Samookaleczenia to problem dotykający coraz większej liczby nastolatków - jak podaje raport organizacji Młode Głowy fundacji Unaweza z 2023 roku - co szóstego dziecka w klasie. Dotychczas szacowano, że zachowania autoagresywne mogą dotyczyć 11-39% młodzieży w populacji ogólnej oraz 46–69% młodych ludzi leczonych psychiatrycznie (Wycisk, Ziółkowska, 2010). Należy wziąć pod uwagę, że rozbieżność wynikać może ze sposobu badania – w przypadku populacji ogólnej poprzez dobrowolną odpowiedź na pytanie, w przypadku osób leczonych psychiatrycznie poprzez bezpośrednią obserwację. Zatem dokładne określenie liczby osób dotkniętych autodestrukcją (nieleczonych psychiatrycznie) nie należy do łatwych i oczywistych.
Dawniej zagadnienie to nie wpisywało się w kanon oczywistych przypadłości okresu dojrzewania. Dziś do szkolnych gabinetów psychologicznych trafia coraz więcej uczennic (rzadziej uczniów) z różnego rodzaju ranami – tylko część z nich to nacięcia na nadgarstkach. Samookaleczenia występują także na nogach w okolicach ud i kostek, na brzuchu, w wyższych partiach rąk, np. na ramionach. Czasem to nacięcia, niekiedy poparzenia, coraz częściej rozdrapania (Radziwiłłowicz, 2017). Kiedy informuję rodziców o trudnościach, z jakimi zmaga się ich dziecko, niejednokrotnie słyszę pytanie „Skąd to się bierze?!”.
W pełni rozumiejąc potrzebę szybkiej i łatwej odpowiedzi na to pytanie... Rozpoczynam złożony, niejednokrotnie długi dialog. Bo nie ma satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie, dlaczego dziecko nie znajduje innej ulgi w swoim cierpieniu niż zadanie sobie kolejnego bólu. Już zauważanie tego zjawiska naprowadza nas na wiele nowych, ważnych tropów w poszukiwaniu odpowiedzi – czemu w ten sposób?
Zdarza się, że nastolatkowie sami zadają sobie tego pytania – dlaczego robią to swojemu ciału. W rozmowie tłumaczą mi, że był to impuls, coś, nad czym bardzo trudno było im zapanować. Tymczasem wiemy dziś, że autodestrukcja ma swoje ważne funkcje. Reguluje trudne emocje, pomaga poradzić sobie z uczuciem pustki, prowadzi do poczucia autonomii i kontroli, a w końcu dostarcza uczucia ulgi (Babiker i Arnold, 2003). Samookaleczenie daje możliwość czucia czegoś innego niż przejmujący ból psychiczny - wreszcie uwaga jest w stanie skupić się na czymś innym (Wycisk, 2004).
Rana cięta w przeciwieństwie do ran psychicznych goi się na naszych oczach – obserwujemy, jak krwawi, jak krzepnie, jak tworzy się strup. Dodatkowo mamy tu duże pole do zaopiekowania się sobą – przyklejania plastrów, przemywania, odkażania. Tej rany - która jest na skórze, która krwawi, która rzuca się w oczy - nikt wreszcie nie zakwestionuje. Wszyscy wyobrażają sobie, jak ona boli, nie sugerują, że jest ona wymyślona czy nieważna. Wszyscy są w stanie przewidzieć, co stanie się z zaniedbaniem skaleczenia, np. wda się zakażenie. Czy tak samo patrzymy na zranienia i cierpienie psychiczne? Otóż nie. Ich nie widać gołym okiem, łatwo jest je unieważnić, odłożyć na dalszy plan, przerzucić odpowiedzialność za ten problem na innych, bagatelizować. „Mojemu dziecku przecież niczego nie brakuje!” – słyszę od zaskoczonych rodziców, gdy podejmujemy temat autodestruktywnych działań ich dziecka.
Wychodząc z perspektywy materialnego dobrobytu trudno będzie nam dostrzec ubytki w samoakceptacji, świadomości swoich kompetencji i zasobów czy właśnie – w rozumieniu swoich emocji, nie wspominając o zaopiekowaniu się nimi i regulacji napięcia. Nadal dzieci i młodzież mają niemałą trudność w umiejętnym nazywaniu swoich podstawowych uczuć, często boją się powiedzieć: „Strasznie mnie to wkurzyło”, „Czuję się zraniony przez Kasię, smutno mi teraz”, „Zawstydziła mnie reakcja Kacpra”. Błędnie oczekujemy, że to przyjdzie samo, że po prostu pewnego dnia zrozumieją siebie i to, co czują. Podczas rozmów z rodzicami niejednokrotnie okazuje się, że rodzic sam ukrywa swoje emocje i nastroje, że sam ma trudności w nazywaniu ich i adekwatnym zaopiekowaniu się sobą. Taka strategia nie powoduje, że mamy wówczas więcej przestrzeni na emocje i problemy nastolatka. Kolejne trudności dziecka zasilają elektrownię naszej złości, rozczarowań, frustracji, smutku. W takiej sytuacji tylko wybuch może przywrócić chwilowy ład. Należy jednak pamiętać, że do harmonijnego wzrostu potrzebna jest stabilizacja i przewidywalność środowiska, w jakim rozwija się dziecko.
Okres nastoletni to burzliwy czas – wizualnych i hormonalnych zmian w ciele, zmian sytuacji życiowej w postaci przejścia ze szkoły podstawowej do średniej, obszarów zainteresowań, wejścia w nowe grupy znajomych. Aby młoda osoba miała możliwość przetrwania tego sztormu, musi mieć poczucie, że istnieje bezpieczna przystań w postaci domu i środowiska rodzinnego.
To, że nastolatek pokazuje nam samookaleczenie, ma je w widocznym miejscu, nie dba o zakrycie go ubraniem, jest najczęściej sygnałem pomóż mi, mimo że werbalnie może pojawić się opór i zaprzeczanie – próba odsunięcia rodzica od tego fragmentu swojego życia.
Są to mechanizmy adaptacyjne i potrzebne na tym etapie rozwoju, ponieważ są mostem między zależnym od dorosłych dzieciństwem a niezależną dorosłością. W perspektywie dorastania adolescenta to zrozumiała reakcja, natomiast gdy na szali jest okaleczenie ciała, dorosły zobowiązany jest do reakcji i działania. Jednak, jak pisze w swoim artykule Andrzej Januszewski, należy pamiętać, że:
Nastolatek w ten nieadaptacyjny sposób próbuje nam zakomunikować głęboki smutek, zagubienie i wiele innych odczuć. Należy mieć świadomość, że okaleczanie się to nie cecha osób z brakiem równowagi emocjonalnej, ale normalnych, bardzo wrażliwych ludzi, którzy potrzebują wsparcia ze strony otoczenia. (Zjawisko autodestruktywności pośredniej - charakterystyka psychologiczna, 2022)
Badania pokazują, że samookaleczenia nie są wykonywane jedynie przez osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne, takie jak depresja, zaburzenia lękowe czy schizofrenia – ale także przez osoby niewykazujące innych objawów chorobowych. Mimo występowania wysokiego subiektywnego nasilenia objawów depresji, diagnozę potwierdzono jedynie u 20–30% (Warzocha, Gmitrowicz i Pawełczyk, 2008), co jest dodatkowym zobrazowaniem silnego cierpienia psychicznego u osób podejmujących się autodestrukcji oraz przejawem rozpoczynającego się lub trwającego kryzysu psychicznego.
Z drugiej strony należy mieć na uwadze, że z powodu skali zjawiska Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne umieściło samookaleczenia bez intencji samobójczej w najnowszej klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM-5. Działanie to pozwala na jasne określenie sposobów leczenia oraz metod rozpoznania trudności u młodych (oraz dorosłych) pacjentów.
Jak zatem, jako rodzic z własnym bagażem trudów i znojów mamy zareagować, gdy zobaczymy u naszego dziecka samookaleczenia? Przede wszystkim opanować pierwszy impuls – przerażenie. Od niego niedaleko do reagowania złością, a to reakcja, która nie pomoże ani nam, ani naszym dzieciom w powrocie do równowagi. Pozwólmy sobie wyjść do drugiego pokoju, na krótki spacer, na kilka oddechów. Najpierw opanujmy własne emocje, nim zajmiemy się uczuciami naszego dziecka – bo o tym właśnie jest autodestrukcja, o trudnych emocjach.
Możemy zacząć od pytania „Czy ta rana, którą zauważyłam na twoim nadgarstku to samookaleczenie?” – nazywajmy rzecz po imieniu. Być może nastolatek widząc nasze opanowanie będzie mieć w sobie otwartość na rozmowę i uda się omówić trudności, które towarzyszą autodestrukcyjnym działaniom. Jeśli spotkamy się z wrogą reakcją nastolatka warto zapewnić go o tym, że chcecie pomóc „Zmartwiło mnie to, co zobaczyłam, jeszcze nie wiem, jak ci pomóc, ale dowiem się i wrócę z tym do ciebie. Nie zostawię cię z tym” – wówczas warto zasięgnąć pomocy specjalisty i umówić się na spotkanie, np. u psychologa w szkole dziecka, by wspólnie opracować plan pomocy naszemu adolescentowi.
Nastolatki nie samookaleczają się na złość rodzicom lub po to, by się popisać. To osoby, które nie potrafią poradzić sobie z nadmiarem emocji, które nie widzą wyjścia z trudnych sytuacji, które czują się przytłoczone zmianami w ich ciele, otoczeniu, relacjach. Zasługują na naszą opiekę i pełne poszanowania ich przeżyć wsparcie.
Należy tu pamiętać, że poszanowanie i opieka w tym przypadku nie równa się ze stawianiem zakazów lub karami. Jak wspomniane zostało wcześniej – samookaleczenia mają swoją funkcję. W ten paradoksalny sposób pomagają nastolatkowi uporać się z tym, z czym nie potrafi sobie poradzić innymi znanymi metodami. Stawianie zakazu okaleczania lub, co gorsza, karanie, to zabranie dziecku jedynej metody, która dotychczas przynosiła ulgę. Nie oznacza to, że mamy bezczynnie patrzeć na rany nastolatka, a umówić go na wizytę do psychologa lub psychoterapeuty. Specjalista ma diagnostyczne możliwości i narzędzia do sprawdzenia funkcji samookaleczeń oraz omówienia ich z młodym człowiekiem. Pozwoli to na wyłonienie strategii wspierających wdrożenie innych adaptacyjnych metod radzenia sobie. To także forma pomocy dla rodziców, którzy otrzymają wsparcie oraz fachowe wskazówki do działań w domu.
Część nastolatków stosuje samookaleczenia z powodów społecznych – stają się one niejednokrotnie tematem do współodczuwania i rozmów (Mirucka, 2013). W okresie adolescencji grupa rówieśnicza jest najistotniejszym elementem funkcjonowania społecznego. W takiej perspektywie utrudnia to wytworzenie czynników chroniących bezpośrednio w środowisku domowym.
Natomiast nawet w takiej sytuacji – wpływu społecznego – atmosfera i relacje panujące w domu nie pozostają obojętne. Codzienne starania o tworzenie bliskich więzi, żywe zainteresowanie światem nastolatka (nie mylone z nadmierną kontrolą rodzicielską), pozwolenie na rozwój oraz eksplorację przy jednoczesnym stawianiu granic i dbaniu o respektowanie zasad - to fundamenty zdrowia psychicznego adolescenta.
Jednocześnie ściągając z nosa różowe okulary - warto też pozwolić sobie na autorefleksję w temacie historii rodziny i wychowania dziecka. Nie mamy wpływu na przeszłość, lecz ona ma wpływ na nas. W gabinecie spotykam dzieci i młodzież, które mierzą się z trudnościami ze względu na brak leczenia i wsparcia zdrowia psychicznego u rodziców. Kierując się zasadą z pokładu samolotu – aby ratować dziecko, najpierw należy założyć maskę tlenową sobie. Kryzys psychiczny członka rodziny to właściwy moment na rozważenie czy to my, dorośli, nie wymagamy wsparcia psychologicznego lub psychoterapeutycznego. To, jak dbamy o siebie, jest najlepszą nauką dla naszych dzieci, jak radzić sobie z przeciwnościami teraz i w przyszłości.
Babiker G, Arnold L. Autoagresja, mowa zranionego ciała. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne; 2003.
Mirucka B, Sakson-Obada O. Ja cielesne. Od normy do zaburzeń. Sopot: Gdańskie Wydawnictwo Pedagogiczne; 2013.
Radziwiłłowicz, W., & Lewandowska, M. (2017). Funkcje zamierzonych samookaleczeń i ich kliniczne korelaty wśród młodzieży hospitalizowanej psychiatrycznie. Psychiatria Polska, 51(2), 303– 322.
Radziwiłłowicz, W. (2020). Psychologia kliniczna dzieci i młodzieży. Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
Warzocha, D., Gmitrowicz, A., & Pawełczyk, T. (2008). Self-harm done by young patients during their psychiatric hospitalization in relation to the presence of specific mental disorders and chosen environmental factors. Psychiatria Polska, 42(5).
Wycisk J. Okaleczanie ciała. Wybrane uwarunkowania psychologiczne. Poznań: Bogucki Wydawnictwo Naukowe; 2004
Wycisk, J., Ziółkowska, B. (2009). Młodzież przeciwko sobie. Zaburzenia odżywiania i samouszkodzenia – jak pomóc nastolatkom w szkole. Poznań: Tipi.
Komentarze (0)