Left ArrowWstecz

Niepełnosprawność, brak takiego życia, jakie często widzę, sprawiają, że czuję się nikim.

Nie poradziłam sobie w życiu. Przeszłam ciężką chorobę i cudem jest, że nie trafiłam na socjale i mops. Dałam radę się podnieść i robię tyle na ile mam sił. Ale mam świadomość z ograniczeń i że nie osiągnę większych sukcesów i nie zarobię dużych pieniędzy. Jestem też uzależniona od niektórych ludzi i niepełnosprawności. Mam wsparcie, byłam na terapii itd. Jest Ok. Ale dzis dotarło do mnie na jakim poziomie żyją rówieśnicy. Kiedy cieszę się z wyjazdu na wakacje do polskiego uzdrowiska i sprawia mi nawet to radość, to inni widzę, że patrzą z lekkim politowaniem. Nigdy nie jeżdżę za granicę, nie bardzo mogę i mnie nie stać. Dotarło też do mnie, że nie jestem już atrakcyjna ze względu na chorobę i wiek. Mam 41 lat. Możemy się oszukiwać, ale chorzy mają gorzej i dziś czuje się jak nikt. Osoba gorsza, wykluczona, bez perspektyw. Mogę sobie kolejna terapię zrobić, ale to nie zmieni faktu, że jestem osoba gorsza i słabsza. Widząc dziś dom znajomej i jej rodzinę, pakowanie się do wyjazdu na Karaiby stwierdziłam, że jestem nikim.
Izabela Czak-Kunert

Izabela Czak-Kunert

Dzień dobry, 

Na wstępie chciałbym wyrazić uznanie za Pani otwartość i szczerość w podzieleniu się swoimi myślami i uczuciami. To wymaga odwagi i jest ważnym krokiem w radzeniu sobie z trudnościami.

Rozumiem, że porównywanie się z innymi może budzić uczucie niższości. Pani doświadczenia, zwłaszcza pokonanie ciężkiej choroby, są wartościowe i zasługują na uznanie. Proszę pamiętać, że każdy ma inne życie i mierzy sukces inaczej. Ważne, aby skupić się na swoich osiągnięciach i radościach, niezależnie od standardów zewnętrznych. Pani siła i determinacja są godne podziwu, a Pani wartość nie zależy od tego, co inni myślą.

 

Pozdrawiam 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Katarzyna Waszak

Katarzyna Waszak

Dzień dobry!

Podziwiam Pani siłę, udało się Pani przezwyciężyć chorobę, szuka Pani wsparcia, korzystała z terapii. Co dzięki temu odkryła Pani w sobie? Te fakty wskazują na zasoby, z których można korzystać, by pokonywać napotkane trudności, nadawać życiu sens. Z pewnością choroba, czy niepełnosprawność mogą powodować ograniczenia, ale nie świadczą o tym, że ktoś jest gorszy. Podobnie status materialny, wyjazdy poza granice kraju nie są informacją o wartości człowieka. Wiek 41 lat to może być piękny czas, jest Pani dojrzałą osobą z pewnym doświadczeniem życiowym, co stanowi zasób. Warto zmienić przekonania na swój temat, jest sznasa, że wpłynie to na zmianę uczuć. 

Może warto powrócić na psychoterapię. Powodzenia

Katarzyna Waszak - psychoterapeuta

1 rok temu
Anna Szczubełek

Anna Szczubełek

Pani Jolu,

Przede wszystkim warto zauważyć, jak wiele osiągnęła Pani mimo przeciwności losu. Przetrwanie ciężkiej choroby i podniesienie się z trudnej sytuacji to ogromny sukces. Pani siła i determinacja są godne podziwu. 

Porównywanie się z innymi może być bardzo destrukcyjne, zwłaszcza gdy widzisz, że inni mają więcej lub żyją inaczej. Każdy ma swoją unikalną ścieżkę życiową, swoje wyzwania i sukcesy. Skupianie się na swoich własnych celach i wartościach może pomóc złagodzić uczucie niezadowolenia. Zamiast koncentrować się na tym, czego nie masz, spróbuj dostrzec, co masz. Być może możesz prowadzić dziennik wdzięczności, w którym zapisujesz codziennie kilka rzeczy, za które jesteś wdzięczna.

Proszę pamiętać, że zawsze można skorzystać z pomocy specjalisty. Terapeuta może pomóc w pracy nad poczuciem własnej wartości i w zaakceptowaniu siebie.

Pozdrawiam

Ania Szczubełek

1 rok temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry Pani Jolu,

w pierwszej linijce widzę od razu jasne zaprzeczenie. Z jednej strony twierdzi Pani, że sobie nie poradziła w życiu, a zaraz kolejne zdanie brzmi “przeszłam ciężką chorobę”. Przecież to ogromny sukces, nie każdy umiałby sobie z tym poradzić. Wiele osób poddało by się już przy pierwszym etapie choroby. Pani wciąż tu jest i codziennie podejmuje decyzje: “Chcę żyć”. I za to ogromne brawa dla Pani.

Wiek nie jest ograniczeniem ani na sławę, ani na duże pieniądze. Bo ta blokada jest tylko i wyłącznie w naszej głowie. I tutaj przytoczę Pani pewną historię:

“Tej nocy Harland spał na tylnym siedzeniu swojego Cadillaca. Oślepiony porannym blaskiem słońca, z trudem podniósł się z fotela samochodu zaparkowanego na jednej z obskurnych stacji paliw. Pospiesznie otrzepał z kurzu swój biały garnitur, w którym przypominał południowego dżentelmena sprzed wojny secesyjnej. Wychodząc z auta łyknął aspirynę, po czym zapytał pracownika stacji, czy mógłby skorzystać z lustra, by przystrzyc sobie brodę i przeczesać włosy. Głęboko spojrzał w swoje odbicie. Był starszym mężczyzną. Miał artretyzm i solidny bagaż doświadczeń. Niegdyś z sukcesem prowadził knajpę przy autostradzie w Kentucky. Jednak gdy nowy szlak komunikacyjny ominął jego restaurację, biznes Harlanda splajtował. On sam wyprzedał swój majątek spłacając zobowiązania, a jego jedynym stałym dochodem było całe 105 dolarów miesięcznie z Social Security.”

Wkrótce bohater powyższego opisu stał się właścicielem KFC.

Wierzę, mocno wierzę w to, że Pani niepełnosprawność może Pani przynieść siłę. Jest Pani o wiele silniejszą kobietą niż była wcześniej. Proszę nie porównywać się z innymi osobami. Szczęście, szczególnie to na Facebooku i Instagramie (a mówię np. o wakacjach) może być sztuczne. Można wyjść do ogrodu i być szczęśliwym, że głowa mała, a można leżeć na Malediwach i płakać, że to moje życie nie wygląda tak, jak powinno wyglądać.  Ponadto atrakcyjność i bycie sexi zaczyna się w głowie, nie w ciele. Atrakcyjność to nie tylko wygląd, on z czasem przemija. Pozostaje nasz charakter, o wiele trwalszy niż uroda. 

Mocno polecam Pani książkę Oprah Winfrey “To co wiem na pewno”. To kobieta, która doświadczyła gwałtu, z którego zaszła w ciąże a całe jej życie nigdy nie było usłane różami. 

Ściskam mocno! Proszę się nie dać tym swoim myślom i porównaniom! Do diabła z nimi! :)

1 rok temu
kryzys

Czy doświadczasz kryzysu psychicznego?

Zobacz podobne

Czuję, że mam posypane życie, czuję się niepotrzebna na świecie. Nie chcę cierpieć, nie chcę depresji.
Witam, Od dłuższego czasu mam silne lęki i ciągły niepokój, że nie ogarnę życia, nie radze sobie ze stresem i ze zmianami, a tych w życiu miałam już bardzo dużo, może zbyt dużo. Mam 40 lat, przeszło 10 lat mieszkałam za granicą, aktualnie od 6 lat mieszkam w PL, jestem samotna, nie mam dzieci, mam kredyt, mój związek rozpadł się 10 lat temu, a ostatnio podjęłam decyzję o odejściu z pracy, którą lubię, ale przez ciągłe reorganizacje w dziale nie wytrzymuję psychicznie. Poza tym mam ciągłe poczucie, że się do niczego nie nadaję i że nie jestem wystarczająca i dość dobra, przez to odczucie, nie umiem stworzyć żadnej relacji z nikim, wręcz unikam ludzi, spotkań, unikam kontaktów, mam nieustające i męczące odczucie, że przeszkadzam wszystkim i że beze mnie będzie lepiej i współpracownikom i mojej Rodzinie. Nie jestem w stanie zmienić toku myślenia, choć staram sie udawać, że wszystko jest w porządku, neguje każde dobre słowo powiedziane i uważam je za kłamstwo i ironię, jestem chorobliwie podejrzliwa i nieufna. Wszystko to o czym piszę, zaczęło narastać na przestrzeni ostatnich 2-lat i jest coraz gorzej, czuję też, że jest to związane z Firmą w której obecnie jeszcze pracuję. Doszły do tego też dolegliwości somatyczne (tak myślę ponieważ wyniki mam w normie), mam problemy kardiologiczne, dusznosci, źle sypiam, miewam obrzęki i problemy ze skórą i włosami. Strach przed zmianą jaja mnie czeka gdy odejdę z firmy, spowodował u mnie silny atak paniki, ktorego wcześniej nie doświadczyłam, objawiał się panicznym strachem przed tym, że sobie nie poradzę i nie znajdę pracy i zostanę z długami i z tym jak bardzo zawiodłam bliskich itd.itp. Było to tak silne uczucie niepokoju, jakiego jeszcze nie miałam, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, zaczęłam jeść kilka rodzajów tabletek aptecznych na uspokojenie, bez nich, to uczucie ciągle wraca... Nie mam i nie bylo u nas w rodzinie chorób psychicznych, wręcz przeciwnie, rodzeństwo mam idealne, oczka w głowie Rodziców od najmłodszych lat, mają już własne Firmy i są stabilni. W domu, zawsze ja byłam tym dzieckiem, które sprawiało najwięcej kłopotu i do tego było wpadką. Ale nie doszukuję się swoich problemów w dzieciństwie, bo nie mogę na nie narzekać,poza tym było by to zbyt proste, zwalić problemy na dzieciństwo i Rodziców. Myślę, że to w mojej głowie coś się psuje wbrew mojej woli. W życiu zawsze najbardziej bałam się depresji i alkoholizmu.
Mam żal do tego, jak toczy się moje życie od dziecka. Czuję się samotna, czuję, że niewiele mi wychodzi.
Witam. Mam 34 lata i mam duża wiedzę o psychologii. Przeszłam terapię, bo urodziłam się w bardzo przmocowym domu (do dziś rodzice mnie nie szanuja i wyzywaja). Piszę, bo czuje jednak żal. Dziś usiadłam i pijąc kawę uświadomiłam sobie, że mimo ciężkiej pracy, nie mam za co żyć (dużo wydaję na leki). Nie mam znajomych, partnera, dzieci. Chciałam, żeby moje życie wyglądało inaczej, ale nie miałam często nawet szansy na normalne życiowe warunki. Koleżanki od dzieciaka były wspierane, doceniane, mogły się pożalić, a ich rodzice im pomagali na starcie czy w szkole. Moi tylko mówili "wynocha" i "odczep sie" w delikatnej wersji. Mieszkałam w centrum Warszawy, gdzie był zawsze wyścig szczurów. Wiele razy mimo uśmiechu na twarzy ludzie wyczuwali we mnie ofiarę i znęcali się nade mną. Gdy widziałam, jak koleżanki rodzą dzieci i mężowie przynoszą im kwiaty, to chciało mi się płakać. Teraz mam po prostu żal, że nie miałam nigdy doznania miłości, o wszystko musiałam walczyć, żyłam w fatalnych warunkach i zamiast uczyć się i zdobywać kolejne etapy w życiu, to ja walczyłam o przetrwanie. Często ktoś się patrzy i mówi wprost, że taka kobieta jestem i pozytywna i w ogóle zaradna, a coś mi nie idzie. Powiem szczerze, że ledwo daję rade, żeby wytrwać z rachunkami, życiem... A przez rodziców trafilam na toksycznych partnerów, którzy mnie przeorali. Dziś siedzę sama, nie jestem lubiana, a każdą rzecz wyrywam pazurami. Nigdy nie mam łatwo. Gdy w pracy udało mi się coś osiągnąć, doszłam dosyć wysoko, to szef stwierdził, że woli zatrudnić kogoś innego. I tak kolegę, którego szkoliłam awansował na kierownika, bo płaci mu o prawie połowę mniej. Czuje się upokorzona już całkiem. Zaczynam tyć i jeść z nerwów. Przestałam chcieć wychodzić z domu, bo nie daje rady. Dlaczego inni mogą korzystać z życia, a drudzy tyrają i są nikim...?
Czuję się samotna. Beznadziejna. Zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości.
Czuję się samotna. Beznadziejna. Zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości. Boję się iść do pracy. Że sobie nie poradzę, że będę wyśmiana, nielubiana... Raz z pracy zostałam zwolniona. Bo domagałam się by szef dał mi w końcu umowę, a nie tak bez pracowałam przez kilka miesięcy. To mnie zwolnił z dnia na dzień. Strasznie to zniosłam. Potem pracowałam na siłowni jakiś czas, ale natłok pracy, gdzie ciężko mi się było skupić. Plus głupie teksty osób na siłce i konkurencja sprawiały, że nie mogłam znieść tego psychicznie. Wracałam do domu i płakałam, że się wygłupiłam albo że coś źle zrobiłam, powiedziałam, że coś mi nie wyszło. I odeszłam. Ciągle porównuje się do innych dziewczyn, że są ładniejsze, pewne siebie, mają super znajomych, partnerów, wiedzą czego chcą od życia, są zabawne, ja się czuję nudna osoba. Nawet wśród znajomych jak się z kimś spotykam, nie jest zabawnie. Nie śmiejemy się. Faceta też nie mam. Uwolniłam się z toksycznego związku, gdzie na koniec tez usłyszałam, że jestem nie dobra, i coś, że mną nie tak. Skończyłam studia, ale nie czuje się dobrze w swoim kierunku, mam 31 lat. I nie wiem, co chce robić w życiu, czuję, że się nie nadaje. Że zmarnowałam sobie życie. Przytłacza mnie to wszystko... Źle mi jest.
Mój sposób przeżywania jest odmienny. Cierpię. Jestem pod opieką psychologiczną od dawna, ale nie widzę poprawy.
Dzień dobry, Nie wiem czy mam szansę na zmianę swojego życia. Zmagam się z brakiem zainteresowań, trudnością w odczuwaniu przyjemności. Problemy te towarzyszą mi odkąd miałam 14 lat. Jestem pod opieką psychiatrów i terapeutów od 16 roku życia. Mam poczucie, że poza wyzbyciem się lęku nic się nie zmieniło. Mam trudność w zaciekawieniu się czymkolwiek i kimkolwiek. Cierpię z powodu chronicznej samotności. Normalnie funkcjonuję, pracuję. Do tego duże problemy z koncentracją i zmotywowaniem się. Lubię ludzi, czasami rozmowy mi wychodzą, potrafię się nimi zainteresować, ale wyraźnie nie wystarczająco i nie wystarczająco często. Rozmawiałam z terapeutką humanistyczną o tym, że terapia mi nie pomaga, że "mnie dobija". Ale ta terapeutka jest jedyną osobą, która była w stanie mnie zrozumieć i w ogóle zrozumieć mój problem, to że nawiązywanie trwałych i satysfakcjonujących relacji jest dla mnie praktycznie niemożliwe odkąd pamiętam i to, że tych relacji potrzebuję. Mam różne diagnozy. Mówiono mi, że będzie różnie, że mam poważny problem, że mój problem nie jest poważny, że nie będzie lepiej, że będzie lepiej jedynie w obszarze funkcjonowania. Psychiatra jakiś czas temu powiedziała mi, że nie wie jak mi pomóc. Nie wiem czy próby szukania innej pomocy mają sens. Podawano mi leki przeciwpsychotyczne, antydepresyjne i na sen. Zmieniano je ( głównie antydepresyjne, ponieważ tylko raz miałam epizod i biorę małe dawki z tego co mówiła lekarka) Kiedyś w szpitalu rozpoznano mi zaburzenia adaptacyjne, później schizofrenię, później na oddziale dziennym zaburzenia adaptacyjne, później ambulatoryjnie zaburzenia osobowości nieokreślone, na prywatnej diagnozie lekki stopień zaburzenia osobowości unikającej z elementami osobowości zależnej, poza szpitalem wszyscy psychiatrzy zarówno państwowi i prywatni, na oddziale dziennym i ambulatoryjnie powtarzali, że nie wyglądam na osobę ze schizofrenią, że to co widzą po wizycie nie jest dowodem na schizofrenię, że opis ze szpitala psychiatrycznego jest dziwny i, że można go różnie interpretować, że nie jestem podręcznikowym przypadkiem. Mówili też, że na 99% nie mam tej choroby i powinnam przestać się tym zamartwiać. Popełniam błędy w komunikacji z ludźmi, ale nie potrafię ich przewidzieć. Mój sposób przeżywania to chęć ucieczki od nudy, samotności i pustki. Przez to zajęcia, których próbuję, są sposobem, próbą zainteresowania się czymś, ale zawsze w końcu dopada mnie rezygnacja i poczucie beznadziei. Ludzie tego nie rozumieją, więc zakładam, i zresztą mi to mówiono, że mój sposób przeżywania jest odmienny. Więcej czuję i to dobrze, bo marzyłam o tym. Ale teraz czuję na tyle, że życie nie jest już dyskomfortem, napięciem, złością, lękiem i nudą. Jest już smutkiem i powoli tracę nadzieję.
Chcę sobie pomóc, bym mogła pomagać bliskim. Męczę się z niską samooceną, poczuciem bezwartościowości i przez to - zazdrością.
Witam, mam problem sama ze sobą. Czuję, że jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi w życiu. Ciągle na kogoś wybucham. Płaczę o byle co. Jestem bardzo zazdrosna o każdego ( chodzi o mojego partnera). Mój partner chodzi na terapię ( i jestem zazdrosna nawet o terapeutkę, głównie chodzi mi o to, że ona mu pomoże a ja nie mogę, że to ona mu doradzi, a ja nie mam pojęcia co zrobić. Dodam, że rok temu właśnie mój partner zdradził mnie emocjonalnie). Czuję, że łatwo mnie zastąpić. Chcę być ważna dla innych... i ich wspierać, ale nie wychodzi mi to. Jest dobrze przez chwilę, a potem wszystko niszczę. Kładę się z myślą, że jestem beznadziejna i budzę się również z nią. Często mam ataki płaczu, ale to do takiego stopnia, że mam mdłości. Jak mam sobie pomóc i innym? Bo dopóki nie zajmę się sobą nigdy nie będę wystarczająco dobra dla moich bliskich.
samookaleczanie2

Samookaleczanie – czym jest i jak mu zapobiegać?

Samookaleczanie to poważny problem zdrowia psychicznego, zwłaszcza wśród młodzieży. Zrozumienie jego przyczyn jest kluczowe dla skutecznej pomocy. Artykuł omawia, czym jest samookaleczanie, dlaczego występuje i jak pomagać osobom dotkniętym tym problemem.