Left ArrowWstecz

Jak sobie radzić z niską pewnością siebie po doświadczeniach z narcystycznym szefem?

Witam, od jakiegoś pół roku moje życie wywróciło się do góry nogami (a przynajmniej w kwestii zawodowej). Są momenty, w których czuję, że tracę kontrolę nad tokiem wydarzeń. Myślałam, że nowa praca zmieni tę perspektywę, ale ponownie utknęłam w złym środowisku. Czuję, że moja pewność siebie się mocno obniżyła na skutek kilku wydarzeń (miałam - jak się później okazało - narcystycznego szefa, który potrafił obniżyć moje kompetencje przy zespole, którym kierowałam i zmieniać procedury, na które wcześniej się zgodził, aby pokazać swoją wyższość, między słowami również pokazał, że niszczył mój wizerunek na spotkaniach z innymi - zespołem lub znajomymi z innych firm). Postanowiłam stamtąd odejść, chociaż czuję, że nie była to pewna decyzja, a powinna taka być w tej sytuacji. Dodatkowo: Zastanawiam się, czy moja ścieżka kariery jest nadal "moja", czy nie jestem wypalona. Mimo że wcześniej praca, którą wykonuje sprawiała mi dużą satysfakcję i spełnienie, teraz czuję się mocno "oddalona" od niej i pogubiona - czy to jest to i co jest "moje". Co prawda zmieniłam firmę ze względu na narcystycznego szefa w poprzedniej, który przekraczał już wszystkie granice mobbingu, więc i moje obowiązki się zmieniły i poziom odpowiedzialności (na mniejszy, co też obniżyło moje poczucie pewności siebie). Próbuję różnych rzeczy, ale chyba nie umiem wybrać ścieżki. Zastanawiam się, czy da się jednocześnie pracować nad przeszłymi kwestiami i rozwijać te, na których teraz mi zależy.

Paulina Habuda

Paulina Habuda

Dzień dobry, 

 

Czytając Pani wiadomości mam odczucie, że jest Pani w momencie kryzysu. Chociaż kryzysy są bardzo trudne i kojarzą nam się głównie negatywnie, często są one również początkiem czegoś nowego. Czasami kryzys pojawia się właśnie dlatego, że coś w naszym życiu musi być zmienione, "uzdrowione", coś już nie działa tak jak powinno. 

Rozumiem, że może być Pani ciężko spojrzeć pozytywnie na Pani obecną sytuację, ale może Pani ją wykorzystać aby rzeczywiście zastanowić się co dalej. Proszę spróbować odpowiedzieć sobie na pytania, czy Pani praca jest zgodna z Pani wartościami? Jak czuje się Pani w pracy a jak po pracy (czy jest to uczucie zmęczenia ale zadowolenia czy raczej wyczerpania)? Co musiałoby się zmienić żeby dobrze czuła się Pani w pracy i była szczęśliwa? Czy ma Pani jakieś hobby/pasję, na której mogłaby również zarabiać?

W Internecie są dostępne również testy predyspozycji zawodowych. Proszę poszperać i wypełnić kilka testów - może coś Pani podpowiedzą. 

Może Pani również skorzystać z profesjonalnej konsultacji doradztwa zawodowego - zapraszam :). 

Proszę rownież pamiętać, że toksyczne środowisko pracy może bardzo negatywnie wpłynąć na naszą chęć i motywację do pracy oraz niekiedy zniechęcić do kiedyś tak lubianych obowiązków zawodowych. Najlepsze co mogła Pani zrobić dla siebie i swojego zdrowia psychicznego to odejść z tego miejsca - brawo! 

 

2 dni temu
Helena Kurmanajewska

Helena Kurmanajewska

Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. To, przez co przeszłaś, naprawdę mogło mocno odbić się na poczuciu wartości i pewności siebie. Mobbing, manipulacja, podkopywanie autorytetu — to nie są rzeczy, które da się zostawić za sobą z dnia na dzień. Po takich doświadczeniach warto dać sobie czas, by dojść do siebie i odbudować zaufanie – przede wszystkim do samej siebie.

Czasami przychodzi taki moment w życiu, że przestajemy być pewni swojej ścieżki — zawodowej, osobistej czy życiowej. To zupełnie naturalne. Człowiek się zmienia, dojrzewa, zaczyna potrzebować czegoś innego. I to co odczuwasz znaczy, że jesteś w procesie zmiany, przejrzenia priorytetów. 

W dzisiejszych czasach zmiana ścieżki zawodowej to coś zupełnie normalnego — nie musimy już być „wierni” jednej firmie czy jednemu pomysłowi na siebie przez całe życie. Czasem nawet dobrze jest coś przewartościować i spojrzeć na swoje potrzeby z nowej perspektywy. Pomyśl, co naprawdę Cię ciekawi, co Cię cieszy, w czym jesteś dobra. Tylko Ty wiesz, co będzie dla Ciebie najlepsze – zostać w zawodzie, zmienić go, a może spróbować czegoś jeszcze innego.

Psycholog nie da gotowej odpowiedzi, ale może Ci w tym towarzyszyć, pomóc uporządkować myśli i wspierać w odnalezieniu tego, co naprawdę Twoje.

Masz w sobie więcej siły, niż teraz być może czujesz. I masz prawo szukać życia, które będzie bardziej Twoje.

 

Życzę dużo sił i ciekawych uświadomień.

Helena Kurmanajewska

psycholog

4 dni temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry,
dziękuję za podzielenie się swoją historią. To zrozumiałe, że po trudnych doświadczeniach w pracy może pojawić się spadek pewności siebie i wątpliwości co do dalszej drogi zawodowej. Brzmi, jakby Pani długo działała w trudnych warunkach, a teraz organizm i psychika próbują się z tego otrząsnąć.

To naturalne, że zmiana pracy nie od razu przynosi ulgę, zwłaszcza jeśli rany z poprzedniego miejsca pracy są jeszcze świeże. Poczucie zagubienia i pytania o sens zawodowej drogi to coś, co można z życzliwością dla siebie przeżyć i uporządkować – krok po kroku.

Można pracować jednocześnie nad przeszłymi doświadczeniami i szukać tego, co dziś Panią naprawdę zasila i interesuje. Warto w tym procesie dać sobie czas i nie być dla siebie zbyt surową. Życzę dużo ciepła i spokoju – oraz spotkania na swojej drodze wspierających osób i specjalistów, którzy pomogą odzyskać jasność i siłę.

Z życzliwością,

Maria Sobol 

Psychoterapeutka integracyjna 

3 dni temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry, 

 

To, co Pani opisuje, to bardzo naturalna reakcja na długotrwałe funkcjonowanie w środowisku, które było dla Pani raniące i podważające. Kiedy trafiamy na osobę o narcystycznych cechach w pracy - szczególnie w roli przełożonego - i jesteśmy narażeni na systematyczne podkopywanie kompetencji, zaufania do siebie i poczucia wpływu, to skutki tego mogą pozostać w nas jeszcze długo po odejściu.

 

To zrozumiałe, że teraz pojawia się pytanie: „Czy to jeszcze moja ścieżka?” - ale być może nie chodzi o to, że branża lub zawód przestały być dla Pani, tylko o to, że potrzebuje Pani na nowo poczuć w tym sens, własny głos i siłę.

 

Tak, możliwe jest jednoczesne przepracowywanie przeszłości i budowanie nowego. Czasem jedno wręcz wspiera drugie. Uporządkowanie tego, co się wydarzyło, i nazwanie strat, które Pani poniosła, może pomóc odbudować to, co zostało naruszone, między innymi zaufanie do siebie.

 

Warto rozważyć wsparcie psychologa lub psychoterapeuty, by uporządkować to, co było, i spokojnie sprawdzić, co teraz jest dla Pani ważne.

 

Serdecznie pozdrawiam,

Justyna Bejmert

Psycholog

3 dni temu
Marta Łuszczykiewicz

Marta Łuszczykiewicz

Dzień dobry,

 

Sytuacja, którą Pani opisuje niestety często się zdarza w życiu zawodowym, doświadczamy trudności w atmosferze pracy i nie możemy porozumieć się z szefem lub współpracownikami. Czasami pojawiają się oznaki mobbingu. Pisze Pani o tym, że po przeszłych negatywnych sytuacjach i odczuciach zmieniła Pani pracę, ale nowe miejsce także nie jest tym, w którym czuje się Pani dobrze.  Może to wnikać z wielu rzeczy, również z tego, że zmieniły się Pani oczekiwania od pracy i współpracowników na bazie poprzednich doświadczeń. Możliwe jest również, że ta poprzednia sytuacja była dla Pani zbyt trudna i emocjonalnie jeszcze nie minęła, jest w niej Pani nadal osadzona w podświadomości i negatywnych myślach, co może znacznie utrudniać funkcjonowanie w nowym środowisku. Jeżeli to utrudnia Pani funkcjonowanie lub czuje Pani, że na Panią wpływa lub zmienia Panią, to przepracowanie tamtej sytuacji może bardzo pomóc.
Odpowiadając na Pani ostatnie pytanie, czy można przepracować to, co było i jednocześnie rozwijać się zawodowo, weryfikować i szukać dalszego kierunku zawodowego, odpowiem - oczywiście tak, jest to możliwe :)

Łatwiej będzie Pani przy wsparciu psychologa/psychoterapeuty, który odpowiednio pokierowałby rozmową, pomógł dokonać Pani wglądu w własne zasoby, rozważyć dostępne możliwości. Z wizyt u psychologa warto korzystać również w kontekście rozwojowym, pozytywnym.

 

 

Pozdrawiam

Marta Łuszczykiewicz

2 dni temu
Jakub Buczko

Jakub Buczko

Dzień dobry,

 

rozumiem, że zmiana pracy, mimo powodów, których dostarczył poprzedni szef i tak musiała być dla Pani trudna, bo zostawiła tam Pani z pewnością część siebie. 

 

Często wydaje nam się, że takie zdecydowane posunięcie na ścieżce kariery wszystko naprawi, jednak może się okazać, że tak naprawdę pod spodem czai się coś większego, a sytuacja jest dużo bardziej złożona. 

 

Niemniej bardzo doceniłbym fakt tego, że stanęła Pani po swojej stronie. Jest takie powiedzenie: "czego nie zmieniasz, wybierasz" - Pani ewidentnie powiedziała "NIE" przekraczaniu swoich granic i zdecydowała się na odważny krok. To jest bardzo inspirujące, bo nie każdego byłoby na to stać. 

 

Bez wątpienia stoi Pani teraz przed nowymi wyzwaniami, stąd rodzący się niepokój i niepewność, ale proszę uwierzyć, że to świetne pole do pracy nad sobą - zarówno w tych przeszłych, jak również aktualnych kwestiach.

 

Na początek zachęcam do zapisania na kartce wszystkich swoich obowiązków zawodowych, zadań, które wykonuje Pani na co dzień, a następnie pogrupowania ich na te, które przynoszą satysfakcję, te które są neutralne i te które najbardziej uprzykrzają rzeczywistość. To będzie dobry pierwszy krok do tego, żeby unaocznić sobie i bliżej przyjrzeć się temu co się Pani podoba i czego Pani potrzebuje. 

 

Pozdrawiam,

Jakub

3 dni temu
Justyna Orlik

Justyna Orlik

To, czym się dzielisz, nosi ciężar głębokiego doświadczenia wypalenia i to nie tylko w wymiarze zawodowym, ale także egzystencjalnym. Wcześniejsza praca dawała Ci dużo satysfakcji, a zmiana środowiska nie przynosi ulgi, bo być może ciało i psychika wciąż są „zamrożone” po wcześniejszym doświadczeniu przemocy.
 

Kiedy odchodzi się z pracy, która wiązała się z systematycznym naruszaniem granic, upokorzeniem i destabilizacją, to potrzeba czasu na przeżycie, nazwanie i oddzielenie tego, co „moje”, od tego, co mi narzucono. Bez tej fazy integracji kolejna praca może wzmacniać tylko poczucie chaosu.

Wypalenie zawodowe to nie tylko zmęczenie. Twój organizm za wszelką cenę próbuje się bronić i przeciwstawiać niszczącym mechanizmom. To niesie ze sobą ogromne koszty, więc to naturalne, że dostęp do własnych wyborów może być zamglony, niejasny. 

 

W pracy terapeutycznej możesz przyglądać się przeszłości, i teraźniejszości. Czasem właśnie dopiero wtedy, kiedy spojrzysz z łagodnością na to, co się wydarzyło, pojawia się nowa jakość. Możesz wybierać nie z pozycji lęku, a w kontakcie z tym, czego potrzebujesz. Twoje pytanie o to, co jest naprawdę „moje” jest już ruchem w stronę siebie.


To, że teraz nie wiesz, czy ta droga jest Twoja, nie musi oznaczać, że się pogubiłaś. Może właśnie próbujesz ją budować, a to jest proces, który trwa i być może potrzebujesz więcej czasu, żeby go zaakceptować.

Pozdrawiam,
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

3 dni temu
Karolina Żmudzka

Karolina Żmudzka

Dzień dobry

Zmieniając pracę, bez przepracowania tego, co było trudnością w poprzedniej pracy, możemy wpaść w te same schematy. Jeśli zależy Pani, by nowa praca była nowym rozdziałem w życiu, warto przyjrzeć się temu, co się działo w Pani przeszłości zawodowej, uświadomić sobie, jaki to miało na Panią wpływ, przepracować i korzystać z nowych strategii.

Przy rozpoczynaniu nowego rozdziału warto też zweryfikować swoje kompetencje, mocne strony, predyspozycje i preferencje. Pomoże to wybrać odpowiednią ścieżkę kariery adekwatną dla Pani, tak by czuła się Pani we właściwym miejscu na swojej drodze zawodowej.

Takimi tematami najlepiej zająć się z pomocą coacha kariery.

 

Pozdrawiam, Karolina Żmudzka - psycholog, coach kariery

1 dzień temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Chce mi się płakać z byle powodu - czy to normalne?
Czy to normalne że z byle powodu chce mi się płakać? Nigdy tak nie miałem. Ciężko mi się odnaleźć z takiej sytuacji. Smutek i rozżalenie utrzymuje się już od jakiegoś tygodnia
Czy gdy człowiek nie śpi po nocy, dużo się denerwuje, czuje się zmęczony - czy to może być objaw jakiejś choroby, np. depresji?
Czy gdy człowiek nie śpi po nocy, dużo się denerwuje, czuje się zmęczony, nic mu się nie chce, życie go irytuje, najchętniej nie wstawałby z łóżka - czy to może być objaw jakiejś choroby, np. depresji?
Witam, jak poradzić sobie ze strachem przed ludźmi.
Witam, jak poradzić sobie ze strachem przed ludźmi. Prz spotkaniu z kimś, nogi robią się jak galareta, zatyka mnie i nie mogę oddychać, trzęsę się cały i ogólnie odcina mi mózg, ogólnie mam problem z wyrażaniem uczuć od dziecka i myślę, ze mam jakiś autyzm czy ADHD,add, bo nie ogarniałem od zawsze różnych informacji, gdzie rówieśnicy wszystko ogarniali, mam ogromne problemy w zapamiętywaniu informacji od czasów szkolnych. Obecnie mam 33 lata i jak widzę zaradność wiedzę inteligencje u osób w osobnym wieku, a nawet u młodszych osobników to nie chce mi się żyć. Wszyscy już się żenią, mają dzieci, a ja po prostu odstaję od innych, czuję, że mózg zatrzymał się w wieku szkolnym i nie dorównuje niczym innym. Przepraszam za chaotyczną pisownię, ale pisząc to, mam pustkę w głowie. Pozdrawiam
TW. Jak rozmawiać z mamą o samookaleczaniu w obliczu jej problemów zdrowotnych?

TW. Samookaleczanie

Mam duży problem. 

Miałam pogadać z moją mamą o samookaleczaniu wczoraj i przy tym miała pomoc mi siostra. Niestety jak wróciłam ze szkoły mama dostała wyniki badań, które nie wyszły najlepiej, bo ma podejrzenie szpiczaka.

Nie wiem teraz, czy rzeczywiście powinnam o tym pogadać. 

Moje rany są płytkie i nie powinna przez to się zamartwiać, ale nie jestem pewna, bo ostatnio robię to coraz częściej. 

Nie wiem, ile mam poczekać z tą rozmową, bo wiem, że moja mama to bardzo przeżywa.

Wyrzuty sumienia, jak z nimi sobie poradzić i jak relacje z mężem naprawić?

Wyrzuty sumienia, jak z nimi sobie poradzić i jak relacje z mężem naprawić? 

Odszedł nasz pies i to wydaje mi się w dużej mierze przeze mnie. Wszyscy go kochaliśmy i mój mąż szczególnie, boję się, że mi tego nie wybaczy. Od dłuższego czasu bardzo chciałam zrealizować marzenie, którego nigdy wczesniej nie mogłam, bo dzieci praca itd. wyjechać na wyspę i tam spróbować żyć, zrobić taki gap year tyle że po 40. Miałam też dosyć szarej zimnej polski w zime. Niestety loty czarterem nie pozwalają przewozić  psa cięższego nie 8 kilo na pokładzie, więc mój mąż udał się do weterynarz, która dała psu specjalną karme odchudzającą. Pies miał 14 lat ważył 10, a miałby zejść do 8 kilo. Mąż nie chciał, aby leciał w luku bagażowym, bo jak stwierdziła weterynarz tego by nie przeżył. Nie udało mu się zgubić do naszego wyjazdu wagi tyle, ile trzeba, więc zostawiliśmy go pod opieką moich rodziców. We wcześniejszych latach też wyjeżdżaliśmy na miesiąc i wszystko było ok ,pies nie chorował. Stwierdziliśmy, że jak schudnie i znajdziemy dom dla nas większy( ten co wynajmowaliśmy właściciel nie zgadzała się na zwierzęta) to go zabierzemy. No i niestety pies schudł, ale nie zdążyliśmy go zabrać - odszedł sam, bez nas, nie tak powinno być.

Oboje mamy straszne wyrzuty sumienia, ponieważ myślę, że mógł też umrzeć z tęsknoty do nas, tak powiedział mi mąż w złości, że go zabiliśmy. Też go kochałam, ale miałam te swoje wariacje, naprawdę już w pewnym momencie obsesję o zmianie swojego życia, a teraz bardzo żałuję, jeszcze nie powiedziałam dzieciom, jestem przekonana, że wszyscy będą mnie winić, ponieważ wyjazd to był głównie mój pomysł, moja potrzeba, oni się na to zgodzili. 

Jestem w bardzo złym stanie psychicznym i boję się także czy w ogóle mąż mi wybaczy, już mi mówi, że to wszystko przez mój egoizm, też bym chciała cofnąć czas i nigdzie nie wyjeżdżać, bo rodzina jest dla mnie najważniejsza i ją bardzo naraziłam na cierpienie, a Figa rzeczywiście - przyczyniłam się do jego śmierci. 

Jak to wszystko naprawić? Kocham męża, kocham moje dzieci, wszyscy będą cierpieć teraz rzeczywiście przeze mnie, jest tak bardzo źle. Cały ten wyjazd chyba zaczyna rozbijać moją rodzinę naczytałam się o wychodzeniu ze strefy komfortu, ale właśnie oni mieli tam dobrze w domu, pies też, a tak jest dla wszystkich tylko niepotrzebne cierpienie, bo ja to wszystko wymyśliłam a mąż mnie wspierał i się zgodził na całe to wariactwo. Teraz ma do mnie ogromny żal i pretensje, ja sama do siebie też, bo nie taki chciałam koniec dla Figa zdala od nas tęskniącego....

Co mam teraz z tym wszystkim zrobić? 

Jak z nimi rozmawiać, żeby mi wybaczyli i jak samej sobie wybaczyć? Narazie nie mogę spać i ciągle płacze, wyjazd zmienił się w koszmar. Jutro wracamy do Polski na dwa tygodnie tam być może jeszcze bardziej będzie odczuwalny brak naszego psa. Tyle lat był z nami i naprawdę nie zasłużył na taki koniec. Co robić, proszę o poradę ? Jeżeli chodzi o sam wyjazd to też jestem w ciągłym stresie, ponieważ dzieci nowa szkoła, nowy język, trochę zaczynają narzekać, że chcą do Polski, ja głównie szukam nieruchomości to też generuje bardzo duży stres i teraz jeszcze ta sprawa z psem, chyba rzeczywiście wrócimy do domu, oni są dla mnie bardzo ważni, chce, żeby byli szczęśliwi. Mam nadzieję, że mi wybacza, ja zawsze też kochałam naszego psa chociaż nigdy nie byłam specjalnie dla niego wylewna, ale to był mój pies, którego kupiliśmy zaraz po ślubie, nasze takie pierwsze dziecko, które jednak zaniedbywałam, bo ciągle byłam zmęczona tymi prawdziwymi, które pojawiły się potem, no i na koniec całkowicie go zaniedbałam. Pies kiedyś był pół roku u moich rodziców, jak ugryzł nasza córkę, gdy ta była mała i go dręczyła, ale niestety tym razem nie wzięłam pod uwagę, że jest starszy już, ale też nie wyglądał i nie był chory miał trochę problemów ze stawami, ale dostał na nie zastrzyki i chodził już dobrze. Mój mąż stwierdził, że złamaliśmy mu serce i dlatego umarł i teraz ja siedzę i wyje ,bo może rzeczywiście tak było...za każde słowo nawet srogie dziękuję, czasami mam wrażenie, że w ogóle nie jestem ogarnięta i powinnam być stałym klientem psychologów.

Nie potrafię wybaczyć sobie nieskończonych studiów. Ze względu na szansę, którą miałam kiedyś, zasoby, predyspozycje.
Nie skończyłam studiów (beznadziejnie łatwych, które można było przejść bez wysiłku). Czuję się z tym "niepełnie" i źle. X lat temu założyłam sobie, że zrobię karierę naukową. Rzekomo miałam ku temu predyspozycje w wybranej dziedzinie. Niestety - trwale podkopał mnie warunek z jednego przedmiotu. Moi znajomi nic o tym nie wiedzą, wszyscy myślą, że mam tytuł magistra. Od lat wydaje mi się, że nie zasługuję na szczęście. Nie, nie pójdę na studia w późniejszym wieku. Po pierwsze uważam, że jestem na nie za stara (nie, nie przekonują mnie historie, że ktoś tam w wieku 50 lat skończył studia. To mnie wręcz dobija). Po drugie nie mam ku temu zasobów. Po trzecie nie mogę wybaczyć sobie tego, że nie wykorzystałam szansy będąc jeszcze na utrzymaniu rodziców. Co mam z tym zrobić? Jak z tym dalej żyć?
Mam problemy z emocjami, co robić?
Mam problemy z emocjami, co robić?
Poczucie winy i lęk przed odejściem od partnera uzależnionego. Dlaczego czuję wyrzuty sumienia? Jak sobie poradzić?
Co mam zrobić, by przestać czuć się winna tego, że chcę odejść od partnera, który jest uzależniony od alkoholu, hazardu i narkotyków? Chce ratować siebie i dzieci. Nie chce dłużej tak żyć, bo dzieci są małe jest ich 2 i za chwilę rodzi się 3. On nie pracuje. Nie dba o dzieci, nie dba o mnie nawet podczas mego pobytu w szpitalu. Mimo to ciągle mam poczucie winy, że chcę wychodząc ze szpitala odejść i niego wraz z dziećmi. Czuję jakbym go zostawiła ma pastwę losu, bo wiem, że zostanie bez dachu nad głową. Jak wyleczyć te poczucie winy, dlaczego czuję strach i boję się, że popełniam błąd. Wiem, że nie, ale tak bardzo boję się samotności, boje się, że pęknie mi serce jeśli okaże się, że szybko znalazł inną kobietę. Dlaczego się wgl tym przejmuję? Jak mam z tym walczyć?
Wyzwanie na temat młodości spowodowało kryzys małżeński
Kryzys małżeński. Od jakiegoś czasu oddaliliśmy się z mężem od siebie. Ciągle są jakieś niedomówienia nieporozumienia. Sama się do tego przyczyniłam bo po 17 latach razem przyznałam się do tego że w młodości (miałam wtedy że 20 lat) imponowali mi towarzystwo które imponować mi nie powinno nawet umówiłam się z chłopakiem z tej grupy i mimo że do niczego nie doszło wręcz przeciwnie zrozumiałam wtedy że to towarzystwo nie dla mnie. Mąż zwyzywał mnie od pustaków i takie tam. Ok nie spodziewał się takiego wyznania ale to było na długo zanim męża poznałam (poznaliśmy się jak mieliśmy po 25 lat) no i było ponad 20 lat temu. Może powinnam to zachować dla siebie skoro tak długo o tym nie mówiłam. Ale ostatnio były rozmowy o tym towarzystwie u nas w domu i nie chciałam dalej ściemniać że nie wiem o kogo chodzi naiwnie chciałam być uczciwa żeby mąż już wiedział o mnie wszystko wyszło odwrotnie. On miał gorszą przeszłość bo skakał z kwiatka na kwiatek ale widzę że potem wyznaniu się odsunął oczywiście ubzdurał sobie że jestem jakieś drugie dno że ja na pewno kogoś mam bo po co mu teraz to wyznaje. Nigdy w małżeństwie nie zrobiłam nic przeciwko niemu z nikim nawet się nie spotkałam nie flirtowałam ani niż z tych rzeczy. Jego pewna nie jestem. On ma bardzo silna osobowość. Mnie bardzo zabolało że on sobie źle o mnie myśli mimo że nic złego nie zrobiłam. Ja jakby lubię czuć się winna zamiast to olać bo skoro nic złego nie zrobiłam to powinnam mieć gdzieś jego fochy a chodzę jak struta. Ciężko się z nim żyje bo czasem nie wiem jak z nim rozmawiać bo jak coś powiem nie tak coś co mu się nie spodoba jest foch i ja nawet nie wiem o co. W każdym razie to zazwyczaj moja wina według niego. Zmęczona już jestem nie chce ciągle czuć się winna skoro nic złego nie zrobiłam. Jestem idiotką że w ogóle mu to wyzanalam choćby nie wiem jak dobre były moje intencje. Nie chcę się tłumaczyć z czegoś czego nie zrobiłam a on sobie ubzdurał że ma niezawodne przeczucie które niby mu mówi że ja kogoś s mam czy miałam no i jak mają do niego trafić racjonalne argumenty? Jak mam naprawić nasz relację? Nie będę się tłumaczyć bo on nie wie adomo skąd coś sobie ubzdurał a może on kogoś ma a psychicznie mnie męczy. Jak coś jest nie po jego myśli to foch potrafi przy znajomych mi głupio odpowiedzieć.na imprezy też z nim nie lubię chodzić bo albo mnie zostawia i "łazi" nie wiadomo gdzie gapi się na inne dziewczyny głupi gada (że niby żartuje) Ma nada mną "władze ekonomiczną". Co ja mam z tym wszystkim zrobić?
W żałobie po mamie nie jestem w stanie zaakceptować nowego związku ojca. Dla mnie jest to dobre, jednak ojciec uważa, że jestem złą córką.
W zeszłym roku zmarła moja mama.Jestem osobą dorosłą. Mój ojciec szybko związał się z inną kobieta, twierdzi, że nie chce być samotny. Nie popieram tego, ale też nie zabraniam, powiedziałam mu, żeby robił co chce i co uważa za stosowne. On uważa, że w ten sposób nie interesuje się jego życiem. Nie jestem w stanie poznać tej kobiety, nadal jestem w żałobie po mamie. Czy jestem złą osobą,ponieważ nie chcę poznać nowej partnerki ojca? Zawsze patrzyłam na uczucia innych, ale teraz uznałam, że muszę patrzeć na moje uczucia. Mój ojciec nawet nie próbuje tego zrozumieć.
Zmagania z przemocą domową i utratą uczuć do męża – jak sobie poradzić?

Dzień dobry, chciałabym poprosić o pomoc, bo przestaję sobie radzić sama ze sobą i swoimi emocjami. WYDAJE MI SIĘ, ŻE PRZESTAŁAM KOCHAĆ SWOJEGO MĘŻA W 2011r. poznałam teraźniejszego męża Grzegorza. Niestety od początku okazało się, że nadużywa on alkoholu i jest po nim agresywny. Ale zakochałam się. Po 3 miesiącach pierwszy raz mnie uderzył, w zasadzie poszarpał tylko. Po ok. dwóch latach będąc pod wpływem alkoholu, uderzył mnie w nos. Nie pamiętam jak, ale zamknęłam mu drzwi przez nosem i przez pół nocy wyzywał mnie pod balkonem. Wybaczyłam, bo kochałam. Na skutek problemów w pracy przenieśliśmy się wszyscy do innej miejscowości, wtedy to kolejny raz jego pięść znalazła się na mojej twarzy. Był pijany. Wtedy to gdybym nie uciekła z własnego domu, to pewnie skończyłoby się tragicznie. Z zakrwawioną twarzą wybiegłam z domu i wezwałam policję. I znów wybaczyłam. W 2020r. wzięliśmy ślub. Wiem, pytają Państwo, po co skoro pił i bił, ale obiecywał, że już nie będzie. Miał przerwę od picia aż do 2023, kiedy to w złości, że chcę go wyrzucić z domu, bo jest pod wpływem, zaczął rzucać walizką. W obronie stanął mój syn i tym razem to on był silniejszy (ma 16 lat) i uderzył męża. Poczułam wtedy, że wystarczy już, że mam dość. Jednak znowu wybaczyłam. Obiecałam sobie, że może ja gdzieś źle coś robię i postanowiłam się zmienić, być cierpliwą, dobrą żoną, ale przy każdej kłótni, a jest ich wiele, mąż prawie zawsze stara się stawiać na swoim, udowadniać swoje racje. Pewnie, gdybyśmy byli normalnym małżeństwem, to takie kłótnie można byłoby zażegnać, ale najgorsze jest to, że po tylu latach wzajemnych relacji zaczynam odczuwać niechęć do tego związku. Tyle razy mówiłam mu, że mam dość i chce się rozejść, potem po jego błaganiach, on wraca, bo wydaje mi się, że sama nie dam sobie rady z codziennością życia. Staram się ratować ten związek, ale nie potrafię wykrzesać z siebie żadnych uczuć, jakbym była głazem. Co jest nie tak ze mną? Nie wiem już sama, gubię się…. przerasta mnie to…

Córka ma lat 11, jest bardzo dojrzała jak na swój wiek, zachowuje się, ubiera i maluje jak 16-17 latka
Córka ma lat 11, jest bardzo dojrzała jak na swój wiek, zachowuje się, ubiera i maluje jak 16-17 latka, w głowie raczej na 11 lat. Konflikt z ojcem, ignoruje go, często powtarza, że nienawidzi. Z premedytacją robi mu na złość. Często straszy mnie, że zrobi sobie krzywdę. Gdzie się udać po pomoc, co robić, jak z nią rozmawiać?
Proszę mi pomóc, nie potrafię sobie poradzić,
Proszę mi pomóc, nie potrafię sobie poradzić, z czym co mnie męczy od dłuższego czasu. Wyobrażam sobie w głowie sytuację, której nie ma i na pewno nie będzie. Dyskutuje sama ze sobą na dany temat i sytuację. Np. bardzo bym chciała, żeby ktoś do mnie zadzwonił, napisał, chociaż wiem, że tak nie będzie, to układam sobie rozmowę. Bardzo mnie to męczy i nie potrafię się tego pozbyć z głowy
Mam już skończone 24 lata, a tak naprawdę nie byłam nigdy w związku
Od dłuższego czasu zmagam się z problemem dotyczącym mojej przyszłości. Mam już skończone 24 lata a tak naprawdę nie byłam nigdy w związku (był jeden krótki zakończyłam go nie pasowaliśmy do siebie.) Od tego czasu minęło 5 lat, nie mogę znaleźć nikogo normalnego, tracę tylko czas. Trafiam na facetów, którzy są narcyzami, typy mamisynków lub pragną tylko seksu i nic poza tym. Próbowałam odnawiać znajomości ze szkoły, na portalach randkowych jednak mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Nie udaje się najczęściej umawiają się na spotkania-nie przychodzą albo po miesiącu zakończą znajomość. I tak tracę czas. Zaznaczę, że w realu ciężko poznać mi faceta, niestety nie mam gdzie wyjść, bo nie mam z kim. Nie mam znajomych, przyjaciół, by wyjść razem, chociażby na jakiś festyn rodzinny czy jakaś wieczorową zabawę. Jako jedyna z rodziny zostałam obecnie singielka i zaczęli mi dogryzać z tego powodu, stało się to przytłaczające. Każdego razu, gdy się widzimy, padają teksty "kiedy masz ślub" " gdzie zgubiłaś tego twojego" " idź zobacz stoi pod drzwiami" " widzieliśmy go, ale brzydki"- teksty odnoszą się do faceta, z którym mi nie wyszło okazał się mamisynkiem a oni nie dadzą spokoju, tylko coraz bardziej śmieją się ze mnie. Boje się, że nigdy nie ułożę sobie życia jak każdy z członków rodziny na zawsze zostanę sama. Siostra kuzynostwo mają już kolejne dzieci, planują śluby, nawet młodszy brat a u mnie marne szanse. Jeżeli od 5 lat trafiam na coraz gorszych facetów, czas mi ucieka i wszystko stoi w miejscu. Nie wiem już, co robić mówią, że miłość sama przyjdzie, ale nie uwierzę w to. Jak się nie załamywać w takiej sytuacji widząc, gdy inni są szczęśliwi, a mi tyle czasu się nie udaje?
Co mam robić, jak żyć szczęśliwie w miejscu, w którym nie potrafię takim być.
Witam, pochodzę z większej miejscowości, w której cały czas pracuję. Mieszkam w mniejszej oddzielonej około 30km. Na początku to miejsce nie przeszkadzało mi w końcu znalazłem tutaj miłość i dlatego też tu jestem. Mam tu dzieci, dom jednak cały czas nie potrafię stać się częścią tego miejsca. Od dłuższego czasu zaczynam czuć frustrację ciągle dojazdy, ciężko coś załatwić itp. W moim mieście mogę wszystko, czuję się tam znakomicie. Moja rodzina jednak ma tutaj wszystko firma praca dzieci szkoła przedszkole. Chciałbym czuć szczęście radość, a przez to, że jestem tu, gdzie jestem, nie mogę nic. Przeprowadzka nie wchodzi w grę, gdyż wtedy oni stracą wszystko. Co mam robić, jak żyć szczęśliwie w miejscu, w którym nie potrafię takim być.
Nie mam ochoty na poprzednie aktywności, jestem ciągle zmęczona - czy to wypalenie?
Witam! W ciągu tego roku podjęłam się 24 h nauczania w szkole, to mój pierwszy rok, kończę studia, piszę pracę magisterską, doświadczałam też podcięcia skrzydeł w ważnych dla mnie sytuacjach. Do tego dochodzą obowiązki domowe. Czuję się zniechęcona do nauki na kolejny egzamin, czuję presję napisania mgr. Towarzyszy mi zmęczenie. Spędzam coraz więcej czasu przeglądając socjal media. Jestem zmęczenia. Czuję, że nie mam ochoty wracać do poprzednich aktywności (sprzed tego roku) Czy to wypalenie? Mam też subiektywne wrażenie, że czas urlopu nie naprawi sprawy. Co najlepiej zrobić?
12 lat temu zmarła nagle moja mama nie wstała z nocy. Mocno to przeżyłam chodziłam, przez jakiś czas do psychologa szkolnego.
12 lat temu zmarła nagle moja mama nie wstała z nocy. Mocno to przeżyłam chodziłam, przez jakiś czas do psychologa szkolnego. Później brat zerwał ze mną i z ojcem kontakt. Cztery lata temu dostałam informację że mój brat nie żyje popełnił samobójstwo. Od tamtej pory nie mogę sobie z tym poradzić. W tamtym roku poszłam nawet do psychiatry byłam na zwolnieniu 3 miesiące i przyjmowałam leki ale nie zauważyłam większej poprawy. Jedynie teraz nie mam ze snem problemów i nie mam myśli samobójczych. Ale dalej myślę o moim bracie o tym co się wydarzyło mam wahania nastrojów raz się śmieje raz płacze. Jestem bardzo nerwowa szybko się złoszczę o najmniejszą drobnostkę od razu cala się trzęsę. Dwa lata temu też poroniłam ciągle cos jest nie tak. Czasami nie mam już na to wszystko siły. Jak mam sobie z tym poradzić?
Niedawno skończyłam 20 lat. Zaczęłam pracować, ale przychodzi mi to z wielkim trudem.
Witam, niedawno skończyłam 20 lat. Zaczęłam pracować, ale przychodzi mi to z wielkim trudem. Duzo rzeczy mnie irytuje albo/i denerwuje. Dlaczego?
Brak zaangażowania ze strony chłopaka - jest przytwierdzony do pracy i rodziny, ja jestem poniżej tych priorytetów
Witam. Od dłuższego czasu mam problem ze swoim chłopakiem. Uważam, że nie poświęca mi on wystarczająco czasu oraz nie angażuje się w nasz związek tak, jak ja. Na codzień studiujemy w dwóch różnych miastach oddalonych o 200 km. Okazje do spotkań mamy od święta i w wakacje. Obecny letni czas chciałam wykorzystać maksymalnie na wspólne spotkania i rozmowy, bo wiem, że od października nie będzie takiej możliwości. Do tej pory zawsze myślałam w pierwszej kolejności o moim chłopaki i naszym związku, bardzo się zaangażowałam. Ale też rozczarowałam... U niego na pierwszym miejscu jest praca i pomoc dla rodziców. Ja jestem na końcu. Zdarzyła się taka sytuacja, że przez 4 dni się nie widzieliśmy, bo on pomagał tacie. A wcześniej obiecał, że będziemy się częściej widywać. Dwa razy przeprowadziłam z nim także rozmowę i jasno zasygnalizowałam, że chciałabym spędzić z nim więcej czasu (ogólnie i sam na sam - nie w domu z rodzicami czy rodzeństwem tylko gdzieś indziej). Chciałabym, żeby to on wyszedł z jakąś inicjatywą - np. zaprosił mnie na spacer, do kina czy na rowery, nawet dwie godzinki na łonie natury by mi nie przeszkadzały. Chciałabym, żeby się zaangażował. Dotychczas to ja coś proponowałam albo uzgadnialiśmy wspólnie. Brakuje mi jego spontanicznej propozycji czy decyzji o jakiejś wspólnej aktywności. Czy ja za dużo od niego wymagam? Czy mam prawo oczekiwać czegoś od niego? Nie sądziłam, że aż tak bardzo się rozczaruję i stracę motywację do starania się, żeby nasz związek przetrwał. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? A może to ze mną coś jest nie tak?
Dzień dobry, Od kiedy jestem nastolatką, często słyszę od mężczyzn jednoznaczne propozycje.
Dzień dobry, Od kiedy jestem nastolatką, często słyszę od mężczyzn jednoznaczne propozycje. Nigdy nie ubieram się prowokacyjnie (jeansy i bluzki sportowe), nie maluję się, nie flirtuję itp. Zawsze jestem miła dla ludzi, ale sama nie mam odwagi rozpocząć rozmowy. Staram się być pomocna dla innych i często pytam się ludzi, czy im pomóc i może to sprawia, że ludzie myślą, że mogą mnie traktować przedmiotowo? Taką propozycję usłyszałam nawet od wujka (brat mojej mamy), który mieszkał piętro niżej... Nigdy nie skorzystałam z propozycji, ale zawsze wpływa to na mnie tak, że zamykam się w sobie i tracę chęć życia. Wczoraj sąsiad dał mi taką propozycję: że jeśli będzie mi brakować faceta, to zejdzie do mnie piętro niżej (choć sam wcześniej powiedział, że ma żonę, więc liczy tylko na okazję)... Obecnie przez takie sytuacje myślę, że zasługuję tylko na przedmiotowe traktowanie i że jestem nic nie warta, oraz wracają mi myśli samobójcze (a jestem już po czterech próbach, więc biję się z tym czy nie lepiej zakończyć wszystko i nie męczyć się z tym wszystkim). Czy takie sytuacje zdarzają się często? Czy tylko ja muszę być taką cichociemną, że aż prowokuje takie sytuacje?