W poprzednich artykułach opisywałam teorię poliwagalną S. Porgesa (Dana, 2021) i jej znaczenie w regulacji emocjonalnej, również w zakresie procesu twórczego. Przyjęło się uważać twórczość za autoterapeutyczną formę, wspomagającą radzenie sobie z różnymi stanami psychicznymi. Tworzymy, by wyrzucić z siebie nagromadzoną energię, może złość, zakomunikować światu w estetycznej formie swoje uczucia, bądź przeprocesować żal, stratę.
Tworzymy zatem będąc w stanach dysregulacji, po to właśnie, żeby się uregulować. Trudności rozpoczynają się, gdy tworzenie nie przynosi oczekiwanej ulgi, albo jest ona krótkotrwała. Szukamy więc innych sposobów, również tych związanych z odkładaniem emocji na później, czemu przyjrzymy się w tym artykule.
Wiemy już, że długotrwałe przebywanie w stanie „walcz/uciekaj” może być szkodliwe, między innymi dlatego, że w stanie stresu moce kreatywne tracą na sile, co w konsekwencji może prowadzić do blokad twórczych bądź nawet wypalenia.
Podobnie częste przebywanie w stanie „zamrożenia” również może skutkować wymienionymi efektami, uprzykrzać życie przewlekłą prokrastynacją i poczuciem niemocy.
Intuicyjnie nasuwa się wniosek, że dla procesu twórczego najkorzystniejszym stanem jest „zaangażowanie społeczne”, czyli trwanie w otwartości na otoczenie i bycie w rozwijającym kontakcie z innymi. Nie bez przyczyny niektórzy nazywają ten stan sferą zieloną.
Czasami jednak możemy wpaść w pułapkę, że przełykamy fakt, że jesteśmy w stanie dysregulacji, chcemy uporać się z nią zbyt szybko, zagłuszyć, zaprzeczyć odczuwanym emocjom, by jak najszybciej wejść w stan zaangażowania społecznego i działać dalej i być produktywnym.
1. Ucieczka w tworzenie. Czasami mówi się, że „ktoś ucieka w pracę”, co oznacza, że zamiast stanąć oko w oko z przeżyciami, których doświadcza, próbuje o nich „nie myśleć”, szukając sobie innego zajęcia.
Owszem, czasami taki mechanizm radzenia sobie może być przydatny, kiedy mamy wrażenie, że emocje związane z wydarzeniem są na ten moment dla nas za duże i nie mamy w danym momencie tzw. zasobów czy miejsca, możliwości, żeby dopuścić je do głosu.
Jeśli taki sposób jest standardowym naszym działaniem, czyli „idę sobie porysować, ale nic nie robię z faktem, że trzeba zapisać się do lekarza na badania”, to należy się temu bacznie przyjrzeć.
Tworzenie jest wtedy krótkotrwałym sposobem do łagodzenia napięcia, które nie eliminuje źródła problemu. Aktywność twórcza nie powinna być jedynym sposobem na radzenie sobie z sytuacją, zwłaszcza jeśli wymagane jest podjęcie działania.
W przypadku zamartwiania się jednym ze sposobów radzenia sobie z nim jest przekierowywanie myśli na inny tor, ale ważnym elementem jest tutaj też przyjrzenie się co można zrobić w danej sytuacji, na co się ma wpływ, a na co nie ma i zamknięcie tych rozmyślań w określonym czasie, np. „martwię się w godz. 10-12, dziś już się martwiłam, więc już nie muszę”.
2. Twórca może unikać konfrontacji z trudnymi tematami w swojej pracy. Trzyma się bezpiecznych bądź lekkich tematów, żeby nie dotykać czegoś, co mogłoby go zaboleć, ale jednocześnie takie działanie może ograniczać autentyczność i głębszy wymiar jego wypowiedzi.
Przykładowo reżyser pomija wątek osobisty w filmie, choć jest on kluczowy dla dopełnienia scenariusza.
Innym przykładem jest fotograf na własnej wystawie, który koncentruje się na technicznych walorach zdjęć, ale nie chce spojrzeć na swoją kolekcję z lotu ptaka i zapytać siebie, o czym ta seria właściwie jest.
Takie postępowanie również może być sposobem radzenia sobie i nie namawiam tutaj nikogo do przekraczania swoich aktualnych możliwości. Ktoś faktycznie może jeszcze nie być gotowy, zwłaszcza. Jeśli minął krótki czas od danego wydarzenia. Wtedy unikanie może być formą ochrony przed zbyt wczesną konfrontacją z emocjonalnym ciężarem.
Czasami jednak mijają lata, ból nie jest już tak dotkliwy, a unikanie tematu hamuje artystę przed rozwojem i przed angażowaniem się w ciekawe projekty. Gitarzystka może, np. mieć blokadę przed graniem z mężczyznami, bo jest uprzedzona na podstawie poprzednich doświadczeń.
3. Tworzenie zautomatyzowane, oparte na dobrej technice, ale pozbawione wątku emocjonalnego, da się często wyczuć, chociażby słuchając wokalistów. Nie trzeba się na tym znać, żeby stwierdzić, że ktoś śpiewa autentycznie, a ktoś inny po prostu odtwarza piosenkę. Chłodna perfekcja może i jest doskonała w zakresie środków i technik, ale nie porusza odbiorcy w wymiarze właśnie emocjonalnym.
Z drugiej strony rozumiem wykonawców, którzy chronią się poprzez śpiewanie piosenek, w których nie poruszają wątków osobistych bądź po prostu nie odnoszą się do swojej historii, przynajmniej bezpośrednio. Estrada ma swoje prawa i dla tych o delikatnej konstrukcji, może być szczególnie wymagająca.
Jak to pogodzić? Jak być autentycznym na scenie, a jednocześnie się nie nadwyrężać? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi, każdy wykonawca zapewne ma inaczej. Myślę, że pomocne może być wykonywanie utworów, które się „czuje” i jednocześnie niekoniecznie wiele odsłaniają o sobie samym. Artysta może przeżywać w trakcie występu tzw. katharsis, czyli oczyszczenie, ale nie musi nazywać w 100% tego, jakie emocje przetwarza. Nie trzeba otwierać ran, na które artysta nie jest gotowy. Wrażliwość twórcy może przejawiać się w interpretacji utworu i nie musi oznaczać pełnej ekspozycji.
4. Perfekcjonizm również jest formą tłumienia lub unikania emocji, ponieważ koncentracja na szczegółach daje złudzenie kontroli nad procesem, a nawet życiem. Skupienie na tym, co metaforycznie „trzymamy w rękach”, odciąga uwagę od tego, czego nie da się zamknąć w ramy i przewidywalność, czyli emocje, nasze reakcje czy relacje z innymi.
Perfekcjonizm może też być sposobem na radzenie sobie z lękiem przed krytyką. Przykładowo malarz może pracować nad jednym obrazem od kilku lat, nieustannie wnosząc poprawki, ponieważ obawia się momentu ujawnienia swojego dzieła światu i jednocześnie ujawnienia swojej wrażliwości.
5. Twórca może odrzucić swoje aktualne potrzeby wyrazu na rzecz panujących trendów i tym sposobem zagłuszać swój wewnętrzny głos.
Jest to również zachowanie w pełni zrozumiałe, chociażby ze względu na kwestie ekonomiczne. Grafik przykładowo mając do wyboru dobrze płatny projekt zgodny z trendami, a taki, gdzie zarobek jest niepewny, w wielu sytuacjach wybierze ten pierwszy.
Jednakże długotrwałe postępowanie w ten sposób może doprowadzić do częstego odczuwania frustracji, rzadkiego dostępu do własnego autentyzmu i rozwijania tożsamości twórczej.
Pomocne może być ustalenie własnej nieprzekraczalnej granicy dla stopnia spójności projektu z własnymi potrzebami. Ważna jest też świadomość motywacji, które przyświecają twórcy w przyjęciu danej propozycji.
Zachęcam również do eksploracji własnej wrażliwości i pogłębiania interesujących tematów, pomimo tymczasowego braku możliwości do realizacji pojawiających się pomysłów. Warto regularnie przysiąść do refleksji i zadawać sobie pytanie, czy kierunek, w którym podążam, jest tym, czego chcę.
Mam nadzieję, że ten artykuł zachęcił do większej świadomości i uważności na emocje w działaniu twórczym.
Jak zawsze pragnę podkreślić, że konkretne działanie odsuwające nas chwilowo od doświadczanych emocji, nie musi być złe, o ile nie jest przewlekłym i też jedynym mechanizmem radzenia sobie.
Automatyczne założenie, że twórczość jest procesem leczniczym również może nas trochę zwodzić. Gdyby tak nie było, artyści czy twórcy byliby najzdrowszą grupą zawodową, a wiemy dobrze, że tak niestety nie jest.
Warto mieć kontakt ze swoimi uczuciami, bo to służy poczuciu autentyczności, oddala perspektywę blokady twórczej oraz wypalenia. Strategia tłumienia emocji może przynieść chwilową ulgę, ale też może pozbawić dostępu do emocjonalnego źródła inspiracji.
Cameron, J. (2017). Droga artysty: Jak wyzwolić w sobie twórcę. Wydawnictwo Szafa,
Romanowicz, M. (2023). Odblokuj się twórczo! [Ebook],
Rosenberg, S. (2020). Terapeutyczna moc nerwu błędnego. Praca z ciałem oparta na teorii poliwagalnej, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Rubin, R. (2023). Akt twórczy. Nowy sposób myślenia,
Komentarze (0)