Left ArrowWstecz

Szwagier i szwagierka kompletnie nie odpowiadają mi swoimi zachowaniami, charakterem, sposobem bycia. Ich dzieci również niszczą wiele rzeczy, są niekulturalne. Mimo to, oni przyjeżdżają do nas gościnnie, ponieważ mieszkamy u teściowej.

Mieszkam z żoną i dziećmi u jej matki. 6 lat temu postanowiliśmy się tam wprowadzić, mieszkała sama w dużym domu. Nasza praca zawodowa też sprzyjała tej przeprowadzce. Z Teściową układa nam się generalnie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Problem jest z siostrą mojej żony i jej mężem. Jak przyjeżdżają na święta to atmosfera jest okropna. Nasi synowie są w podobnym wieku(dwa tygodnie różnicy, 6 lat). Problemem jest zachowanie syna szwagierki. Uważam, że za dużo sobie pozwala, dużo rzeczy zniszczył, nie szanuje domu, w którym mieszkamy. Szwagier uważa to za normalne zachowanie, sam jest taki. Ma ogromne ego. Szwagierka widzę, że stała się zobojętniała i przestała reagować. Z żoną reagowaliśmy na złe zachowania, przez to wychodzimy na najgorszych. Żona uważa, że wina też jest po naszej stronie. Ja po serii zachowań i wizyt usunąłem się, ale jeżeli wypływają jakieś sytuacje to reaguje. Pół roku temu wygarnąłem szwagrowi, że dziecko jest nie dopilnowane(po kolejnym zniszczeniu). W odpowiedzi otrzymałem, że oni do nas nie przyjeżdżają tylko do teściowej. Ostatnio miałem spięcie ze szwagierką, jej syn znowu przekroczył granicę. Zwróciłem mu uwagę i wymsknęło mi się "jesteś niewychowany". Chłopak przekazał matce i z tego wynikła kolejna kłótnia. Rozumiem, że stanęła w obronie własnego dziecka. Powiedziałem jej, że chłopak nie szanuje tego domu, a ona nie widzi złego zachowania. Moja żona po raz kolejny to mocno przeżyła, ja znowu wyszedłem na najgorszego. Tylko nikt nie widzi, że nasza strefa komfortu po raz kolejny została naruszona. Teściowa uważa, że zachowujemy się nie gościnnie. Nasz syn zawsze te przyjazdy też mocno przeżywa, razem się bawią z synem szwagierki (jednak dziecko też ma ogromne ego po ojcu i mój syn też cierpi, gdy brat cioteczny dominuje zabawę). Najlepiej byłoby się wyprowadzić, ale to nie takie proste zaczynać od nowa. Włożyliśmy w ten dom sporo pieniędzy i pracy. Nie chcę, żeby to wszystko odbiło się na naszym małżeństwie i dzieciach. Na koniec dodam, że szwagierka przed wyjściem za mąż oraz teściowa nie reagowały na głupie zachowania szwagra, tak jakby nie chciały go przestraszyć.
Patrycja Kozłowska

Patrycja Kozłowska

Rozumiem, że sytuacja jest dla Pana jak i dla Pana najbliższych bardzo obciążająca. To zrozumiałe, że nie chcę się Pan wyprowadzać z domu, w który było włożone tyle pracy i pieniędzy. Zwłaszcza, że poza wizytami szwagrów relacje z teściową są, jak Pan to określił, ,,bardzo dobre". Nie ulega też wątpliwości fakt, że wizyty, w których Państwa dobytek jest narażony na brak poszanowania oraz uszkodzenia jest przekroczeniem Waszej strefy komfortu. Sytuacja jest trudna, ponieważ szkody powoduje dziecko, któremu rodzice i babcia są skłonni odpuszczać. Rozumiem, że w całym systemie panuje napięcie. Myślę, że w tej sytuacji najważniejsza jest komunikacja, umiejętne przekazywanie swoich potrzeb i oczekiwań, stawianie wspólnych celów oraz ustalenie wspólnej strategii postępowania. Być może chciałby Pan omówić te sytuacje szerzej z psychologiem i zastanowić się wspólnie nad możliwymi rozwiązaniami tej sytuacji?

1 rok temu
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Wasza sytuacja wydaje się być trudna i stresująca. Zrozumiałe jest, że staracie się utrzymać stabilność i harmonię w waszym życiu rodzinnym, ale konflikty związane z wizytami siostry Twojej żony i jej syna komplikują tę sytuację. Myślę, że warto zacząć od kilku podstawowych rzeczy: 

1. Otwarta i spokojna rozmowa z teściową: Spróbujcie porozmawiać z teściową na spokojnie, wyjaśniając jej swoje uczucia i obawy związane z zachowaniem syna Twojej szwagierki. Wyraź swoje troski o stan waszego domu i dobro twoich dzieci. Postarajcie się znaleźć wspólne rozwiązanie, które będzie akceptowalne dla obu stron.

2. Granice i zasady: Wspólnie z żoną ustalcie jasne granice i zasady dotyczące wizyt rodziny siostry. Może warto wspólnie ustalić, jakie zachowanie jest akceptowalne i jakie nie w waszym domu.

3. Równoległa zabawa dzieci: Jeśli wasze dzieci bawią się razem, postarajcie się zapewnić równoległą zabawę, gdzie każde dziecko będzie miało swoją przestrzeń i możliwość korzystania z zabawek bez zakłócania. To może pomóc uniknąć konfliktów.

4. Wspólne wsparcie: Pamiętajcie, że jesteście razem jako para, więc ważne jest, abyście wspierali się nawzajem w tych trudnych momentach. Rozmawiajcie ze sobą o swoich uczuciach i próbujcie razem znaleźć rozwiązania.

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus 

1 rok temu
Katarzyna Waszak

Katarzyna Waszak

Dzień dobry!

Z treści wiadomości wynika, że czuje Pan, iż są przekraczane Państwa granice. Sytuacja jest trudna, skoro macie wspólny dom z teściową. Może warto wyznaczyć tylko swoje miejsca dla Państwa i teściowej, aby zapewnić sobie strefę komfortu, zwiększyć poczucie bezpieczeństwa. Trudno zajmować stanowisko w sprawie osób trzecich. Ważna jest Państwa więź małżeńska, na bazie której możecie ustalić pewne zasady obowiązujące w czasie odwiedzin. 

Pozdrawiam

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czuję się zagubiona-mieszkałam z przemocową babcią, tata zostawił bez pomocy, nie potrafię znaleźć pracy ani spełniać się.
Mam pytanie, bo nie wiem, co zrobić. Od matury mieszkałam z przemocową Babcią. Nie pozwalała mi na nic, stosowała przemoc. Nie potrafiłam się wyprowadzić, bo były potrzebne na to pieniądze. Mój Tata zostawił mnie bez pomocy. Nie mam pracy. Skończyłam studia, po których nie mogę żadnej pracy znaleźć. Leczę się na stany lękowo-depresyjne. Chciałabym jeszcze iść na studia, marzyłam o rodzinie. Proszę o pomoc
Jak pomóc wnuczce, która się samookalecza?
Moja wnuczka....pocięła sobie rękę.. to zdarzyło się już drugi raz ( pierwszy raz to zdarzyło się jakieś pół roku temu, wtedy dwie rece ,)Serce mi pęka bo w sumie zajmowałam się nią jak się urodziła(pomagałam synowi i synowej).Tosia ma teraz 13 lat.Jeszcze mam druga wnuczkę Lile która ma 5 lat i ostatni Henio ,3 latek. Wnuki bardzo mnie kochają, niestety synowa ma do mnie takie podejście...np. na dzień mamy usłyszałam że to nie mój dzień bo jestem teściowa.,Tosia bardzo by chciała zamieszkać ze mną ,staram się nie wtrącać w życie syna... ale nie pojmuje podejścia do dziecka które ma 10-11 lat ...że już jest dorosłe!!!. Całe skupienie zostało skierowane na młodsze rodzenstwo...a Tosia...cały czas z słuchawkami na uszach,przy komputerze....zauroczona trendem EMO...chce się upodobnić . Kocham ją nad życie i nie wiem jak mogę jej pomóc??? Pierwszym razem rodzice byli z nią u psychologa...mówiła mi że było bardzo fajnie,że mogła szczerze rozmawiać...do następnej wizyty nie doszło...ponoć z powodów finansowych...choć cały czas pomagam i mówiłam że z nią pojadę...to prywatne wizyty,ale wyczułam "ścianę". Teraz syn powiedział mi że drugi raz się pocięła...nie dowiedziałam się nic więcej no po prostu..zakończył rozmowę wyłączając się. Jak jestem u nich to maluchy mnie oblegają,a Tosia sama tkwi w pokoju....wtula się we nie jak mama (synowa) tego nie widzi. Bardzo proszę o jakieś wskazówki....serce mi pęknie!!!!😢😢😢
Mój 30-sto letni syn nie radzi sobie w życiu
Mój 30-sto letni syn nie radzi sobie w życiu. Nie potrafi znaleźć lub utrzymać pracy i samego siebie. Jest dosłownie na naszym garnuszku. W dzieciństwie miał zdiagnozowane ADHD. Teraz nie ma przyjaciół i zamyka się w sobie. Chcemy mu pomóc, ale nie wiem, jak i czy to, co robimy jest złe, czy dobre.
Jak radzić sobie gdy twoj rodzic jest w toksycznym związku?
Mam poważne problemy zdrowotne, dzieci z niepełnosprawnościami, a mąż (przez pewną znajomość) utracił moje zaufanie. Co robić?
Mam pytanie, otóż od około 5 lat mam zdiagnozowaną nerwicę lękową, obecnie pod kontrolą psychiatry i na lekach , gdy pojawiło się najmłodsze dziecko- córka upragniona przez narzeczonego ,a był on wtedy pół roku po ciężkim wypadku na skuterze , depresja poporodowa i nerwica niszczyły mnie i jego ,bałam się sama przebywać w domu i inne nawet wymyślane powody z perspektywy czasu ,obecnie do dziś mierze się z nerwicą , do sedna - od porodu córki zaczęła nerwica brać całość na związek, otoczenie , a od początku roku pojawił się kryzys - do narzeczonego przyczepiła się inna kobieta, on początkowo tylko wysłuchiwał jej, aż wbiła się w nasz związek, gdzie już diagnoza w zeszłym roku syna - autyzm i niedawna drugiego dziecka asperger plus niedotlenienie, jest obciążeniem szczególnie dla mnie - ja nie pracuję, cały czas z nimi jestem, od kwietnia do sierpnia powiedzmy, że spotykał się, powiedział mi , ale u nas wyglądało tak, że jakby nie do końca się zmieniło, 1 września poroniłam w około 10 tygodniu , czuję pustkę itp. Ta kobieta, mimo że wyjechała, to wygląda jakby nic się w ich relacji nie zmieniło, nie wie o moim poronieniu ,o chorobie drugiego dziecka, bo tylko jedno wiedziała, i wróciliśmy z narzeczonym do siebie - przepraszam za długie pytanie , jakieś 2 tygodnie temu zaczął traktować mnie jak kiedyś za dobrych czasów, czułam uczucia itp ,szczególnie na wspólnych wyjściach, potem schody - bo dotknęłam jego telefonu, jak zgubił i nim mu przekazałam, pokasowałam wiadomości od tej kobiety , w tych wspólnych wyjściach powiedział, że rozumie mnie i przestanie pisać- że mam się nie przejmować , od tamtego momentu kłócimy się, moja nerwica ,,plus zdrowie po poronieniu, mam wyniki na przetaczanie krwi , to wzięło całość, znów z osoby, z której wydobył uśmiech, życie, jazda chwilą, zaczęłam kontrolować go , być nieznośna, czepiać się itp. , ale też nie pomaga ile powinien , zależy mi na tym związku , na całej rodzinie, nie chcę, żeby nerwica niszczyła relacje ,chcę też spokoju od tej kobiety , mam do niej numer, ale nie chcę żeby odbiło się to na mnie , nie wiem, co ze wszystkim zrobić i w tym wszystkim już wcześniej lekarz też podejrzewał u mnie białaczkę, dlatego zależy też mi na przeżyciu tyle ile mam czasu z nim , z dziećmi.
Nie pamiętam kiedy szczerze się z czegoś cieszyłam...
Będzie długo, ale muszę. Witam, mam 46 lat, nieco ponad 20 lat pracuje w szkole, w tym od 12 lat na stanowisku pedagoga szkolnego, ok. 400 uczniów. Mam rodzinę: męża, syna 15 latka, własne mieszkanie, stały dochód. Wydawałoby się że nie powinnam narzekać... A jednak czuje się totalnym przegrywem. Odkąd pamiętam byłam dzieckiem zakompleksionym, ale przy tym bardzo samodzielnym, bo mnie i siostrę wychowywała mama. Jako nastolatka moje kompleksy nasilały się a alkohol w rodzinie powodował że miałam poczucie winy za wszelkie żale jakie mama czasem na mnie wylewała. Ojciec bywał w domu kilka razy w roku, pracował w kopalni, był alkoholikiem. W szkole średniej dobrze się czułam, bo miałam zgrane grono koleżanek, chłopaków nie miałam, bo zwyciężały moje kompleksy. Gdy poszłam na studia pedagogiczne- na Śląsku, aby ojciec choć trochę pomógł mi finansowo, wtedy starałam się wszystko trzymać w ryzach, a by nie zawieść pokładanych przez rodziców we mnie nadziei... Jedyna z rodziny wyżej wykształcona... I owszem, noty były wysokie, studia pięknie zdane, ale wyhodowałam sobie anoreksję. Trwało to jakieś 3-5 lat, po skończeniu studiów przeszło w bulimię - kolejne 2-lata. Szybko zaczęłam pracę, ale nie w szkole, tylko gdzie się dało aby być samowystarczalną. Potem praca w szkole, przez pierwsze kilka lat miałam poczucie , że ja w szkole jestem tylko na chwilę , bo czuję że do niej nie pasuje. Ale w międzyczasie poznałam swojego obecnego męża, potem ciąża, ślub. Cieszyłam się, bo lekarze nie dawali mi szansy, że zajdę w ciążę. W końcu nadeszła propozycja abym objęła etat pedagoga. Zgodziłam się, choć się panicznie bałam, że sobie nie poradzę. Przed pracą musiałam wypalić papierosa. Na szczęście rzuciłam palenie zupełnie. Stres w pracy towarzyszy mi bardzo często. Jeszcze kilka lat temu stres spalałam poprzez sport: chodzenie na spacery, z koleżankami na kijki, ćwiczyłam w domu z Chodakowską. Zaczęłam intensywniej ćwiczyć gdy musiałam zająć się schorowaną mamą, zamieszkała ze mną, a ja czując że potrzebuje więcej krzepy przy opiece nad mamą zaczęłam ćwiczyć aby się wzmocnić. Mama zmarła 7 lat temu, pochowałam ją, siostra przyjechała tylko na chwilę na uroczystości pogrzebowe bo dostała przepustkę z ZK... W pracy bardzo dużo obowiązków i dochodziły nowe, bo się na to zgadzalam... Aby pokazać że nikogo nie zawiodę.nWtedy miałam pierwszy raz w życiu epizod ataki paniki. Nadeszła pandemia i pomyślałam że to nawet lepiej bo odpocznę od środowiska szkolnego, ale grubo się pomyliłam. W rodzinie- syn cały prawie dzień przy komputerze, ja zresztą też... Mąż który swoją frustrację zaczął wyładowywać na synu. Załamałam się, bardzo często w nocy płakałam, problemy ze snem. Po pandemii wróciliśmy do szkoły, nadeszły wakacje i myślałam że też wszystko wróciło do normy. Ale poczucie smutku i pustki wcale nie znikło, wrex narastało. Postanowiłam że zasięgnę pomocy u psychologa, bo mogą to być symtopmy depresji. Poszłam na 2 spotkania z psychologiem, ale właśnie wybuchła wojna na Ukrainie i dopadłanie myśl, że sobie coś wkręcam. Ludzie właśnie przeżywają prawdziwe dramaty, jest wojna a ja będę pieniądze na pierdoły wydawać, bo nie mam z kim porozmawiać. Więc terapię przerwałam. Już wtedy poważnie myślałam o zmianie pracy, czułam że to wypalenie zawodowe. Ale przecież gdzieś pracować trzeba, rachunki połacić. Poza tym inni majalą gorzej a ja się nad sobą użalam. Rok temu syn nie zdał w kl. 1 liceum, powtarza klase... To mnie trapi okrutnie dodatkowo. Jeszcze bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że szkoła to nie jest miejsce dla mnie-jestem już szczerze zmęczona rozwiązywaniem problemów cudzych dzieci i ich rodziców. Gdy w wakacje widzę gdzieś skupisko dzieci to mam ochotę uciekać. Trzy lata temu zapisałam się na język niemiecki, bo chciałam go podszkolić abym miała lepsze perspektywę innego zatrudnienia. Ale gdzieś od kwietnia tego roku coś we mnie pękło: już nie mam siły się starać, porzuciłam niemiecki tłumacząc sobie że i tak nie odwaze się porzucić szkoły, bo przecież nic innego nie potrafię robić. Nie mam ochoty na sport, a o seksie już nie wspomnę, nie istnieje. Bardzo mało rozmawiam z mężem, z synem też nie zadurzo, bo twierdzi że nasze rozmowy i tak zawsze kończą się nagabywaniem go o naukę, odrabianie lekcji etc. Czuję pustkę, do pracy chodzę, wypełniam swoje obowiązki, dyrekcja cały czas mnie chwali za zaangażowanie a ja czuję że się za chwilę udusze. W nocy często myślę, że dobrze by było abym na coś poważnie zachorowała, wtedy odpoczelabym od szkoły. Boje się powiedzieć dyrekcji, że bardzo chciałbym skorzystać z urlopu zdrowotnego. Działam w trybie autopilota, nie pamiętam kiedy ostatnio szczerze się z czegoś cieszyłam. Nawet czytanie książek mi nie idzie, bo czuję że niewiele pamiętam z tego co przeczytałam. Dlatego też rzuciłam dalszą naukę niemieckiego, bo nic z tego nie pamiętałam. Jeszcze parę miesięcy temu syn często pytał: Mama, co ty taka smutna? Teraz już nie pyta, już mu to spowszedniało. Nie chcę aby taką mnie zapamiętał, przez to czuję że jako matka bardzo nawaliłam. Strecilam wiarę, straciłam sens, ot taka sobie przykra wegetacja...
Jak pomóc dziecku przezwyciężyć lęk przed ciemnością i problem z zasypianiem?

Od pewnego czasu widzę, że mój syn ma coraz większe problemy z zasypianiem, bo boi się ciemności. 

Każdego wieczora, gdy przychodzi czas na sen, zaczyna robić się niespokojny i nawet płacze, gdy tylko gaszę światło. 

Wiem, że lęk przed ciemnością to dość powszechny problem wśród dzieci, ale nie chcę, żeby przejął nad nim kontrole.

Naprawdę nie chciałbym, żeby jego lęki miały długotrwały wpływ na jego rozwój i samopoczucie. Będę bardzo wdzięczny za wszelkie porady.

Czy wyjazd do pracy za granicą na 2 miesiące wpłynie na poczucie bezpieczeństwa moich dzieci?

Dzień dobry, aktualnie nie mam pracy. 

Uczę się niemieckiego od 2,5 roku. Pomyślałam, aby wyjechać do pracy Austria na 2 miesiące. Podszlifuje niemiecki oraz zarobie trochę kasy. Ale męczy mnie to, że muszę zostawić dzieci z tatą. Syn ma 17 lat mieszka w tygodniu w internacie, bo trenuje piłkę a córka 12 lat. Uczęszcza do szkoły podstawowej i dodatkowej muzycznej. Jest bardzo samodzielna. Obawiam się, ze mój wyjazd wpłynie na ich poczucie bezpieczeństwa i odbije się na nich w jakikolwiek sposób. Siostra mieszka obok -zawsze mogę na nią liczyć. Boję się o dzieci, żeby za jakiś czas nie miały do mnie żalu, że je zostawiłam na 2 miesiące. Jak ich uspokoić i czy to dobry pomysł?

Mama cały czas mnie oskarża za sprawę, która po prostu nie wyszła.

Mieszkamy w jednym domu z moją mamą - mama mieszka na parterze, a ja z mężem i dziećmi na piętrze. Gdy się wprowadzaliśmy około 8 lat temu, wymieniliśmy stary piec, na piec na ekogroszek. Około rok temu mama stwierdziła, że ekogroszek ją truje, że przez niego źle się czuje, że w powietrzu są wolne rodniki, przez które choruje (mama od lat leczy się na rzs). 

Wszystkie rozmowy z nią sprowadzają się do tematu palenia ekogroszkiem i źle działającej wentylacji w domu (kominiarz stwierdził że działa prawidłowo). Nie wiem już jak mam z nią rozmawiać, cały czas czuję się oskarżana o to, że przeze mnie i męża choruje (bo to my kupiliśmy taki piec). W najbliższym czasie będziemy zmieniać ten piec na gazowy, ale mama mówi, że nie wytrzyma nawet miesiąca, że woli iść spać pod most. Ja wpadam w coraz większe poczucie winy i jednocześnie coraz rzadziej się z nią spotykam, aby uniknąć kolejnych sporów. Sytuacja coraz bardziej mnie przytłacza i nie wiem w jaki sposób przywrócić normalne relacje

Dziwne zaburzenia lękowe u 15-latka: nagły lęk przed morzem i odkurzaczem - jak pomóc?

Mam 2 problemy z moim 15-letnim synem. Otóż cierpi on na dziwne zaburzenia lękowe. 
1. Lęk przed morzem (od 3 lat). Syn od dziecka bardzo często bywał nad morzem — szacunkowo około 30 razy. Przez wiele lat nie miał żadnego problemu z wodą ani plażą, chętnie uczestniczył w kąpielach i spacerach, kochał wyjazdy nad morze. Około 3 lata temu zaczęło się od lekkiego niepokoju przy morzu (niechęć do wchodzenia do wody, napięcie). Z każdym kolejnym wyjazdem lęk narastał – aż do obecnego momentu, w którym pojawia się panika nawet przy rozmowie o wyjeździe nad morze. Nie wskazuje konkretnej przyczyny – nie pamięta, by coś złego się wydarzyło. Reakcja ma obecnie charakter silny – unika tematu, reaguje lękowo na zdjęcia morza, plany wakacyjne. 
2. Lęk przed odkurzaczem (nowy objaw). Około 2 tygodnie temu pojawił się nagle silny lęk przed odkurzaczem. Wcześniej nie miał z nim żadnych problemów — wręcz przeciwnie, często sam odkurzał lub był obok, gdy ktoś odkurzał. Teraz mówi, że „boi się” odkurzacza, unika pomieszczenia, gdy odkurzacz jest włączony, wychodzi z domu na wiele godzin po tym jak włączam odkurzacz. Nie ma nadwrażliwości słuchowej (lubi głośną muzykę), nie ma diagnozy ze spektrum autyzmu. 
Poza tymi dwoma lękami syn funkcjonuje normalnie. Chodzi do szkoły, uczy się ponadprzeciętnie, ma znajomych, nie wycofuje się z życia towarzyskiego. Nie zauważyliśmy wyraźnych objawów depresji, problemów ze snem czy odżywianiem. Jedyne, co nas niepokoi, to narastający lęk w jednej sferze i nagły lęk w drugiej. 
Chciałbym wiedzieć, co mojemu synowi dolega i jak to leczyć.

Teściowa przekracza moje granice podczas opieki nad moim dzieckiem, teraz kłóci się o żłobek.
Dzień dobry. Mam problem z wtrącającą się we wszystko i narzucającą się teściową. Moje dziecko pójdzie za kilka dni do żłobka. Ja jestem podekscytowana z tego powodu, że będą tam dzieci, będą fajne zajęcia itp. Moja teściowa nie potrafi zrozumieć, że żłobek dla dwuletniego malucha to będzie świetny wybór. Ja idę do pracy, dziecko będzie w dobrych rękach. Ona chce sama się nim zajmować. Rok temu, kiedy Mały miał rok zajmowała się, a że mieszka daleko, to musiała się do nas wprowadzić. To był największy błąd - wtrącała się we wszystko, przemeblowała mieszkanie tak, jak jej się podobało, nie słuchała moich próśb i robiła tak, jak sama chciała, np karmiąc malucha orzechami czy słodyczami, których takie maluszki jeść nie mogą. Ja miałam serdecznie dosyć, bo czułam się jak intruz we własnym domu! Moje prośby były lekceważone, gdyż to ona wiedziała wszystko lepiej. Ja natomiast wiedziałam, że jej dłużej nie zniosę i po 3 miesiącach ja skończyłam pracę, a ona wróciła do siebie. Kolejny rok i zaraz zaczynam pracę. Żłobek ugadany, szukamy opieki dorywczej. Na to teściowa, że po co wydawać pieniądze, ona się zajmie dzieckiem. Tłumaczę, że Młody nie ma kontaktu z dziećmi, interesują go inne dzieciaki np na placu zabaw, będzie mieć tam fajnie. Że go to rozwinie. Teściowa dalej nie rozumie, uważa że najlepiej ona się zajmie. Widziałam jej zajmowanie rok temu i delikatnie mówiąc ten styl mi nie odpowiada,moje prośby zbywała i robiła tak jak ona chciała. Naciska na mnie, że ona przyjedzie, ja jej absolutnie nie chcę. Jak tej kobiecie wytłumaczyć, ale grzecznie i dosadnie, że jej pomocy nie chcemy, bo ja przytaczam kolejne argumenty, a teściowa, że ona najlepiej się zajmie dzieckiem. Pozdrawiam
Moja rodzina nie wierzy w moją traumę-wykorzystywanie seksualne, przemoc w domu. Oprawcę uwielbiają, mnie wytykają palcami, nie rozumiem-jak można nie mieć wyrzutów sumienia?
Minęło kilkadziesiąt lat. A ja pamiętam, jak osoba z rodziny łapała mnie za piersi, żebym zeszła z komputera albo z fotela przed tv. Gdy nie chciałam - od tyłu było macanie i wtedy uciekałam. Ta osoba potrafiła wytrzeć o mnie ręce trzymane w tyłku (przepraszam za wyrażenie), zawsze kłamała i wyzywała mnie, nazywała kupą albo wyciągała smarki i o mnie wycierała. Było to wg niej zabawne, a rodzice nie chcieli słuchać moich skarg. Co najwyżej ja dostałam za "marudzenie" albo był krzyk, że mam się uspokoić. Sprawa przedawniona, wielu osób już nie ma w moim życiu. A ja to pamiętam. Przerobiłam ten temat, choć narzuca mi się jedno pytanie - dlaczego rodzice nie wierzą? Zerwałam kontakt z tą osobą kilka lat temu i pokrewnymi, poczułam ulgę. Jakby ktoś mi zrzucił tonę kg z moich barków! Ale cała rodzina uważa za dziwaka, samoluba. Dziś jest 1.11, a rodzina obgaduje, że jestem najgorsza. Mój oprawca jest uwielbiany, a to we mnie widzą problem. Gdy wspomniałam komuś, co działo się kilkadziesiąt lat temu, to ludzie się śmieją, nie wierzą, mówią, że mam coś z głową. Nie mam nic z głową. Nigdy nie miałam. Nawet mój oprawca żyje jakby był nieświadomy i nie widzi nic złego, że torturował mnie psychicznie połowę życia. Jak reagować na rodzinę? Nie chce do tego wracać, nie chcę też być na językach. Dlaczego ktoś nie ma wyrzutów sumienia i jeszcze uważa mnie za złą osobę, chociaż na widok tej osoby przez całe życie mdliło mnie. Teraz mam spokój. Ale na 1.11 nie chodzę na cmentarze i nie chcę nikogo tam spotkać! I przez to też jestem wytykana...
Mam ponad 40 lat, rodzinę. Od lat borykam się z problemem przeżywania i powracania sytuacji z mojego życia, które były czy mogłyby być niebezpieczne.
Dzień dobry Mam ponad 40 lat, rodzinę. Od lat borykam się z problemem przeżywania i powracania sytuacji z mojego życia, które były czy mogłyby być niebezpieczne. Jak wytłumaczyć sobie, że np. zdarza się, że dziecko pod opieką nie zawsze jest 100% czasu idealnie pilnowane w domu, tak mi się zdarzyło. Wzięło przewód pod napięciem, choć normalnie zabezpieczony. Mogło wziąć do ust i być porażone. Na szczęście zauważyłem to w porę? Nie wiedziałem o tym przewodzie w danej chwili, jestem dość wyczulony na temat bezpieczeństwa, nie mogę tego sobie darować. Pamiętam, jakby piorun we mnie wtedy uderzył. Gdybym przewidział... Ale nie pamiętałem o tym przewodzie. Zresztą chodzi też o inne sytuacje. Długo to później przeżywam. Czasami wracają one po latach. Jak sobie z tym radzić? Bardzo dziękuję za odpowiedź, jest ona dla mnie bardzo ważna. A ostatnio tyle rzeczy zawalam, że widzę po sobie, że granica do depresji jest wręcz niemal przekroczona. Jestem osobą sentymentalną, wrażliwą, ufam ludziom z natury. Taki i poeta ze mnie. Pozdrawiam serdecznie
Samotność dziecka i odrzucenie przez rówieśników, proszę o pomoc.
Dziecko płacze, że nie ma koleżanek w szkole , często boli ją brzuch, są sytuacje, w których z płaczem idzie do szkoły. Czuje się odrzucona przez klasę, jedynie kilku chłopców się z nią bawi. Tak mówi, chodzi przygnębiona. Widać smutek w oczach, jak mówimy o szkole. Wychowawczyni nie widzi problemu twierdząc, że dzieci czasem tak mają, że nie chcą się z kimś bawić, jednak w tej sytuacji jest to nagminne. Jak tylko się zbliży, żeby pogadać, mówią odsuń się, ale jak któraś z nich płacze, ona podchodzi i pyta, co się stało, przytula, pomaga . Mimo to następnego dnia znowu ją odsuwają. Bywają dni, że płacze i mówi, że nie chce do szkoły chodzić. Co robić, jak jej pomóc?
W lipcu tego roku poroniłam. Jest to już 3 raz. Od tamtego momentu nie czuje potrzeby uprawiania seksu.
Dzień dobry, W lipcu tego roku poroniłam. Jest to już 3 raz. Od tamtego momentu nie czuje potrzeby uprawiania seksu. Nie wiem jak się przełamać. Co zrobić żeby libido wróciło?
Od 6 lat siedzę w domu z dziećmi. Mam ich dość, wszystko mnie denerwuje.
Od 6 lat siedzę w domu z dziećmi. Mam ich dość, wszystko mnie denerwuje. Chciałabym im dać więcej miłości ale po prostu wkurzają mnie, nie mam sił na zabawę. Nie mam też chwili spokoju i ciszy, jestem z nimi 24h/ dobę. Czuje się osamotniona we wszystkim co robię i czuję że nikt inny mnie nie rozumie. Od około 10 lat mam też różne lęki, czuje jakby ktoś za mną stał i podobne strachliwe rzeczy, które występują np. przez miesiąc i pół roku spokoju. Czy powinnam udać się do psychologa? Czy to normalne?
Toksyczne relacje rodzinne, kontrola matki i wyprowadzka do chłopaka: jak sobie poradzić?

Witam, zwracam się o poradę, gdyż nie daje już rady psychicznie. Chodzi o moją mamę. Od zawsze moi rodzice byli nadopiekuńczy i chcieli kontrolować mnie na każdym kroku. Mój ojciec pozwalał mi co prawda na większość rzeczy, ale moja mama była inna. 

Odkąd pamiętam, zmuszała mnie do bycia najlepszą, co za tym idzie, kazała mi mieć najlepsze oceny w klasie. 

Tak więc po szkole nie miałam czasu na wychodzenie ze znajomymi ani na nic innego, tylko się uczyłam, nawet po nocach. Od 1 klasy podstawówki do 1 klasy liceum miałam świadectwo z paskiem i wspaniałe wyniki, chociaż wiem, że w dalszym życiu mi to nic nie dało i tak. Jeżeli dostawałam ocenę poniżej 4, (w większości 3) to wyzywała mnie itp. Kiedyś jak dostałam 3 z jakiegoś przedmiotu ze sprawdzianu, to rozpłakałam się przy nauczycielce i powiedziałam, że dostanie mi się za tą ocenę. Dodając jeszcze, że w tym czasie mój ojciec był alkoholikiem i sam robił awantury codziennie i nie mogłam się w spokoju uczyć. Tak więc od początku byłam skazana na przemoc psychiczną z obu stron. Mój brat nie wytrzymał i jak tylko nadarzyła mu się okazja, to wyprowadził się do moich dziadków i żyje spokojnie. Dopiero w liceum zaczęłam się jakoś buntować i miałam i dobre oceny i miałam czas na jakieś przyjemności. 

Co prawda dostawało mi się za złe oceny, ale chyba rodzice zaczęli akceptować to, że nie chce zmarnować sobie części życia na naukę. Problem z moim ojcem alkoholikiem skończył się dopiero przed moimi 18 urodzinami, bo ma założoną niebieską kartę, ale i tak zdarzały się sytuację, w których łamał zasadę i wypił, ale moja mama nie chciała tego zgłaszać. 

Relacja moich rodziców jest skomplikowana, gdyż co chwilę albo się kłócą, nienawidzą i grożą sobie rozwodem i wyprowadzką, albo się kochają i udają, że wszystko jest okej. Od prawie 2 lat jestem w związku i tutaj też moja matka musiała wejść. 

Z chłopakiem mieliśmy i mamy podobną sytuację w domu z rodzicami, ale moja mama się zachowuje, jakby u nas było dobrze. Przez jej zachowanie, czyli zabranianie mi wyjazdów do niego (mieszka ok. 30-40min od mojego miasta) mój chłopak zostawał u nas cały czas, na każdą okazję, np. on był na moich urodzinach (był na 18), a mi nie pozwoliła jechać na jego urodziny (co do dzisiaj mój chłopak ma mi za złe), tylko na ten dzień znalazła mi pracę u niej w sklepie i potem kazała mówić, że jestem zajęta. 

Mój chłopak był u mnie z dobre 30 razy, nawet wolał do mnie przyjeżdżać niż jechać do szkoły, a ja miałam zakaz i łącznie byłam może z 7 razy. Za każdym razem jak tam byłam, to moja mama była dla mnie chamska i się obrażała. Jeździłam za zgodą ojca, bo on akurat mi pozwalał. Moja mama nie raz robiła mi wstyd i wkurzała mnie swoim zachowaniem. Jak tylko ukończyłam 18 lat, to trąbi mi o znalezieniu pracy i samodzielności, mimo, że sama mi jej nie daje, bo najchętniej to by ułożyła mi życie po swojemu i tyle. W sylwestra uparłam się i nie patrząc na matkę, pojechałam do chłopaka (początkowo na 4 dni, ale zostałam 2 tygodnie) i za to mi się dostało. Moja mama się rozpłakała przy ojcu i niby przestała jeść, bo zostałam u chłopaka dłużej (chociaż nie dzieje mi się tam żadna krzywda, a nawet jest mi tam lepiej niż we własnym domu). Jak tylko wróciłam do domu, to była na mnie obrażona (do teraz jest) i ojcu i innym mówi, że to ja jestem obrażona i mam ją gdzieś. Mój ojciec dostał bezdechu nocnego (może od palenia papierosów lub czegoś innego), a mama mnie za to obwinia (twierdzi, że stan zdrowia ojca się pogorszył przez moje zachowanie). Co prawda nie mam ochoty gadać z moją mamą, bo zawiodło mnie jej zachowanie z tym płaczem itp., ale według niej wszystko jest moją winą. Nazywa mnie rozkapryszonym gówniarzem, który nie dostaje tego, czego chce i mówi, że jak mi się nie podoba to mam iść do chłopaka, bo tam "będę miała lepiej" (nie patrzę na jego rodziców, ale na to, że u niego mam przynajmniej z kim porozmawiać i naprawdę dobrze się tam czuję). W jej oczach jestem najwidoczniej najgorsza, a jej akcje i kontrolowanie mnie od małego są dla niej chyba normalne. Nie rozumie swoich błędów, a długie i wielokrotne rozmowy na ten temat nic nie dają, bo w ogóle się po nich nie zmieniła. 

Nie raz prosiłam o swobodę (chociażby z wyjazdami do chłopaka), ale zawsze mnie potem wyzywała i kazała wyprowadzić. Stwierdziła, że skoro mieszkam u nich, to nie mam nic do gadania i ona za mnie decyduje, chociaż mam już prawie 20 lat. 

Cały czas szukam pracy w swoim mieście, ale staje to na niczym, ponieważ nikt nie chce przyjąć studentki i osoby, która nie ma doświadczenia w danej branży (pracowałam już u mamy w sklepie, ale nikt na to nie patrzy), a moja mama tego nie rozumie i uważa mnie za leniwą. Chciałabym coś znaleźć i się wyprowadzić, bo naprawdę mam już dosyć tej toksyczności. Mój chłopak ma się zapytać u siebie o jakiś staż w przedszkolu lub pracę i myślę, czy to nie czas na wyprowadzkę do niego. Wiem, że powinnam najpierw zarobić, a potem uciec, ale ja już nie daje rady. 

Odkąd wróciłam od chłopaka (3 dni jestem w domu), to cały czas czuję pustkę w sercu i chce mi się płakać. Mój brat sam się śmieje z zachowania mamy, a kiedyś nawet ją za nie opieprzył (byłam u chłopaka na próbach do poloneza i zrobiła mi aferę, bo mojemu bratu nie pasowało mnie odebrać o takiej godzinie, o której ona chciała (był ze swoją dziewczyną i napisał, że będzie wieczorem, to matka mi zrobiła awanturę i kazała się kłócić z bratem, żeby zostawił dziewczynę dla mnie). U chłopaka i w drodze do domu płakałam i byłam cała roztrzęsiona, a jak wróciłam, to jakby nigdy nic. Dodam jeszcze, że od małego byłam narażona na duży stres (sytuacja w domu, nagonki ze strony mamy i szkoła) i od 1 klasy podstawówki mam niedowagę i ogromne problemy ze stresem. Miałam też myśli i kilak prób samobójczych, ale jak to kiedyś powiedziałam mamie (że chce się zabić), to nic z tym zbytnio nie zrobiła. Co powinnam zrobić? 

Czy praca i wyprowadzka do chłopaka to dobry pomysł patrząc na to, że rozmowy ani nic innego nie działa?

Córka jest pod presją rówieśniczą, do tego ojciec jej koleżanek namawia ją do nieakceptowalnych dla mnie spotkań.

Witam serdecznie. Mam problem z córką. Ma 13 lat. Zawsze była i jest poukładaną, wesołą i mega wrażliwą dziewczynką, często nieśmiałą ( wrażliwość ma niestety po mnie ). Córka kumpluje się z kilkoma koleżankami w klasie. Część z nich , te najbardziej jej bliskie, to osoby z bardzo mocnym charakterem. Moje dziecko musi przeważnie dopasowywać się do nich. Nie patrzą na jej zdanie. Dwie z nich organizują ostatnio praktycznie co tydzień "nocowanka". Rozumiem wszystko, ale wydaje mi się, że co tydzień to lekka przesada. Córka idzie do nich w sobotę ok. południa i wraca do domu w niedzielę również około południa. Wraca oczywiście niewyspana, więc resztę dnia przesypia.

 Ostatnio zabroniłam tych nocowanek tłumacząc, że nie może się to pojawiać aż tak często, że jest szkoła, nauka. Zaakceptowała. Jednak koleżanki nie. Zabraniam również córce chodzić w dziwne miejsca, typu opuszczone budynki, stacje pkp , perony ( te są bardzo oddalone od naszego małego miasteczka), ponieważ uważam, że to nie miejsce na spędzanie czasu, kręca się tam dziwni ludzie, bezdomni, pijani. Jednak " koleżanki" córki twierdzą inaczej, robią jej wyrzuty z tego powodu, odrzucają ją . Twierdzą, że ma chorych rodziców, bo nie pozwalają jej tam chodzić. Ponadto jeden z ojców tych koleżanek stwierdził, że coś ze mną nie tak, skoro nie pozwalam im tam chodzić. Zabrzmi to absurdalnie, ale on ich namawia na chodzenie tam, bo przecież to normalne w tym wieku i on będąc dzieckiem tam chodził i super to wspomina. Ostatnio córka wróciła zapłakana, załamana do domu, ponieważ powtórzyła się sytuacja wyżej opisywana. Przyznam, że jestem załamana. Nie wiem jak jej pomóc... a może to ze mną jest coś nie tak? Może ja wyolbrzymiam ..... Nie wiem co robić?

Jestem mamą 2 dzieci, z czego starsze posiada zaburzenia ze spektrum autyzmu.
Dzień dobry, jestem mamą 2 dzieci, z czego starsze posiada zaburzenia ze spektrum autyzmu. Moje pytanie jest o młodszą córkę, która ma 3 lata. Niepokoi mnie jej zachowanie. Mianowicie od urodzenia jest bardzo nerwowa, w wieku niemowlęcym ciągle płakała i do tej pory jest tak równie często. Uspokaja ją tylko bujanie bądź wzięcie na ręce, lecz nie jest tak, że ją tak nauczyłam, ponieważ dzieje się tak od urodzenia. Bardzo szybko się irytuje i wpada w histerię, jak nie dostanie tego, czego chce bądź coś jej nie wyjdzie. Odnoszę wrażenie, że córka ciągle potrzebuje dotyku drugiej osoby. Zasypia tylko podczas bujania, w nocy się budzi i nadal trzeba bujać. Rzadko bawi się sama, potrzebuje, żeby ciągle ktoś był w jej pobliżu i często odrywa się od zabawy, żeby się przytulić. Oprócz tego mówi wyraźnie, zaczęła chodzić w wieku roku, jest mądrą dziewczynką, która rozumie polecenia. Z racji tego, że mój syn jest autystyczny, chciałabym zapytać, czy córka w związku z tym tez może? Bądź ewentualnie jaka przyczyna może być takiego zachowania u córki? Aktualnie mamy w planach wybrać się do psychologa, ale nie wiem, w jakim kierunku próbować ewentualnej diagnozy. Proszę o pomoc
Nie mam żadnych przyjaciół, kolegów pozbywam się, jak nie są już potrzebni
Nie mam żadnych przyjaciół, kolegów pozbywam się, jak nie są już potrzebni, nie utrzymuję na stałe z nikim kontaktów, większość ludzi uważam za śmieci, którzy niepotrzebnie oddychają, a jednocześnie lubię mieć kogoś koło siebie, z czasem zaczynam wierzyć w rzeczy lub zdarzenia, które sam kiedyś wymyśliłem, czasami mam problem z nazwaniem rzeczy codziennego użytku, a po jakimś czasie mi się przypomina (ostatnio miałem tak z marchewką), a... mam 41 lat... kiepskie relacje z żoną i 12-to letniego syna... którzy mieszkają w Polsce w przeciwieństwie do mnie. Pojawiam się raz na jakiś czas.... (nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia). Pytanie, czy mam problem i powinienem o tym z kimś porozmawiać? Całe życie słyszę, że powinienem.... ale czy ja wiem, czy coś ze mną nie tak?