Mąż narcyz faworyzuje syna i pomija córkę, dom jak hotel, obawy przed rozwodem
Mąż jest wybuchowy, mściwy dla mnie i ma cechy narcyza. Faworyzuje syna, a młodszą córeczkę pomija w wielu sytuacjach na przykład wyjazdach do miasta. Dom traktuje jak hotel rel i wypomina mi, że nie jest posprzątane, chociaż sam palcem nie kiwnie. Interesuje go tylko motoryzacja. Z ośmioletniego syna chce sobie zrobić męskiego kumpla i wszędzie z nim jeździ, byleby tylko synek nie siedział w domu, ze mną i córeczką. Przez to syn też nie szanuje siostry, wyśmiewa Ją, chociaż to jest cudowna, mała 5-letnia dziewczynka. Mąż pochodzi ze wsi a ja z miasta. Myślę, że jego nadrzędnym celem jest nie być w domu, tylko szukanie przygód poza nim. Jest furiatem, egoistą, który drze się z byle powodu na mnie i dzieci. Ciągnę ten związek, chociaż marzę, żeby odejść. Ale boję się reakcji. Jestem słaba, nie gotowa do walki rozwodowej Proszę o wsparcie.
MagdalenaM

Aleksandra Siwek
To, co opisujesz, jest bardzo trudne i emocjonalnie obciążające. Widać, że jesteś świadoma sytuacji, a to już pierwszy krok ku zmianie. Czy jest coś, co teraz robisz, co choć trochę Cię chroni lub daje Ci siłę? Może rozmowa z kimś bliskim, chwila samotności, kontakt z naturą, czy obserwowanie radości Twojej córki?
Twój lęk przed odejściem jest zrozumiały – nie jesteś słaba, tylko zmęczona i ostrożna, co w tej sytuacji może być przejawem mądrości. Jeśli odejście teraz wydaje się niemożliwe, pomyśl: jak wyglądałby Twój świat, gdyby był tylko o 5% bardziej bezpieczny lub spokojny? Co by się wtedy zmieniło?
Zasługujesz na spokój, szacunek i równość w relacji. Może warto pomyśleć o wsparciu z zewnątrz – psycholog, mediator, grupa wsparcia, rodzina? Nawet jedna rozmowa może zrobić różnicę.
Nie jesteś sama. Życzę dużo siły.

Jagoda Jucha
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. To wymaga ogromnej odwagi – opowiedzieć o czymś, co tak bardzo boli, co jest tak trudne i samotne. Czytając to, widzę kobietę, która każdego dnia stara się trzymać ten dom w całości, chronić dzieci, dawać miłość, mimo że sama jest pozbawiana ciepła, wsparcia, szacunku.
To, czego doświadczasz, to nie jest “zwykły kryzys w relacji” – to emocjonalna przemoc. I to nie jest w porządku. Nie zasługujesz na to, by być traktowaną z pogardą, wyśmiewaną, zastraszaną, pomijaną. Twoje dzieci też na to nie zasługują – zwłaszcza Twoja mała córeczka, która już teraz uczy się, że jej głos, jej obecność, może być mniej ważna.
Twoje słowa o tym, że jesteś „słaba” – są bardzo poruszające, ale nieprawdziwe. Słaba osoba nie walczyłaby każdego dnia o normalność dla dzieci. Nie trwałaby w relacji, która tak bardzo rani, z lęku, ale i z odpowiedzialności. Słaba osoba nie napisałaby tego, co właśnie napisałaś. Ty jesteś zmęczona. Zraniona. Samotna. Ale nie słaba.
Rozwód to wielka sprawa, szczególnie kiedy w grę wchodzą dzieci i lęk przed konsekwencjami. Ale nie musisz podejmować decyzji już dziś. Zacznij od zadbania o siebie, krok po kroku:
Czy masz kogoś zaufanego, z kim możesz porozmawiać? Rodzina, przyjaciółka, psycholog?
Czy jesteś w stanie skonsultować się z prawnikiem (choćby anonimowo), by wiedzieć, jakie masz prawa?
Czy możesz skontaktować się z ośrodkiem wsparcia dla kobiet doświadczających przemocy? To może być pierwszy bezpieczny krok.
Chcę, żebyś wiedziała jedno: nie jesteś sama. I nie jesteś „dziwna”, że czujesz, że nie masz siły. Każdy na Twoim miejscu miałby prawo być wyczerpany. Ale masz w sobie więcej siły, niż myślisz. I nawet jeśli teraz nie czujesz się gotowa, to już samo to, że o tym mówisz, jest początkiem zmiany.
Pozdrawiam,
Jagoda Jucha
Psycholog

Katarzyna Organ
Pani Magdaleno,
To, o czym Pani pisze, jest na pewno nie tylko ogromnym wyzwaniem dla Pani samej, ale również dla Pani córki, a także syna. Takie zachowanie ze strony męża, pokazuje dzieciom niezdrowe wzorce relacji nie tylko partnerskich, ale także rodzicielskich. Myślę, że w takiej sytuacji absolutnie zasadne wydaje się poszukanie wsparcia i pomocy, aby się wzmocnić, nie tylko dla samej siebie i swojego komfortu, ale również dzieci. Codzienne funkcjonowanie z taką osobą u boku, musi być bardzo trudne i obciążające nie tylko psychicznie, ale również fizycznie. Proszę poszukać pomocy u profesjonalistów, bo zasługuje Pani na spokojne i przede wszystkim szczęśliwe życie. Warto poradzić się terapeutów z Pani okolicy lub online, zorientować się nt. pomocy w lokalnym ośrodku interwencji kryzysowej lub za pośrednictwem telefonu zaufania. Proszę nie pozwalać na stosowanie przemocy wobec siebie - te zachowania, o których Pani wspomina, są jej objawem. Proszę nie wahać się w sytuacji zagrożenia dzwonić na numer alarmowy 112 lub na Niebieską Linię (telefon 800 120 002, 24 h). Warto też zadbać o sieć wsparcia dla siebie, w postaci rodziny czy przyjaciół, którzy będą mogli Panią wesprzeć w trudniejszych chwilach.
Jeśli cokolwiek dziś wydaje się ponad siły, wystarczy kolejny mały krok: telefon, wizyta, rozmowa. Nie musi Pani czekać, aż sytuacja stanie się jeszcze gorsza.
Życzę dużo siły i wiary w siebie
Serdeczności
Katarzyna Organ

Martyna Jarosz
Twoja sytuacja jest bardzo trudna i wymaga wsparcia, zarówno emocjonalnego, jak i praktycznego. Zachowanie męża wskazuje na brak szacunku i równowagi w relacji, co wpływa negatywnie na Ciebie i dzieci. Ważne jest, abyś zadbała o swoje bezpieczeństwo i dobrostan, a także o zdrowe relacje między dziećmi. Rozważ rozmowę z psychologiem lub terapeutą, który pomoże Ci zrozumieć swoje potrzeby i opracować plan działania. Jeśli myślisz o odejściu, warto skonsultować się z prawnikiem, aby poznać swoje prawa i możliwości. Pamiętaj, że masz prawo do życia w szacunku i harmonii, a wsparcie bliskich lub specjalistów może być kluczowe w podjęciu decyzji.
Nie wahaj się w sytuacji zagrożenia zadzwonić na numer alarmowy 112 lub na Niebieską Linię 800 120 002 (dyżur 24 godzinny).
Nie jesteś sama w tej sytuacji.
Martyna Jarosz

Anastazja Zawiślak
Dzień dobry Magdalena,
Dziękuje że napisałaś i szukasz pomocy, to pierwszy krok do zmiany! Bardzo ważny krok, to co opisujesz, to życie w bardzo trudnej, obciążającej relacji, w której doświadczasz przemocy emocjonalnej, lekceważenia, braku wsparcia i szacunku. Twoje zmęczenie, lęk i marzenie o odejściu są całkowicie zrozumiałe.
Nie jesteś słaba — jesteś codziennie silna, trwając w sytuacji, która odbiera Ci spokój i godność. To, że boisz się reakcji męża, jest naturalne, skoro zachowuje się w sposób wybuchowy i kontrolujący.
Pamiętaj, że masz prawo myśleć o sobie i o dzieciach, szczególnie o ochronie córki, która już teraz doświadcza faworyzowania i braku szacunku.
Co możesz zrobić na początek:
1. Poszukaj wsparcia prawnego i psychologicznego – nawet jeśli jeszcze nie podejmiesz decyzji o odejściu, warto wiedzieć, jakie masz możliwości.
2. Skontaktuj się np. z Niebieską Linią – 📞 telefon dla osób doświadczających przemocy: 800 120 002
(Bezpłatny, czynny całą dobę, 7 dni w tygodniu) tam otrzymasz darmową pomoc i wskazówki, jak zabezpieczyć siebie i dzieci w tej trudnej sytuacji.
Nie musisz od razu „walczyć” – możesz przygotować się spokojnie, krok po kroku, budując swoje poczucie bezpieczeństwa, pewności ale nie poddawać się i nie ulegać temu czego doświadczasz. Masz prawo do życia bez strachu, krzyków i wiecznego poniżania. To nie jest Twoja wina, że on taki jest — ale masz wpływ na to, jaką decyzję podejmiesz dla siebie i dzieci. Wsparcie jest dostępne — nie jesteś sama. 💙
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Moje życie wydaje mi się bardzo jałowe. Mam pracę, mam męża, mam dwa psy. Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu. Nasz status życia jest przeciętny. Nie jesteśmy bogaci, ale nie musimy liczyć każdego grosza. Jest po prostu ok. Wydaje się, że wszystko jest co trzeba.
A mimo tego życie wydaje mi się nijakie. Szare. Każdy dzień jałowy. Nie jest to tylko kwestia jesieni. Podobne myśli miałam również latem. Zastanawiam się co innym ludziom daje radość i chęci życia? Co ich motywuje?
Mam od miesiąca 16 lat i mam wrażenie, że jestem ciężarem dla mojej rodziny. Staram się każdemu chyba na siłę pomóc, starszej siostrze, tacie, mamie. Staram się pomóc też w życiu rodzinnym np. robieniu zakupów, sprzątaniu. Staram się być wsparciem (psychologiem) rozumieć innych ich problemy i trudności.
Myślę, że powinienem być najlepszy w szkole, w domu, nie mieć gorszych chwili i nie obciążać innych sobą. Mam aspergera co sprawia, że nie rozumiem czasami osób neurotypowych.
Nie robię nic, bo chce, tylko bardziej z tego, że muszę: chodzić do szkoły, pomagać rodzicom, którym jest ciężko, nosić zakupy, odkurzać, żeby było czysto w wielkim skrócie nie być „ciężarem” i trudnym dzieckiem z aspergerem tylko dobrym i wartościowym synem. Niestety mimo to często są w domu kłótnie jak to inni mówią „z twojego powodu”, przez co czuję, że dalej nie jestem wystarczający i muszę być lepszy i bardziej pomocny.
Moja siostra i rodzice też ma różne trudności w życiu i dlatego staram się nie dokładać swojej „cegielki” do problemów. Mam oszczędności, ale ciężko mi wydawać pieniądze, uważam, że nie zasługuje na nic dla Siebie. Denerwuje mnie to, że robię to wszystko, ale mimo to nie jestem dostrzeżony.
Uważam, że nie mogę „marnować czasu” czyli długo spać, nic nie robić, odpoczywać tylko, że powinienem cały czas coś robić. Czuje dziwne uczucie nie umiem go opisać, ale coś na zasadzie, leżę rano w weekend i myślę, że nie moge nic nie robic, bo nie będę wystarczający.
Takie właśnie rozkminy mam po kłótni z rodzicami, bo starałem się naprawić sprzęt audio, żeby włączyć kolędy i poprosiłem osobę X o pomoc, po czym ona zaczęła mi mówić, że w porównaniu do mnie ona się nie bawi i przygotuję wigilię dla całej rodziny. Potem osoba X poszła na skargę na mnie do osoby Y, która powiedziała mi, żebym w końcu zauważył, że osoba X robi dla nas dużo i, żebym przestał wyzwać osobę X. Na co się bardzo zdenerwowałem (bo osoba Y mówiła o rzeczach których nie robiłem) i zacząłem przeklinać, a po następnych nerwowych wymianach zdań mnie osoby X i Y podeszła do mnie X i powiedziała, żebym przemyślał to czemu powoduje kłótnie i co mam w głowie, że taki jestem. (X i Y to są moi rodzice) Za parę godzin będzie wigilia a ja będę udawał szczęśliwego i pokazywał, że wszystko jest okej i sie uśmiechał (uważam, że inni nie powinni się mną przejmować)
Mam 16 lat, ogromne kompleksy na punkcie wyglądu, wydaję setki złotych na ubrania, ponieważ wszystko, co na siebie założę, wydaje mi się, że źle na mnie leży, pomimo że inni mówią, że wszystko jest ok, cały czas czuję, że ktoś mnie obserwuje i wyszydza, znajomi wytykają mi, że użalam się na sobą, jestem egoistyczny i nie potrafię się kłócić, przez co zawszę przegrywam kłótnie, nigdy nie byłem jakoś lubiany, wszędzie spada na mnie krytyka i hejt, że jestem leniwy, że nie spełniam oczekiwań innych, nigdy nie miałem relacji z żadną dziewczyną, czego dramatycznie pragnę, większość czasu spędzam sam w domu, ponieważ mieszkam na zadupiu bez żadnych dzieci. Uciekam w świat muzyki, co wprowadza mnie w pewien trans, wyobrażam sobie, że żyje życiem, jakim chciałbym żyć. Czasami chce mi się płakać, ale wiem, że wtedy byłbym zwykłą ciotą i użalał się nad sobą, bo przecież inni mają gorzej. Pieniędzy w moim życiu mi nie brakuje. Nie umiem skończyć żadnej rzeczy, wszystko tylko napoczynam, nie potrafię nawiązać normalnej relacji z kimkolwiek, jak tylko to zrobię, zachowuję się dziwnie, bo boję się, że go stracę. Czuję, że nie zasługuję, żeby żyć, bo jestem złą osobą. W podstawówce dokuczałem jednej z osób z klasy, było to chyba równomierne z tym, jak moi rodzice się rozwodzili. Zawsze byłem tym dziwnym, mniej więcej do czasu 1 klasy liceum, gdzie w końcu znalazłem normalnych znajomych, ale tu też czuję się wyalienowany. Każdy wokół mnie ma już doświadczenie z dziewczynami, ja nigdy nie miałem, zacząłem już wątpić, że kiedykolwiek to nastąpi, bo wiem, kim jestem, próbowałem się zmienić wiele razy, ale nie mogę. Już wiele osób się ode mnie odwraca. Już nie daję rady. Nawet w jedynej rzeczy dla której żyję - grze na gitarze, nie wychodzi mi satysfakcjonująco. Mam wiele kompleksów na punkcie swojego wyglądu. Nie potrafię ich przemóc. Mówią, że mam duże ego i niskie poczucie własnej wartości. Chyba to wszystko mi się należy, bo przecież złych ludzi spotyka kara.
Mam takie dni, że często czuję się, jakby moje życie straciło sens, a wątpliwości dotyczące moich celów nie dają mi spokoju. Ten cały kryzys egzystencjalny sprawia, że rzeczy, które kiedyś robiłem z automatu, teraz wydają się bez sensu.
Często myślę: 'po co ja to w ogóle robię?' i brak mi konkretnej odpowiedzi. Lęk przed nieznanym i brak poczucia spełnienia są teraz moją codziennością. Zastanawiam się, czy to po prostu normalny etap w życiu, czy potrzebuję wsparcia, żeby lepiej zrozumieć, co się ze mną dzieje. Naprawdę chciałabym dowiedzieć się, jak radzić sobie z tymi wątpliwościami i lękami, które są teraz moimi częstymi towarzyszami.
Dodatkowo zauważyłem, że coraz częściej boję się wychodzić z domu, bo nie wiem, co mnie spotka. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale chyba boję się konsekwencji jakiś przeszłych zdarzeń, że karma wróci i coś mi się stanie
Witam, Po śmierci kuzyna minęło już 3 miesiące, który popełnił samobójstwo. Mam takie myśli, które przychodzą codziennie. Myśli typu; czy mnie może to spotkać? Jak widzę przedmioty z tym związane, to unikam. Po prostu człowiek obawia się i boi się takiej śmierci. Byłam u psychologa i.pokazał mi techniki jak sobie radzić z nimi. Najważniejsza jest akceptacja, by one minęły. Pytanie, czy istnieje szansa, że te myśli całkowicie miną tak, aby człowiek się nie musiał stresować i zadręczać?
Już nie wiem, jak sobie poradzić.
Chodziłam do psychologa, ale miałam wrażenie, że po paru miesiącach było tylko gorzej. A więc rozwodzimy się z Mężem, mamy małą Córeczkę. On cały czas myśli o mnie bzdury i uważa, że nastawiam Córkę przeciwko niemu. A jest odwrotnie, kiedy ona nie chce iść do niego, to ją wysłuchuję i tłumaczę, że Tatuś ją kocha i tęskni, że u niego będzie fajna zabawa i będzie wesoło. Córka przechodzi przez „mamoze” tylko z Mamą jest fajnie, a Mąż twierdzi, że to moja wina. Byliśmy razem wiele lat, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nagle on chciał rozwodu, ale żeby dalej być ze mną. Takie niezrozumiałe. Twierdził, że ma depresję, ale że psycholodzy i psychiatrzy (był u paru na może max 2-3 wizytach) twierdzą, że jest z nim wszystko porządku. Jego rodzina widzi, że jest z nim źle, że jest smutny i ma pusty wzrok, że śmiech jego jest taki sztuczny. Ale on twierdzi, że mu dobrze beze mnie. Odciął się od wszystkich, którzy próbowali mu przetłumaczyć, że widzą, że nie jest sobą, robi źle i będzie tego żałować. Odciął się nawet od swojej Matki, z którą zawsze był blisko. Chciał być ze mną w przyjaźni, ale ja tak nie potrafię. Jak wychodził z naszego domu i wracał do wynajmowanego mieszkania, widziałam, że robił to z ociąganiem i było mu smutno, tłumaczył, że ciężko mu odchodzić od dziecka, ale to nie tłumaczy tego, że jednak jak miał możliwość, to z chęcią rozmawiał ze mną sam na sam. Wszyscy widzieli i mówili, że ciągnie go do mnie. Ze smutkiem prosił, żebym nie robiła mu prezentów. Kiedy widział, że dalej go kocham, to wpadał w złość. Mówił wszystko, żebym się odkochała. W końcu stwierdziłam, że mam dość i ucięłam z nim kontakt.
On ma dalej kontakt z Córką i widuję ją (pomaga moja Mama). On jest ponoć wściekły, że nie ma ze mną kontaktu.
Próbował parę razy mnie sprowokować do kontaktu przez smsy. Za tydzień jest impreza urodzinowa naszej Córki i zobaczę go pierwszy raz od paru miesięcy, parę dni później jest rozwód. Bardzo się stresuje faktem, że znów go zobaczę, boję się cierpienia. Dalej go kocham i tęsknię za nim, nie wiem, jak sobie poradzić z tym. Ostatnio ktoś mi doradził hipnoterapie, ale nie wiem, czy rzeczywiście to działa.