Przyjaciółka zrywa kontakt - jak pogodzić się z utratą długoletniej przyjaźni?
Witam, Od pewnego czasu zauważyłam, że z moją przyjaciółką, z którą znam się 12 lat, kontakt się urwał. Każda z nas założyła rodziny, mężowie, ona dziecko. Spotykałyśmy się raz na jakiś czas, pisania było mało. Kiedyś mi już zasugerowała, że wkraczam bardzo w jej życie, kontroluje i po prostu nie mogę tak robić.
I bardzo z tym walczyłam. I czuje, że mi wychodziło. Przedwczoraj napisałam do niej czy może się spotkamy, odczytała.. nie odpisała. Po 2 dniach w pracy, zamiast napisać do koleżanki znak zapytania (bo pracuje w szpitalu, w którym jest mój dziadek i wysłałam jej ciągle zapytania o dziadka) to wysłałam do nie przypadkowo. Kontaktu nadal zero, zaczęłam się martwić, myślałam, że coś z dzieckiem czy z nią. I po chwili dostałam wiadomość, że ona wie, że ten znak na pewno był do niej, żebym przestała kłamać i ona życzy mi jak najlepiej, ale ona przestrzeni na naszą relacje już nie ma. Ma dość tłumaczeń i kończy to. Napisałam, że to nie było do niej, ale ona mówi, że dość słuchania tłumaczeń i na razie. Chciałam się dowiedzieć, co ją kierowało, mówi, żebym nie drążyła i skoro cześć to cześć. Rozmawiałam z mężem, powiedział, że może poczuła się otoczona z twojej strony, ale powinna to wyjaśnić. Jest mi przykro, bo boję się, że kolejny raz coś zrobiłam, chyba że może warto iść naprawdę prosto i nie patrzeć ciągle zecja popełniłam błąd, tylko pogodzić się z utratą i iść przez życie...
Oliwia

Karol Dyrcz
Dzień dobry,
To, przez co Pani teraz przechodzi, jest trudne i pełne emocji. Strata ważnej relacji, zwłaszcza po tylu latach, może być naprawdę bolesna. Dodatkowo pojawia się poczucie winy, które tylko nasila te uczucia. Nie wiemy dokładnie, co skłoniło Pani przyjaciółkę do podjęcia takiej decyzji. Być może nie miało to bezpośredniego związku z Panią, a wynikało z innych czynników w jej życiu. Chciałbym jednak podkreślić, że w Pani postawie widać dużo zaangażowania i troski. Widać, że bardzo zależało Pani na tej relacji, a takie starania są dowodem prawdziwej dbałości o drugiego człowieka.
Na podstawie tego, co Pani napisała, mogę zasugerować kilka rzeczy, które mogą okazać się pomocne:
Zaakceptowanie jej decyzji: Choć to trudne, warto uszanować jej prośbę o przestrzeń. Być może z czasem emocje opadną i jeszcze będzie okazja, aby się spotkać i porozmawiać.
Pozwolenie sobie na smutek: Ta przyjaźń była ważną częścią Pani życia, więc naturalne jest, że odczuwa Pani stratę. Warto dać sobie czas, by przeżyć te emocje — nie trzeba od razu udawać, że wszystko jest w porządku.
Przeanalizowanie sytuacji, ale bez surowej oceny siebie: Warto zadać sobie pytanie — Czy mogłam zrobić coś, co ją przytłoczyło? — nie po to, by się obwiniać, lecz by lepiej zrozumieć swoje reakcje i mechanizmy działania na przyszłość.
Skupienie się na swoim życiu: Czasami, gdy mocno koncentrujemy się na jednej relacji, możemy nie dostrzegać innych wartościowych osób wokół nas. Być może to dobry moment, by zadbać o inne kontakty lub poświęcić czas na coś, co sprawia Pani radość.
Rozważenie rozmowy z psychoterapeutą, jeśli emocje staną się zbyt przytłaczające: Takie sytuacje potrafią uruchomić trudne uczucia, jak lęk przed odrzuceniem. Rozmowa z terapeutą może pomóc Pani przepracować te emocje i spojrzeć na sytuację z innej perspektywy.
Najważniejsze jest, by nie traciła Pani wiary w siebie.
Relacje bywają skomplikowane i czasem, mimo najlepszych chęci, trudno uniknąć nieporozumień. Dbanie o własne emocje i zdrowe granice pozwoli Pani w przyszłości budować satysfakcjonujące relacje — takie, w których obie strony czują się dobrze.
Życzę Pani dużo siły i spokoju,
Pozdrawiam serdecznie
Psychoterapeuta Karol Dyrcz

Iwona Lassota
Dzień dobry,
rozumiem, że to jest dla Pani bardzo trudna sytuacja i ma Pani prawo czuć trudne emocje. Przyjaźń, więź, szczególnie ta, która trwa przez wiele lat, jest czymś bardzo cennym w naszym życiu, a jej zakończenie lub nawet osłabienie może budzić smutek, rozczarowanie, żal, a także gniew.
Warto przemyśleć, co mogło spowodować decyzję przyjaciółki, szczególnie w kontekście tego, o czym powiedziała, że czuła się kontrolowana tzn.że w jej odczuciu jej granice były przekraczane. To dla niej kwestia poczucia przestrzeni i autonomii, zwłaszcza po tym, jak założyła rodzinę. Często, gdy nasze życie zmienia się (np. pojawienie się dziecka), nasze potrzeby w zakresie kontaktów i granic również się zmieniają.
Ważne, żeby zastanowić się, co w Pani zachowaniu mogło naruszać granice przyjaciółki. Być może Pani intencje były dobre (szczególnie chęć pomocy czy troska o nią), ale ona mogła to odebrać inaczej.
Byłoby dobrze, gdybyście obie zechciały szczerze porozmawiać o Waszej relacji, o tym, co każdej z Was przeszkadza i o Waszych potrzebach. Mam nadzieję, że to się uda i znajdziecie nowe sposoby na budowanie relacji w nowym kontekście życiowym każdej z Was.
Pozdrawiam.
Iwona Lassota

Anna Pios
Dzień dobry! To naturalne, że jest Pani przykro, kiedy traci Pani długoletnią relację. To może być dla Pani trudny czas. W Pani poście słychać dużą wrażliwość na potrzeby drugiej osoby, a także zdolność do autorefleksji. Pisze Pani, że już od jakiegoś czasu starała się Pani szanować potrzeby przyjaciółki i nie naciskać na kontakt. Proszę się zastanowić, czy Pani potrzeby w tej relacji też były ważne, czy to była relacja, w której obie strony mogły czuć wzajemne wsparcie? Czasem tak jest, że relacje się kończą, wypalają i nie musi to świadczyć o tym, że to Pani coś zrobiła.
Pozdrawiam, Anna Pios
Psycholog, psychoterapeutka w trakcie szkolenia

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Oliwio,
zdecydowanie trzeba uszanować prośbę Twojej byłej przyjaciółki. W życiu tak bywa, że przez pewien czas idziemy wspólną drogą z osobami nam bliskimi, by później każdy z nas poszedł w swoją stronę. Zachęcam do doraźnych konsultacji psychologicznych, aby przepracować tę znajomość przy pomocy psychologa. I zamknąć pewnie rozdział :)
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Anastazja Zawiślak
To, co przeżywasz, jest bardzo bolesne – utrata bliskiej relacji, zwłaszcza tak wieloletniej, zawsze zostawia emocjonalny ślad. I nic dziwnego, że próbujesz zrozumieć, co się stało, czy mogłaś zrobić coś inaczej. Takie refleksje są zupełnie naturalne i często pomagają nam rozwijać się jako ludzie. Ale ważne jest też, by nie wpadać w pułapkę ciągłego obwiniania się i analizowania siebie przez pryzmat cudzych decyzji.
Twoja przyjaciółka dała Ci sygnał już wcześniej, że potrzebuje więcej przestrzeni, i wygląda na to, że teraz podjęła decyzję, by zakończyć tę relację. To może być jej sposób radzenia sobie z nowym etapem życia, z macierzyństwem, z własnym zmęczeniem czy potrzebą odcięcia się od tego, co dla niej trudne. Czy mogła powiedzieć to inaczej, spokojniej, z większą empatią? – tak. Ale jej decyzja też jest częścią jej granic, na które – mimo bólu – nie mamy wpływu.
Zrobiłaś to, co mogłaś: napisałaś, próbowałaś porozumienia, dałaś wyjaśnienie. Teraz być może najbardziej wspierającą rzeczą, jaką możesz dla siebie zrobić, jest zaakceptowanie tego, co się wydarzyło, i pozwolenie tej relacji odejść. Nie dlatego, że nie była ważna, ale dlatego, że dalsze próby kontaktu mogą tylko pogłębiać Twój ból.
Zamiast nieustannie pytać: „co zrobiłam źle?”, spróbuj zapytać: „czego ta sytuacja mnie uczy o mnie samej, o moich potrzebach, o relacjach?”
Masz prawo do smutku. Masz prawo do żalu i potrzeby zrozumienia. Ale masz też prawo iść dalej – z troską o siebie, ze świadomością, że nie każda utrata to Twoja wina. Czasem relacje się kończą, bo ludzie idą w różne strony. I to też jest część życia. Daj sobie czas i czułość – to, że boli, znaczy tylko, że ta przyjaźń była dla Ciebie ważna. 💙 Jeśli będziesz potrzebować wsparcia warto spotkać się z psychologiem, który wesprze Cię w tym trudnym dla Ciebie czasie i pomoże Ci przeżyć te emocje.
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Urszula Małek
To, co przeżywasz, jest bardzo bolesne, bo mówimy o przyjaźni, która trwała 12 lat. Nic dziwnego, że trudno Ci się z tym pogodzić. Ale z jej słów wynika, że dla niej ta relacja stała się przytłaczająca -niekoniecznie dlatego, że zrobiłaś coś złego, ale dlatego, że ona inaczej teraz postrzega swoje potrzeby.
Próbowałaś się zmienić, walczyłaś o tę relację, a mimo to ona podjęła decyzję o zakończeniu kontaktu. To bardzo trudne, ale może rzeczywiście najlepsze, co możesz teraz zrobić, to zaakceptować jej wybór i pozwolić sobie na przeżycie straty. To nie oznacza, że Twoje uczucia są nieważne -masz prawo czuć smutek, żal, a nawet rozczarowanie.
Warto też spojrzeć na siebie z czułością. Czasem w relacjach nieświadomie dajemy zbyt wiele, bo bardzo nam zależy, ale zdrowa przyjaźń to balans między bliskością a przestrzenią. Może to dobry moment, żeby zastanowić się, jak budować relacje, w których nie zatracasz siebie, a jednocześnie nie musisz się stale zastanawiać, czy robisz coś nie tak.
To nie jest łatwe, ale idź do przodu z myślą, że w przyszłości znajdą się ludzie, którzy będą chcieli tej przyjaźni na tych samych zasadach co Ty.
Pozdrawiam serdecznie,
Urszula Małek

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, zwracam się może z dość dziwnym i ciężkim do odpowiedzenia pytaniem, ale nie wiem co robić. Postaram się w miarę szybko przedstawić swoją sytuację.
Około 3 lata temu zawarłam nową znajomość, a w połowie zeszłego roku dość nagle i bez powodu się ona rozpadła. Od tego czasu kompletnie nie umiem myśleć o tym co jest teraz, mam innych przyjaciół, ale wciąż tęsknię za tamtą relacją, ogólnie kieruję się zasadą, że jedna relacja nie zastąpi drugiej, co raczej mi nie pomaga. Od wielu miesięcy myślałam, by jakoś odnowić tą znajomość, zwłaszcza, że ta relacja zakończyła się bez jakiegoś konkretnego powodu, nie było żadnych kłótni czy nieporozumień.
Moje plany zostały zrujnowane, ponieważ około miesiąc temu dowiedziałam się czegoś, co kompletnie przekreśliło całą tą znajomość, nawet to co było kiedyś. Od tego czasu smutek mnie opanowuje, całe dni upływają mi na analizie tego, czemu ja kiedykolwiek rozpoczęłam tą znajomość.
Od roku obwiniam się, że nie zaczęłam jakoś tych rozmów z nimi od nowa, ale fakt jest też taki, że miałam dość ciężki czas związany z zaburzeniami lękowymi i nie byłam w stanie chodzić do szkoły, a co dopiero prowadzić życie towarzyskie. Bo kto by chciał przyjaźnić się z kimś, kto boi się wszystkiego?...
Od dawna bardzo obawiam się, że ktoś mnie zostawi, czy to rodzina czy właśnie znajomi. I moje pytanie brzmi: czy da się jakoś zapomnieć o tej znajomości, albo chociaż wytłumaczyć sobie, że nie warto o tym myśleć? Zaczęły się przez to u mnie pojawiać myśli, że życie nie ma sensu i jestem przerażona, dlatego chce coś z tym zrobić. Chodzę na terapię, lecz obecnie mam przed sobą dość długą przerwę w niej, dlatego piszę tutaj.
Cześć!
Mam "problem" z narzeczoną, z którą jestem prawie 10 lat. Czuję się chyba jak niedorajda życiowa?
Od początku... Od samej szkoły podstawowej miałem utrudniony kontakt z rówieśnikami, sam nie wiem czemu. Przez to znalazłem sobie "przyjaciół" na czatach GG, i od tamtej pory jestem uzależniony (w tej chwili od przeglądania społeczności)
Narzeczoną "znalazłem" na GG z tego samego miasta. Ja 16, ona 14 lat. Od samego początku jesteśmy ze sobą, ja byłem jej X chłopakiem, a ona dla mnie pierwszą. Wiadomo, na początku była wielka miłość, małe kłótnie (zawsze z jej strony do tej pory), ale raczej nie mieliśmy wspólnych tematów. Od tych prawie 10 lat, nie zerwaliśmy ze sobą ani razu, ale były "poważne" kłótnie, najczęściej spowodowane przez nią. Ja jej nigdy nie zdradziłem, ona również nie. Nigdy jej nie dawałem powodów do zazdrości, ponieważ zależy mi tylko na niej, ale dla niej znajomość męsko-damska nie istnieje, kilka lat temu musiałem usunąć wszystkie dziewczyny z fb oraz usunąć i założyć nowe konto. Miałem na to szczerze wywalone, bo mi na tych znajomościach nie zależało, więc to wszystko robiłem.
Skończyliśmy technikum, to się razem wyprowadziliśmy do innego miasta, ona na studia, ja do pracy. Z opowieści różnych ludzi, myślałem, że nasz "początek" razem mieszkania będzie ciężki, ale okazało się, że było dobrze. Przeszkadzało jej od tamtej pory, że jestem uzależniony od telefonu. Fakt, siedzę dużo na telefonie, ale ona mi nigdy nie pomogła z tego nałogu wyjść. Jestem w stanie wytrzymać bez telefonu nawet 24 h, jak jestem czymś zajęty/pochłonięty to nie siedzę aż tak w telefonie. Były sprzeczki jak w każdym związku, pewnie niektóre pamiętam, ale tego za dużo by było. Na wszystkie wyjazdy ja ją zabierałem, ponieważ ona studiuje, do pracy chce pójść dopiero po studiach 😐 oraz wszystkie wypady ja proponuję. Ja pracuję sobie kiedy chcę i ile chcę i prawdopodobnie, przez jej ciągłe narzekanie oraz kłótnie, od półtora roku nie mogę wstać z łóżka o 5 rano aż do teraz (bo jestem zmęczony), czyli już 3.5 roku. Pracuje w systemie od poniedziałku do piątku od 6-15, później spędzaliśmy razem czas przeważnie przed telefonem/tv. Nawet zabroniła mi pracować w soboty pod pretekstem, że mało czasu z nią spędzam.. taa spędzanie z nią przed tv.., ale po paru dyskusjach już pracuję w soboty.
4 lata temu zorganizowałem wakacje, gdzie jej się oświadczyłem ( bo myślałem, że nasza relacja trochę się poprawi (nawet sama mi powiedziała wtedy, że nie mam na co liczyć, że ona się zmieni..)
Sprawy łóżkowe? Może z 4-5 razy w miesiącu? Od prawie samego początku związku. Czy to jest normalne? Raczej nie. Czasami to jest "moja wina", bo gdzie w dniu mieliśmy sprzeczkę nie chce mi stanąć, to jeszcze mi robi, ale że mam z tym coś zrobić.. Od 2 lat jej tata trochę naciska na wesele, ale ja z tym tematem trochę zwlekam, bo nie chcę mieć takiej relacji jak do teraz, bo za 5-10 lat będzie jeszcze gorzej i później zabawa w adwokaty.. (ale ona nie zna powodu). Nie będę ukrywał, bo sam już bym chciał mieć wesele ( tu też pojawia się konflikt, bo ona ma małą rodzinę i chcę małe wesele a resztę kasy od rodziców przeznaczyć na wkład własny do mieszkania, ale ja mam dużą rodzinę, z którą mam dobry kontakt, no i chciałbym ich zaprosić).
Do tej pory nie pracuje (bo jest na ostatnim roku studiów), przez to nigdzie nie jeździmy, nie zwiedzamy, a ja właśnie to uwielbiam. Przez ostatnie miesiące, ona się przyczepia o każdą drobnostkę, aż mam już powoli dosyć, nawet jestem już mało uśmiechnięty, przed rodzicami próbuję ukrywać, że nic się nie dzieje. Ostatnio zorganizowałem wycieczkę jednodniową w góry, wstaliśmy z rana, ona już gotowa, a ja do niej mówię że jeszcze z łazienki muszę skorzystać, ona już w złość. To mówię jej, to idź odpal samochód, niech szyba odmarznie. Nie pamiętam dokładnie w tej chwili tej sytuacji jak to było w 100%, ale ona już z nerwami (bardzo nerwową osobą ona jest), że ona nie wie jak odpalić samochód, mimo tego, że ma prawo jazdy, jeździła już tym samochodem, no ale nic, poszła i zaraz wróciła wściekła, że jej nie powiedziałem jak się samochód odpala i że ona nigdzie nie jedzie.. Oczywiście, pojechaliśmy, ale całą drogę ze sobą nie rozmawialiśmy.
W ostatni weekend byliśmy u mojej siostry i jej chłopaka, którzy są ze sobą 5/6 lat, a ich miłość wygląda zawsze na początkującą, czyli dużo miłości, przytulania, całusów, Nawet jak przy kuchni coś robili, to on ją przytulał i słyszałem u siostry śmiech, a u mnie zaraz by było nie dotykaj mnie, bo coś tam robię... :((( Siostra z jej chłopakiem byli sami świadkami jak moja narzeczona się zachowuje i były między nami 2 małe sprzeczki i gdy poszła do łazienki siostra mnie się spytała czy ona tak zawsze, czy jej zawsze nic nie pasuje.. Następnego dnia jak wróciliśmy już do siebie do mieszkania, napisałem do siostry, że przepraszam za atmosferę i że przeszkadzaliśmy. Ona, że nie przeszkadzaliśmy, tylko, że jej jest przykro jak jestem traktowany.. :((( W tą niedzielę wróciliśmy i do czwartku byłem dla niej chłodny, nie dotykałem, nic nie mówiłem (bo po co mam coś mówić jak zaraz się zdenerwuje). Niestety zepsułem w czwartek mówiąc do niej, że mam straszną ochotę na nią, a ona do mnie z tekstem "spadaj", później poszła się umyć i niestety spytałem się czy dla mnie się myjesz? Nie. ja: dlaczego? ona: bo nie będziesz nadal ze mną rozmawiał podczas drogi ( bo szykowaliśmy się na weekend 1 listopada do miasta rodzinnego, gdzie za każdym razem jak jeździmy na wieś, ona jedzie do swoich rodziców, a ja do swoich.. :(( No i podczas jeszcze tej gadki mówiła, że ją już nie dotykam, no to jej powiedziałem no, bo przestałem Cię dotykać, bo "zrozumiałem" że tego nie lubisz i się denerwujesz za każdym razem. No i już nic nie powiedziała.
Dziś po grobach się spotkaliśmy, rozmawialiśmy już trochę lepiej, na koniec dnia się do niej przytuliłem, dała mi buziaka (dłuższy pocałunek ja muszę za każdym razem wymuszać i nie zawsze się to udaje i to od samego początku.. no, ale było tak samo dzisiaj, nie dała się pocałować, więc spojrzałem się na pająka, ona również i kazała mi go zabić, ja się tylko uśmiechnąłem, powiedziałem papa i wyszedłem.
Gdyby normalnie mnie pocałowała, zabiłbym tego pająka.. ale usłyszałem " zje*any jesteś" oraz jak go zabiła to dodała "beznadziejny jesteś". Jak wróciłem do domu, nic nie napisałem. Po jakimś czasie napisała czy jestem już w domu, odpisałem "ta", ona: ta, to zajebiscie. ja: co. ona: nic nie pisz do mnie już wcale gdzie jesteś. ja: skoro i tak jestem beznadziejny ona: już obrażony, bo cię poprosiłam, żebyś zabił robala? i głupio się jeszcze śmiałeś. i bardzo dobrze. ja: cieszę się. ona: daruj sobie i się już nie wysilaj, nie odpisuj już jak nie masz nic do powiedzenia, dobranoc.
Przepraszam za moje składnie i itp, ale jestem w tym bardzo słaby..
Do psychiatry się wybieram już 2 lata.. ale muszę w końcu pójść. Nawet mojej narzeczonej mama powiedziała, że moja siostra jest bardzo za chłopakiem i on również za nią, bo po nas tego nie widać... Nawet nie wiecie, jak wtedy bardzo smutno mi się zrobiło... Nic takiego w sumie nie napisałem, ale się rozpisałem, może mi pomożecie coś.. Musiałbym wszystkie nasze sprzeczki zapisywać w notatniku, żeby je tu wypisać, bo mam słabą pamięć. Za każdym razem jak już jest zdenerowana, mówi innym głosem to jej mówię " o i już zdenerwowana/uniesiony głos" i twierdzi, że nie, że ją teraz tym zdenerwowałem.. Zależy mi bardzo na niej..
Dzień dobry,
Mam problem, chcę zerwać kontakt z moją przyjaciółką.
Znam ją 9 lat i jest to trudne, bo obie się ranimy nawzajem.
Ja zaczęłam, niestety nie schowałam języka za zębami i się wyglądałam. Bardzo mi było przykro z tego powodu i ją przepraszałam, ale od tego momentu się wiele zmieniło i się kłócimy cały czas. Ona też mnie rani, nie chce się zmienić, choć ja się zmieniam - tak mi się wydaje.
Czy ja dobrze robię, że ja chce zerwać z nią kontakt ?
doświadczyłam czegoś, co strasznie mnie poruszyło - straciłam bliską przyjaciółkę, z którą spędziłam wiele lat.
to było jak nagły cios w serce, opierałam na tej relacji tyle rzeczy w życiu. Staram się zrozumieć, co się właściwie stało i dlaczego nasza przyjaźń się rozsypała.
Doświadczam całego spektrum emocji, od smutku i żalu, przez złość, aż do rozczarowania. Czasami nie umiem zatrzymać tych myśli o tym, „co by było, gdyby...” czy ktoś mógłby mi doradzić, jak przetrwać ten czas? Czuję, jakby część mnie zaginęła i nie wiem, jak się pozbierać. Myślę nad tym, co mogę zrobić, żeby zrozumieć własne uczucia i zacząć na nowo układać swoje życie.
Proszę o rady, bo już nie mogę tak żyć
Witam. Przez pewien czas byłam blisko w relacji z dwiema dziewczynami. Po pewnym czasie zauważyłam, że zaczęły się one obydwie odsuwać ode mnie. Byłam zazdrosna o tę relację (gdzie to niestety ukazywałam) I z jedną z nich straciłam kontakt, bo poczuła, że wtrącam się w jej życie. Zaczęłam się odsuwać od tych koleżanek, stwierdzając, że nie ma co być w relacji na siłę. Po jakimś czasie u nich nastąpił konflikt i jedna z nich zaczęła się do mnie zbliżać. Byłyśmy naprawdę bardzo blisko.
Każde problemy, troski, żale rozwiązywałyśmy razem.
Ostatnio ona zaczęła znowu odnawiać kontakt z poprzednią koleżanką, zaczęły znowu być blisko siebie, poczułam, że nasze spotkania, rozmowy już nie są takie jak kiedyś. Zasugerowała mi ona, żebym odezwała się do tej dziewczyny i wyjaśniła z nią wszystko. Napisałam do niej, dowiedziałam się, że miała do mnie problem, ponieważ ona była w ciąży, że była sama, nie miała z kim porozmawiać. Ja po prostu miałam blokadę do niej, bo sama się odsunęła i nie chciała ze mną relacji, a wymagała ode mnie, żebym jej pomagała (gdzie o tę pomoc mnie nie prosiła). Przyznałam jej i przeprosiłam za to, że kontrolowałam jej życie i ciągle musiałam gdzieś być z nią. Napisałam jej, co czułam, że miała prawo się odsunąć, ale sugerowanie, że nie miała ode mnie pomocy nie prosząc o nią to nie mogła mnie winić. Ona sugerowała mi już w grudniu spotkanie ze możemy się zobaczyc(bo urodziła dziecko i chciała pokazać córkę), ja nie umiałam się spotkać, bo musiałam wszystko przetrawić i napisałam, że porozmawiam z mężem i spotkamy się następnym razem. Ja jej zasugerowałam spotkanie ostatnio, pomoc przy dziecku i ogólnie. Powiedziała, że da znać i dziękuję za troskę. Porozmawiałam z przyjaciółka, powiedziałam, że się do niej odezwałam i powiedziałam co czuje i wql, popierała mnie i była szczęśliwa że zrobiłam krok. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółka i znowu odczułam zazdrość, że znowu do niej idzie, a do mnie po wielu zaproszeniach nawet nie przyszła. I wysłuchałam, że to wszystko moja wina, że powinnam dawno wyciągnąć rękę, bo ona jest taka, że nie potrafi. Zarzuciła mi, że ciągle tłumaczę się i bronie swoimi problemami psychicznymi a ja nie czuje ze to obrona tylko po prostu się tak czuje. Nie umiałam podjąć wcześniej takiej decyzji, żeby się odezwać, bo tego nie czułam, miałam blokadę. Teraz ona wyczuła, że ciągle ja kontroluje, bo ona się z nią spotyka i ciągle mam o to problem i nie umiem się pogodzić ze oni są razem, a jakbym się odezwała to też bym z nimi mogła spędzać czas. Obwiniam mnie ze jestem hipokrytka, bo powinnam od razu się umówić na spotkanie skoro tak mi bardzo na tym zależy. Ale tal naprawdę po prostu czuje ze moja najbliższą przyjaciółka znowu woli ją od niej Czuje się okropnie, chodzę do psychologa. Niby wszystko sobie mówię i tłumaczę, ale nie umiem się z tym pogodzić. Co mam zrobić
Ostatnio moje relacje z koleżanką znacznie się pogorszyły. Przestała do mnie pisać prywatnie, nawet jeśli coś ode mnie chce, to pisze przez grupę, a moje wiadomości ma w głębokim poważaniu. W relacji "na żywo" jakoś zobojetniałem w jej oczach, nie ma już uśmiechu na przywitanie ani nic. Dzisiaj mnie nawet zignorowała zupełnie i się nie przywitała. Podobnie jak ona dla mnie, tak ja dla niej byłem "głównym" znajomym. Wiem, że ma chłopaka i zna się z nim co najmniej od roku. Przyznam, że mi się podoba, ale nigdy jej tego nie okazywałem, żeby nie psuć relacji... a jednak. nie wiem, co zrobić.