
Czy kiedykolwiek, siedząc z bliskimi lub przypadkowo spotkanymi ludźmi, usłyszałeś propozycję: „Porozmawiajmy o umieraniu”?
Czy na samą myśl o takiej rozmowie, gdy pojawia się temat śmierci, masz w sobie gotowość i ciekawość - czy raczej lęk i niepewność?
Kiedyś przeczytałam cytat I. Yaloma: „Najbardziej boją się śmierci osoby, które zmarnowały dotychczasowe życie”. Czy tak też jest z obawą przed samą rozmową? Nie wiem. Nie wiem, czy to jedyna odpowiedź. Umieranie i śmierć są faktem - każdego z nas to kiedyś spotka. Nie możemy przed tym uciec - ani ty, ani ja.
Zaproszenie do rozmowy o umieraniu jest, w moim poczuciu, zaproszeniem do bardzo intymnej rozmowy - takiej, w której trudno udawać, zgrywać bohatera czy „wiedzącego”. Proces umierania i śmierci to doświadczenia, których nie da się powtórzyć ani w pełni przekazać bliskim. W związku z tym czujemy niepewność i lęk. Bo skoro nie wiem - to co mam mówić? O czym rozmawiać? Czy mogę się przed sobą i drugą osobą przyznać do tego, że „nie wiem”?
W dzisiejszych czasach, kiedy wiele rzeczy łatwo „wygooglować”, coraz trudniej usłyszeć swój wewnętrzny głos - to, co naprawdę myślę i czuję. Łatwo się schować za tym, co ktoś inny powiedział czy opisał. Łatwo wiedzieć - trudniej przyznać się do tego, co w nas. Intymność rozmowy o umieraniu polega właśnie na gotowości do odsłonięcia się z tym, co JA myślę i czuję.
Zdarza się, że takie rozmowy zaczynają się przypadkiem - od książki, filmu czy historii życia babci lub dziadka. Czasami jednak zaproszenie pada wprost. Uważam, że w porządku jest zarówno przyjęcie zaproszenia, jak i odmówienie: powiedzenie „nie jestem jeszcze gotowa/wy na taką rozmowę”. Każdy z nas dojrzewa do niej w swoim tempie. Dlaczego? Właśnie dlatego, że w takiej rozmowie często spotykamy się pierwszy raz ze swoimi głęboko skrywanymi przekonaniami i uczuciami. Intymność polega na pewnego rodzaju przyznaniu się przed sobą i drugim człowiekiem nie tylko do tego jak widzę śmierć, ale też do tego, jakie życie prowadzę.
Czasami okazuje się, że mieszka w nas spokój, szczęście, radość i spełnienie. Że życie, którym żyjemy, jest dla nas podróżą, w której poznajemy różne kolory, smaki i zapachy. Mamy w sobie gotowość na przyjmowanie zarówno tego, co dobre, jak i tego, co trudne. Jesteśmy akceptowani, mamy oparcie w bliskich, potrafimy refleksyjnie spojrzeć na własne życie.
Nawet jeśli tak jest, umieranie pozostaje czymś nieznanym. Dlatego mimo ciekawości wobec tego procesu i różnych wyobrażeń na jego temat - możemy odczuwać lęk. To powszechne i zrozumiałe. Nawet jeśli mam poukładane życie, mogę się bać. Lęk informuje o zagrożeniu, ale też o tym, co dla nas ważne. Najistotniejsze jest, czy potrafię o nim mówić i sięgać po wsparcie, kiedy przychodzi na to czas.
Z drugiej strony, może być tak, że to, co we mnie mieszka, to strach, żal, złość, smutek - do siebie, do ludzi, do życia. Może wiele razy w życiu się zawiodłam, doznałam krzywdy, przeżyłam traumę. Być może nie mam zaufania, że kiedy będzie źle, ktoś przyjdzie mi z pomocą. A może nie umiem o nią poprosić ani jej przyjąć? Może nie potrafię wyciągnąć ręki i powiedzieć „przepraszam”?
Kiedy nosimy w sobie tak wiele trudu i żalu, rozmowa o umieraniu może być równie trudna. Istnieje ryzyko, że sposób, w jaki przeżywamy życie, przełożymy na nasze wyobrażenia o śmierci. Taka rozmowa może być bolesna, pełna zaprzeczania, ale też - może stać się impulsem do zmiany, do zaopiekowania się sobą, do nadziei, że nie wszystko stracone.
Mam poczucie, że rozmowy o umieraniu i śmierci mają inny wymiar dla osób, które realnie doświadczyły tego tematu w swoim życiu, niż dla tych, którym pozostaje on odległy i bardziej teoretyczny. Ci drudzy mogą pozwolić sobie na pewien dystans wobec takich rozmów. Jak trafnie zauważył Yalom: „Czasem bagatelizuje się lęk przed śmiercią – przecież jest uniwersalny. Któż wie o śmierci i się jej nie boi?”.
Myślę o rozmowach dotyczących umierania z pewnym wzruszeniem. Są one dla człowieka szansą - na pokochanie siebie i bliskich, na ponowne zaopiekowanie się sobą i innymi, na otulenie tego, co trudne i bolesne. A może także - na stworzenie nadziei. Takiej, jakiej w danym momencie najbardziej potrzebujemy.
Komentarze (0)