Left ArrowWstecz

Mężczyzna, z którym zaczęłam się widywać dopiero później powiedział mi, że jest po rozwodzie.

Mamy po 32 lata. Poznaliśmy się na jednej z aplikacji randkowych. Rozmawialiśmy ze sobą 4 miesiące bez spotkania. Oboje akurat dużo podróżowaliśmy itp itp. Ostatnio odbyliśmy 4 spotkanie. Wszystkie spotkania były idealne, dużo różnych rozmów, śmiechu itp. Spotkania zaczynają się od buziaka w policzek i kończą się buziakiem w policzek i przytuleniem zainicjowanym przez niego. Podczas spotkań są próby delikatnego dotyku, gdzieś tam jakieś dotknięcie po ramieniu podczas rozmowy. Ostatnio na spotkaniu odwzajemniłam to i sama pierwsza dotknęłam go po ramieniu podczas rozmowy. Spotkania wychodzą niby ze wspólnej inicjatywy, ale bardziej z mojej, bo ja konkretnie pytam. Na ostatnim spotkaniu zaczął temat łatwości wyrażania emocji przez kobiety i trudności u mężczyzn z wyrażaniem emocji. Przy tej rozmowie powiedział mi o swoim rozwodzie ! Okazało się, że był 6 lat z dziewczyną, w tym 3 lata w związku małżeńskim. Powiedział, że nagle go zostawiła, z dnia na dzień. Później był u terapeuty, żeby przepracować ten rozwód. Nie zapytałam dokładnie, ale wychodzi, że na pewno jest ponad 1 rok po rozwodzie. Co o tym myślicie? Ta nasza znajomość ma szansę się rozwinąć? Dlaczego dopiero na 4 spotkaniu powiedział o rozwodzie ? Co sądzicie? Jak najlepiej rozwijać te znajomość? Nie wiem czy ten słabszy kontakt pomiędzy spotkaniami, to słabsze inicjowanie kontaktu poprzez wiadomości, to jest przez to, że jest rozwodnikiem 🤷‍♀️ Ciągne te znajomość, bo na spotkaniach jest idealnie, wszystko jak być powinno.
User Forum

Lotka90

w zeszłym roku
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Dzień dobry,

Przede wszystkim to Pani musi ocenić jak ta wiadomość ma się do Pani światopoglądu, zaufania? To, że na czwartym spotkaniu nie powiedział - powodów może być masę - a najprościej będzie jak dowie się Pani od Partnera, dlaczego nie wypowiedział. W ogóle myślę, że całym lekarstwem i antidotum na wszelkie pytania o związek są rozmowy, bliskość, poznawanie siebie - i nie myślę absolutnie o bliskości fizycznej - im lepiej się nawzajem poznacie tym mniej niedomówień będzie między Wami; im więcej wspólnych aktywności, pasji odnajdziecie tym silniejsi będziecie.

w zeszłym roku
Katarzyna Waszak

Katarzyna Waszak

Dzień dobry!

Trudno odpowiedzieć na te pytania. Zachęcam do szczerej rozmowy. Być może ów mężczyzna jest jeszcze w żałobie po stracie, co może wpływać na wycofanie. To od Pani zależy, czy chce Pani rozwijać znajomość, poznawać tego człowieka z historią życia w innym związku. Nie napisała Pani, czy poznany mężczyzna ma dzieci, to kolejna kwestia do omówienia. 

Istotne jest, jak Pani się czuje, czy jest gotowa do budowania relacji z osobą rozwiedzioną. Jakie to wywołuje w Pani emocje? Czego Pani potrzebuje? Zachęcam do refleksji, do pobycia przy sobie. Powodzenia

Katarzyna Waszak

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy da się jakoś zapomnieć o ważnej, przerwanej znajomości?

Dzień dobry, zwracam się może z dość dziwnym i ciężkim do odpowiedzenia pytaniem, ale nie wiem co robić. Postaram się w miarę szybko przedstawić swoją sytuację. 

Około 3 lata temu zawarłam nową znajomość, a w połowie zeszłego roku dość nagle i bez powodu się ona rozpadła. Od tego czasu kompletnie nie umiem myśleć o tym co jest teraz, mam innych przyjaciół, ale wciąż tęsknię za tamtą relacją, ogólnie kieruję się zasadą, że jedna relacja nie zastąpi drugiej, co raczej mi nie pomaga. Od wielu miesięcy myślałam, by jakoś odnowić tą znajomość, zwłaszcza, że ta relacja zakończyła się bez jakiegoś konkretnego powodu, nie było żadnych kłótni czy nieporozumień. 

Moje plany zostały zrujnowane, ponieważ około miesiąc temu dowiedziałam się czegoś, co kompletnie przekreśliło całą tą znajomość, nawet to co było kiedyś. Od tego czasu smutek mnie opanowuje, całe dni upływają mi na analizie tego, czemu ja kiedykolwiek rozpoczęłam tą znajomość. 

Od roku obwiniam się, że nie zaczęłam jakoś tych rozmów z nimi od nowa, ale fakt jest też taki, że miałam dość ciężki czas związany z zaburzeniami lękowymi i nie byłam w stanie chodzić do szkoły, a co dopiero prowadzić życie towarzyskie. Bo kto by chciał przyjaźnić się z kimś, kto boi się wszystkiego?... 

Od dawna bardzo obawiam się, że ktoś mnie zostawi, czy to rodzina czy właśnie znajomi. I moje pytanie brzmi: czy da się jakoś zapomnieć o tej znajomości, albo chociaż wytłumaczyć sobie, że nie warto o tym myśleć? Zaczęły się przez to u mnie pojawiać myśli, że życie nie ma sensu i jestem przerażona, dlatego chce coś z tym zrobić. Chodzę na terapię, lecz obecnie mam przed sobą dość długą przerwę w niej, dlatego piszę tutaj.

Jak sobie poradzić z chorobliwą zazdrością? Sprawa dotyczy mnie, nigdy nie kontaktowałam się że specjalistami, bo uważałam, że sobie sama poradzę. Jednak ciągle słyszę od partnera, że przekraczam wyznaczone przez nas samych jakieś 7 lat temu na początku naszego związku granice. Rozmowa z partnerem nie pomaga, bo ma dość kontroli i coraz większych ograniczeń w jego oczach z racji mojej zazdrości w związku. Ja uważam, że szczera rozmowa z nim też mi pomoże, bo wiem że mam z tym problem, ale gdyby spróbował mnie jakoś zapewnić lub udowodnić, że mówi prawdę byłoby mi łatwiej. Po wielu kłótniach moje zaufania do niego zmalało, bo raz mmie oszukał w kwestii znajomości(szedł w zaparte,ze nikogo nie poznał a faktycznie utrzymywał kontakt z pewną kobietą, jak się później wyjaśniło była to naprawdę czysto koleżeńska relacja jednak ja się zawiodłam na nim, że mnie okłamał na początku) Proszę o poradę jak mam zacząć sobie radzić z takim podejściem do zazdrości? To siedzi w mojej głowie bardzo mocno i wiem, że często zdarza mi się te granicę przekraczać. Proszę o pomoc jak zarówno proszę o poradę jak mam poprosić partnera o szczera rozmowę aby spróbował być bardziej otwarty w stosunku nowych znajomości aby nie ukrywał przede mną czegoś, co tak naprawdę nie skrzywdzi mnie w żaden sposób. Jak rozwiązać te problemy? Jak nauczyć się żyć ze spokojem s nie ciągłym niepokojem i z samoczynnie wymyślającymi się historiami w mojej głowie? Bardzo mnie to męczy w życiu codziennym szczególnie gdy mój partner wyjeżdża do pracy na kilka dni bez powrotu w międzyczasie do domu. Będę bardzo wdzięczna za wszelką pomoc. Pozdrawiam.
Problem dotyczy mojej relacji z mężem i jego relacji z dziećmi i ze mną.
Witam Problem dotyczy mojej relacji z mężem i jego relacji z dziećmi i ze mną. Czeka nas bardzo poważna rozmowa na temat dalszej wspólnej przyszłości. Czuję strach przed tą rozmową, boję się jego reakcji oraz tego, co będzie dalej. Boję się tego, że odpuszczę kolejny raz i nic się nie zmieni. Wiem również, że kryzysową sytuację zmienić muszę. Mąż jest osobą bardzo dynamiczną, energiczną, przemądrzałą i egoistyczną. Zawsze na pierwszym miejscu stawia siebie i swoje sprawy. Oczekuje, że cały świat będzie się kręcił tylko wokół niego. Do tego jest hałaśliwy, wulgarny i nieprzewidywalny. Na przestrzeni ostatnich 3 lat zdarzyło się tak wiele złych rzeczy, że czuję, że więcej nie wytrzymam, nie dam rady. Obraża się na mnie, o co tylko się da. Ostatnio obraził się o to, że popsuł się samochód. Mój samochód. Więc wina również moja. Potrafi nie odzywać się tygodniami. Dom, dzieci i wszystkie z tym związane obowiązki są tylko na mojej głowie. Dodam, że pracuję na pełen etat, także żeby wszystko ogarnąć, jestem na nogach od 6 do 23 bez przerwy. Dzieci są zawsze ze mną, jego to nie interesuje. Mąż prowadzi własną firmę i uważa, że skoro pracuje i zarabia, nie mam prawa już niczego więcej od niego wymagać. Ze wszystkim jestem sama i nie mam już siły. Krzyczy na dzieci, starszy syn nie rozumie, czemu tata taki jest. Z synem chodziłam do psychologa, bo w wyniku braku akceptacji ze strony ojca, zaczął być agresywny wobec innych dzieci. Poza tym mąż jest chyba uzależniony od telefonu i internetu. Nie rozstaje się z telefonem. Całymi dniami potrafi grać i oglądać. Nie liczy się z nami, nie szanuje nas, nie docenia i często traktuje jak powietrze, a dom jak hotel. To wszystko trwa już kilka lat, ale naprawdę źle jest od 2-3 lat. W ostatnim czasie sama już nie daję rady. Jestem znerwicowana, włosy wypadają mi garściami, boli mnie brzuch, źle sypiam i jestem cały czas rozdrażniona i wystraszona. Boję się jego powrotów do domu. Nigdy nie wiem, czego mam się spodziewać. W ostatnim czasie również zdarzyło się, że w środku nocy znalazłam go na klatce schodowej pijanego, leżał zarzygany i bez kontaktu pod drzwiami. Wpuściłam go do domu, ale kazałam zdjąć te brudne ubrania. A on wszedł do wanny i tam poszedł spać. Rano o niczym nie pamiętał... Takich sytuacji było więcej, przytaczam tylko te, najbardziej absurdalne. Postanowiłam ratować siebie i dzieci. Chcę postawić mu ultimatum, albo pójdzie na terapię do psychologa i zacznie być dojrzałym facetem, mężem i ojcem, albo chcę zamieszkać sama z dziećmi bez niego. Czy to ma sens? Czy on się ocknie?
Jak przestać kochać byłego?
Mężczyzna grozi mi, że wyśle wszystkie prywatne rozmowy do bliskich jak nie zacznę się z nim spotykać - co zrobić?
Dzień dobry . Pisze tu , ponieważ naprawdę nie mam już pojęcia gdzie szukać pomocy.  Otóż dwa lata temu napisał do mnie na portalu społecznościowym pewien mężczyzna i tak zaczęła się nasza znajomość . Miał problemy w domu z żoną , był u schyłku rozwodu . Pomogłam mu przejść przez ten ciężki okres dla niego , podobnie jak on mi . Rozwiódł się z kobietą z którą był 20 lat , nie mieli dzieci. Zaczął mi pisać mimo że nie widzieliśmy się jeszcze na oczy , że mnie kocha , że mu zależy ... Zwierzał się mi i mówił wszystko o sobie , podobnie jak ja jemu... Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi , przynajmniej ja tak myślałam , mówiąc mu dosłownie wszystko o sobie . Dodam że mam trzy córki z poprzedniego małżeństwa i naprawdę nie łatwa przeszłość. Zaufałam mu tak po prostu i zaczęłam czuć coś więcej . Nie spotykałam się z nim , mimo że nalegal , potrzebowałam trochę czasu żeby się na to odważyć. On nagle przestał się odzywać i okazało się że znalazł sobie kobiete. W ciągu miesiąca zrobił jej dziecko i zamieszkał z nia. Jednak ich związek szybko się rozpadł , finalnie nie uznał dziecka i nie ma żadnego kontaktu z tym maleństwem. Przez większość czasu będąc z nią pisał do mnie i żalił się na nią , a ja próbowałam go wspierać jakoś. Widziałam jak pisał że ja kocha że jest wszystkim dla niego.   Zmienił front nagle po ich rozstaniu. Spotkaliśmy się i mówił że kochał cały czas mnie , że jestem miłością jego życia.... Zerwałam kontakt z nim na pół roku bo nie pozwalalo mi moje sumienie spotykać się z nim dłużej , wiedząc że ma dziecko w drodze z inną. Przez te pół roku nie mieliśmy kontaktu. Tamtą urodziła , ale jego to nie interesowalo. Do czego zmierzam... Po pół roku nawiązaliśmy kontakt ze sobą. Znowu.... Jednak znowu coś nie mogło się między poprawić.  Ja mu nie ufałam ... Zaczął mi grozić że ujawni wszystkie nasze prywatne rozmowy . Że wszystko wyślę moim przyjaciołom , rodzinie , byłemu mężowi. Przechodzę pieklo . Rozmowy z nim nic nie dają. Jak zerwę kontakt on to zrobi. Napisał już do dwóch bliskich mi osób. Szarga moje dobre imię. Nęka mnie. Po dwóch miesiącach milczenia gdy tylko znów założyłam portale społecznościowe bo musiałam usunąć , z powodu jego nękania z różnych kont znów zaczął pisać . Odrazu groźby . Raz grozi i nęka za chwilę płacze i przeprasza. Jestem wrakiem człowieka .. nienchce żyć... Dostałam nawrót nerwicy i depresji. Nie umiem tego zakończyć. Boje się . Proszę o odpowiedź co mam zrobić 😭😭😭
Zapomniane urodziny Taty i brak wsparcia emocjonalnego od partnera
Mam 25 lat i zapomniałam o wczorajszych urodzinach Taty. Aktualnie mieszkam z partnerem na drugim końcu Polski i staram się utrzymywać z rodzicami stały kontakt. Pełna wstydu podzieliłam się faktem o zapomnianych urodzinach swojemu partnerowi- chyba chciałam usłyszeć coś w stylu: nie przejmuj się, nic się nie stało... zamiast tego usłyszałam: ,,Masz już tyle lat, że powinnaś o takich datach pamiętać''. Poczułam się jeszcze gorzej. Próbowałam mu wytłumaczyć jakie emocje i uczucia zaczęły mi towarzyszyć po jego słowach i czego oczekiwałam zamiast nich. Wiem, że to pierdoła i może za bardzo niektóre słowa biorę do siebie. Jednak z drugiej strony nie powstrzymuje swoich uczuć i nawet jeżeli wiem, że nie mam powodu do smutku, ale jednak go w sobie czuje- mówię o tym. Jestem osobą bardzo wrażliwą i analizującą. Brakuje mi wsparcia i otuchy w takich mało ważnych sprawach, bo najczęściej one mi zaprzątają głowę. A może to błąd i sama powinnam nauczyć się z nimi radzić?
Czy iść na imprezę, gdy żona ma pierwszą wizytę u psychoterapeuty?

Witam. 

Żona ma pierwszą wizytę u psychoterapeuty w dniu, kiedy mam imprezę wieczorem. Ogólnie to jest między nami nie za dobrze. 

M. In. w domu nie okazuje uczuć, nawet jej przeszkadzam czasem. Rozmawiałam z nią, że będę czuł się źle, jak pójdę i ją zostawię samą w domu, ona mi mówi, że będzie prawdopodobnie potrzebowała przestrzeni i żebym szedł. Na moje pytanie, co by zrobiła na moim miejscu, odpowiedziała, że nie wie. 

Pytanie zadałem z czystej ciekawości, a nie żeby otrzymać odpowiedź. Bije się z myślami czy iść, czy zostać w domu, bo będzie miała potem wyrzuty.

Jak poradzić sobie z utraconą miłością i obsesyjnymi myślami po rozstaniu?

Dzień dobry.

Ponad Rok temu rozstałem się z kobietą, którą zostawiłem z różnych powodów. Od ponad roku tęsknie za nią, lecz ona nie chce mnie znać ani mieć ze mną kontaktu. Każdego dnia myślę o niej, o nas i o tym wszystkim, co było między nami. 

Czuję, że bardzo mocno ją kocham i żałuje tego, że ją zostawiłem. Sam podczas trwania tego związku byłem niedojrzały, nie zwracałem uwagi na jej potrzeby, mało dawałem z siebie, jednym słowem sam nie byłem dobry dla niej i na końcu skrzywdziłem ją, odchodząc od niej. Nie wiem już co robić, bo jak już napisałem wyżej, każdego dnia myślę o niej praktycznie ciągle, w dodatku czuję, że ją kocham. Co mógłbym zrobić, aby poczuć się choć trochę lepiej ? Wiem, że muszę przepracować te wszystkie emocje, lecz ciężko jest mi każdego dnia.

Staram się swój czas zajmować tak, żeby o niej nie myśleć, lecz ona i tak pojawia się w mojej głowie, w dodatku śni mi się po nocach i wstając z rana już mam w głowie ją. 

Proszę mi powiedzieć czy to może być miłość, czy po prostu zwykła obsesja, bo już sam nie wiem, staram się jakoś to wszystko pojąć, lecz jest ciężko. Ja twierdzę, że jest to miłość, lecz może i się mylę, dlatego potrzebuje rady na ten temat i co mógłbym zrobić, aby móc ruszyć dalej. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że próbowałem ją odzyskać, ona dawała mi nie raz jakieś szanse na powrót, lecz i tak kończyło się z jej strony tym, że urywała kontakt. Proszę o porady i z góry dziękuję wszystkim za pomoc.

Rozstanie, wiem, że muszę przejść żałobę, zaakceptować realia. Ale jak lepiej sobie pomóc z bólem?
Witam. Jestem obecnie w kryzysie po rozstaniu. Związek prawie 3 lata. Niecałe 2 miesiące temu partner sie ze mną rozstał, wszystko było dobrze między nami, czułam super połączenie. Brakowało tylko jednego elementu(co zgodnie obydwoje przyznaliśmy w wymianach wiadomości po rozstaniu), że nie mieliśmy przyszłości zaplanowanej. On nie widział w przyszłości ze mną, rodziny. Dodam, że osoby dojrzałe- ja 38 lat, on 35 lat. Oczywiście pierwszy miesiąc rozpacz, walka moja, wiadomości, po których po nieco ponad miesiącu wyszło, że kogoś ma i chce spróbować.. nawet mnie zaczepił na żywo(niestety razem pracujemy), tak jakby chciał sie wytłumaczyć, że chce spróbować ułożyć przyszłość z inną. Wiadomo, dewastacja, ale w końcu przyjęłam, bo też niewiele innego mogłam. Staram sie postępować wg wszelkich rad z internetu i mądrych osób, że należy to zaakceptować, że przejść żałobę związku, bo została mi zabrana osoba, która była moja codziennością przez ostatnie lata. Mimo tego, widzę, że wygląda to fatalnie, przecież gdyby chciał być ze mną, to byśmy byli. Wprost wiem, że on nie widzi ze mną przyszłości...zaraz miną dwa miesiące od informacji o zerwaniu, od ponad tygodnia, czyli info, że on układa sobie życie, nie odzywam sie i nie mam zamiaru. Jest jednak ciężko, niby mówię sobie jak to realnie wygląda i wiem, że trzeba zaakceptować i pójść dalej. Męczą mnie jednak myśli o nim, wspomnienia, to co było, a nie ma, myśli o nim z nową osobą. Co więcej można zrobić, by przejść to lżej, pogodzić sie? Nie myśleć "a może do siebie wrócimy"? "Może im nie wyjdzie i poukładamy jeszcze nasze tematy, skoro było tak dobrze" ? Wiem, że to złe myślenie, bo nie daje mi iść dalej... i zamknąć tego.
Tęsknię za mężczyzną, który przestał utrzymywać ze mną kontakt. Czuję, że tracę kontrolę.
Tęsknię za mężczyzną, który przestał się do mnie odzywać i nie wiem kompletnie z jakiego powodu. Nie potrafię chyba na razie kompletnie o nim zapomnieć, minęły już od tego momentu 3 miesiące i na początku było mi bardzo ciężko, nie mogłam przestać o nim myśleć. Uczucia te były i są spotęgowane tym, że mieszkam w miejscu, którego nie znoszę, zrobiłam bardzo wiele, by się stąd wyprowadzić, na razie nie udało mi się. Poznaliśmy się również za granicą, we Włoszech, on tam mieszka. Do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego on przestał się odzywać i boję się, że nie zależało mu aż tak, jak mi. W dodatku to ja zapoczątkowałam kontakt po powrocie do domu - to ja zadzwoniłam do niego, poprosiłam, żeby oddzwonił po pracy - zrobił to, dał mi wyraz, że chciałby, żebym wróciła do hostelu (w którym od pracuje) prawił mi też komplementy odnośnie wyglądu. Jednak gdy zapytałam go, czy ma dziewczynę, odparł, ze nie, ale na razie wolałby nie być w związku bo jest w zrelaksowanej fazie swojego życia. Kto wie, jaka jest prawda. Miałam nadzieję, że nasza relacja będzie się rozwijać, że będziemy się jakoś poznawać. On powiedział, że zadzwoni też następnego dnia po południu, nie zadzwonił, jednak późnym wieczorem napisał, że zasnął. Zdenerwowało mnie to wtedy bardzo, w zasadzie to moja intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak, dlatego czułam spore zdenerwowanie, bo ogólnie nie jestem konfliktowa. Odpisałam mu na to "naprawdę?" on odpisał tylko znak zapytania, ja na to odpisałam "ok" a po kilku dniach zapytałam, czy zamierza do mnie zadzwonić. I to tyle. Nie spodziewałam się z jego strony kompletnie takiego zachowania, to znaczy, że można zniknąć bez słowa, boli mnie to i nie wiem jak do tego podejść. Ogólnie to on wykazywał oznaki tego, że mu się podobam, na przykład przytulił mnie długo na pożegnanie, a w ostatni dzień, gdy powiedziałam mu, że dziś wracam do domu (na początku miałam zostać trochę dłużej) powiedział, że miałam zostać dłużej, a już go zostawiam. Powiedział to niby żartem, ale widziałam w nim smutek pod spodem. Dłuższego czasu wiele rzeczy jest poza moją kontrolą i mogę tylko patrzeć, jak niszczone jest to, na czym mi zależy. Pamiętam, jak bałam się do niego zadzwonić pierwsza - bałam się, bo wiedziałam, że nie jestem w stanie przewidzieć i kontrolować tego, co się zdarzy dalej. Tak bardzo chciałabym się dowiedzieć, jaki jest powód. Cokolwiek robię, jest za mało, albo źle, nie wiem nawet jak.
Mama oczekuje, że jak skończyłam studia to wrócę do miejscowości bliżej niej. Ona mnie kontroluje, przekracza granicę.
Ostatnio ukończyłam studia. Po pięciu latach dosyć ciężkiej pracy i mieszkaniu w mieście daleko od domu rodzinnego, zaczęłam szukać pracy w zawodzie, co niestety jest samo w sobie ciężką sytuacją. Przez te pięć lat zdążyłam się już przyzwyczaić do mieszkania samej i czułam się z tym dobrze. Bardzo chciałabym zostać w mieście, gdzie studiowałam i znaleźć tam pracę. Jak wspomniałam, to wcale nie jest łatwe, ponieważ rynek pracy jest obecnie bardzo wymagający. Po obronie wróciłam do domu i mamy, ale nie zrezygnowałam z wynajmu w innym mieście, ponieważ nadal mam nadzieję coś tam znaleźć. Dzisiaj zostałam postawiona przed ciężkim tematem, bo z niepozornej rozmowy wynikła kłótnia z mamą. Ona chce, żebym do niej wróciła i szukała pracy gdzieś indziej, bliżej, bo "co jeśli coś się stanie, ja nie będę jeździć przez pół Polski do ciebie, a jak mi się coś stanie, to też nie będę mogła szybko do niej przyjechać". "Za rzadko nas odwiedzałaś podczas studiów, olewasz rodzinę", "przyjaciele z tamtego miasta nie są ważniejsi od rodziny", "nie ma sensu wydawać na wynajem jak możesz mieszkać i pracować bliżej", "ja jestem tu całkiem sama", "twój brat jest zajęty swoją rodziną i dzieckiem, nie ma czasu mi pomagać" - to tylko niektóre z jej argumentów. Ciężko mi je podważyć. Jednak będąc w domu rodzinnym czuję się odcięta od świata. Nie mam tu żadnej prywatności (nawet nie mogę porozmawiać normalnie ze znajomymi przez internet, bo zaraz są jakieś głupie pytania), muszę się bardzo pilnować, żeby, zachowywać się "normalnie" - komentowane są mój ubiór, waga, to co jem. To jest wieś 15km od najbliższego miasta, brakuje mi tu swobody, którą miałam w tamtym mieście. Czuję, że znowu będę pod jej pełną kontrolą i nie uda mi się stąd szybko "wyrwać". Dzisiejsza kłótnia skończyła się moim płaczem i krzykami ze strony mamy. Jestem w stanie zrozumieć jej punkt widzenia, ale nie chcę znowu zostać uzależniona od jej wyobrażenia na temat tego, jaka powinna być jej idealna córka. Czuję się, jakbym była na przegranej pozycji. Bałam się zakończenia studiów, bo wiedziałam, że tak to się może skończyć. Szczerze - jestem zrozpaczona i czuję, że nie mam żadnej siły przebicia. Nie mam pracy, żadnych dochodów i oszczędności, aby się uniezależnić finansowo. Nie chcę wyjść na niewdzięczną córkę, ale czuję się jak w potrzasku. Moje własne uczucia wydają mi się śmieszne w kontrze do jej argumentów, ale tak bardzo nie chcę zostawiać swojego życia, które układałam przez pięć lat. Czuję, że muszę się jej podporządkować, bo inaczej będzie mi wypominała to cały czas.
Oddaliliśmy się od siebie z narzeczonym - on ma problem z komunikacją
Pomocy mój związek się rozpada :( Mam 32 lata, narzeczony 34 . W ciągu paru miesięcy bardzo oddaliliśmy się od siebie. Tematem codziennych rozmów zazwyczaj był temat dzieci. Co robiły, jak im dzień minał itd. Mój narzeczony ma problemy z mówieniem. Na wiele moich pytań odpowiada "nie wiem" i tak było od zawsze... Mnie bardzo irytuje to, gdy chce się od niego czegoś dowiedzieć a on odpowiada mi w ten sposób. Czuje się wtedy odrzucona i niechciana.Zamykam się bardzo na niego i nie wiem o co mu tak naprawdę chodzi, bo mi tego nie mówi, stąd też to oddalenie. W przeszłości były sytuacje, kiedy narzeczony pisał z innymi dziewczynami. Nie przyznał się nigdy do tego, tylko wychodziło to przypadkiem. Poważnie zrobiło sie do tego stopnia, że narzeczony powiedział, że nie wie co do mnie czuje i potrzebuję czasu, żeby się przekonać czy to co było kiedyś między nami wróci..Prosiłam go bardzo, żebyśmy się wybrali na terapię, ale on nie chce. Bardzo źle jest nastawiony do tego typu spotkań chociaż nigdy na takim nie był... Bardzo proszę o pomoc, bo nie wiem co robić. Mi bardzo zależy... Staram się do tego stopnia, że nie wiem czy tego nie jest po prostu za dużo...
Nie mam bliskich, a partner mnie zostawił - jak sobie poradzić?
Miesiąc temu zostawił mnie partner. Byliśmy razem 7 lat, przez ostatni rok mieszkaliśmy razem. On jeszcze przed rozstaniem zaczął spotykać się z inną kobietą, a teraz oficjalnie są razem. Nie mogę w to uwierzyć, nie mieści mi się to w głowie. Nie mam żadnych znajomych, żadnej bliskiej osoby. Jak sobie poradzić?
Witam. Ja już nie wiem, co mam robić. Pół roku temu odkryłem, że żona pisze i dzwoni z kolegą z pracy.
Witam. Ja już nie wiem, co mam robić. Pół roku temu odkryłem, że żona pisze i dzwoni z kolegą z pracy. Kiedy to odkryłem, podłamałem się, musiałem iść do psychiatry. Z żoną postanowiliśmy dać sobie szansę. Ja sprawdzałem ją, czy rzeczywiście zerwała kontakt no i zerwała. Tylko niedawno odkryłem, że ma drugi telefon. Powiedziała, że to dlatego, żeby mnie nie ranić, że ona do niego nic nie czuje, że mnie kocha, a z nim tylko rozmawiała i pisała. Powiedziała, że koniec z tajemnicami, że teraz będzie mi mówiła, jak zadzwoni, jak napisze. No i tak było, mówiła, tylko znowu odkryłem, że pewne SMS, które do niego wysyłała, to kasowała i znowu mówi, żeby mnie nie ranić, że napisała do niego. Przysięgała mi, że nigdy mnie nie zdradziła i nie zdradzi, bo mnie kocha, ale jak się kogoś kocha, to się go nie okłamuje i nie ukrywa się nic przed tą osobą niczego.
Trauma z dzieciństwa mocno wpływa na moje aktualne życie
Dzień dobry. Chciałabym wyleczyć się z traumy z dzieciństwa, której jestem teraz świadoma. Chodzi o niedostępnego emocjonalnie ojca oraz liczne awantury w domu, zdrady, agresję jak i alkohol. Postawa matki jak i ojca nie była zdrowa. Matka mimo, że była ofiarą dawała obraz kobiety, ktora nie dba o własne granice. Trudno było z nimi wytrzymać. Ale jako dziecko mimo wszystko miałam dużo siły, jednak teraz mam problem w relacjach damsko-męskich, albo zakochuję się w mężczyznach niedostępnych w jakiś sposób (często pod wpływem stresu, albo innych niekorzystnych sytuacjach) , albo wchodzę w trudne związki, lub takie które z jakiś przyczyn nie mogą trwać, zawsze jakieś skomplikowane sytuacje są. Mam 33 lata, bardzo chce być w zdrowej relacji i założyć własną rodzinę. Jak sobie poradzić aby te dzieciństwo i te niezdrowe mechanizmy nie miały wpływu na mnie? Może nie kieruje mną miłość tylko trauma, a mi wydaje się że to uczucia? Jak rozróżnić mam prawdziwe uczucie od głębokiej traumy? Czy powinnam przy każdym stanie pobudzenia emocjonalnego zatrzymać się i zastanowić co mną kieruje? Nie wiem jak pracować nad tymi schematami, które prawdopodobnie mam w głowie aby nie miało to na mnie wpływu i aby związki w które wchodzę były zdrowe. Wiem, że świadomość tego to już jakiś plus i postęp, jednak nie wiem co dalej zrobić...
Jak poradzić sobie z nagłym zniknięciem zainteresowania od kogoś na kim nam zależy?
Mam przyjaciela (byłego chłopaka), który zaraz po zerwaniu ze mną zaproponował mi zostanie przyjaciółmi. Chociaż na początku nie byłam przekonana, później zgodziłam się. Nasze rozmowy nie były bardzo rozwiązłe, jedynie co ze sobą pisaliśmy to „Dzień dobry” i „Dobranoc” czasami ktoś z nas (w większości ja) pytaliśmy co tam u nas itp. Jednak po naszym spotkaniu, które odbyło się 3 tygodnie temu, nasze rozmowy zmieniły się nie do poznania. On zaczął się mną interesować i to bardzo. Gdy np. nie spałam, pisał do mnie, czemu jeszcze nie śpię i gdy robił takie rzeczy częściej, było mi tak miło na duszy i sercu, że chodziłam przeszczęśliwa. Ale gdy już od 2 dni skończyło się to interesowanie się mną, zaczęło mi być źle. Chciało mi się płakać i byłam (jestem) w straszliwym humorze, chociaż nie widać tego tak po mnie, bo przeżywam to w sobie. Piszę tu, ponieważ, chce dostać pomoc i pytam. Jak poradzić sobie z nagłym brakiem atencji i to od chłopaka, na którym mi zależy. Zauważyłam, że gdy dostaje dużo atencji, a potem ją tracę, jestem bardzo w złym humorze i zaczyna mi, tak kolokwialnie mówiąc, „odwalać” (oczywiście chodzi mi tutaj o to, że ciągle patrzę w telefon czy coś napisał, odczytał, zobaczył itp.) Chce dowiedzieć się, czy mogę jakoś temu zaradzić, bym nie odczuwała takich symptomów i jak poradzić sobie z nagłym zniknięciem zainteresowania od kogoś na kim nam zależy?
jak uwolnić się od drugiej osoby? jak przestać romantyzować relacje z tą osobą,idee że ona żałuje, że myśli że jestem wspaniała, że tęskni, że się na mnie spojrzała. Odeszłam od niej dwa lata temu, codziennie się z nią widzę ale nadal o niej myśle i czuję jakbym potrzebowała od niej uwagi. Boję się tego, że się nie otworzę na drugą osobę albo gdy już poznam kogoś nowego, kogoś kto mnie dobrze traktuje to, że będę myśleć i tęsknić za kimś kto sprawiał że się czułam gorzej. Boje się tego że wolę toksyczną miłość, a nie zdrową. Nie wiem czy skupiać się na sercu czy na rozumie (wracać czy nie wracać). Przeraża mnie to że im więcej czasu minęło tym więcej o nim myślę i cos do tej osoby czuje. Proszę co ja mam robić, jak mam zrozumieć siebie, moje uczucia itd.
Jak radzić sobie z brakiem szacunku i konfliktami w małżeństwie?

Witam, mam nadzieję, że uzyskam poradę, co powinnam zrobić i czy coś w ogóle powinnam zrobić. 

Otóż jestem w związku małżeńskim od 8 lat, mamy swoje większe i mniejsze problemy, ale to, co się dzieje od kilku lat, mnie przerasta. Zaszłam w ciążę w 2019 r., ale straciliśmy dziecko. Zaszłam w druga ciążę. Cała ciąże byłam w stresie, bo ciągle się martwiłam, że stracę i to dziecko. Dziecko urodziło się zdrowe na szczęście, ale i tutaj zaczął się już kłopot. 

Rodzice mojego męża są starsi, na emeryturze, mają dużo wolnego czasu, więc pomagali nam przy dziecku. 

Nastał covid, w związku, że mieszkamy za granicą, nikt nie mógł do nas przyjechać. Mój mąż przypomniał sobie, jak rozmawialiśmy o dzieciach i opiece dziadków (przed dziećmi jeszcze) i domagał się, aby moja rodzina przyjechała. Jednym możliwym sposobem przylotu było przez ambasadę, ale i to nie dawało gwarancji. 

Tutaj wiem, że był mój błąd, bo starałam się ściągnąć rodzinę, ale moja mama, bo tylko ona mogła wtedy przylecieć, bała się choroby, cofnięcia na granicy. Mój mąż już wtedy przychodził do mnie co kilka dni i pytał się " kiedy twój matka przyjedzie?".

Moimi odpowiedziami było" nie wiem", " raczej nie przyjedzie, bo nie ma jak" "nie przyjedzie", on i tak wysyłał nas do ambasady, że na siłę ma przyjechać, bo to obowiązek babci przyjechać. 

W konsekwencji nie przyjechała, a mój mąż do dziś mi wypomina, że go "oszukałam" mówiąc przed dziećmi, że dziadki będą się zajmować i że nie powiedziałam mu wprost, że nie przyjedzie. 

Jak mu powiedziałam, że nie przyjedzie, to na drugi dzień drwiącym głosem przyszedł i pytał się " to kiedy matka przyjeżdża?". I tak do dziś wypomina mi to. 

Jest zdania, że kobieta powinna słuchać męża, jak to było dawniej, że on ma tylko rację, że ja nie mam racji, że ja nic nie robię (chociaż cały dom, dzieci, przedszkole, sprawy papierowe czy finansowe spoczywają na mnie) na siłę próbował mnie w domu usidlić, jak się drugie dziecko urodziło, ale na szczęście chodzę do pracy, chociaż i tak za mało zarabiam według niego, bo mi wytyka, że jakby nie on to byśmy nie mieli co jeść. 

Uważa, że jestem głupia, że trzeba mnie douczyć. 

Obraża się, nawet jak to jest jego wina. Bo jak on twierdzi, on się nie myli, a jak się myli to i tak ma rację. 

Jak jest dobrze, to jest, ale jak kłótnia nie załagodzi się zaraz jak wybuchnie, zaczynają się wypominki, że go oszukałam, że to moja wina, że on taki dla mnie jest. Prosiłam, żeby wybaczył, żeby nie żył przeszłością, to mówi, że postara się a za parę miesięcy to samo. Dużo zdrowia i psychiki jego zachowanie mnie kosztuje. Moja własna ocena spadła, nie wiem, czy jak coś powiem, nie będzie z tego problem, kłótnie z nim doprowadziły mnie do nerwicy i ataków paniki, ale według niego to jest moja wina i konsekwencja tego, że matka moja nie przyjechała i nie powiedziałam wprost, że nie przyjedzie. 

Ja jestem uczuciowa osoba, jestem upierdliwa nieraz, ale zależy mi jedynie, aby nasza rodzina była kochająca, ale i żeby mąż miał szacunek do mnie. Sugerowałam terapię, ale on nie chce słyszeć, nie wierzy w psychologów. W głębi duszy wiem, że cokolwiek bym wtedy zrobiła to i tak by nic nie zmieniło, bo mój mąż jest uparty. W 90% ja wychodzę z ręką do niego, czy moja, czy jego wina wolę wziąć to na siebie byle by było dobrze. Jeżeli on się mści i karze mnie to ile to ma trwać? Od czasów covida minęło prawie 4 Lat. Byłam silną osobą, a teraz po roku terapii wychodzę na prostą z atakami paniki. Czy mimo czasu i błędu jak on uważa, nie zasługuje na szacunek? Co ja powinnam zrobić? 

Mówię mu, że mnie krzywdzi, że zaczynam go nienawidzić za to, jak on mnie traktuje. To odpowiedź jest jedna "a dlaczego tak jest? Jakbyś mnie nie oszukała, to bym taki nie był dla ciebie." 

Kiedyś wspomniał, że dzieci on mi nigdy nie da, jakbyśmy się rozeszli, chociaż to ja z nimi spędzam praktycznie całe dnie, bo on długo pracuje. Jak żyć z takim człowiekiem?

Jak przemówić mu do rozsądku, że mnie krzywdzi i że mam dość tego. Proszę o pomoc w tej sprawie.

Jak wytłumaczyć rodzinie, że przekracza moje granice? Wywierają na mnie presję na znalezienie partnera.
Co zrobić w sytuacji, gdy moja rodzina wywiera na mnie presję na znalezienie partnera? Jedna z najbliższych mi osób mówi, że powinnam poważnie rozważyć znalezienie męża (mam 25 lat), aby nie zostać sama w przyszłości. Ta osoba jest niezamężna, nigdy nie była w związku (ma lat 60) i boi się, że ja podzielę jej los i będę samotna. Ona nie chce, żebym ja była sama i nieszczęśliwa. Ale mi wchodzenie w związki nie daje szczęścia, proszę mi wierzyć. Wręcz przeciwnie. Gdy próbowałam to wytłumaczyć tej osobie, ona stwierdziła, że się wymądrzam, jestem jeszcze młoda i mało wiem o życiu i jestem uparta i powinnam jej słuchać, bo ona jest doświadczona życiowo. Moim zdaniem zachowanie takiej osoby to ewidentne przekraczanie moich granic, pozwalanie sobie na zbyt wiele. Jak jej to wytłumaczyć?
Jestem zmęczona zawodzeniem się na ludziach, dlatego rozważam rozwijanie znajomości z kimś, kto ewidentnie kłamie, bo to nowa okazja do przyjaźni.
Dzień dobry. Poznałam niedawno chłopaka (z myślą, żeby się po prostu kolegować). Jest on Sycylijczykiem i powiedział mi, że mieszka w Polsce od 6 lat. Jestem prawie pewna, że kłamie odnośnie tego, ponieważ ledwo zna polski, wciąż ma włoski numer telefonu (a po kilku miesiącach przebywania w innym kraju UE odcinają internet, ja tak miałam jak mieszkałam za granicą i wiele osób) ale przede wszystkim nie wiedział, że w polsce używamy głównie messengera do kontaktu online (on nadal używa whatsapp, bardzo popularny we Włoszech. Przecież gdyby poznał kogokolwiek bliżej w Polsce, wiedziałby tak podstawową rzecz). Jest to bardzo podejrzane i niepokoi mnie to. Biorąc to pod uwagę wszystko, wychodzi na to, że on jest tu od niedawna. Nie wiem dlaczego kłamie na ten temat? Wiem, że to pytanie retoryczne, bo kto ma to wiedzieć. Polubiłam go jednak i chociaż rozsądnym raczej byłoby nierozwijanie znajomości, gdy ktoś widocznie kłamie, to ja non stop zawodzę się na kimś, kogo dopiero poznałam i jestem już tym tak zmęczona niesamowicie, że nie wiem co zrobić. Dziwnie by było zapytać go wprost, dlaczego kłamie albo czy kłamie.