Wróć do strony głównej bloga

#HistorieTerapeutyczne - Kuba, 28 lat

#HistorieTerapeutyczne to seria krótkich wywiadów z osobami, które dzielą się swoim doświadczeniem z procesem psychoterapeutycznym. Mamy nadzieję w ten sposób pokazać, jak to wygląda od strony pacjenta, jakie efekty może przynieść psychoterapia, czy jak pracuje się w danym nurcie. Jeśli chcesz podzielić się z nami swoją historią, napisz na kontakt@twojpsycholog.pl.

Kuba, 28 lat. Rozmawia: Anna Cyklińska.

Jak rozpoczęła się Twoja droga do zdrowia psychicznego? (jak i kiedy rozpoznano u Ciebie zaburzenie/a?)

Moja droga do zdrowia psychicznego zaczęła się ok. 8 lat temu. Było to podczas mojego pierwszego, poważnego w życiu związku. Byłem świeżo po „wewnętrznym” coming oucie i niedługo po przeprowadzce z małego miasta do Warszawy na studia. Zawsze wśród przyjaciół uchodziłem za dobrego „doradcę życiowego”, a brakowało mi rozwiązań we własnym. Czułem, że coś jest nie tak, a niepowodzenia w relacjach romantycznych podkopywały mi samoocenę. Nigdy nie została mi postawiona jednoznaczna diagnoza, choć podczas tej drogi pojawiały się stwierdzenia o zaburzeniach lękowych. Jestem także DDA.

Od jak dawna jesteś w psychoterapii?

Ta przygoda ma wiele epizodów. W ciągłym trybie od 9 miesięcy.

Jak znalazłeś swoją terapeutkę/terapeutę, w jakim nurcie pracujecie? (czy było ich więcej?) 

Jest to jedno z najtrudniejszych doświadczeń mojego życia. Rządził tym przypadek, a raczej realny brak motywacji do dalszego życia. Znalezienie pomocy na NFZ niestety graniczy z cudem, a na prywatne sesje nie było mnie stać. Jak dziś pamiętam, gdy pewnego dnia, w dość skrajnym stanie psychicznym, udało mi się umówić na bardzo bliski termin (kilka dni od telefonu, co uznałem za cud). Pełen energii, że jest nadzieja, ale i stresu, poszedłem na umówione spotkanie. Przez godzinę wylewałem z siebie nagromadzone emocje, aby na koniec spotkania dowiedzieć się, że najbliższy termin jest za 2 lata. Specjalistka zaproponowała mi grupę wsparcia w szpitalu psychiatrycznym, przez 3 miesiące, codziennie od 8 do 16. Wtedy już zacząłem się utrzymywać sam, jednocześnie studiując, nie mogłem sobie na to pozwolić, co powinna usłyszeć z mojej opowieści. Zniechęciło mnie to na długo, aby podejmować tego typu kroki. Do czasu kolejnego załamania nerwowego… Wtedy szczęśliwie moja znajoma poleciła mi Ośrodek Interwencji Kryzysowej, gdzie dostałem się praktycznie od razu. Zaoferowano mi cykl 10 wspierających spotkań, które skutecznie mnie podbudowały, ale problemy niestety wracały. Tak z polecenia, znowu przypadkiem, trafiłem do Fundacji Lambda, która zaoferowała mi 14 spotkań interwencyjnych. Tam też poznałem moją obecną terapeutkę, z którą zdecydowałem się pracować prywatnie w nurcie terapii behawioralno-poznawczej. To po blisko 8 latach poszukiwań pierwsza osoba, której w pełni udało mi się zaufać, ale także udało mi się wygospodarować na to odpowiednie środki.   

Jak rozumiesz założenia tego nurtu z perspektywy pacjenta?

Najprościej jak się da – na każde spotkanie przychodzę z bieżącym tematem, robię sprawozdanie z minionego tygodnia, co jest dla mnie ważne, co mnie nurtuje, czego nie rozumiem. Moja terapeutka jest moim lustrem, w którym się przeglądam, towarzyszem po świecie emocji i zachowań, które rozkładamy na czynniki pierwsze. Z innej strony jest moim wehikułem czasu do przeszłości, w którym tylko przyglądamy się różnym wydarzeniom z życia, nic nie zmieniając, bo jak dobrze wiemy z filmów, każda ingerencja zmieniłaby teraźniejszość. Wspólnie dokończamy emocje, które z jakiegoś powodu nie domknęły się kiedyś i uczę się akceptować bieg wydarzeń.

Czego nauczyłeś się w trakcie psychoterapii, co Ci daje?

Dzięki omawianiu z pozoru różnych wydarzeń zacząłem dostrzegać swoje schematy działania, które nie są dla mnie wspierające. Odkrywam swoje granice i dbam o nie. Uczę się, że emocje to naturalna część każdego z nas, że mamy prawo czuć WSZYSTKO. Nie ma dobrych ani złych emocji, mogą być jedynie wygodne i niewygodne, przyjemne i nieprzyjemne, co ma z pewnością jakiś powód. Emocje to jedynie sygnały, jak światła na drodze, nie są one kwestią do zmiany czy walki z nimi, kluczowe w nich jest, jaką informację dla nas niosą i co z tym zrobimy, jak nimi zagospodarujemy, czego się dowiemy, jak zareagujemy. Ale przede wszystkim najważniejsze jest, aby zaakceptować je i poczuć. 

Jak dbasz o zdrowie psychiczne obecnie?

Psychoterapia jest niepodważalną częścią mojego życia, godziną tylko i wyłącznie dla mnie. Staram się rozszerzać te momenty, poświęcając sobie więcej czasu, być uważnym i czułym względem siebie tak jak na co dzień do innych osób. Moim absolutnym odkryciem jest medytacja, którą bez problemu można znaleźć choćby na YouTube, czy Spotify, a przede wszystkim ODDECH, który jest za darmo, dostępny przez całe nasze życie. Uczy on uważności, wspiera i integruje każde wydarzenie naszego życia, każdą emocję. Pomaga uspokoić myśli. Podoba mi się zdanie, które usłyszałem od Daniela Pisko, autora „Prostej Medytacji”, parafrazując, jeżeli wpadnie Ci do studni moneta, to im więcej razy włożysz rękę do wody, szukając jej, powierzchnia będzie zmącona i nic nie zobaczysz. Wystarczy poczekać, aż woda się uspokoi, a dostrzeżesz ją i wyciągniesz. To piękna metafora działania naszej głowy i wpływu oddechu. Polecam!  

Czy Twoje podejście do psychoterapii zmieniało się w przeciągu ostatnich lat?

I tak i nie. Zawsze uważałem, że jest dobra. Jednak znalezienie odpowiedniego terapeuty, zaufanie mu jest okrutnie męczące, tym bardziej, gdy ogólnie czujesz się zmęczony swoim życiem, sobą. Nie mniej to też jakaś część procesu, który uczy pokory i dystansu, że wszystko ma swoje miejsce i czas, nic nie dzieje się od razu, a droga do „szczęścia” bywa mozolna i trudna, ale warta wszystkiego. Z drugiej strony to dla mnie też nauka, że nie ze wszystkimi jest nam po drodze i tak samo nie każdy terapeuta jest dla nas. Czasami jednak zastanawiam się, czy psychoterapia jest dla wszystkich dobrą formą rozwoju. Jestem typem człowieka, który bez końca analizuje, a tego też wymaga terapia, czasami boję się tej pułapki, bo proces nie dzieje się tylko w gabinecie, najważniejsze dzieje się pomiędzy spotkaniami, w jakim stopniu wprowadzamy to w życie, więc stanowi to pewną pożywkę dla mojego umysłu. Nie mniej jednak wolę go karmić konstruktywną analizą i przenoszeniem tego do realnego świata, co faktycznie się dzieje. 

Z drugiej strony, jako osoba, która uzależnia się w relacjach od drugiego człowieka, boje się, że nigdy nie będę gotów przestać chodzić do terapeutki, bo jeżeli zaangażujesz się w proces i jesteś szczery sam ze sobą, bardzo się przywiązujesz, także do opinii tej osoby i podświadomie chcesz każde swoje zachowanie konfrontować w gabinecie, a tak naprawdę to tylko ty wiesz, jak chcesz żyć i co jest dla Ciebie dobre i tylko ty jesteś odpowiedzialny za swoje życie. Zatem widzę w tym pewną skrajność i bardzo cienką granicę. Jednak uważam, że ważne jest, aby mówić też o takich myślach, aby faktycznie kiedyś zakończyć proces terapii. 


Jeśli potrzebujesz pomocy psychologicznej, na platformie TwójPsycholog znajdziesz i umówisz wizytę do sprawdzonych psychologów i psychoterapeutów.

Udostępnij
Opublikowano03.11.2020
Udostępnij

Komentarze (0)