Czy to moja wina? Rozwód z mężem, który ma depresję i poczucie winy
Witam.
Mam pytanie: po ponad 20 latach razem, będę się rozwodziła z mężem. Mąż ma depresję, stwierdzona przez lekarza przed chyba 5laty. Nie leczył się. Tabletki miał od lekarza przepisane, ale brał, jak chciał. Jak wspominałam o terapii, był zaraz na mnie zły, że on nie będzie tego robił, bo raz był u pani psycholog i nic mu to nie dało. Przez te lata byłam przy nim, chociaż nie powiem, czasem było ciężko. Mąż w domu nie robił całkowicie nic, starałam się go wyręczać, ile mogłam, pracując na cały etat, starałam się też być cały czas dla naszych dzieci (16 i 9 lat), starałam się też ogarniać dom. Z biegiem czasu słyszałam coraz częściej, że to moja wina, że on ma depresję, bo chodził do pracy, gdzie się jej nabawił przeze mnie i dzieci, że jest w miejscu, w którym nie chce być (mieszkamy w Niemczech) też przeze mnie i dzieci.
Z biegiem czasu doszły brak szacunku i chamskie dogadywanie i oczywiście coraz częściej wypominanie wszystkich moich błędów i tego, że nie mam chęci na seks. W sumie w domu bałagan więc i tego nie robiłam, za mało zarabiałam (pracowałam, odkąd przyjechałam do Niemiec, zawsze na cały etat - 41,5 godzin tygodniowo) I czasem tylko jak powiedziałam, że żal mi, że z dziećmi nie spędzam tyle czasu, ile bym chciała (on nie robił z nimi nic), to i tak zaraz był zły, bo dużo ludzi tak robi i dzieciom nic się nie dzieje. 23.09 (nigdy nie zapomnę) mój mąż (pracuje jako kierowca ciężarówki, codziennie w domu) zadzwonił w trakcie pracy, a akurat miałam wolne i jak zwykle (nie pierwszy raz) nasza rozmowa toczyła się tak już po chwili (w sumie to był jego monolog), jaką to ja jestem zła żona, że nie ma seksu, że jestem do niczego (nie wyzywał ani nie bil), ale wtedy coś we mnie pękło. Po tym jeden dzień nie rozmawialiśmy i nie spal w domu, a potem zaczęło się piekło przez 2 miesiące.
Nie chce do tego wracać, ale nurtuje mnie jedno pytanie, bo "naturalnie" całej sytuacji jestem winna ja, bo po tym powiedziałam, że nie chce z nim być, a on się przez te 2 miesiące pierwsze starał i albo mnie kochał i naprawiał, albo nienawidził. Prosiłam, żeby mi dał święty spokój, ale nie docierało.
Teraz jak oboje się chcemy rozwieść, ale non stop słyszę, że to moja wina, bo go w chorobie zostawić chce (ja twierdzę, że to nas obu wina). Czy to normalnie, że ja tak zareagowałam?
Ranił mnie bardzo przez przynajmniej półtora roku, starałam się być silna i tłumaczyłam go depresja, ale coś we mnie pękło.
Czy takie odzywanie się do drugiej osoby mogę ta depresja tłumaczyć, bo on się tak tłumaczy cały czas.
Czy to ja powinnam go na siłę zaciągnąć na terapię (teraz w końcu po kłótni robi)? Czy ja musiałam i muszę przy nim być, bo ma depresję? Cały czas mam wrażenie, że on chce na mnie wymusić poczucie winy. On niby wie, co złe robił, ale jak rozmawiamy, to próbuje i tak się wybielić i na mnie winę zrzucić.
Ja wiem, że moja wina jest taka, że mu nie mówiłam, że mnie to rani, co mówi. W sumie próbowałam, ale było zaraz, co się czepiasz (tylko bardziej chamsko).
Ja chce już normalnie żyć, chce się skupić na dzieciach, a potem być może i dla mnie poszukać terapeuty.
Nie wiem, czy będę chciała jeszcze z kimś być, czy będę umiała, ale nurtują mnie te pytania i będę wdzięczna za odpowiedź. Pozdrawiam
Lola

Dawid Rowiński
Szanowna Pani,
Zrozumienie Pani sytuacji, w której po ponad 20 latach wspólnego życia decyduje się Pani na rozwód, wymaga głębokiej refleksji nad emocjami, które Pani odczuwa. W relacjach, w których jedna osoba zmaga się z depresją, często pojawia się skomplikowana dynamika, w której obie strony mogą czuć się zagubione i obciążone. Pani mąż, jak Pani zauważyła, przypisuje Pani winę za swoje problemy, co może być próbą uniknięcia konfrontacji z własnymi emocjami i odpowiedzialnością za swoje zachowanie.
Pani reakcja, w której "coś pękło" po długotrwałym obciążeniu emocjonalnym, jest całkowicie zrozumiała.
Każdy z nas ma swoje granice wytrzymałości, a długotrwałe ignorowanie własnych potrzeb i emocji może prowadzić do kryzysu. Pani pragnienie, aby "już normalnie żyć" i skupić się na dzieciach, jest naturalne i zasługuje na uwagę.
Warto pamiętać, że Pani dobrostan emocjonalny jest równie ważny, jak dobrostan Pani męża. W kontekście Pani pytań dotyczących terapii, warto zauważyć, że terapia jest skuteczna tylko wtedy, gdy osoba jest gotowa na nią i chce w niej uczestniczyć. Jeśli Pani mąż nie jest otwarty na terapię, to nie można go do niej zmusić. Wspieranie kogoś w leczeniu depresji jest ważne, ale nie powinno odbywać się kosztem Pani własnego zdrowia psychicznego. Pani mąż może nie zdawać sobie sprawy z tego, jak jego słowa i zachowania wpływają na Panią.
Warto rozważyć, czy w przyszłości, w kontekście rozwodu, będzie Pani mogła otwarcie wyrazić swoje uczucia i potrzeby, aby zakończyć ten rozdział w sposób, który będzie dla Pani satysfakcjonujący. Pani pragnienie, aby szukać terapeuty dla siebie, jest krokiem w dobrym kierunku. Praca nad sobą i zrozumienie własnych emocji pomoże Pani w przyszłości, niezależnie od tego, czy zdecyduje się Pani na nową relację, czy nie. Proszę pamiętać, że ma Pani prawo do swoich uczuć i potrzeb, a dbanie o siebie jest kluczowe w procesie zdrowienia.
Zachęcam Panią do refleksji nad tym, co Pani naprawdę chce w przyszłości, oraz do poszukiwania wsparcia, które pomoże Pani przejść przez ten trudny czas. Pani dobrostan jest najważniejszy, a zrozumienie własnych emocji i potrzeb to pierwszy krok w kierunku lepszego życia.
Z poważaniem, mgr. Dawid Rowiński

Katarzyna Miksa
Dzień dobry!
Pani sytuacja jest zrozumiale trudna i może budzić wiele mieszanych emocji i myśli, w tym o swojej roli w tej sytuacji.
Mąż cierpi z powodu depresji, jednocześnie cierpi Pani razem z nim. Powszechne jest także mówienie naszym bliskim o tym, że ich zachowanie, traktowanie jest raniące. Robimy to z różnych powodów, możemy na przykład się bać reakcji, tego, co się stanie po tym, jak wyrazimy siebie. Jeśli chodzi o zachowania męża, to wykraczają poza typowy obraz depresji. Mogą być z nią związane, ponieważ ludzie z depresją mogą doświadczać także łatwiejszego rozdrażnienia, ale nie oznacza to braku brania odpowiedzialności za swoje zachowanie wobec Pani i zrzucanie winy na otoczenie. Zupełnie zrozumiałe, że ma Pani myśli o rozstaniu w tej sytuacji i nie są one niczym złym, są prawdopodobnie wyrazem Pani cierpienia wywołanego przez sytuację i zachowanie męża.
Czy można na to spojrzeć tak, że nie jest to zostawienie z powodu samej depresji - ale przez to, jak mąż się wobec Pani zachowuje i co robi. Czy tak jest? Co do terapii - mąż jest osobą dorosłą, nie może Pani go zmusić, podjąć za niego decyzji o terapii - do tego potrzeba decyzji samej osoby, że chce coś zmienić.
Ale Pani może zwrócić się po wsparcie, żadne cierpienie nie jest zbyt małe, aby się nim zaopiekować.
Pozdrawiam serdecznie!

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologa