Left ArrowWstecz

Jak poradzić sobie z lękiem przed jazdą samochodem i poczuciem niezaradności?

Dzień dobry. Jestem prawniczką, ukończyłam studia, obecnie jestem na aplikacji, pracuję w kancelarii i jeśli chodzi o życie zawodowe / towarzyskie / związkowe układa mi się wszystko. Jest jednak jedna rzecz, która nie daje mi spokoju, a mianowicie mój brak zmotoryzowania. Dwa lata temu zdałam prawo jazdy po wielu latach ciężkiej przeprawy ( nigdy nie kręciła mnie jazda samochodem, tylko jako pasażer). Moje jazdy wyglądały fatalnie, każde kończyļy się płaczem i brakiem wiary w siebie. Od kiedy 2 lata temu zdobyłam plastik (egzaminator powiedział że nie popełniam błędów ale widać po mnie paraliżujący lęk i żebym jeździła z kimś). Po zdanym prawku kupiłam samochód, ale nawet nim nie wróciłam. Myślałam ze zmobilizuje sie do jazdy. Nic bardziej mylnego. Jeździłam co ok. 2 tygodnie, zawsze z kimś. Gdy wsiadałam sama do samochdou dostawałam drgawek, miałam wraxenie ze przestaje myśleć. Przjeechałam od 2 lat dosłownie 4 razy gdzieś sama (nawet do sklepu 3 km dalej) i nie pamiętam tych tras gdyż był to dla mnie taki stres. Gdy jeżdżę z kimś jest nawet ok, chociaż i tak pytam drugą osobe non stop czy mieszcze sie w pasie, czy nie jade za szybko za wolno itd. Ostatnio byłam na wakacjach za granicą i mój partner zabrał mnie na quady. A ja .. nie potrafiłam na nim jechać. Więc on pojechał a ja musiałam odpuścić i 2 h ze łzami w oczach czekałam na niego. Poczułam że nic nie potrafię, że nawet osoby bez prawka potrafią jezdzic quadem a ja jestem tak beznadziejna, że nie umiem. Ten mój defekt powoduje że potrafię płakać widząc posty na instagramie osób z wycieczki na quadach.. mój partner kocha jezdzic samochodem i mówi że jestem i tak bardzo zdolna i to nie swiadczy o mnie, a on może mnie wozić. Problem w tym że ja zawsze wszystko robie perfekcyjnie, to jedyna rzecz która mi nie wychodzi i powoduje że nie mogę normalnie funkcjonować. Mam wrażenie ze jestem jak dzieciak i ze jestem niezaradna tylko dlatego ze nie jestem zmotoryzowana.. wszyscy mówią wsiadaj i jedź a ja to odkładam bo ten paraliz i lęk są dla mnie nie do wytrzymania
User Forum

JJ22

3 miesiące temu
Justyna Orlik

Justyna Orlik

To, co opisałaś, brzmi jak coś, co bardzo długo w sobie nosisz i co wywołuje w Tobie dużo napięcia. Nie tylko wokół jazdy, ale też wokół poczucia własnej wartości. Zdałaś egzamin, mimo że jazda nigdy nie była Twoją pasją, i to już samo w sobie jest dużym osiągnięciem.

Twoje ciało bardzo wyraźnie pokazuje, że nie czuje się bezpiecznie za kierownicą, a to nie czyni Cię ani gorszą, ani mniej „dorosłą”. Wiem, że porównania do innych ludzi, którzy jeżdżą bez oporów, mogą sprawiać, że czujesz się słaba. Nie wpływa to jednak na fakt, że jesteś ambitna, profesjonalna i "ogarniasz wymagającą rzeczywistość".
To wszystko nadal jest w Tobie. Jazda samochodem tego nie odbiera.

Lęk ma to do siebie, że czasem trzeba go oswoić. Krok po kroku. Nie siłą, a życzliwością. I to w porządku, że nie jesteś gotowa, i że jeszcze nie czujesz się bezpiecznie. Twój partner to duże wsparcie w obecnej sytuacji. To, co mówi jest prawdziwe: brak pewności siebie za kółkiem nie określa całej Ciebie. Można być świetną osobą i mieć trudność z jedną, konkretną rzeczą.

Zamiast się za to karać, może warto się tym sobą... zaopiekować?
Zapytać siebie: czego teraz potrzebuję, żeby było mi trochę lżej?
I dać sobie prawo, żeby iść w swoim tempie. Nie po to, żeby się zmuszać, ale żeby się wesprzeć.

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Aleksandra Kaźmierowska

Aleksandra Kaźmierowska

Dzień dobry,

 

Czytam, że to dla Pani ważny temat i że niesie ze sobą dużo napięcia, smutku i poczucia bycia „nie taka, jak trzeba”.

Z tego, co Pani pisze zdaje się, że nie chodzi tylko o samochód.  Być może to głębszy kawałek: coś o presji bycia zawsze dobrą, samodzielną, silną i skuteczną. I jednocześnie trudność w zaakceptowaniu momentu, w którym jakaś część Pani po prostu się boi.

To, co poruszające w Pani  historii, to to, że obok wielu sukcesów, które Pani osiągnęła, jest jedno miejsce, w którym czuje się Pani zupełnie inaczej — słaba, bezradna, zawstydzona. I że to jedno miejsce potrafi przysłonić całą resztę.

Być może to nie jazda autem jest największym problemem, tylko to, jak surowo traktuje Pani siebie, kiedy coś nie wychodzi. Jak trudno wtedy dać sobie prawo do bycia niedoskonałą, niegotową, przestraszoną.

 

Zachęcałbym Panią do poszukania w sobie do odpowiedzi na pytania:

Co czuję, kiedy widzę, że inni potrafią, a ja nie?

Co to mówi o moim sposobie myślenia o sobie samej?

Czy umiem być po swojej stronie także wtedy, gdy czegoś nie umiem albo się boję?

Kiedy ostatni raz pozwoliłam sobie nie wiedzieć, nie umieć – i zostać z tym w spokoju?

 

Nie musi Pani  teraz nic zmieniać ani siebie przełamywać. Może warto najpierw zatrzymać się i zobaczyć, co właściwie tak bardzo Panią boli, kiedy wsiada Pani  do auta albo nie potrafi pojechać quadem. Może to coś więcej niż lęk przed jazdą. Może to zderzenie z częścią siebie, której długo nie chciała Pani widzieć – tej mniej zaradnej, mniej pewnej, potrzebującej pomocy. To bardzo ludzka część i zasługuje na tyle samo czułości i uwagi, co ta silna.

Jestem przekonana, że warto przyglądać się temu z ciekawością i bez pośpiechu. Bo czasem prawdziwa siła zaczyna się nie wtedy, gdy pokonujemy lęk, ale gdy przestajemy się karać za to, że on w ogóle jest. Wsparciem w pracy w tym obszarze może okazać się psychoterapia. 

 

Serdeczności,

Aleksandra Kaźmierowska 

3 miesiące temu
Aleksandra Rydel

Aleksandra Rydel

Bardzo Ci dziękuję za tak szczere i poruszające podzielenie się tym, co przeżywasz. Już sam fakt, że potrafisz to tak dokładnie opisać, mówi wiele o Twojej samoświadomości i wrażliwości.

To, co opisujesz, nie jest oznaką braku zaradności ani tym bardziej porażką. Raczej przypomina sytuację, w której system nerwowy reaguje w bardzo silny, obronny sposób – zupełnie tak, jakby jazda wiązała się z realnym zagrożeniem. I to nie dlatego, że coś z Tobą „nie tak”, ale dlatego, że ciało i umysł nie czują się w tej sytuacji bezpiecznie.

Perfekcjonizm, który wspominasz, potrafi być zarówno napędzający, jak i bardzo obciążający – bo jeśli jedną rzecz postrzegamy jako „defekt”, potrafi ona przysłonić cały krajobraz kompetencji i sukcesów. A przecież sama napisałaś: masz wykształcenie, rozwijasz się zawodowo, masz bliskie relacje, związek… to ogromne rzeczy. Może ta „jedna rzecz” nie świadczy o Twojej niezaradności, tylko o tym, że w jakimś miejscu zabrakło poczucia bezpieczeństwa, zgody na własne tempo, być może – czułego towarzyszenia sobie w trudności.

To nie jest coś, z czym „trzeba sobie poradzić od razu”. To raczej coś, co warto oswoić – i do czego można wracać z większą łagodnością. Niekiedy pomocna bywa tutaj psychoterapia (np. podejście somatyczne, EMDR lub psychoterapia psychodynamiczna), zwłaszcza jeśli lęk jest silny, paraliżujący i związany z poczuciem utraty wartości. Ale to Ty decydujesz, czy i kiedy chcesz się tym zająć.

Masz prawo nie umieć wszystkiego. I masz prawo poczuć się z tym bezpiecznie.
Jeśli będziesz chciała – jestem.

3 miesiące temu
Katarzyna Faryniarz

Katarzyna Faryniarz

Czytam Pani pytanie i widzę kobietę, która odnosi sukcesy na wielu polach. Wyobrażam sobie, jak trudna do zniesienia musi być dla Pani przepaść pomiędzy świętami, w których odnosi Pani sukcesy a sfera związana z prowadzeniem pojazdów. 

 

Można się zastanawiać, skąd taki lęk może wynikać, bo wbrew pozorom czynników może być wiele. Od wyniesienia przekonań z domu rodzinnego, gdzie np. prowadzeniem samochodu zajmował się tato, aż po trudne doświadczenia wynikające z przeżytych wypadków komunikacyjnych przez nas lub przez naszych bliskich. Zrozumienie genezy lęku może Pani pomóc w tym, aby patrzeć na tą sferę bardziej wyrozumiałe, współczująco. Takie podejście z większą skutecznością pozwoli Pani na zmianę w porządnym kierunku. 

 

W drugiej kolejności zastanowiłabym się nad podjęciem terapii skierowanej głównie na pracy z lękiem związanym z prowadzeniem pojazdów. W podejściu poznawczo-behawioralnym w terapii skupiamy się głównie na bieżącym problemie tj. określeniu sytuacji, w których pojawia się lęk, nauczeniu Pani jak radzić sobie w momencie odczuwania lęku oraz wprowadzaniu nowych zachowań, które będą miały na celu konfrontować Panią z Pani lękiem i tym samym, w konsekwencji go zmniejszać. 

3 miesiące temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry,

 

Pani opis wskazuje na objawy lęku napadowego lub sytuacyjnego (np. fobii specyficznej), który może dotyczyć nawet jednej, odizolowanej aktywności - tu: jazdy samochodem czy quadem.

 

Jednocześnie widać, że w każdej innej sferze życia funkcjonuje Pani kompetentnie i dojrzale - to pokazuje, że problem nie leży w „Pani jako osobie”, lecz w mechanizmie lękowym.

 

W takiej sytuacji samo „wsiadaj i jedź” nie działa - to podejście może nawet pogłębiać bezradność i frustrację. Potrzebne byłoby podejście terapeutyczne: np. praca z psychoterapeutą w nurcie poznawczo-behawioralnym, gdzie etapowo, w bezpiecznych warunkach, można nauczyć się radzenia sobie z lękiem przed prowadzeniem.

 

Proszę też zauważyć, jak wiele już Pani osiągnęła pomimo lęku: zdobyła Pani prawo jazdy, jeździła z kimś, podejmowała próby. To nie jest porażka, to etap.

 

Proszę nie oceniać siebie przez pryzmat jednej trudności. Wrażliwość nie wyklucza siły i odwagi, by zmierzyć się z czymś, co przeraża.

 

Pozdrawiam ciepło,

Justyna Bejmert 

Psycholog 

3 miesiące temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry,

To, co Pani opisuje, jest głębokim doświadczeniem lęku, który wykracza poza samo prowadzenie pojazdu i dotyka obszaru poczucia kompetencji, wartości i sprawczości. To nie brak umiejętności jest tu kluczowy, ale przekonanie, że musi być Pani perfekcyjna we wszystkim, co robi, a każda rysa w tym obrazie uruchamia silne emocje i poczucie wstydu. Reakcje somatyczne, takie jak drgawki czy paraliżujący stres, pokazują jak duży ciężar emocjonalny jest z tym związany. Warto zauważyć, że Pani już pokonała ogromny etap — zdobyła prawo jazdy mimo trudności — a to świadczy o wytrwałości. Pytaniem, nad którym warto się dziś zatrzymać, jest: czy pozwala Pani sobie na bycie wystarczająco dobrą, nie idealną, ale wystarczającą — nawet w obszarach, które nie przychodzą naturalnie?

Pozdrawiam
Martyna Jarosz

3 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga JJ22,

 

niepodważalne jest to, że prawo jazdy upraszczają nam komunikację, budują w nas samodzielność i niezależność. Dlatego też rozumiem jak Ci trudno. Rozumiem, że z jednej strony CHCESZ, z drugiej NIE MOŻESZ.

 

1. Zastanów się na spokojnie i dogłębnie SKĄD wziął się u Ciebie ten lęk? Czy w przeszłości miałaś jakiś wypadek/byłaś świadkiem czegoś/usłyszałam coś z tym związane? 

 

2. Powoli warto adaptować się do upragnionego celu tj. jak z dzieckiem w przedszkolu: najpierw zaprowadzasz go na chwilkę żeby zobaczyło jak wygląda przedszkole, potem zostawiasz go na chwilkę, aż w końcu wydłużasz czas na ten upragniony. Jak to ma się do Ciebie? Spróbuj od małych kroków: przez pewien czas przechodź sobie tylko koło auta spoglądając na niego, jak będziesz gotowa to otwórz drzwi od strony kierowcy i je zamknij po chwili, jak będziesz gotowa to wsiądź na miejsce kierowcy, jak będziesz gotowa wsiądź na miejsce kierowcy i zapnij pasy, jak będziesz gotowa wsiądź na miejsce kierowcy, zapnij pasy i zapal auto. I na ostatnim etapie jeśli będziesz gotowa to przejedź w obecności kogoś 100 metrów dalej, nie więcej. Aż w obecności innej osoby spórbuj wydłużać ten dystans.

 

trzymam mocno za Ciebie kciuki, do dzieła! :),

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

3 miesiące temu
kryzys

Czy doświadczasz kryzysu psychicznego?

Zobacz podobne

Czy jak mam chorobę neurologiczną, konkretnie wodogłowie, czy to może mieć coś wspólnego z tym, że od jakiegoś czasu mam nie najlepszy nastrój
Czy jak mam chorobę neurologiczną, konkretnie wodogłowie, czy to może mieć coś wspólnego z tym, że od jakiegoś czasu mam nie najlepszy nastrój, czarne myśli o przyszłości?
Po nagłym rozstaniu, gdzie wspólnie stworzyliśmy dom i musiałam się wyprowadzić, nie potrafię poradzić sobie z myślą, że muszę zacząć żyć od nowa.
Dzień dobry ! Piszę w nietypowej może sprawie . Rozstałam sie z partnerem po 5 latach bycia razem, w tym 2 lata zaręczyn ,wyremontowaliśmy dom, w którym mieszkaliśmy razem rok ,wszystko co w nim jest wybraliśmy razem od okien po meble ,mieliśmy kota, którego musiałam zostawić . On ze mną zerwał z dnia na dzień twierdząc, że i tak nic z tego nie wyjdzie i nie będziemy razem szczęśliwi ,kłóciliśmy się często ,głównie przez jego mamę (jest jedynakiem ) mieszkała obok nas i lubiła się wtrącać, a ja nie ukrywałam niechęci do tego faktu ,nie ufałam mu za bardzo, bo wiele razy zawiódł moje zaufanie. Jednak bardzo go kochałam, był moją pierwszą największą miłością i nie mogę poradzić sobie z tym , jak człowiek, którego kochałam tak mocno i tyle razem stworzyliśmy dla naszej przyszłości, mógł tak prawie z dnia na dzień porzucić to wszystko ,z jednej strony rozumiem, że postąpił tak, bo się dużo kłóciliśmy, ale ja nigdy z niego bym nie zrezygnowała chyba, żeby mnie zdradził, ale starałabym się naprawić naszą relację do końca, a on nawet nie chciał dać nam ostatniej szansy, tylko zaczął mnie unikać ,nie odbierał telefonów i nie odpisywał ,mówił, że mam spać na kanapie, bo nie chce razem, oddalił się ode mnie tak mocno, że musiałam się wyprowadzić z powrotem do rodziców . Jest mi ciężko zrozumieć, że to jest już naprawdę koniec , zastanawiam się czy on naprawdę mnie kochał i mu zależało, skoro tak zrobił . Było wiele zgrzytów między nami, ale nigdy nie porzuciłabym go , nigdy. Chciałabym żyć już dalej i nie rozmyślać o tym, ale nie mam pojęcia jak mam to zrobić i jak sobie poradzić z tym całym bólem, który w sobie noszę ,wiedząc, że to co zbudowaliśmy razem dla naszej przyszłości już nie wróci i muszę zacząć od nowa . Proszę o poradę .
Rozstanie z żoną jest dla mnie zbyt ciężkie do noszenia. Co robić?
Żona mnie zostawiła, a ja nie mogę się podnieść i dojść do siebie. Mam dość noszenia maski, co robić?
Jak radzić sobie z depresją po rozwodzie? Samotność, brak motywacji, myśli samobójcze

Witam, na wstępie zaznaczam, że od 9 lat leczę się na depresję, w tym czasie zażywałem leki, odstawiałem, było bardzo źle, następnie zaczynałem brać na nowo i wszystko wracało do normy, było stabilnie. Od pewnego czasu, ok. 3 miesięcy pomimo brania leków jestem w totalnym psychicznym dołku, w styczniu się rozwiodłem, od listopada zeszłego roku mieszkam sam. Ale od około jak już wspomniałem, 3 miesiące czuje, że jestem sam, nie mam nikogo, wcześniej chciałem być sam, cieszyłem się, jednak teraz wiem, że moje myślenie było błędem, nie potrafię sobie poradzić z otaczającym światem, mam obniżony nastrój, nic mnie nie cieszy, wcześniej chodziłem z uśmiechem do pracy, teraz na samą myśl o tym nie chce mi się żyć, nie chce mi się wstawać, wracam z pracy, idę spać, w pracy śpię, nie mogę się na niczym skupić, nic mi nie przynosi radości, wegetuję, do tego dochodzą myśli, że co ja tu robię? Po co ja się męczę? Nienawidzę tego, tak naprawdę rozwód był z mojej winy, bo tego chciałem, teraz żałuję, wcześniej było mi źle, teraz jest jeszcze gorzej, przypominam sobie dobre chwile z żoną, to jest bardzo dobrą osobą, teraz widzę, że popełniłem bardzo duży błąd, zacząłem pić więcej alkoholu, bardzo zaniedbałem siebie, przytyłem, nie mam siły się do niczego zmotywować, chciałbym uciec, ale nie mam dokąd… wszystko mnie przytłacza…. Czuję, że w pewnym momencie pęknę… że nie dam rady tego wszystkiego ogarnąć, poskładać, chciałbym powiedzieć byłej żonie, że bardzo jej dziękuję za to, jaką była, że mi jej brakuje… boję się że w pewnym momencie nie dźwignę tego wszystkiego…. Że już nie będę miał siły… nie wiem co mam robić? Rezygnacja, brak motywacji, brak chęci, przygnębienie, przytłoczenie, samotność, przegrane życie… myśli samobójcze… nie potrafię nawiązać relacji… zostałem sam… nie mam nikogo… w środku krzyczę, na zewnątrz udaję że jest super… jak mogę sobie pomóc?

Nasilone objawy, które utrudniają życie i szkołę. Rodzice i znajomi kochają tylko tę zdrową i idealną wersję mnie.

Dzień dobry, może to być dość długie ale postaram się szybko opisać problem. 

Od roku mierzę się z nasilonymi objawami zaburzeń lękowych i OCD, od około 6 miesięcy skutecznie to leczę. Mimo że teraz praktycznie w ogóle nie widać u mnie tych chorobowych zachowań, to jak się pojawią wszyscy mnie obwiniają i czuję się nonstop winna. 

Moim głównym problemem wcześniej były ogromne trudności z wyjściem z domu gdziekolwiek, teraz wychodzę praktycznie codziennie. Problem jest, gdy źle się czuję albo zachoruje, przez to, że chodzę jeszcze do szkoły to w takim wypadku wiadomo, że pójście do niej mi nie pomoże. Zawsze gdy próbuje wtedy zostać w domu by lepiej się poczuć, wszyscy, rodzice i znajomi zarzucają mi tylko, że mnie nie ma, że ich zawiodłam i wszystko wygląda jak rok temu, gdy nie było mnie w szkole tygodniami bez przerwy, teraz zdarza się to naprawdę raz na więcej niż dwa tygodnie. 

Czuję się winna, że w takiej sytuacji nie wychodzę, wszyscy chcą by mnie chyba nie było, dla nich przestałam się liczyć z dniem rozpoczęcia moich problemów. Wcześniej idealna przyjaciółka i córka, która zawsze chodzi szczęśliwa i ma dobre oceny, z problemami już jest inną osobą, która tylko robi na złość innym. Nikt nie wierzy w postęp mojej terapii, gdy się na chwilę pogorszy.

 Od roku nie czuję, że gdziekolwiek mam swoje miejsce, zawsze dla kogoś nie jestem wystarczająca. Jestem lubiana i kochana tylko, jak jestem zdrowa. Czuje się z tym źle, czasami mam ochotę nawet nie wiem czy umrzeć czy się od wszystkich odciąć. Nonstop jestem w poczuciu winy, wszyscy wiedzą, że jestem osobą bardzo empatyczną, a i tak mówią mi tylko, że robię same problemy i to im się wszystkiego odechciewa. Za każdym razem, gdy mi się pogarsza, nie mogę pójść do terapeuty, bo niby to nie pomaga ,mam tam nie chodzić i marnować czasu na naukę itp. 

Mam wrażenie, że nie znam nikogo ani nawet siebie- wszyscy mają w głowie idealną wersję mnie, której nie umiem spełnić. Ja swojej własnej też nie umiem odzyskać. Nie mam siły chodzić do szkoły, męczy mnie ilość bodźców tam, staram się a jak raz się nie uda to jestem najgorsza. Bardzo mi z tym źle, a nie mam jak zwrócić się do terapeuty, więc piszę tutaj licząc na wsparcie.

samookaleczanie2

Samookaleczanie – czym jest i jak mu zapobiegać?

Samookaleczanie to poważny problem zdrowia psychicznego, zwłaszcza wśród młodzieży. Zrozumienie jego przyczyn jest kluczowe dla skutecznej pomocy. Artykuł omawia, czym jest samookaleczanie, dlaczego występuje i jak pomagać osobom dotkniętym tym problemem.