Jak sobie radzić z niską pewnością siebie po doświadczeniach z narcystycznym szefem?
Witam, od jakiegoś pół roku moje życie wywróciło się do góry nogami (a przynajmniej w kwestii zawodowej). Są momenty, w których czuję, że tracę kontrolę nad tokiem wydarzeń. Myślałam, że nowa praca zmieni tę perspektywę, ale ponownie utknęłam w złym środowisku. Czuję, że moja pewność siebie się mocno obniżyła na skutek kilku wydarzeń (miałam - jak się później okazało - narcystycznego szefa, który potrafił obniżyć moje kompetencje przy zespole, którym kierowałam i zmieniać procedury, na które wcześniej się zgodził, aby pokazać swoją wyższość, między słowami również pokazał, że niszczył mój wizerunek na spotkaniach z innymi - zespołem lub znajomymi z innych firm). Postanowiłam stamtąd odejść, chociaż czuję, że nie była to pewna decyzja, a powinna taka być w tej sytuacji. Dodatkowo: Zastanawiam się, czy moja ścieżka kariery jest nadal "moja", czy nie jestem wypalona. Mimo że wcześniej praca, którą wykonuje sprawiała mi dużą satysfakcję i spełnienie, teraz czuję się mocno "oddalona" od niej i pogubiona - czy to jest to i co jest "moje". Co prawda zmieniłam firmę ze względu na narcystycznego szefa w poprzedniej, który przekraczał już wszystkie granice mobbingu, więc i moje obowiązki się zmieniły i poziom odpowiedzialności (na mniejszy, co też obniżyło moje poczucie pewności siebie). Próbuję różnych rzeczy, ale chyba nie umiem wybrać ścieżki. Zastanawiam się, czy da się jednocześnie pracować nad przeszłymi kwestiami i rozwijać te, na których teraz mi zależy.
KA

Paulina Habuda
Dzień dobry,
Czytając Pani wiadomości mam odczucie, że jest Pani w momencie kryzysu. Chociaż kryzysy są bardzo trudne i kojarzą nam się głównie negatywnie, często są one również początkiem czegoś nowego. Czasami kryzys pojawia się właśnie dlatego, że coś w naszym życiu musi być zmienione, "uzdrowione", coś już nie działa tak jak powinno.
Rozumiem, że może być Pani ciężko spojrzeć pozytywnie na Pani obecną sytuację, ale może Pani ją wykorzystać aby rzeczywiście zastanowić się co dalej. Proszę spróbować odpowiedzieć sobie na pytania, czy Pani praca jest zgodna z Pani wartościami? Jak czuje się Pani w pracy a jak po pracy (czy jest to uczucie zmęczenia ale zadowolenia czy raczej wyczerpania)? Co musiałoby się zmienić żeby dobrze czuła się Pani w pracy i była szczęśliwa? Czy ma Pani jakieś hobby/pasję, na której mogłaby również zarabiać?
W Internecie są dostępne również testy predyspozycji zawodowych. Proszę poszperać i wypełnić kilka testów - może coś Pani podpowiedzą.
Może Pani również skorzystać z profesjonalnej konsultacji doradztwa zawodowego - zapraszam :).
Proszę rownież pamiętać, że toksyczne środowisko pracy może bardzo negatywnie wpłynąć na naszą chęć i motywację do pracy oraz niekiedy zniechęcić do kiedyś tak lubianych obowiązków zawodowych. Najlepsze co mogła Pani zrobić dla siebie i swojego zdrowia psychicznego to odejść z tego miejsca - brawo!

Helena Kurmanajewska
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. To, przez co przeszłaś, naprawdę mogło mocno odbić się na poczuciu wartości i pewności siebie. Mobbing, manipulacja, podkopywanie autorytetu — to nie są rzeczy, które da się zostawić za sobą z dnia na dzień. Po takich doświadczeniach warto dać sobie czas, by dojść do siebie i odbudować zaufanie – przede wszystkim do samej siebie.
Czasami przychodzi taki moment w życiu, że przestajemy być pewni swojej ścieżki — zawodowej, osobistej czy życiowej. To zupełnie naturalne. Człowiek się zmienia, dojrzewa, zaczyna potrzebować czegoś innego. I to co odczuwasz znaczy, że jesteś w procesie zmiany, przejrzenia priorytetów.
W dzisiejszych czasach zmiana ścieżki zawodowej to coś zupełnie normalnego — nie musimy już być „wierni” jednej firmie czy jednemu pomysłowi na siebie przez całe życie. Czasem nawet dobrze jest coś przewartościować i spojrzeć na swoje potrzeby z nowej perspektywy. Pomyśl, co naprawdę Cię ciekawi, co Cię cieszy, w czym jesteś dobra. Tylko Ty wiesz, co będzie dla Ciebie najlepsze – zostać w zawodzie, zmienić go, a może spróbować czegoś jeszcze innego.
Psycholog nie da gotowej odpowiedzi, ale może Ci w tym towarzyszyć, pomóc uporządkować myśli i wspierać w odnalezieniu tego, co naprawdę Twoje.
Masz w sobie więcej siły, niż teraz być może czujesz. I masz prawo szukać życia, które będzie bardziej Twoje.
Życzę dużo sił i ciekawych uświadomień.
Helena Kurmanajewska
psycholog

Maria Sobol
Dzień dobry,
dziękuję za podzielenie się swoją historią. To zrozumiałe, że po trudnych doświadczeniach w pracy może pojawić się spadek pewności siebie i wątpliwości co do dalszej drogi zawodowej. Brzmi, jakby Pani długo działała w trudnych warunkach, a teraz organizm i psychika próbują się z tego otrząsnąć.
To naturalne, że zmiana pracy nie od razu przynosi ulgę, zwłaszcza jeśli rany z poprzedniego miejsca pracy są jeszcze świeże. Poczucie zagubienia i pytania o sens zawodowej drogi to coś, co można z życzliwością dla siebie przeżyć i uporządkować – krok po kroku.
Można pracować jednocześnie nad przeszłymi doświadczeniami i szukać tego, co dziś Panią naprawdę zasila i interesuje. Warto w tym procesie dać sobie czas i nie być dla siebie zbyt surową. Życzę dużo ciepła i spokoju – oraz spotkania na swojej drodze wspierających osób i specjalistów, którzy pomogą odzyskać jasność i siłę.
Z życzliwością,
Maria Sobol
Psychoterapeutka integracyjna

Justyna Bejmert
Dzień dobry,
To, co Pani opisuje, to bardzo naturalna reakcja na długotrwałe funkcjonowanie w środowisku, które było dla Pani raniące i podważające. Kiedy trafiamy na osobę o narcystycznych cechach w pracy - szczególnie w roli przełożonego - i jesteśmy narażeni na systematyczne podkopywanie kompetencji, zaufania do siebie i poczucia wpływu, to skutki tego mogą pozostać w nas jeszcze długo po odejściu.
To zrozumiałe, że teraz pojawia się pytanie: „Czy to jeszcze moja ścieżka?” - ale być może nie chodzi o to, że branża lub zawód przestały być dla Pani, tylko o to, że potrzebuje Pani na nowo poczuć w tym sens, własny głos i siłę.
Tak, możliwe jest jednoczesne przepracowywanie przeszłości i budowanie nowego. Czasem jedno wręcz wspiera drugie. Uporządkowanie tego, co się wydarzyło, i nazwanie strat, które Pani poniosła, może pomóc odbudować to, co zostało naruszone, między innymi zaufanie do siebie.
Warto rozważyć wsparcie psychologa lub psychoterapeuty, by uporządkować to, co było, i spokojnie sprawdzić, co teraz jest dla Pani ważne.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Marta Łuszczykiewicz
Dzień dobry,
Sytuacja, którą Pani opisuje niestety często się zdarza w życiu zawodowym, doświadczamy trudności w atmosferze pracy i nie możemy porozumieć się z szefem lub współpracownikami. Czasami pojawiają się oznaki mobbingu. Pisze Pani o tym, że po przeszłych negatywnych sytuacjach i odczuciach zmieniła Pani pracę, ale nowe miejsce także nie jest tym, w którym czuje się Pani dobrze. Może to wnikać z wielu rzeczy, również z tego, że zmieniły się Pani oczekiwania od pracy i współpracowników na bazie poprzednich doświadczeń. Możliwe jest również, że ta poprzednia sytuacja była dla Pani zbyt trudna i emocjonalnie jeszcze nie minęła, jest w niej Pani nadal osadzona w podświadomości i negatywnych myślach, co może znacznie utrudniać funkcjonowanie w nowym środowisku. Jeżeli to utrudnia Pani funkcjonowanie lub czuje Pani, że na Panią wpływa lub zmienia Panią, to przepracowanie tamtej sytuacji może bardzo pomóc.
Odpowiadając na Pani ostatnie pytanie, czy można przepracować to, co było i jednocześnie rozwijać się zawodowo, weryfikować i szukać dalszego kierunku zawodowego, odpowiem - oczywiście tak, jest to możliwe :)
Łatwiej będzie Pani przy wsparciu psychologa/psychoterapeuty, który odpowiednio pokierowałby rozmową, pomógł dokonać Pani wglądu w własne zasoby, rozważyć dostępne możliwości. Z wizyt u psychologa warto korzystać również w kontekście rozwojowym, pozytywnym.
Pozdrawiam
Marta Łuszczykiewicz

Jakub Buczko
Dzień dobry,
rozumiem, że zmiana pracy, mimo powodów, których dostarczył poprzedni szef i tak musiała być dla Pani trudna, bo zostawiła tam Pani z pewnością część siebie.
Często wydaje nam się, że takie zdecydowane posunięcie na ścieżce kariery wszystko naprawi, jednak może się okazać, że tak naprawdę pod spodem czai się coś większego, a sytuacja jest dużo bardziej złożona.
Niemniej bardzo doceniłbym fakt tego, że stanęła Pani po swojej stronie. Jest takie powiedzenie: "czego nie zmieniasz, wybierasz" - Pani ewidentnie powiedziała "NIE" przekraczaniu swoich granic i zdecydowała się na odważny krok. To jest bardzo inspirujące, bo nie każdego byłoby na to stać.
Bez wątpienia stoi Pani teraz przed nowymi wyzwaniami, stąd rodzący się niepokój i niepewność, ale proszę uwierzyć, że to świetne pole do pracy nad sobą - zarówno w tych przeszłych, jak również aktualnych kwestiach.
Na początek zachęcam do zapisania na kartce wszystkich swoich obowiązków zawodowych, zadań, które wykonuje Pani na co dzień, a następnie pogrupowania ich na te, które przynoszą satysfakcję, te które są neutralne i te które najbardziej uprzykrzają rzeczywistość. To będzie dobry pierwszy krok do tego, żeby unaocznić sobie i bliżej przyjrzeć się temu co się Pani podoba i czego Pani potrzebuje.
Pozdrawiam,
Jakub

Justyna Orlik
To, czym się dzielisz, nosi ciężar głębokiego doświadczenia wypalenia i to nie tylko w wymiarze zawodowym, ale także egzystencjalnym. Wcześniejsza praca dawała Ci dużo satysfakcji, a zmiana środowiska nie przynosi ulgi, bo być może ciało i psychika wciąż są „zamrożone” po wcześniejszym doświadczeniu przemocy.
Kiedy odchodzi się z pracy, która wiązała się z systematycznym naruszaniem granic, upokorzeniem i destabilizacją, to potrzeba czasu na przeżycie, nazwanie i oddzielenie tego, co „moje”, od tego, co mi narzucono. Bez tej fazy integracji kolejna praca może wzmacniać tylko poczucie chaosu.
Wypalenie zawodowe to nie tylko zmęczenie. Twój organizm za wszelką cenę próbuje się bronić i przeciwstawiać niszczącym mechanizmom. To niesie ze sobą ogromne koszty, więc to naturalne, że dostęp do własnych wyborów może być zamglony, niejasny.
W pracy terapeutycznej możesz przyglądać się przeszłości, i teraźniejszości. Czasem właśnie dopiero wtedy, kiedy spojrzysz z łagodnością na to, co się wydarzyło, pojawia się nowa jakość. Możesz wybierać nie z pozycji lęku, a w kontakcie z tym, czego potrzebujesz. Twoje pytanie o to, co jest naprawdę „moje” jest już ruchem w stronę siebie.
To, że teraz nie wiesz, czy ta droga jest Twoja, nie musi oznaczać, że się pogubiłaś. Może właśnie próbujesz ją budować, a to jest proces, który trwa i być może potrzebujesz więcej czasu, żeby go zaakceptować.
Pozdrawiam,
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

Karolina Żmudzka
Dzień dobry
Zmieniając pracę, bez przepracowania tego, co było trudnością w poprzedniej pracy, możemy wpaść w te same schematy. Jeśli zależy Pani, by nowa praca była nowym rozdziałem w życiu, warto przyjrzeć się temu, co się działo w Pani przeszłości zawodowej, uświadomić sobie, jaki to miało na Panią wpływ, przepracować i korzystać z nowych strategii.
Przy rozpoczynaniu nowego rozdziału warto też zweryfikować swoje kompetencje, mocne strony, predyspozycje i preferencje. Pomoże to wybrać odpowiednią ścieżkę kariery adekwatną dla Pani, tak by czuła się Pani we właściwym miejscu na swojej drodze zawodowej.
Takimi tematami najlepiej zająć się z pomocą coacha kariery.
Pozdrawiam, Karolina Żmudzka - psycholog, coach kariery

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
TW. Samookaleczanie
Mam duży problem.
Miałam pogadać z moją mamą o samookaleczaniu wczoraj i przy tym miała pomoc mi siostra. Niestety jak wróciłam ze szkoły mama dostała wyniki badań, które nie wyszły najlepiej, bo ma podejrzenie szpiczaka.
Nie wiem teraz, czy rzeczywiście powinnam o tym pogadać.
Moje rany są płytkie i nie powinna przez to się zamartwiać, ale nie jestem pewna, bo ostatnio robię to coraz częściej.
Nie wiem, ile mam poczekać z tą rozmową, bo wiem, że moja mama to bardzo przeżywa.
Wyrzuty sumienia, jak z nimi sobie poradzić i jak relacje z mężem naprawić?
Odszedł nasz pies i to wydaje mi się w dużej mierze przeze mnie. Wszyscy go kochaliśmy i mój mąż szczególnie, boję się, że mi tego nie wybaczy. Od dłuższego czasu bardzo chciałam zrealizować marzenie, którego nigdy wczesniej nie mogłam, bo dzieci praca itd. wyjechać na wyspę i tam spróbować żyć, zrobić taki gap year tyle że po 40. Miałam też dosyć szarej zimnej polski w zime. Niestety loty czarterem nie pozwalają przewozić psa cięższego nie 8 kilo na pokładzie, więc mój mąż udał się do weterynarz, która dała psu specjalną karme odchudzającą. Pies miał 14 lat ważył 10, a miałby zejść do 8 kilo. Mąż nie chciał, aby leciał w luku bagażowym, bo jak stwierdziła weterynarz tego by nie przeżył. Nie udało mu się zgubić do naszego wyjazdu wagi tyle, ile trzeba, więc zostawiliśmy go pod opieką moich rodziców. We wcześniejszych latach też wyjeżdżaliśmy na miesiąc i wszystko było ok ,pies nie chorował. Stwierdziliśmy, że jak schudnie i znajdziemy dom dla nas większy( ten co wynajmowaliśmy właściciel nie zgadzała się na zwierzęta) to go zabierzemy. No i niestety pies schudł, ale nie zdążyliśmy go zabrać - odszedł sam, bez nas, nie tak powinno być.
Oboje mamy straszne wyrzuty sumienia, ponieważ myślę, że mógł też umrzeć z tęsknoty do nas, tak powiedział mi mąż w złości, że go zabiliśmy. Też go kochałam, ale miałam te swoje wariacje, naprawdę już w pewnym momencie obsesję o zmianie swojego życia, a teraz bardzo żałuję, jeszcze nie powiedziałam dzieciom, jestem przekonana, że wszyscy będą mnie winić, ponieważ wyjazd to był głównie mój pomysł, moja potrzeba, oni się na to zgodzili.
Jestem w bardzo złym stanie psychicznym i boję się także czy w ogóle mąż mi wybaczy, już mi mówi, że to wszystko przez mój egoizm, też bym chciała cofnąć czas i nigdzie nie wyjeżdżać, bo rodzina jest dla mnie najważniejsza i ją bardzo naraziłam na cierpienie, a Figa rzeczywiście - przyczyniłam się do jego śmierci.
Jak to wszystko naprawić? Kocham męża, kocham moje dzieci, wszyscy będą cierpieć teraz rzeczywiście przeze mnie, jest tak bardzo źle. Cały ten wyjazd chyba zaczyna rozbijać moją rodzinę naczytałam się o wychodzeniu ze strefy komfortu, ale właśnie oni mieli tam dobrze w domu, pies też, a tak jest dla wszystkich tylko niepotrzebne cierpienie, bo ja to wszystko wymyśliłam a mąż mnie wspierał i się zgodził na całe to wariactwo. Teraz ma do mnie ogromny żal i pretensje, ja sama do siebie też, bo nie taki chciałam koniec dla Figa zdala od nas tęskniącego....
Co mam teraz z tym wszystkim zrobić?
Jak z nimi rozmawiać, żeby mi wybaczyli i jak samej sobie wybaczyć? Narazie nie mogę spać i ciągle płacze, wyjazd zmienił się w koszmar. Jutro wracamy do Polski na dwa tygodnie tam być może jeszcze bardziej będzie odczuwalny brak naszego psa. Tyle lat był z nami i naprawdę nie zasłużył na taki koniec. Co robić, proszę o poradę ? Jeżeli chodzi o sam wyjazd to też jestem w ciągłym stresie, ponieważ dzieci nowa szkoła, nowy język, trochę zaczynają narzekać, że chcą do Polski, ja głównie szukam nieruchomości to też generuje bardzo duży stres i teraz jeszcze ta sprawa z psem, chyba rzeczywiście wrócimy do domu, oni są dla mnie bardzo ważni, chce, żeby byli szczęśliwi. Mam nadzieję, że mi wybacza, ja zawsze też kochałam naszego psa chociaż nigdy nie byłam specjalnie dla niego wylewna, ale to był mój pies, którego kupiliśmy zaraz po ślubie, nasze takie pierwsze dziecko, które jednak zaniedbywałam, bo ciągle byłam zmęczona tymi prawdziwymi, które pojawiły się potem, no i na koniec całkowicie go zaniedbałam. Pies kiedyś był pół roku u moich rodziców, jak ugryzł nasza córkę, gdy ta była mała i go dręczyła, ale niestety tym razem nie wzięłam pod uwagę, że jest starszy już, ale też nie wyglądał i nie był chory miał trochę problemów ze stawami, ale dostał na nie zastrzyki i chodził już dobrze. Mój mąż stwierdził, że złamaliśmy mu serce i dlatego umarł i teraz ja siedzę i wyje ,bo może rzeczywiście tak było...za każde słowo nawet srogie dziękuję, czasami mam wrażenie, że w ogóle nie jestem ogarnięta i powinnam być stałym klientem psychologów.
Dzień dobry, chciałabym poprosić o pomoc, bo przestaję sobie radzić sama ze sobą i swoimi emocjami. WYDAJE MI SIĘ, ŻE PRZESTAŁAM KOCHAĆ SWOJEGO MĘŻA W 2011r. poznałam teraźniejszego męża Grzegorza. Niestety od początku okazało się, że nadużywa on alkoholu i jest po nim agresywny. Ale zakochałam się. Po 3 miesiącach pierwszy raz mnie uderzył, w zasadzie poszarpał tylko. Po ok. dwóch latach będąc pod wpływem alkoholu, uderzył mnie w nos. Nie pamiętam jak, ale zamknęłam mu drzwi przez nosem i przez pół nocy wyzywał mnie pod balkonem. Wybaczyłam, bo kochałam. Na skutek problemów w pracy przenieśliśmy się wszyscy do innej miejscowości, wtedy to kolejny raz jego pięść znalazła się na mojej twarzy. Był pijany. Wtedy to gdybym nie uciekła z własnego domu, to pewnie skończyłoby się tragicznie. Z zakrwawioną twarzą wybiegłam z domu i wezwałam policję. I znów wybaczyłam. W 2020r. wzięliśmy ślub. Wiem, pytają Państwo, po co skoro pił i bił, ale obiecywał, że już nie będzie. Miał przerwę od picia aż do 2023, kiedy to w złości, że chcę go wyrzucić z domu, bo jest pod wpływem, zaczął rzucać walizką. W obronie stanął mój syn i tym razem to on był silniejszy (ma 16 lat) i uderzył męża. Poczułam wtedy, że wystarczy już, że mam dość. Jednak znowu wybaczyłam. Obiecałam sobie, że może ja gdzieś źle coś robię i postanowiłam się zmienić, być cierpliwą, dobrą żoną, ale przy każdej kłótni, a jest ich wiele, mąż prawie zawsze stara się stawiać na swoim, udowadniać swoje racje. Pewnie, gdybyśmy byli normalnym małżeństwem, to takie kłótnie można byłoby zażegnać, ale najgorsze jest to, że po tylu latach wzajemnych relacji zaczynam odczuwać niechęć do tego związku. Tyle razy mówiłam mu, że mam dość i chce się rozejść, potem po jego błaganiach, on wraca, bo wydaje mi się, że sama nie dam sobie rady z codziennością życia. Staram się ratować ten związek, ale nie potrafię wykrzesać z siebie żadnych uczuć, jakbym była głazem. Co jest nie tak ze mną? Nie wiem już sama, gubię się…. przerasta mnie to…