Jak radzić sobie z poczuciem winy i potrzebą przestrzeni w relacji z partnerką?
Dzień dobry, czy to normalne, że np. partnerka strzela focha, że nie wszedłem w link, który wysłała mi w ciągu dnia?
W pracy mam dużo zajęć i odpisuję jej krótko, ale często, a wczoraj miałem bardzo intensywny dzień, byłem przebodźcowany i nie miałem energii i chęci to przeglądania plecaków na podróż, na którą mamy jechać za ponad miesiąc. Sytuacji takich jest pełno, zwróciłem uwagę, że nie wyłącza komputera - źle, bo zrobiłem to chamsko i oschle. Jak można chamsko i oschle zwrócić uwagę o wyłączanie komputera? Jak chcę wyjść gdzieś sam, to anonsuję się co najmniej kilka dni wcześniej, a i tak wychodzę sam raz na 2 miesiące na 4-5h. Często czuję się winny i sam nie rozumiem dlaczego. Chciałbym mieć więcej przestrzeni dla siebie, ale jak próbuję to wywalczyć, to zaraz czuję winę i odpuszczam. Proszę o poradę.
Bartek

Weronika Węgier
Dzień dobry.
Napięcia w relacji, które pan opisuje, mogą wynikać z różnych oczekiwań wobec bliskości i przestrzeni osobistej.
Myślę, że warto przyjrzeć się na początek kilku kwestiom:
1. Poczucie winy – często pojawia się, gdy mamy wewnętrzny konflikt między własnymi potrzebami a oczekiwaniami drugiej osoby. Może być efektem jakichś wcześniejszych doświadczeń lub dynamiki tej konkretnej relacji. Warto zastanowić się, skąd się bierze: czy to własne przekonania o tym, jaki „powinien” być związek, czy reakcje partnerki sprawiają, że ma Pan wrażenie, że robi coś niewłaściwego.
2. Komunikacja – wrażenia typu „chamskie” zwrócenie uwagi mogą wynikać nie tylko ze słów, ale i z tonu - frustracji lub zmęczenia, które się w nich kryją. Jeśli na co dzień ma pan mało przestrzeni dla siebie, może się zdarzyć, że drobne sytuacje budzą silniejsze emocje i niezamierzenie ton wypowiedzi jest inny. Może być też tak, że partnerka jest wyczulona na sytuacje, kiedy zwracana jest jej uwaga i to wynika z jej własnych emocji czy lęków. Może też następuje połączenie tych dwóch czynników.
3. Przestrzeń osobista – jak rozumiem, potrzebuje pan jej więcej, ale ma pan trudność w jej zaznaczaniu. W zdrowej relacji ważne jest, by obie strony miały przestrzeń do samodzielnych aktywności, bez konieczności jej „wywalczania” czy tłumaczenia się z każdej decyzji. Można spróbować spokojnie porozmawiać z partnerką o tym, że czas dla siebie to nie ucieczka, tylko coś, co pozwala lepiej funkcjonować w związku. Warto przed tym sprawdzić, jak na co dzień wyglądają u państwa rozmowy o swoich potrzebach. Jeśli rozmowy kończą się poczuciem winy lub napięciami, być może sposób komunikacji wymaga zmian. Może pomóc jasne, ale empatyczne stawianie granic: „Widzę, że to dla Ciebie ważne, ale ja też potrzebuję czasu, by odpocząć i wrócić z nową energią”. Może pan poczytać w różnych źródłach o zasadach skutecznej komunikacji, sprawdzić na ile one występują w państwa związku i przetestować czy wprowadzenie ich poprawi sytuację.
Proszę pamiętać, że potrzeba przestrzeni w związku jest czymś naturalnym, a poczucie winy wcale nie oznacza, że robi Pan coś złego.
Pozdrawiam serdecznie,
Weronika Węgier

Urszula Małek
Brzmi, jakbyś balansował między własnymi potrzebami a oczekiwaniami partnerki i często kończyło się to poczuciem winy. Może być tak, że Twoje granice są dla niej trudne do zaakceptowania, a Ty masz w sobie schemat, który każe Ci unikać konfliktów kosztem siebie.
Kilka rzeczy do przemyślenia dla Ciebie:
1. Masz prawo do przestrzeni i odpoczynku, jeśli nie masz siły na oglądanie linków, to w porządku. Nie musisz tego „wywalczać”, możesz komunikować to wprost.
2. Nie jesteś odpowiedzialny za każdą reakcję drugiej osoby, jeśli ktoś się obraża, to sygnał, że może mieć jakieś niezaspokojone potrzeby, ale to nie znaczy, że robisz coś złego.
3. Wina vs. odpowiedzialność: jeśli czujesz się winny, sprawdź, czy faktycznie coś zawiniłeś, czy to tylko mechanizm, który się w Tobie odpala. Możesz zapytać siebie: „Czy naprawdę zrobiłem coś niewłaściwego, czy po prostu postawiłem granicę?”
Możesz spróbować rozmowy w stylu:
"Chcę być obecny w naszej relacji, ale też potrzebuję czasu dla siebie. Czasem, gdy odmawiam, czuję się winny, a to nie jest zdrowe. Może znajdziemy sposób, byśmy oboje czuli się dobrze?”
Nie chodzi o to, by walczyć o przestrzeń, ale by ją mieć i nie czuć się przy tym źle.
Życzę wszystkiego dobrego,
Urszula Małek

Anastazja Zawiślak
To, co opisujesz na temat Waszej relacji, pokazuje, że w związku zaczyna Ci brakować zdrowych granic i przestrzeni dla Ciebie. Masz prawo do odpoczynku, do nieodpisywania natychmiast, do niezaglądania w każdy link i do własnej przestrzeni bez poczucia winy. To, że czujesz się winny, gdy próbujesz o to zawalczyć, może wskazywać na emocjonalną presję ze strony partnerki, ale także na Twoją wewnętrzną trudność w stawianiu granic.
Zawsze na wstępie zachęcam do szczerej rozmowy w relacji, przyjrzeniu się emocjom, jakie się pojawiają u Ciebie, jak i u partnerki, warto szczerze powiedzieć i spróbować zobaczyć stronę z każdej perspektywy. Każdy czasem może poczuć się ignorowany, jeśli bliska osoba nie zwraca uwagi na coś, co dla niej jest ważne. Jednak oczekiwanie natychmiastowej reakcji i „fochy” za brak uwagi mogą świadczyć o nadmiernej potrzebie kontroli lub lęku przed odrzuceniem. Kluczowe jest to, czy masz przestrzeń, by być sobą i działać w swoim tempie, czy czujesz się zmuszany do ciągłej dostępności. Ważne by sobie strony komunikowały sobie swoje potrzeby i obawy.
Twoje potrzeby są tak samo ważne, jak potrzeby Twojej partnerki. Związek nie polega na ciągłym unikaniu konfliktów kosztem siebie – polega na wzajemnym szacunku i akceptacji, że każdy z Was jest oddzielną osobą. Warto o tym porozmawiać – jasno, ale spokojnie. Jeśli rozmowy nie będą przynosić oczekiwanych rezultatów, warto skonsultować się jako para z terapeutą.
Trzymam kciuki! 💛
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Katarzyna Kania-Bzdyl
Drogi Bartku,
być może Twoja partnerka charakteryzuje się lękowym stylem przywiązania (poczytaj o tym). Na pewno opisane zachowanie nie jest czymś normalnym, lecz wymaga przepracowania. Aby w przyszłości nie narastały tego typu konflikty oraz abyś czuł się spełniony i usatysfakcjonowany relacją, zdecydowanie pomyślcie o terapii par. W przeciwnym razie będziesz czuł się coraz bardziej kontrolowany i tłamszony. Stawiaj granice, bo masz do tego prawo. W przypadku, gdy partnerka nie widzi w sobie nic złego ani nie wyraża chęci pracy nad sobą (np. w postaci indywidualnych konsultacji psychologicznych, bo prędzej czy później będzie jej to potrzebne) rozważ zakończenie tej relacji dla swojego dobra.
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam,
jestem mężczyzną w młodym wieku i zmagam się z problemami dotyczącymi przeszłości, zarówno mojej, jak i mojej partnerki. Zaczynając ode mnie — zanim poznałem moją partnerkę, prowadziłem bardzo zły i niezdrowy tryb życia.
Mianowicie wiele imprez, nadużywanie alkoholu do stopnia braku kontroli nad sobą i ciałem. W trakcie tego okresu również byłem uzależniony od treści na tle seksualnym w Internecie. Pojawiały się także rozmowy z obcymi osobami, również na tym tle. Dotąd nie znam powodu, dlaczego tak robiłem, ale to wszystko skończyło się bardzo źle.
Z imprez wyniosłem tylko poczucie winy za czyny pod wpływem alkoholu, takie jak bycie nachalnym dla kobiet i brak umiejętności trzymania rąk przy sobie (nic związanego z przestępstwem).
Moje uzależnienie skończyło się internetowym szantażem (ktoś szantażował moją osobę).
Po nim przez długi okres czułem ciągły niepokój, który co jakiś czas wraca i zajmuje całą moją uwagę. Wstydzę się strasznie za czyny, które popełniłem i bardzo ich żałuję.
Prześladują mnie na tle codziennym, a na domiar złego jestem ogromnym hipokrytom, ponieważ nie umiem się pogodzić również z przeszłością mojej partnerki, która miała ją "normalną". Czuję ogromną zazdrość o jej poprzednie relacje, a do tego dochodzi ciągły niepokój w relacji o to, czy aby na pewno nie robię czegoś, czego ona nie chce, czy nie czuje się zmuszona. Mimo jej zapewnień, że tak nie jest, ciągle się te pytania pojawiają.
A następnie przechodzi do stanu wątpliwości co do samego związku i uczuć w nim.
Przepraszam za chaos, ale sam już nie wiem, co się dzieje i jestem ciekaw, co można z tym zrobić.
Od czego zacząć i czy można to jakoś naprawić?
Co najważniejsze — co mi dolega i jak funkcjonować sam ze sobą?
Z góry dziękuję za opinie.
Witam,
od jakiegoś czasu zmagam się z bardzo intensywnymi, nadmiernymi myślami dotyczącymi mnie, moich uczuć, mojej partnerki oraz moich uczuć w relacji.
Potrafię przez 2 dni zastanawiać się nad swoimi uczuciami i już sobie wkręcić, że się wypalają, a nagle o poranku dnia trzeciego jak gdyby nigdy nic jestem cały w skowronkach i pewny uczuć. Tak samo do rzeczy związanych ze mną — najprostsze czyny, które zrobię, niewinne i nic nieznaczące potrafią przerodzić się w coś tragicznego i poważnego, co wpędza mnie w lęk i poczucie winy. Tak samo z czynami mojej partnerki.
Zawsze pojawiają się w mojej głowie najczarniejsze scenariusze co do sytuacji, w których brała ona udział.
Zastanawiam się, z czym może być to związane i czemu tak się dzieje i jak temu zaprzestać?
Dziękuję bardzo za wszystkie odpowiedzi.
Kryzys w długoletnim związku.
Mój mąż jest starszy ode mnie o 13 lat. Wcześniej w miarę dobrze się dogadywaliśmy, teraz myślę, że po prostu bardziej starałam się o nasz związek, ustępowałam w różnych rzeczach, żeby nie tworzyć konfliktów i żeby on był zadowolony.
Jakoś nie przeszkadzało mi to bardzo, nigdy tego nie widziałam. Od kilku lat stał się bardziej poirytowany, nerwowy, zainteresowany polityką. Na moje próby zainicjowania wspólnie miłego spędzania czasu, często odpowiada negatywnie lub opryskliwie. Oddaliliśmy się od siebie bardzo, nie uprawiamy seksu od ponad roku. W tym czasie braku zaspokojonych moich potrzeb, nie czułam się kochana ani rozumiana, ani widziana wdałam się w romans, który myślę, że przyniósł też dla mnie ogromne poczucie winy, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Mąż o tym nie wie. Widział tylko, że się oddalamy. Na moje próby rozmowy lub pójście na kompromisy okazało się, że wybrał sobie potajemne kontakty z byłą znajomą, z którą był jeszcze przede mną krótki czas. Sprawdzałam mu telefon i messengera, pisał do niej, odnowił kontakty, potem się spotkali, pisał do niej kochanie i słoneczko i że chcę z nią być. W pewnym momencie ja poinformowałam jego podczas kłótni, że wiem o tym, że z nią piszę, był trochę zmieszany, trochę się wypierał i że to tylko koleżanka. Później dalej między nami było źle i w pewnym momencie oznajmił mi separację, że możemy żyć z osobno, że ja mogę spotykać się z innymi, uprawiać seks, a że on będzie jeździł do niej co dwa tygodnie. Nie dowierzałam, przeżyłam to bardzo, ale nie byłam wobec niego ani wulgarna, ani nerwowa.
Przeżyłam to wewnętrznie, poukładałam sobie to w głowie, wyprowadziłam się do drugiego pokoju. W tym czasie kupiłam drugie mieszkanie, które obiecał mi pomóc wyremontować, z myślą, że ja się tam wyprowadzę. Wszystko mieliśmy uzgodnione na spokojnie, podział majątku i w dalszej kolejności rozwód. Okazało się jednak, że nie wyszło mu z tą koleżanką, że ona nie spełnia jego najmniejszych oczekiwań, długo była sama i nie umie z kimś być, więc zaczął odkręcać to wszystko, obwiniając mnie, że ja nie chcę z nim się dogadać i że to tylko była gra po to, żeby zobaczyć moją reakcję czy mi na nim zależy.
Obwiniał, że to moja wina, że w ogóle ona się pojawiła, że moje zachowanie to spowodowało. Że oczekiwał reakcji ode mnie, nie było, że powinnam była zrobić mu awanturę i zatrzymać go, żeby do niej nie jechał. Ja raczej nie mam takiego charakteru, nie robię wielkich awantur i nie wyzywam. Ale on od tamtej pory próbuje mnie przekonać jakby siłą do tego, że to jest moja wina, że ja nie chcę walczyć o nasz związek, że ja jestem podła i wredna, bo on chce, a ja nie chcę. Gdy mówię, że niech mnie nie wyzywa, to mówi, że ja go denerwuje i że ma prawo się denerwować.
Krzyczy, wyzywa i płacze, mówi, że się powiesi, każe mi się wyprowadzać, na drugi dzień się uspokaja, ale nie chce rozmawiać. Było tak już kilka razy i jeżeli wcześniej mieliśmy podjętą decyzję o rozstaniu, przeżyłam, ale trzymam się tego, choć bardzo się boję, że nie wiem, że to jest dobra decyzja i jak sobie poradzę sama ze sobą ze swoją psychiką i samotnością.
Ale bardzo czuję się też winna w tej sytuacji, że nie chce spróbować z nim, nie winna tego, że byliśmy kilkanaście lat razem, a ja nie chcę się z nim dogadać. I czuję teraz, że mam depresję i że nie będę szczęśliwa, nigdy nie uszczęśliwiając jego. I jednocześnie czuję, że nawet gdy się poświęcę dla związku będę zgorzkniała i zrozpaczona, bo nie będę zaspokajać swoich potrzeb. Chodzę na terapii od roku, ale niewiele mi to pomaga. Może jedynie dostrzegam swoje potrzeby, ale i tak dalej nie czuję, że mam do tego prawo. Czuję za to się bardzo odpowiedzialna za ten związek, że skoro mnie, bo weszłam, to muszę zrobić wszystko i wiele więcej, żeby tylko być w tym związku i żeby on czuł się szczęśliwy, bo on chce być ze mną w związku.
Mam wrażenie, że w tej chwili co bym nie zrobiła, jaką decyzję nie podjęła to, że sobie z nią nie poradzę. Nie wiem, co robić.
Jak przeżyć i przetrwać, gdy wybiorę siebie? Jak poradzić sobie z poczuciem winy, że wybieram siebie, że jestem egoistką?
Dzień dobry, Jakiś czas temu wydarzyła się sytuacja, która nie daje mi spokoju. Otóż, gdy moja dziewczyna spała, jej spodenki podwinęły się, w sposób ukazujący pośladki, a ja chcąc mieć "pikantne" zdjęcie swojej kobiety, zrobiłem bez jej wiedzy zdjęcie jej pośladków. Jeszcze tego samego dnia zdałem sobie sprawę, że moje zachowanie było niedopuszczalne i wspomniane wyżej zdjęcie natychmiast skasowałem. Jednak cały czas nie mogę sobie poradzić z tą sytuacją, dręczą mnie okropne wyrzuty sumienia, bo potraktowałem osobę, na której mi zależy bardzo przedmiotowo. Czuję się jak śmieć i mam do siebie wielki żal, że tak ohydnie potraktowałem swoją połówkę, nadwyrężyłem zaufanie, bo jak teraz ma się ona czuć przy mnie bezpiecznie, kiedy bez jej wiedzy posuwam się do takich rzeczy.
Moja dziewczyna o wszystkim się dowiedziała, opisała moje zachowanie, jako chore, po czym wyprowadziła się do rodziców. Rozumiem jej zachowanie, bo również i u mnie takie zachowanie budzi wstręt, ale chciałbym poszukać pomocy, gdyż sam nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego posunąłem się do takich rzeczy.
Dzień dobry, mam pewien problem, a raczej taki którego sama nie zauważam. Jestem z partnerem od ponad roku, na ogół dobrze się dogadujemy, kochamy się, wszystko idzie w dobrym kierunku, jednak czasem pojawiają się pewne problemy, jak w każdej relacji. Pół roku temu zaczął się u niego problem z zazdrością wsteczną, która ingerowała w jego humor, samopoczucie, ogólnie na codzienne życie. Starałam się go bardzo wspierać, dużo wysłuchałam, starałam się zrozumieć, ale dzisiaj dostałam pewną przykrą informację. Że przez ten cały czas nie zrobiłam nic, co by go podniosło na duchu. Czasem dostaje zażalenie odnośnie tego, ze nie czuje się chciany i pożądany w relacji… Ja na ogół jestem typem osoby spokojnej, trochę samotniczka. Wydaje mi się, że jego problemy są troszkę przesadne i że jest dobrze, tak jak jest. Ale skoro jesteśmy w relacji, to chodzi w niej o kompromisy i zrozumienie dlatego starałam się coś zmienić, żeby było lepiej, ale niestety wciąż słyszę ten sam zarzut. Nie wiem, w czym może być problem. Bardzo go kocham, chce z nim być, wspierać go, ale wydaje mi się, że czasem nie umiem i zawodzę bardzo na każdej płaszczyźnie