylko do komunikacji z mamą, a aplikacja od SMS tylko do zaoytan do klientów. Nikogo z rodziny nie kojarzę. Sióstr, kuzynów, wujków, dziadków nie mam. Jestem adoptowana, może dlatego nie znam nikogo. Nigdzie nie wychodzę. Nie chcę. Nie czuję potrzeby. Nie umiem. A jednocześnie przygnębia mnie to, że nie chcę i nie czuję potrzeby. Jestem aseksualna. Chyba. I aromatyczna. Chyba. Te samodiagnozy nie są najlepsze. Ale tak czuję od lat. I to też mnie boli. Czuję się wybrakowana. Chciałabym czuć cokolwiek. A jedyne co czuję, to wypalenie, smutek i bezsens wszystkiego. Nie mam celu. Najchętniej skinczylabym to wszystko. Ale w sumie po co? Nikomu nie wadzę w życiu, bo nikogo nie mam. Dużo razy w poprzednich latach pisałam długie wypociny na temat tego, co jest nie tak. Kilka razy dłuższe niż ten wpis, który obecnie czytasz. Wszyscy kierują do psychologów, psychiatrów, seksuologów. A mnie na to nie stać. Nie stać mnie, żeby odłożyć sobie chociaż 200 zł na poczet mojego zdrowia psychicznego. Czuję się żałośnie. Nie lubię się użalać. Nie robię tego. Mam nadzieję. Po prostu wiem, że nikt by nawet nie zauważył, że mnie nie ma. Że zniknęłam. Z rodzicami też nie mam super więzi, tolerujemy się. Cóż. Niby umrzeć byłoby szybciej, ale skoro moje życie to nędzna wegetacja, wychodzę z założenia, że mogę się przemęczyć jeszcze trochę. Ale z drugiej strony... Po co? Jestem zmęczona tą nicością.
Mój sposób przeżywania jest odmienny. Cierpię. Jestem pod opieką psychologiczną od dawna, ale nie widzę poprawy.
Dzień dobry, Nie wiem czy mam szansę na zmianę swojego życia. Zmagam się z brakiem zainteresowań, trudnością w odczuwaniu przyjemności. Problemy te towarzyszą mi odkąd miałam 14 lat. Jestem pod opieką psychiatrów i terapeutów od 16 roku życia. Mam poczucie, że poza wyzbyciem się lęku nic się nie zmieniło. Mam trudność w zaciekawieniu się czymkolwiek i kimkolwiek. Cierpię z powodu chronicznej samotności. Normalnie funkcjonuję, pracuję. Do tego duże problemy z koncentracją i zmotywowaniem się. Lubię ludzi, czasami rozmowy mi wychodzą, potrafię się nimi zainteresować, ale wyraźnie nie wystarczająco i nie wystarczająco często. Rozmawiałam z terapeutką humanistyczną o tym, że terapia mi nie pomaga, że "mnie dobija". Ale ta terapeutka jest jedyną osobą, która była w stanie mnie zrozumieć i w ogóle zrozumieć mój problem, to że nawiązywanie trwałych i satysfakcjonujących relacji jest dla mnie praktycznie niemożliwe odkąd pamiętam i to, że tych relacji potrzebuję. Mam różne diagnozy. Mówiono mi, że będzie różnie, że mam poważny problem, że mój problem nie jest poważny, że nie będzie lepiej, że będzie lepiej jedynie w obszarze funkcjonowania. Psychiatra jakiś czas temu powiedziała mi, że nie wie jak mi pomóc. Nie wiem czy próby szukania innej pomocy mają sens. Podawano mi leki przeciwpsychotyczne, antydepresyjne i na sen. Zmieniano je ( głównie antydepresyjne, ponieważ tylko raz miałam epizod i biorę małe dawki z tego co mówiła lekarka) Kiedyś w szpitalu rozpoznano mi zaburzenia adaptacyjne, później schizofrenię, później na oddziale dziennym zaburzenia adaptacyjne, później ambulatoryjnie zaburzenia osobowości nieokreślone, na prywatnej diagnozie lekki stopień zaburzenia osobowości unikającej z elementami osobowości zależnej, poza szpitalem wszyscy psychiatrzy zarówno państwowi i prywatni, na oddziale dziennym i ambulatoryjnie powtarzali, że nie wyglądam na osobę ze schizofrenią, że to co widzą po wizycie nie jest dowodem na schizofrenię, że opis ze szpitala psychiatrycznego jest dziwny i, że można go różnie interpretować, że nie jestem podręcznikowym przypadkiem. Mówili też, że na 99% nie mam tej choroby i powinnam przestać się tym zamartwiać. Popełniam błędy w komunikacji z ludźmi, ale nie potrafię ich przewidzieć. Mój sposób przeżywania to chęć ucieczki od nudy, samotności i pustki. Przez to zajęcia, których próbuję, są sposobem, próbą zainteresowania się czymś, ale zawsze w końcu dopada mnie rezygnacja i poczucie beznadziei. Ludzie tego nie rozumieją, więc zakładam, i zresztą mi to mówiono, że mój sposób przeżywania jest odmienny. Więcej czuję i to dobrze, bo marzyłam o tym. Ale teraz czuję na tyle, że życie nie jest już dyskomfortem, napięciem, złością, lękiem i nudą. Jest już smutkiem i powoli tracę nadzieję.
Witam, ogółem mam częste zmiany nastroju
Witam, ogółem mam częste zmiany nastroju, jednego dnia jestem sobą, pełna energii i niczego się nie wstydzę/boję, a drugiego dnia będąc wśród znajomych, mało się odzywam, chodzę zmęczona, nie wiem, co się dzieje wokół mnie. Chyba to zmęczenie psychiczne, ale mam to od 2 miesięcy. Najpierw po 1 miesiącu przeszło mi i teraz odkąd poznałam nową koleżankę, znowu mi to wróciło. Nie chce chodzić na żadne terapie ani nic leki tez bym wolała ograniczać :/ Ale chcę w końcu być sobą, wiedzieć, co się wokół mnie dzieje i w gronie znajomych być ta "osoba" co się najwięcej udziela jak dawniej. Chce tylko dopomnieć, że przeżyłam w ciągu jakoś 4 miesięcy zranienie przez łącznie 3 osoby. Manipulowały te osoby mną i ogółem źle się w ich towarzystwie czułam. Zakończyłam tamte przyjaźnie. Ale no jak wyżej napisałam, jak poznaje kogoś, z kim dobrze się dogaduje, to nie potrafię być sobą. Po tamtych manipulatorach jestem mniej ufna. Ale problem jest z tym moim zmęczeniem i po prostu nie ogarnianiem, co się wokół mnie dzieje, jestem strasznie poważna i nie zachowuje się jak dawniej (byłam ta zabawna osoba i pełna energii).
Czuję się zbyt zmęczona, by robić coś ponad obowiązkami. Ludzie mnie męczą, nie rozwijam pasji, bo nie mam siły.
Nie mam siły na inne czynności, tylko praca, wychodzenie z psem, do sklepu, studia, a na pasje nie mam już siły od dłuższego czasu. Czy tak wygląda i musi wyglądać dorosłe życie? Nie spotykam się ze znajomymi, bo ludzie mnie męczą.
Witam, mam problemy i zmagam się z depresją
Witam, mam problemy i zmagam się z depresją, mam myśli samobójcze, nie wiem, do kogo się udać aby mi pomógł?