Left ArrowWstecz

Problematyczne relacje rodzinne, niezrozumiałe zachowanie przyszłej teściowej

Dzień dobry. Zwracam się z problemem, potrzebuje rady w kwestii relacji rodzinnych. Jestem w związku narzeczeńskim od pół roku. Matka mojego narzeczonego zachowuje się do mnie w normalny sposób, niekiedy przesadza (obgaduje do mnie członków jej rodziny, po czym ich komplementuje np. „Ale przesoliła tą pizzę, strasznie słona” po czym zwraca się do osoby która wykonała jedzenie „Kasiu pyszna pizza, taka doprawiona”). Pomijając takie sytuacje zwracała się zawsze do mnie dobrze, była miła, dawała prezenty, dopytywała o mnie i pracę. Relacje ze swoim synem a moim narzeczonym miała naprawdę dziwne traktowała go bardziej jak partnera, później jak „sługę” na zasadzie „przywieź mi 2 jabłka, idź zanieść moje faktury do księgowej”, dzwonienie kilka razy dziennie z pytaniami „co robicie, co tam” później to ustało kiedy mój partner zaczął stawiać granice. Ale kilka dni temu napisała wiadomość obrażająca mnie po kłótni z moim narzeczonym na zasadzie „niech Monika zajmie się swoją psychika bo ona i cała jej rodzina to ludzie z bardzo złą opinią i to nie tylko moje zdanie, jestem dla niej miła i staram się tolerować tylko ze względu na ciebie synu” po czym w dalszym toku kłótni z nią mój narzeczony zapytał ponownie i zwrócił uwagę na to czemu tak pisze skoro zawsze jest miła i żeby przestała mnie obrażać ona napisała: „zawsze chciałam dla was szczęścia, nigdy nie mówiłam źle o rodzinie Moniki, ani Monice, chce się z nią przyjaźnić”. W rozmowie z nim twarzą w twarz następnego dnia skonfrontowana stwierdziła że zachowałam się kiedyś niepoprawnie bo „kuzynka powiedziała mi że na grillu jak ktos się jej zapytał o ślub to powiedziała do ciebie na ucho że wiedziałam jak powiemy twojej mamie to wszyscy będą wiedzieć” taka sytuacja nie miała miejsca ale ona tego dalej do siebie nie przyjmuje mimo tłumaczenia mojego narzeczonego. Teraz cała rodzina jest wkręcona w jakąś aferę bez powodu jeden odbija na drugiego, a ja sama nie wiem co powinnam zrobić bo teoretycznie sama z nią nie rozmawiałam bo uważam że to wciąż nie moja sprawa ponieważ cała kłótnia między nią a moim narzeczonym wyszła ze względu jego pracy i relacji z siostrą i nagle coś o mnie. Całą ich kłótnią zaczęła się przez jego pracę, jego zachowanie w stosunku do niej i kłótnie z siostrą. Ale ona jak słyszy jakiekolwiek argumenty od niego to odwraca to na siebie, że jest ofiarą i że się usuwa z jego życia, po czym znów narzeka na moje zachowanie podając te dwie sytuacje. Po czym skonfrontowana że to nie jest prawda mówi że ona chce naszego szczęścia i że zawsze chciała. Co ja mam zrobić w takiej sytuacji? Bo zależało mi na dobrych relacjach z nią i całą rodziną a teraz czuję że cała rodzina będzie przeciwko mnie. Proszę o radę co mogę zrobić w takiej sytuacji?
User Forum

Monika

6 miesięcy temu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Dzień dobry Pani Moniko, 

Rozumiem, że ta sytuacja jest dla Pani bardzo trudna i frustrująca. Relacje z teściami, zwłaszcza kiedy pojawiają się nieporozumienia i napięcia, mogą być niezwykle obciążające emocjonalnie. Zwłaszcza, że zależy Pani na dobrych relacjach ze względu na relacje z narzeczonym. Wydaje się, że matka narzeczonego przeżywa silne emocje i być może nie radzi sobie z procesem zmian w życiu syna, co może wywoływać te sprzeczne sygnały – z jednej strony miłe gesty, a z drugiej krytyczne słowa.

Być może na początek warto porozmawiać z narzeczonym. To kluczowe, abyście z narzeczonym byli jednością w tej sytuacji. Warto, abyście omówili, jak oboje widzicie sytuację i jak chcecie na nią reagować. Jego wsparcie jest kluczowe, ponieważ to jego rodzina, a on może pomóc w budowaniu mostów, ale też w stawianiu zdrowych granic.

Po drugie warto mimo całego nie porozumienia, zachować spokój. Choć wiem że jest to trudne, warto zachować spokój i unikać bezpośredniego angażowania się w emocjonalne przepychanki, one powodują jedynie zaognienie sytuacji i eskalacje konfliktu. Nie ma potrzeby, aby konfrontować się z matką narzeczonego, dopóki sytuacja jest bardzo napięta. Czasem czas pozwala na ochłonięcie emocji i bardziej spokojną rozmowę w przyszłości.

Proszę pamiętać, że zdrowe relacje opierają się na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Jeśli będzie Pani w stanie zachować spokój i wyraźnie wyznaczać granice, a jednocześnie pozwolić czasowi działać, może to pomóc złagodzić napięcia. Ważne, aby nie brała Pani na siebie odpowiedzialności za całą sytuację – to głównie problem między narzeczonym a jego matką, a Pani nie powinna być wciągana w sam środek tego konfliktu.

Życzę dużo spokoju i cierpliwości, 

Anastazja Zawiślak

6 miesięcy temu
Żaneta Wojciechowska

Żaneta Wojciechowska

Witam Cię Moniko, uważam, że powinnaś stać na boku całej tej sytuacji rodzinnej. To rodzina narzeczonego. W takiej sytuacji,  gdzie występują manipulacje ze strony tzw głowy rodziny najlepiej ignorować takie pomówienia. Widoczna jest tu nadopiekuńczość ze strony mamy narzeczonego. Widać, że nie pogodziła się, że syn jest dorosły i Ty teraz jesteś najważniejsza dla niego. Matka nie chce się z tym pogodzić i dlatego może tak chcieć zmanipulować rodzina, że jesteś nieodpowiednia dla jej syna. 
W opisie czuję, że rozumiesz mamę narzeczonego dlatego powinnaś dać jej czas (długi czas) i starać się nie dać wplatać się i komentować tych pomówień. Ona tego oczekuje, by pokazać rodzinie, że jednak jesteś kłótliwa i nie szanujesz jej.
Pozdrawiam 

6 miesięcy temu
Joanna Łucka

Joanna Łucka

Dzień dobry, 

Pani Moniko, rozumiem, że jest Pani w konflikcie między zachowaniem neutralnej pozycji i postawy w relacji z teściową a komfortem tej relacji, który zakładałby poczucie bezpieczeństwa, czyli także określony poziom szczerości. Jednocześnie, jeśli dobrze rozumiem, czuje się Pani urażona komentarzami o Pani i Pani rodzinie - co jest zupełnie zrozumiałym odczuciem. W tym wszystkim wybrzmiewa także niezrozumienie, dlaczego teściowa krytycznie odnosi się do Pani i Pani rodziny, gdy sytuacja konfrontacji teściowa-narzeczony dotyczyła relacji w rodzinie i osoby samego narzeczonego. Istotnie, taki przebieg wydarzeń może być konsternujący. 

Zastanawia się Pani, co zrobić w takiej sytuacji. Niestety udzielenie uniwersalnej rady w sytuacji takiej jak ta, jest niemożliwe. Sytuacja jest wielowątkowa, w Pani wiadomości pojawiło się kilka tematów wymagających szerszej uwagi (m.in. relacja Pani narzeczonego z matką). Natomiast to, co wybrzmiewa w Pani opisie to niespójne komunikaty, które otrzymuje Pani od teściowej. Z jednej strony zachowuje ona postawę sympatii i otwartości, natomiast wnętrze, treść wskazuje na urażenie, uprzedzenie, niechęć. Podobnie opisała Pani funkcjonowanie teściowej z innymi osobami z rodziny np. z Kasią, której danie komentuje pozytywnie utrzymując pozytywną, sympatyczną postawę, jednak w realnym przeżyciu pojawia się ponownie negatywna, bardzo krytyczna treść, która zostaje ukryta przed samą zainteresowaną. 

Ponownie moje myśli wracają do Pani pytania - co może Pani zrobić w takiej sytuacji. A czy Pani wie, co chciałaby zrobić? Celowo pytam o chcenie - nie o powinność, nie o to, co wypada lub co byłoby strategiczne. Tylko co realnie jest w Pani przeżyciu; może tu być pomocne pytanie abstrakcyjne: gdyby miała Pani dowolność ruchu, bez troski o konsekwencje, jaką decyzję by Pani podjęła? 
Odpowiedź na to pytanie nie musi oczywiście być tym, co realnie Pani zrobi, ale może dać Pani cenną informację o tym, co jest dla Pani ważne. Zapewne odpowiedź ostateczna, ostateczna decyzja będzie oszlifowana także np. tym co strategiczne, co wypada, jak chciałaby dalej prowadzić relacje z teściową, jak decyzja ta wpłynęłaby na relacje z Pani narzeczonym. Natomiast w swoich rozważaniach warto nie zapominać o tym, aby podjąć decyzję, która nie będzie Pani naruszać, będzie w zgodzie z Panią. 

Mam taką myśl, czytając Pani wiadomość, że teściowa w jakiś sposób zaprasza Panią do konfrontacji, być może nawet konfliktu. Motywacja do takiego działania może być nieuświadomiona dla niej samej, tym bardziej niemożliwa (lub przynajmniej bardzo trudna) dla osób postronnych. Natomiast nawet przy braku znajomości motywów, to Pani decyduje, czy z tego zaproszenia chce, czy nie chce skorzystać - oraz w jakiej formie je przyjąć bądź odrzucić. 

Przedstawiła Pani narzeczonego jako wspierającego, zdaje się, że macie Państwo wspólny front. Myślę, że Pani obawy i potrzeby warto omówić także z nim, wysłuchać jego opinii o sytuacji, co oczywiście nie musi równać się jej podzielaniu. Natomiast może to być dla Pani dodatkowa perspektywa, która wspomoże Panią w podjęciu własnej decyzji o działaniu. 

 

Życzę Pani wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka 
psycholożka 

6 miesięcy temu
Kornel Miszk

Kornel Miszk

Sytuacja, którą opisujesz, jest złożona i pełna emocji, zwłaszcza że dotyczy zarówno relacji z narzeczonym, jak i jego rodziny. Tego rodzaju konflikty rodzinne, szczególnie z teściami, mogą być bardzo trudne do rozwiązania, zwłaszcza gdy w grę wchodzą różne oczekiwania, emocje oraz nieporozumienia. Ważne jest, abyś w tej sytuacji zadbała o swoje granice, a także o to, by relacja z Twoim narzeczonym była oparta na wzajemnym wsparciu.

Po pierwsze, Twoja teściowa wydaje się prezentować pewne niekonsekwencje w swoim zachowaniu, co może być bardzo frustrujące. Z jednej strony, stara się być miła i budować dobre relacje, z drugiej – pojawiają się nagłe ataki, które mogą wydawać się bezpodstawne. Takie sprzeczności mogą wskazywać na to, że trudno jej pogodzić się z pewnymi zmianami, jakie zaszły w relacji z jej synem. Możliwe, że postrzega stawiane przez niego granice jako zagrożenie dla ich więzi i przenosi tę frustrację na Ciebie.

Ważnym krokiem w tej sytuacji jest wspólne ustalenie strategii z Twoim narzeczonym. To on odgrywa kluczową rolę w mediacji między Tobą a jego matką. Warto, abyście razem określili, jakie granice powinny zostać postawione, zarówno w waszej relacji, jak i w kontakcie z jego rodziną. Jego wsparcie będzie tu kluczowe – to on powinien jasno i stanowczo, ale spokojnie, wyjaśnić matce, że takie zachowanie jest nieakceptowalne i że zależy mu na zdrowych relacjach opartych na wzajemnym szacunku. Ważne, aby konsekwentnie przypominał jej o tym, że obrażanie Ciebie i tworzenie nieporozumień nie pomoże w budowaniu pozytywnych relacji.

Z Twojej strony ważne jest, aby zachować spokój i dystans emocjonalny. Nie warto wchodzić w bezpośrednie konfrontacje z teściową, zwłaszcza jeśli nie ma na to konstruktywnego gruntu. Skup się na tym, co masz pod kontrolą – czyli na swojej relacji z narzeczonym oraz na tym, jak Ty reagujesz na te trudne sytuacje. Dbanie o własne granice i zdrową komunikację w związku pomoże Ci lepiej radzić sobie z tym, co dzieje się na zewnątrz.

Jeśli czujesz, że relacje rodzinne zaczynają Cię przytłaczać, warto pomyśleć o chwilowym odsunięciu się od tej sytuacji, aby dać sobie i wszystkim innym czas na ochłonięcie. Ważne jest, abyś nie brała na siebie odpowiedzialności za konflikty, które nie są bezpośrednio Twoją winą, i nie starała się zadowolić wszystkich kosztem własnego spokoju.

Ostatecznie, warto także zastanowić się nad przyszłością relacji z rodziną narzeczonego. Jeśli konflikty z teściową będą się powtarzać, kluczowe będzie wypracowanie stabilnych granic, które będą chronić Twoją przestrzeń osobistą oraz Twój związek. Dobrze jest również, by Twój narzeczony jasno zakomunikował, że oczekuje od matki szacunku dla Ciebie i waszej relacji.

Pamiętaj, że budowanie zdrowych relacji rodzinnych wymaga czasu, cierpliwości i konsekwencji, ale Twoje potrzeby i granice są równie ważne jak oczekiwania innych.

Pozdrawiam,  
Kornel Miszk  
Psycholog Terapeuta

6 miesięcy temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Moniko,

sama zauważyłaś, że zachowanie przyszłej teściowej wobec innych nie zawsze jest prawdziwe. Jeśli wobec innych w ten sposób postępuje, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że Ciebie też to dotknie. Zalecam, aby na najbliższy czas ograniczyć kontakty z mamą narzeczonego, nie wchodzić w rozmowy na ten temat i poobserwować z boku jak funkcjonuje ta rodzina. Dodatkowo ważne, abyście z narzeczonym obrali wspólny front i mówili jednym głosem. 

W dalszej perspektywie Waszego wspólnego życia proszę przemyśleć sobie, gdzie będziecie mieszkać, ponieważ dzielenie wspólnego gospodarstwa z teściową może być bardzo obciążające dla Waszego przyszłego małżeństwa. 

Ponadto proszę pamiętać o stawianiu granic, oczywiście z szacunkiem do rozmówcy. Chrońcie Wasz związek. 

Gdybyś potrzebowała wsparcia psychicznego i obiektywnego głosu z zewnątrz, to przemyśl doraźną konsultację z psychologiem, tutaj na platformie są dostępne takie spotkania również w formie online. 

Ściskam! :)

Katarzyna Kania-Bzdyl

5 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mam trudne relacje ze szwagrem, mieliśmy już 2 duże kłótnie w rodzinie męż
Mam trudne relacje ze szwagrem, mieliśmy już 2 duże kłótnie w rodzinie męża, mimo że to on wybucha, przeklina i nie idzie mu powiedzieć, jaki jest nasz punkt widzenia, to ja z mężem wychodzimy na najgorszych, co po wyprowadzce do dużego miasta uważają się za państwo, a on siedzi przy stole obrażony. Nie chcemy z mężem mieć z nim kontaktu, jednak urodziło mu się dziecko i chcielibyśmy brać udział w jego życiu, jego żona chce mnie poprosić o bycie chrzestną, nie wiem, czy powinnam się zgodzić... Dodam, że my nie wzięliśmy go na chrzestnego naszego dziecka, ponieważ nie wykazywał żadnego zainteresowania nim, ale jest tym faktem oburzony, bo jak to mówi, był przekonamy, że zostanie chrzestnym, bo jest bratem i wypada, nie wiem, co robić, czy ciągnąć tą toksyczna relacje, każdy wyjazd do teściów stresuje, bo oni też nie rozumieją, że z mężem Mamy swoje zdanie i inaczej patrzymy na życie, nie robimy rzeczy "bo wypada".
Skomplikowana relacja mama-dorosła córka.
Skomplikowana relacja mama-dorosła córka. Mam 33 lata i dosyć zawiłą relację z moją mamą. Zawsze byłyśmy bardzo blisko siebie, przez całe życie byłam jej najbliższą osobą, powiernikiem, odkąd pamiętam (5/6lat) byłam zaangażowana w jej problemy małżeńskie z moim tatą (zdaję sobie sprawę, że nie jest/nie było to zdrowe podejście). Mieszkamy bardzo blisko siebie, mam kontakt codziennie, CODZIENNIE (telefoniczny, na komunikatorze lub odwiedzamy się). Od zawsze byłam bardzo wrażliwa na "humory" mojej mamy, jestem w stanie wyczuć po kilku słowach czy jest w dobrym lub złym nastroju. Jej nastrój bardzo często odzwierdziedla mój nastrój: już 10minutowa rozmowa telefoniczna z mamą w złym humorze jest w stanie popsuć mi cały dzień. Mama nie ma żadnych przyjaciółek, jestem właściwie tylko ja i czuję się w obowiązku zapewnienia jej "rozrywek" na weekend, właściwie mama nie wyobraża sobie, że w weekendy nie spędzimy czasu razem. Gdy wyjeżdżam na wakacje, często pada propozycja ze strony mojej mamy, czy może dołączyć (właściwie to nie propozyzja, ale zdanie oznajmujące, że dołącza)- na szczęście tu zachowuję asertywność (chociaż nie jest to łatwe). Próbowałam podjąć rozmowy na temat naszej dziwnej relacji kilka razy, ale zawsze kończyło się to płaczem ze strony mojej mamy i moimi przeprosinami. Wiem, że to nie jest zdrowe, wiem, że potrzebuję terapii :) Stąd moje pytanie do specjalistów, jaka terapia byłaby najlepsza do takiego rodzaju problemu. Nie chcę odcinać się od mojej mamy, chciałabym nauczyć się nie podchodzić tak emocjonalnie do jej zmiennych nastrojów. Pozdrawiam, Kaśka
Relacje z kuzynką bardzo wpłynęły na życie mojej córki - na początku było super, teraz jest nie za dobrze. Czy powinnam się wtrącać?
Cześć, jestem mamą jedynaczki - 15 lat. Mimo tego, że nie ma rodzeństwa od dziecka ma bliski kontakt z kuzynką rówieśniczką (córka siostry męża). I tak razem w przedszkolu, razem w szkolnej ławce, razem w szkole i razem po szkole, razem na podwórku, na wakacyjnych wyjazdach...Nasze rodziny mieszkają bardzo blisko siebie i często się spotykamy. Mama kuzynki jest chrzestną matką mojej córki. Dopiero w liceum rozstanie, inne miasta i inne otoczenie. Moja córka na początku (pierwsze klasy podstawówki) była bardzo zaborcza jeśli chodzi o relacje z kuzynką, chciała ją mieć tylko dla siebie i nie rozumiała, że tamta ma prawo kolegować się z innymi dziećmi...tak jak ona ma prawo mieć inne koleżanki. Przeżywała różne sytuacje... Można powiedzieć, że kuzynka owinęła sobie córkę wokół palca i mogła robić z nią co chciała a ta i tak była wierna jak piesek. Dużo zmieniło się w ostatnich latach podstawówki, w okresie dojrzewania... Córka trwała przy kuzynce i znosiła jej gwiazdorzenie, przykre uwagi na swój temat, trwała przy niej w każdej chwili zatracając swoją osobowość. Wszyscy z boku patrząc zawsze traktowali je jak siostry. I tak w końcu miarka się przebrała i to moja córka podjęła decyzję o tym żeby pójść w całkiem innym kierunku do liceum, byle nie razem...nie chciała być już dalej jak się wyraziła "przydupasem kuzynki"... Przez całą podstawówkę borykała się z bardzo niską samooceną, nie wierzyła że ktoś może ją lubić za to jak jest, że dla kogoś może być ważna...W pierwszej klasie liceum nawiązała kontakty z rówieśniczkami (choć nie było łatwo) ale nadal nie wierzyła w siebie i na każdym kroku szukała dowodu że ktoś ją akceptuje. Pomogła nam bardzo pani psycholog... Po jakimś czasie okazało się, że kuzynka też miała problem z kontaktami z rówieśnikami i z nawiązaniem relacji w swoim liceum a winę za to (może nie wprost ale bardzo dając do zrozumienia) obarcza się moją córkę. To wszystko przez to, że moja córka się zmieniła i zostawiła kuzynkę. Nie poświęca jej tyle czasu, nie adoruje i nie interesuje się jej sprawami... Prawdę mówiąc widzę, że moja córka ma teraz bardzo lekceważące podejście do kuzynki i faktycznie nie zwraca na nią uwagi... Boję się w sumie, że z miłości przeszło jej całkowicie może jeszcze nie w nienawiść ale w obojętność. Nie wiem co robić. Do tej pory starałam się wspierać moje dziecko i pomóc poprawić jej samoocenę. Ale dochodzą do tego wszystkiego nasze relacje rodzinne. Nie wtrącałam się w taki sposób żeby rozmawiać ze szwagierką o dziewczynach ale bolą mnie insynuacje, że wszystkiemu winna jest moja córka. Kuzynka jest ewidentnie smutna i zdołowana, korzystała z porady psychologa. Ale to przez wiele lat moja córka nakładała maski i udawała przed wszystkimi w rodzinie że jest wszystko ok a potem w domu płakała w poduszkę nieszczęśliwa i zdołowana. Czy powinnam się wtrącał i porozmawiać jak mama z mamą? Czy może one powinny wylać z siebie wszystkie wzajemne żale i pokłócić się a potem może pogodzić i żyć na nowo. Nie wiem, czy w ogóle da się coś z tego zrozumieć co napisałam...może za bardzo się przejmuję...
Osoba z rodziny męża jest do mnie źle nastawiona, unika kontaktu, przebywania w moim towarzystwie. Co zrobić? Odciąć się?
Witam, zwracam się do państwa z zapytaniem, ponieważ od roku czasu dostrzegam, że pewna kobieta w stosunku do mnie ma lekceważące zachowanie, jeśli tak to można ująć. Jest to najbliższa rodzina mojego męża. Prowadzimy podobną działalność gospodarczą i od tego czasu praktycznie kontakt nam się urwał. Na różnych spotkaniach rodzinnych, wyjazdach nie odzywa się do mnie, wychodzi do innego pomieszczenia ze swoim mężem oraz dziećmi. Jeśli zrobię pierwszy krok, to rozmawia ze mną. Jest mi bardzo z tym ciężko i przykro, bo nic jej nie zrobiłam a odnoszę wrażenie, że karze mnie ciszą. Mój mąż też ma takie odczucie. Nie mam ochoty uczestniczyć w spotkaniach z nią, bo czuję się bardzo niekomfortowo. Jednak nie chcę by przez tę sytuację mój mąż musiał rezygnować. Co w takiej sytuacji zrobić? Odciąć się od takich osób? Dodam, że już wcześniej była podjęta rozmowa o podobnej sytuacji z tą kobietą. Uznała, że wszystko jest ok.
Kryzys w rodzicielstwie i związku z narzeczonym. Pomocy!
Witam, mam pewien problem.. Od 6 lat jestem w związku z narzeczonym. Posiadam dziecko z poprzedniego związku (córkę - 10 lat) oraz syna z teraźniejszego związku(5lat), obecnie jestem w 3 ciąży. Na samym początku partner i moja córka dogadywali się, lubili, po czasie relacje ich się oddalały, narodził się syn, bardzo wymagający, często płakał w nocy, nie dawał się wysypiać, non stop na cycku. Teraz jest bardzo źle w domu, między córką a partnerem jest tragicznie, już nawet się nie lubią (mówi do niego tato, ale wie, że nie jest jej prawdziwym ojcem - biologicznego nie poznała), on jest dosyć surowy, daje kary za złe zachowania, wyzywa, przez co się ciągle kłócimy. Wiem, że ona robi źle i też krzyczę... Ja potrafię się nawet drzeć na dzieci, a one jakby miały mnie gdzieś, jego słuchają od razu... Chcę dobrze, a później jest jak jest... Moje relacje z partnerem są też ciężkie, kłócimy się. Rozważałam odejść, po czym okazało się, że jestem w ciąży i nie jest tragicznie, bo potrafimy się jakoś dogadywać. Jestem rozdarta, bo kocham narzeczonego, ale jak widzę jak moje dziecko cierpi to aż mnie ściska. Nie jest aniołkiem, mi pyskuje i czasem wyzwie mnie jak nie pozwolę jej na coś... Próbowałam dostać się do psychologa, ale nie ma terminów.. Córka jest pod kontrolą pedagoga w szkole, bo nie radziła sobie z emocjami, p. pedagog tak nagadała, że nam chciała założyć niebieska kartę... dużo wyolbrzymiła, ale prawda jest taka, że przez relacje jego z nią, to ja się z partnerem ciągle kłócę, ona też czuje się niekochana, nieakceptowana... chciałam iść na terapię, ale on nie chce na nią iść... mam dość. Proszę o pomoc, bo jestem już na skraju załamania nerwowego.
Konflikt z teściową a relacja z narzeczonym i oczekiwanie dziecka - jak sobie radzić?
Witam, mam pewien problem który już trapi mnie od miesięcy. Mianowicie chodzi o moje życie, narzeczonego i jego matki. Ja i narzeczony jesteśmy z dwóch różnych miast - różnica godzina drogi, wydarzyło się wiele bo zaszłam w ciąże i 2/3 za mną w tym momencie, przeprowadziliśmy się w strony narzeczonego bo nie mieszkaliśmy na co dzień razem, wiec można powiedzieć siedzimy w otoczeniu rodzinnym narzeczonego, nie ukrywam, bardzo brakuje mi bliskich i znajomych gdzie kontakt jest drogą smsową lub spotkaniem raz w jakiś weekend. Sęk w tym, że kiedy nie mieszkałam z narzeczonym i nie miałam dziecka w drodze, miałam dobre kontakty z teściową. Mój narzeczony mieszkał z nią sam bo reszta wyjechała zagranice do pracy, jej mąż nie żyje od kilku lat i mój facet bardzo jej pomagał w życiu. Kontakt z teściową zaczął się pogarszać jak zamieszkał ze mną. Na początku to wszędzie chciała z nami być i jeździć, była końcówka lata i dosłownie miałam wrażenie, ze codziennie lub co drugi dzień z nią jesteśmy. W którymś momencie zaczęłam mieć z tym problem i zaczęło mnie to już przytłaczać i mówiłam narzeczonemu czy nie jest tego trochę za dużo. On mam wrażenie jest taki obustronny - może teraz trochę bardziej jest za mną aczkolwiek nie wiem jak by było w sytuacji konfrontacji. Kiedy spotkań było mniej zaczęła kombinować i wydzwaniać z propozycją, że ma dla nas jedzenie (do teraz tak jest). Nie ukrywam to jest bardzo miłe i pomocne ale robi to przeważnie wtedy kiedy nie ma nikogo w domu i potrzebuje towarzystwa i wabi nas jedzeniem. Nie miałabym nic przeciwko w częstszym przebywaniu z nią gdyby nie takie zachowania. Ona ma silny charakter - taki męski, od jakiegoś czasu mam wrażenie, ze mi dogryza albo rywalizuje ze mną. Były sytuacje gdzie np komentowała jak się ubrałam (czy zimno mi nie jest), ona pracuje w szpitalu i odbierając je, przeczytała sobie, ze jakieś drobne zapalenie mi wyszło i zaczęła w towarzystwie żartować o tym, raz się upiła i do mnie z tekstem „kocham Cię ale nawet nie próbuj mi ograniczyć kontaktów z synem i wnukiem”, na co mój narzeczony zareagował i ją okrzesał. Ostatnio poznaliśmy płeć dziecka i w momencie niespodzianki miałam widok na nią i tą jej zwiędłą minę jak zobaczyła różowy kolor… To nawet nie była mina smutku tylko jej niezadowolenia co jak dla mnie jest strasznie słabe, gdzie sama mówiła, ze najważniejsze żeby dziecko było zdrowe. Na tej imprezie zdążyła również skrytykować moją przyjaciółkę, która mi opowiedziała, że nie znając jej mówi, ze z niej okropna matka bo nie pilnuje swojego dziecka. Dużo wydzwania do mojego faceta, kilka razy razy dziennie, mimo spotkań i kilometra różnicy w mieszkaniu od siebie. Często proponuje mu, ze zrobi mu jedzenie do pracy, gdzie często ja mu coś robię bo nadzwyczajnie mieszkamy ze sobą i dbamy o siebie. Czuje jakieś poczucie rywalizacji albo może problem teściowej. Nie mam pojęcia co robić, nie lubię tam jeździć ze względu na różnice charakterów, podejście tej matki i niepotrzebnych tekstów w moja stronę, w głowie mam wtedy, ze muszę się zmuszać tam jechać raz na jakiś czas żeby przykrości nie zrobić a mi chodzi tez o komfort psychiczny tym bardziej w ciąży. Boje się, ze jak urodzi się dziecko to będzie jeszcze gorzej. Będzie krytyka, bo ona wie lepiej itd. Co tu robić?
Problemy z relacjami rodzinnymi, zdrowiem dziecka i wpływem toksycznego środowiska na zdrowie
Witam. Moje pytanie, w zasadzie problem jest dość złożony, ale postaram się w skrócie określić problem. Mam problem w relacjach z matka i siostrą. Od zawsze ona była stawiana na piedestale, ja zawsze czolam się mniej ważna. Radziłam sobie i żyłam w świadomości trudno jest jak jest. Akceptowałam i znosiłam różne docinki i przede wszystkim wieczna krytykę. Nigdy nie postawiłam granicy. Wszystko zmieniło się gdy 4 lata temu urodziłam dziecko, przewartościowałam sobie wszystko i zaczelam dostrzegać, że tak naprawdę nadal jest w moim kierunku krytyka i co bym nie zrobila, jakbym się nie starała to jest zle. Czasem wręcz zostałam oceniana, jakbym wszystkim robila nie wiem jaka krzywdę. Ja zaczelam stawiać granice, że nie życzę sobie takiego traktowania i takiego oceniania. Moje relacje z siostrą calkiem ograniczyły się do minimum. Z matka podobnie. Dlatego też że jest dodatkowy problem. Moje dziecko jest chorowite, łapie byle co, ja zresztą podobnie. Wieczne infekcje wywracają nam życie, bo z mezem tak naprawdę wymieniamy się na zmianę w opiece bo nie mamy kogo prosić o pomoc. I największy problem, który spędza mi sen z powiek jest sytuacja. U mojej matki w domu- stary dom, panuje grzyb, przykry bardzo uciążliwy zapach. I tak naprawdę mam wrażenie że tylko mi i mojemu mężowi to przeszkadza. Było gdy mowilam matce o tym, że coś jest nie tak, że to się pogłębia, że ten zapach jest uciążliwy i że jest to niebezpieczne. Ona wręcz mnie wyśmiewa i nie rozumie problemu. A my po każdej wizycie u niej jesteśmy chore. W jedny roku moja córka wziela multum antybiotyków bo każda wizyta kończyła się infekcja która wogole nie ustępowała. Gdy próbowałam tłumaczyć to sytuacje, moja matka nie rozumie, twierdzi że wymyślam. Mojej siostrze chyba to nie przeszkadza i może ma inną odporność. I najgorszy problem zbliżające się święta. W tamtym roku zorganizowałam u siebie by nie przebywać u niej, tylko żeby wszyscy przyli do mnie. Ale oczywoscie było tylko krzywe patrzenie. Mialam odczucie, że nic nie pasuje, wszystko zle. I przeciez powinniśmy spędzać u niej. I w tym roku nie wiem co zrobić. Jestem w takiej rozterce że nie potrafię sobie poradzić. A jest to dla mnie tym bardziej cięższe bo od 3 tyg zmagam się z zapaleniem zatok, a moja córka wlansie też jest chora, i wiem że odwiedziny u niej skończą się źle, boje się że dostaniemy gorszego zapalenia, będąc świeżo bądź jeszxze w trakcie naszych infekcji. Naprawdę nie wiem co robić. Dodatkowo wspomnę że cierpię na nerwice i przerasta mnie ten problem, bo co bym nie zrobila będzie zle. Ale nie chce narażać dziecka na choroby. Proszę o jakos pomoc.
Rozdarcie między obowiązkami wobec rodziców a szczęściem małżeńskim: Jak postawić granice?

W tym roku skończę 30 lat, mam żonę i synka, bez których nie wyobrażam sobie życia. Żyje nam się dobrze, możemy na sobie polegać i wzajemnie się wspieramy. Problem tkwi w mojej relacji z rodzicami oraz siostrą. Nigdy nie mieliśmy jakiegoś dobrego kontaktu, raczej przeciętny. Moja mama ma bardzo trudny charakter, jest bardzo męcząca. Lubi się nad sobą użalać i zawsze twierdzi, że ona ma najgorzej, często również manipuluje i szantażuje emocjonalnie. Mniej więcej w wieku 15 lat, zacząłem się buntować i przestałem się bawić w te jej głupie gry. 

Zacząłem mieć swoje zdanie i ono zupełnie odbiega od tego, jakie ma ona. Nasze wymiany zdań przy braku argumentów z jej strony często kończyły się płaczem, że jak to tak mogę traktować własną matkę itp. Na samym początku, oczywiście wzbudzało to we mnie zamierzone przez nią poczucie winy, ale z czasem się uodporniłem i przestałem na to reagować, ale często mimo, że nie dałem po sobie poznać obwiniałem się. Drugim równie wielkim problemem jest moja siostra, osoba narcystyczna, która ciągle musi być w centrum uwagi i ciągle ktoś się nią interesował. 

W młodszych latach rodzice często ją faworyzowali i wiele rzeczy musiałem odpuścić, ponieważ ona tak chciała. Wiele razy mnie ośmieszała i komentowała coś, czego nie powinna, wtrącała się w moje życie i mną manipulowała. Ciężko było mi się z tym pogodzić, ale podobnie jak z mamą zacząłem to olewać. 

Relacja z moim tatą jest najlepsza, mamy podobne spojrzenie na wiele rzeczy, szanuje moje zdanie i nie wtrąca się, ale niestety obrywa rykoszetem przez moją niechęć do mojej mamy i siostry. Sam często pada ofiarą tych gier. Kiedy poznałem moją żonę, przedstawiłem ją rodzinie, bardzo ją polubili i została ciepło przez nich przyjęta. Ale to ona otworzyła mi oczy i słusznie zauważyła, że trzeba postawić granicę, a nie to olewać i nauczyć się z tym żyć. No i odkąd granice zaczęły się stawiać, zacząłem żyć własnym życiem, im zaczęło to przeszkadzać, a zwłaszcza ten brak kontroli, który od zawsze miały a teraz się to ukróciło. Wymuszania płaczem i inne szantaże emocjonalne przestały działać. Moja siostra miała jakąś refleksje i oczywiście przepraszała i niby chciała naprawić tę relację, ale było to tylko pozorne, ponieważ ostatecznie skończyło się tak jak zawsze, żadnych przemyśleń i wyciągnięcia wniosków a jak był brak argumentów i odwracanie kota ogonem i obwinianie mnie. Postanowiłem zmniejszyć nasze kontakty to minimum, jakim jest spotkanie u rodziców na obiedzie. Jakoś z tym żyłem i żyje nadal, ale to wszystko zaczyna mnie przytłaczać i chce zmiany. 

Niestety dotknęło to też moją żonę, patrzyła na to wszystko z boku, ale skoro do mnie nie mogły dotrzeć bezpośrednio, to zaczęły próbować przez nią. Manipulacje, kłamstwa i jakieś intrygi sprawiło, że ona zupełnie przestała je tolerować. Każde spotkanie rodzinne to dla niej jakaś psychiczna męczarnia. Odkąd urodził się nasz syn, granica jej cierpliwości została mocno przekroczona, za co też obwiniam siebie, ponieważ ja im na to pozwoliłem, bo granicę postawiłem zdecydowanie za późno. Niestety ucierpiała, tez na tym relacja pomiędzy mną a żoną, ponieważ oni ciągle za bardzo chcą być obecni w naszym życiu. Jestem bardzo zmęczony tą sytuacją i sam nie wiem, co czuje. 

Strach, rozczarowanie czy może gniew? Pewnie wszystkiego po trochu. Czuję się rozdarty, bo z jednej strony, wiem, że moi rodzice bardzo kochają swojego wnuka i zawsze mogę na nich polegać, ale czuję, że zaczęli to traktować jako kartę przetargową i powód do częstszych spotkań, których sam nie potrzebuje. Niestety tutaj mnie złamali, bo teraz podświadomie czuje presję i obowiązek, aby oni co najmniej raz w tygodniu się z nim zobaczyli, bo jeżeli to trwa dłużej, to zaczynają opowiadać, jak to oni nie tęsknią, a ja wtedy czuje wyrzuty sumienia. Temu wszystkiemu przygląda się moja żona, która ma już tego wszystkiego po dziurki w nosie i zupełnie nie ma ochoty na żadne ich wizyty. 

Czuję się jakbym był pomiędzy młotem a kowadłem - z jednej strony, troskliwi dziadkowie i kochający ich wnuk z drugiej strony żona, która ma tego wszystkiego dosyć i jest zmęczona całą moją najbliższą rodziną. Masakra...

Jak poradzić sobie z trudnymi relacjami z toksyczną rodziną partnerki i uratować związek?

Rodzice mojej partnerki całe życie ją źle traktowali. Była przemoc fizyczna oraz psychiczna, wyrzucanie z domu i spanie na klatce, zostawianie pustej lodówki i ciągłe szantaże emocjonalne. Gdy zaczęliśmy się spotykać, oni mnie nie akceptowali, prawdę mówiąc poznałem ich dopiero po około 3 latach związku, bo zakazywali mi przychodzenia do ich domu. Po wyprowadzce partnerki z jej rodzinnego domu oni zaczęli Nas zapraszać i tak jakby mnie akceptować. Widzę, że to jest sztuczne i osobiście nie jestem w stanie zapomnieć im poprzedniego traktowania mnie, jak i traktowania mojej drugiej połówki. Oni nie widzą problemu, pomimo zwrócenia im o to uwagi. Moja partnerka natomiast twierdzi, że rodzicom należy się szacunek pomimo wszystko, pomimo tej wyrządzonej krzywdy (jej rodzeństwo doświadczyło tego samego i tak samo uważają). Wydaje mi się, że moja partnerka stara się z całej siły, abym ich polubił lub chociaż tolerował, nie jestem w stanie. Mamy o to ciągle okropne kłótnie, po których zastanawiam, się czy związek ma dalej sens, ponieważ chce kiedyś dzieci i nie chce, żeby miały kontakt z takimi ludźmi (są to alkoholicy, niestabilni emocjonalnie, którzy często stosują przemoc, szczególnie po alkoholu). O ile staram się to w jakiś sposób zrozumieć, to jestem już zmęczony i bezradny co mogę dalej z tym zrobić i czy to dalej ma jakąkolwiek przyszłość.