Wróć do strony głównej bloga

System zamiast celu

Czy w życiu warto stawiać sobie cele? A może lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie systemu, dzięki którym postaramy się nie wypalić, cieszyć się z procesu i nie uzależniać swojego dobrostanu od osiągnięć.

O celach mówi się ostatnio sporo. Wystarczy wejść na Youtube i dość łatwo znaleźć takie tytuły, jak: „znajdź swój cel”, „jak skutecznie określać cele”, „dowiedz się, dokąd zmierzasz”. 

Negatywny wydźwięk mają takie słowa jak „bezcelowy”, „bezsensowny”, „beznadziejny”. Na pytanie „kim będziesz za 5 lat?” obecnie nie wypada nie wiedzieć. Sama w swojej pracy z klientami stosuję metody pomagające rozróżnić cele krótkoterminowe od długoterminowych, pilne od tych, które mogą poczekać, zgłębiamy SMART. Czy kryje się tu jakaś pułapka?

Nastawienie na cele czy na proces?

Autor książki „Atomowe nawyki” przestrzega przed nastawieniem skierowanym na cele, np. zarabiać tyle i tyle więcej, napisać książkę, znaleźć miłość życia. Zamiast tego proponuje skupić się na systemach. Pisze:

 „W celach chodzi o efekty, jakie chcesz osiągnąć. W systemach zaś o procesy, które do tych efektów prowadzą”. (s.32, 2018)

Przykładowo: jeśli jesteś malarzem, twoim celem może być zrobić wystawę w konkretnym miejscu. Natomiast system działań to częstotliwość przysiadania do płótna, planowanie pracy, ale i odpoczynku, szukanie swojego stylu, wybór narzędzi, szukanie grupy osób twórczych, która może być inspiracją do tworzenia itp. System to bardziej styl życia wokół celu, który nie jest aż tak ważny, gdy skupimy się na czerpaniu satysfakcji z każdego elementu drogi do niego

Czy cel zatem można zaniechać, pominąć? Przykłady.

Zdaniem Clear’a tak, można. W swojej książce cytuje B. Walsha: „wynik zadba sam o siebie” (s. 33, Clear). Wg niego to system zapewnia postępy. Wszak to nie ustalone cele definiują zwycięzców, ale proces, który ich do nich doprowadził. Wielu jest przecież takich, którzy ustalili sobie wielki cel, ale go nie osiągnęli. Warto jednak pamiętać, że cele nie są bezużyteczne, ponieważ wyznaczają kierunek działań i informują nas o tym, czego w życiu pragniemy.

Idąc dalej, nawet natychmiastowe zrealizowanie celu, jakim jest długo odkładane sprzątanie w szafie, nie gwarantuje tego, że szafa będzie sprzątana co tydzień. Często spotykam się z tym w swoim gabinecie. Klient czy klientka pod wpływem nagłego przypływu motywacji do zmiany, w jeden dzień kończy wszystkie rozpoczęte sprawy. Ale entuzjazm naturalnie opada i nie ma w tym niczyjej winy. Spadku motywacji należy się wręcz spodziewać. To, co zdecyduje o tym, czy w szafie będzie porządek na stałe, jest cały system nawyków i rytuałów, które o tym przypomną, np.:

- wieczorny rytuał zbierania ubrań z krzeseł czy kanapy i rozdzielania rzeczy brudnych od czystych,

-zakup wieszaków lub pojemników na ubrania, 

-zgłębianie sposobu porządkowania, który się w miarę sprawdza (nie musi być doskonale),

-przegląd szafy co kilka miesięcy i pozbywanie się niepotrzebnych ubrań (przypominajka w telefonie),

-komponowanie własnego stylu na podstawie różnych filmów czy książek i ograniczanie kupowania rzeczy niepotrzebnych,

-wieczorne przygotowanie ubrań na następny dzień, żeby uniknąć porannego tornada,

-nabycie umiejętności mówienia „nie” na niechciane prezenty (ubrania, pościele, ścierki itp.) albo też nabycie swobody w ich wyrzucaniu.

Jak widać w powyższym przykładzie, porządek w szafie to nie tylko kwestia „sprzątania”, ale często relacji rodzinnych, mechanizmów psychologicznych czy postaw konsumpcyjnych. Ważne, żeby przyjrzeć się przyczynom danego zachowania, a nie tylko uśmierzać objawy. Po osiągnięciu celu łatwo o spadek motywacji, zwłaszcza jeśli było zachowanie rzadkie i impulsywne:

 „Sens wyznaczania celów polega na wygraniu gry. Sens budowania systemów na jej kontynuowaniu.” (S. 35, Clear) 

Inny przykład, bardziej dla twórców internetowych, niech dotyczy pisania treści na własną stronę. Ten artykuł piszę również dla siebie. Cel mógłby brzmieć: zarabiać tyle i tyle na aktywności w sieci, a system:

-pisz codziennie w notesie jakąś myśl,

-łącz myśli w dłuższy tekst i publikuj regularnie,

-ustal odpowiednią dla ciebie drogę komunikacji, np. instagram, podcast,

-ustal plan publikowania treści,

-czytaj, uczestnicz w szkoleniach i webinarach,

-rozmawiaj z inspirującymi ludźmi, itp. (podaję przykłady, które sama stosuję i mi się sprawdzają, ale specjalistką w tej dziedzinie nie jestem). 

Clear radzi, aby zakochać się w procesie. Czy przebywanie z inspirującymi ludźmi nie jest niesamowite samo w sobie? Zadbaj więc o to, by system był faktycznie dla ciebie źródłem radości i spełnienia

Może warto te pozornie zwyczajne czynności okrasić nutką wdzięczności, lekkim uśmiechem. Przy codziennym pisaniu pij aromatyczną herbatę, rozsmakuj się w drugim śniadaniu, które zjesz tuż po redagowaniu tekstu. Publikując treści w sieci, wyobraź sobie, że dajesz z siebie to, co najlepsze i komuś twój tekst dziś rozjaśni dzień.  Nazwałabym to romantyzowaniem powtarzalności. Jak to zrobisz, to pewnie ty już wiesz lepiej ode mnie.

Dlaczego warto obrać system, zamiast celu?

Dlaczego czerpanie satysfakcji z systemu może być korzystniejsze? Bo łatwo wpaść w pułapkę szczęścia warunkowego, czyli jeśli osiągnę to i to, osiągnę szczęście. A jeśli celu nie udaje się osiągnąć, czujemy frustrację i poczucie bezsensu. To też przypomina myślenie typu „wszystko albo nic”: osiągnięte/nieosiągnięte, wygrana/przegrana, jestem wartościowa/nie jestem wartościowa. 

Możemy też się usztywnić w sposobie realizacji naszego marzenia. Wielu natomiast może potwierdzić, że droga do upragnionego celu była inna, niż sobie wymyślili. W książce „Odwaga bycia nielubianym” Kishimi Ichiro autor podkreśla złudność podejścia liniowego do czasu, czyli życia „od wydarzenia do wydarzenia”: ukończenie szkoły, studia, małżeństwo, zakup domu, dzieci itp. Sama z resztą wpadłam w tę pułapkę dość łatwo. Myślę, że wynikało to, chociażby z dorastania w systemie edukacji, który był mocno przewidywalny (przedszkole, podstawówka, potem gimnazjum itp.). Wprawdzie umysł dziecka potrzebuje porządku, struktury, zasad, żeby móc się rozwijać, ale można się pogubić, kiedy po maturze okazuje się, że życie jest dużo bardziej bogate i różnorodne, niż sztywny podział etapów i odhaczeń. A zaadaptowanie się do nowego postrzegania czasu zajmuje mi czas (sic!) do tej pory. 

Ichiro (2019) zachęca do podejścia punktowego, do postrzegania życia jako zbioru chwil, do tańca w czasie. Osoba, która improwizuje w tańcu, nie wie, jaki zrobi ruch za minutę, skupia się na przyjemności z dziania się tu i teraz, potem rozgląda się i widzi, dokąd doszła. 

Spróbuję to wyjaśnić na przykładzie poszukiwania związku, czyli na celu: znaleźć miłość życia. W takiej sytuacji u wielu osób życie w ich wyobraźni ma sens dopiero, jak tę miłość życia znajdą, jest osadzone w przyszłości: „wtedy to dopiero zacznę żyć/ wtedy będę sobą/ wtedy będę mieć więcej energii, będzie mi się chciało/ wtedy zacznę spełniać marzenia, wtedy będę mógł/ mogła powiedzieć, że moje życie ma sens”. W podejściu nieliniowym do czasu chodzi o to, żeby skupić się na czymś głębszym, czego w danym celu szukamy. Jeśli w byciu związku szukamy miłości, poczucia bycia potrzebnym, poczucia spełnienia, to nikt nas tego nie pozbawia, gdy w związku nie jesteśmy. Nadal możemy obdarzać miłością i ją otrzymywać, możemy wyostrzać swoją uważność na tę miłość, możemy szukać spełnienia szerzej. I podobnie, gdy kochana osoba odchodzi, również wtedy nie jesteśmy pozbawiani miłości i możliwości jej wyrażania. Chodzi właśnie o „system kochania”, o bycie objętym kochaniem i obejmowanie kochaniem, bardziej niż o „cel kochania”. 

Możliwe, że ustalenie celu w życiu daje pewną przewidywalność, poczucie sprawczości i kontroli. Jednakże w sytuacji, gdy tracimy „wszystko”, o co się staraliśmy przez ostatnie lata, co nam pozostaje? No właśnie nie- nic, ale to, kim po prostu jesteśmy. 

Podsumowanie

Na koniec, nie chcę, żeby czytelnik wyciągnął wniosek, że cele są bezcelowe i że należy je wyrzucić do kosza, bo nam szkodzą

W swojej pracy z klientami wspieram ich w ustalaniu celów, ponieważ często potrzebują sobie uporządkować swoje pragnienia, dążenia, na czym im zależy, a na czym nie. Zdarza się jednak, że pędzimy (ja też) w pewnym kierunku, bo tak nam podyktował impuls, dysocjacja (odłączenie od emocji) i ktoś powiedział, że „tak wypada”. Warto się w tej bieganinie za celami nie pogubić i rozejrzeć się dookoła. Zachęcam więc do elastyczności, do puszczenia kontroli i odklejenia się od założonego biegu zdarzeń i scenariuszy, aby nie powiedzieć tak jak Syfret: „jestem zestresowana, więc jestem” (s. 104, 2022).

Do celów proponuję podejść jak do platońskich idei, z obserwacją, że przeważnie przebywamy i odpoczywamy raczej w ich cieniu. Ostatecznie, przez większość czasu jestem w drodze.


Bibliografia:

Clear, J. (2018). Atomowe nawyki. Warszawa: Wydawnictwo Otwarte.

Ichiro, K. (2019). Odwaga bycia nielubianym. Warszawa: Wydawnictwo Czarna Owca.

Syfret, W. (2022). Pogodni nihiliści. Kraków: Wydawnictwo Znak

Udostępnij

Spis treści

  1. Nastawienie na cele czy na proces?
  2. Czy cel zatem można zaniechać, pominąć? Przykłady.
  3. Dlaczego warto obrać system, zamiast celu?
  4. Podsumowanie
  5. Bibliografia:
Opublikowano25.09.2024
Udostępnij

Komentarze (0)