
Związek po 7 latach: jak naprawić relację i przyszłość z obawami emocjonalnymi
Anonim
Marek Król
Rozumiem, że bardzo Ci zależy i że coś w Tobie się zmieniło, gdy usłyszałeś jej wątpliwości. To może być dobry moment, żeby nie skupiać się na tym, co było nie tak, tylko zapytać ją: „Co mogłoby sprawić, że poczułabyś się choć trochę pewniej przy mnie?” i naprawdę tego posłuchać. Nie obiecuj wszystkiego na raz – spróbuj robić małe, konkretne rzeczy, które pokażą jej, że teraz jesteś bardziej obecny. Nawet jeden gest dziennie może być początkiem odbudowy zaufania.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Katarzyna Organ
To naturalne, że odczuwa Pan lęk i zagubienie, zwłaszcza jeśli partnera nie dawała wcześniej żadnych sygnałów, lub być może Pan ich nie widział. Te uczucia, które przyszły być może są dla Pana sygnałem do zmiany czegoś, są też znakiem, jak ważna jest dla Pana ta relacja.
Warto podkreślić, że partnera powiedziała, że nadal Pana kocha, to nie oznacza, że już zdecydowała się odejść, jednak widzi jakieś zagrożenia dla siebie, pozostając w tym związku. Być może zasadnym byłoby porozmawianie nt. jej oczekiwań co do samego związku, jej potrzeb. Być może to jest początek przejścia na inny etap, choć wydaje się bolesny i zaskakujący.
Myślę, że żeby podjąć jakiekolwiek działania, dobrze jest też poznać motyw partnerki, tj. czego potrzebuje i skąd się wziął taki komunikat. Proszę też się zastanowić, na co Pan jest gotowy, czy jest coś, co chciałby Pan zmienić, albo czegoś się podjąć?
Życzę szczęścia
Z pozdrowieniami
Katarzyna Organ
Psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia
Arkadiusz Czyżowski
Drogi Anonimie,
wątpliwości partnerki mogą być zupełnie normalne i uzasadnione. Tak samo Twoje. Ogromną zaletą i wyróżnikiem jest to, że podjęliście rozmowę na ten temat i wyznaliście to, co dla Was ważne.
Lęk o to czy jest za późno jest reakcją na to, co boisz się utracić - bo przecież kochasz swoją partnerkę i Wasza relacja jest dla Ciebie cenna. Zastanów się czy ten lęk jest dla Ciebie paraliżujący, mobilizujący czy unikowy. Być może jest to emocja, która ma za zadanie pokazać Ci co jest dla Ciebie ważne - tak jak napisałeś.
Czy jest za późno? Ciężko to osądzić, natomiast czytając Twój wpis można sądzić, że partnerka otworzyła się przed Tobą właśnie po to, by za późno nie było. Oboje macie pełen wpływ na Wasze funkcjonowanie w relacji, to od Was zależy czy nastąpią zmiany.
Wspólne plany na przyszłość, organizacja wesela i budowa domu to rzeczy bardzo angażujące i wyczerpujące parę. Może wkraść się stres pomiędzy Was i emocje, które wyniką z problemów codzienności. Rozważcie proces konsultacji w parze, by lepiej zrozumieć Wasze potrzeby, a jeśli będzie taka Wasza gotowość - pracę indywidualną z terapeut(k)ą.
Trzymam mocno kciuki za Twój dobrostan!
Arkadiusz Czyżowski
Katarzyna Batugowska-Giemza
Bliskie związki to często niezła gimnastyka. Jednak zawsze zachęcam do otwartej komunikacji. Warto zapytać Partnerkę o jej obawy, oczekiwania, co ją do Pana zbliża a co oddała. Sporo już zbudowaliście - 7 lat to kawał czasu! Oboje też deklarujecie, że jesteście dla siebie bardzo ważni a to mocny fundament każdej relacji. Warto skorzystać z pomocy psychoterapeuty na spotkaniu dla par, który pomoże Wam podjąć wspólne kroki do budowania udanej relacji. Być może pozwoliłoby to również Panu zrozumieć, jak wchodzi Pan w relacje, co dzieje się z emocjami, dlaczego wydają się być 'niedostępne'. Dobra wiadomość jest taka, że na wiele 'skutków wychowania' mamy jeszcze wpływ w dorosłym życiu. Trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło, Katarzyna Batugowska-Giemza
Grzegorz Bidziński
Dziękuję za Twoją szczerość. To, że coś w Tobie "pękło", jest ważnym momentem – to pierwszy krok do realnej zmiany. Twoja partnerka nie przestała Cię kochać, ale przestała wierzyć, że będzie się czuć bezpiecznie emocjonalnie w tej relacji. Teraz kluczowe jest nie tylko mówienie, że zrozumiałeś, ale codzienne, konsekwentne pokazywanie tego w działaniu – empatią, obecnością, otwartością. Rozważcie wspólną terapię par – to przestrzeń, w której możecie odbudować zaufanie i lepiej się usłyszeć. Jeszcze nie jest za późno, ale czas ma tu znaczenie.
Justyna Bejmert
Dzień dobry,
Bardzo dziękuję, że się Pan odezwał i opisał to, co przeżywacie. To trudne i bolesne miejsce — szczególnie gdy pojawia się lęk, że może być „za późno”, a przecież dopiero teraz coś w Panu naprawdę się obudziło.
To widać: kocha Pan swoją partnerkę, zależy Panu na niej, a to, co powiedziała, poruszyło coś głębokiego w Panu.
Partnerka może być po prostu zmęczona — może długo próbowała, dawała znaki, prosiła o bliskość. I teraz nie wie, czy może znowu zaufać. To nie musi oznaczać, że miłość się skończyła — tylko że potrzebuje przestrzeni, żeby poczuć się znów bezpiecznie.
Najważniejsze, co może Pan zrobić, to być cierpliwym, szczerym i konsekwentnym. Mówić o uczuciach, ale też je pokazywać – codziennym gestem, uwagą, troską. Być przy niej, nie naciskać, tylko towarzyszyć.
Jeśli oboje będziecie gotowi, warto rozważyć rozmowę z terapeutą par – czasem jedna sesja potrafi otworzyć nowe drzwi.
Proszę pamiętać – to, że Pan teraz czuje i rozumie więcej, ma ogromne znaczenie. To może być początek czegoś dojrzalszego między Wami.
Pozdrawiam ciepło,
Justyna Bejmert
Psycholog
Dorota Żurek
Dzień dobry, zawsze warto spróbować ulepszyć Państwa relację. Najważniejsza jest szczera rozmowa o Waszych oczekiwaniach wobec tego związku, także obawach, czy wątpliwościach. Proszę zapytać partnerki, czego się boi i co wspólnie możecie z tym zrobić. Tylko na pełnej otwartości wobec siebie i rozmowach możecie coś zmienić. Warto też się zastanowić nad terapią dla par, gdzie pod okiem specjalisty będziecie mogli omawiać swoje problemy i szukać rozwiązania. Proszę się nie poddawać, bo jeśli się kochacie, to warto zawalczyć o wspólną przyszłość.
Pozdrawiam,
Dorota Żurek- psycholog
Wiktoria Pela
Cześć!
Widzę, że jesteś w bardzo trudnym, emocjonalnie obciążającym momencie. To, co opisujesz, pokazuje samoświadomość i zaangażowanie z Twojej strony. Jednocześnie opisujesz też pewien rodzaj napięcia – między tym, jak wyglądał Twój sposób przeżywania i okazywania uczuć przez lata, a tym, czego doświadczała i potrzebowała Twoja partnerka.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tym, czym się podzieliłeś i zwróćmy uwagę na fakty. Twoja partnerka nie powiedziała, że Cię nie kocha. Wręcz przeciwnie – powiedziała, że bardzo Cię kocha, ale boi się wspólnej przyszłości. Jest to wyrażenie jej lęku i potrzeby bezpieczeństwa emocjonalnego.
To zupełnie naturalne, że boisz się, że jest za późno. Ale też możliwe, że właśnie ten moment, choć bolesny - jest dla Ciebie jakimś początkiem. Nie chodzi o to, żeby natychmiast coś naprawiać, ale może właśnie o to, by pozwolić sobie pobyć z tym wszystkim, co teraz czujesz. Może to też przestrzeń do tego, by spojrzeć z bliska na swoje emocje, swoje potrzeby i granice, zanim jeszcze skierujesz całą energię na drugą osobę.
Jeśli chodzi o rozmowę z partnerką - możesz spróbować powiedzieć jej, co dzieje się w Tobie od chwili, gdy usłyszałeś jej słowa. Co poczułeś. Co zrozumiałeś.
„Kiedy mi to powiedziałaś, coś we mnie pękło. Poczułem strach… smutek… i też jakby dopiero wtedy coś do mnie dotarło.”
Spróbuj nie przekonywać swojej partnerki. To może być trudne, bo chcesz o nią zawalczyć. Ale paradoksalnie - prawdziwe porozumienie może się zacząć wtedy, gdy dasz jej przestrzeń, by mówiła o swoich uczuciach i obawach bez przerywania. Zapytaj ją, czego się boi. Czego potrzebuje. Możesz powiedzieć coś na zasadzie;
„Nie chcę Cię przekonywać na siłę. Chcę zrozumieć, co przeżywasz i czego potrzebujesz, żeby poczuć się bezpiecznie ze mną.”
Pozwól, żeby to była rozmowa - nie decyzja.
To nie musi być ostatnia rozmowa. Może nawet lepiej, żeby nie próbować wszystkiego rozstrzygać od razu. Czasem warto zostawić przestrzeń na ciszę, łzy.
Na koniec mam do Ciebie pytanie: Czy wyobrażasz sobie, że mógłbyś podejść do tej rozmowy właśnie w taki sposób - z większym skupieniem na tym, co czujesz i czego się uczysz o sobie, niż na „ratowaniu związku”?
Pozdrawiam ciepło.
Paweł Cisowski
Dzień dobry
Z tego, co piszesz, jesteś już w związku kilka lat i mimo początkowych zawirowań, udało Wam się stworzyć z partnerką silną więź emocjonalną. Przypuszczam, że niezwykle trudno jest Ci teraz słyszeć słowa partnerki, która poddaje wątpliwości waszą wspólną przyszłość. Myślę, że niezwykle ważne jest jednak to, że Twoja partnerka nadal Cię kocha, a to może oznaczać, że mimo doświadczanych trudności w relacji można wspólnie zrobić coś, co pomoże Wam przetrwać ten kryzys. To, co na pewno w tej sytuacji może okazać się pomocne, to szczera rozmowa z partnerką, w której będziecie mogli ujawnić swoje uczucia, ale także wasze indywidualne potrzeby. Wspomniałeś, że partnerka niechętnie zgodziła się na zamieszkanie z Twoimi rodzicami. Jest to ważna kwestia, która może rzutować na jakość waszego związku. Czy miałeś okazję porozmawiać z nią, co ona tak naprawdę w związku z tym czuje i myśli? Jakie jej ważne potrzeby zostały w tym momencie pominięte? I idąc dalej za tym, czy jest coś, co możesz zrobić dla swojej partnerki, żeby choć trochę poprawić jej komfort w tej sytuacji? Nie oczekuj, że na wszystkie pytania dostaniesz od razu odpowiedź, czasami być może będziesz musiał się uzbroić w cierpliwość. To także oznacza, że Twoja partnerka może potrzebować czasu i przestrzeni do namysłu nad sytuacją, do zrozumienia swoich uczuć i potrzeb. Ważne jest, żebyś ją w tym wspierał, nie starając się w żaden sposób czegoś przyspieszać. Jednocześnie zawsze możesz okazywać swoje uczucia. Choć jest to dla Ciebie pewną trudnością, staraj się otwarcie mówić o tym co do niej czujesz, jak widzisz waszą wspólną przyszłość, dlaczego ważne jest dla Ciebie bycie razem.
Trzymam za Was kciuki!
Pozdrawiam
Paweł Cisowski
Psycholog | Psychoterapeuta poznawczo-behawioralny w trakcie szkolenia | Terapeuta EMDR
Adriana Błażej
Pana związek stanął pod znakiem zapytania - to naturalne, że czuje Pan lęk. Pytanie, jak w tej sytuacji może Pan lepiej zadbać też o siebie i jaką relację buduje Pan ze sobą. Czy rozmawiali Państwo o tym, z czego wynikają te trudności w relacji? Dlaczego Partnerka obawia się o wspólną przyszłość? Ma Pan poczucie, że może się z Nią podzielić swoimi obawami i przemyśleniami na temat tego, czego Pan doświadcza? To, że ma Pan świadomość swoich schematów i chęć do ich przepracowania, to już bardzo dużo - gratuluję! Myślę, że otwarta rozmowa o tym, jak mogą Państwo przejść przez kryzys, może być tutaj pierwszym krokiem. Są Państwo w tym związku oboje, więc oboje macie Państwo możliwość wsparcia się i sprawdzenia, co możecie dalej zrobić i jak chcielibyście, aby ta przyszłość wyglądała. Jeśli czuje Pan, że ma Pan potrzebę popracowania nad swoją częścią - regulacją emocji, zrozumieniem siebie, swoich zachowań, to być może terapia będzie dobrym rozwiązaniem?
W temacie relacji polecam bardzo książkę Emocjonalne pułapki w związkach wydawnictwa GWP
Powodzenia!
Anna Rokstein
Jestem pod wrażeniem, jak podchodzisz do waszego związku. Szukasz rozwiązania i dobrej wspólnej drogi dla was. Czuję też dużą troskę o twoją partnerkę. Być może pomocne na ten moment byłoby zastanowienie się co was do siebie przyciągnęło, co sprawia, że pomimo trudności jesteście ze sobą. Możecie wspólnie powspominać miejsca, gdzie spędziliście ze sobą wspólne, piękne chwile i co lubicie tak po prostu robić razem. Życzę dużo dobrych, bliskich wspólnych momentów.
Mateusz Chmiel
Drogi Anonimie.
Nigdy nie jest za późno, ta myśl pojawia się często, ale rzadko kiedy pomaga przybliżać nas do tego co dla nas ważne. A Ty wiesz co dla Ciebie ważne. I masz zasoby, żeby to pielęgnować. Nasze zachowanie to jedyna rzecz, którą możemy kontrolować. Nie jesteśmy w stanie kontrolować własnych myśli, emocji czy środowiska. Ale codziennie możemy wybierać, żeby ruch naszych rąk, nóg czy ust przybliżał nas do tego, co dla nas wartościowe. Z tego, co piszesz, wartością dla Ciebie jest relacja z Twoją partnerką. I życzę, abyś jak najczęściej wybierał bliskość z nią. Trzymam za Ciebie kciuki :)

Zobacz podobne
Dzień dobry, mam 34 lata, w wieku 25 lat i mniej, nie było tego. Otóż 7-8 lat pracowałem przed komputerem, z początku praca stacjonarna i kontakt z ludźmi był, w tym z kobietami, następnie nastał czas pandemii i izolacji - pracę zaczeliśmy wykonywać w domu, po pandemii nadal mogliśmy pracować w domu, trwało to kilka lat, niby wygodnie, ale bez kontaktu z ludźmi.
Jak już minęła pandemia widzę, że się izoluję, unikam ludzi, nie przepadam chodzić na spacery, jak jest więcej ludzi na mieście, najlepiej spaceruje mi się zimą - wtedy jest mniej ludzi, ja jestem bardziej ubrany, nie widać tak szczupłych rąk i sylwetki. Nie to, że nie lubię ludzi, bardziej nie lubię tłoku, gdzie cały czas mijam kogoś lub siedzi wielu ludzi na ławce i patrzą.
Do czego zmierzam - absolutnie nie mam chęci rozmawiać z płcią przeciwną, zamknąłem się w sobie? Tak jakby boję się kobiet. Dziś byłem w centrum handlowym i czułem się tam całkowicie niepewnie, nieswojo, jakby zestresowany.
Próbuję wychodzić do ludzi. Teraz szukam nowej pracy, lecz nie przed komputerem, ale na budowie. Tylko że nie jestem w stanie iść i zapytać czy jest praca, raz miałem iść, ale różni pracownicy się na mnie patrzyli kto idzie i odpuściłem.
W wieku ok. 19 lat też chodziłem i pytałem po budowach o pracę, ale nie było takiego myślenia, po prostu szedłem.. A czemu budowa? Sądzę, że tam trzeba przebywać z ludźmi, a nie tylko komunikować się przez komputer oraz jest tam różnorodność zadań, trzeba tam pytać, słuchać, rozmawiać. Dodatkowo jak nie zarabiam to myślę, że jestem nic nie wart,nie ma sensu nigdzie podróżować itd.
Minus tego wszystkiego jeszcze taki, że nie mam kolegów i koleżanek, z którymi mogę wyjść - tak często jest samotność. Dawniej piłem alko, wtedy kontakty towarzystkie były prostsze.
Czy mam tak wychodzić na miasto do ludzi, pomimo że często nie będę z nikim rozmawiał? Czy to mi pomoże? Dawniej byłem czasami nawet duszą towarzystwa, ale miałem wtedy dużo znajomych ;)
Dzień dobry, Jestem z mężem od 18 lat w tym 15 lat po ślubie. Mamy trójkę dzieci. Zawsze byliśmy uważani za świetną parę i nam było ze sobą dobrze. Mój mąż był moim najlepszym przyjacielem. Kilka lat temu zaczęło się między nami psuć. Byłam z dziećmi w domu, mąż pracował. On był wiecznie niezadowolony, bo w pracy miał dużo obowiązków, ja byłam zmęczona ciągłą opieką nad dziećmi i brakiem pomocy (Mąż ciągle był w pracy, a dziadkowie z różnych przyczyn odmawiali pomocy). Zaczęliśmy się kłócić. Zarzucał mi brak wsparcia, ja jemu nieobecność. Poszedł na zwolnienie lekarskie, żeby mu udowodnić, że go wspieram, napisałam mu wypowiedzenie. Zostaliśmy bez pracy i środków do życia. W międzyczasie pojawił się konflikt z moimi rodzicami. Mój tato jest trudnym człowiekiem i lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Niepotrzebnie weszliśmy z nim w układ, pomógł nam spłacać kredyt, robił nam meble do domu, a w zamian za to oczekiwała pełnej swobody i wtrącał się w nasze życie. Na tym polu też było wiele kłótni. W końcu mój mąż zwolnił się z pracy i zaczął mówić o przeprowadzce do swoich rodziców. Miałam duże wątpliwości. Snuliśmy wcześniej marzenia, że na starość przeprowadzimy się tam i zbudujemy mały domek. Na początku co jakiś czas pojawiał się temat możliwej przeprowadzki. Że odetniemy się od moich rodziców, że będą większe możliwości, że będziemy mieć chociaż jednych dziadków na miejscu. W końcu i na tym punkcie pojawiły się kłótnie. Mój mąż był zdecydowany, ja miałam wątpliwości. W końcu uległam i wyprowadziliśmy się. Przekonała mnie bliskość dziadków i to, że będziemy mieć swój wymarzony dom. Minęło 3 lata. Mieszkamy w starym domu po dziadkach mojego męża. Początkowo bez łazienki bez ogrzewania. Przez ten czas mój mąż nadal nie pracuje i tylko obiecuje, że zrobi remont, że tym się zajmie czy tamtym. Wróciłam do pracy, żeby było z czego żyć i żeby on będąc w domu, mógł zająć się budową domu i ogarnięciem naszego obecnego lokum. Nic się nie dzieje. Ustalamy coś jednego dnia, na drugi dzień wracam z pracy i tylko słyszę, że dzieci mu nie dały zrobić, że pogoda była nie taka, albo że musiał zająć się czymś innym. Rozumiem, że może się coś wydarzyć, co uniemożliwia realizację planów, ale codziennie? Wiem, że ja też nie jestem łatwym do życia człowiekiem. Czasami myślę sobie, że jestem toksyczna. Wydaje mi się też, że żeby było dobrze, obie strony muszą chcieć. Mój mąż się tłumaczy brakiem motywacji, kiepska kondycja psychiczna. Ale nie szuka nigdzie pomocy. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mam wrażenie, że nie mam innego wyjścia. Albo zaakceptować, albo odejść. Nie umiem już z nim rozmawiać. Ale też pamiętam, jak nam kiedyś było dobrze razem i pamiętam to, że w każdej sytuacji kiedyś mogłam na nim polegać. Szkoda mi dzieci, szkoda mi tych wspólnych lat. Z drugiej strony jestem już tak zmęczona tą ciągłą walką. Poczuciem, że wszystko jest na mojej głowie, a zamiast trójkę dzieci i wsparcia męża mam czwórkę dzieci i zero wsparcia. Może ja to wszystko źle odbieram i tak naprawdę to ja robię coś złego i przez to jest, jak jest. Co mogę zrobić? Jak to wszystko naprawić? Czasu nie cofnę, błędów nie cofnę. Jest w nas tyle żalu i tyle frustracji. Jak się tego pozbyć jak odzyskać chęć życia i radość?
