Jak wspierać partnera w depresji, wpływ nadmiernego narzekania na związek i zdrowie psychiczne
Mój partner od około pół roku jest nie w nastroju, głównie narzeka, na brak zleceń w pracy, że przez to nie zarabia, że jest zmęczony, ciągle go bolą plecy, i takie zachowania trwają przez większość dnia. Mówi, ze ciągle ma wszystko pod górkę, wszystko ciężko przychodzi, non stop się porównuje z innymi, bo oni mają lekko i łatwo im wszystko przychodzi, a on ma pecha i jest mu źle. Najgorsze jest to, ze jego zachowania odbijają się na mnie, bo: "jestem najbliżej". Mamy w domu roczne dziecko. Mnie męczy już ta sytuacja i jego ciągłe narzekania. Jak mu pomóc?
A

Katarzyna Świdzińska
Widzę, że bardzo się starasz, a ta sytuacja jest dla Ciebie obciążająca. Twój partner prawdopodobnie przeżywa kryzys, który może mieć podłoże depresyjne. Powiedz mu, jak wpływa na Ciebie jego narzekanie, i zachęć do konsultacji ze specjalistą, lekarzem lub psychologiem.
Pozdrawiam,
Katarzyna Świdzińska, Psycholog

Adam Gruźlewski
Dzień dobry,
to całkowicie zrozumiałe, że czuje się Pani wyczerpana tą sytuacją, zwłaszcza przy opiece nad małym dzieckiem. Opisywane przez Panią objawy mogą wskazywać na coś więcej niż zły nastrój (na przykład na depresję). Proszę spróbować szczerze i na spokojnie porozmawiać z mężem, wyrażając swoją troskę o jego zdrowie i samopoczucie, bez okazywania zdenerowania jego zachowaniami. Najlepszą pomocą będzie - o ile to możliwe - zachęcenie go do skorzystania z pomocy specjalisty – psychoterapeuty lub psychiatry, który pomoże zdiagnozować problem i znaleźć rozwiązanie. W tej trudnej sytuacji warto pamiętać również o zadbaniu o własne samopoczucie.
Pozdrawiam serdecznie
Adam Gruźlewski
psycholog, psychotraumatolog

Sylwia Harbacz-Mbengue
Witaj,
to zrozumiałe, że znajdujesz się w trudnej i wyczerpującej sytuacji. Ciągle narzekania partnera, w obliczu opieki nad małym dzieckiem mogą być przytłaczające.
Spróbuj spokojnie rozmawiać, bez oskarżeń, ale o swoich uczuciach. Zaproponuj wspólne szukanie rozwiązań i wyrażaj swoją troskę.
Takie ciągłe doszukiwanie się "pecha" przez partnera może być oznaką depresji. Może warto zaproponować mu wizytę u psychologa. To ciągłe porównywanie się i ocenianie swojego życia jako trudniejszego Może być pewnego rodzaju zniekształceniem poznawczym. Dlatego warto w takich sytuacjach korzystać z pomocy specjalistów
Zadbaj też o siebie, proś o pomoc, szukaj czasu na własny wypoczynek.
Pozdrawiam
Sylwia Harbacz-Mbengue
Psycholog

Monika Figat
Dzień dobry,
rzeczywiście opisywana sytuacja (macierzyństwo i nastawienie partnera) mogą być dla Pani trudnym doświadczeniem - jest to w pełni zrozumiałe. Na początku nasuwa mi się pytanie - czy rozmawiała Pani z partnerem na temat swoich obserwacji? Pierwszym krokiem jaki sugerowałaybm poczynić jest własnie taka rozmowa. Może Pani przećwiczyć ją sobie wg. modelu FUKO. Czyli w swojej wypowiedzi może Pani najpierw odnieść się do:
F = fakty. Opisuje Pani jaka jest sytuacja z Pani perspektywy opierając się na faktach
U = uczucia. Czyli dzieli się Pani z partnerem swoimi odczuciami wobec tej sytuacji.
K = konsekwencje. Jak wpływa to faktycznie na Państwa funkcjonowanie/macierzyństwo/związek
O = oczekiwania. Czego oczekiwałaby Pani od partnera lub od relacji wzamian za obecny stan
Przykładowa wypowiedź:
F = Od ......... miesięcy/tygodni obserwuję, że często mówisz/robisz........
U = Powoduje to u mnie uczucie bezradności. Nie wiem jak sobie z tym poradzić i jak Ci pomóc.
K = Ta sytuacja sprawia, że czuję się ........
O = Potrzebowałabym, żebyś/żebyśmy.......
Samo rozpisanie sytuacji w taki sposób może Pani pomóc uporządkować myśli. Dodatkowo zastanawiam się czy macie Państwo jasny podział ról i obowiązków - nie mam całości informacji, lecz tutaj warto byłoby również mieć jasność, aby związek funkcjonował na solidnym fundamencie partnerstwa - szczególnie w przypadku posiadania rocznego dziecka.
Życzę serdeczności i powodzenia w pozytywnym rozwiązaniu tej sytuacji.
Monika Figat, Psycholog

Aleksandra Żochowska
Dzień dobry,
w swojej wiadomości pisze Pani o pogorszonym nastroju u swojego partnera, ale też o własnym zmęczeniu. To trudna sytuacja, zwłaszcza kiedy obok jest małe dziecko i wiele codziennych obowiązków. Bardzo doceniam to, że zdecydowała się Pani poszukać wsparcia. To, co Pani opisuje, wygląda na przewlekłe przeciążenie emocjonalne u partnera - możliwe, że to nawet początki stanu depresyjnego. Dużo w nim frustracji, rezygnacji, być może poczucia bezsilności. Porównywanie się, narzekanie, zmęczenie, poczucie pecha i bóle ciała mogą być jego sposobem wyrażania bezradności i przygnębienia. Rozumiem, że w tym wszystkim czuje się Pani zmęczona i przytłoczona - i ma Pani do tego pełne prawo. To bardzo ludzkie, że chce Pani pomóc partnerowi, jednocześnie nie może odbywać się to kosztem Pani zdrowia i samopoczucia. Myślę, że na początek dobrze byłoby porozmawiać z partnerem o tym, że dostrzega Pani jego cierpienie, o swoich obserwacjach i odczuciach. Ważne, aby taka rozmowa odbyła się w spokojnych warunkach. Może zasugerować mu Pani sięgnięcie po pomoc specjalistyczną - psychologa, psychoterapeuty, psychiatry. Dobrze, aby Pani partner miał zapewnione różne rodzaje wsparcia - od bliskich, ale też od specjalistów. Jeden rodzaj wsparcia nie wyklucza drugiego. Najlepiej jak te dwa rodzaje pomocy po prostu się uzupełniają.
Pozdrawiam,
Aleksandra Żochowska

Patrycja Jędraszko
Dzień dobry,
Sytuacja, którą Pani opisuje może być dla Pani bardzo obciążająca, zarówno emocjonalnie jak i fizycznie, szczególnie że z opisu sytuacji wynika, że jesteście Państwo "świeżymi" rodzicami. Wspomina Pani również, że czuje się Pani szczególnie dotknięta sytuacją, ponieważ jest Pani najbliżej partnera. Bardzo ważne w takiej sytuacji jest, aby w pierwszej kolejności zadbała Pani o siebie, poprzez postawienie granic oraz wskazanie partnerowi również na swoje uczucia. Podczas rozmowy można empatycznie okazać partnerowi wsparcie lub popracować na ewentualnymi rozwiązaniami, jednak proszę pamiętać że do tego potrzebne jest również zaangażowanie partnera.
Z pozdrowieniami,
Patrycja Jędraszko
Psycholog

Karolina Walczyk
Sytuacja, którą opisujesz, wskazuje na obniżony nastrój u Twojego partnera, jego narzekanie w naturalny sposób wpływa również na Ciebie. Warto spróbować o tym z nim porozmawiać, spokojnie powiedzieć mu, jak się z tym czujesz, być może zachęcić do kontaktu z psychologiem lub innym specjalistą zdrowia psychicznego. Ty także zadbaj o siebie, rozmowa z terapeutą może pomóc również Tobie znaleźć wsparcie i nie brać wszystkiego na siebie.
Serdecznie pozdrawiam,
Karolina Walczyk
Psycholog, Psychoterapeuta

Elza Grabińska
Wsparcie partnera w trudnym okresie jest bardzo ważne, ale równie istotne jest to, aby zadbała Pani o własny dobrostan i jasno postawiła granice. To trochę jak w samolocie - najpierw nakładamy maskę tlenową sobie, a dopiero później innym. Jeśli zachowania partnera powtarzają się w taki sposób, że mają na Panią negatywny wpływ, to nie tylko trudno będzie Pani realnie mu pomóc, ale też sama będzie się Pani czuła coraz gorzej i coraz bardziej obciążona.
Warto otwarcie zapytać partnera, jakiego rodzaju wsparcia naprawdę od Pani potrzebuje, aby nie było to tylko "wysłuchiwanie narzekań", które odbija się na Pani samopoczuciu. Mogą Państwo spróbować wspólnie rozpisać, co konkretnie jest potrzebne, by sytuacja partnera mogła się poprawić: czy chodzi o dodatkowe działania w pracy, zadbanie o zdrowie, zmianę organizacji dnia? I zastanowić się, jakie kroki są możliwe do podjęcia. Dzięki temu rozmowa przeniesie się z rozmowy o trudnościach na konkretne działania.
Jednocześnie proszę pamiętać, że Pani również ma prawo do odpoczynku, wsparcia i poczucia równowagi. Nie jest to mniej ważne niż potrzeby partnera.
Wszystkiego dobrego,
Elza Grabińska, psycholog.

Maria Sobol
Pani A.,
warto delikatnie zachęcić partnera, by porozmawiał z lekarzem albo psychologiem, sam może potrzebować pomocy. A Pani ma prawo stawiać granice i mówić, jak jego narzekanie wpływa na Pani samopoczucie. Czasem wystarczy proste: „Widzę, że Ci ciężko, ale kiedy słyszę to cały dzień, ja też zaczynam się źle czuć. Potrzebuję, żebyśmy szukali rozwiązań”.
Proszę też pamiętać o sobie, chwile odpoczynku, rozmowa z kimś bliskim czy własne wsparcie są ważne.
Serdecznie pozdrawiam,
Maria Sobol
Psychoterapeutka integracyjna

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
Myślę, że pomoc można rozpocząć od szczerej rozmowy na temat trwającej tak długo kryzysowej sytuacji. Bez oceniania, krytykowania, atakowania może Pani powiedzieć partnerowi, jak się Pani w związku z tym wszystkim czuje, jak jego nastrój wpływa na Panią i Wasze roczne dziecko. Zachęcam do używania bardziej komunikatów typu "ja" niż "ty"- do mówienia raczej- "Bardzo się martwię, jest mi smutno, kiedy tak często się skarżysz na swoje problemy" niż "Zawsze tylko narzekasz, mam tego dość". Myślę, że ważna jest empatia wobec partnera, ale także bycie w zgodzie ze sobą- ze swoimi uczuciami, ze swoim poczuciem przeciążenia.
Być może partner potrzebuje pomocy, konsultacji psychologicznych lub nawet psychoterapii. Można mu przedstawić lokalne miejsca, w których taka pomoc jest dostępna- prywatne gabinety, Centrum Zdrowia Psychicznego, Poradnie Zdrowia Psychicznego.
Wyobrażam sobie, że to bardzo frustrujące, gdy ta sytuacja trwa kilka miesięcy. Każdy kryzys to trudne doświadczenie, ale także szansa na korzystne zmiany i rozwój.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
to bardzo trudna sytuacja, zwłaszcza gdy obciążenie emocjonalne jednej osoby zaczyna wpływać na całą rodzinę. Widzę, że zależy Pani na partnerze, ale też na własnym dobrostanie, co jest niezwykle ważne. To, co Pani opisuje, może wskazywać na przeciążenie psychiczne partnera, a nawet symptomy obniżonego nastroju czy depresji. Ciągłe porównywanie się, poczucie bezsilności, narzekanie i wycofanie z aktywności to sygnały, których nie warto ignorować.
Jak może Pani pomóc:
1. Rozmowa - spokojna, bez oceny, z wyrażeniem troski: „Widzę, że jest Ci bardzo trudno. Martwię się o Ciebie. Może warto porozmawiać z kimś, kto pomoże Ci to poukładać?”
2. Zaproponowanie kontaktu ze specjalistą: psychologiem lub psychiatrą. Warto, by była to osoba, która przeprowadzi dokładny wywiad i pomoże zrozumieć, co się dzieje oraz zaproponuje konkretne kroki.
3. Zadbanie o siebie. Pani również potrzebuje wsparcia. Może warto rozważyć rozmowę z psychologiem dla siebie, by nie dźwigać wszystkiego sama.
Pozdrawiam
Martyna Jarosz
psycholog

Lucio Pileggi
Wygląda na to, że Pani mąż od dłuższego czasu doświadcza obniżonego nastroju i poczucia bezradności. Jego trudności są zrozumiałe, ale równie naturalne jest to, że Pani zaczyna czuć frustrację i zmęczenie sytuacją.
W takich momentach trudno jest mu dostrzec pozytywne elementy życia – nawet jeśli są obecne.
Może Pani wspierać go swoją obecnością i delikatnie przypominać o tym, co wartościowe, ale proszę pamiętać, że nie wszystko zależy od Pani.
Być może pomocne byłoby zachęcenie męża do kontaktu ze specjalistą – psychologiem lub psychiatrą. Czasem już sama rozmowa z kimś z zewnątrz staje się pierwszym krokiem do zmiany. Proszę pamiętać, że decyzja należy do niego.
Proszę też dbać o siebie – stawiać granice, gdy czuje się Pani przytłoczona, i szukać przestrzeni na odpoczynek czy wsparcie dla siebie. Pani potrzeby są równie ważne.
Serdecznie pozdrawiam,
Lucio Pileggi, Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
(bardzo przepraszam, że tak się rozpisałam. Może nie będzie chciało się komuś tego czytać, ale potrzebuję pomocy )
Witam,
mam za 3 miesiące 17 lat i mam problemy z agresją, jakieś działania impulsywne, pustkę derealizacja itp i straszne lęki. Chciałabym napisać o tych lękach, bo strasznie utrudniają mi życie. Tak można powiedzieć, że przeszłam dużo różnych sytuacji, które może mogły pogłębić lęk np. brak obecności ojca, bo ciągle ma pracę i moja dziewczyna, która przez moją winę dość często mnie zostawiała, a ja zataczałam się w nałogi i myśli S itp.
Rok temu, też w okresie zimowym miałam problem ze snem, raz nie mogłam usnąć, a potem już ciągle dzień w dzień bałam się, już jak robiła się noc. Robiło się ciemno, przyprawiało mnie to o straszne lęki, bo się nie wyśpię itp. To trwało z parę miesięcy, zawsze spałam w miarę regularnie 22-23, bo chciałam dobrze wstawać do szkoły i prowadzić zdrowy styl życia i raz coś się stało z moim telefonem i się zdenerwowałam i przejmowałam, to pamiętam i od tego czasu bałam się nocy.
Nawet jak spałam z 2/3 godziny, to nie czułam się senna, a nawet jeśli to nie potrafiłam zasnąć. Jakoś z tego wyszłam sama ze wsparciem dziewczyny itp. Nie przejmuje się już tym, jakoś daję radę. Mam też lęk, że ktoś mnie zostawi, a głównie moja dziewczyna, bo tylko na niej mi tak zależy.
Nie dałabym rady już żyć, ona aż tak nie ma i dużo nie rozumiem. Może przez to, co jej zrobiłam kiedyś, przestała już mieć takie przywiązanie itp.
To strasznie przykre :/ Nie raz w kłótni zaczyna mówić, że mnie nie kocha itp. takim strasznie spokojnym tonem, mimo że widzi, że ja płaczę, ale ją to nie obchodzi.
Doprowadza mnie do to szału i wszystkim rzucam i też na nią, bo nie wytrzymuje i się dosłownie tak jakby "bijemy".
W wakacje np. zaczęło boleć mnie w nocy żebro i bałam się, że jest złamane, a nad ranem moi rodzice mieli jechać nad morze, bo nie chciałam z nimi i tez googlowałam wszystko, co się da, że to może być to, to może być tamto i nie mogłam spać.
Nie mogłam wtedy oddychać, miałam takie ataki paniki.
Jak wstałam, to było okej, potem czułam lekkie bóle.
Też się przejmowałam i to samo, po czasie przeszło.
Przed wakacjami też na wf zdarzyło mi się, że gdy skakałam w dal, nagle zabolała mnie noga, że nie mogłam chodzić.
Pan mówił, że zerwałam mięsień możliwe, ale to jednak nie było to - pewnie zwykłe naciągnięcie bolało kilka dni, ale często coś mam z nogami, bo są nierozciągnięte takie itp.
Jak powiedział, że to może być zerwanie, to siedziałam potem na ławce na dworze i dostałam strasznego ataku paniki.
Nie mogłam oddychać, byłam cala posztywniała.
Ręce miałam takie sztywne całe i prawie zemdlałam.
Chciałam zwymiotować, robiło mi się już ciemno przed oczami, ale jakoś dałam radę. Była przy mnie dziewczyna i dałam radę wstać i poszłam. Kolejna sytuacja - to pod koniec wakacji zaczęły mi się robić wzdęcia, bóle itp z brzuchem jakbym może stresowała się szkoła? Choć nie wiem do dziś, ale tak samo googlowałam wszystkie objawy, bałam się, że mam raka np i różne rzeczy. Byłam u lekarza z 2/3 razy u rodzinnego, miałam skierowanie na usg, było okej. Mimo to dalej się bałam i naczytałam się, że może mam torbiel na jajniku, bo też miałam zanik miesiączki, ale chyba aż ze stresu. Mamie powiedziałam, żeby zarejestrowała mnie do Pana ginekologa.
Bałam się tak samo, bo mężczyzna, bo może jakiś zboczeniec. Mam po prostu też lęki przed mężczyznami, że chcą zrobić tylko jedno i mi nieswojo nawet przy własnym tacie.
Ale pojechałam i po prostu zrobił usg. Było wszystko dobrze...
Jest dużo innych sytuacji. Miałam tak, że cokolwiek mnie zaboli, to wymyślam sobie każdą chorobę. Dziś dotykałam sobie żebra, na dole ten łuk żebrowy (chyba najprawdopodobniej to są te chrząstki), ale czułam, że po lewej jak dotykam, to przeskakuje, a po prawej to trochę bardziej trzeba się wgłębić, to tez przeskakuje, ale po tej lewej przy samym lekkim dość dotyku. Tak samo dostałam duszności itp. nie mogłam jeść ze stresu. Boję się strasznie...
Miałam tak w sumie od dawna takie przeskakiwanie, ale boję się, bo nie wiem, czy to normalne.. Nic mnie nie boli tak zbytnio czy coś, ale i tak boję się np. że to złamanie.
Mam też tak przy robieniu czegoś np mycie rąk natrętne myśli, że muszę umyć kilka razy, bo inaczej coś się komuś stanie.
Jak wyrzucę śmieci na ziemię, zamiast na podłogę, że coś złego się stanie. Jak jestem na spacerze, to jak pójdę tą ścieżką, to ktoś mi zrobi krzywdę i to męczące.
Tak samo boję się w-f, mam dobrą aktywność, choć teraz mam straszny okres depresyjny i ciężko, ale i tak uprawiam sport.
W wakacje dużo jeżdżę rowerem, po 50 km, chodzę 20 tysięcy kroków dziennie, ćwiczę siłowo 3 razy w tygodniu.
Dalej to utrzymuje, tylko jak jest zimno, to robię mniej kroków (10k), ale na wf nie daje rady. Ciągle czuję się obserwowana i oceniana, bardzo się boję dni w szkole, gdy mam wf.
Pan też jest niemiły i wszyscy w klasie mnie nie lubią.
Nawet nie wiem czemu. Trochę to dziwne, nigdy nie było żadnych problemów, ja nic nie zrobiłam.
Jestem w 3 klasie technikum hotelarskiego i same dziewczyny. Jak wiadomo one są najgorsze jakieś obgadywanie itp ... Niestety wiedziałam o tym, że może tak być i tak się stało po prostu, jedne tam się rządzą.
Jak usiądę nawet w jakiejś ławce "ich ławce" z tyłu to nieraz słyszałam, jak ich cala grupka mówi, że muszą odkażać, że jestem dzi**ką itp... razem ze swoją dziewczyną, bo jesteśmy w jednej klasie. Mam jedną przyjaciółkę (która właśnie słyszy, jak na nas gadają i mi to piszę), bo inna mnie zostawiła i trzyma się z nimi. Pewnie już każdemu nagadała. Zostawiła mnie już któryś raz i w niemiłej atmosferze i znowu dla kogoś innego;//
A znamy się od 1 podstawówki, no cóż, więc dla mnie to są dość stresujące przeżycia. Wf i same chodzenie do szkoły sprawiają mi trudności. Mam pytanie, czy lekarz psychiatra z tego powodu może wystawić zwolnienie z wf? Bo naprawdę czuję, że nie dam rady, a muszę ćwiczyć, by zdać, ale to jest ponad mnie://
Chciałabym spytać, jak mogę porozmawiać z mamą o tym, że chciałabym iść do psychologa, bo trochę się wstydzę...
Witam. Nie wiem, jak zacząć, nie wiem, po co to pisze, ale muszę komuś obcemu się wyżalić. Jestem tak psychicznie zmęczenia tym życiem tą wegetacją, samotnością. Nie mam przyjaciół, chłopaka, nigdy nie będę mieć dzieci. Mieszkam w domu, w którym nie ma rodzinnej atmosfery. Czuję się taka samotna.
Nie wiem, ile dam rady nieść jeszcze ten krzyż. Czuję, że dzieje się ze mną coraz gorzej. Nie potrafię się podnieść z tej rozpaczy, coraz trudniej jest mi udawać przed bliskimi, że wszystko jest ok. Zdarzają się mi sytuacje, że sprawiam sobie ból fizyczny, żeby na chwilę zapomnieć. Chciałabym móc w końcu szczęśliwa, wyjść z tego doła, ale nie potrafię. Nie wierzę, że spotka mnie coś dobrego, że zmieni się moje życie. Coraz bardziej ogarnia mnie strach i rozpacz. Proszę, powiedzcie, że kiedyś będzie lepiej. Dziękuję.
Mój mąż ma depresję. Gdy chcę, żeby spędził czas ze mną i dziećmi, nie ma siły. Niezwykle rzadko spędza czas z dziećmi sam. Głównie to ja zajmuje się opieką i zabieram je gdzieś popołudniami czy w weekendy. Co jakiś czas mój mąż ma ochotę pojechać do kolegów, wyjechać gdzieś w kolegami. Ostatnio popłynął w kilkudniowy rejs, teraz wysłał mi informację o jakimś obozie dla mężczyzn. Po raz kolejny zwróciłam mu uwagę, że czuję jakby nie miał dla nas sił, a kiedy jakieś się pojawiają, jego priorytetem są jego własne potrzeby. Mówi wtedy, że nie rozumiem jego depresji i nie akceptuje jego choroby. Ale nielogicznym dla mnie jest, że nie ma siły dla nas, ale na coś z innymi ludźmi już tak. Jakbyśmy byli ciężarem. Jest to dla mnie bardzo przykre.
Czy to naprawdę tak wygląda, czy może to tylko wymówka? Ostatnio zdenerwowałam się i powiedziałam mu wprost, żeby nie zdziwił się kiedyś jak dzieciaki podrosną i będą dzwonić i przyjeżdżać do mamy, a my będziemy tylko współlokatorami. Znów usłyszałam, że nic nie rozumiem.
Partner z zaburzeniami, chyba w depresji, chce być sam, nie chce wsparcia, mówi, że mam iść dalej bez niego. Nic nie pomaga nawet moje zapewnienia, że będę przy nim mimo i będę dbała też o siebie. Już nie wiem, co mam robić. Chodzę na psychoterapię
Mam 17 lat, raczej spiętą sytuację w domu, nie mogę poczuć dobrych emocji, jedynie tylko te złe, nie pamiętam, kiedy ostatnio poczułem naprawdę szczęście, mam odruchy nerwowe, nie mogę usiedzieć lub być za długo w miejscu, bo drgne, jem oraz obgryzam paznokcie z nerwów, każdy dzień jest taki sam, i ciężko mi zapamiętać co działo się wczoraj, od 2020-2023 nie pamiętam naprawdę niczego