Left ArrowWstecz

Jak wspierać partnera z depresją, gdy czujesz się zaniedbana i wyczerpana emocjonalnie?

Jestem z moim mężczyzną 4 lata w związku, ma on depresję i przechodziliśmy różne momenty, zawsze byłam przy nim i go wspierałam. Od jakiegoś czasu jest bardzo źle, on nie chce iść na terapię ani do psychiatry. A ja nie mam sił już, aby wspierać, czuję się odtrącana, nie są ważne moje odczucia ani mój nastrój. Plus nie sypiamy ze sobą już od roku. On jest bardzo egoistyczny i wiem, że to wynik też depresji, ale ja nie mam siły już. Nasz związek, od kiedy ja odpuszczam, zaczyna się sypać. Kocham go, ale ja nie mam sił już, jako kobieta, jako partnerka jestem zaniedbana i nie mówię tu o rzeczach materialnych, ale o zwykłym docenieniu i poczuciu, że to ma sens wszystko. Nie mogę z kim rozmawiać o tym, bo on mówi, że wszystko wiem co i dlaczego się dzieje z nim, że nic - nawet ja go nie cieszę. I ja w tym wszystkim jestem strasznie nieszczęśliwa, nie umiem dać z siebie więcej, bo sama ze sobą nie umiem sobie teraz poradzić. Jednocześnie wiem, że chyba na pewno mnie potrzebuje. Zarzuca, że się nie uśmiechnę, jak się widzimy, ale ja nie mam siły się śmiać. Chce uciec jak najdalej od niego, bo bycie z nim mnie rani strasznie. Nie wiem, co robić…

User Forum

Iza

1 miesiąc temu
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam,

Bardzo mi przykro, przez co pani przechodzi, bo wygląda to na bardzo trudną relację. Z pani listu wynika, że partner nie chce przyjąć profesjonalnej pomocy, ale oczekuje od pani wsparcia. Bardzo ciężko jest być w relacji z  osobą, która cierpi na depresje, ale z drugiej strony nie jest gotowa na  przyjęcie pomocy. Z pani strony niestety nie można nic więcej zrobić, bo nikogo nie można zmusić do leczenia, jeżeli nie jest zmotywowany oraz gotowy. 
Na pani miejscu poszukałabym wsparcia dla siebie, bo z pani listu wynika, że naprawdę takie wsparcie byłoby bardzo potrzebne. 

K Rosenbajger

Psycholog

1 miesiąc temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Izo,

 

domyślam się, że pojawiła się u Ciebie jednocześnie bezsilność w obecnej sytuacji, która trwa już za długo oraz złość względem swojego partnera. Super, że go wspierasz i jesteś w tym wszystkim zaangażowana, natomiast utraciłaś siebie poprzez zaniedbanie i zatracenie w trudnościach partnera. Wciągnęło Cię to na tyle, że to teraz TY potrzebujesz tego wsparcia. Zachęcam Cię do zastanowienia się nad konsultacjami psychologicznymi w celu odbudowania odporności psychicznej, zrozumienia, że nie jesteś odpowiedzialna za nastrój  / zdrowie drugiej osoby oraz przepracowania stawiania granic. Mamy trochę do nadrobienia ;) tutaj na platformie są dostępne konsultacje w formie online i stacjonarnie. Zadbaj o siebie! :)

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

1 miesiąc temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

To bardzo trudna sytuacja, w której próbujesz wspierać partnera, ale jednocześnie sama tracisz siły i poczucie własnej wartości. Depresja może wpływać na dynamikę związku, ale twoje potrzeby emocjonalne są równie ważne. Jeśli on nie chce szukać pomocy, musisz zastanowić się nad tym, jak zadbać o siebie – nie możesz nieustannie rezygnować ze swojego dobrostanu.
 

Warto otwarcie powiedzieć mu, jak bardzo ta sytuacja cię obciąża, bez oskarżeń, ale z wyraźnym zaznaczeniem swoich granic. Możesz też rozważyć wsparcie terapeutyczne dla siebie – jeśli twój partner nie podejmuje działań, to ty możesz zacząć dbać o siebie, nawet jeśli oznacza to trudne decyzje dotyczące relacji. Twój komfort emocjonalny jest ważny. Nie musisz być w tym sama – poszukaj wsparcia, nawet poza związkiem. 

Trzymaj się, masz prawo dbać o własne potrzeby.

Martyna Jarosz - psycholog

1 miesiąc temu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Dzień dobry Pani Izo,

 

To, co Pani opisuje, to bardzo trudne doświadczenie życia w związku z osobą chorującą na depresję – ale także ogromnego samotnego dźwigania odpowiedzialności za relację, która od dawna przestała być wzajemna. To piękne, że jest Pani dla niego wsparciem i jest Pani zaangażowana w pomoc mu, ale ta sytuacja spowodowała, że teraz to Pani potrzebuje wsparcia.  Depresja może rzeczywiście wpływać na emocje, bliskość, energię i zachowanie partnera. Jednak Pani potrzeby nie przestają być ważne tylko dlatego, że on choruje. Brak bliskości, odtrącenie, ignorowanie Pani emocji, odmowa pomocy i ciągłe wypominanie – to wszystko są sygnały, że Pani granice są przekraczane.

 

Miłość nie oznacza poświęcania siebie do końca. Pani siły też się kiedyś kończą – i to nie jest egoizm, tylko naturalny sygnał, że potrzebuje Pani wsparcia i prawa do życia, w którym nie czuje się pomijana, zaniedbana i emocjonalnie samotna.

 

Jeśli partner odmawia leczenia, a Pani trwa w tym cierpieniu kosztem samej siebie – to nie jest już tylko jego kryzys, ale także Pani. Zachęcam, by porozmawiała Pani z psychologiem, nie po to, by „ratować związek”, ale by odzyskać siebie i sprawdzić, co może być teraz najlepszą decyzją dla Pani zdrowia psychicznego.

 

Miłość to nie znaczy trwać za wszelką cenę. Czasem największym wsparciem jest powiedzenie: „Potrzebuję też zadbać o siebie.” Pani też zasługuje na troskę, bliskość i równowagę.

 

Anastazja Zawislak

Psycholog

1 miesiąc temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry 

Twoja sytuacja jest bardzo trudna i wymaga dużej delikatności wobec siebie. To, co opisujesz, to codzienna walka między chęcią pomocy partnerowi a potrzebą zadbania o siebie. Kiedy żyjemy z osobą zmagającą się z depresją, łatwo jest wpaść w pułapkę poświęcania się kosztem własnego zdrowia psychicznego i emocjonalnego. Twój partner przeżywa trudny czas, ale jednocześnie odcina się od pomocy i zamyka na wsparcie, również Twoje. To może rodzić w Tobie poczucie osamotnienia, frustracji, a nawet winy. Jednak musisz pamiętać, że nie jesteś odpowiedzialna za jego zdrowie psychiczne. Możesz wspierać, ale nie możesz „uzdrowić” go kosztem siebie.

Twoje zmęczenie, poczucie odtrącenia i brak sił są sygnałem, że Twoje granice zostały mocno naruszone. To zupełnie naturalne, że nie czujesz się już w stanie „ciągnąć” tej relacji na swoich barkach. Depresja może tłumaczyć wiele zachowań partnera, ale nie może być usprawiedliwieniem dla całkowitego zaniedbywania Ciebie jako osoby, partnerki, kobiety. Zastanów się, co teraz jest dla Ciebie najważniejsze, może to oznaczać czasową separację, a może próbę rozmowy o wspólnej terapii par (jeśli partner zgodziłby się na nią). Ale przede wszystkim zadbanie o siebie. Jeśli czujesz, że sama nie dasz rady, rozważ rozmowę z psychologiem lub psychoterapeutą. Wsparcie z zewnątrz może pomóc Ci zobaczyć sytuację z innej perspektywy i podjąć decyzje, które będą dobre dla Ciebie. Nie jesteś w tym sama sięgnięcie po pomoc to przejaw siły i troski o siebie.

 

Z pozdrowieniami 

 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

1 miesiąc temu
Krzysztof Skalski

Krzysztof Skalski

To, co Pani opisuje, to ogromne emocjonalne wyczerpanie. Przez lata była Pani przy partnerze z depresją, wspierała go, znosiła odrzucenie, brak bliskości i coraz większe obciążenie psychiczne. To, że czuje się Pani zaniedbana, samotna i nieszczęśliwa- nie jest egoizmem. To naturalna reakcja organizmu i serca, które nie mają już siły dźwigać wszystkiego same. Depresja potrafi zabrać człowieka z relacji, ale nie może usprawiedliwiać całkowitego zaniedbania drugiej osoby. To, że on cierpi, nie znaczy, że Pani ma się przy tym wyniszczyć. Jeśli on nie chce szukać pomocy i odmawia leczenia, to odpowiedzialność za to nie leży na Pani barkach.

Miłość nie polega na tym, by poświęcić siebie do końca. Pani też ma prawo do bliskości, do ciepła, do bycia zauważoną. Jeśli ten związek Panią rani, a Pani czuje, że dłużej nie da rady- odejście nie jest zdradą, to może być akt ratunku dla samej siebie. Ma Pani prawo przestać dźwigać ten ciężar. Ma Pani prawo wybrać siebie. Jeśli czuje Pani, że nie umie już dawać, to znak, że czas przestać dawać ponad swoje siły. I to nie znaczy, że Pani go nie kocha. To znaczy, że czas pokochać również siebie.

1 miesiąc temu
Aleksandra Kaźmierowska

Aleksandra Kaźmierowska

Dzień dobry, 

czytam, że kocha Pani  swojego partnera i chce mu pomóc, ale jednocześnie czuje się przytłoczona i zaniedbana. To zupełnie naturalne, że w takiej sytuacji odczuwa Pani ogromny stres, zmęczenie i brak sił.

Chciałbym Panią zapewnić, że Pani uczucia są ważne i ma prawo Pani zadbać o siebie. Wspieranie kogoś z depresją to ogromne wyzwanie, które wymaga też troski o własne zdrowie i dobre samopoczucie. Może warto pomyśleć o wsparciu dla siebie – na przykład rozmowie z terapeutą, który pomoże poukładać myśli i znaleźć sposób na radzenie sobie w tej trudnej sytuacji. Pani granice i potrzeby są równie ważne co  zdrowie psychiczne partnera.

 

Pozdrawiam,

Aleksandra Kaźmierowska 

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Witam. Mam 31 lat i prawie 6-letnią córkę. Pół roku temu zakończyłam swój 7-letni związek
Witam. Mam 31 lat i prawie 6-letnią córkę. Pół roku temu zakończyłam swój 7-letni związek z partnerem, który nie był udany. Ciągle byłam sama z dzieckiem, gdyż mój partner wolał towarzystwo kolegów i używki. W końcu powiedziałam - dość. Ciągle byłam w nerwach, były kłótnie, wyżywanie się na dziecku w postaci podnoszenia głosu. Odkąd odeszłam, mieszkam sama z córką, wynajęłam mieszkanie. Czuję się samotna i nie mam chęci na nic... Nie chce mi się często kąpać, malować, sprzątać czy gotować. Nie należę do osób leniwych, wręcz odwrotnie. Od dłuższego czasu brak chęci na cokolwiek. Córka daje w kość, jest nieposłuszna, często sobie nie radzę, krzyczę na nią, a potem gdy pójdzie spać, to żałuję tego... Przestałam się sobie podobać, stałam się jakby zdziadziała... Od miesiąca nie pracuje, ponieważ firma nie przedłużyła mi umowy... Nie mogę spać w nocy, bo ciągle myślę o wszystkim, martwię się, co będzie, jak sobie dam radę... Czy to jest depresja?
W ostatnim czasie zaobserwowałam u siebie nagłe napady złości, agresji.
Witam. W ostatnim czasie zaobserwowałam u siebie nagłe napady złości, agresji. Nie do końca sobie z tym radzę. Mam wrażenie, że z czasem są coraz częściej i coraz łatwiej mnie wytrącić z równowagi. Boję się, że zrobię komuś krzywdę. W trakcie napadu nie umiem kontrolować swojej złości. Agresja przekłada się na moje relacje z rodziną i z moim partnerem. Po wybuchu złości często płaczę, jest mi przykro i czuję się do niczego. Naprawdę nie chce być taka nerwowa i panować nad sobą, ale mam wrażenie, że przychodzi mi to coraz trudniej. Dawniej byłam osobą, która bardzo chętnie wychodziła do ludzi. Dzisiaj zamykam się w domu, by się z kimś nie pokłócić. Nie wiem, co mam zrobić. Czy potrzebna mi rozmowa z psychologiem? Czy mogę się nauczyć jakoś kontrolować tę złość? Czy są jakieś sposoby na trenowanie cierpliwości? Od 13 lat gram na fortepianie i do mojej pasji zawsze mam cierpliwość. Dlaczego do innych osób tej cierpliwości już brakuje? Byłabym wdzięczna za odpowiedź.
Potrzebuję wsparcia innego niż specjalista. Proszę o polecenie książek, blogów, aplikacji w dystymii.
Cierpię na dystymię. Potrzebuję psychoterapii, ale mnie na nią nie stać, a na darmową również z pewnych względów nie mam szans. Czy jest jakiś poradnik, książka, strona internetowa, aplikacja itp. żeby jakoś pomóc sobie samodzielnie? Wiem, że to nie zastąpi specjalisty, ale to jedyne wyjście w mojej sytuacji
Podejrzenie zaburzenia afektywnego dwubiegunowego - czy rzeczywiście?
Hej, to drugi raz, gdzie tu piszę na forum i wtedy się pytałam co powinnam zrobić w mojej sytuacji. Jeszcze raz się mogę przedstawić, że jestem 16-latką (za niedługo już 17-latką), która uczęszcza do szkoły średniej. Obecnie chodzę do psychologa co 2 tygodnie i psychiatry (nie mam diagnozy, mam przepisane leki antydepresyjne i regulatory nastroju, których nie biorę, bo powodują wysypkę, mimo że ich ani razu nie wzięłam, więc jestem na samych antydepresantach, które albo mi w ogóle nie pomagają albo pogarszają sytuacje, już je biorę prawie miesiąc) mimo chodzenia do psychologa jest okropnie i tracę jakiekolwiek zmysły. Ciągle się skarżę na moje zmiany nastrojów i problemów z pamięcią. Są dni, gdzie jestem tak euforyczna jak nikt inny, nagle mam wiele pomysłów na siebie, tak mam tyle pomysłów, że mogę czytać książkę jednocześnie wymyślając różne koncepcje, co nie są nawet związane z książką, jestem bardziej ekstrawertyczna (tylko w internecie, w realnym życiu mam paraliż wśród ludzi), nienawidzę wtedy nudy i coraz częściej zdarza się że zakłócam ciszę nocną w swoim domu (włączam głośno muzykę, krzyczę) wtedy mama do mnie dzwoni i mówi, że mam być cicho, bo ona śpi. Nawet w takich okresach śpię po 2-3 godziny, budzę się w nocy i stąd takie krzyki ode mnie z pokoju, bo słucham głośnej muzyki albo gadam sama do siebie albo się śmieje bez wyjaśnionego powodu. Nagle czuję, że wywyższam innych i znam swoją wartość (jakkolwiek to mogę nazwać). Niestety w takich okresach mogę wyrządzić różne szkody (wydanie ponad 1000 zł w ciągu miesiąca mimo że wcześniej mówiłam sobie o oszczędzaniu, czy to kolejne zniszczenie jakieś relacji wykorzystanie kogoś) a potem są okresy gdzie śpię po 7-12 godz i nadal przesypiam w dzień, Leżę ciągle w łóżku, izoluje się od każdego, mam wszystkiego dość, samookaleczam się. Leki antydepresyjne też działają na mnie specyficznie tak, że gdy jestem w tym dołku, to się nic nie dzieje, a gdy jestem w górce to tylko pogarszają- jak to sama nazywam "moje szaleństwo". Na bieżąco mówię psychologowi co się dzieje, psycholog wspomniał o tym, że mam "dwa bieguny" pytając się o szczegóły co ja robię, ile to trwa, ile wtedy przesypiam, czy się wtedy ubieram bardziej kolorowo (powiedziałam, że nadal się ubieram klasycznie na czarno, ale bardziej z makijażem eksperymentuje i ogólnie chce się wtedy dobrze pokazać nawet na zwykle robienie zakupów) i że muszę koniecznie to powiedzieć psychiatrze, którego będę miała już niebawem. Czy to możliwe, że mam dwubiegunowość? (Jeszcze mam podejrzenie o lęku społecznym, ale to osobny temat, w sumie wspomniałam, że przy ludziach mam duży paraliż i wolę się zamknąć w pokoju, a jeśli mam się socjalizować to w internecie)
Samookaleczenia przez nadmiar niezrozumiałych dla mnie emocji, bardzo dynamicznych.
Nie mogę zapanować nad agresją , cały czas jestem smutna ,mam koszmary ,raz jestem wesoła, ale tylko na chwilę , czuje się niepotrzebna i do niczego , płacze bez powodu , nie umiem rozmawiać z ludźmi , wszystko mi jedno czy żyje czy nie , tnę się do krwi, by ulżyć sobie z nadmiarem emocji . Co mam robić, co mi jest ?
Jak odnaleźć sens życia w świecie zdominowanym przez materializm i brak zaufania?

Witam! 

Zacznę od tego, że borykam się z problemem, iż nie widzę sensu życia. Ciągła pogoń za materializmem. Lojalność, wierność, miłość to cechy zbędne i używalne, które straciły na wartości. 

Wszystko kręci się wokół pieniędzy, których i tak nie zabierzemy ze sobą. Już jest coraz mniej osób, które potrafią cieszyć się życiem i z niego korzystać. Czuję się wypalony, odciąłem od siebie całą rodzinę, przyjaciół, nie chce się widywać z ludźmi. 

Z nikim nie rozmawiam, po prostu siedzę sam. Czuję się jakby moje życie zatoczyło kolo, tylko 10 lat później. 

Mam 27 lat, od 18 roku życia pojechałem do pracy, gdzie z byłą narzeczoną pracowałem na dom. Wszystko ładnie, pięknie, po 8 latach bycia razem i dorobieniu się domu, od zera, samochodów i dobrej pracy zacząłem czuć pustkę. Poczułem, że to na co pracowałem przez, latam było z materializmu, nie z miłości i oto w tym domu brakowało miłości oraz zrozumienia. 

Pomyślałem, nie mamy dzieci, nikogo nie ranię tylko nas, chce uderzyć w świat w poszukiwaniu prawdziwej miłości i wdzięczności, z którą stworzę ciepły i szczęśliwy dom, którego nigdy nie miałem. Dlatego było to bardzo ciężkie, ale zostawiłem wszystko i wyszedłem. Po otrzymaniu większej gotówki za dom podjąłem decyzję, że to jest dobry moment, żeby po tylu latach wrócić do Ojczyzny, gdzie wszystko okazało się niewypałem - moja praca, mentalność ludzi, nawet spełnienie moich marzeń jak kupienie super samochodu, motoru i innych rzeczy nie dawały mi radości i czułem się wyobcowany, pusty. 

Finalnie, zamiast ułożyć sobie życie, podjąłem decyzję o wyjeździe kolejnym już w ciągu dwóch lat.

3 wyprowadzka i ze względu na kobietę, z którą przelotnie się poznałem. Chciałem być oparciem, uważałem, że ma ciężką sytuację. Wyszukała mnie w internecie, z ciekawości napisałem, co robi w życiu i niestety wpadłem w dziurę bez dna, która ciągła się za mną przez cały rok. Byłem manipulowany na odległość, słyszałem słowa i zapewnienia, które nie były prawdą i wierzyłem tej osobie bezgranicznie. Byłem w stanie zostawić wszystko, tylko, dlatego że uważałem, że jest tego warta i potrzebuje mnie. 

Na końcu okazało się, że nie chciała pozwolić, żebym ułożył sobie życie z kimś innym i większość co mówiła, była kłamstwem albo tym, co chciałem usłyszeć. To jest długi i skomplikowany temat. Zostałem wykorzystany, sercowo, psychicznie i straciłem rok czasu. W sumie dalej się z tego nie wyleczyłem, co się wydarzyło. Koniec końców zacząłem inwestować na giełdzie początkiem roku. Zachęcił mnie do tego taki chłopak, gdzie na przestrzeni roku przegrałem wszystko do zera, na co pracowałem ostatnie 8 lat całe oszczędności. Włączył się ten idiota, który jest tak uparty, o którym zapomniałem, że dalej tam jest. 

Jest uparty w dążeniu do celu, ale również jak już się sypie to do samego dna. W rok zniszczyłem wszystko i przy okazji siebie z super sylwetki, dobrej pracy, dużego zabezpieczenia finansowego zostało ohydne zero. Jak patrzę w lustro, to się siebie brzydzę, a kiedyś się kochałem i byłem wdzięczny, że jestem na tyle silny, iż mogę wysyłać swoje dobro dla innych i zwyciężać ten syf, co się dzieje na świecie. “Zło dobrem zwyciężaj, takie było moje motto” Od pewnego czasu zło przejęło nade mną kontrolę, czuję się wyobcowany, nie śmieje się.

Wracam do domu i płacze codziennie, w nocy balansuje na krawędzi złych zagubionych ludzi, którzy biorą dragi, piją i udają, że nie mają z niczym problemu. Chodziłem na terapię, nic nie pomogło, zawsze byłem osoba, na którą można było polegać i motywacją dla innych, bo szedłem do przodu jak burza mimo żadnego wsparcia od rodziny, ciągłej krytyki, braku własnego kątu i bezpieczeństwa. Z ojcem alkoholikiem przez połowę dzieciństwa i matką za granicą, która ledwo co widywałem. 

Łączenie w moim życiu mieszkałem w 27 różnych miejscach, czy to pokoje, inne kraje. W sumie to spełniłem wszystkie swoje marzenia. Mając 27 lat, mimo straty wszystkiego, czuję się spełniony i jakby ktoś mnie zapytał, czy przeszedłem życie dobrze, odpowiedziałbym z czystym sumieniem tak, bo nie zamknąłem się na nie w jednym miejscu. 

Nie wiem, po tym wszystkim nie widzę już sensu w dalszym działaniu, mój zapał i samodyscyplina są równe zeru. 

Ten cały materializm, internetowy świat, te portale randkowe, kłamstwa nieszczęśliwych ludzi, życie na kredytach, żeby pokazać, czym się jeździ czy jak się nie żyje - żygam tym wszystkim. Jestem tym który widzi ten świat inaczej od czasu kiedy wyszedłem z bańki mojego życia, na które pracowałem. 

Nie jestem w stanie nikomu zaufać, a jak już zaufam i daje coś od siebie to albo jestem wykorzystywany, bo dobroć jest brana za słabość w tych czasach, albo ranię innych, bo nie dorównują moim doświadczeniom i nie są dla mnie interesujący. 

Nie wiem, wszystko co się stało było na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Boję się samego siebie, do jakiej ruiny psychicznej się doprowadziłem przez to wszystko. Drogi mam dwie albo zobaczyć jeszcze trochę świata i podziękować bardzo pięknie za to życie będąc na zero, bo na pewno nie zejdę na stronę syfu dragi, alkohol itp wolałbym sobie po prostu podziękować ładnie wyjechać na Hawaje i zniknąć niż się złajdaczyć. 

Droga numer, to dwa odbudować swoją psychikę, ciało i ciężka praca wrócić na odrobienie strat z ostatniego roku, żeby wszystko ułożyć na nowo. Tylko jest jeden problem, kiedyś moim marzeniem było mieć dziecko i rodzinę zbudować, zaplecze finansowe, żeby móc zapewnić temu dzieciakowi i mojej kobiecie takie życie, którego ja nie dostałem. To mogłoby być moja jedyna motywacja, żeby działać dalej, ale teraz, po tym wszystkim jak widzę jaki jest świat ohydny, nie chciałbym sprawiać trudu nikomu następnemu i zakończyć historię mojego nazwiska, żeby już to się nie musiało ciągnąć. Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale uważam, że to życie było stworzone w innym celu i ludzie je zniszczyli, bo świat jest piękny sam w sobie, tylko my jesteśmy w nim problemem. Boże to wszystko jest bez sensu…. 

W każdym razie, na sam koniec dodam, że to wszystko jest chore i nie widzę w tym sensu, dlatego zamknąłem się na wszystko i nie wiem, co dalej mimo mojego wieku i doświadczeń, które powinny mnie prowadzić dalej żywnie, nie widzę w tym sensu, bo po co? Nawet nie liczę, że ktoś to doczyta do końca, po prostu niech sobie to wisi tutaj. :) Pozdrawiam.

Niedawno zostały odebrane mi dzieci ze względu na nasiloną depresję przez którą nie byłam w stanie zająć się nimi.
Niedawno zostały odebrane mi dzieci ze względu na nasiloną depresję przez którą nie byłam w stanie zająć się nimi, przed zabraniem dzieci nachodziły mnie panie z mopsu jak i asystent rodziny, pukali zawsze głośno, a ja się bałam tego bardzo. Po odebraniu mi dzieci nadal boję się jak ktoś puka w drzwi, zaczynam się trząść i szybciej bije mi serce, nie wiem kto jest za drzwiami a ja się boję że to znowu oni, czy to przejdzie ? Co powinnam zrobić?
Boję się, że partner będzie kłamać u psychiatry. Czy psychiatra jest w stanie to zauważyć?

Dzień dobry, co zrobić w sytuacji, kiedy partner od jakiegoś czasu jest całkowicie bez humoru, ciągle smutny , bez chęci do niczego , nie pomaga w domowych obowiązkach , mamy dziecko nie interesuje się co ma w szkole, co się dzieje u nas. Postanowił mnie zostawić, nie chce podjąć jakiejkolwiek próby rozmowy, ani pomocy, nie chce iść do psychologa. Mówi, że nie ma powodów do radości. Że jest mu dobrze w ciszy i samotności. Nie poznaję swojego partnera. Nie wiem co robić. Proszę o jakąś radę. Udało się namówić partnera na wizytę u psychiatry, mówi, że robi to żeby mi udowodnić, że z nim wszystko dobrze. Boję się , że zacznie kłamać w gabinecie. Czy psychiatra ma jakieś sposoby , żeby wyciągnąć prawdę i dojść do jego zachowania? Pytam, ponieważ nie byłam nigdy w takiej sytuacji.

Witajcie. Mam 23 lata i od 5 lat leczę się z depresji
Witajcie. Mam 23 lata i od 5 lat leczę się z depresji, biorę leki (wenlafaksynę), rok temu zdiagnozowano też u mnie autyzm. Pół roku temu wyprowadziłem się na studia do innego miasta i od tego czasu nie mam praktycznie żadnych relacji społecznych, czuję silną samotność, w większych skupiskach ludzi czuję lęk, czasem zdarzają mi się ataki paniki. Oprócz tego na co dzień czuję przygnębienie, anhedonię i mam myśli samobójcze, a przez wyprowadzkę straciłem niestety kontakt z moją terapeutką. Mam bardzo silną blokadę przed szukaniem nowego terapeuty, samo zadzwonienie i umówienie się wydaje się dla mnie barierą nie do przeskoczenia. Zupełnie nie wiem, gdzie szukać pomocy.
Witam.Nazywam się Dawid mam 24 lata
Witam.Nazywam się Dawid mam 24 lata.Nie pamiętam dokładnie od kiedy, ale chyba od początku szkoły podstawowej miałem problemy z myśleniem,koncetracją,pamięcią.Nie miałem swojego zdania , byłem wycofany , lękliwy , miałem problem z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami (zależało od dnia).Gdy zapisałem się na karate, to wydawało mi się, że każdy się na mnie patrzy i się śmieje ze mnie albo mnie obgaduje, z tego powodu szybko rezygnowałem i tak uczęszczałem też na inne dyscypliny sportowe na "chwilę" , byłem też leniwy, przyznaję.Muszę zaznaczyć , że moja mama nadużywała alkoholu i cierpiałem bardzo z tego powodu , byłem przez nią gnębiony psychicznie przez to , że miałem bardzo duże problemy z nauką i inne powody , których nie pamiętam.W wieku 14 lat pierwszy raz zapaliłem marihuanę , którą paliłem niemal , że dzień w dzień przez 3 lata i w tym okresie raz wciągnął kreskę mefedronu oraz popijałem nie raz alkohol.Po 3 latach odstawiłem marihuanę na 1,5 roku , ale w tym czasie zacząłem pić dużo więcej alkoholu i wciągać więcej mefedronu.Po tym okresie wróciłem do marihuany , a tamte nałogi zostały.Gdy zażywałem w tym okresie niemal , że codziennie miał odczucie niepokoju, lęku , smutku , dalej braku swojego zdania , fobii do ludzi itd.W 2018 roku miałem jakiś okres przerwy od alkoholu i 4 miesiące przerwy od mefedronu , pojechałem do Holandii i tam zacząłem zażywać amfetaminę.Po około miesiącu zażywania amfetaminy wciągnąłem 2-3 gramy , a rano gdy się obudziłem dostałem bardzo silnych lęków , niepokoju.Wydawało mi się , że ludzie się na mnie patrzą podejrzanie, jakbym coś zrobił i ja myślałem , że coś zrobiłem , a do tego gość z którym mieszkałem w domku dziwnie dogadywał.Zacząłem spać na ulicy , bo bałem się wrócić na obiekt.W połowie grudnia wróciłem do Polski.Nic się nie zmieniło myślałem , że koledzy,mama chcą mnie zamordować itp.Straciłem z dnia na dzień wszystkich znajomych( z czasem z niektórymi coś tam gadałem , ale na dzień dzisiejszy poznałem nowe osoby , a ze starych znajomych to mam 1 kolegę)Cały czas odczuwałem ogromny strach,miałem depresje,myśli samobójcze,chciałem skoczyć z okna , ale nie potrafiłem.Chyba w marcu poszedłem do psychiatry , który przepisał mi Seronil i coś jeszcze , a ja dalej piłem alkohol i zażywałem mefedron.9 kwietnia 2019 roku odstawiłem wszystko , oprócz tabletek i czułem się lepiej (miałem lekkie lęki itd takie jak przed zażyciem jakiegokolwiek narkotyku) w październiku miałem jechać do Holandii z kolegą spoko fajnie i on mi nagle wysyła na facebook jakieś zdjęcie z opisem nie pamiętam dokładnie , ale coś w stylu "dzisiaj umrzesz" , dostałem takich lęków i niepokoju , ale pojechałem w takim stanie.W listopadzie 2019 roku zapaliłem marihuanę i po jakimś czasie miałem straszne paranoje , podsłuchiwałem, co gadają czy cos o mnie , jak ktoś szedł po schodach to otwierałem okno i chciałem skakać , bo myślałem , że zaraz ktoś wejdzie i mnie zabije.Wtedy też od listopada do 5 stycznia zjadłem około 5 kresek kokainy.Wróciłem do Polski i poszedłem do psychiatry gdzie została mi przepisana Olanzapina i lek na depresję ,które trochę pomogły i w kwietniu 2020 roku jak byłem w Niemczech pociągnąłem 3 machy z jointa.Po 3 tygodniach wróciłem do Polski i zacząłem palić dużo marihuany , a w czerwcu pojechałem do Holandii gdzie paliłem jeszcze więcej , zacząłem zażywać (wtedy pierwszy raz) MDMA przez 3 miesiące zjadłem około 50 tabletek.Czułem się dobrze naprawdę nie miałem lęków , nie pokoju , depresji , dobrze się dogadywałem z ludźmi , moja głowa myślała i umiała się skoncetrować.Niestety w tym okresie 3 miesięcznym , po 2,5 miesiącu dostałem znów ogromnych lęków , niepokoju itp. We wrześniu 2020 roku wróciłem do Polski i paliłem tylko marihuanę i czułem się w miarę okey , wróciłem do biegania i jazdy na rowerze oraz zacząłem morsować ,a 23 grudnia odstawiłem marihuanę i poszedłem do psychiatry.Znów zacząłem zażywać seronil oraz olanzapinę.W 2021 roku odbyłem 2 miesięczną terapię , która mnie bardzo postawiła na nogi , a w październiku zacząłem chodzić na mitingi i chodzę do teraz.Od 2,5 roku nie zażywam marihuany , a od 4 lat i 2 miesięcy alkoholu , czyli od 2,5 roku jestem całkowicie czysty i nie chce mi się zażywać , ale mam nie raz głody (zazwyczaj alkoholowe i nie raz na marihuanę , na nic innego).18 czerwca 2023 roku odstawiłem Olanzapinę za zgodą psychiatry i przez pierwsze 6-8 dni nie miałem żadnych leków ani nie pokoju , a 26 i 27 czerwca już tak i to dość silne, tyle jeśli chodzi i używki.Od 12/13 roku życia jestem uzależniony od masturbacji przez , którą mam niską samoocenę , lekką fobię do ludzi , ale nowo poznanych ,brak wiary w siebie i pewnie inne rzeczy.W 2022 roku udało mi się zachować abstynencję 2 miesiące , a w 2023 roku miałem abstynencję dwa razy po 5 dni i raz 7, a tak to 2-3 zawsze.Gdy chodziłem do psychiatry po tych mocnych problemach przez używki stwierdził psychozę paranoidalną i depresję.Chcę się zapisać na siłownię , bo przytyłem przez psychotropy , poznałem koleżankę i bardzo ją lubię itd i z tyłu głowy zostawiłem myśl , że chciałbym sobie z nią ułożyć życie , ale nie nakręcam się ma to , bo jak nie wyjdzie to skocze z okna...czasami mi się wydaje , że nie chce ze mną gadać , ale jak jej to powiedziałem to mówiła , że dała by mi znać gdyby tak było i przeszło mi trochę.Dalej mam ogromne problemy z myśleniem , koncentracją i pamięcią.Nigdy nie lubiłem czytać , bo mnie to nudziło , ale chyba głównym powodem było to , że ja w ogóle nie rozumiałem, co ja czytam i nic nie potrafiłem zapamiętać , ale chce zacząć na nowo to robić, może w końcu się uda.Odkąd jestem trzeźwy, mam więcej chęci do życia.Wierzę w Boga , ale jak mi przychodzą ciężkie stany na głowie, to powątpiewam.Modlitwa mi nie raz coś pomaga , nie raz w ogóle.Muzyka mnie wyciągnęła z wielu problemów , mam swojego idola i myślę , że gdyby nie on to już by mnie tu dawno nie było, ale już nie działa to jak kiedyś.Za nie długo się zapisuję na psychoterapię.Nie wiem co jeszcze mogę dodać może to , że od zawsze byłem bardzo słaby psychicznie.Proszę o jakąś pomoc.Z góry dziękuje i życzę wszystkiego dobrego.
Czy treści o zdrowiu psychicznym mogą wpływać na intesyfikację myśli samobójczych?
Czy treści o zdrowiu psychicznym mogą wpływać na intesyfikację myśli samobójczych? Tematy zdrowia psychicznego i ciężkich przypadków mnie interesują, ale nie wiem czy sobie czegoś przez przypadek nie wymyślam. Też się zastanawiam czy to, że tu piszę nie pogarsza mojego samopoczucia.
Nie chce/ nie wiem po co żyję, mam trudności w funkcjonowaniu na studiach, nie interesują mnie ludzie.
Studiuję już parę miesięcy, ale mam wrażenie, że się nie nadaję do niczego i że sobie nie dam rady i przez moje lenistwo nic nie robiłam i oblałam i nawet do niektórych egzaminów nie podeszłam . Nie wiem co mam robić ze swoim życiem. Po pracy zawsze mnie bolą plecy (pracuję w żabce) i przez to często też nie mam siły, żeby cokolwiek po niej robić, mam chęć jedynie chodzić na treningi, ale ostatnio nawet tego mi się powoli odechciewa, nie czuję sensu w tym co robię. Nie umiem się z nikim zaprzyjaźnić, bo inni ludzie przestali mnie interesować albo może nikim nigdy się nie interesowałam, zawsze to ktoś do mnie podchodził i chciał się zaprzyjaźnić. Mam dosyć tych wymuszonych znajomości, chociaż powinnam być wdzięczna, że ktoś chciał się zemną zaprzyjaźnić. Nie wiem czy nie chce mi się żyć, czy po prostu nie wiem po co żyć .
14-letni syn ma depresję, nie chce pójść na psychoterapię. Co my, jako rodzice, możemy zrobić, by mu pomóc?
Mój 14 letni syn ma depresje. Ma zaleconą psychoterapię, jednak nie chce iść do psychologa, jedynie chodzi na wizyty do psychiatry. Co możemy zrobić jako rodzice, jak mu pomóc wyjść z depresji?
Nie mam już siły.
Nie mam już siły. Jakiś czas temu udało mi się nic sobie nie zrobić, ale dziś jedyna myśl to, żeby to skończyć. Staram się tę myśl odepchnąć, zająć się czymś, żeby nie myśleć, ale nie mam już siły. To się ciągnie od ponad 1.5 roku, ale w ostatnim czasie było najgorzej. Czuje, że przegrywam sama ze sobą. Boję się swoich myśli. Co mam zrobić, żeby to się skończyło?
To będzie długie i głupie, ale bardzo mocno się tym przejąłem, bo zawsze przejmuje się takimi rzeczami za bardzo.
To będzie długie i głupie, ale bardzo mocno się tym przejąłem, bo zawsze przejmuje się takimi rzeczami za bardzo. Mniej więcej: Głupi temat i prawdopodobnie troll, ale chciałbym się tym podzielić. Pod filmikami "tvn series" często pojawia się jedna dziwna dziewczyna z różowo-włosą wróżką Winx na avatarze. W nicku ma "icey coś" . Napisała ponad 100 komentarzy, w których wypisuje jakieś głupoty typu "trzeba wytruć wszystkie Chłopczyce" Wszystkie otyłe osoby to "feministki" Często również wypisuje rzeczy takie jak "każdą.matka zmusza swoją córkę do noszenia męskich ubrań, a każdy ojciec znęca się nad swoją córką" Dziewczyna ma prawdziwą obsesję na punkcie nienawidzenia "chłopczyc" czyli chyba dziewcząt niebędących "dziewczęcymi" Dziewczyna również często nęka inne osoby wypisując do nich, że są chłopczycami i grubymi feministkami. Na początku byłem pewien, że to troll, ale ona wypisuje te rzeczy non stop, a osoba robiącą sobie żarty już dawno by się znudziła. Kiedy napisałem do niej, o co jej chodzi i starałem się jej wytłumaczyć, że to, co robi jest głupie napisała że "przeze mnie nienawidzi chłopczyc jeszcze bardziej". Również w kilku komentarzach napisała, że jest osoba DOROSLA którą musiałem wcześniej wyprowadzić się od matki i zamieszkać sama. Może jej matka nie była za bardzo dziewczęca - stąd wzięła się ta nienawiść? Albo to po prostu dziwna 10-letnia dziewczynka, którą wymyśliła całą to historie ponad to by nie wyszło jaki.ma wiek. Wiem, że to, co tutaj napisałem to chore głupoty, ale trochę mnie to ruszyło. Tak właściwie są dwie tego typu dziewczyny nieustannie komentujące te głupie paradokumentu tvn (głównie szpital) obie mają podobne nazwy i Wrozki na avatarze Tylko ta druga (z niebieska wróżką-nie różowa) Jest trochę bardziej tolerancyjna (ale również nienawidzi feministek) To głupia drama, którą nikogo nie obchodzi, ale ktoś to pewnie przeczyta i będzie miał ubaw. Z jakiegoś powodu strasznie mnie to boli. A ta dziewczyna doczepiła się nawet mnie, kiedy próbowałem jej pomóc...napisała, że przeze mnie jeszcze bardziej nienawidzić "chłopczyc". Zgłaszałem ją YouTube, ale nic z tym nie zrobił. A z jakiegoś powodu moje komentarze dostały Shadow bana. _______________ Ale co jeśli zobaczy jej komentarze jakieś dziecko i zacznie myśleć tak samo?
Nie chcę powiedzieć o tym, że czuję się gorzej, mam myśli samobójcze. Czy to wpłynie na sposób leczenia?
Mam pytanie, jeśli mam stwierdzoną depresję oraz stany lękowe i rozpocząłem leczenie- mam 13 lat- czy jeśli nie wspomnę, że czuję się coraz gorzej z każdym tygodniem i mam myśli samobójcze, to czy jakoś to może wpłynąć na leczenie?
Brak myśli w głowie, nadmierna senność, poczucie otępienia. Nie wiem, co się dzieje
Nie mam myśli w głowie, tylko oczy I nic więcej Z dnia na dzień mózg wyłączony dosłownie, jakby już nie dopuszczał do siebie żadnych myśli. Skończyło się tak, że tym czym się stresowałem, przejmowałem już się nie przejmuję a pustka w głowie została. U mnie z myślami jest tak, że nie mam ich stałego przepływu, nie czuje ich w głowie, żeby myśleć muszę na siłę się zmuszać i doszukiwać się ich gdzieś w głębokiej podświadomości, to zupełnie nienaturalne .Czyli zero automatycznych/spontanicznych myśli, czuję się jakbym był bez mózgu, tylko oczy i nic więcej. Pustka powoduje, że człowiek się obawia wszystkiego, czy to załatwiać jakieś sprawy, czy nawet wyjścia do sklepu i kupienia czegokolwiek. Taki strach i niepewność. Odkąd to się zaczęło to żyje jak zombie, chodzę po domu, jem, piję i śpię i tak dzień w dzień to samo. Z powodu niemyślenia nie rozmawiam, prawie nic nie robie!!! Następne dni mijają tak, jak poprzednie. Do tego otępienie, nadmierna senność, potrafię spać po 12-15h. Z tego co pamiętam to moja głowa jest pusta przez całe dnie dosłownie, ogólnie czuję ciszę.
Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica i cały pakiet somatow i endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć
Witam. Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica rerca i cały pakiet somatow do tego endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć ani podjąć żadnych działań. Odbyłam psychoterapie w tym momencie lek który przyjmuje to sympramol. Cała reszta pobudzała moje ataki. Potrafię się trząść bez powodu. Rzuca mnie po łóżku przed spaniem jagby organizm chciał wyrzucić całe napięcie. Nie mam już siły do tego wszystkiego. Co powinnam zrobić?
Czy córka narcystycznego rodzica może przez to mieć kłopoty z radzeniem sobie, z uzależnieniem, z nieprzystosowaniem?
Czy istnieje możliwość, ze córka narcystycznej matki, która zaczęła kraść mając 3 latka i w wieku dorosłym ucieka w różne niezdrowe formy uzależnień, jak zakupoholizm, seks, praca, okradanie najbliższych, kłamstwa, jednak nie ciągłe formy ucieczki i zdaje sobie sprawę, że prowadzi ją wstyd i strach, może być wynikiem wychowania przez narcystyczną matkę? Czy terapia psychodynamiczna może rozwiązać wszystkie problemy i traumy, czy jednak powinna iść na terapię od uzależnień?
Intensywne emocje, problemy w relacjach i lęki - jak sobie z tym poradzić?

Na wstępie Dzień dobry i mam za 1,5 miesiąca 17 lat, jeśli to potrzebne, jestem też zapisana do psychologa, ale jest bardzo długa kolejka, nawet może potrwać rok ten nabór, bardzo proszę o pomoc w tej sprawie, bo mam dziwne emocje, których nie mogę zrozumieć czy to przypomina jakieś zaburzenie? 

Mam problem z bardzo intensywnymi emocjami. Kiedy ktoś zrobi coś, co mnie irytuje, czuję, jakby zalewała mnie fala agresji – od razu mam ochotę wybuchnąć, wydrzeć się albo nawet coś zrobić tej osobie. Szczególnie wkurzam się, gdy ktoś wydaje mi się mniej inteligentny albo nie rozumie rzeczy, które dla mnie są oczywiste. To mnie dosłownie rozsadza w środku. Kiedyś nawet groziłam każdemu, że popełnię S. bo na chwilę ktoś mnie zostawił/poszedł spać, jak moja dziewczyna chciała mnie zostawiać, to jej mówiłam, że to zrobię, nie wiem, czy żeby ją zatrzymać, bo ja się tak czułam nie, że bym to zrobiła, ale ona jest dla mnie po prostu wszystkim. Jeśli chodzi o moją dziewczynę – rok temu zdradziłam ją, pisząc z kimś innym, ale nie doszło do niczego więcej poza wiadomościami, których bardzo żałuję. Od tamtego czasu ona stała się chłodna i zdystansowana. Twierdzi, że raz mnie kocha, a raz nie. W kłótniach mówi, że nie ma do mnie empatii. 

Ja z kolei często wybucham, mówię, że jej nienawidzę, ale gdy tylko jest dla mnie miła, znów ją kocham. Mam wrażenie, że jej uczucia wobec mnie zmieniają się, a to sprawia, że jestem coraz bardziej niepewna. Od pewnego czasu ona ciągle groziła, że mnie zostawi, czego bardzo się bałam. Pogorszenie mojego stanu zauważyłam mniej więcej po odejściu mojej przyjaciółki cztery miesiące temu. Nie była dla mnie szczególnie ważna – w moim życiu liczy się tylko moja dziewczyna – ale mimo to ta sytuacja wpłynęła na mnie. Ta przyjaciółka odwróciła całą klasę przeciwko mnie i mojej dziewczynie, przez co nas wyzywali i źle traktowali. Myślę, że miałam w sobie te emocje cały czas, ale takie wydarzenia, jak jej odejście czy zachowanie mojej dziewczyny, znacznie je nasiliły. Mam też ogromne zmartwienia o swoje zdrowie. Każdy najmniejszy ból wywołuje u mnie panikę. 

Często nachodzą mnie myśli, że muszę coś zrobić, bo inaczej stanie się coś złego. Mam problem z samotnością – nie umiem być sama, bo czuję pustkę i lęk. Czasami wydaje mi się, że bycie samej mi pomaga, ale szybko znów odczuwam pogorszenie i wraca poczucie, że nie dam rady. Doświadczam też derealizacji, co jest bardzo nieprzyjemne. Także często czuję, jakby ktoś mnie śledził, ktoś gdzieś był, jakbym kogoś widziała i coś się ruszało, co chyba jest przez stres. Mam epizody depresyjne, które przeplatają się z chwilami, gdy czuję się lepiej, a nawet szczęśliwie. Kiedy odczuwam mocne szczęście, jest ono tak intensywne, że aż mnie rozsadza w środku – cała się pocę, a emocje są przytłaczające. Zdarza mi się mieć ochotę robić coś ryzykownego, np. kraść albo wpakować się w jakieś problemy, mimo że wiem, że to może być nieodpowiednie. Z kolei wobec innych ludzi czasami zachowuję się naprawdę źle. 

Przykładem jest moja koleżanka, Ola, z którą zdradziłam swoją dziewczynę. Ona próbuje dostosowywać się do mnie – np. pisze o tematach, które mnie interesują – ale to mnie niesamowicie irytuje. Zaczynam ją wyzywać, a nawet życzyć jej śmierci, co dzieje się niemal codziennie. Wcześniej miałam na jej punkcie obsesję, ale teraz już jej nie rozumiem i nie wiem, dlaczego tak ją traktuję. 

Mój ojciec od zawsze mnie krytykuje. Gdy nie poszłam raz do szkoły, powiedział, że skończę w jakimś tanim zakładzie i nigdy niczego nie osiągnę. W przeszłości wspominał nawet o wydziedziczeniu mnie. Kiedy byłam mała, często dochodziło w domu do przemocy. Bił moją mamę i na nią krzyczał, a potem zachowywał się, jakby nic się nie stało – zabierał mnie na sanki albo robił coś miłego, jakby te okropne sytuacje nigdy nie miały miejsca. W wakacje doszło do sytuacji, w której rzucił się na mnie, więc uderzyłam go w obronie. Zaczął wtedy manipulować, mówiąc, że to przez nas obie tak się dzieje. Po wszystkim, jak zawsze, zachowywał się, jakby nic poważnego się nie wydarzyło. Teraz zauważam, że ja też zaczynam się tak zachowywać – wybucham złością z byle powodu, czasem o kompletnie błahe rzeczy. Nie lubię być w centrum uwagi ani czuć się obserwowana, ale mimo to co chwilę znajduję się w sytuacjach, które sprawiają, że to na mnie skupia się uwaga innych. Czuję się przez to przytłoczona.