
Co zrobić, gdy mąż mnie nie wspiera?
Lis
Alina Wiśniewska
To trudna sytuacja, lojalność wobec rodziny, z której się pochodzi bywa czasami odczuwana jako lojalność wobec “dawcy życia”. Trudno z tego zrezygnować. Może udałoby się zaproponować mężowi rozmowę w towarzystwie psychoterapeuty par, by omówić drażliwe tematy na neutralnym gruncie.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Patrycja Kozłowska
Rozumiem, że nie czuje się Pani rozumiana i wspierana przez męża, oraz ma Pani poczucie, że stoi po stronie rodziców, a nie Waszej. Czasem, gdy w relacji występują problemy w komunikacji, możemy nieumiejętnie przekazywać nasze potrzeby, oraz błędnie odczytywać emocje i nastawienie innych. Proszę rozważyć wizytę u psychologa w celu omówienia szerzej Pani problemów. Może też Pani zaproponować mężowi wspólną wizytę u psychologa.
Justyna Czerniawska (Karkus)
Zrozumienie, dlaczego Pani mąż nie rozmawia na tematy, które Panią dręczą, może być wyzwaniem. Myślę, że odpowiedzi na pytania, które Pani zadała zna tylko mąż. Mimo wszystko wydaje mi się, że warto z mężem poruszyć temat. Proszę pamiętać, że rozmowa jest kluczowa w każdym związku. Proszę spróbować wyjaśnić swoje uczucia i potrzeby w sposób spokojny i otwarty. Może warto wspólnie z mężem zastanowić się, dlaczego pojawia się z jego strony unikanie tych trudnych rozmów. Być może to on ma obawy, że konfrontacja doprowadzi do konfliktu lub obawia się reakcji, czy zranienia. Ważne jest, aby zrozumieć jego perspektywę i wspólnie szukać rozwiązań. Jeśli trudności w komunikacji są trwałe i trudne do rozwiązania, warto rozważyć terapię małżeńską. Terapeuta może pomóc wam obu w lepszym zrozumieniu siebie nawzajem, nauczeniu się efektywnej komunikacji i rozwiązaniu problemów w waszym związku.Proszę pamiętać, że każdy związek jest unikalny, a rozwiązanie problemów związanych z komunikacją i lojalnością może wymagać czasu, cierpliwości i współpracy z obu stron.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus
Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Z wiadomości wynika, że nie czuje Pani, aby w związku były zaspokajane Pani potrzeby, przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. Zachęcam do szczerej rozmowy i ustalenia pewnych zasad wspólnego funkcjonowania.
Czasem trudno jest zdystansować się od rodziny generacyjnej, oczywiście w tym przypadku nie można zdiagnozować dlaczego. Podczas psychoterapii par na przykład możecie Państwo opracować nowy sposób komunikacji. Terapia koncentruje się na rozwiązaniu konfliktów pary i na pracy nad stworzeniem zmian w relacji, ważne jest, aby każdy z partnerów skupiał się na sobie jako na właściwym celu zmiany a nie na partnerze. Razem można zbudować bezpieczny fundament pod bliski emocjonalnie związek.
Pozdrawiam
Alicja Sadowska
Dzień dobry,
Opisywana przez Panią sytuacja jest sytuacją trudną dla związku. Często za taką lojalnością wobec rodziny, obawą przed postawieniem granicy czy potocznego ,,odwrócenia się" kryje się więcej zależności i powodów. Ciężko po Pani wiadomości wywnioskować, jakie mogą być przyczyny czy źródła tego problemu i myślę, że odpowiedzi na Pani pytania może znać tylko Pani partner.
Uważam, że najlepszym sposobem byłaby rozmowa z mężem o Pani uczuciach i obawach, oraz zaproponowanie spotkania z terapeutą dla par. Specjalista ten pomoże w odnalezieniu źródła problemu i konfliktów między Państwem. Rozmowa zawsze jest kluczowa i bez komunikacji ciężko dojść do rozwiązania.
Pozdrawiam i życzę powodzenia,
mgr Alicja Sadowska
Psycholog

Zobacz podobne
Dzień dobry, Jestem w związku z moją żoną od prawie 9 lat, a w małżeństwie prawie 7. Wiedliśmy szczęśliwe życie (przynajmniej tak mi się wydawało), mamy dwie super córeczki (4 i 6 lat), dobrą pracę, duże mieszkanie, wakacje 1-2 razy w roku. Mieszkamy w Warszawie z dala od rodziny i jesteśmy z dziećmi sami sobie, na co dzień nie mamy wsparcia rodziny, ponieważ mieszkają za daleko. Z tego też powodu nie mamy czasu na wspólne wyjścia sami na randkę. W trakcie małżeństwa mieliśmy 2-3 sytuacje, w których nie wsparłem żony wcale albo na tyle ile ona by oczekiwała i był to sytuacje dla niej dynamiczne i stresowe, m.in. konflikt pomiędzy moją mamą a żoną, konflikt z moją teściową, czy problem w pracy (od 2 lat pracujemy w jednej dużej firmie razem) związany z moim znajomym z działu. Rozmawialiśmy o tym na bieżąco, jednak w tychże sytuacjach nie podejmowałem żadnych stanowczych działań, co żona mi wypominała (czytałem inne fora, artykuły i nie wiem, czy to ze jestem synem alkoholika, może mieć na mnie wpływ w dorosłym życiu, że unikam sytuacji konfliktowych i stawiania im czoła). W ciągu 1,5 roku spaliśmy ze sobą 6 razy (ostatni raz w lutym br.), żona czasem się przytulała, jednak częściej ja to inicjowałem - nawet jak kładliśmy się spać to ja przytulałem, a nie żona. Poza tym żyliśmy normalnie - wyjścia na zakupy, do restauracji, do znajomych - no normalne życie bez kłótni szczęśliwej rodziny - pocałunki na przywitanie i na dobranoc. Ostatnio dowiedzieliśmy się, ze nasi bliscy znajomi biorą rozwód. Od tamtej pory tak zaczęliśmy żartować coś o tym rozwodzie, jednak jak już powiedziałem żonie, że to mnie nie bawi, to twierdzi, że ja zacząłem. Dodatkowo, przy rozmowach opowiadała mi, jakby ona się zachowała przy rozwodzie w sprawach dot. dzieci etc. i że miałbym więcej czasu dla siebie. No jakoś ten temat przycichł, natomiast rozmów o rozwodzie było takich ostatnio często (bardziej takich wstawek między słowami, niż rozmów). Ponadto, obecnie staramy się o przeniesienie kredytu, żeby spłacić go szybciej i kupić następnie działkę pod dom - żona to zainicjowała, jeszcze kilka dni temu oglądała projekty domów, bo już była taka podekscytowana. W ciągu ostatnich 2 tyg. zauważyłem dziwne zachowanie żony - odpowiadała mi zdawkowo, jak ją chciałem pocałować na przywitanie, to nastawiała policzek, ale w ogóle unikała takiej sytuacji. Zapytałem jej, czy stresuje się czyms - to wtedy wybuchła, ze poznała mnie, jak byłem innym człowiekiem, że więcej czytałem, byłem aktywny, decyzyjny, a teraz wszystko zrzuciłem na nią i polegam na tym, co ona powie. Wróciła w tej rozmowie do starych sytuacji z przeszłości, w której nie miała mojego wsparcia, stwierdziła, że jak mnie obecnie widzi, to nie czuje do mnie żadnych pozytywnych emocji, a jak ją przytulałem od pewnego czasu, to mówiła, że czuła się jakby przeciwne siły się odpychały. Stwierdziła, że nigdy nie stałem po jej stronie w sytuacjach konfliktowych u niej, a nawet, że obecnie nie przyjęłaby moich oświadczyn, gdyby to miało miejsce teraz, i że może za wcześnie wzięła ślub, bo "tak fajnie jest mieć rodzinę" a ona jest rodzinną osobą. - w ogóle nasilenie tego jej zachowania zaczęło się dzień po tym, jak wróciła z wyjścia na miasto z koleżanką z pracy - generalnie to ostatnio była na takim wyjściu pewnie z rok temu. Powiedziała, że mnie nie zdradziła i nie planuje, ale nie wie, czy nawet jak się zmienię, to ona znowu się we mnie zakocha... Wczoraj rozmawialiśmy ponownie, zrozumiałem swoje przeszłe zachowania, przyznałem jej racje i powiedziałem, że stanę na głowie, żeby było dobrze, bo nie wyobrażam sobie, żeby nie być z nią, ponieważ bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia osobno i bez dzieci w domu. Stwierdziła, ze tu chodzi o to, że nie dostała ode mnie poczucia bezpieczeństwa i opieki i że ona żyje teraz w przekonaniu, że nie umiem jej tego dać, nie że nie chcę jej tego dać tylko, że po prostu nie potrafię i że może ona musi teraz głęboki żal w sobie przepracować, ale póki co kosztuje ją to za dużo nerwów i nie wie, jak to naprawić, bo dopóki znowu nie będzie w takiej sytuacji, to się nie dowie czy w końcu ją wesprę. Powiedziała, że póki co chce mieć spokój i żebym nie wymagał od niej niczego, bo ją to kosztuje za dużo nerwów i nie chce, by jej reakcja odbijała się na dzieciach. Na koniec powiedziała, że ta cała sytuacja ją denerwuje i żebym pracował nad swoimi problemami, a ona musi sama przepracować swój. W chwili obecnej od dwóch dni śpię w salonie, a żona w sypialni. Rozmawiamy normalnie, ale póki co nie tak intensywnie, jak dotychczas. Szczerze muszę powiedzieć, że jest to dla mnie najgorszy koszmar, jaki mógłby się wydarzyć. Wydawało mi się, że tworzymy super rodzinę...
Jestem dorosła, a mam wrażenie, że rodzina od dawna zawładnęła moim życiem. Mam myśli, że ciągle muszę robić to, co oni chcą lub nie mogę robić tego, co oni uważają, że nie powinnam. Matka, cała rodzina udowadnia od wielu lat, że nic nie potrafię, że nie poradzę sobie w życiu, a ja pomału zaczynam w to wierzyć i wątpić w siebie z dnia na dzień coraz bardziej.
Mam strach o swoją przyszłość, zakładanie rodziny, że będę próbowała dostosować się do rodziny, myśleć czy to, co robię jest ok, lub czy to, co zrobię jest dla mojej rodziny do zaakceptowania na 100%. Nie umiem sobie z tym poradzić.
